O trzech takich…

 
Rozważanie na IV Niedzielę Wielkiego Postu, rok C2
 

Wprowadzenie

Ach, ci faryzeusze! Nic, tylko gorszyli się Jego obyczajami. A to z celnikami jada, a to u grzeszników gości, a to jawnogrzesznicy pozwoli sobie myć stopy i skrapiać olejkiem… A to kłosy w szabat rwie i uczniom pozwala, nawet uzdrawia w szabat! Do tego rąk nie myje przed jedzeniem… Ostentacyjnie lekceważy Prawo! Jawnie sam siebie potępia, obcując z ludźmi godnymi potępienia!

Jezus nie odpowiada wprost na te pomruki. Opowiada historię…

O TRZECH TAKICH. (dramat w pięciu aktach)

Osoby dramatu

1.Młodszy syn: Niefrasobliwy, lekkomyślny, niecierpliwy: zawsze musiał sam wszystkiego spróbować. Musiał się skaleczyć, sparzyć, potłuc kolana. Ciekawy świata. Co za podwórkiem? Za polem? Za miastem? Za granicą?. Aktualnie znudzony: ogród, pole, dom, obora; śniadanie, obiad, kolacja. Ojciec przynudza; starszy brat się wymądrza. Nie do wytrzymania!

2. Starszy syn: Realista: posłuszny, karny, pracowity, rzetelny, odpowiedzialny. Jeśli kiedyś marzył o podróżach i przygodach – kazał marzeniu zamilknąć. Jeśli kiedyś miał chęć poimprezować z kolegami – starannie o tym zapomniał. Irytuje go nieodpowiedzialny smarkacz. Pracuje wytrwale i sumiennie za dwóch z tłumionym poczuciem żalu i krzywdy.

3. Ojciec: Wcielona miłość. Kocha obu.

D R A M A T (zarys akcji)

Akt pierwszy:

Młodszy syn żąda swojej części majątku.

Ojciec rozdaje spadek obu synom po równo.

Młodszy ucieka z pieniędzmi w świat i zażywa upragnionych przygód, wyczerpując gotówkę.

Starszy systematycznie pracuje na gospodarce.

Akt drugi:

Młodszy syn w dalekim kraju. Nie ma już ani grosza. Najmuje się do pracy jako pastuch świń. A tam akurat kryzys i chłopak nie dostaje nie tylko pensji, ale nawet jedzenia. Wspomnienie domu ojca z regularnymi posiłkami nabiera nieodpartego uroku. Tyle, że strach i wstyd tak wrócić bez niczego… Ale głód przeważa. Rusza w drogę powrotną.

Starszy syn sumiennie pracuje na ojcowym polu. Ojciec czeka.

Akt trzeci:

Syn młodszy w pobliżu domu; w łachmanach, brudny, głodny. Boi się spotkania z ojcem. Kombinuje, jakby tu go przebłagać, żeby dostać choć kolację! Układa sobie mowę powitalną, pełną uniżenia, przeprosin i błagań.

Syn starszy pracuje w pocie czoła.

Ojciec wychodzi na drogę – i czeka.

Akt czwarty:

KULMINACJA

Ojciec widzi postać obszarpańca… To on! Biegnie naprzeciw i nie słuchając bajdurzenia o niewolnictwie i niegodności, porywa chłopaka w ramiona i płacząc tuli, szczęśliwy!

Syn młodszy – przeżywa szok. Zsumujmy: Przepuścił wszystko. Przywlókł się z powrotem, bo konał z głodu. Stanął przed ojcem struchlały: zawstydzony, wystraszony, ogołocony. Gotów był na każdą karę. A tu – zaskoczenie! Miłość ojca, która o nic nie pyta, jest uprzedzająca i całkowicie bezwarunkowa, nie ma żadnej tamy – rozbija infantylną i egoistyczną skorupę; nieoczekiwane przytulenie jak nagły cios otwiera synowskie, niedojrzałe serce. Dotknięty, a nawet porażony przez miłość, sam zaczyna kochać. Zamiast serca z kamienia dostał serce z ciała. Był martwy, a dzięki miłości – ożył. Też płacze.

Starszy syn zajęty pracą w polu nie zauważył powrotu młodszego

Akt piąty (Zakończenie pierwsze):

scena I

Uczta. Muzyka, zabawa!

Młodszy syn, wystrojony jak królewicz, siedzi obok ojca i ze wzruszenia z trudem przełyka jedzenie (choć umierał z głodu) razem ze łzami szczęścia. Wreszcie wybucha w nim dzika radość, śmieje się przez łzy i tańczy!

Ojciec coraz to go przytula, śmieje się i płacze na przemian, wreszcie klaszcze mu do taktu! Szaleje z radości. Cieszą się wszyscy obecni!

Starszy syn jest nieobecny, bo do późna pracuje w polu.

Scena II

Starszy syn zmęczony wraca z pola. Trafia na nieoczekiwaną, huczną imprezę na cześć brata-utracjusza. Szok! Pękają wszystkie tamy, jakie nakładał swoim potrzebom i pragnieniom; gorzki, nienawistny żal, trujące poczucie krzywdy zalewa mu serce. Miałby siąść do stołu z tym łobuzem? Do kolacji na jego cześć? Nigdy!

Ojciec wychodzi do niego i zaprasza, jakby nic nie rozumiał. Starszy wykrzykuje więc do niego w bólu: – To niesprawiedliwe! To draństwo! Tyle moich wyrzeczeń, pracy, wierności i żadnej nagrody! Nic mi nigdy nie dałeś! Nawet kumpli nie mogłem zaprosić! A ten łajdak, leń, egoista, chłystek, wszystko, coś mu dał, przepuścił na rozpustę, i co? Zamiast kary wyprawiłeś mu takie święto?! Mam gdzieś taką sprawiedliwość!

Płacze… Ze złości i żalu nad sobą.

Młodszy syn tańczy w domu i o niczym nie wie.

Finał (Zakończenie drugie i ostatnie):

Ojciec (do starszego syna, tuląc go): – Synku, zawsze cię kochałem i kocham tak samo jak jego! Widzisz, ja się tak bałem, że już go nigdy nie zobaczę! A on wrócił! Jest! Żyje! Ty zawsze byłeś ze mną, a co moje, to i twoje! Jesteś przecież u siebie! Syneczku, ciesz się razem ze mną, znów jesteśmy wszyscy razem!

Młodszy syn tańczy w domu w upojeniu radością.

Starszy syn…

KURTYNA

Jezus zakończył opowieść.

– No i co z tego?- zamruczeli faryzeusze? Starszy syn miał przecież rację, ojciec nie był sprawiedliwy. Młody sam sobie winien! Powinien ponieść konsekwencje! To bardzo niewychowawcze, co zrobił ojciec. To się, mój rabbi, nazywa ślepa, a nawet głupia miłość.

ANEKS

Wielka Mowa Faryzeuszy

Ucz się od nas. My mamy porządne, opiekuńcze instytucje – społecznej opieki. Zajmujemy się alkoholikami, bezdomnymi, bezrobotnymi i ich dziećmi, które ci oberwańcy płodzą nieodpowiedzialnie. Wszystko zaklasyfikowane, każdy ma zaświadczenie, czy może dostać obiad, buty, koc, czy nie; czasem jeden z drugim musi pomieszkać na dworze, względnie w blaszanej budzie. To przykre, rozumiemy, ale sam przyznasz, rabbi – oni sami sobie są winni. Sami skazali się na ten los, więc trudno, żebyśmy ich ściskali i obrzucali prezentami. I tak robimy więcej, niż powinniśmy, bo jesteśmy miłosierni. Ich dzieci umieszczamy w ciepłych Domach Dziecka, w których mają 3 posiłki dziennie. Tam uczymy je porządku, dyscypliny i odpowiedzialności. Niestety, złe drzewo rodzi złe owoce i często musimy do dzieciaków wzywać straże, a nawet przenosić je (związane oczywiście, najlepiej łańcuchem) do karnych ośrodków. Pytasz, ile mają lat? Różnie: 11,12,13. No to co, że niewiele, no to co, że pozbawione są rodziców, no to co, że twarde są zasady w Domach Dziecka! A one – jak się zachowują? Wagarują! Bez pozwolenia latają do rodziców, żeby dać im swoje śniadanie -państwowe, gminne śniadanie! Wulgarnymi słowami zwracają się do opiekunów! Uciekają! Kradną (nieważne, że paczkę Laysów- kradzież, to kradzież!)! No więc? Muszą nauczyć się odpowiadać za swoje czyny. Panu Bogu podoba się to, co my robimy, bo On kocha sprawiedliwych. A my jesteśmy sprawiedliwi. I mądrze miłosierni. Ucz się od nas, rabbi.

I pozostali przy swoim.

* * *

Miłość kruszy serca tych, którzy są na to gotowi. Którzy zostali wyrwani z błogiego samozadowolenia i przekonania o własnej doskonałości. Którzy pojęli, że niczym na tę miłość zasłużyć nie mogą. Nie mogą się jej dopominać. Mogą tylko paść Jej do nóg świadomi swojego brudu, nędzy i głodu. Wtedy staje się cud!

Miejmy jednak nadzieję, że starszy syn, a także sprawiedliwi faryzeusze – może nie od razu, może jeszcze nie teraz – zrozumieją, dlaczego ojciec z opowieści tak postąpił. Miejmy nadzieję, że opancerzone serca wszystkich zadufanych w sobie, bezwzględnych ascetów bez miłości, męczenników obowiązkowości – skruszeją i zmiękną pod wpływem Największej Miłości. Że także ich serca, otoczone, utulone Miłością zostaną zdobyte; przestaną wydawać zimny odgłos brzmiących cymbałów, a zaczną pulsować miarowym rytmem żywej, gorącej krwi. Że i oni wyzbędą się zdradzieckiej rany, dławiącego poczucia krzywdy, a przede wszystkim niezachwianego poczucia własnej sprawiedliwości i porządności; że kiedyś i oni wejdą, zapłaczą nad dzieckiem, które kradnie chleb, zasiądą do stołu i będą ucztować-razem z bezdomnymi, bezrobotnymi, a nawet alkoholikami….

Miejmy jednak nadzieję, że i oni, choć na razie są martwi – ożyją.

Syn_mar.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. zk-atolik

    Spektakl i róźni aktorzy

     Pani Jolu – proszę przyjąć moje gratulacje za piękny scenariusz, choć mam wraźenie, źe w tym spektaklu mogą lub winni występowć jeszcze inni aktorzy.

    Przede wszystkim dzieci, młodzieź, które kochają Boga, rodziców i starają się być coraz lepsze tj. nie ulegają zbyt łatwo pokusom świata, ani zachciankom i wpływom złego środowiska. Czyli nie przysparzają Panu Bogu, ani swoim rodzicom, jak dwaj synowie ojcu – takich samych, bądź podobnych trosk, przykrości, ani rozterek, zmartwień i kłopotów.

    W przypadku osób dorosłych oprócz faryzeuszy byli i nadal są tacy na świecie, którzy nie chcą z Nim – rabbim rozmawiać, ani modlić się, wielbić, czcić Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego i uznawać Jego istnienie, a tym bardziej wszystkie Boskie przykazania i korzystać z Boga łaski i miłosierdzia, czy nauczania i tradycji Kościoła.

    Po to, aby: nawracać się i niezwłocznie uwolniać sumienie z popełnionych grzechów, takźe przemieniać zatwardziałe serce, oraz uzdrawiać duszę świadomie i dobrowolnie rezygnując m.in. z pychy, wrogości, pogardy, głupoty, gnuśności etc.

    Czy aby z pomocą Pana Boga np: uwolnić się z nałogu lub braku wiary i nadzieji albo zaniechać bezmyślne trwonienie czasu i zdrowia lub uporczywe trwanie w znaczącym – brzemiennym w skutkach błędzie.

    Współcześni aktorzy to m.in. propagatorzy i zwolennicy (świadomi i nie) tzw. New Age i innych nurtów ideologicznych, ale nie tylko…….

    Szczęść Boźe!

     

     

     
    Odpowiedz
  2. wykeljol

    Hmmm..wolno tak uważać.

    Hmmm..wolno tak uważać. Natomiast Pan Jezus nie zwraca sie do sekt, ani do wyznawców innej religii, lecz do bardzo poboznych i uczonych wierzących Żydów, którzy jednak nie są miłosierni i trzymaja sie społczenie ustalonych regół, sprawiedliwosci bez miłsierdzia. Sa formalistami w pewnym sensie. Ich Pan Jezus uważa za najgroźniejszych. CHyba nadal jest to aktualne :). Pozdrawiam serdecznie

    j.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code