O miłości Boga do człowieka można by długo pisać. Tak jak długo można by czytać dzieła świętych poświęcone temu zagadnieniu, jednocześnie nic z tego nie rozumiejąc. Ludzie w swoim codziennym życiu wielokrotnie w różnych sytuacjach posługują się związkami frazeologicznymi zaczerpniętymi z Biblii. Znajomość treści Pisma Świętego pozwala im na urozmaicanie wypowiedzi fragmentami ze Starego i Nowego Testamentu. Tylko kto tak naprawdę we wszystkich sytuacjach swojego życia potrafi zastosować naukę zawartą w Biblii?
W dzisiejszej perykopie Jezus pyta: „Jak wam się zdaje?”, w dalszej części opowiadając o zbłąkanej owcy (Mt 18, 12 – 14). Dla Jezusa pozostawienie dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec w celu ratowania jednej było oczywistością.
To pytanie „Jak wam się zdaje?” jest ważne. Zapewne znając myśli i stan serca człowieka, Jezus wiedział, że Jego słuchacze mają w tej sprawie inne zdanie.
Szczególnie dzisiaj: gdy zaciera się znaczenie jednostki, a uwagę poświęca się masom; gdy nie walczy się o dobro pojedynczego człowieka, a jedynie o dobro tłumu; gdy jednostka jest eliminowana ze względu na nieprzydatność, bo przecież tłum może nam zapewnić większe korzyści.
Jakże często jesteśmy w stanie oferować pomoc grupie ludzi, podejmujących dane przedsięwzięcie. Tymczasem nie potrafimy odnieść się z szacunkiem do jednego człowieka, bo… Bo ma inne poglądy, bo go nie lubimy, bo nas skrzywdził, bo jest niemiły etc. Łatwo słuchać i czytać o przykładach prawdziwej bezwarunkowej miłości. Gorzej, jeśli mamy taką postawą wykazać się wobec kogoś, kto jest nam „drzazgą w oku”.
Na cóż przyda się człowiekowi znajomość traktatów filozoficznych, literatury naukowej, jeśli nie będzie w stanie wcielać w swe codzienne życie podstawowych zasad człowieczeństwa?
Oczekujemy na przyjście Wielkiej Miłości, którą Bóg objawił w małym człowieku.
A jaka jest wielkość naszej miłości wobec pojedynczych, nie zawsze wspaniałych osób?
Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013