Trudno owcą być

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:1.0cm;
mso-para-margin-bottom:0cm;
mso-para-margin-left:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
text-align:justify;
line-height:150%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

… czyli posłowie do Bramy Owiec

Dziękuję czytelnikom za inspirację, zwłaszcza Jadwidze i Bartoszowi

 

Niektórzy z nas cierpią z powodu życia w stadzie. Nie lubią być owcą, posłuszną pasterzowi, idącą za tłumem innych owiec. Wolą być sami, nie potrafią odnaleźć się w tłumie podążającym za kimś.

Mój luby i ja nie należymy do osób, które mogłyby o sobie powiedzieć – jestem owcą. Niedoczekanie! Ja raczej wolałabym być wilkiem albo dzikim kotem czy też ptakiem, koniecznie silnym i wysoko latającym, a mój mąż – żółwiem (bo długowieczny, mądry, bezpiecznie mu tam w tej skorupie) albo delfinem (bo stworzenia te są mądre i opiekują się sobą nawzajem). Ale nie owcą. O nie.

Jezus mówi o sobie, że jest pasterzem, a my owcami. Dlaczego używa metafory, która drażni ludzi „wolnego ducha”? Owca nie jest za mądrym zwierzęciem, i nie potrafi żyć bez stada. Jest głupia jak but, kieruje się instynktem stada, żeby przeżyć. Jak się zgubi, odłączy, to od razu głupieje, nie wie jak wrócić, ginie w przepaściach albo ją zjadają drapieżniki. Czy Jezus uważa ludzi za głupców?

Z boskiej perspektywy jest to metafora właściwa, bo opisuje pewien sposób postrzegania duchowego. Ale wielu z nas nie chce być w tej pasterskiej przypowieści, nie chcemy być owcami, bo owce są po prostu głupie.

Nie wszyscy lubią żyć w stadzie głupców, ale wiele osób myślących i inteligentnych lubi społeczność, lubi być częścią zbiorowości, grupy. Owcą mogą się czuć w takim rozumieniu, że bez Boga czują się nieporadni, łatwo się gubią w świecie wartości i antywartości. Z boskiej perspektywy czują się może i bezpiecznie jako głupie owce, ale wśród ludzi nie chcą być w pozycji głupka biernie podążającego za stadem.

I może tu tkwi klucz do zrozumienia metafory, która drażni.

Kiedy Jezus mówi, że jest bramą owiec powołuje się na zwyczaj pasterski – kiedy pasterz czuwał przy owcach nocą leżał w poprzek bramy płotu otaczającego pastwisko. Był dla owiec nie tylko pasterzem, ale też drzwiami, bramą. To sugeruje, że pasterz pilnuje nie tylko tej części pastwiska, na której są owce, ale też czuwa na skraju ich bezpiecznego świata, patrząc w stronę poza pastwiskiem, gdzie może czaić się niebezpieczeństwo albo nowe możliwości np. w postaci nowego terenu na pastwisko.

Jezus wskazuje na siebie jako na bramę do Ojca (Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie J 14,6) i jako na drogę do Głębi.

Człowiek posiada najgłębsze miejsce, w którym jest zapisany wzór człowieczeństwa, obraz Boga, w którym każdy z nas może doświadczać sacrum, tajemnej obecności Boga, Jego świętości. Bez pośrednictwa Jezusa nie można dosięgnąć głębi drugiego człowieka. Z Nim można doświadczać relacji prawdziwych, nie powierzchownych, naprawdę spotykać ludzi – i Boga w każdym człowieku.

Francuska mistyczka Gabriela Bossis zanotowała w swoim dzienniku (1 stycznia 1942 r.): „Moje hasło na ten rok?”. Odpowiedź Jezusa: „Przechodzenie we Mnie w trakcie twego życia. W ten sposób będziesz umiała przejść we Mnie w chwili twej śmierci. Będziesz żyła we Mnie, a jeżeli będziesz się modlić we Mnie, będziesz dobrze widziała Ojca. Jeżeli we Mnie będziesz mówić, nie powiesz byle czego. Jeżeli we Mnie będziesz myśleć, będziesz blisko Ojca”.

Może dlatego człowiek został porównany do owcy, abyśmy mogli zwrócić uwagę na aspekt zmiany.

Dzikość i gwałtowność ludzkiej natury często doprowadza nas do głupich decyzji. Człowiek obdarzony wolną wolą uznaje, że może żyć poza nakazem Stwórcy, że może zobaczyć jak jest poza stadem, jak to jest iść pod prąd owczej wyobraźni. I bardzo często zdarza się, że nasza niezależność myślenia, wolność w podejmowaniu decyzji, sprawność w odgadywaniu konsekwencji lekkiego zboczenia z dróg Pasterza – skazuje nas na manowce. Skazuje – to znaczy, że nasze decyzje moralne i efekty postępowania stają się naszymi sędziami, a potem wykonawcami wyroku. Zaczyna nam się podobać samotność, agresja, nieokiełznana dzikość, brak hamulców, brak prawa. Szara strefa moralności, gdzie zdaje się nie istnieć dobro i zło. Sami sobie budujemy raj owiec odłączonych i czasem z daleka machamy Bogu białymi chusteczkami usprawiedliwienia, że przecież nie tracimy Go z oczu i cały czas jesteśmy na tropie PRAWDY przez duże P.

Tymczasem w bramie stają wrogowie. Kłamcy i oszuści podszywający się pod głosicieli prawdy przez duże P, posługujący się hasłami miłymi dla naszego niezależnego ucha: wolność, wolność nade wszystko. Stajemy się ofiarami złego przewodnika, żerem i padliną, która nawet nie zauważa jak bardzo jest… głupia.

Duchowo głupia.

Symboliczne odłączanie się od stada nie zawsze oznacza odejście z Kościoła. Duchowa głupota dotyczy każdego wierzącego i praktykującego i przyszłego świętego i obecnego duszpasterza i wszystkich nas kochani chrześcijanie i wy bracia odłączeni lub wyłączający się, kimkolwiek jesteście i gdzie.

Jezus mówi o nas w ten sposób, aby ukazać nam rzeczywistość walki – o nas nieustannie toczy się walka. Między Pasterzem a wilkami i złodziejami. Między Bogiem a szatanem. Walka pokazana w dziwnej metaforze stada i pasterza.

Duchowa głupota nas wszystkich polega na tym, że zagłuszamy w sobie głos Prawdy o tym, kim jesteśmy. Że udajemy, iż nie słyszymy głosu serca, głosu sumienia, zewu naszej duchowej krwi, który woła: człowieku stań się sobą i idź tam, gdzie ci będzie naprawdę dobrze. Wróć tam skąd przybyłeś.

„Owca w stadzie Pana” to stan ducha, do którego wzywa Bóg.

Wezwanie do zmiany. I to do trudnej zmiany. Nie chodzi o ślepe posłuszeństwo czy podążanie za tłumem jedynie świętych. Chodzi o wejście na drogę wiary. Wiary w życie nadprzyrodzone, w którym jesteśmy zakorzenieni od chwili poczęcia.

Jestem owcą, to brzmi dumnie, ale tylko wtedy, kiedy zrozumiem, do czego to zobowiązuje i do czego prowadzi. Wyobraź sobie teraz owcę w zbroi przykazań, w rynsztunku utkanym z treści nauczania Jezusa. Brzmi atrakcyjniej? Do boju owco, do boju! Bo przy Bramie Owiec nie jest spokojnie, tam trzeba uważać. Bo oprócz Pasterza kroczącego przy stadzie, w tej rzeczywistości są też wrogowie.

Zatem okazać się może, że prosta i naiwna  może zbyt metafora o zielonych pastwiskach i niwach spokojnych to opis ukrywający dramat z ciemną doliną w tle.

Może całe życie to ciemna dolina?

A zielone niwy i pastwiska są dopiero na końcu tej ciemnej drogi?

I tu się dopiero zaczyna przygoda…

Inspiracje: Jezus bramą owiec & dyskusja o owcach z moim mężem

 

35 Comments

  1. dorota.bialachowska

     Temat z owcami mnie zaskoczył. Zaskoczył, że budzi kontrowersje. Bo tak odbieram kilka komentarzy (z poprzedniej części). O sobie nigdy nie powiem, że jestem pasywna, ale raczej, że asertywna, co nie zawsze, przyznaję samokrytycznie, powinnam demonstrować. Co, zrobić, charakter. Ale, jak inaczej uczyć się? Pytając, niekiedy nie wprost, ale nawet przez wygłaszanie sądów. Piszę o tym dlatego, że “owieczka”, w przypowieściach, do których pewno wszyscy się odnosimy, to Osoba. Stadko, to wiele, indywidualnych owieczek. Co łączy takie stadko, jak ja to widzę? To, że do dobrego wielu ciągnie. Na tym siła Dobra polega. To nie wytwór PR, to nie sugestia, ale rzeczywisty wybór wielu owieczek. Kościół jest takim stadkiem. I często słyszę: jesteś w stadku, bo tak cię wychowano, tak wpojono, tak – indoktrynowano. Wyjdź ze stada, przemyśl, pokaż że jesteś indywidualistą. No dobra, na chwilę wyjdę, może, i chcę wrócić. Nie dlatego, że człowiek “stadnym jest”, ale dlatego, że co dobre, jako Dobro jest rozpoznane. I te głosy “wyjdź ze stada!”, często padają ze strony tych, co chcą mieć własne stadko. Tu jest ważne pytanie. Czy ci, co proponują “transfer” (modne słowo), do innego stada, proponują inne “dobro”? A może być inne? Dobrem jest rozproszenie? Nie wiem.

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    nie bardzo rozumiem

    W mojej poprzedniej wypowiedzi nie chodziło mi wcale o utożsamianie sie z głupią owca. Nie chodzi mi o asertywność, bycie "wolnym duchem" , czy agresywnym wilkiem. 

    Chodziło mi o to, że sa osoby jak pisze Bartosz:

    Szanuję zdanie innych ludzi, a mój problem nie jest wyssany z palca, skoro trapi mnie od wczesnego dzieciństwa; do dziś pośród ludzi czuję się źle i wolę spędzać czas w samotności, wolę pisać niż rozmawiać (nie cierpię rozmawiać z ludźmi), a jeśli ktoś zbliży się do mnie na odległość większą niż metr, od tego uciekam – lub atakuję.
    Od zawsze kochałem góry i przestrzeń, wilki i jakąś formę wysublimowanej agresji, waleczności, którą przekształcam w pracę fizyczną (ponieważ nie lubię krzywdzić).

    Są osoby które źle czują się w stadzie – sa inne – nie głupsze, nie mądrzejsze – i przez to są przez stado odrzucane. Nie ma tutaj nic z agresywności, asertywności , problemu podporzadkowania się, nieokiełzanej dzikości czy braku hamulców.. NIE!

    Po prostu grupa jest źle odbierana, jak i bliskośc. Bez względu na to czy stado bedzie odrzucać, czy wprost przeciwnie "bombardować miłościa" – takie osoby nie sa w stanie zidentyfikowac sie z grupa. Nie wszyscy  mają instynkt stadny.

    Pytanie do Bartosza – jak wyobrazasz sobie zjednoczenie z Bogiem, jezeli bliskość jest dla Ciebie przykra? Pytam powaznie, gdyz ja tez nie lubię bliskości ( nadwrazliwosć na dotyk) i zjednoczenie z Bogiem trochę dziwnie mi brzmi.

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Widok pasterza prowadzącego owce.

     

    Dyskusja prowadzona na tym forum doskonale uwidacznia, że widok pasterza prowadzącego owce może być różnie odczytywany i interpretowany, a nawet może wydawać się archaiczny, czy kontrowersyjny albo wręcz przeciwnie ukazywać wiele potencjalnych zagrożeń, czy istotnych prawd o chrześcijaństwie i życiu chrześcijańskim.

    Aby właściwie ten obraz odczytywać, w tym celu na wstępie chyba dobrze jest odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: Czym wyróżnia się dobry pasterz?….

    Przede wszystkim promieniuje blaskiem światłości, wchodzi przez drzwi i w świetle dnia, przynosi podopiecznym pokój, szczęśliwość, radość życia i zapewnia bezpieczeństwo, także szanuje i uznaje ich wolną wolę, oraz zachęca swoje owce "Chodźcie w świetle…." (J12,35)

    Natomiast również warto zauważyć, że szczególnie w naszych czasach wzrosło zainteresowanie „owczarnią” i pojawiło się mnóstwo nie wilków, lecz fałszywych pasterzy – chętnych, by obiecywać, oszukiwać i wyzyskiwać – szczyc „owieczki”. Chociaż zwykle przychodzą w odzieniu pasterza, proroka, pastora lub nawiedzonego „męża Bożego” są w rzeczywistości zwykłymi hochsztaplerami, mającymi na celu m.in. zasiać zwątpienie, zdobyć konieczne zaufanie i okraść z duchowego dziedzictwa, a przy okazji… wyłudzić pieniądze.

    Trudno uważnemu obserwatorowi złych (fałszywych) pasterzy nie dostrzec w życiu codziennym i szkoda, że wielu dzisiejszych chrześcijan, katolików, bądź ludzi prawych i dobrej woli daje się im nie tylko oszukiwać. Dzieje się tak chyba na skutek tego, że ich naiwność, czy dezorientacja, także bytowanie – życie jest nie tylko letnie, lecz również pomieszane ze światem i świeckimi przyjemnościami. A tacy najczęściej stają się łatwym łupem tych, co skradają się podstępnie, którym potrzebne są tylko dwie rzeczy – my ze swoim majątkiem (dobrem) i ciemność, tzn. więcej mieć, niż być – uporczywe trwanie w grzechu, totalny chaos pojęciowy lub tzw. mętna woda w sferze publicznej.

    Owce będące we wspólnocie Kościoła katolickiego zwykle znają głos Pasterza i idą za Nim. Ponadto nie znają głosu obcych, wręcz uciekają, stronią przed nimi.

    A jak ty zachowujesz się, gdy usłyszysz nie Jego, lecz inny, obcy głos np: w TV – uciekasz, czy… podchodzisz (oczywiście ostrożnie, bo jesteś przecież „chrześcijan-ką(inem)" by podpatrzeć i podsłuchać?…..

    Czytelni-czko(ku) "Tezeusza" chyba wiesz, że wielu w ten sposób straciło szansę na zbawienie duszy i życie wieczne – czy naprawdę znasz głos Dobrego Pasterza i idziesz, bądź starasz się świadomie i dobrowolnie iść za Nim?…..

    A może jednak podsłuchujesz i podglądasz, oraz dajesz się wodzić przeróżnym samozwańczym, chełpliwym i przebiegłym oszustom?…..Pasterze, czy przewodnicy życiowi są w świecie bardzo różni, a życie mamy jedno i takie – jakiemu pasterzowi, czy przewodnikowi dajemy się prowadzić.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Co jest dobrem, a co złem?…..

    Pani Dorto – zamieszczane na forum teksty, wpisy, w tym komentarze są zwykle m.in. wyrazem osobowości tj. charakteru, w tym dojrzałości i odpowiedzialności, także mentalności, poglądów i przekonań ich autorów. Jednak chyba nie wszyscy sobie to w pełni uzmysławiają.

    Rozproszenie, czy dezintegracja rodziny, wspólnoty, a tym bardziej Narodu wg. mnie nie są dobrem, lecz ewidentnym złem – potrzebnym przede wszystkim tym, co obecnie rządzą światem, czy stanowią struktury władzy w RP i usiłują rządzić (władać) innymi wg. powszechnie znanej zasady "dziel i rządź".

    Natomiast zachęty, aby być indywidualistą, czy egoistą, także tzw. transfery tj. zdrada osób bliskich, czy wspólnoty Jego Kościoła albo  drużyny, zespołu to pokusy Złego Ducha, czy diaboliczne praktyki Jego kamratów.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Inność kobiety i mężczyzny.

    Dziękuję Pani za dotychczas okazywaną życzliwość i wyrozumiałość, oraz chęć artykułowania na forum "Tezeusza" własnych przemyśleń i umiejętność dialogu, czy konwersacji, a nawet polemiki z różnymi interlokutorami. 

    Jeśli myślimy tak samo lub podobnie to chyba nie jest najbardziej istotne, ani znaczące – jak nasze myśli (wyobrażenia), doświadczenia, odczucia i doznania artykułujemy?…. ….Przecież inność kobiety i mężczyzny, a nawet unikalność i wyjątkowość, każdej osoby jest rzeczą naturalną, piękną, ubogacającą i fantastyczną, a nie w wielu przypadkach zmyślona, kreowana rzeczywistość, bądź wymuszana indywidualność, oryginalność, czy ferowana, zalecana poprawność polityczna. 

    Wolność słowa i niezależność myślenia są szczególną wartością, kiedy nie stają się dowolnością, czy samowolą tzn. negacją Jego miłości w prawdzie, wielkości, boskości, świętości, doskonałości, dobra i piękna, czyli wyrazem ludzkiej głupoty (mniemania), czy prostactwa i szatańskiej przewrotności.

    Ps. Wciąż nurtują mnie Pani liczne pytania m.in. to – co ja tutaj robię?…..

    Pozdrawiam Panią serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  6. dorota.bialachowska

    Co ja tu robię?

     To pytanie, coraz bardziej mnie nurtuje. Pierwotnie, miało być bardziej ogólne. A staje sie pilne i konkretne. Dziwi mnie tu wiele sytuacji. Zaskakuje milczenie czasem. Wiadomo, nie każdy, wszędzie pasuje, lecz głupio, czasem tak o sobie pomyśleć. Dlatego wraca do mnie pytanie: "co ja tu robię?"

     
    Odpowiedz
  7. jadwiga

    owca a Pasterz

    Tak się zastanawiałam. Stosunek Pasterza do owcy znamy. Pasterz życie swoje poświeca dla owiec.Pasterz kocha owce.

    Ale zastanówmy sie jak w tej metaforze wyglada stosunek owcy do Pasterza. Czy owce – przedstawione jako metafora – kochają pasterza? ( małą literą, bo chodzi o metaforę). Nie, owce będą podażac za swoim przewodnikiem stada, bez względu na to jaki pasterz bedzie na pastwisku. Owcom tak naprawdę wcale na pasterzu nie zalezy tylko na swoim przewodniku. I na stadzie. Pasterz może się zmieniac.Owce nawet tego nie zauwazą. 

    Czy owce kochaja pasterza i są do niego przywiazane? Nie. Owce "myślą" jedynie by być syte i w okresie godów by się rozmnażac. Nie znam się na psychologii owiec, ale tak zapamiętałam to z lat dziecinnych.

    I w tym co mnie zastanawia. Czy Jezusowi naprawdę chodziło o takie przedstawienie człowieka? Takie porównanie?

    Bo jeżeli tak – to moze lepiej…nie być owcą.

     
    Odpowiedz
  8. jorlanda

    Co ja tutaj robię?

    Jak widzę z powyższych komentarzy, wielu z Was wciąż ma obawę czy też wątpliwość co do swej obecności – w portalu czy może to chodzi o obecność w Kościele?

    Warto wyostrzyć obraz i oddzielić pierwszy plan od tła – na pierwszym planie powinna być droga do Boga, po której kroczę ja osobiście, a co jest dookoła niej to chyba zależy od wielu rzeczy np. doświadczenia, okoliczności, zdarzeń. Powołanie do podróży w kierunku Pana mamy wszyscy, ale decyzję o tym, czy chcemy je realizować w Kościele (w chrześcijańskim Kościele) zależy od nas. "Tezeusz" to miejsce, w którym można realizować powołanie do poszukiwania Boga, ale zawsze pamiętajcie – Tezeusz zdecydował się na chrześcijaństwo. Tezeusz kroczy po drodze ku Bogu w butach chrześcijaństwa. Nie możecie żądać aby je zmienił, bo Was to uwiera czy styl Wam nie pasuje.

    Poza tym Tezeusz pokazuje chrześcijaństwo trudne. Takie, w którym trudno być owcą…

     

     
    Odpowiedz
  9. elik

    Co jest najważniejsze w dążeniu ku zbawieniu duszy?…..

    Pani Jolanto!

    Czy wszyscy twórcy i współtwórcy "Tezeusza" znają Jego – Pasterza głos, oraz świadomie i dobrowonie, a tym bardziej ufnie i ochoczo "kroczą", czy starają się podążać za Nim?….

    Czy Pani jest urawniona i upoważniona wypowiadać się na forum za tych, którzy są odpowiedzialni za profil portalu "Tezeusz"?…..

    Wg. mnie nie jest najważniejsze, choć praktyczne, w  jakich "butach" podążamy, ani tym bardziej styl, czy forma artykułowania myśli na forum, bądź w życiu codziennym, lecz – za kim podążamy?…..w jakim kierunku?….i do jakiego celu ostatecznego?….

    Wiele osób – użytkowników portalu "Tezeusz" chyba nurtuje zupełnie co innego, niż Pani sugeruje. To chyba nie jest sprawa "obecności w Kościele", czy uczestnictwa i aktywności w portalu "Tezeusz",  lecz wg. mnie m.in. prezentowanych, bądź ferowanych, czy tolerowanych i akceptowanych na forum postaw będących w opzycji, a nawet wrogości, do katolicyzmu, czy chrystianizmu tj. poglądów i przekonań, a nieraz ideologii, czy mniemań, także sformułowań niezbyt precyzyjnych, a nawet intencjonalnych, bądź sprzecznych ze Słowem Bożym, czy doktryną, wiarą i tradycją wspólnoty Kościoła katolickiego.

    Odnośnie precyzji: jeżeli pisze Pani o "obecności w Kościele" to wielu czytających zastanawia się –  w jakim Kościele?…… podobnie gdy pisze Pani: "na pierwszym planie powinna być droga do Boga" można zapytać do jakiego Boga?…..

    Przypominam, że w wspólnocie Kościoła katolickiego są pasterze i owce tj. osoby duchowne i świeckie, dlatego na forum "Tezeusza"  rwnież należy chyba ukazywać trudności wszystkich, także tych, którzy jeszcze nie są we wspólnocie Jego Kościoła albo są wrogo usposobieni, do wspólnoty Kościoła katolickiego, czy nawet ludzi prawych, sprawiedliwych i dobrej woli.

    Pozdrawiam Panią serdecznie – Zbigniew

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  10. ahasver

    Niebieski ptak 🙂

    Być może chodzi o to, że są owce i są niebieskie ptaki i …powinniśmy pogodzić się z taką dwu-a może i wielu-gatunkowością?  Należę do niebieskich ptaków, owce mi nie przeszkadzają, ale… hmm… Jedni widzą słońce wśród ludzi – ja również – niemniej więcej światła (również w pojedyńczym człowieku) widzę z dala od społeczeństwa. Kocham ludzi, kulturę, sztukę, technikę, naukę. Fascynuje mnie miłość, nienawiść, a nawet zmarszczki na ludzkiej twarzy.

    Ale przyrodę kocham bardziej.

    Dziękuję i pozdrawiam!

     

    http://www.youtube.com/watch?v=Vhl45jpDHWM&feature=fvwrel

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Kogo i jaka “miłość” Pana fascynuje?…..

    Panie Bartoszu rozprawiając w konwencji zoologicznej, czy wg. Pana narracji pytam:

    • czy tym, co bardziej utożsamiają się z "niebieskimi ptakami" i ich przewodnikiem, niż z "owcami i ich Pasterzem nie "przeszkadzają" drapieżne ptaki np: orły?…..
    • jak można kochać ludzi dystansując się, od "społeczeństwa", czy wspólnoty albo rodziny?…..

    Natomiast Panu i tym co mylą, bądź świadomie i celowo usiłują zmieniać znaczenie słów, bądź podstawowych pojęć – przypominam, że kochanie, czy miłowanie tzn. doświadczanie obecności i bliskości wybranej, także afirmowanej osoby nie jest, ani nie może być tożsame z uczuciem fascynacji, ani innym dowolnym odniesieniem, do czegokolwiek, w tym kultury, natury, etc.

     

     

     
    Odpowiedz
  12. ahasver

    Potrzebna jest pusta przestrzeń.

    Niebieski ptak jest orłem, który dookoła szyji jest owinięty wężem. Lata wysoko i ma bystry wzrok. Upatruje celu i w igraszce sopada go szponami i unosi, lecz – jako, że kocha igraszki – z miłości ocala życie. Niebieski Ptak jest istotą wysoką, drapieżną, lecz wysublimowaną. Unosi w górę najniższe istoty i pozwala im cieszyć się życiem podobnie wysoko.

    Można kochać ludzi z dala od społeczeństwa. Społeczeństwo jest dalekie od człowieczeństwa. Nie jest jego wyznacznikiem, a jego głos nie stanowi kryterium wartości ani słuszności. Społeczeństwo determinuje struktura nawarstwiających się relacji – nie tylko międzyludzkich, ale związanych n p. z komunikacją, sferą "narzędziowości" dnia powszedniego; w dobie przyspieszenie i w czasach kapitalizmu struktura ta zasłania człowieczeństwo.

    Człowieka znajdujemy w wielkiej przestrzeni. Każdy człowiek jest epifanią Boga. Każda twarz zasługuje na uznanie w wielkiej przestrzeni, na skupienie w ciszy, wpatrywanie się w nią jako w jedyną…

    Czasem jest to twarz bliźniego, czasem nawet własna, niemniej wówczas jest się dla samego siebie innym…

     Miłość… fascynuje mnie miłość totalna.

     
    Odpowiedz
  13. misjonarz

    Witam.
    Powiem dlaczego

    Witam.

    Powiem dlaczego użyłem w jednym z "postów" określenia "szczególni".

    Sprawa nie będzie łatwa, ponieważ uważam, że pewni ludzi "utoższamiający się z Tezeuszem" mają pewne "odchylenia od normy". Moim zdaniem te "odchylenia" można porównać do tzw. "zaburzeń borderline".

    Nie powiem, które są to "odchylenia", wkleję natomiast tekst o tej osobowości – sami zastanówcie się w których punktach "pasujecie do tego".

     

     

    "Mają problemy z kontrolą emocji – nierzadko emocje biorą w nich górę nad zdrowym rozsądkiem. Bazują swoje wierzenia bardziej na uczuciach, niż faktach. A to dlatego, że faktów często nie pamiętają z powodu słabej pamięci, emocje czują cały czas. Nieświadomie korzystają z zasady "najlepszą obroną jest atak" – na krytykę odpowiadają ostrzejszą krytyką, na groźbę opuszczenia – to oni opuszczają. Nie dają się zranić, to oni ranią. Nie mają jednak złych intencji, ich zachowania wynikają ze strachu, frustracji i zdesperowania. Brakuje im "pancerza ochronnego" przed atakiem innych, czują ból przy najmniejszym dotknięciu, stosunkowo często odbierają zwykłe pytania i spojrzenia innych jako nieprzychylne sobie, jako atak na siebie, dlatego desperacko atakują, aby odeprzeć potencjalne (jak i urojone) ataki na nich. Bardzo łatwo ich urazić i rozdrażnić; w skrajnych wypadkach wystarczy jedno niefortunnie ułożone zdanie, a osoba z BPD może z miejsca skreślić daną osobę ze swojego życia i szczerze znienawidzić.

    Niesamowita trudność w utrzymaniu bliskiej, długiej i stabilnej relacji z osobą mającą BPD jest dla wielu pociągająca, brzmi jak wyzwanie, a sama osoba z BPD wydaje się im być (z powodu swojej niedostępności) atrakcyjna, wartościowa.
    Osoby próbujące się zbliżyć do kogoś z BPD są często pewne siebie, szczególnie po poznaniu osoby z BPD od jej ‘spokojnej’ strony, nabierając złudnego przeświadczenia
    "nic mi od Ciebie nie grozi, w ogóle Ty przecież jesteś normalny" – nie widząc danej osoby w furii, nie zdając sobie sprawy jak bardzo osoby z BPD są zmienne;
    zwykle, wcześniej czy później, takie osoby mocno obrywają (szczególnie od osób z BPD z przeważającymi zachowaniami typu
    acting-out), ku swojemu zdumieniu, mając okazję poznać osobę z BPD jako kogoś całkiem innego;
    czasami któryś z ataków werbalnych osoby z BPD na nich jest tak mocny, że bywa początkiem depresji osoby, która próbowała się zbliżyć i pomóc.
    Atak osoby z BPD jest praktycznie zawsze czymś sprowokowany, ale jego siła jest prawie zawsze
    znacznie większa niż powód złości (u osób z BPD z silniejszym acting-out niż acting-in): "strzel do osoby z BPD z wiatrówki, a ona bez zastanowienia wypali do Ciebie z armaty, albo zrzuci Ci na głowę bombę i zrówna Cię z Ziemią".
    Trwanie na siłę przy osobie z BPD (gdy ona tego nie chce) to też nienajlepszy pomysł i proszenie się o kłopoty.
    Osoby z BPD, które zdają sobie sprawę, że mają BPD częściej "zaciskają zęby" i starają się kontrolować swoją złość. Ale należy mieć świadomość, że któregoś dnia i taka osoba może wpaść w szał agresji i przestać się racjonalnie kontrolować. Osoby z BPD nie są jednak groźne dla społeczeństwa od strony fizycznej: ich ataki (jeśli mają już miejsce) są tylko werbalne; są jednak celne i bolesne, dlatego nie należy ich lekceważyć.
    Osób z BPD z przeważającymi zachowaniami typu
    acting-in nie należy się tak bardzo obawiać – te wyładowują złość na sobie np. tnąc się żyletką, zadając ból sobie… Osoby z BPD postrzegają w czarno/białych barwach – polaryzują percepcje i myśli do dwóch skrajnych stanów: dobry-zły. Popadają w skrajności: idealizują to co im się podoba i dewaluują to co im się nie podoba. Jednak to co jest dobre wg nich jednego dnia, może być złe następnego – mają problem ze stałością. Im wydaje się, że to inni się zmieniają, nie zauważą jednak, iż to ich spojrzenie się zmienia. Często zmieniają opinie o innych ludziach, swoje cele, marzenia. Ich postrzeganie świata w uproszczony sposób (białe/czarne) powoduje, że również ich spojrzenie na ich samych, poczucie tożsamości, rozsypuje się na strzępy. Ich poglądy i myśli wpadają w coraz większą huśtawkę. Przestają ufać innym (bo oni ich rozczarowują). Przestają ufać sobie. Przestają rozumieć innych, przestają być rozumiani. Przestają rozumieć nawet siebie. Gubią się tak mocno, iż kwestionują nawet istnienie – swoje i świata. Próbują uciekać od siebie zatracając własną tożsamość; rodzi się w nich uczucie pustki, przed którą uciekają w ryzykowne, a nawet fizycznie bolesne, zajęcia. Czasami bólem fizycznym zagłuszają ból psychiczny. Są zwykle altruistyczni, tj. bezinteresownie zatroskani o dobro innych, entuzjastyczni, zabawni, wrażliwi, wielkoduszni, ciekawi świata, kreatywni, szczerzy, uczciwi, skromni. Egocentryczni, tj. nieświadomie koncentrują uwagę innych na sobie, roztargnieni, chaotyczni, nerwowi, wymagający, sarkastyczni, ironiczni, źli na świat i ludzi za ich niedoskonałość. Wyróżniają się dobrą umiejętnością rozumienia niewerbalnej komunikacji, dobrą intuicją i empatią (wyczuwanie tego co czują inni), wczuwania się w położenie i przeżycia innych; łatwo przychodzi im przejmowanie nastroju innych. Czasami zbyt ufni, naiwni, szczególnie wobec obcych, na ogół przesadnie nieufni, mają czasami paranoidalne, tj. wyolbrzymione i bezpodstawne, podejrzenia – szczególnie wobec najbliższych. Zwykle je ukrywają. Są nadwrażliwi na krytykę i niezrozumienie. Mają kiepskie poczucie czasu, słabą pamięć do detali (twarzy, num. tel., dat, ulic, etc.) i chronologii wydarzeń; kiepską orientacje w terenie. Miewają zniekształcone myśli i percepcje, szczególnie nt. relacji z innymi.Często zamyśleni, smutni, zamknięci w sobie. Czasami jednak przeciwnie – radośni, miewają "głupawki" śmiechu, bywają duszą towarzystwa. Choć we wnętrzu tak dalecy od przeciętności, z pozoru, z zewnątrz, nie wyróżniają się od innych – dobrze wtapiają się w ludzi, z którymi obcują. Z pozoru dobrze przystosowani do życia w społeczeństwie, inteligentni, kompletnie "normalni", nierzadko weseli i pełni życia (o ile nie zmagają się akurat z
    depresją), całkowicie nie odnajdują się w bliskich relacjach z innymi ludźmi. W głębi cierpią, choć nie okazują tego tłumiąc ból w sobie. Mają zdolność do działania "jak-gdyby" (jak-gdyby wierzyli w coś, jak-gdyby byli kimś innym, itp.); są dobrymi aktorami, miewają dobre zdolności przekonywania i wpływania na to jak myślą inni; potrafią zrobić z "białego czarne" – przekonać nawet do tego, w co sami nie wierzą. Nieświadomie wzbudzają u innych negatywne uczucia jakich sami doświadczają (np. złość). Mówi się, że często manipulują ludźmi, lecz oni nie widzą tego jako manipulacji, nie są przebiegli – ich "manipulacje" nie wynikają ze złośliwości, nie są zaplanowanymi aktami, lecz działaniami impulsywnymi wynikającymi ze strachu, desperacji i bezsilności. Ponadto czynnikiem jest tu ich słaba pamięć – pewne wspomnienia nieświadomie przekręcają, przekonując innych, że było tak, a nie inaczej i sami w to wierzą. Mają problemy z tolerowaniem samotności, nawet na krótką chwilę; odczuwają potrzebę bycia z kimś, życia dla kogoś, często jednak, paradoksalnie, stronią od ludzi – ponieważ czują się przez bliskość zagrożeni – im ktoś jest bliżej nich tym większa ogarnia ich panika; ich bliższe relacje z innymi kończą się ich rozczarowaniem (gdy druga strona ich rozczaruje – co następuje zawsze, wcześniej czy później, bo nikt z nas przecież nie jest idealny – następuje u nich faza dewaluacji: przejście z miłości do nienawiści), oraz smutkiem, przygnębieniem. Ich życie jest chaotyczne – jak oni sami; nierzadko pełne zmian kierunków kształcenia, rezygnacji z pracy, zerwanych związków, itp. Szukają zrozumienia, ale nie znajdują go w takim wymiarze w jakim by chcieli.

    Mają przeciętnie o ok. 16% mniejszy, od normalnego, hipokamp (to stara część mózgu pełniąca rolę "bramki", przez którą przechodzą informacje do pamięci długotrwałej), ok. 22% mniejsze ciało migdałowate (część mózgu odpowiedzialna za negatywne emocje, błyskawiczne i bezwarunkowe reakcje na sytuacje zagrożenia), o 24% lewa część kory orbifrontal (która jest odpowiedzialna za informacje o sobie, poczucie tożsamości, oraz de/kodowanie i reprezentacje informacji o smaku i dotyku, oraz naukę i kontrolę zachowania powiązanego z nagrodą i karą), o 26% mniejszą prawą przednią część zakrętu obręczy (który jest odpowiedzialny m.in. za percepcje bólu i kontrole własnych zachowań).
    70% doświadczyło w dzieciństwie traumatycznego wydarzenia, 25% była wykorzystywana seksualnie, 36% nadużywana fizycznie, 46% psychicznie, ponad 10% poważnie zaniedbana psychiczne i/lub emocjonalnie, 43% doświadczyło przemocy lub utraty najbliższych.

    Kwestionują wszelkie dobro jakie doświadczają, koncentrując się na negatywnych aspektach – z doświadczenia wiedzą, że negatywne strony są zwykle "pewniejsze". Mają "filtr mentalny" na dobre wspomnienia – lepiej pamiętają te złe. Komplementy do nich nie trafiają – nie wierzą w ich prawdziwość lub tłumaczą sobie, że dana osoba tylko próbuje ich pocieszać lub kiepsko ich zna, więc ta opinia jest nic nie warta. Negatywne opinie dochodzą do ich świadomości znacznie łatwiej – ich nie mogą zbić wytłumaczeniem, że ktoś próbuje ich pocieszać. W wielu przypadkach najbliżsi im ludzie nie dawali im informacji zwrotnych, nie mówiąc które myśli, uczucia i czyny są w porządku, tym samym nie pomogli im rozwinąć poczucia tożsamości. Większość osób z BPD wspomina dzieciństwo pozbawione stałości i bezpieczeństwa, pełne doświadczeń niezgodnych z oczekiwaniami, utraty najbliższych osób lub ich niedostępności. Skłonności w genach (m.in. wrażliwość), trudne dzieciństwo (lub stresujące wydarzenie w pierwszych latach życia), w połączeniu z ich naturalnymi cechami (niski próg stresu), wytworzyły u nich specyficzny rozwój mózgu i mechanizmy obronne psychiki, które sumują się na zaburzenie borderline. Osoby BPD czują jakby żyły w złym śnie. Żyją w strachu (m.in. o to, że najbliższe osoby je opuszczą) i cierpieniu. Czują się porzuceni, niezrozumiani i samotni. 75% z nich przynajmniej raz w swoim życiu usiłuje popełnić samobójstwo, 50% ma za sobą przynajmniej jedną bardzo poważną próbę samobójstwa, 10% umiera samobójczą śmiercią; co najmniej 5% ginie z powodu ryzykownych zajęć, których się podejmuje.

    Zawsze przed samobójstwem "wołają o pomoc", lecz inni zwykle to ignorują wychodząc ze stereotypowego założenia, że "prawdziwi samobójcy nie mówią o swoim zamiarze przed śmiercią". Pod względem odsetka odchodzących udanym samobójstwem BPD w statystykach ustępuje jedynie depresji dwubiegunowej (20%), depresji jednobiegunowej (15%) i stoi na równi ze schizofrenią (10%). Nie chcą się zabić, tj. ‘przestać istnieć’; boją się śmierci; chcą jednak przerwać cierpienie, i często tracą nadzieje na zakończenie cierpienia w inny sposób niż samobójstwem. Przebywanie w bliskiej relacji z osobą mającą BPD wpływa destruktywnie – z powodu huśtawek nastroju, które wpływają również na innych, jej wewnętrznego bólu, projekcji projekcja: przypisywanie własnych wad innym, skłonności do krytykowania innych, nierealistycznego-uproszczonego-niestabilnego spojrzenia na świat, niestabilności emocjonalnej, jej ucieczek od osób na których jej zależy; osoby z BPD potrafią kochać kogoś w jednym momencie i nienawidzić i niszczyć 15 minut później – a atak ze strony bliskiej osoby, która mówi że kocha bywa wyniszczający. Ok. 70% ludzi, którzy troszczą się o osobę mająca BPD, wcześniej czy później, również wymaga pomocy psychologicznej. Mimo, że BPD ma początek w dzieciństwie, pozostaje często niezauważone; BPD jest zwykle diagnozowane dopiero w wieku 20-30 lat, gdy osoba nie jest już w stanie funkcjonować i popada w depresje, a jej nieumiejętności utrzymywania relacji z innymi, huśtawek nastroju i innych problemów nie można już tłumaczyć "trudnym okresem dojrzewania". Statystycznie BPD osiąga swoje maksimum ok. 25 roku życia i w pewnym stopniu "wygasa" z czasem; po 40 r. życia już tylko 25% z nich można wciąż zdiagnozować BPD, aczkolwiek pewne cechy BPD i skłonności zostają do końca życia. Borderline jest najczęstszym zaburzeniem osobowości i jednym z najczęstszych zaburzeń psychicznych a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnym, niezrozumianym, najczęściej błędnie diagnozowanym lub nie diagnozowanym i ignorowanym. Nie istnieje żaden test psychologiczny czy fizyczny rozstrzygający ze 100% pewnością czy dana osoba ma BPD, stąd diagnoza ta jest przez psychologów i psychiatrów często nadużywana do diagnozy najbardziej uciążliwych pacjentów, stosowana jako "kosz na śmieci" (gdy psycholog "nie wie co jest grane"), błędnie używana lub wcale nie używana – zależnie od psychologa/psychiatry i jego widzi-mi-się. BPD tylko w 10% przypadków występuje samo. Razem z BPD występuje np. depresja, depresja dwubiegunowa, OCD zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, fobie, antysocjalne i narcystyczne zab. osob., PTSD zespół stresu pourazowego. Zwykle jednak to BPD jest najpoważniejszym problemem; np. wg wielu osób, które jednocześnie mają depresje dwubiegunową i BPD – depresja dwubiegunowa to mniejszy problem.

    Osoby z BPD zdają sobie sprawę, że niektóre ich zachowania są irracjonalne (np. zbytnie idealizowanie kogoś), nie mniej jednak ich emocje bywają tak silne, że nie są w stanie ich powstrzymać – np. za kimś mocno akurat tęsknią, kochają tą osobę i nie są w stanie pomyśleć o niej nic złego… a gdy ich czymś rozłości potrafią nienawidzić i często tutaj też nie potrafią kontrolować swoich uczuć; ich emocje są niczym żywioł, którego nie mogą opanować.

    Dlaczego ja uważam, że "Tezeusze" mają to powyższe. Uważam tak, ponieważ są: nadwrażliwi, antyspołeczni, skoncentrowani na sobie, krytykujący. Jeszcze pewnie inne też bym znalazł.

    Natomiast jest jeszcze inna sprawa "dlaczego tak mają" ? To jest jeszcze inn kwestia.

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  14. ahasver

    Tak jest!

    To ja zgodzę się z Misjonarzem! Mam wszystkie powyżej wymienione dolegliwości i przyczyn szukałbym w opętaniu przez szatana!

     
    Odpowiedz
  15. aaharon

    Baroszu mój szatanie 🙂

    Bartoszu .

    Czytam Twoje teksty i wcale nie znajduję w nich działania Szatana przez duże S … 

    To co piszą inni wcale nie musi być prawdą o nas. Wielu ludzi pisze to co myśli i w co wierzy ale to jak dobrze wiesz nie jest zobowiązujące do tego byśmy szukali przyczyn naszych dolegliwości w opętaniu przez Szatana. Jeśli wogóle jakieś dolegliwości są w nas obecne  to napewno nie jest to Szatańskie dzieło albowiem dzieło Szatańskie to całkowity komfort i odpocznienie podczas gdy innu cierpią. Dzieło Szatańskie to taki charakter człowieka który leży sobie w rozkoszach tego świata nie bacząc – nie czując że obok cierpi drugi człowiek. To jest dzieło Szatańskie być szcześliwym gdy inni bliscy mi ludzie Cierpią. Wierzę że mało jest  takich ludzi którzy widząc cierpienie drugiego człowieka przeszło by obojętnie nie podając mu ręki. Wierzę że każdy z nas jest zdolny zejść ze swojego Osła by jak dobry samarytanin obmyć ranę chorego – obcego mi innowiercy…

    Zejdźmy z Osłów 🙂 podajmy dłoń innym bo nie jesteśmy nawiedzeni przez żadnego tam Szatana …

    Czujemy współczucie a to nie jest Szatan….

     

    pa

     

     aharon*

    PS.

    Bartosz piszesz bardzo ciekawe teksty . Cała reszta też…

     
    Odpowiedz
  16. jorlanda

    Wierzę na słowo…

    nie przebrnę przez ten tekst Misjonarzu, szkoda mojego czasu… ale wierzę Bartoszowi na słowo…. 😉

    Pozdrawiam Was w Panu, bracia opętani i nienormalni w wierze…

     

     
    Odpowiedz
  17. misjonarz

    Tak, to może być nawet

    Tak, to może być nawet opętanie. Jest ono rzadkie, ale występują również inne dolegliwości, które są "niewyleczalne przez psychiatrię". Te dolegliwości to:

    – dręczenia diabelskie

    – obsesje

    – zniewolenia

    Tak więc aby wykryć "co tu jest grane" potrzebna jest:

    – obserwacja

    – diagnoza

    – środki.

    Środki to są:  leki, psychoterapia, modlitwa o uwolnienie, egzorcyzm wielki.

    Do tego wszystkiego powinno się dołączyć również:  ŻYCIE W ŁASCE.

    Żyć w łasce nie da się bez POKORY.  Pokorę natomiast buduje się stopniowo i za pomocą pewnych środków:

    1. Rachunek sumienia

    2. Żal za grzechy.

    3. Szczera spowiedź.

    4. Mocne postanowienie poprawy.

    5. Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.

    To wszystko jest łaską ale nie wystarczy, bo potrzebna jest jeszcze UFNOŚĆ.

    Ufność jest POSTAWĄ CZŁOWIEKA – całożyciową. Polega ona na zawierzeniu lub zawierzaniu swego życia Bogu. Ufność również buduje się na: KOŚĆIELE i Z KOŚCIOŁEM.

    Ufność jest również pewną postawą, którą jest: przyjmowanie Pana Jezusa w komunii św.

    Ufność jest postawą, że: "kościół posiada mądrość w pewnych rzeczach". Te rzeczy to:

    – mądrość w sprawach małżeństwa i rodziny

    – mądrość odnośnie duchowości (czyli np. wiedza na temat rozwoju duchowego człowieka), czyli mądrość wyrażająca się wiedzą na temat dochodzenia do "szczytów świętości".

    Ok. narazie tyle, ale kiedyś jeszcze napiszę coś na ten temat.

     
    Odpowiedz
  18. misjonarz

    Do Ciebie Bartku. Trochę

    Do Ciebie Bartku. Trochę Cię pocieszę – na 100 % nie jesteś "opętany", ponieważ: "osoba opętana boi się przyznać, że jest  "possesio".

    Natomiast mogą występować u Ciebie inne dolegliwości, które mogą być podobne do "posesio". 

     
    Odpowiedz
  19. jadwiga

    no to bracia opętani

    polecam książke "Wyznania egzorcysty", polecam picie święconej wody oraz polecam rozsypywanie soli egzorcyzmowanej w czterech kątach mieszkania. Wtedy inaczej zaczniecie pisać na Tezeuszu, bedzie "bardziej katolicki", a jezeli nie pomoże to przynajmnie ta sól mrówki faraona wypleni:) 

     
    Odpowiedz
  20. misjonarz

    Ja bym tak nie żartował

    Ja bym tak nie żartował bardzo z tego. Dlaczego ? Nie wymienię tego słowa, ale proszę przeczytać, czym kończą się zaburzenia borderline. To jest choroba i to taka choroba na, którą po ludzku nie ma lekarstwa, natomiast jest lekarstwo "po Bożemu".

     

    p.s. "Każdy ma pewne cechy borderline", "lub pewne rozdwojenie osobowośći".

    Ja też, ale w moim przypadku "Jezus wie co robić" i w moim przypadku "rozdwojenie jest wyłącznie osobiste, prawie zupełnie nie dotykające innych ludzi". Napisałem "prawie ponieważ dotyczy innych ale w małym procencie i "nie na żywo".

    Będę sie modlił, za sibie, za Was i innych.

    Pod Twoją obronę, uciekamy się święta Boża rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, panno chwalebna i błogosławiona o Pani nasza, orędowniczko nasza, pośredniczko nasza, pocieszycielko nasza. Z synem swoim nas pojednaj, synowi swojemu nas polecaj, swojemu synowi nas oddawaj.

    Módl się za nami święta Boża rodzicielko, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych. Amen

     
    Odpowiedz
  21. Kazimierz

    cytat dla Janusza

    Kol. 1.

    15 On jest obrazem Boga niewidzialnego –
    Pierworodnym wobec każdego stworzenia,
    16 bo w Nim zostało wszystko stworzone:
    i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi,
    byty widzialne i niewidzialne,
    czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze.
    Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone.
    17 On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie.
    18 I On jest Głową Ciała – Kościoła.
    On jest Początkiem,
    Pierworodnym spośród umarłych,
    aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim.
    19 Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia,
    20 i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą:
    przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach,
    wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.

    21 I was, którzy byliście niegdyś obcymi [dla Boga] i [Jego] wrogami przez sposób myślenia i wasze złe czyny, 22 teraz znów pojednał w doczesnym Jego ciele przez śmierć, by stawić was wobec siebie jako świętych i nieskalanych, i nienagannych, 23 bylebyście tylko trwali w wierze – ugruntowani i stateczni – a nie chwiejący się w nadziei [właściwej dla] Ewangelii. Ją to posłyszeliście głoszoną wszelkiemu stworzeniu, które jest pod niebem – jej sługą stałem się ja, Paweł.

     
    Odpowiedz
  22. misjonarz

    Dlaczego BPD jest groźne

    Dlaczego BPD jest groźne ?  Jest groźne ponieważ: "WYŁĄCZA ŚWIADOMOŚĆ". Wiemy czym kończy się "wyłączenie świadomości" – to jest narkotyk, lub upojenie.

    Jak dochodzi do "wyłączania świadomości" ? – a to różnie "każdy ma swój sposób". Sposoby są nieograniczone – od narkotyków, przez hiperwentylację, mantry, tzw: "uwielbienia", oczywiście alkohol, pewnie też papierosy, czy np. nadużywanie piwa, przez stosowanie jakichś dziwnych praktyk – np. hipnozy, przez nieodpowiedni post i nieodpowiednią ascezę.

    Piwo jest alkoholem ale właściwie alkohol zawarty w nim nie uzależnia, uzależnia chmiel zawarty w nim.

    Oczywiście istnieją też inne sposoby: np. "źle odmawiany różaniec", źle odmawiane różne modlitwy.

    Ok. a co ma do powyższego zły duch, lub złe duchy ? Ano tyle co:  "zły duch zawsze działa przy pomocy, JAKIEJŚ PRZYCZYNY. On uderza w pewne zranienia ludzkie, na które narażają się ludzie. Zły duch "dołącza się". On się dołącza, ponieważ "nie ma dostępu do duszy człowieka".

    Tak więc dołącza się i, jak mówi św Ignacy "stawia na swoim".

    Czy wobec powyższego istnieje jakieś rozwiązanie beznadziei ?

    Moim zdaniem istnieje, trzeba tylko zacząć się otwierać na miłość Bożą a ta miłość to jest to co wiele razy już powtarzałem:  sakrament pokuty i pojednania, eucharystia, modlitwa.

     

     
    Odpowiedz
  23. jorlanda

    Ło Matko…

    I tak to zgrabnie problem psychiczny "tezeuszów" jednak okazał się wpisać w temat "Trudno owcą być".

    Nie masz racji, Misjonarzu, szukasz chorób tam gdzie ich nie ma. A dolegliwości duchowe, o których piszesz (dręczenie szatańskie) dotyczą kazdego wierzącego i niewierzącego. Każdy spowiednik to wie, kiedy słucha dzisiejszych spowiedzi. Masz rację, pisząc że warto mieć tego świadomość, choćby po to, by wiedzieć jak walczyć z nieprzyjacielem. Ale nie możesz uznawać wszystkiego, co łączy się ze skutkami grzechu za okazję do potępiania braci w wierze i braci w niewierze.

    Martwi mnie Twoje megakrytykanckie podejście do zebranych tutaj, i zastanawia mnie Twoja intencja. Bo chrześcijaństwo zakłada miłość i miłosierdzie, braterstwo i troskę o drugiego człowieka. W Twoich wypowiedziach jakoś mi tego brak, może ja mam za mało miłosierdzia dla Ciebie, i dlatego.

    Może nie szukaj w drugim człowieku szatańskich akcentów tylko poszukaj śladów Boga i zastanów się, które z Twoich słów bardziej służą dobru Kościoła.

    Tak jest chyba pożyteczniej dla dzieła Bożego – Ad maiorem Dei gloriam. (Ku większej chwale Bożej!  – dewiza zakonu jezuitów).

     

     
    Odpowiedz
  24. misjonarz

    Nie ma ?, a przeczytałaś

    Nie ma ?, a przeczytałaś co powiedział np. Bartosz ?

    Masz rację, złe duchy dręcczą każdego, pytanie tylko "co my z tym robimy" ?

    Jeżeli ktoś mówi "stoję na progu kościoła" no to ma chyba pewien problem.

    Ja to rozumię prawie dosłownie "nie wchodzę do kościoła, modlę się na zewnątrz niego, boję się wspólnoty, modlitwy, mszy św. itd". 

    Ja jestem człowiek grzeszny, czasem może i dziwnie mówiący, ale nigdy nie bałem się ołtarza i mszy św (czasem tylko bałem się spowiedzi św.). Tak więc, jeżeli się coś zauważa to trzeba coś z tym robić, bo:

    "tak naprawdę człowiek ma tylko 5 min. życia", bo na tyle starcza tlenu w organiźmie aby podtrzymać funkcje mózgu. Człowiek nie ma czasu aby odkładać w nieskończoność swoje nawrócenie.

    Ja was nie potępiam, ale na pewien sposób ostrzegam. Ostrzegam – podając również sktutki pewnego "MYŚLENIA", bo "nieodpowiednie myślenie powoduje problemy" – np. BPD.

     
    Odpowiedz
  25. aaharon

    A Bartosz

     A gdzie jest Bartosz?

    Bracie mój Bartoszu…

    Jestem z Tobą. Myślę o Tobie. Wierzę że u Ciebie wszystko w porządku i jeszcze tu do nas napiszesz.

    Jesteś wspaniałym człowiekiem Bartosz. Pamiętaj o tym , że na Tezeuszu zawsze możesz na mnie liczyć. 

    Zresztą każdy kto tu pisze jest dla mnie jak brat i jak siostra i bardzo boli mnie to gdy się ludzie ranią. 

    Trzeba tworzyć przestrzeń dla związków między ludzkich. Przestrzeń taką może stwarzać Tezeusz i wszyscy o tę przestrzeń musimy dbać i się o nią troszczyć , najlepiej jak umiemy. 

    Przestrzeń bezszyldna…

    Wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Ojca.

     

    Pa

     

    aharonek*

     
    Odpowiedz
  26. misjonarz

    Jest jeszcze jedna sprawa.

    Jest jeszcze jedna sprawa. Poruszyłem tutaj "problem egzorczyzmów i egzorcyzmowania." Ok. nie wnikam, czy: ktoś tego potrzebuje ?, ale jedno mnie niepokoi.  Jak można mówić, że ten "ryt", który jest sakramentalium jest zabobonem ? Jak można podważać, coś co ułożyła "stolica apostolska", co zatwierdził (a nawet jego używał) JP II ?.  Jak można wyśmiewać coś co "jest porównywane do sakramentów" ? Dlaczego podwarza się coś co jest praktykowane od lat i daje "lekarstwo na pewne dolegliwości ludzkie" ?

     

     
    Odpowiedz
  27. jadwiga

    Misjonarzu

    Jak można podważać, coś co ułożyła "stolica apostolska", co zatwierdził (a nawet jego używał) JP II ?. 

    Nie bardzo wierzę, aby JP2 pił świeconą wodę i sypał w cztery kąty sól egzorcyzmowaną….

     
    Odpowiedz
  28. misjonarz

    Wiem o co chodzi – chodzi o

    Wiem o co chodzi – chodzi o G. Amorth.

    Polecam jeszcze jedną książkę tego autora "Egzorcyści i psychiatrzy".

    G. Amorth jest doświadczonym egzorcystą ale kto mówi lub mówił że "on nie nie popełnia lub popełniał błędów" ? 

    Przecież to tylko człowiek, tak więc mógł się mylić w pewnych sprawach (no bo picie jest oczywiście kontrowersyjne).  Moim zdaniem nie jest kontrowersyjne kropienie wodą, a sól ? Napewno ma ona jakieś właściwości, lecz nie wiem czemu niektórzy zalecają te 4 kąty ?

    To jest podobnie jak np. znak krzyża św. dlaczego robi się go na swoim ciele ? 

    Ok będzie pytanie ewangeliczne – "dlaczego Jezus też robił dziwne rzeczy ? – np.:

    nakładał błoto na oczy, mówił rzeczy dziwne typu "niedobrze jest zabrać chleb  dzieciom a rzucić je psom…….,

    kładł ręce na głowy i błogosławił, chwytał za rękę, wkładał palce w uszy i śliną dotyka języka ( no kurcze, jak to ? Jezus nie znał się na higienie ? ). 

    No i przede wszystkim – co robił Jezus ?, uzdrawiał ?, czy uprawiał tzw. zabobon ? 

     
    Odpowiedz
  29. misjonarz

    Sądzę, że takie

    Sądzę, że takie "rozsypanie w czterech kątach", byłoby przydatne domowi Tezeusza.

    Dlaczego ? No, jak się zaprasza "tybetańskich gości", no to na 100 % tybetański gość coś przywiózł ze sobą.

    Zwłaszcza, że tacy "tybetańscy", często parajaś się "uzdrowicielstwem okultysytcznym, duchowością nieznanego pochodzenia, czy tzw. "akupresurą, akupunkturą" itp, itd.  Te moje itp. itd są po to, że wachlarz technik nadprzyrodzonych jest "nieskończony".

     
    Odpowiedz
  30. jadwiga

    Misjonarzu – wiesz o co chodzi

    G. Amorth jest doświadczonym egzorcystą ale kto mówi lub mówił że "on nie nie popełnia lub popełniał błędów" ?

    Przecież to tylko człowiek, tak więc mógł się mylić w pewnych sprawach (no bo picie jest oczywiście kontrowersyjne). Moim zdaniem nie jest kontrowersyjne kropienie wodą, a sól ? Napewno ma ona jakieś właściwości, lecz nie wiem czemu niektórzy zalecają te 4 kąty ?

    To jest podobnie jak np. znak krzyża św. dlaczego robi się go na swoim ciele ?

    Ok będzie pytanie ewangeliczne – "dlaczego Jezus też robił dziwne rzeczy ? – np.:
    nakładał błoto na oczy, 
     

    Z tej samej przyczyny mogą niektórzy wiązac czerwoną wstazeczkę na ręku niemowlaka, wieszać czosnek w drzwiach mieszkania ( odstrasza wampiry) czy zatrzymac się gdy droge przebiegnie czarny kot ( nie wiem czemu nie np biały w łaty?)

     
    Odpowiedz
  31. misjonarz

    Ok, oczywiście jest mowa

    Ok, oczywiście jest mowa (ciekawe czemu ukryta ? ) o tzw. "zabobonie".

    Jest ciekawą rzeczą, że: "gdy maleje wiara to wzrasta zabobon". Nie wiem, napewno jest jakaś koleracja.

    Mnie zastanawia jedna sprawa – "dlaczego niektórzy ludzie nazywają zabobonem tzw. sferę sacrum" ?

    Dam przykład – wczoraj przyjąłem do swojego serca Jezusa. Czasem gdy przyjmuję Jego ciało "pod postacią chleba to pojawiają się u mnie łzy.

    Będą standardowe pytania:

    Czy "klasyczny zabobon wywołuje takie same skutki psychologiczne u ludzi" ?

    Czy łzy, które są oczyszczeniem serca również są wynikiem tylko mojej wiary psychologicznej ?

    Co powiedziałby na moją reakcje psycholog i czy on jest kompetentny do oceniania takich zachowań ?

    Czy łzy, które wylewał Jezus – np. gdy płakał nad zburzeniem Jerozolimy były tylko jakąś reakcja psychologiczną na tzw. "stratę" ?

    Czy pewne praktyki – np chrzest św., którego podstawą jest pokropienie lub zanurzenie w wodzie (apropo bardzo kontrowersyjne), jest również "myśleniem magicznym" ?

    Teraz będzie klasycznie – itp. itd.

    Jezu Ty również zadawałeś pytania. Pytania, które zadawałeś były naprawdę trudne (np. do faryzeuszy), naucza nas pytać i przez te pytania i odpowiedzie przybliżać się do Twojego Boskiego serca. Amen.

    Panie Jezu Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham.

     
    Odpowiedz
  32. misjonarz

    Wyjaśnię jeszcze jedno

    Wyjaśnię jeszcze jedno pojęcie:  "klasyczny zabobon".

    Obecnie ten klasyczny zabobon "ubiera się w piórka nauki", czyli pisze się niezliczone publikacje na temat – np. "wpływ gwiazd na losy świata".

    Ok. nie wymienię tego, jedynie polecę stronę – proszę się zastanowić, jak ludzka mądrość (umiejętność pisania i nawet logicznego myślenia ) może być zwichrowana przez zabobon.

    http://www.czarymary.pl

     
    Odpowiedz
  33. quasar

    Być owcą

    🙂

    Owce mają rozum. Jezus je poucza, że On wchodzi tylko głównym wejściem, a fałszywi pasterze bocznymi. Owce mają intuicję, mogą rozpoznać Pasterza jeśli nie szukają własnych prawd, nie słuchają fałszywych pasterzy tylko czekają na Niego by objawił im Prawdę. Gdy przychodzi wchodzi głównym wejściem. Rozumiem to w ten sposób, że wchodząc nie pozostawia zadnych niedomówień, wszystkie pytania znajdują odpowiedzi. Nie chodzi o pytania takie jak je pospolicie rozumiemy ale o duchowe niedopełnienia, brakujące elementy układanki, wszystko to co powoduje, że jeszcze wątpimy. To wszystko znika gdy przychodzi Jezus. Jak pisał JPII "Miłość mi wszystko wyjaśniła". To odróżnia Jezusa od fałszywych pasterzy.

    W tym rozumieniu być owcą to iść za Prawdą a nie owcą która idzie za fałszywą prawdą. Być owcą, która pragnie dopełnienia siebie w Bogu i odnajduje drogę do Boga w Jezusie-Pasterzu.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code