Święta zapomnianych urodzin

Bądź sobie, kim chcesz. To twoja sprawa.
Możesz być mordercą, szubrawcem, żebrakiem,
fanatykiem, ale nie zapomnij uczestniczyć
w ceremoniach.
                                  F. Dostojewski

 

Boże Narodzenie kojarzy się z dziesitąkami różnych rzeczy. Zaczyna się od zwyczajów adwentowych, takich jak robienie kalendarzy z okienkami, w których ukryte są słodycze (niektórzy pamiętają, że łączyć to należy z dobrymi uczynkami), kilkumetrowej listy spraw do załatwienia, pisania kartek z życzeniami. Potem mamy akcję wielkiego sprzątania z kurzem w roli głównej, rodzinno-sąsiedzki plebiscyt mięs do upieczenia, ciast do wyrobienia, pierogów do przygotowania, ryb do zdobycia i bigosów do ugotowania. Jest jeszcze wyścig kupowania prezentów, bombek i czasem wykonywania złotych łańcuchów czy srebrnych „janiołów” na choinkę, ozdabiania domu złotymi szopkami i wiankami z czerwonymi wstążkami na tych kilka dni świątecznych. Kończy się na serii spotkań do zorganizowania, ludzi do odwiedzenia i czasem też na śpiewaniu kolęd lub uprzejmym obserwowaniu w odbiornikach TV występów uznanych artystów czy dzieci z ośrodków charytatywnych. Niektórym kojarzy się Boże Narodzenie z kurtuazyjną wizytą w kościele na zwyczajowej pasterce, by zaraz potem pić i bawić się do białego rana; w koñcu to urodziny Pana. Jest nam tak ciepło, miło i przyjemnie, tak uroczyście. Wszyscy są dla siebie wspaniale dobrzy i miłosierni. To taka noc, kiedy pokój na ziemi gości w każdym sercu, jak mówią kolędy. Ale… czy ktokolwiek uczestniczący w takim maratonie, który w wielkich miastach zaczyna się zaraz po Dniu Zadusznym, pamięta o tym, co to w ogóle są za święta i na czym tak naprawdę polega przygotowanie się do grudniowej „gwiazdki”.
 

(…)

Może spróbujmy urządzić sobie taki adwent, który pomoże nie tylko nam, ale i naszym bliskim przygotować się na przyjście Światła z Betlejem. Może wzbudzi to przynajmniej głębsze zastanowienie się nad lukrowanymi postaciami w szopce na wystawie w sklepie. Może poudawajmy trochę, że nie widzimy błyszczącego świętego Mikołaja z butelką coca-coli. Może zamknijmy oczy mijając kolejną seksowną Śnieżynkę w nimi rozdającą ulotki do centrum handlowego. I pod zamkniętymi powiekami, odcięci od kalejdoskopu przedświątecznych promocji, wyobraźmy sobie, że w pustce i ciszy gdzieś na samym dnie naszej duszy mamy szansę zobaczyć To Dziecię.

 Czytaj całość:

Święta zapomnianych urodzin, "Czuwaj. Miesięcznik instruktorów ZHP" nr 12/2007

 

 

5 Comments

  1. zibik

    Święta nadzwyczajnych i wyjątkowych urodzin !

    Proszę wybaczyć, lecz czytając owe dwa fragmenty zamieszczone w Pani artykule:

    "Bądź sobie, kim chcesz. To twoja sprawa." – czyżby?……

    Może spróbujmy urządzić sobie taki adwent, który pomoże nie tylko nam, ale i naszym bliskim przygotować się na przyjście Światła z Betlejem.

    Nie wiem dokładnie – jak pogodzić ten pierwszy z drugim?…..

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    skojarzenia

    Wszyscy są dla siebie wspaniale dobrzy i miłosierni. To taka noc, kiedy pokój na ziemi gości w każdym sercu,

    No własnie. Boże Narodzenie kojarzy mi się z nakładaniem masek, braku szczerosci z przylepionym uśmiechem z nieszczerym –  czasem "judaszowym" pocałunkiem. Przy wspolnym stole. Wszyscy sa tacy milutcy , miłosierni, ze człowiek zaczyna mieknac bo wpaja sie w nastrój, bo wierzy w szczerosc intencji i atmosfery –  i czasem powie "cos" takiego ze zaraz za kilka dni to "cos" zacznie byc przez tych milutkich wykorzystane przeciwko niemu.

    Zdecydowanie nie lubie Świat. Własnie dlatego.

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Postawa wobec Boga, siebie i innych osób !

    Pani Jadziu !

    Mam wrażenie, że jest zupełnie inny powód nie tylko Pani awersji, bądź uprzedzeń, czy niepożądanych skojarzeń. Wg. mnie to nie jest kwestia złej atmosfery, przy wspólnym stole, która może być lub jest następstwem wcześniejszych zaniedbań, lecz naszej postawy wobec Boga, siebie i innych osób – bliskich i kochanych, także bliźnich, a nawet wrogów. Możliwie często najlepiej zawsze, przez cały rok, a szczególnie w wyjątkowym okresie adwentu.

    Przecież Pani Jola sugeruje i proponuje nam wszystkim, abyśmy spróbowali urządzić sobie taki adwent, który pomoże  nie tylko nam, ale i naszym bliskim przygotować się……..

    Nic straconego adwent jeszcze trwa, jest dostatecznie dużo czasu, aby to spróbować uczynić.

    Życzę Pani i innym współtwórcom, także użytkownikom portalu "Tezeusz" , jak najwięcej udanych prób w okresie adwentu 2009 i sympatycznych skojarzeń w okresie zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia.

    Szczęść Boże !

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Właśnie o to chodzi…

    cytat z którym Pan nie może sobie jakoś pogodzić reszty tekstu jest oczywistą prowokacją. Zachowujemy zwyczaje, celebrujemy uroczystości, ale w środku duszy zwykłe z nas świnie (przepraszam za kolokwializm, ale chcę zobrazować dokładnie stan o jakim piszę).

    Wiele osób nie lubi świąt, bo wielu wtedy doświadcza samotności.

    Ostatnio byłam na mszy dla dzieci w mojej parafii. Na środku kościoła, w miejscu maksymalnie centralnym, stał jakiś obcy (specjalnie tego słowa używam). Roztaczał wokół siebie niezbyt miłą woń, ubrany był dość niechlujnie, jego wzrok to była bezdenna przepaść smutku. Zarośnięty, brudny, stał pośród tych wszystkich czystych wychuchanych chrześcijan i modlił się. Patrzyłam na reakcję ludzi, których znam, na reakcję porządnych chrześcijan. Obrzydzenie, niepokój, znaczące spojrzenia, miałam wrażenie, że otaczają go murem tego swojego strachu, żeby tylko nie podszedł do Boga, nie dostąpił łaski. Jest brudny, obcy, nie pasuje tu do tej mszy pełnej dziec i ich rodziców w garniturach i spódnicach z H&M.

    We mnie też wzbudził niepokój, bo patrzył na dzieciaki tak głodnym i smutnym wzrokiem, że wiadomo – jako matka – poczułam niechęć do tego nieznanego człowieka, który tak dziwnie patrzy na moje dzieci.

    I pomijając już kwestię bezpieczeństwa, kultury, kwestie, o których moglibyśmy tu długo i namiętnie rozprawiać, to zadałam sobie po wyjściu z mszy pytanie: kto jest moim bliźnim?

    Tak jak faryzeusze zapytali Jezusa, kiedy chcieli Go pogrążyć.

    I w czym powiedzcie jestem lepsza od tego biedaczyny stojącego w środku porządnie ubranych i szczęśliwych chrześcijan?

    Tak samo jest w Boże Narodzenie.

    Kto z nas zaprosiłby takiego włóczęgę na wigilijną wieczerzę do swojego czystego mieszkania, pełnego świec, białych obrusów i świątecznych ozdób?

    O to mi chodzi. O wspólną nam wszystkim obłudę.

    Pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  5. zibik

    Bliźnim, czy wrogiem?….

    Dziękuję za wyjaśnienie, rzeczywiście nasza zewnętrzność zbyt często nie jest zgodna, tożsama z stanem ducha.

    Zapewne jest wiele jeszcze innych powodów, dlaczego Święta Bożego Narodzenia lub inne dni świąteczne traktujemy tak, a nie inaczej. Wg. mnie bardzo istotnym powodem naszego odniesienia, do w/w świąt jest właśnie zgodność, a nawet jedność stanu ducha z naszą zewnętrznością.

    Trudno spotkać osoby skłonne szczerze wyznać rzeczywisty(e) powód(y) swoich uprzedzeń, bądź awersji, do Świąt Bożego Narodzenia, a szczególnie Wigilii.

    Pani Jolu chyba nie nam oceniać, kto jest lepszy, czy gorszy?………, lecz na podstawie znanych konkretnych zachowań i czynów. Można z dużym prawdopodobieństwem określić, czy dana osoba jest naszym bliźnim, bo stara się być blisko Boga i szanować Jego wolę lub nawet wrogiem, bo jest zbyt oddalona, od Boga i zniewolona mocą złego ducha.

    Podobnych przykładów, jak ów biedaczyna wg. mnie jest coraz więcej, mam na myśli osoby, szczególnie kobiety i dzieci regularnie żebrzące, pod Kościołem.  A kim są ich mężowie, ojcowie, czy opiekunowie?…….

    Owszem jesteśmy grzesznikami m.in. obłudnikami….. i nie tylko, lecz – czy u Pana Boga miłosiernego i sprawiedliwego wszyscy jednakowi?…………

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code