Rodzinne spotkanie

Rozważanie na Sobotę III tygodnia Adwentu, rok B2
 
 
 
Dziś muszę wyznać, że zazdroszczę tym, którzy znają dobrze swój rodowód. Zawsze bardzo mnie pociągały rodzinne historie. Niestety, moja najbliższa rodzina z różnych powodów nie kontynuowała pamięci o przodkach. Znane były imiona prababci, pradziadka i na tym często się kończyło. Gdy byłem nastolatkiem, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu siostra mojej mamy postanowiła zorganizować zjazd rodzinny. Nie wiedziałem zupełnie, czego powinienem się spodziewać po takim zjeździe. Myślałem, że będzie to raczej zwykłe, rodzinne spotkanie – takie, jak zawsze, z udziałem maksymalnie 30 osób, które znałem – kuzynów, ciotek i wujków. Zjazd rodzinny odbywał się w jednej z opolskich restauracji. Gdy wszedłem do ogromnej restauracyjnej sali, szczelnie wypełnionej stolikami, przy których wszystkie miejsca były pozajmowane, byłem zdumiony. Zobaczyłem mnóstwo ludzi – młodych i starszych – razem ponad 200 osób. Zdecydowanej większości oczywiście nie znałem. W pierwszej chwili pomyślałem nawet, że to przypadkowi goście, jak w restauracjach bywa, ale ciotka zaczęła wszystkich po kolei przedstawiać. Po kilku minutach tej prezentacji uświadomiłem sobie, że to dopiero początek, a większości imion i tak nie będę umiał zapamiętać. Byłem jednak dumny z rodzinnej siły, choć też trochę smutny, że wcześniej tych ludzi nie znałem. Zjechali się prawie z całego świata od Australii po Stany Zjednoczone. Od Bieszczad po Pomorze. Nie znaliśmy się z większością tych osób, a jednak poczułem niesamowitą wspólnotę z nimi.

Dziś, gdy czytam rodowód Jezusa, gdy czytam o Abrahamie, Izaaku, Jakubie, Dawidzie i innych bohaterach Izraela, gdy poznaję imiona tych, którzy należą Kościoła i wiem, że poprzez mój wybór wiary w Jezusa zostałem w tę wielką rodzinę włączony, napełnia mnie duma i radość. I choć w życiu biblijnych bohaterów były też wątpliwości, walka, grzechy i grzeszki, a niektórzy z nich, jak choćby Tamar, Rachab, Rut i Betszeba, mogą być zaliczeni do postaci kontrowersyjnych, to jednak wiem, że najważniejszy jest Jezus, który zamyka ten rodowód. On zupełnie świadomie wplątuje się w tę dziwną historię zmagań wiary z niewiarą, sprawiedliwości z grzechem, zdrady i wierności.

Czytając rodowód Jezusa i myśląc o Jego rodzinie, zastanawiam się również, co w tym kontekście może znaczyć osobiste przyjęcie Jezusa do swojego życia jako Pana i Zbawiciela, tak często podkreślane przez wielu dzisiejszych chrześcijan z każdej tradycji kościelnej. Myślę, że jest to przede wszystkim przejście od „wiary przodków” do mojej osobistej wiary z moim doświadczeniem i moją relacją z Jezusem. Myślę, że jest to również zgoda na to, że razem z Jezusem „ożywieni” zostają ci wszyscy, którzy byli przed Nim. Zgoda nie na to, by pozostali w grobach, ale zabranie ich do swojej „pamięci”. Poprzez te wszystkie postaci również nasze zmagania, nasza sprawiedliwość i grzech, a także nasza wiara wymieszana z wątpliwościami, stają się ogarnięte przez Boga.

Lektura rodowodu Jezusa zachęca mnie do refleksji nad tym, czym jest i czym może być rodzina w XXI wieku. Bóg jako rodzic wszystkich pokoleń ludzi stwarza ich wolnymi i tę wolność w nich pielęgnuje, a nawet można powiedzieć inaczej – pomaga ludziom dojrzeć do korzystania z wolności (i może właśnie dlatego – w jakiś sobie tylko zrozumiały sposób – toleruje błędy popełniane przez Jego dzieci, pozwalając im czasami na błądzenie). Stary Testament, a wraz z nim historia wszystkich pokoleń, był przygotowaniem na przyjęcie Chrystusa, którego misją miało się stać wyswobodzenie nas do wolności (por. Ga 5,1). Myślę więc, że jednym z zadań rodziny – zresztą nie tylko rodziny rozumianej dosłownie – jest wspieranie siebie nawzajem w wolności i wzajemne wychowywanie siebie do wolności. Święty Benedykt w swojej regule wspólnotę zakonną nazywa Dominici schola servitii (szkoła służby Pańskiej) i często porównuje ją właśnie do rodziny. Co więcej, możemy powiedzieć, że Benedykt we wspólnocie zakonnej widzi po prostu rodzinę, na czele której stoi opat, czyli ojciec rodziny.

W przypomnianym dzisiaj rodowodzie Jezusa wymienione są osoby, które uczyły się tego, jak służyć Bogu. A przecież służba, której chce od nas Bóg, ma być sprawowana w duchu i prawdzie, i dlatego może się rozwinąć tylko wtedy, gdy poprzedza ją miłość i wolność. Rodzina jest więc dla mnie szkołą służby Pańskiej, szkołą wolności i miłości. Jeśli tych warunków nie spełnia ta podstawowa grupa społeczna, jaką jest rodzina, to wtedy – piszę to z głębokim przekonaniem – nie spełnia ona również prawidłowo swoich zadań. Można wydać majątek na dobre szkoły, korepetycje, kursy i całą masę przydatnych rzeczy, ale jeśli nie pójdzie się za tym, co jest istotą rodziny, czyli drogą uczenia się wolności i miłości, to może w następnych pokoleniach będzie wielu wybitnych naukowców, którzy będą zarabiać rewelacyjne pieniądze, ale nie będą potrafili korzystać z wolności i nie będą rozumieli, co to znaczy kochać i być kochanym. Dziś coraz trudniej znaleźć rodziny, które właśnie tak wychowują dzieci i chyba na tym polega kryzys rodziny w naszych czasach. Sam też muszę wyznać, że choć moja rodzina nie należała do idealnych, to jednak – przede wszystkim za sprawą mojej matki – nauczyła mnie wolności i miłości. Dla tych, którym trudno ten ideał osiągnąć, takim szczęściem i taką szkołą miłości i wolności mogą być zdrowe, chrześcijańskie wspólnoty, które stają się w ten sposób jakby „zastępczymi” rodzinami. Muszę przyznać, że osobiście bardzo wiele dobra otrzymałem i otrzymuję od moich wspólnot. Właśnie w nich uczę się rozumieć, czym jest miłość i wolność.

To już ostatni tydzień przed świętami Bożego Narodzenia. Znów będziemy mieli okazję uświadomić sobie, że w środku naszej rodziny może być Jezus. Jeśli tak się stanie, wtedy i my dołączymy do rodowodu Jezusa, zostaniemy zaliczeni do Jego krewnych, zgodnie z tym, o czym On sam nas zapewnił: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. (Mk 3,34-35). Jako rodzina Jezusa jesteśmy zaproszeni, by podczas najbliższych świąt nie świętować „gwiazdki”, ale urodziny jednego z „naszych” – Jezusa Chrystusa.

Rod01.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code