Pragnienie ofiary

 
Rozważanie rekolekcyjne na Wielki Piątek
 

Po moim nawróceniu bardzo mocno przeżywałem prawdę, że Jezus na krzyżu umarł za mnie i dla mojego zbawienia. Prawda ta była i wciąż jest dla mnie bardzo ważna. Gdy jednak zastanawiałem się nad tym, co to znaczy, nie bardzo potrafiłem to nazwać. Serce już rozumiało to stwierdzenie, ale jeszcze nie cały ja. Emocjonalnie to czułem, ale intelektualnie cały czas miałem niedosyt. Wciąż towarzyszyło mi wrażenie, że coś jest do odkrycia.

Cały Stary Testament jest pełen ofiar. Były one zasadniczym elementem kultu Narodu Wybranego, a tym samym jego życia i kultury. Podstawową funkcją ofiary była próba odkupienia grzechów. Ofiara była sposobem poradzenia sobie z grzechem, bo nawet ten popełniony nieświadomie wymagał zadośćuczynienia (Kpł 5.18-19). U proroków (np. Iz 1.10-20) znajdujemy jednak krytykę ofiar, którym nie towarzyszy pewien wymiar sprawiedliwości społecznej, taki jak np. troska o sieroty i wdowy.

W Biblii możemy zauważyć pewnego rodzaju „konflikt ofiar”. Ujawnia się on już u początków Księgi Rodzaju, gdy Kain zabija Abla, ponieważ ten złożył „milszą Bogu ofiarę”. Zresztą w Starym Testamencie nie brakuje opisów ofiar składanych Bogu jedynemu i ofiar składanych bożkom.

Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty (Kpł 11, 44), Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem (por. J 13, 34), Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48). Już te trzy biblijne perykopy pokazują nam, że Bóg zaprasza nas do przekraczania samych siebie, naszej natury i przyziemności. Jak to łączę z ofiarą? Ofiary miłe Bogu to te, które wypływają z samej głębi ludzkich pragnień. Dobra ofiara to ta, za którą „stoi” serce skruszone i pokorny duch.

Jezus na krzyżu składa ofiarę z życia. Ten, który jest dawcą życia, oddaje je Bogu i ludziom. Oddaje się cały, bez wyjątku. Pojawia się jednak pytanie, co to znaczy „oddać życie”? Czy mamy oddawać je tak, jak oddawali je męczennicy? Czy mamy je oddawać tak, jak oddawali je niektórzy wielcy mnisi i mistycy, odrzucając wszystkie albo prawie wszystkie potrzeby wynikające z naszej ludzkiej natury? Czasami tak! Ale to nie jest cel sam w sobie.

Dwa słowa z opisu męki naszego Pana dają mi podpowiedź, jak składać miłą Bogu ofiarę ze swojego życia. To dwa ostatnie słowa Jezusa na krzyżu zapamiętane i zapisane przez naocznego świadka tamtych wydarzeń i przyjaciela Pańskiego, Jana: Pragnę i Wykonało się.

Pragnienie życia przez Boga jest punktem wyjścia naszego ofiarowywania się. Pragnieniem Jezusa było wypełnić wolę Ojca. Pragnieniem chrześcijanina jest być, jak Jezus – naśladować Go w Jego życiu i śmierci, w Jego relacjach z innymi i z Bogiem. Nasze pragnienie jest aktem woli.

Jezus na krzyżu, chwilę przed śmiercią, może powiedzieć wykonało się, dlatego, że konsekwentnie realizował pragnienie swoje i Ojca. Właśnie konsekwencja, jest moim zdaniem kolejnym warunkiem miłego Bogu ofiarowywania się. Konsekwentna realizacja misji doprowadziła Jezusa na krzyż, a konsekwentne naśladowanie Jezusa przez męczenników doprowadza ich do świadectwa krwi. Tak samo konsekwentna walka z grzechem doprowadza mnichów i mistyków do wyrzekania się wszystkiego, co ziemskie. Taka ofiara nie jest – na szczęście – zarezerwowana dla mnichów, mistyków czy męczenników. Nie każdego z nas nasze pragnienie konsekwentnego naśladowania Jezusa musi doprowadzać do świadectwa krwi czy wyjścia na pustynię, musi jednak doprowadzić nas do zgody na całkowite podporządkowanie się woli Boga. A wolą Boga jest, byśmy Go poznali i byli szczęśliwi. Nie poznamy prawdy o Nim, jeśli cały czas będziemy rezerwować coś w naszym życiu tylko dla siebie.

Wierzę, że właśnie dlatego doskonałą ofiarą i wzorem każdej ofiary jest Jezus, oddający całe życie Ojcu i światu – Ten, który niczego nie zostawił tylko dla siebie. W Wielki Piątek każdy z nas może sobie zadać pytanie i poszukać uczciwej odpowiedzi: czy naprawdę chcę wszystko oddać Bogu? Jeśli się boisz, to dobrze! To znak, że już trochę znasz Boga i wiesz, że mogą cię czekać różne, czasem mało przyjemne rzeczy. Tak więc nie bójmy się lęku przed oddaniem się Bogu, ale bądźmy konsekwentni w wyborze i pragnieniu Boga.

Na koniec chce się podzielić modlitwą mojego duchowego przyjaciela, brata Karola de Foucauld. Niektórzy może już ją znają. Towarzyszy mi ona od bardzo dawna i codziennie na nowo odkrywam, jakie Bóg przygotowuje „niespodzianki”, gdy jest w nas zgoda na to, by „uczynił z nas, co zechce”: Ojcze, Powierzam się Tobie, Uczyń ze mną, co zechcesz. Cokolwiek uczynisz ze mną – dziękuję Ci. Jestem gotów na wszystko, przyjmuję wszystko, aby Twoja wola spełniała się we mnie i we wszystkich Twoich stworzeniach. Nie pragnę nic więcej, mój Boże. W Twoje ręce powierzam ducha mego, z całą miłością mojego serca. Kocham Cię i miłość przynagla mnie, by oddać się całkowicie w Twoje ręce, z nieskończoną ufnością, bo Ty jesteś moim Ojcem.

Pantokrator.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2011

 

Komentarz

  1. martusia

     Piękne jest to co Ksiądz

     Piękne jest to co Ksiądz napisał. Dziękuję za szczerość.  Lęk przed powierzeniem siebie Bogu nie jest mi obcy. Pocieszająca jest świadomość, że  inni podobnie odczuwają. A modlitwę wykorzystam w praktyce 🙂

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code