Nie dość, że ich wzrok był pełen osądu wobec kobiety, ślepy na winę mężczyzny, to jeszcze ich oczy były na uwięzi nienawiści do Jezusa – szukali różnych sposobów, aby Go przyłapać na wykroczeniu przeciw Prawu i mieć pretekst do oskarżenia. Takie często są nasze ludzkie oczy – patrząc na innych, osądzamy ich, a może nawet doszukujemy się ich winy; innym razem odwracamy wzrok od zła, którego jesteśmy świadkami, a przecież brak reakcji to też reakcja, to grzech zaniedbania, o którym mówi liturgia Kościoła w Akcie pokutnym.
Jezus ma inną perspektywę. „Kto z was jest bez grzechu?” Kto ma prawo do osądzania słabości drugiego człowieka, kiedy sam mierzy się z własnymi słabościami? Kto ma prawo śmiać się z upadku drugiego, kiedy sam właśnie się przewraca? Jezus pokazuje, kim jest człowiek. Po grzechu pierwszych rodziców skażona ludzka natura bardziej skłonna jest do potknięć, niż unoszenia się kilka centymetrów nad ziemią. Jezus przyszedł po to, żeby tę sytuację uzdrowić. Żebyśmy nie potykali się o nasze małości, ale dumni, z podniesioną wysoko głową zapatrzeni byli w to, co w górze.
Wiemy, że w gronie opisywanym przez Ewangelistę był jeden człowiek, który mógł rzucić kamieniem, bo był bez grzechu. Nie robi tego, bo chce pokazać, jaki jest Bóg. Nie dość, że odkłada swój własny kamień, to wytrąca także kamienie z rąk innych. Pochyla się nad losem człowieka zagubionego, poranionego. Pochyla się nade mną i staje w mojej obronie – przed moimi słabościami, przed moim grzechem. Jego wzrok jest inny niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy – On patrzy z miłością. Jezus nie patrzy na nasz grzech, ale patrzy na nas.
„Idź, a od tej chwili już nie grzesz”. Czy kobieta z Ewangelii wg św. Jana już nigdy nie zgrzeszy? Raczej nie. Upadnie pewnie niejednokrotnie. Ale w tej scenie doświadczyła czegoś, czego nie przeżyli jej oskarżyciele. Oni zwracają się do Jezusa „Nauczycielu”. Ona mówi do Niego „Panie”. Kobieta doświadczyła Bożego przebaczenia, spotkała się z miłością Jezusa i nawet jeśli upadnie, to będzie miała siłę, żeby wstać. Bo jak się często powtarza, na końcu życia Bóg Sędzia nie będzie liczył naszych upadków, ale to, ile razy się z nich podnieśliśmy.
W piątą niedzielę Wielkiego Postu, już na finiszu przygotowań do Świąt Paschalnych, jak mantra wraca wezwanie ze Środy Popielcowej: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Nawracajcie się! Ciągle. To wezwanie jest stale aktualne. Człowiek, choćby pewnie chciał, nie może nawrócić się raz a dobrze, raz na zawsze. Chrześcijaństwo to droga. Droga nawracania się. Choć często zbaczamy z tej drogi, nigdy nie jest za późno, by ponownie obrać właściwy kierunek.
Kobieta pochwycona na cudzołóstwie, dostrzegając w Jezusie swojego Pana, ma szansę na przemianę swojego życia. Po spotkaniu z Nim, po Jego słowach przebaczenia nie musi wracać do tego, co było, do grzechu z przeszłości. Po spotkaniu z Jezusem każdy ma możliwość stać się nowym człowiekiem, ma szansę na życie nowe. Tak jak prorokuje Izajasz: „Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie”. Czy skorzystam z szansy, którą daje mi Bóg?
Czy na swoje życie będę potrafił spojrzeć Bożymi, a nie ludzkimi oczyma?
Być człowiekiem i…..
Szcześć Boźe!
Jeśli….
Jestem zmuszony korzystać z źyczliwości, a moźe tylko wyrozumiałości i tolerancyjności lub obojętności innych współtwórców Tezeusza. Dlatego wpis nawiązujący do Pana tekstu pt. Źycie zamieszczam tutaj.
Drodzy czytelnicy sądzę, źe jeśli bezwarunkowo i bezgranicznie:
Ps.
Jeśli równieź pozwalacie innym odnosić się, nawet krytycznie, do Waszych artykułowanych myśli i poznanych czynów, w tym nie tylko treści, lecz i postaw i zachowań, oraz innych info lub przekazów mniej lub bardziej świadomie i celowo prezentowanych w necie.
Szczęść Boźe!
Wywiad
Wywiad człowieka ponoć zatroskanego o stan demokracji w RP i sens własnego źycia jeszcze nie jest dostępny w Tezeuszu, lecz TU: polska.newsweek.pl z dnia 16.03.br.