POZWÓLCIE OBOJGU RÓŚĆ…

Rozważanie na XVI Niedzielę Zwykłą, rok A1
 

Dzisiejsze czytania

Wiara (Cz. Miłosz)

 

Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy

Listek na wodzie albo kroplę rosy

I wie, że one są – bo są konieczne.

Choćby się oczy zamknęło, marzyło,

Na świecie będzie tylko to, co było,

A liść uniosą dalej wody rzeczne.

 

Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani

Nogę kamieniem i wie, że kamienie

Są po to, żeby nogi nam raniły.

Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,

I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:

Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.

*

Kiedyś nie mogłam się nadziwić, jak to możliwe, że Kościół nadal trwa mimo rozłamów, sporów, dywagacji na temat jedności wyznań chrześcijańskich. Nie łączyło mi się to z jednością pierwotnego Kościoła. Nie mogłam też zrozumieć, dlaczego na świecie stworzonym przez dobrego i doskonałego Stwórcę jest tak wiele niedoskonałości, a zło panoszy się na każdym zakręcie życia. Zastanawiając się nad tym wszystkim zawsze starałam się mimo wszystko trwać w wierze w dziwnej świętej wspólnocie grzeszników, ufając, że skoro Jezus powołał taką wspólnotę do działania w świecie, to chyba ma to sens. I może ja go nie muszę widzieć. Przynajmniej na razie.

Potem przyszło opamiętanie. A może raczej odkrycie – chwila moment, ja też święta nie jestem, wciąż mam wątpliwości, pytania, cięgle się czegoś boję w relacji z Bogiem i z ludźmi. Więc jak mam prawo wymagać od współbraci w wierze czegoś więcej niż ja sama potrafię? Może powinnam jednak zacząć wymagać najpierw od siebie, zanim zacznę krytykować i wytykać brudnymi przecież paluchami wady i niedoskonałości stworzenia.

Przypowieści, którymi Jezus tłumaczył uczniom logikę Królestwa Bożego są nieustannie aktualne. To w nich wciąż odnajduję odpowiedzi na pytania o istnienie zła na świecie, o to, czym jest chrześcijaństwo i na czym polega pielęgnowanie wiary.

jezus1.jpg jezusgorczyca.jpg

Gorczyca to jedno z najmniejszych ziaren na świecie. Jezus porównuje wiarę do takiego ziarna. Wystarczy, że malutki najmniejszy kawałek naszej duszy uwierzy naprawdę – nie tylko w to, że Bóg istnieje. Ale też w to, że warto wierzyć Temu Który Jest (czyli Istnieje). A skoro warto, to znaczy że prawa i zasady jakie On ustanawia, mogą człowieka doprowadzić do szczęścia i stanu zbawienia. Czyli do uwolnienia spod władzy zmysłów, spod działania zła. Wiara może rozrosnąć się tak, że stanowić będzie schronienie. Nie tylko dla naszych znękanych duchowo serc, ale też dla naszego rozumu, który ma skłonność sam sobie być sterem, żaglem i kompasem.

Z ziaren gorczycy robi się np. musztardę. Przepisy są różne. Tak sobie myślę, że w dzisiejszym świecie nasze symboliczne ziarnko wiary zasiane w nas przez Stwórcę w dniu naszego zaistnienia, czasami wolimy przerobić na musztardę niż wyhodować z niego drzewo. Wolimy je zemleć na miazgę, połączyć z innymi ziarnami – pieprznymi, lub z jakimiś atrakcyjniejszymi składnikami. To łatwiejsze niż wytrwale i cierpliwe pielęgnowania ziarenka w ziemi naszego życia, pomaganie mu w rozrośnięciu się, w dojrzewaniu do tego, czym było w zamyśle Boga. Myślę, że niektórzy z nas wolą musztardowe ostre klimaty quasi-religijności niż tradycyjne duchowe ogrodnictwo na dnie serca (identyfikowane jako nuda i beznadzieja).

 

gorczyca.jpg musztarda.jpg

Mądrość (fr. cz. I), P.M. Verlaine

VIII

Skromne życie wśród zajęć łatwych, nieciekawych,

To czyn, co, tylko z wielkiej miłości się rodzi.

Mieć radość, gdy po smutnym dniu dzień smutny wschodzi

Być mocnym, a zużywać się na drobne sprawy,


Łowić uchem jedynie z wielkomiejskiej wrzawy

Zew dzwonów, o mój Boże, co z wieży dochodzi,

A mieć samemu udział w tej wrzawie, gdy chodzi

O spełnianie prac błahych jak dziecka zabawy,


Spać pod dachem grzeszników z sercem pokutnika,

Kochać ciszę, a przecież rozmów nie unikać;

Tak długi czas, jak wielka cierpliwość bez skargi,


I wciąż naiwne skrupuły, wciąż skruchy nawroty ,

I tyle tych zachodów o te biedne cnoty !

Wstyd, rzekł Anioł Stróż, pycha zaczyna przetargi!

(tłum. Anna Drzewicka)

*

Królestwo Boże na ziemi nie jest doskonałe, bo nadal jest w fazie dojrzewania. Warto to sobie uświadomić – nie jest ukończone, wciąż jest w stanie budowy i remontu. A my – chrześcijanie mamy obowiązek i powinność w tym remoncie aktywnie uczestniczyć. Poprzez życie zgodne z nauką Jezusa, z tym co zostawił uczniom i co oni przekazali dalej. Nie trzeba się przejmować aż tak bardzo istnieniem „chwastów” na tej Bożej roli. Pamiętając o wszechmocy Boga, o tym, że do Niego należy czas i rzeczy ostateczne – robić swoje. Starać się na zło reagować dobrem, dawać sobie i innym szansę na dojrzewanie. Może warto zaufać Stwórcy i cierpliwie trwać obok tego, co nas gorszy i oburza. Może za jakiś czas ludzie błądzący opamiętają się, a źli nawrócą. Może jeśli my sami postaramy się być każdego dnia dobrymi i rzetelnymi uczniami Chrystusa, pociągnie to innych, którzy nie mają siły i motywacji?

Wspólnota wierzących to społeczność wymieszana – obok siebie żyją i trwają w lepiej lub gorzej pojętej wierze ludzie dobrzy i źli, prawi, szlachetni i porządni obok kłamców, oszustów i letnich niedzielnych chrześcijan. I tak ma być. Skoro sam Jezus mówi: pozwólcie im róść razem aż do żniwa. To trudne – uczyć się tolerować błędy i niedoskonałości, inne poglądy, inne życiowe postawy niż chrześcijańskie. Czasem wolelibyśmy zamknąć się w enklawie ludzi tak samo myślących, tak samo postępujących. To by było łatwiejsze, mniej narażalibyśmy się na złe wpływy, na pokusy. Tymczasem Jezus mówi: pozwólcie im rosnąć razem – i dobrym i złym – obok siebie na tym samym polu. Ale nie na zawsze. Bo wszystko ma swoje granice, nawet Boża cierpliwość. Lekkie drżenie niepokoju wzbudza we mnie fragment Ewangelii: Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!

Mam uszy i słucham. I jestem przekonana, że każdy z nas – dobry czy zły – ma ten sam termin. Aż do czasów ostatecznych, do dnia naszej śmierci, do kresu świata. Sam Bóg oceni, kto wytrwał w wierze i w dobrych praktykach życia, a kto wolał pozostać na poziomie chwastu i kąkolu.

zboze.jpg

Królestwo Boże nadal jest ciastem, które rośnie na odpowiednio przygotowanym zaczynie. Potrzebuje czasu, by dojrzeć. Zaczyn to nauka Jezusa, prawo miłości, prawo poświęcenia, prawo serca miłosiernego i sprawiedliwego Boga. Zaczyn jest ważny dla ciasta, inaczej ono nie urośnie, nie będzie smaczne. Wzrost Królestwa Boga na ziemi trwa. I nie warto się niecierpliwić. Trzeba nam to zaakceptować i nie gniewać się na Stwórcę, że tak to ustalił. Że Jego miłosierdzie rozciąga się nad wszystkimi ludźmi wszystkich czasów, nawet jeśli nam się to nie podoba. Już w czasach apostolskich zdarzało się uczniom niecierpliwić, tak bardzo czekali na powtórne przyjście Chrystusa. My żyjemy 2000 lat później i nadal czekamy. Dla mnie osobiście świadomość, iż w każdej chwili może nastąpić czas żniwa jest powalająca. I niezwykle motywująca do porządkowania tego kawałka roli jaka mi Pan polecił – mojego własnego życia na tym łez padole. A nuż za chwilę stanę przed Nim i będę czekać aż aniołowie Pana zdecydują o moim losie? Tylko, że tak naprawdę to nie oni decydują, tylko ja sama przygotowuję duchowe CV i list motywacyjny p.t. „dlaczego ja do nieba?” To ja – moimi wyborami, decyzjami i postępowaniem tu i teraz na ziemi, istniejąc jako uczeń Chrystusa pośród ludzi dobrych i złych – ja decyduję o tym, co nastąpi za zasłoną śmierci, za kurtyną czasów ostatecznych.

*

Chciałem już zamknąć dzień… (L. Staff)

Chciałem już zamknąć dzień na klucz

Jak doczytaną księgę

Owinąć się czarną ciszą

I zasnąć na potęgę

 

Aż tu za oknem wściekła zorza

Budząca radość i przestrach

Rozbłysła niczym pożar

Wybuchła jak orkiestra

 

Oto dzień nowy i świat nowy

Tysiącem dziwów gra mi

Zerwałem się na równe nogi

Przed wysokimi stanąłem schodami

 

niebo.jpg

W zagadnieniach o nieskończenie wielkim Bożym miłosierdziu tkwi pewien ważny szczegół, który chyba nam czasem umyka w dobie objawień jakich doznała siostra Faustyna. Miłosierdzie Boże nie ma granic, ale jest też ściśle związane ze sprawiedliwością. Nie mieści się to w głowie, ale taki jest Bóg. Nieskończenie miłosierny – i nieskończenie sprawiedliwy. I poleca ludziom, że: sprawiedliwy powinien być dobrym dla ludzi.

„Po występku daje nawrócenie” – to ma być nadzieją nas wszystkich. Każdy z nas ma szansę poznać prawdę o prawie Boga, wrócić na drogę prawości i doznać łaski wybaczenia buntów, nieposłuszeństwa i braku zaufania Stwórcy. Jeśli jednak postawimy na uparte trwanie w błędzie, na brak chęci obejrzenia się w świetle Jego miłosierdzia, to sami się skazujemy na Jego sprawiedliwość. Zastanawia mnie taka sytuacja, kiedy w chwili śmierci człowiek już wie jak jest i mimo to nie chce zanegować swoich życiowych błędów, nie idzie za Bogiem… co powoduje taki upór? Może to rodzaj duchowego zardzewienia, jakiegoś istotowo nieodwracalnego uporu, który tak krępuje wolę, że nie można już dokonać innego wyboru? Ale czy to może być silniejsze od łaski wybaczającego Boga, który aby nas ratować poszedł aż na krzyż?

W jakim stanie jest ziarno mojej wiary? Gdzie ono jest zasiane? Czy pozwalam mu wzrastać, czy wolę zagłuszyć jego rozwój? Czy może już wymieniłem moje ziarno na inne nasiona, innych przekonań, wyborów, zaleceń nowoczesnego świata?

Gdzie jest moje miejsce w ogrodzie Boga, gdzie obok siebie rośnie zboże i chwasty? Jestem dojrzewającym kłosem pszenicy, poddającym się dobroczynnemu wpływowi słońca i pracowitym rękom ogrodnika? Czy może jestem chwastem odbierającym innym wszystko, co powoduje wzrost wiary, nadziei i miłości?

Czy w moim życiu jest jeszcze trochę zaczynu Królestwa Bożego? Czy te trzy miary mąki sam sobie zaczyniam tym, co mi aktualnie pasuje? A zakwaszanie odstawiam na później, na potem. Tylko, że zakwas musi mieć trochę czasu na zadziałanie. Oby nie było za późno na nastawienie ciasta…

*

Kto jest ten dziwny nieznajomy… (L. Staff)

Kto jest ten dziwny nieznajomy,

Co mnie urzeka swoim gusłem?

Rozrzuca mnie jak wiązkę słomy

I znów związuje mnie powrósłem.


Ogniem przepala moje ciało,

Duszę mi toczy, jak czerw sprzęty,

Spać mi nie daje przez noc całą,

A jednak wstaję wypoczęty.


Łagodnym zmierzchem mnie weseli,

Gdy radość mego dnia się kończy,

Jak rozstaj drogi moje dzieli

I jak most brzegi moje łączy.

 

jezus_oblicze3.jpg

Rozważania Niedzielne

 

26 Comments

  1. elik

    Róść razem.

     

    @ALL

    Skoro sam Pan Jezus mówi: "pozwólcie im róść razem aż do żniwa" – to wcale nie znaczy, jak wielu opatrznie pojmuje i usiłuje sugerować innym, również na forach internetowych, że mają tolerować, a tym bardziej pobłażać, czy akceptować "chwasty" tj. dowolną ludzką degradację, czy wegetację lub patologię, a zatem zaniedbania lub wyczyny złoczyńców.

    Wręcz przeciwnie mamy świadomie pozwolić im róść razem tzn. nie wyręczać Jego – Najlepszego Ogrodnika  i wyrywać z korzeniami chwasty, lecz starać się współtworzyć – razem tworzyć taką rzeczywistość, która pozwala im wyzwolić się, przemienić, nawrócić i już nie degradować, lecz być lepszymi i róść razem w wspólnocie Kościoła katolickiego z innymi.

    Jezus Chrystus, także Kościół święty na świecie zachęca wszystkich, do miłości w prawdzie, która nie tylko prowadzi ludzi dobrej woli, do wyzwolenia z niewoli grzechu, lecz również pozwala złoczyńcom podnieść się z upadku i radykalnie przemienić, a nawet nawrócić ze złej drogi, aby pomyślnie rozwijać i wzrastać razem z innymi, aż do żniwa.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Jolu

    Piekny tekst, jak zwykle – zostawiłem sobie czytanie go na poranek niedzielny i mam ucztę.

    Cieszę się, że zauważasz dziłanie łaski Boga w najmniejszym ziarnie, tak Chrystus Pan pokazuje nam, że tak niewiele trzeba, aby pozwolić Bogu, poprzez zwrócenie się do Niego przez Chrystusa Pana – poprzez otwarcie drzwi Chrystusowi – Apok. 3.20 – aby On – dokonał dobrego zasiewu, aby On stał się tą jedyną perła, aby On stał się tym skarbem, dla którego pozbędziemy się wszystkiego innego.

    Jak bardzo potrzebujemy wzrostu Bożego, On go daje, ale podlewających naszą roślinkę wiary może być wielu, mało tego sami powinniśmy, jak piszesz dbać, aby nie zachwaszczać pola naszego serca światem czy cielesnością, chociaż bywa to ciężkie.

    Wczoraj właśnie miałem przywilej modlić się z młodą osobą o oddanie swojego życia Jezusowi, nieczęsto zdarza się, aby w tak logiczny i jasny sposób znała drogę zbawienia i ją akceptowała. Z jej opowieści wynikało, że jej największym problemem była złość do Boga, która ustąpiła pod wpływem miłości jej męża dop Boga i do niej. Bóg uwolnił ją od presji demonicznej i szła dalej, jednak problemem była dla niej kwestia Trójcy Świętej, zmagała się z tym dłuższy czas, aż pewnego dnia po wytłumaczeniu jej przeze mnie  – podobieństwa w stanach skupienia wody, kiedy zrywała fasolkę w ogrodzie, Bóg objawił jej prawdę i zrozumiała kwestię jednej materii – Boga, który jest jeden a jednak w trzech osobach. To było takie przeżycie, że dalej już tylko mogła uzanać, że Chrystus Pan umarł za jej grzechy i ona poprzez zaproszenie Go do swojego serca – powierzenie swojego życia Jemu – doznaje odrodzenia duchowego i zbawienia. Tak liogicznej osoby już dawno nie spotkałem, ale to jedynie potwiuerdza, że jesteśmy bardzo różni.

    Całe niebo zapewne się radowało, że ta oto kobieta oddała swoje życie Bogu i zaczyna własnie wzrastać jak taka mała roślinka w Królestwo Boże. Oczywiście przede mna teraz zadanie duszpasterskie, dbanie o wzrost, o karmienie Słowem Bożym itp. ale stało się, kolejne ziarno wykiełkowało i rosnie na chwałę Boga. Teraz już nie tylko jej mąż, ale i ona są pojednani z Chrystusem, a ich dzieci żyć będą w błogosłwieństwie, które Bóg będzie zsyłał na ich dom:) Ciesze się niezmiernie. Jako ewangelistę, każde nowonarodzenie mnie osobiście najbardziej cieszy.

    Lecz wracając do twojego tekstu, ile lat te ziarenka musiały trafiac na jej serce, ile z nich wydziobały ptaki, ile uschło na słońcu ile zadusiły chwasty? Nie wiemy, ale wiemy, że jednak warto było siać! Teraz pielęgnacja i może z jej życia wyrosnąć piekny kwiat dla Pana, ku Jego chwale.

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Panie Zbigniewie

    Z tego co czytam, to Pan zdaje się chce być sędzią ludzi, a potem nie – raz Pan pisze, że wcale nie znaczy by nie wyrywać chwastów, a potem Pan pisze, że nie wyrywać, ale starać się współtworzyć – jak w końcu Pan myśli, bo nie wiem?

    Zdaje się, że sugeruje Pan również,  jakoby Bóg widział wszystkich jak rosną na poledku KRK, a to dziwne, ja nigdzie takiej sugestii nie zauważam. Kościół to coś o wiele większego niż KRK, to nawet coś innego niż KRK, to wspólnota odrodzonych z Ducha Bożego, którzy autentycznie kochają Jezusa i do Niego należą. Kościół to nie organizacja religijna pod tytułem….ale zgromadzenie ludu Bożego, którego serca są oddane Jemu – bo własnie takich ludzi Bóg szuka – II Krn. 16.9a . "Gdyż Pan wodzi oczyma swymi po ziemi, aby wzmacniać tych, którzy szczerym sercem są przy Nim". A jak można być przy Bogu, jest tylko jedna droga – Jezus Chrystus – krzyż Golgoty.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  4. jadwiga

    popieram Elika

    Tak Eliku masz rację. 

     lecz starać się współtworzyć – razem tworzyć taką rzeczywistość, która pozwala im wyzwolić się, przemienić, nawrócić i już nie degradować, lecz być lepszymi i róść razem w wspólnocie Kościoła katolickiego z innymi.

    I słuszne. Z jednym wyjatkiem. O ile jak najbardziej należy to stosowac do wspólnoty – to niestety nie można zgodzić sie by "chwasty" były naszymi autorytetami, by nas prowadziły, mialy byc wzorem i drogą. Władzą. Takie chwasty niestety trzeba wyrywać. Oczywiście jeżeli się nie zmienią. A dlaczego? No bo gdzie nas taki wzór by zaprowadził?

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Jaki Kościół?…..

    A Panu, jak zwykle zbyt wiele "zdaje się", bo nie chce dostrzec, ani uznać istotnych różnic np: między słuszną i uprawnioną krytyką, a prostackim krytykanctwem, bądź koniecznym pouczaniem, czy upominaniem, a bezpodstawnym oskarżaniem, czy zniesławianiem innych.

    Ponadto tzw. chwasty – złoczyńcy wcale nie rzadko usiłują coraz bardziej upodabniać się, do ludzi dobrej woli, prawych i sprawiedliwych tzw. łanów pszenicznych – zgoda nie zawsze dorodnych i obfitych w ziarno.

    I co wtedy należy czynić, aby mimo wszystko razem wzrastać i wydawać plon obfity?…….

    Kościół wg. definicji św. Pawła – jest mistycznym Ciałem Chrystusa, a doświadczeń, przemyśleń i ustaleń innych świętych i mądrych ludzi – jest również nie tylko jeden i powszechny, leczrównież  boski, święty i apostolski, a zatem nie może być chyba dowolną wspólnotą, a tym bardziej wspólnotą prowadzoną, przez przewodników, czy pasterzy bezpodstawnie uprzedzonych i wrogo usposobionych, do Kościoła katolickiego.

    Polecam zainteresowanym i jeszcze niezbyt dobrze zorientowanym:

    http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pawel_vi/audiencje/ag_08061966.html

     
    Odpowiedz
  6. jorlanda

    Tolerancja nie jest przyzwoleniem

    Tolerancja w żadnym wypadku nie jest akceptacją ani przyzwoleniem w kierunku tego, co wymaga tolerancji ze strony np. chrześcijańskiej etyki. Kościół dość wyraźnie to okazuje od zarania swoich dni. Pozwolę sobie na dopowiedzenie w duchu poetyki przypowieści o chwaście. Wymaganie tolerowania chwastów na polu Pana oznacza cierpliwe znoszenie, wytrwałe cierpienie w obliczu zła, ze względu na dobro zdrowych kłosów zboża. Ale przy tym wszystkim tolerancja nie oznacza pozwolenia na plenienie się chwastów w takim stopniu, by zdominowały całą uprawę.

    Pisząc ten tekst na poczatku chciałam wytoczyć ciężką artylerię przeciwko patologiom w Kościele, pędowi do akceptacji dewiacji i wykroczeń w imię prawa i haseł "o godność ludzką" czy tez przeciwko złu konkretnemu bardzo w mojej własnej wspólnocie wiary. Ale potem jakoś tak wczytałam się w Księgę Mądrości i postanowiłam oddać głos Panu w czasach ostatecznych.

    A nuż się patologie do tej pory wysuszą i zwiedną w gorącym słońcu Bożej łaski? Może ci, ktorych teraz bardzo trudno nam "cierpliwie znosic" i "z powodu których cierpimy męki (no bo oni tacy a ja taki porządny w tym moim Kościele)… może w kolejce do bram wieczności będą jednak krok przed nami. Kto wie…

    Pozdrawiam cierpiących wytrwale z powodu mojej pisaniny 😉 JŁ

     
    Odpowiedz
  7. elik

    O co chodzi?…..

    Czy napewno o "umiejętność działania we właściwym czasie", a może przede wszystkim o zdarzenie w sensie egzystencjalnym zasadnicze tj. egzystowanie właściwe, roztropne i prawdziwe, a nie wegetowanie idiotyczne, absurdalne i zakłamane.

    A po co i komu potrzebne jest to słowo "tolerancja"?………, kiedy w Piśmie Święty, także nauczaniu Jezusa, oraz Kościoła katolickiego jest tyle słów, określeń bardziej adekwatnych, stosownych i jednoznacznych ?……

    Czy miłość, serdeczność i prawdziwość, bądź życzliwość i szacunek wobec bliźniego, a nawet adwersarza – wroga, a tym bardziej dobroć, cierpliwość, wyrozumiałość, wspaniałomyślność, czy wielkoduszność nie wystarczy – naprawdę katolikom i chrześcijanom koniecznie potrzebna jest jeszcze owa tolerancja?…..

    Ps. Pani Jolu proszę nie mieć złudzeń, ani nie wprowadzać w błąd innych, owe "patologie", czy inne tolerowane draństwa, łajdactwa, także podłości i nikczemności, bez świadomego i dobrowonego starania i trudu, czyli znaczącego udziału ich sprawców i koniecznej interwencji Boga nie zwiędną, ani nie uschną.

    Pozdrawiam Panią serdecznie – daj Boże obym się tym razem mylił.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. Kazimierz

    Jolu

    Wydaje mi się, że trzeba zauważyć kilka kwestii, również w kontekście tolerancji. Po pierwsze, tolerancja wobec świata – czyli ludzi, którzy nie odrodzili się duchowo – sa martwi. Kto to jest świat? Często ludzie podający się za chrześcijan, ale nimi nie będący, którzy żyją na modłe tego świata, czyli żyjąc tak, jakby Boga nie było, a jedynie wypełniając jakieś religijne nakazay  – również chrześcijańskie.

    A więc świat, to poledko do siania, to miejsce z którego Bóg powołuje do Królestwa Bożego, to miejsce za które Pan oddał życie, aby jak najwięcej z osób będących  w świecie uratować. I tu żadna tolerancja , akceptacja, czy jeszcze cokolwiek raczej nie funkcjonują, a raczej troska i zabieganie o to, aby Słowo Boże, które jedynie może zmienić życie ludzi w świecie , mogło byuć siane i przyujmowane. Miłość wobec bliźniego jest najlepszym magnesem, który przyciąga ludzi do Boga. Tu trudno o oceny, o potępienie, bo i tak świat idzie na potępienie, ale dzieci Boga, sa od tego , aby siać i wspierać, tych, którzy z tego świata nawracają się do Boga.

    Kolejna sprawa, to Kościół – czyli ludzie odrodzeni z Ducha Świętego – ludzie, którzy oddali swoje życie Panu – świadomie i całkowicie i doświadczyli odrodzenia (metanoi) i podążają za Panem. Kościół (niezależnie gdzie ci odrodzeni ludzie swoją wiarę praktykują), to ludzie, którzy mają podobać się panu i kroczyć Jego drogami.Tu wskazówki co do tego, jak powinno biegnąć życie chrześcijan sa jasne, korekta jest jasna i miłość jest jasna. Co do dzieci Bożych, to są one w nieustającym remoncie i potrzebują dobrego nauczania, miłości, troski i korekty. Potrzebują również służyć Bogu i korzystać z owoców własnej służby, aby dalej wzrastać w Królestwie Bozym, które jest ich Ojczyzną. 

    Uczeń Pański żyjąc w tym świecie, nie jest z tego świata, ale sieje Słowo i miłość Bożą w ten świat. Przechodzi przez próby, doświadczenia, aby Bóg wypalił w nim to co ze świata, to co cielesne, ale jego nastawienie do świata nie jest wrogie, ale pełne troski o zgubionych. Prozaicznie rzecz ujmując najwięcej cierpienia uczeń Pański otrzymuje od tzw. chrześcijan, czyli imitacji, ludzi religiujnych – lecz nigdy nie odrodzonych . Tych, którzy często przywdziewają piękne stroje, ale serce ich Boga nie zna. Z takimi jest największy problem (jak z faryzeuszami w czasach Jezusa), bo sami nie wchodzą i innym zabraniają. I co do takich osobników, zauważ, że Jezus był najbardziej krytyczny.

    Podsumowując zatem, nic nam do świata, bo świat to pole Boże, w które powinniśmy inwestować, ale za to dużo nam do Kościoła lub pseudokościoła/ów.

    Pozdrawiam Kazik

     
    Odpowiedz
  9. youzia

    Dziękuję…

     Wiedziona serią przypadków trafiłam na stronę Tezeusza i – na Twój blog.
    Jestem zachwycona i przyeżywam ulgę i radość, że znalazłam kogoś myślącego (i słuchającego) podobnie.

    Zwłaszcza, że dla mnie nośnikiem Prawdy o nieodgadnionej naturze Piękna i Dobra jest też, obok Słowa Bożego, poezja 🙂
    A do tego ostatniego Staffa nawet ułożyłam muzykę 🙂 Poczułam się więc, jakbym spotkała przyjaciela :))
    Poza tym łaczy nas zawód wykonywany – nauczyciel, z tym, że ja jestem psychologiem 😉

    Tekst wart dla mnie tym więcej, że staram się założyć rodzinę człowiekiem nie uznającym papiestwa i interpretującym Pismo po swojemu, najczęściej w sposób krytykujący obecną postać Kościoła katolickiego. Jestem tym szczerze umęczona i taki wpis przekonuje mnie, że warto szukać dobrego kaznodziei i nie rezygnować z praktykowania. Bo jak wiadomo, najwyższą wartość ewangelizacyjną jaką wnosi sam wierzący w swojąspołeczność, ma świadectwo życia.

    Może w ramach inicjacji na portalu popełnię tekst o tym.

     

     
    Odpowiedz
  10. jadwiga

    Jolu

    Tolerancja w żadnym wypadku nie jest akceptacją ani przyzwoleniem w kierunku tego, co wymaga tolerancji ze strony np. chrześcijańskiej etyki. Kościół dość wyraźnie to okazuje od zarania swoich dni. Pozwolę sobie na dopowiedzenie w duchu poetyki przypowieści o chwaście. Wymaganie tolerowania chwastów na polu Pana oznacza cierpliwe znoszenie, wytrwałe cierpienie w obliczu zła, ze względu na dobro zdrowych kłosów zboża. Ale przy tym wszystkim tolerancja nie oznacza pozwolenia na plenienie się chwastów w takim stopniu, by zdominowały całą uprawę .

     

    Tolerancja na pewno nie jest przyzwoleniem na niszczenie nas, na naszą krzywdę. Tolerancja jest akceptacja inności – pod warunkiem, ze ta inność nie wyrządza nam krzywdy. Nie jest więc dobre porównanie z chwastem, gdyż chwast niszczy uprawę, powoduje, że uprawa gorzej rośnie, albo wcale nie rośnie. Gdyby nasze chwasty rosły sobie na poletku tuż obok nie niszcząc naszej uprawy – to 

    1/ niech sobie rosna – mają prawo – i to jest tolerancja

    2/ nalezy je wyrwac mimo iż nie zagrazaja naszej uprawie – gdyz to chwasty i moga być niszczące – to już tolerancja nie jest

    I w przeniesieniu na ludzi

     banda sadystów zyje sobie na własnej oddzielonej wyspie nie zagrazajac nam całkowicie – tylko samym sobie ale oni tak chcą-

    1/ pozostawiamy ich samym sobie – to jest tolerancja

    2/ zrzucamy bombę na wyspe chcac ich zniszczyc mimo że nam nic złego nie zagraza  – to już tolerancja nie jest.

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Kto i jak obecnie kreuje, oraz stanowi rzeczywistość?….

    Jadziu miło czytać Twoje jednoznaczne i rozważne stwierdzenia, także życzliwe wobec mnie słowa: " Popieram Elika"

    Sugerujesz i postulujesz, aby przede wszystkim tzw. "chwasty", które stanowią dowolne struktury władzy w świecie, także w RP jednak wyrywać, ale pytam –  kto ma konieczną moc sprawczą, aby to czynić?…..

    Proszę zauważyć, że w życiu codziennym, także na forum "Tezeusza" ludzie nie tylko prości, prawi i sprawiedliwi, także odważni, pobożni i dobrej woli, lecz jednocześnie światli i odpowiednio zdeterminowani, aby sprzeciwiać się złoczyńcom i ich złu i podejmować Jego trudne i ważne wyzwania  – zwykle stanowią mniejszość.

    A opozycję  nie wobec  naturalnych  i  uczciwych przeciwników, lecz przede wszystkim różnych lewaków, prostaków, także karierowiczów, uzurpatorów, oraz wyjątkowo inteligentnych, a zarazem cynicznych i wyrafinowanych oszustów, manipulatorów, także zdrajców, czy wrogów naszej ukochanej Ojczyzny.

    A co pozostali ~50% obywateli RP myśli i czyni?……., którzy przede wszystkim ferują kompromisy, lenistwo duchowe i intelektualne, czy łatwe, wygodne i przyjemne życie, także za każdą cenę zdobywanie lukratywnych posad i dóbr materialnych, a jednocześnie uporczywie nie uczestniczą w życiu wspólnotowym, społecznym, ani publicznym, a tym bardziej w wyborach parlamentarnych.

    Czyli tylko nieliczni katolicy i chrześcijanie są aktywni i usiłują konfrontować się z tymi, co obecnie stanowią w RP większość i ich wybrańcami tj. przywódcami, czy pasterzami, którzy w wielu przypadkach zamiast ofiarnie służyć Ojczyźnie – całemu społeczeństwu. Nie tylko uporczywie trwają w błędzie, czy popełniają nagminnie grzechy, w tym zaniedbania, lecz usiłują nadużywać władzy, aby legalizować, promować, rozpowszechniać i pomnażać zło, bo stanowiąc dowolne struktury władzy, skutecznie narzucają pozostałym to, co im wydaje się słuszne i dobre albo dla nich i osób bliskich najbardziej wygodne, także przydatne, intratne i korzystne.

    Dlatego m.in. istotne sprawy w świecie, także w RP coraz bardziej komplikują się, a tzw. w/w większość i ich reprezentanci w państwach demokratycznych w znacznym stopniu rozstrzygają i przesądzają, jak ma być w kraju lub na świecie. Ponadto usiłują narzucać wszystkim, a szczególnie opozycji – pozostałym obywatelom nowe ideologie, różne zwyczaje, w tym zdecydowanie inne (dowolne i swawolne), także "nowoczesne" np: liberalne normy współżycia, oraz swoje zasady i reguły gry.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  12. jorlanda

    Przypowieść o chwastach

    …nadal kojarzy mi się z tolerancją czyli spokojną, cierpliwą i nieagresywną postawą wobec błędów i wypaczeń, która to jednak postawa nie wyklucza sprzeciwu przeciwko nadmiernym wypaczeniom. Ale zauważmy, że słowo tolerancja drażni Was wszystkich (tak przynajmniej wynika z powyższych wypowiedzi) dlatego, że zmieniło swe znaczenie, zostało wypaczone. Dziś tolerancja oznacza przyzwolenie i akceptację czy wręcz obowiązek znoszenia tego, co się różni od naszego poglądu, wiary czy zwyczaju. Dziś tolerancja stała się wytrychem dla chwastów, które przebierają się w kłosy zboża i z transparentami p.t. jesteśmy wami (ale nie z wami) defilują po trupach czy też po rżysku do bliżej nieokreślonego celu. Przynajmniej ja go nie widzę, ale wracając do tematu.

    Przypomnę słownikowe definicję, której zazwyczaj nie używa się w rozumieniu potocznym słowa tolerancja.

    Za Słownikiem języka polskiego PWN:

    1. «poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych»
    2. «zdolność żywego organizmu do znoszenia bez szkody dla niego niektórych bodźców chemicznych, fizycznych i biologicznych»
    3. «liczba określająca dopuszczalne odchylenie danej wielkości technicznej od jej wartości nominalnej»

    I za Encyklopedią PWN:

    tolerancja [łac. tolerantia ‘cierpliwość’, ‘wytrwałość’], socjol. postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na praktykowanie sposobu życia, którego zdecydowanie nie aprobujemy, a więc zgody na to, aby zbiorowość, której jesteśmy członkami, była wewnętrznie zróżnicowana pod istotnymi dla nas względami.

    Tolerancja oznacza rezygnację z przymusu jako środka wpływania na postawy innych ludzi. Wyjątkami są jedynie sytuacje, w których owe postawy zagrażają bezpieczeństwu osób oraz ich mienia (tolerancja nie rozciąga się więc np. na zabójców, gwałcicieli czy złodziei). Zakres tolerancji jest historycznie zmienny. W większości społeczeństw albo nie było jej wcale, albo była bardzo ograniczona na skutek tego, że jednemu systemowi moralnemu przysługiwało uprzywilejowane stanowisko bądź monopol. Tolerancja objęła najwcześniej innowiercze wierzenia i praktyki rel., stopniowo rozszerzono ją na inne dziedziny, np. sferę obyczajów."

    I ja tak rozumiem to słowo – słownikowo.

     
    Odpowiedz
  13. jorlanda

    Dziękuję za kazania

    … i pouczenia, krytykę i miłe słowa.

    Wasze refleksje są dowodem na to, jak żywe jest Słowo Boga i jak bardzo porusza nas wszystkich.

    Justyno, w Kościele jest wiele osób słuchających i myślących. Dziś sobie myślałam o moich losach jako teologa który wybrał nieco niepopularne szlaki ewangelizacji. Wszystkie trudności i pokusy jakie dziś przeżywam to owoc moich decyzji, i żadnej nie żałuję. Bez nich nie byłoby innych decyzji i mojego wspaniałego życia.

    Kazimierzu dzięki za zwrócenie uwagi na różne kierunki Słowa w naszych sercach. Mnie też czasem dech zapiera jak widzę wzrost nauki Jezusa w innych ludziach. I cieszę się, że czasem ja też mogę się do tego wzrostu jakoś przyczynić.

    Mam jeszcze jedną myśl dotyczącą mojej nadziei na pogodną przyszłość plonów, w których nieprzyjaciel rzucił ziarna chwastów.

    Można też to interpretować tak, że ziarna to jest to wszystko, co nam Bóg dobrego dał w człowieczeństwie, kiedy nas stwarzał i powoływał na świat. A chwasty to wszystkie złe skłonności, skutek grzechu pierworodnego, skłonności do ulegania pokusom. I może dlatego tak ciężko czasem zyć, wiedząc, że aż do sądnego dnia w mojej duszy będzie się toczyć bitwa na kłosy i chwasty.

    Jadwigo, wiesz, czasem myślę, że gdybym to ja mogła na jeden dzień zdecydować o losie świata to chyba też miałabym ochotę zamknąć złych w gettcie i skazać ich na siebie samych. Odizolować, podjudzić, zabrać możliwość kontaktu z normalnymi zdrowymi szlachetnymi dobrymi itd.. A niech się powybijają, byle się nie rozmnażali – tak sobie czasem myślę… Ale kiedy się głębiej zastanowię, to chyba by to nie było po chrześcijańsku. Skoro Bóg nie izoluje dobrych od złych… tylko pozwala by wolna wola ludziom doradzała, to chyba jest w tym mądrość.

    Doświadczenie mi podpowiada, że ludzie wybierający zło sami się jakby izolują od dobrych wpływów i działania dobra. I wtedy tylko łaska Boga zbawiającego największych grzeszników może ich wyrwać z dna rozpaczy (ktorej chyba nie czują, ale nie wiem)… Może dlatego Bóg dopuszcza złe wybory ludzi, by to też mogło w końcu stać się okazją do okazania potęgi Jego łaski, miłosierdzia, Jego chwały.

    Dobrze że nigdy nie będę musiała decydować o losach świata. Nie dałabym rady.

    Sąd Ostateczny, autor M. Lewandowski

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Jaka mentalność i na co zgoda?…..

    Pan Bóg od nas nic nie potrzebuje, a tym bardziej naszej aktywności w życiu codziennym, czy w sferze publicznej np: na forum "Tezeusza", lecz pragnie i oczekuje przede wszystkim miłości w prawdzie i wiarygodnego świadectwa tj.  rzetelnego przekazu światu Jego myśli, woli i nauczania.

    To co zwykle myślimy i czynimy (piszemy) nie eliminuje istniejącego zła, ani w sposób znaczący nie ogranicza, krępuje złoczyńców. Ponieważ w świecie, także w RP brakuje nie tylko ludzi prawych i dobrej woli, ale również o takiej mentalności, że bytujemy, także tworzymy, piszemy i pracujemy jedni, dla drugich.

    Mnie osobiście nie drażnią słowa, lecz martwią i poruszają wybrane postawy osób tj. ich głupota (infantylność), lenistwo intelektualne i duchowe, także bezpodstawne uprzedzenia i szczególnie wrogie, agresywne usposobienie, czy obywatelska obojętność, także poprawność polityczna albo znieczulica na krzywdę ludzką, oraz tolerancja, a nawet pobłażliwość i akceptacja celowego przeinaczania znaczenia wielu słów – owych nie całkiem jednoznacznych określeń, bądź sformułowań tzw. "wytrychów" tj. powstającego w sferze pubicznej coraz większego chaosu pojęciowego.

    Ps. Przykładem intencjonalnych, subiektywnych, wieloznacznych i  wyjątkowo pokrętnych , a nawet sprzecznych sformułowań mogą być m.in. słownikowe, czy encyklopedyczne definicje np:

    tolerancja [łac. tolerantia ‘cierpliwość’, ‘wytrwałość’], socjol. postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na praktykowanie sposobu życia, którego zdecydowanie nie aprobujemy, a więc zgody na to, aby zbiorowość, której jesteśmy członkami, była wewnętrznie zróżnicowana pod istotnymi dla nas względami.

    Z poważaniem – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  15. jadwiga

    Eliku

     A co pozostali ~50% obywateli RP myśli i czyni?……., którzy przede wszystkim ferują kompromisy, lenistwo duchowe i intelektualne, czy łatwe, wygodne i przyjemne życie, także za każdą cenę zdobywanie lukratywnych posad i dóbr materialnych, a jednocześnie uporczywie nie uczestniczą w życiu wspólnotowym, społecznym, ani publicznym, a tym bardziej w wyborach parlamentarnych.

     A dlaczego nie uczestniczą? W wyborach dlatego, ze jest taka, a nie inna ordynacja wyborcza. Nie jest wybierany ten na kogo głosujesz, ale pierwszy z listy danej partii. To moze zmienic tyllko Sejm. Ale nie zmieni bo właśnie tym wybranym, którzy moga to zmienić jest wygodniej aby tak zostało – są pierwsi na liście zatem maja pierszenstwo w wyborach.

    A w życiu społecznym i publicznym? Wspólnotowym? Niestety decyduje wiekszosć. Nawet straszne głupoty, bo ta wiekszosć najczęściej jest manipulowana tak, aby nic nie przepuścic innego. A we wspolnotach religijnych decyduje nawet nie wiekszość ale duchowny. Jednoosobowo. Zatem – po co uiczestniczyć, jezeli sie na cos nie zgadzamy i nam się nie podoba, a nie możemy zmienic? Wtedy – albo idziemy na kompromis i we wspólnocie pozostajemy, albo  odchodzimy z danej grupy czy wspólnoty. Ot i wszystko.

     
    Odpowiedz
  16. jorlanda

    Nie rozumiem

    Jadwigo i Eliku tego co piszecie. Pod tekstem p.t. rozważania biblijne wsadzacie swoje prywatne poglądy na wszystko. Po co Wam to? Zgubiłam już dawno główny wątek Waszych wypowiedzi…

    Mam jednak pytanko, które nasuwa mi się od początku tej dyskusji. Do której kategorii ludzi, których tak łatwo dzielicie na czarnych i białych, na 50% i 50 % Wy należycie? Do których zaliczycie mnie?

    Powalająca jest logika Waszej miłości bliźniego. Jam za prosta, nie pojmuję… zawsze wydawało mi się, że słońce łaski świeci i nad dobrymi i nad złymi. Czasem warto na tych najgorszych spojrzeć z perspektywy wieczności. Mnie to motywuje do modlitwy za nich, do nadziei, że jednak nie spłoną w piekle samotności i opuszczenia, że może się opamiętają, może zdążą.

    Czytałam ostatnio (w Tezeuszu) tekst przejmującej spowiedzi. Zapewne wiecie czyjej. I powiem Wam – dawno już pod maską wulgarności i totalnej depresji nie zobaczyłam – siebie. Ja i on na tej samej położymy się desce, by kiedyś w czasie ostatecznym razem stać przed Bogiem. I czy wtedy bedzie miało jakiekolwiek znaczenie moje ewentualne uprzedzenie do słów, gestów, skoro istotę tęsknoty za łaską odczuwamy tak samo?

    Mimo wszystko ja wierzę, że nawet najbardziej pogubieni ludzie też są naszymi braćmi w wierze, zwłaszcza do nich przyszedł Chrystus Zbawiciel. Przypomnijcie sobie scenę, kiedy
    Chrystus z krzyża wybacza wszystko najgorszemu łotrowi pod słońcem.
    Mnie to nieustannie zachwyca – ten ogrom wiedzy i łaski milosierdzia jakie wypełniają Stwórcę.

    Może dlatego bliżej mi do tolerancji i postawy sprzeciwu bez agresji, bo w mojej jednostkowej egzystencji wciąż mam bliskich, którzy daleko od dróg Bożych chodzą. Wciąż mam nadzieję, że mimo wszystko, kiedyś skończymy w tym samym miejscu wieczności…

    Idę pielić grządkę spokojnego dialogu, bo mi chwasty złości znów kiełkują…

     
    Odpowiedz
  17. aaharon

    EGO

     Chwastem staje się każda forma do której przywiązuje sie ludzkie "ja" , budując i wzmacniając ludzkie EGO.

    Świadomość bycia sobą zostaje zachwaszczona przez Ego człowieka które chłonie każdą formę przywiązując się do niej i stając się jedno z formą. Formą może być nawet lalka do której przywiązuje się dziecko a  gdy się tą lalkę dziecku zabiera to Ego dziecka tak sie z tą formą lalki związało że krzyczy i płacze bo czuje sie tak jakby mu ktoś zabrał część tego kim jest. Dziecko utożsamiło się z formą – lalką. Ono i lalka stały się jednym w Ego. Tylko wyjście poza Ego i spojżenie świadome na rdzeń Ego może stać się zaczynem nowego życia i przebudzenia się człowieka ze snu w którym Ego rządzi mówiąc że to do czego się przywiązało to jestem JA. A tak naprawdę to JA JESTEM kryje się poza EGO i jest czystą świadomością w której EGO nie gra pierwszych skrzypiec. 

    Więc każda forma z którą utożsamia się ludzkie JA umacnia EGO i buduje je stwarzając niekorzystne stany istnienia w których dryfuje nasz świat. 

     

    Aharon*

    PS.

    w chwili gdy JA JESTEM utożsamia się z formą zatraca się w FORMIE. Dlaczego pytasz mnie o imię?
    Każda Forma z którą utożsamia sie JA JESTEM staje się bałwochwalczym obrazem człowieka stworzonego na podobieństwo boże.
    JA JESTEM jest najczystszą ISTOTĄ .

    Jeśli "Aharon" utożsamia się z kimś lub czymś traci swoją istotę życia. Taki Aharon nie jest już Aharonem ale produktem zachwaszczonym przez formy z którymi się utożsamił. Istota "aharona" , "Kazimierza" , "Joli" albo kogoś kto jeszcze pisał w tym blogu zostaje zachwaszczona przez formy do których sie przywiązuje nasze JA JESTEM- nasza najczystrza ISTOTA. Świadomość bycia sobą zostaje przejęta przez Formę z którą się utożsamiamy. Powstaje do życia Twór który broni przynależności do formy z którą się utożsamiam. Tak rodzi sie nietolerancja albowiem EGO które jest produktem utożsamienia sie z formą bierze w obronę wszystko to co owo Ego umacnia mówiąc to jest moje. Ego boi się stracić to co je umacnia . Ego nie jest czystą świadomośćią w której objawia sie JA JESTEM – najczystsza ISTOTA Boga i człowieka. Temat myślę wart rozaważenia a w szczególności Rdzeń EGo . Zasada działania Ego jako czegoś co dziś pisze nam świat. Świat   w którym żyjemy i o którym rozmawiamy – świat Egoizmu. 

     
    Odpowiedz
  18. mmmmmm

    Najważniejsza jest BIBLIA

    Pisanie o Bogu z cytowaniem poetów jest wyrazem katolickiego zaślepienia i zwiedzenia. Życze CI aby Twoje oczy zostaly otworzone, a uszy zaczęły slyszeć. Uczynić może to Tylko Pan! Studiuj Biblię i módl się szczerze o zrozumienie i nie daj się wkręcić w tą bałwochwalczą instytucję! Uciekaj z niej najdalej jak się tylko da! A Bóg będzie z Tobą. Bóg najbardziej nie lubi bałwanów

     

     

     
    Odpowiedz
  19. elik

    Komunikowanie się.

    Pani Jolanto przepraszam, że tym razem zdecydowanie odbiegam, od myśli przewodniej Pani rozważań. Jednak tak dziwnie się składa, że w trakcie dyskusji na forum "Tezeusza" również Pani zamiast rzeczowych odniesień, czy racjonalnych argumentów, do zamieszczanych wpisów, komentarzy, bądź wybranych wypowiedzi, sformułowań usiłuje obserwującym i czytającym sugerować (nie trudno domyśleć się dlaczego), że mój interlokutor(ka) zapewne jest coś nie tak, bo ja czegoś nie rozumiem.

    A często bywa zupełnie inaczej – tak, że nie chcemy uważnie czytać, ani poznać i uznać kogoś argumentacji, bo wiemy swoje (nam się wydaje) lub uporczywie bronimy wcześniej niezbyt fortunnie przedstawioną kwestię, czy tezę lub błędnie pojmowaną sprawę, czy rzecz albo intencjonalnie (tendencyjnie) opisywaną rzeczywistość. 

    Ps. Pani w trakcie dyskusji również "wsadza swoje poglądy na wszystko", może nawet częściej, niż inni, które zwykle staram się uważnie czytać i właściwie zrozumieć, a jeśli będę miał trudności, to Panią poproszę o ich doprecyzowanie lub uściślenie. Radzę czynić podobnie i np: cytować tj. wklejać kontrowersyjne akapity, a nie stwarzać pozory, czy usprawiedliwiać się tym, że czegoś nie rozumiem.

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  20. elik

    Pszenica i chwasty.

    Jadziu zapewne narażając się Pani Joli i być może innym osobom – jednak odpowiem na Twój wpis, w którym usiłujesz odnieść się, do istotnych spraw, lecz chyba nie całkiem wprost odnoszących się, do rozważań Pani Jolanty.

    Rzecz w tym, aby w każdym z nas było, jak najwięcej dorodnej pszenicy, a mało chwastów, szczególnie tych, co mocno ukorzeniają się i wyjątkowo intensynie rozprzestrzeniają, a przez to utrudniają wzrost pszenicy, lecz nigdy jej definitywnie nie unicestwiają.

    Większość obywateli w RP dostrzega nie u siebie, lecz u innych w/w owe chwasty, przede wszystkim u osób publicznych m.in. polityków, czy pasterzy Kościoła. A to ich usposabia tak, że wolą na "zimne dmuchać" i nie ufają wybranym politykom, ani pasterzom, oraz tzw. elitom i innym ludziom wyrażającym wolę kandydowania w kolejnych wyborach.

    W takiej sytuacji wg. mnie nawet zmiana ordynacji wyborczej jeszcze całkiem nie załatwia sprawy. Trzeba najpierw odbudowywać to, co zostało dotychczas zniszczone, zdewastowane i zaniechane, a jest tego sporo np: reaktywować dialog wszystkich środowisk – atentyczną i wolną, a nie pozorowaną, czy moderowaną, kontrolowaną, reglamentowaną debatę publiczną i sukcesywnie odzyskiwać utracone media publiczne, także zaufanie społeczne, ale nie do ludzi już wielokrotnie skompromitowanych, lecz solidnie zweryfikowanych i jeszcze prawych, uczciwych i sprawiedliwych lub niezbyt mocno "zachwaszczonych", a rokujących poprawę i stanowiących potencjalną elitę i najlepszą reprezentację Narodu polskiego.

    Natomiast w wspólnocie Kościoła katolickiego na całym świecie wszystkie osoby duchowne i świeckie przede wszystkim obowiązuje bezwarunkowa, bezgraniczna ufność, także wierność i posłuszeństwo wobec woli Pana Boga, a mniej, czy bardziej świadoma i dobrowolna podległość hierarchiczna jest w większości wspólnot religijnych, czy wyznaniowych i chyba nie stanowi zagrożenia, dla wzrostu pszenicy u poszczególnych członków wspólnoty.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  21. ostatni

    kąkol

     Kiedyś zapytałem rolnika -co to jest kąkol? odpowiedział że jest to chwast ,który jest bardzo podobny do przenicy a we wczesnym stadjum wręcz nie do odróżnienia. Z własnego doświadczenia wiem że chwasty rosną bardzo szybko,zabierają światło innym roślinom , rozprzestrzeniają się szybko i w dodatku nie wymagają pielęgnacji,no i oczywiście potrafią być utrapieniem.

    Myślę jednak że Jezus nie chciał abyśmy zastanawiali się nad tym kto z nas jest chwastem a tym bardziej żebyśmy dzielili ludzi na kategorie -ten kąkąl tamten przenica. Wręcz przeciwnie uważam że ten fragment pokazuje że my nigdy nie będziemy w stanie osądzić człowieka czy jest on z Boga czy kakol. To całe rozważanie tolerancji chwastów to zmyła ,chodzi o to że nie mamy osądzać i potępiać innych ludzi ponieważ widzimy tylko to co powierzchowne i tylko Bóg jest w stanie odróżnić ludzi dlatego że ma wgląd w głąb duszy.

    Moje ulubione powiedzenie ,ktore usłyszałem kiedyś choć nie pamiętam gdzie pozwala mi dzis zrozumieć tą przypowieść oraz sens tolerancji w chrześcijaństwie – "BÓG KOCHA GRZESZNIKA , ALE NIENAWIDZI GRZECHU" Myślę ża  przypowieść o przenicy i … -przestrzega nas przed wymierzaniem sprawiedliwości , a to powiedzanie jest modelem tolerancji , powinniśmy nauczyć się odróżniać bliźniego od grzechu czyli tolerować ludzi i jednocześnie bezwzględnie walczyć z grzechem. 

    Chwast to grzech ale ma on niestety powłokę w postaci człowieka ,my widzimy  grzechy w innych ,ale nie mamy możliwości wejrzeć w źródło dlatego wyrywanie chwastów powinniśmy ograniczyc do siebie, każdy z nas ma wystarczającą ilość chwastów do usunięcia w sobie.

    pozdrawiam. 

     
    Odpowiedz
  22. jadwiga

    Natomiast w wspólnocie

    Natomiast w wspólnocie Kościoła katolickiego na całym świecie wszystkie osoby duchowne i świeckie przede wszystkim obowiązuje bezwarunkowa, bezgraniczna ufność, także wierność i posłuszeństwo wobec woli Pana Boga, a mniej, czy bardziej świadoma i dobrowolna podległość hierarchiczna jest w większości wspólnot religijnych, czy wyznaniowych i chyba nie stanowi zagrożenia, dla wzrostu pszenicy u poszczególnych członków wspólnoty. 

     

    Nie byłabym tego tak pewna. Posłuchaj

    http://www.deon.pl/religia/rekolekcje/jestem-legenda/art,1,jestem-legenda-wstep.html

     

    Jest tu przedziwna interpretacja ( przez Jezuitę) – słów Jesusa z Ewangelii w przypowieści o talentach. Jak pamiętam – zawsze interpretacja talentów znaczyła duchowosc, naszą właśnie "pszenicę". Pamiętam oburzenie duchownych jeżeli ktos rozumiał dosłownie. A tutaj duchowny interpretuje jako bogactwo czysto ziemskie- finansowe. Czyli całkowity zwrot o 180 stopni. To co było dawniej złe w zrozumieniu – teraz ma być dobre. Wiec czy taka sytuacja nie stanowi zagrożenia dla członków wspólnoty?  Nie sama interpretacja ale – że raz interpretuje się tak, a inaczej nie wolno, –  a za ileśtam lat przeciwnie – to co było złe ma być dobre?.Komu wiec wierzyc?

     
    Odpowiedz
  23. elik

    Pojmowanie i interpretowanie Słowa Bożego.

     

    Jadziu pojmowanie i interpretowanie Słowa Bożego może być i jest bardzo różne, także błędne, a sposób, metoda interpretacji  Pisma Świętego zależy m.in., od kompetencji, intencji i wyznaczonego celu.

    Miłość w prawdzie tylko ma moc sprawczą i  dobroczynną – jest podstawowym wypełnieniem Jego Prawa.

    Kto nie stara się wypełniać woli Boga Ojca i np: nie kocha coraz bardziej ludzi czytając, rozważając i medytując Słowo albo czyta Pismo Święte niezbyt uważnie, to zawarte w Nim treści pojmuje i interpretuje opacznie – źle. Przykładów uporczywego trwania w błędzie, czy błędnych interpretacji, nawet w necie jest wiele i chyba nie trzeba podawać. 

    Jeśli dziś mamy problemy z metodologią to przedewszystkim dlatego, że albo nie wiemy, o co nam właściwie chodzi?…, albo nie chcemy przyjąć takiego celu Słowa, jaki Bóg człowiekowi wyznaczył. por. słowa Jezusa: Badacie Pisma … a przecież nie chcecie przyjść do Mnie (J 5, 39-40)

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  24. Halina

    “Skoro Jezus mówi pozwólcie im razem róść..”..

     Nie siląc się na własne interpretacje przytoczę słowa J. Pawła II, z książki " Pamięć i tożsamość"- " ta przypowieść jest kluczem do zrozumienia całych dziejów człowieka. W różnych epokach pszenica rośnie razem z kąkolem, a zło istnieje obok dobra. Dzieje ludzkości są widownią koegzystencji dobra i zła. Znaczy to, że zło istnieje obok dobra, ale znaczy też, że dobro trwa obok zła, rośnie niejako na tym samym podłożu natury ludzkiej

    Ogromnie ważne jest, zeby nie interpretować tych słów powierzchownie, tzn, że to ludzie są dobrzy lub żli. Człowiek sam w sobie jest podzielony, stąd całe życie ludzi, to indywidualne i zbiorowe okazuje się dramatyczną walką między dobrem, a złem, pomiędzy światłem, a ciemnością.

    Chodzi więc nie o tolerancję, która jakoś nijak mi nie pasuje w stosunku do zła, ale o oczywisty fakt koegzystencji dobra i zła, do której Bóg dopuszcza od zarania dziejów ludzkości, aż do końca świata.

    Tolerancja raczej od zawsze oznacza umiejętność oglądania świata oczami innego człowieka, ale bez wyrzekania się własnej optyki, własnego zdania. Można mieć własne zdanie, co nie oznacza, że nie dostrzegamy racji innych ludzi. Złu trudno chyba byłoby jednak przyznać jakąkolwiek rację, więc o tolerancji mowy być nie może.

     
    Odpowiedz
  25. jorlanda

    Nie ma tolerancji dla zła

    Halino, dziękuję za te słowa.

    O to mi chodzi, o tolerowanie stanu rzeczy, istnienia obok siebie sprzeczności, a nie o tolerowanie zła i przyzwalanie na jego bezkarność.

    "Dobro i zło trwają obok siebie na tym samym podłożu ludzkiej natury".

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code