To już trzeci dzień jak przetaczają się nade mną fale otchłani.

Jak mówi psalmista :

Ogarnęły mnie fale śmierci
i zatrwożyły mnie odmęty niosące zagładę;
 oplątały mnie pęta Szeolu, 
zaskoczyły mnie sidła śmierci.
 

To dziwny czas. Przechodzę okres wielkiego załamania fundamentów które od kilku lat starałem się bronić. 

Na pierwszym miejscu stawiałem bowiem zawsze obronę tego co inni starali się krytykować w Kościele Katolickim. Jednakże przeżycia jakich doświadczam w ostatnich trzech dniach odsłaniają przede mną zupełnie inną rzeczywistość Kościoła Katolickiego . I nie chodzi mi teraz o jakieś widzenia osobiste (wizje )  ale o doznanie w głębi  jakby od środka wszystkiego tego co nie jest Prawdą. Wyrzucane jest na powierzchnie oceanu mojego serca wszystko to co dotąd próbowałem ochraniać i usprawiedliwiać po ludzku. Na brzegu mojej duszy jak sącząca się ropa z otwartej rany osiada wszystko co nie ma związku z oryginalnym nasieniem słowa Bożego. Po moim pierwszym nawróceniu i pociągnięciu przez Pana Jezusa w 1987 roku doznawałem chwil w których było mi dane zobaczyć jak daleko ziarno nie  może dziedziczyć z łuską. Jak musi obumrzeć to co Cesarskie aby to co boskie się ostało w Kościele. Myślę że Pan Bóg prowadzi człowieka do Prawdy jeśli ten jest przed nim szczery. Nie tyle bezgrzeszny co szczery w poszukiwaniu prawdy i celu Ewangelii. 

To co wypłynęło w ostatnich dniach na powierzchni mojego serca mówi mi o tym, że nie mogę dłużej opowiadać sie za czymś co nie ma nic wspólnego z Prawdziwym Kościołem w Chrystusie . 

Myślę że słowo Boże jest tak ostre że potrafi oddzielić ziarno od plew i wskazać drogę tym którzy szczerze szukają Boga i jego Prawdy o Kościele. Współczuje tym milioną ludzkich istnień które dziś żyją w przekonaniu o tym że ich droga jest drogą do Bożej arki.  Współczuję w świetle tych ostatnich trzech dni i tego co Pan Jezus daje mi poznać o tym co dziś nazywa się Kościołem a nim nie jest.  Jak straszne to cierpienie i jak wielki ból sprawia w duszy i umyśle doznanie prawdy o tym wielkim zwiedzeniu jakie dotknęło nas ludzi. Wielu z dziś żyjących mas ludzkich żyje w przeświadczeniu, że ich domy ich bliscy są już na Arce Bożego Kościoła i płyną na spotkanie Pana w nowym lepszym świecie. Jak straszne będzie dla nich przebudzenie się które dane jest mi doświadczyć na sobie. Człowiek staje nad przepaścią do której jak z bezradnie opuszczonej dłoni wypadają małe kamyczki wiary w której dotąd pokładał nadzieję. 

Wiara którą dotąd uważał za perły stają się jedynie małymi grudkami gliny która się rozsypuje.  Życie które dotąd dawało zadowolenie i radość zaczyna nabierać odcienia czarnej chmury która jak z wulkanu zakrywa dużą część tego co dotąd dawało mi zadowolenie. Wszystko ogarnia ciemność i przerażenie ściska moje ciało tak bardzo w chwili snu że telepię się  w krótkich drgawkach. Ciało ogarniają falę potu podczas snu i gorąca. To przeżycie lęku. Lęku że jestem sam. Lęku wywołanego przebudzeniem się w rzeczywistości której dotąd niewidziałem.  Dane mi jest doświadczyć na sobie chwil w których to co dotąd wydawało mi się być braterstwem okazało się jednym wielkim zakłamaniem. 

Ten straszny i przerażający widok mas ludzkich zwiedzionych przez ducha Antychrysta budzi we mnie uczucie które wyrywa z serca wołanie do Opaczności Bożej . Wołanie o Prawdę i przebudzenie dla Tych wszystkich którzy dziś ośmielają się nazywać siebie Kościołem Katolickim. Z mojej piersi wyrywa się przerażający krzyk wołającego na puszczy.  Jak Ryk Lwa na pustyni rozlegnie się w każdej ludzkiej istocie to wołanie które przebudzi w sposób gwałtowny ziemię , tę ziemię. Jak uderzenie gwałtownego wichru w okna Watykanu będzie to co dosięgnie namiestników Chrystusa. Jak wielkie rozdarcie zasłony w świątyni Jerozolimskiej tak wielkie będzie przebudzenie na sąd ostateczny dla tych którzy dziś przewodzą temu co nazywają Kościołem a nim nie jest. 

Ziemia posyła nam znaki z woli stwórcy i ukazują się na powierzchni wody wielkie ropiejące rany tego co nazywamy Kościołem a nim nie jest.  Ten wpis w Blogu to to czego doświadczam. To nie jest jakaś filozofia. Za tym nie stoi rzadna grupa religijna , zakon Katolicki, jakieś Radio Katolickie czy Protestanckie przebudzenie religijne. To co piszę jest przeżyciem wewnętrznym- osobistym doświadczeniem tego co dotąd starałem się w swoim sercu bronić i co uważałem za Kościół który nim nigdy nie był. 

Straszne przeżycie . Jest ja koszmar którego nikomu nie rzyczę doznawać ale który chyba jest niezbędny aby wyzwolić siebie z falsyfikatu i tego co nawet nie jest cieniem przechodzącego Piotra i Pawła.  

Czas będzie się ciągle sączył jak z klepsydry i ludzie będą żyli tak długo w niewoli niewiedzy o sobie samych jak długo ich serca będą zatwardzone przez niewiedzę o tym miejscu w którym się obecnie znajdują.

Porusznie drzewa życia dla ludzkości…..

muszę końćzyć więcej pisać nie mogę.

a.

a nie wiesz o tym!….żeś ….

list do Laodycei 

 

5 Comments

  1. Kazimierz

    Artur

    Trzymaj się Chrystusa Pana, jak kobieta chora na krwotok, trzymaj się Chrystusa Pana, jak Piotr – "dokąd pójdziemy – wszak Ty masz słowa zywota" , Trzymaj się Chrystusa Pana, jak tysiące tych, którzy uwierzyli i podażają za Panem w Jego Łasce i miłości.

    Dobry Pan kocha cię, i nie pozwoli abyś pozostał sam, nie jesteś sam, jesteśmy z tobą, drogi bracie.

    Kto święty, niechaj dalej się uświęca, kto splugawiony, niech dalej się plugawi – parafraza – Apokalipsa 22,11

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Nasza troska o zbawienie!

    Drogi bracie Arturze !

    Twoja wrażliwość, lęk, obawa i troska o zbawienie tych, co błądzą, czy trwają w błędzie, bo bardziej słuchają ludzi, niż Boga są wielce poruszające i ujmujące. Jednak miej na względzie również to, że bardzo wielu naszych braci i sióstr stara się być lepszymi, podejmować trudne Jego wyzwania i wzajemnie miłować, oraz bardziej słuchać Pana Boga, niż ludzi.

    Wprawdzie wielu z nas nadal błądzi, trwa w błędzie, bądź zbyt często upada, ale podnosi się i idzie dalej niestrudzenie Jego śladami, bywa i tak, że On ich niesie, wyręcza, kiedy im sił , bądź odwagi, roztropności, miłości, wiary i nadzieji brakuje.

    Bądź dobrej myśli Bóg Trójjedyny, oraz Twój Anioł i przyjaciele zawsze są z Tobą, a ci co Ciebie już trochę lepiej  poznali zawsze modlą się i pamiętają o Tobie.

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  3. aharon

    Dzień czwarty

     . Wieczorem przed snem było słychać huczne zabawy mojego zboru na "winnej" górze.  Zmęczenie było dość duże więc mimo okrzyków pijanych osób udało mi się zasnąć. Obudziłem się dość wcześnie i nie mogłem już ponownie zasnąć . Przeczytałem psalm 87 a później trafiłem na słowa z Jeremiasz z rozdziału 6 wiersze od 16 – 30. Czytań nie planowałem nie miałem sił na to by wziąć biblię i ją czytać. Ale wziąłem i sam nie wiem dlaczego. Ani psalm ani czytanie z Jeremiasza nie miałem w planach. Po czytaniu przytuliłem Biblię do siebie jak najlepszego przyjaciela i próbowałem zasnąć. Po jakimś czasie telefon postawił na nogi moją żonę. Przyszła i z żalem powiedziała że mama bardzo się źle czuje i chce abym zaraz zawiózł ją do lekarza bo  wymiotuje i kręci się jej w głowie, jest bardzo słaba. Wziąłem samochód i zaraz się u niej stawiłem. Był już tam mój brat. Mama miała bardzi ciemną twarz. Oczy jak by miała umierać. Mój brat bardzo cierpi. Jest człowiekiem który kiedyś został ochrzczony ponownie przez braci protestantów ale to nie teraz….

    Więc wzięliśmy mame do szpitala na izbę przyjęć. Tam Po piętnastu minutach i tabletce pod język stwierdzono że Mamie nic nie jest. Uwierzyłem służbie zdrowia. Mama i my udaliśmy się do domu. W domu mama dostała ataku i znów zaczęła wymiotować jej stan pogarszał się z chwili na chwilę. Zadzwoniłem po żonę która spodziwa się operacji i jest bardzo osłabiona. W całej tej cimnej chwili mojego życia nie ma przy nas nikogo kto by nam pomagał ze zboru Katolickiego. Ale po wczorajszym doznaniu już się nie dziwię. Jakoś zostałem zaszczepiony na to co widzę. Urodziłem się chyba na nowo. Czuję się jakby ktoś zdjął łuski z moich oczu. Ale wrócę do mamy.  Otóż zaraz jak przyjechała moja żona wróciliśmy do szpitala z bojowym nastawieniem na wszystko co spotkamy . Brat został w domu bo bierze leki anty depresyjne i był tak przerażony jak dziecko. Po wielkiej drace do jakiej zdolna jest moja bojowa żona szpital łaskawie zechciał przyjąć na oddział moją mamę. Uff….Doktor , ochrzczony człowiek w Kościele Katolickim wreszcie się zmiłował …jak by niepatrzeć pewnie ostatniej niedzieli siedział obok mojej mamy na niedzielnej Mszy świętej i śpiewał na cześć Pana Boga….Czemu poza Kościołem był inny? Jakby tracił serce poza murami świątyni…

    Nie . Ja już się nie dziwię. Zostałem zaszczepiony dnia wczorajszego . 

    Właściwie to już może odpuścić Pan Bóg i nie pokazywać mi więcej że to co dziś nazywamy Kościołem nim nim nie jest.  Wystarczy . Jak dla mnie wystarczy. Ja już to odczułem i  wiem że to w co dotąd wierzyłem nie jest wspólnotą Katolicką. Nie jest prawdziwym Kościołem. Może próbuje być kopią ale nie jest  oryginałem. Nasienie nie może dziedziczyć z łuską ale musi zostać oddzielone – przewiane? Stając na fundamencie Apostołów i proroków mając przed sobą otwarte strony Biblii – słowa Bożego kładę to Słowo  naprzeciw siebie to jest  mojego dotychczasowego przekonania o Kościele przypomina mi się miniony czas i  oryginalne nasienie jakie Pan ukazał swojemu ludowi dwa tysiące lat temu. Siła z jaką On może uderzyć przekracza wszelkie ludzkie oczekiwanie. To co dotychczas wydawało się być miłością okazuje się być plewą którą wiatr rozmiata między ławkami tego co cesarskie w jego Zborze – parafii. 

    Moje cierpienie osłodził lista brata z Parafii Katolickiej , to taki mój przyjaciel – lekarz z Gdańska. Człowiek który zapewne doznał od Pana Boga wiele łaski . On bardzo mnie pocieszył. Nawet czynem chciał mnie wesprzeć i ofiarował mi swoją pomoc. I tak jak w czasach kiedy Pan po ziemi chodził żył na ziemi Natanael tak i dziś mogę powiedzieć : "Patrz, to prawdziwy Katolik  – bez podstępu"

    Mówi do Niego Natanael: "Skąd mnie znasz?

     

    Więc ten mój brat to prawdziwy Izraelita . Właściwie to czuję jak wyjałowionym staje się to słowo Katolicki. Nabiera ono jakiejś formy pozoru. To straszne uczucie …przypomina ono coś takiego jakbyście się obudzili w innej rzeczywistości …jakby wasi bliscy którzy się dotad jawi wam jako przyjaciele stali się dla was kimś obcym…kimś kogo nie znacie , kimś kto się od was odwraca. To tak jakby się okazało że wasz Ojciec to nie jest tak naprawdę wasz ojciec ale ktoś  na was obojętny . To takie uczucie jakbyście raptem obudzili się w domu w którym wasz Ksiądz  okazuje się kimś obcym, kimś tak obojętnym na wasz los że czujecie się bezradni i porzuceni przez cały świat. Ten stan w którym się obecnie znajduję jest tak bolesny że człowiek jest bliski rozpaczy …Nie wiem co będzie dalej. Sytuacje których scenarzystą jest Pan Bóg stawrzają we mnie doznanie czegoś tak namacalnego że wszelka filozofia i religioznastwo , psychologia itd nie ma żadnego znaczenia i wydaje się być jedynie łuską prawdziwego bożego ziarna którego siewcą nie jest człowiek ale sam Bóg Ojciec. 

    Nigdy nie spodziwałbym się że Prawda może być tak bolesna a zarazem tak słodka w ustach. Po spożyciu wydaje się być goryczą i dotyka wnętrznośći. Nic nie pomaga aby się od tego uwolnić. Żadna Joga , żadna medytacja ani formy modlitewne …nic nie ma znaczenia….nawet modlitwa Jezusowa którą kiedyś się uczyłem nie daje ukojenia. To tak jakby Pan Bóg chciał by ukazać coś co jest łuską a co ziarnem…co jest ludzkie a co boskie. To takie doświadczenie w którym kiedy się na cos patrzysz widzisz to na wylot i wiesz że to co się za tym kryje to nic na nic nie ma wspólnego z Bogiem a jedynie ma pozór pobozności…Patrzysz na człowieka na korytarzu i widzisz go na wylot. Widzisz jego twarz i wiesz że on nigdy nie spotkał się z ewangelią i nie rozpoczął nowego życia w Chrystusie. Jak straszny jest to widok i jak chytrze urządzono tę scenę w której się znaleźli ludzie naszych czasów. Myślę że wielu będzie zwiedzionych do końca swoich dni na tej ziemi. Wielu będzie bronić tak jak ja do niedawne czegoś co jest w ich oczach kościołem a tak naprawdę nim nie jest. Jak strasznym będzie doznaniem ta chwila w której obnażone będą lincze – biczowania   . On do swojej własności przyszedł ale swoi go nie przyjęli…tym zaś którzy go przyjęli dał prawo stać się dziećmi bożymi…

    Dotąd wydawało mi się że jest czego bronić bo to bo tamto, bi wiele  dobrego widziałem…bo Matka Teresa z Kalkuty, bo święty Franciszek, bo Jan Paweł II ,bo moja mama jest Katoliczką i ja bardzo kocham i wielu innych dobrych ludzi spotykałem w tym co ludzie nazywają Kościołem a nim nie jest. 

    Nie wiem dlaczeg akurat ja mam doświadczać czegoś takiego. Nie wiem dlaczego inni mogą cieszyć się wizją Kościoła i odpoczywać w tym co nazywają Kosiciołem a nim nie jest. Wierzą w to całe przedstawienie i cieszą się z każdej Mszy świętej i odpoczywają ….czy im zazdroszczę tej wizji kościoła? 

    Już nie.

    pragnę  stać tam gdzie jest Prawda i gdzie Jezus Chrystus jest ten sam  wczoraj ,  dzisiaj i  na wieki .

     

    a.

     

    Ps. Dziękuję Kazimierzowi i Zbyszkowi za zrozumienie i wyrozumiałość . To co piszę nie jest wymierzone w Prawdę ale w coś co nie jest Kościołem. Nie ma to nic wspólnego z wichrzycielstwem ani z walką miedzy wyznaniową. TO jest przeżycie które ma jakiś dla mnie głębszy sens i które przekonuje mnie do słuchania słowa Bożego jako jedynego źródła z którego czerpał  również Pan Jezus mówiąc   :

    napisano bowiem ….

    Wy wszyscy zgorszycie się ze mnie tej nocy; napisano bowiem: Uderzę pasterza i będą rozproszone owce trzody. …

    SŁOWO BOŻE JEST ORYGINALNYM NASIENIEM….

     

    To co piszę ma odniesienie do miejsca w którym żyję. Nie wiem jak jest u Was w parafiach. więc ja nie mówię za cały Kościół ja mówię o tym co doswiadczam u siebie w miejscu w którym się obecnie znajduję…mam nadzieje że tam gdzie żyjecie macie prawdziwy Kościół a nie falsyfikat…

    Powyższe zdanie nie jest kierowane do Kazia  i Zbyszka ale tak ogólnie ….

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Zdolni odróżniać plewy, od ziarna !

    Drogi Arturze !

    A nie sądzisz, że to, co Pan Bóg zawsze ukazywał, a teraz ukazuje Tobie i innym, choć często jest trudne, bolesne, to jednak jest konieczne, potrzebne i ma sens.

    Przecież sam wyznajesz, że nawet w tak szczególnych dniach tragedii narodowej, wiele osób nie potrafi godnie zachować się, a tym bardziej zreflektować, powstrzymać, opamiętać etc. – nadal "słychać huczne zabawy" i nie tylko.

    Ponadto coraz częściej doświadczamy identyczne lub podobne uczucia, rozczarowania, bolesne doznania w sytuacjach dramatycznych, tragicznych, czy ekstremalnych, kiedy zawodzą i rozczarowują najbliżsi – nie tylko osoby powołane, do służby.

    Doskonale orientujesz sie, że takie postawy, zachowania wcale nie występują sporadycznie, czy incydentalnie. A zmienna, chwiejna postawa uzależniona, od miejsca, sytuacji, nastroju, usposobienia, czy doraźnych korzyści, bądź chwilowych emocji to chyba nasza codzienność – chleb powszedni, występuje nie tylko wśród wielu katolików i chrześcijan.

    Napisałeś, że :"……już to odczułem i wiem, że to co dotąd wierzyłem nie jest wspólnotą Katolicką. Nie jest prawdziwym Kościołem."

    Rozumiem Twoje i innych osób nasilające się rozczarowanie, lecz proszę zauważ to, co dostrzegamy, doświadczamy i współtworzymy nie jest doskonałą wspólnotą, ani wzorem Jego Kościoła. Nadal wśród nas jest wielu, którzy zbyt często nie tylko błądzą i grzeszą, ale uporczywie trwają w błędzie, czy bezbożnictwie, bądź dewocji etc. W ten sposób kompromitują siebie i zniesławiają wspólnotę, do której zwykle jedynie formalnie należą.

    To wszystko co byłeś uprzejmy napisać publicznie, jednak nie jest, ani nie może być powodem, a tym bardziej usprawiedliwieniem utraty wiary w Boga Trójjedynego, czy nawet zamiaru zdrady Jego Kościoła tzn. chęci przyłączenia się, do tych, co w skrytości ducha cieszą się z tego, co jest błędem, słabością, ułomnością, czy ewidentnym złem w nas, rodzinie, parafii, czy we wspólnocie Kościoła katolickiego.

    Arturze Twoje i innych doświadczenie życiowe, w tym ból i cierpienie Miłosierny Bóg zawsze chojnie wynagradza m.in. tym, że są wyjątkowo wrażliwi na zło – krzywdę innych, oraz stają się coraz lepsi, w tym ponadprzeciętnie zdolni odróżniać plewy, od ziarna. A nawet ukazywać, uzmysławiać to innym pisząc publicznie teksty, tak refleksyjne, ujmujące, sugestywne i przekonywujące.

    Szczęść Boże !

    Pozdrawiam Ciebie i Twoją rodzinę serdecznie – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  5. aharon

    Dzień Piąty Zbyszku

     Zbyszku dziękuję Ci że w tych ciężkich chwilach mojego życia jesteś przy mnie. Piszesz do mnie. Dziękuję również Kazimierzowi. 

    Nie wiem czy czuję się na siłach aby coś więcej dziś napisać. Mama czuje się już lepiej , wzięła pięć kroplówek i wraca do sił…to dla mnie znaczy…to co się dzieje z nami nie jest jakimś przypadkiem który by się dział bez woli Bożej.  Ja muszę wyciągać wnioski z tego co ukazuje mi Pan Bóg przez swoje słowo. Nie ma innej drogi aby dziś nie zbłądzić wierząc . 

    Napisałeś myślę istotne słowa mówiąc-pisząc do mnie w te słowa:

    – "To wszystko co byłeś uprzejmy napisać publicznie, jednak nie jest, ani nie może być powodem, a tym bardziej usprawiedliwieniem utraty wiary w Boga Trójjedynego, czy nawet zamiaru zdrady Jego Kościoła tzn. chęci przyłączenia się, do tych, co w skrytości ducha cieszą się z tego, co jest błędem, słabością, ułomnością, czy ewidentnym złem w nas, rodzinie, parafii, czy we wspólnocie Kościoła katolickiego.

    To nie tak …

    Oj nie…

    Aby zdradzić Kościół muszę najpierw go doświadczyć…czuć się częścią tego ciała które jest Kościołem. 

    Tu gdzie żyje jest budynek i są emblematy męki Pańskiej i są ludzie którzy do tych emblematów przychodzą i siadają w tym przybytku który się nazywa świątynią  – Kościołem. Jednakże ludzie nie mają miedzy sobą więzi i są sobie obcy do tego stopnia że po godzinnej mszy świętej zdolni są do "linczów" nie tylko słownych ale również wymierzając większością głosów niesprawiedliwe – pozbawione współczucia wyroki . 

    Całkiem niedawno staliśmy się z rodziną uczestnikami takiego linczu o którym nie chcę tu pisać.

    Więc ja myślę że my żyliśmy dotąd w jakimś amoku i fałszywym przekonaniu co do tej wspólnoty która nie jest Kościołem Katolickim bo nie żyje ewangelią i nie kieruje się w swoim życiu tym co  mówi słowo Boże.

    Ja śmiem myśleć że bardziej Katolicki jest dziś Kazimierz i bracia ze Zborów protestanckich niż to z czym się dziś spotykam w mojej miejscowości. Nie chodzi mi teraz o to co się dzieje gdzie indziej albowiem ja jedynie opisuje moje doświadczenie w miejscu w którym żyję. Jeśli dotykam nazwy Katolickiej to tylko dlatego że Ci którym dotąd ufałem tak siebie nazywali ….Więc ja myślę że aby opuścić kościół Katolicki trzeba aby on wpierw był Katolicki 

    Zastanawiam się obecnie nad sobą . Nie jest moja intencją kogokolwiek publicznie znieważać. Mam szacunek do tych którzy pracuja dla miłości bliźniego i dobra bożego . Jednakże uważam że i hindusi tak czynią i Buddyści i to nie jest miernikiem na podstawie którego ja mógłbym określić że tu jest dom boży i brama do nieba. Myślę że społeczność Kościoła musi mieć fundament w Bożym  słowie i to słowo musi wyznaczać kroki i cel dla gminy chrześćijańskiej w danej miejscowości. Nie jest słowem Bożym to co się nam wydaje i co ktoś przykleja do Pisma świętego. Nie jest słowem bożym coś co jest oparte na podaniach czysto ludzkich nie mających źródła – korzenia w tym co powiedzieli Apostołowie i prorocy. Apostoł powiedział kiedyś że jeśliby nawet Anioł z nieba zstąpił i nauczał inaczej niż to zostało napisane niech taki Anioł będzie przeklęty. Myślę więc że jeśli już ktoś mówi o kościele i wspólnocie ucząc o niej musi opierać swoją mowę o wzór jaki został nam pozostawiony. W przeciwnym razie będziemy żyli w czymś co jest "trochę dobre i może i ma w sobie jakieś pokłady dobra" ale nie jest w pełni życiodajne . To też  możemy powszechnie ogladać  nie tylko w naszym kraju ale i na całym świecie. Dane jest widzenie które oświeca każdego szczerego człowieka który patrzy przez karty słowa bożego na zgromadzenie w którym się znajduje. Może porównać żywotność miejsca w którym jego wiara się rozwija. może zapytać siebie czy gdy cierpię to moi bracia o tym wiedzą? Jeśli bracia nie mają pojęcia o moim cierpieniu a ja nie mam pojęcia o cierpieniu moich braci to gdzie ja jestem?! co to za miejsce w którym człowiek człowieka nie zna i nikogo to nie obchodzi…Co to za miejsce w którym mówi się o znaku pokoju a po mszy swiętej jesteśmy do siebie na Pan , pani ….Ile z cesarstawa Rzymskiego płynie dziś w żyłach systemu który dziś nazywamy Kościołem, ile w tych żyłach jest tego co cesarskie a ile tego co boże?

    Myślę że albo w Kościele jest się braćmi i siostrami na zawsze albo jest się  poprostu obywatelem wspólnoty europejskiej  – niewiastą która pije kielich nierządu. To od ludzi zależy  w jakim miejscu się znajdujemy. Trzeba by teraz dla obrazu ukazać kim był Izrael i jak się stał wszetecznicą w oczach Bożych w czasach starego testamentu , jak się stoczył na dno i nie nie był już oblubienicą Bożą …Jednakże to od ludzi zależy jak Bóg nas widzi…

    On bezustannie patrzy się na tych co się zwą Jego ludem – kościołem  i porównuje to ze wzorem jaki jest w niebie. Ten wzór on ukazywał najpierw przez stare przymierze i bramy Syjonu dziś zaś przez Kościół który jest jego ciałem . Ciałem żywym a nie martwym. Chrystus bowiem nie tylko umarł ale  również zmartwych wstał i do nieba wstąpił . Takie też jest przeznaczenie kościoła i cel do którego zmierza. Oto wolność prawdziwa dla Każdego Polaka kimkolwiek by się zwał. Oto cel , przyjąć za fakt śmierć w Chrystusie , zmartwychwstanie w Chrystusie oraz wniebowstąpienie w Chrystusie…

    a. 

     

    To co napisałem to rozważanie czasu w którym żyję

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code