Na jakiej jesteś górze?

 
 
 
Rozważanie na Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, rok A2

Krótkie dzisiejsze czytanie ukazuje kilka zdarzeń:

– uczniowie na polecenie Jezusa udają się na górę w Galilei;

– ujrzawszy Jezusa, uczniowie oddają Mu pokłon;

– Jezus mówi do uczniów, że dana Mu jest wszelka władza na niebie i na ziemi;

– Jezus posyła uczniów, aby szli i nauczali wszystkie narody;

– Jezus obiecuje pozostać ze swoimi uczniami i wyznawcami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.

Przyjrzyjmy się teraz innemu fragmentowi Ewangelii, a mianowicie opisowi drugiego kuszenia Jezusa na pustyni:

Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. (Łk 4, 5 – 7).

Góra jak góra – niby podobna, może nawet ta sama, a sytuacja jakże odmienna…

Jezus zostaje na górę wyprowadzony, a więc jego samodzielna aktywność jest w pewnej mierze ograniczona. Jezus nie musi sam szukać drogi do wyznaczonego celu, nie musi martwić się trudnościami i przeszkodami we wspinaczce ani tym, czy zdąży na czas i czy wystarczy mu jedzenia, bo skoro diabeł doprowadza Go tam, dokąd zamierza doprowadzić, to widać umie dobrze zatroszczyć się o te wszystkie drobiazgi.

Uczniowie oddali Jezusowi pokłon spontanicznie, bez jakiejkolwiek zachęty. Diabeł, chcąc uzyskać pokłon, musi uciec się do przekupstwa, a nawet oszustwa, ponieważ wszystko, czym chce obdarzyć, nie należy wcale do niego. I ostatecznie pokłonu nie otrzymuje.

Władza, o której mówi Jezus, aby przekonać wątpiących, jest rzeczywiście Bożą nieograniczoną władzą. Do jej przedstawienia wystarcza kilka skromnych słów, które pozostawiają słuchaczy w przestrzeni wolności wyboru między wiarą i niewiarą. Nie potrzeba nachalnej teatralizacji, atakującego zmysły spektaklu, do jakiego ucieka się diabeł, pokazując w jednej chwili wszystkie królestwa świata.

Jezus posyła uczniów, aby dalej przekazywali zasłyszaną od Niego Dobrą Nowinę. Otwiera przed uczniami perspektywę działania dla innych ludzi z całym bogactwem, pięknem i trudem tej misji. Diabeł chce zawłaszczyć Jezusa tylko dla siebie, zamknąć go w kręgu własnego diabelskiego egoizmu i za sprawą iluzorycznych darów uczynić z Niego niewolnika.

Jezus obiecuje swoim wyznawcom, że nie opuści ich, że nie pozostaną sami z misją, którą im przekazał. A diabeł? Gdyby osiągnął to, czego pragnął, zapewne znalazłby sobie inną ofiarę, przed którą roztaczałby na innej górze równie fantastyczne wizje.

W każdym ludzkim życiu zdarzają się takie chwile, gdy człowiek czuje, że znalazł się na jakimś mniejszym czy większym szczycie, że osiągnął coś wyjątkowego i wyrósł trochę ponad innych. Mówimy o takich chwilach, że są wzniosłe, że towarzyszy im radosne uniesienie, że chce nam się fruwać, że czujemy się jak w niebie… Niekiedy odczuwamy też pewne zakłopotanie, trudności w nawiązaniu kontaktu z tymi, którzy zostali pod szczytem, chłodny powiew samotności…

Bywa, że przytłoczeni codziennymi obowiązkami zapominamy o istnieniu takich stanów, ale to nie znaczy, że nie wystąpiły i nie mogą jeszcze zaistnieć w naszym życiu. Stając dziś wraz z apostołami obok Jezusa, który właśnie wstępuje do nieba, przypomnijmy sobie szczytowe momenty naszego życia i zastanówmy się, czy bliżej nam było wtedy do nieba, czy może zupełnie gdzie indziej. Czy byliśmy wtedy na górze Wniebowstąpienia, czy na górze pokusy i czy towarzyszył nam Jezus, czy może diabeł?

Na podstawie przywołanych powyżej fragmentów Ewangelii można sformułować listę kilku kontrolnych pytań, które ułatwią ocenę tego, co już się zdarzyło, a także przygotują na różne szczyty, wzniesienie, góry i pagórki, które dopiero przed nami. Oto proponowane pytania:

Jak dostałem/dostałam się na moją górę?

Czy wymagało to ode mnie osobistego wysiłku, samozaparcia, wyrzeczeń, czy też wszystko potoczyło się nadspodziewanie łatwo?

Czy musiałem/musiałam zająć się osobiście „przyziemną” stroną wędrowania (pieniądze, jedzenie, odpowiedni sprzęt itp.), czy raczej mam wrażenie, że ktoś załatwił to za mnie?

Czy od początku miałem/miałam świadomość wyznaczonego celu, czy może moja obecność na tej górze wydaje mi się przypadkowa i nie bardzo potrafię się tam odnaleźć?

Jak wygląda moje podziękowanie za obecność na tej górze?

Czy spontanicznie odczuwam wdzięczność wobec Boga albo przynajmniej wobec ludzi, którzy wskazali mi ten szczyt i/lub pomogli go osiągnąć?

Czy może ktoś upomina się o zapłatę lub nagrodę za to, że pomógł mi dostać się na szczyt?

Czy czuję się osaczony/osaczona zobowiązaniami, długami, oczekiwaniami, którym teraz nie mogę sprostać?

Co widzę z mojej góry?

Czy roztaczający się przede mną obraz przyszłości jest realistyczny?

Czy ma oparcie w moich wcześniejszych doświadczeniach i wiedzy?

Czy zyskuje potwierdzenie i uznanie w oczach ważnych dla mnie osób?

Czy mam rzetelne argumenty, aby przekonywać innych o słuszności swojej wizji?

Czy może wszystko, co mnie spotyka, wydaje mi się zaskakująco piękne albo dziwaczne – jak ze snu, jak z bajki, z ulubionych powieści czy filmów?

Po co jestem na mojej górze?

Czy dostrzegam sens zakończonej wędrówki?

Czy chcę opowiedzieć o moich przeżyciach innym ludziom już teraz albo choćby wówczas, gdy wypocznę trochę po wspinaczce?

Czy do podobnej wędrówki będę zachęcać innych ludzi?

Czy może wpiszę ten szczyt do swojego CV, aby zaraz gnać ku innym coraz wyższym szczytom, z coraz większym nienasyceniem?

Z kim jestem na mojej górze?

Czy to, co było dla mnie ważne u podnóża góry, pozostaje takie nadal?

Czy mam taki sam jak wcześniej kontakt z rodziną, z przyjaciółmi, z Bogiem?

Czy może czuję narastającą wokół pustkę i osamotnienie, i nie mam ochoty ani sił, aby się temu przeciwstawiać?

Jeżeli odpowiedziawszy na powyższe pytania, czujesz się jak uczeń Jezusa w dniu Jego Wniebowstąpienia, to osiągnąłeś/osiągnęłaś prawdziwe szczęście albo jesteś już bardzo, bardzo blisko…

Jeżeli natomiast Twój obecny stan przypomina położenie Jezusa kuszonego przez diabła, to czeka Cię poważne zmaganie, bo to chyba jednak nie ta góra, na której powinieneś/powinnaś się znaleźć…

jesus-ascension.jpg

Rozważania Niedzielne

 

5 Comments

  1. eskulap

    Pani Małgorzato,tyle

    Pani Małgorzato,

    tyle tematów, obrazów i pomysłów ile jest w tej notce, zachęca by do niej powrócić.

    Sporym zaskoczeniem i odkryciem, dla mnie, było …. w sumie coś oczywistego ….  że zdemaskowała Pani iluzję (kłamstwo) diabelskiej obietnicy.

    Ta iluzja jest bardzo sprytnie zawoalowana, bo niby chodzi o pokłon w zamian za władzę nad światem.

    "… wszystkie królestwa świata …Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego …." są przedstawione jako wartość, tylko cena pokłonu wydaje się być zbyt wygórowana? Może gdyby diabeł spuścił z ceny, to kto wie …..

    Cała diabelska sztuczka polega na tym, że "pokłonem" jest wybór władzy nad światem, wcale nie trzeba go składać. W tym sensie oddaniem czci złu jest wybór pewnego światopoglądu – wybór postawy uznającej władzę jako wartość.

    pozdrawiam,

    Eskulap

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Małgosiu

    Dziękuję za inspirację, pozwoliłem sobie dziś na kazaniu wykorzystać twoje porównanie dwóch gór.

    Zilustrowałem to drogą w obecności Bozej (shekinah) i błogośławieństwie choć wymagającym i rozwijającym Izraela do ziemi obiecanej. Zwłaszcza początkowej fazie, gdzie jeszcze nie mmjieli zadane 43 lat krązenia na pustyni. 

    Uczyli się chodzić w Jego obecności,  choć często się burzyli, musiał ich Pan karcić, czasami chciał ich wybić. Tak to droga nasza równiez, uczniów Pana, którzy przez trzy lata chodzenia chyba niezbyt wiedzieli, ze to co się zdarzyło miało zdeterminowac całe ich zycie. 

    Wazne jednak, ze Bóg jest z nami, ze Jego obecność była i jest bezpieczeństwem dla nas pomimo wielu prób i umierania dla siebie. Warto jednak być tam, gdzie Pan chce, czynić to, co On chce, inaczej mozemy zostać pobici jak Izraelici, spróboweali chcieć prezypodobać się Bogu i wyruszyli pomimo ostrzezenia Mojzesza – IV Mojz. 14,39-45

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    Gdyby diabeł spuścił z ceny…

     @Eskulap

    Myślę sobie o tym diable, który mógłby spuścić z ceny… Nie, on nie spuszcza z ceny, choć na pewno w kontaktach z nami dobiera odpowiednie obrazy do indywidualnych upodobań czy możliwości każdego człowieka i stosuje różne środki negocjacyjne. Na przykład: "Zainwestowałeś już swój czas, siły itp., aby dostać się na tę górę, to przecież warto tu jakąś sprawę załatwić i dojść do rozsądnego porozumienia"… 

    A czy pokłon byłby oddany przez padnięcie na kolana, skinięcie głową czy wewnętrzny akt poddaństwa – to tylko kwestia techniczna…

    Pozdrawiam serdecznie M. F.

     
    Odpowiedz
  4. Malgorzata

    @Kazimierz

     Kaziu!

    Twój komentarz bardzo mnie ucieszył.  To wspaniale, że możemy się wzajemnie inspirować, sluchając z uwagą tych samych słów Pana. Z serdecznymi pozdrowieniami M. F.

     

     
    Odpowiedz
  5. jorlanda

    Wniebowstąpienia contra kuszenia

     Dziękuję za ten tekst, zwłaszcza za pytania kontrolne. W tym tygodniu akurat już omawiałam z uczniami scenę wniebowstąpienia. Ale za rok chyba wykorzystam Twój pomysł na ten temat. Inspirujące.

    Uświadomiłam sobie też i przypomniałam, że miałam kilka takich różnych gór na koncie w moim życiu. Szkoda, że nie miałam wtedy takich pytań w zanadrzu, byłoby mi łatwiej rozpoznać co też mnie tam zwiodło czy też zawiodło 😉

    I przypomniała mi się też, że kiedyś w Bieszczadach zgubiłam drogę i to na szczycie, kiedy już sądziłam że doszłam do celu. Takie to są lasy. Po dwóch godzinach szukania drogi w zapadających ciemnościach, dnalazłam kaplicę, w której przeczekałam noc. Tam postanowiłam, że od tej pory zawsze jak wejdę na jakąś górę przeczytam sobie psalm 51. I od tamtej pory nigdy już nie zabłądziłam.

    Tak że dzięki.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code