Polskie podręczniki do religii to ciekawy materiał badawczy. Zdania wielokrotnie złożone, neologizmy, niejednoznaczne definicje, banalne pytania, dziesiątki akapitów – to raj dla badacza języka. Niestety nie dla ucznia – pisze Piotr MIEDZIANOWSKI w tekście „Udręczniki”, miesięcznik „W drodze”.
Podręczniki są coraz grubsze. I najeżone definicjami, które nic nie oznaczają. Doktorat z pedagogiki dla tego, kto przełoży na język ucznia definicję diabła („diabeł to oskarżyciel, oszczerca wprowadzający podział”), transcendencji („Bóg jest inny, a jego istnienie przekracza wszechświat i nie może być z nim utożsamiane”) lub Królestwa Bożego („całość darów i praw składających się na zbawcze działanie Jezusa Chrystusa na rzecz ludzi”).
W podręczniku do klasy trzeciej szkoły podstawowej można znaleźć zdanie, które liczy 146 słów – mówi dr Danuta Krzyżyk z Uniwersytetu Śląskiego.
Ilustrację poniżej wybrała nowa współpracowniczka "Tezeusza", siedmioletnia Ania Kudroń.