No padło i leżało.

Co przeżyłem ostatnio to normalnie szok. Wyobraźcie sobie, że zainstalowałem sobie jądro 2.6.31.5.s1. S1 znaczy, że przygotował je Siamer. Jądro to działało jakoś tak sobie, więc wywaliłem. Ale dociągnęła się nowsza wersja udev, czyli mechanizmu obsługującego urządzenia zewnętrzne. Wymaga ona jądra 2.6.30 i większego, którego nie mogłem zainstalować bo nie i już. Jedno ma nieinstalowalne kheadersy, a drugie ładuje błędy. W efekcie mysza nie działa.

Bez myszy ciężko, doszedłem do tego że w Synapticu można wymusić niższą wersję. Można wejść samymi klawiszami do okienka wyboru, ale już nie przestawisz. Harakiri. Apt-getem udeva nie przeinstaluję, bo chce wywalić 3 giga softu, czyli wszystko. Kwadratura koła. Próbowałem też użyć rpm-a, ale przeoczyłem stosowne opcje. No ale odpaliłem z płyty LIveCD i mysza działa. No to ratujemy. Na forum PCLinuxOS nie mogłem pisać, bo nie pamiętam hasła. Ale jakoś się udało. Skopiowałem profil Firefoxa i poszło. Uruchomiłem chroota:

# chroot bin/bash /dev/hda1

żeby programy ratownicze mogły operować na partycji systemowej. Następnie zaklęcia ratunkowe:

# rpm -e –nodeps udev libudev0

Właśnie opcję –nodeps przeoczyłem i dlatego nie mogłem wcześniej wywalić badzievia. Oznacza ona, że bez zależności paczkę można usunąć.

# rpm -ivh *.rpm

Tu: i oznacza, że ma instalować, v, że szczegóły, h, że pasek postepu pokaże i taką migającą gwiazdkę czy coś. *.rpm – że wszystkie paczki. UWAGA; Albo uratujemy w ten sposób system, albo tak namotamy, że padnie bez ratunku i nadziei.

I tu zastrzeżenie: wymagało jeszcze jakiś bibliotek libvolume. Jak mi czegoś brakowało to w Synapticu wszedłem na repozytoria, tam skopiowałem adres jakiegoś repo i przekleiłem do przeglądarki. ręcznie ściągałem co potrzeba. Nie mam siły do kombinowania z konsolowymi klientami ftp.

Podsumowując: Brakuje trochę dokumentacji ratunkowej do szybkiego wygóglania. Coś tam pomoże podręcznik PLD, ale i tak na forum się trzeba spytać. Samo ratowanie jest o niebo łatwiejsze niż konsola ratunkowa z Windows. Pod Linuxem mamy kompletny system z dostępem do netu i dokumentacji, a pod Windows wiadomo, ze nic. Wygodnie sobie diagnozowałem system na dysku, tylko wykoncypować właściwe opcje z zyliona to porażka. Tak to jest jak się używa repozytorów testowych (testing).

PS: Zapomniałem dopisać, że na partycji systemowej tworzymy katalog np. /a do ktorego wrzucamy pliki do instalacji i tam operujemy rpm-emem.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code