Odkryć jedność, jaka już jest w nas

 
Rozważanie na Sobotę V tygodnia Wielkiego Postu, rok B1

Rekolekcje2015_black.jpg

To, co robi Jezus, wywołuje kontrowersje. Przed chwilą wyprowadził z grobu swojego przyjaciela, niektórzy zaczynają wierzyć, że jest Synem Bożym, a innych ogarnia strach. Liderzy społeczności widzą w nim zagrożenie, które na Żydów ściągnie gniew Rzymu. Wciąż napięta sytuacja, próba ochrony świątyni i status quo panującego na okupowanym terytorium – to wszystko sprawia, że arcykapłani i faryzeusze wpadają w panikę i chcą zlikwidować zagrożenie, jakie dostrzegają w Jezusie. Postanawiają pod wpływem słów Kajfasza zabić nauczyciela z Galilei. Miało to ochronić porządek społeczny, choć wydaje się, że sam autor Ewangelii trochę ironicznie opisuje posiedzenie Wysokiej Rady wiedząc, że zabójstwo Jezusa nie uchroni świątyni ani narodu, który za kilkadziesiąt lat zostanie rozbity, a świątynia będzie pastwiskiem dla rzymskiego bydła.

Pierwsze czytanie z proroka Ezechiela zapowiada odnowę Ludu Bożego i zgromadzenie go w jedno pod wieczystym panowaniem Dawida. W tym czasie nastąpi pokój z Bogiem i uświęcenie. Od początku historii zbawienia Bóg próbuje kształtować swój lud, aby myślał innymi kategoriami niż Ci, którzy nie znają Boga. Największym pragnieniem Jahwe wydaje się wzajemna bliskość Boga z ludźmi zgodnie ze słowami: „Mój przybytek pośród nich umieszczę na stałe” oraz „Ja będę ich Bogiem, oni zaś będą mi ludem”.

Niektórzy może chcieliby widzieć w tej mowie o narodzie, ludzie itp. pochwałę dla jakiejś formy faworyzacji swojego narodu albo może dla państw narodowych czy innych ziemskich Królestw. Ja osobiście muszę się przyznać, że mierzi mnie mieszanie „krzyża z godłami narodów”, nie mówiąc już o „przymierzu ołtarza z tronem”. Choć może taki układ był jeszcze do obronienia w Starym Testamencie, to Nowe Przymierze opowiada o innym, nowym ludzie. Lud nowego przymierza nie jest jakąś jedną nacją czy plemieniem, ale wspólnotą, którą gromadzi wiara w Jezusa i wzajemna miłość. Chrystus, ponosząc śmierć na krzyżu, przynosi zbawienie i zjednoczenie wszystkim ludziom. To zjednoczenie opiera się nie na ludzkich traktatach pokojowych, ale na pojednaniu z Bogiem.

To nie są tylko pobożne słowa, ale mają one swoje realne wcielenie. Jako przykład opowiem pewną historię z mojego życia. Pamiętam, jak kilka lat temu, będąc w Londynie, postanowiłem wybrać się w piątek do anglikańskiej parafii o bardzo ciekawym wezwaniu „Naszej Pani pośród wrzosów” (jeśli oczywiście dobrze pamiętam). Z hotelu do kościoła musiałem przejechać kilkanaście minut autobusem. Po drodze był przystanek, którego nazwę można przetłumaczyć „ulica Przeorska”. Znajdował się przy niej piękny neogotyki kościół (to jeszcze nie ten, do którego jechałem). Zdziwiło mnie jednak to, co zauważyłem. Kościół był otwarty i dookoła na chodnikach szło w jego kierunku wiele kobiet i wielu mężczyzn w białych szatach. Kobiety miały na głowach coś podobnego do muzułmańskich chust, ale tylko białe. Pomyślałem sobie, że pewnie kościół został oddany społeczności muzułmańskiej – w końcu szli tam w piątek, który dla wyznawców proroctw Mahometa jest dniem świętym. Z pewnym rozczarowaniem i chyba nawet smutkiem, że kościół nie służy już chrześcijanom, pojechałem „do Naszej Pani pośród wrzosów”. Na miejscu okazało się, że nabożeństwo, jakie miało się odbyć, jest odwołane. Pierwsza myśl: pewnie i ten kościół niedługo będzie meczetem.

Spokoju jednak nie dawały mi te białe szaty. Postanowiłem wracając zatrzymać się przy „Przeorskiej” i zobaczyć, co dzieje się w tym kościele. Po wejściu do środka zobaczyłem w kruchcie dywany – nie jest to raczej częsty widok w kościołach gotyckich czy neogotyckich – do tego pod ścianami ławeczki i pozostawione buty. Jedyny napis po angielsku, jaki udało mi się odnaleźć, był na drzwiach i była to prośba, by zdjąć buty przed wejściem do środka. Zdjąłem je i wszedłem z pewną obawą, co zobaczę i czy może nie naruszam jakiegoś panującego tam porządku.

Przekroczyłem prób świątyni, która była pełna osób w bieli, wszyscy śpiewali w niezrozumiałym języku, ale były znajome słowa: Kyrie Eleison, Alleluja. W prezbiterium ikonostas i stojący duchowny. Gdy uświadomiłem sobie, że był to kościół etiopski, poczułem, że choć jest tak zupełnie inaczej, to jestem w domu moich braci i sióstr. Pomyślałem, ze choć dzieli mnie od tych ludzi wygląd, język, mentalność, kultura, to łączy nas to co, jest najcenniejsze – Jezus Chrystus.

Takich przygód z inaczej przezywającymi swoje chrześcijaństwo miałem wiele, ale ta historia jest chyba najciekawsza, ponieważ nigdy wcześniej nie byłem w etiopskiej świątyni (później zdarzyło mi się to jeszcze kilka razy, choć jeszcze nie w Etiopii).

Gdy więc myślę o ludzie Boga, przypominam sobie to doświadczenie. Chrystus przez swoje zmartwychwstanie rzeczywiście utworzył nowy lud Boży, lud drugiego wybrania po Izraelu. Nie umiem dziś zgodzić się z pomysłem Kajfasza, że lepiej jest, aby zginął jeden za naród. Tak, Kajfasz wypowiada proroctwo, że Jezus umiera za nowy naród wybrany, ale idea poświęcania jednostek dla jakiejś masy jest nieludzka i nieewangeliczna! Przecież każdy jest osobą, każda kobieta i każdy mężczyzna nosi w sobie unikalny obraz Boga. Nowy naród wybrany nie jest bezimienną masą, ale komunią osób, zjednoczonych przez Trójcę i w Trójcy Świętej. Ta komunia czyni z nas doskonałą jedność nie przez takie same poglądy, wygląd, kulturę itd., ale poprzez takie same pragnienia Boga, zjednoczenia z Nim i życia w miłości Ducha Świętego.

Wszystko, co niszczy naszą jedność, antagonizuje jednych przeciwko drugim, uznaję za straszliwy grzech przeciwstawiania się Bożej woli zjednoczenia ludzkości w miłości i pokoju, we wzajemnym szacunku, bo w Bożej jedności, jak wierzę, nie chodzi o unifikację, ale o komunię, wymianę „darów”, charyzmatów.

Za chwilę będziemy przeżywać święta paschalne, wspomnimy wyjście Jezusa z otchłani śmierci i rozpoczęcie nowego stworzenia, wielkiej odnowy ludzkości przez miłość. Tę miłość musimy jako chrześcijanie okazywać bezwzględnie każdemu: przyjaciołom i wrogom, bo i oni noszą w sobie obraz Boga, którego my nie mamy prawa unicestwiać.

Chrystus umiera, jeden za wszystkich, jako niewinna ofiara, ale przedtem ustanawia pokarm zjednoczenia – Eucharystię, Komunię Świętą. Wierzę, że to właśnie w niej odkrywamy naszą uniwersalną jedność w Trójcy Świętej, która każdemu się udziela w chlebie i winie.

Boże żydów i Boże chrześcijan, Boże wieczny i żywy, pomóż nam odkrywać jedność, jakiej pragniesz dla nas. Nie poprzez jedynie nasze ludzkie wysiłki, nie poprzez wymuszanie jedności czy manipulację, ale niech Twój Duch Święty wlewa w nas swoją miłość i inspiruje nas do spotkania Ciebie w inności sióstr i braci, aby Kościół stawał się prawdziwie nową społecznością, zgromadzoną w imię i w mocy Trójcy Świętej.

2803TPUCHALSKI.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2014

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code