, , , ,

Medytacje szarodzienne o różnicach i podobieństwach

Pewien początkujący poeta kochający Boga postanowił rozszerzyć granice swojego twórczego terytorium i wstąpić do Zacnej Grupy Literackiej. Warunkiem przyjęcia do klubu było napisanie tekstu, który zaakceptować musiała większość członków grupy. Adept sztuki poetyckiej dawno temu obiecał sobie, że będzie pisał tylko o Bogu. Dlatego z drżeniem serca stanął przed publicznością, bardzo inną od tej, z którą miał do czynienia do tej pory, z zamiarem wyrecytowania wiersza religijnego. Kiedy skończył, usłyszał nieliczne brawa. Odbyła się publiczna dyskusja o tym, czy przyjąć nowego do klubu czy nie. On w tym czasie wyszedł, bo miał do załatwienia inne sprawy. W wirze zadań do wykonania z daleka od marzeń o  poezji, zapomniał, że w ogóle napisał jakiś wiersz do jakiegoś klubu.

Poeta początkujący żył sobie aktywnie i po swojemu, gdy nagle spadł na niego gołąb pocztowy z listem od Zacnej Grupy Literackiej: „Szanowny Początkujący Poeto. Przyjmujemy Cię. Pisz i ucz się od nas”. Poeta omal nie zemdlał z wrażenia i od razu rzucił wszystko, żeby odszukać swoje stare wiersze pisane do szuflady. Poeta był człowiekiem poukładanym, więc opracował strategię. Postanowił, że w pierwszej kolejności pochwali się tekstami, które napisał w dzieciństwie. Pomyślał, że są naiwne i dziecięco radosne, więc na pewno zyska dzięki nim sympatię członków grupy literackiej. Nie przejmował się, że jest w nich sporo błędów. W końcu razem mieli uczyć się pisać wspaniałe wiersze. Dopiero potem chciał pokazać wiersze trudniejsze i bardziej poważne. Jak już będzie wiedział, kto jest kim w tym wspaniałym klubie.

Zapisał więc na przydzielonej mu tablicy Pracy Nad Wierszem kilka swoich średniej jakości dzieł. Poeta początkujący był zaaferowany czytaniem wierszy swoich kolegów, więc nie bardzo zwracał uwagę na to, co mówiono i pisano o jego twórczości. Po jakimś czasie, kiedy już zapoznał się z wierszami Poety Wspaniałego i Wierszoklety Buntowniczego, a także Twórcy Wulgarnego i Pisarza Dekadenckiego, wrócił do swojego kącika twórczości. Pierwszy wiersz, jaki poeta ujawnił został zignorowany. Drugi zyskał zainteresowanie i wzbudził sporo emocji. A przy kolejnych, tych najmniej dopracowanych, zapisano wiele słów, które poeta początkujący widział wcześniej na obsikanych ścianach Dworca Centralnego w stolicy swego ukochanego kraju. Obok kilku cennych komentarzy korygujących potknięcia młodego pióra, poeta zauważył znaki napiętnowania. Nazwano go Poetą Tendencyjnym i określono Beztalenciem. Poeta przeczytał uważnie wszystkie słowa otaczające jego wiersze. Zrezygnowany wyszedł z klubu. Nie pamiętał pozytywnych komentarzy. Myślał tylko o tych najgorszych. I o Bogu, który gdzieś w tym literackim bałaganie zszedł na drugi plan.

Co jakiś czas poeta zaglądał do klubu, żeby sprawdzić, czy coś się zmieniło na tablicy komentarzy do jego wierszy. Było jeszcze gorzej. Napisano nawet list z apelem, aby poeta początkujący przestał pisać.
Poeta na co dzień nie był poetą, i musiał zarabiać na swoje utrzymanie innymi czynnościami niż pisanie. Zawodowo pracował w Agencji Reklamy Sacrum. Dlatego następnego dnia zorganizował w miejscowej kaplicy wieczór z wybitnym sługą Boga. Uroczystość odbyła się w atmosferze wspaniałej i podniosłej. Zaproszony gość był nieco spięty, przez co nie udało mu się zachwycić wszystkich zebranych. Mimo to poeta był bardzo zadowolony z przebiegu spotkania i wdzięczny swemu gościowi, że tak doskonale się przygotował do wystąpienia. Kiedy poeta już pożegnał gwiazdę wieczoru, usiadł w fotelu, aby nieco odpocząć. Podeszły do niego dwie wymagające panie. Jak zwykle miały uwagi. Powiedziały, że sługa Boga przesadził, był śmieszny i zbyt infantylny w tym, co zrobił i powiedział. Poeta, który wiedział jak wiele wysiłku włożono w przygotowanie spotkania, zdenerwował się okropnie na tak niesprawiedliwe potraktowanie i warknął przeciągle w sposób bardzo bardzo niestosowny. Panie przyzwyczajone do opanowanego i profesjonalnego agenta oniemiały, gdy ten wybiegł z sali z okrzykiem niecenzuralnym.
Jednak po chwili poeta się opamiętał i zastanowił. Jak mógł się tak zachować! Przecież trzeba było spokojnie wyjaśnić, powiedzieć  coś stanowczo, dobitnie, z klasą. A nie wydzierać  się jak straganiarz czy pierwszy z brzegu margines. Tego wymaga wizerunek firmy. Wrócił do sali z zamiarem przeprosin, po drodze wstąpił po kwiaty. W drzwiach kwiaciarni zderzył się z wymagającymi paniami, które niosły w rękach wielki bukiet róż. Jednocześnie padły słowa: Przepraszam, że… Poeta wstydził się formy, w jakiej wyraził uczucia. Paniom było wstyd za treść, jaką próbowały perswadować. Zgodnie stwierdzili, że gość wieczoru był zbyt doskonale przygotowany i trzeba mu odpuścić. W końcu to jego pierwszy raz w tym gronie. A krytykę można wyrażać w mniej bolesny sposób. Zwłaszcza na imprezach pod szyldem Agencji Reklamy Sacrum.

Początkujący poeta po trudnym dniu w pracy wrócił do domu. Otworzył zeszyt, w którym pisał wiersze. Wyrwał kartki z tymi, które członkowie grupy literackiej uznali za bezwartościowe. Poeta uznał, że skoro doświadczeni literaci tak potraktowali jego pisaninę, to znaczy, że trzeba się jej pozbyć. Podniósł klapę sedesu i długo wpatrywał się w jego wnętrzności. Poczuł się słabo, zakręciło mu się w głowie. Zwymiotował. Zwracał długo i z wysiłkiem, kontemplując zawartość przetrawionej treści swego żołądka. Przypominała mu treść słów zapisanych wokół jego wierszy przez twórców Zacnej Grupy Literackiej. Wyczołgał się z łazienki do sypialni. Drżąc z zimna odszukał wszystkie koce, jakie miał pod ręką. Zdążył jeszcze wcisnąć pod poduszkę zmięte potępione wiersze.

Śniło mu się, że walczy. Zakrwawiony miecz wbijał po rękojeść w ciała szarżujących poetów. Na ich martwych dłoniach pojawiały się słowa wierszy, które chciał spuścić w sedesie. Każdy z nich kończył się słowami: Pożegnaj się, ale nie z nami.

*
Poeta napisał list. Żegnał się z Zacną Grupą Literacką, na pamiątkę zostawił im swoje fatalne wiersze. Pomyślał bowiem, że niektóre wiersze kwitną i owocują tylko w ogrodach uprawianych jak najbliżej Boga. Poety Doskonałego.

 

Komentarz

  1. reklama

    “pod szyldem Agencji Reklamy Sacrum”

     

    Śniło mu się, że walczy…

     

     

    ARS                                                                                                         

     

    Pozdrawia Cię ….

    Przez ile dróg… 

     

     

     

    a


     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code