Kryzys czyli szansa

kryzys gr. krisis – wybór, decydowanie, zmaganie się, walka

Pamiętam swoje kryzysy wiary. Były dwa.

Pierwszy, gdy miałam 14 lat. Poszłam do księdza i zapytałam, a co jeśli Boga nie ma. Po co się starać i żyć cnotliwie i dobrze, jeśli potem się okaże że Go nie ma? Ksiądz mnie zaprosił na herbatkę i godzinkę mi opowiadał o zakładzie Pascala.

„Tak, ale trzeba się zakładać; to nie jest rzecz dobrowolna, zmuszony jesteś. Cóż wybierzesz? Zastanów się. Skoro trzeba wybierać, zobaczmy, w czym mniej ryzykujesz. Masz dwie rzeczy do stracenia: prawdę i dobro; i dwie do stawienia na kartę: swój rozum i swoją wolę, swoją wiedzę i swoją szczęśliwość, twoja zaś natura ma dwie rzeczy, przed którymi umyka: błąd i niedolę. Skoro trzeba koniecznie wybierać, jeden wybór nie jest z większym uszczerbkiem dla twego rozumu niż drugi. To punkt osądzony. A twoje szczęście? Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa wypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakładaj się tedy, że "jest", bez wahania.” (B. Pascal, Myśli)

Oczywiście wtedy jeszcze Richard Dawkins nie napisał „Boga urojonego”, w której to książce krytykuje pomysł Pascala. Zdaniem Dawkinsa człowiek nie jest w stanie sam podjąć samodzielnie decyzji o uwierzeniu w Boga. Na szczęście dziś już jestem po paru spotkaniach z Tym Który Istnieje i pan Dawkins może sobie pisać co chce. Jego urojenie, nie moje.
Przeszło mi zastanawianie się nad ewentualnym nieistnieniem Boga, i nawet przestałam zadawać pytanie, czy tam po drugiej stronie okaże się, że się opłacało. Wybrałam wiarę w Boga. A to mnie ostatecznie zaprowadziło na studia teologiczne.

Drugi kryzys, poważniejszy, bo brzemienny w skutki  to był drugi rok studiów teologicznych. Postanowiłam po jakiejś tam trudnej spowiedzi, że robię sobie pół roku przerwy. Pół roku bez mszy, Komunii i spowiedzi, bez praktyki wiary. Postudiuję sobie teologię jako świecka osoba, niezaangażowana religijnie w to, co studiuje – mówiłam. Oczywiście był to eksperyment naukowy.

I wtedy podczas tego półrocza, kiedy to żyłam sobie pomiędzy jasną i ciemną stroną Mocy (tzn. tak mi się wydawało że to szara niezamieszkana przez nikogo strefa), zrozumiałam coś. Nawet kiedy ja rezygnuję z zasad gry p.t. wiara i praktyka wiary, są obok mnie niewidzialne, silne i przerażająco inne ode mnie istoty, które nie rezygnują. To że ja nie gram, nie oznacza, że one przestają. Wtedy po raz pierwszy w życiu odczułam działanie – osobowe działanie szatana i Boga, który walczy o człowieka. I pamiętam też zdanie jednej ze znajomych, dość pobożnej osoby, która jak się dowiedziała o moich poczynaniach powiedziała: o, Pan Bóg Cię wygonił na pustynię.

A na pustyni wiadomo – pusto i niebezpiecznie. Postanowiłam więc po upływie tego pół roku, że jednak wrócę i znajdę lepszą miejscówkę w mojej wspólnocie. Eksperyment na materii mojej wiary okazał się niebezpieczny i bardzo bardzo mi zaszkodził. Od tamtej pory w zasadzie nie opuszczam niedzielnych mszy i bardzo często korzystam z sakramentów – spowiedzi i Komunii. Wiem, że bez tego po prostu zginę. A studia pomogły mi odnaleźć odpowiedzi na wiele pytań, i utrwaliły moje przekonanie, że w Kościele warto zostać. Choćby nie wiem co.

Trzeci kryzys trwa obecnie. Uświadomiłam go sobie na rekolekcjach, jakie w tym roku przeżywaliśmy razem z moim mężem. To były rekolekcje Oazy Rodzin I stopnia. Dwa tygodnie. Przypomniałam sobie fundament, na jakim opiera się moja wiara, odkurzyłam sprawy i rzeczy odłożone na dno pamięci. Tak jak leżą w piwnicy moje książki i notatki ze studiów… tak i fundamentalne prawdy wiary katolickiej okazały się w moim życiu skałą zapomnianą.

Zrozumiałam, że jestem w stanie kryzysu czyli szansy. Kryzys wiary świadomie przeżywany to walka i szukanie głębi. Nie oznacza, że przestaję wierzyć w Boga, praktykować wiarę, porzucać rytuały i normy, które stanowią o postawie chrześcijańskiej.Ten kryzys to droga oczyszczenia, i to nie tylko intencji ale i postaw.

I kiedy tak się zastanawiałam, co z tym fantem zrobić, podczas pierwszopiątkowej spowiedzi ksiądz polecił mi modlitwę Psalmem 23. I to jest sedno. Choćbym szła ciemną doliną, zła się nie uleknę… bo Ktoś jest ze mną.

I właśnie dlatego nie ucieknę od tego kryzysu. Przeżyję go i przetrwam. Amen.

Psalm 23

Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.

 

 

19 Comments

  1. misjonarz

    Normalka .
    Z tym, że

    Normalka .

    Z tym, że rozróżniłbym kryzys od tzw. "straienia duchowego". W swoim życiu miałem mnóstwo kryzysów ale właściwie nigdy nie porzuciłem praktyk religijnych. Czy to mnie jakoś uratowało ? Nie wiem, wiem, że Pan Bóg jakoś tak mnie prowadzi swoimi ścieżkami, a strapienia ? No nadal mam i będę miał, lecz, jak mówił Ignacy "niech działa agere contra" przeciwko strapieniu chyba, że strapienie jest dopuszczone a są takowe i mogą one zamienić się w tzw. "noce ciemne". Po strapieniu zawsze przychodzi "pocieszenie", lecz nawet ono nie jest istotą wiary człowieka. Istotą wiary jest MIŁOŚĆ a ta może wyrażać się boleśnie. Tak więc są pewne krzyże w życiu, które mogą być BOLESNE, i to nawet fizycznie. Z tym, że te udręczenia fizyczne właściwie są rzadkie, częście zdarzają się udręczenia psychiczne ( w tym duchowe ), co też może łączyć się z fizycznością, bo, jak człowiekowi źle to czasem więcej go boli – np. głowa. Na szczęście takich bulów Pan Bóg mi oszczędza, czasem jeszcze "walnie mnie w kolano" , albo da jakieś malutkie bóle.

    Gorzej natomiast, iż ostatnio "boli mnie serce" :-), no ale to pewnie z miłości . Jak z miłości to niech sobie boli. Uogólniając – o jak mi dobrze od wczoraj – no bo Jezus Miłosierny postarał się o to :-).

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    nie bardzo rozumiem

    Pierwszy, gdy miałam 14 lat. Poszłam do księdza i zapytałam, a co jeśli Boga nie ma. Po co się starać i żyć cnotliwie i dobrze, jeśli potem się okaże że Go nie ma? 

    Nie bardzo rozumiem. Czy jezeli Boga nie ma to nie trzeba być dobrym i uczciwym? znam wielu ateistów dobrych i uczciwych. Wcale nie robią tego dobra dlatego, ze "COS" ich tam czeka po śmierci. Robią – bo uważaja to za słuszne. I znam wielu wierzących co "w imieniu Boga" czynbią dużo zła.

    Ja rozgraniczam wiarę – czy Bóg jest czy Go nie ma od sprawy dobra – czynić dobro czy tez nie. To dwie różne sprawy. 

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Jolu

    Cieszę się, że piszesz o kryzysach wiary. Nie wiem, czy mój okres przed moim nowonarodzeniem można nazwać kryzysem, ale chyba tak – to był kryzys mojego wyobrażenia o Bogu, który powinien, a o Bogu, który Jest. Mój kryzys, kiedy miałem 32 lata polegał na tym, że uczyniłem własnie Jego odpowiedzialnym za wszystkie moje porażki w życiu, tak jakby On miał mnie zabezpieczac i chronić bez względu na to co ja robię.To było rozczarowanie. Wydaje się, że dobrym przykładem przynajmniej mojego stanu , był stan człowieka okazanego w filmie "Próba ogniowa" – http://www.zwiastuny.net/trailer-id-1629.html – gorąco zachęcam ciebie i innych do obejrzenia tego filmu!!!!

    Ojciec w tym filmie zadaje pytanie synowi, co masz do zarzucenia Katrin? Podaje wszystko co mu lezy na wątrobie, jest arogancka, nie szanuje go, odrzuca go, nie dba o niego, lekceważy itp. itd i tak stojąc właśnie pod krzyżem patrzy na niego i —- a on tak się stara—własnie tak czuje się Jezus, On wyciąga do nas ręce, a my???

    To co dało mi życiodajną siłę i zmieniło moje życie o 180 stopni, to miłość Chrystusa, to Jego łaska, która przebaczyła mi moje zbuntowane życie i dała miłość, której nie dorówna nic na tym świecie, miłość Boga do człowieka, miłość, o której każdy z nas marzy, oczekuje jej, wypatruje, tęskni, czasami zastępuje czymkolwiek.

    Chodzenie z Chrystusem w Jego łasce, to podróż niesamowita i niewyobrażalna, gdyż to podróż w Jego woli, nie moja wola, ale Twoja Panie. Życie łaską pozawala nam wyjść z naszycvh skorupek i stać się Bożym orłem, orlicą Iz. 40.31 – aby niesieni wiatrem Ducha Świętego, mający w sercu odwieczną miłość i świadomość, która jest pewnością, przynależności do Boga i bycia Jego synem, córką – J.1.12, móc czynic to co On zamierzył i do czego nas stworzył przed założeniem świata. Jego wola w naszym życiu jest jak piękna mozaika, którą próbujemy sami ułożyc, ale jedynie kiedy zaprosimy naszego Pana i Zbawiciela do naszego życia, powierzając Jemu całkowiecie siebie, ta układanka może nabrać właśiwego sensu, wyrazu i znaczenia.

    Chodzenie z Chrystusem nie jest religią, ale jest przyjaźnią i relacją z Odwiecznym. To dzielenie się swoim sercem przez Boga z nami właśnie, z pyłkiem, który tak często zadziera głowę i mówi, ja wiem! Dopiero w Nim możemy wiedzieć, że wogóle coś wiemy i że jesteśmy.

    Pozdrawiam cię serdecznie – Kazik

     

     
    Odpowiedz
  4. misjonarz

    Oooo Kazik . Specjalnie

    Oooo Kazik . Specjalnie śmieje się, bo unikasz ostatnio blogów.

                 No ale nie o tym, będzie o Jezusie i nie tyko :-).  No bo piszesz o Panu czyli o Jezusie. Ok. pisz, tylko pytanie dla kogo jest Jezus ? No jest dla nas, ale jest małe ale. MY TO RÓWNIEŻ JA. No i pojawia się problem, bo czy to "ja jest ważne" ? Oczywiście można by napisać o tym książkę bo "ja" to cały problem, również: "egoizm, egocentryzm, egotyzm, narcyzm, itp".  Jednak zadałbym pytanie – CZY ZAWSZE ? Moim zdaniem nie. Jezus zwracał się do swoich uczniów indywidualnie i zbiorowo  – np. "błogosławiony jesteś Szymonie synu Jony……………..", ale też mówił "kto Was słucha mnie słucha". Tu leży problem – dla kogo jest Chrystus ? Oczywiście Chrystus i kościół to jedno i nie ma jego bez kościoła, jednak Chrystus jest również dla MNIE.  Dlatego też nie mam problemów z pewnym powiedzeniem, które może wydawać się kontrowersyjne a mianowicie:

                                                      Ja jestem ważny i Chrystus.

     

    Ok. a teraz eksperyment – a Ty Kaziku, masz z tym problemy ?, czyli jesteś wstanie to wypowiedzieć ? i to wypowiedzieć z miłością ?

    Zauważyłem, że wypowiedzenie tego wcale nie jest łatwe, a jeżeli tak to "co jest grane" ? Właściwie to wiem co jest grane gdy ktoś ma z tym problemy ale, jak zwykle nie wiem co z tym robić ? Jednak ufam, że to Bóg z czasem podsunie jakieś rozwiązania.

     

    pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    Janusz

    To nie prawda, że nie ma Jezusa bez Kościoła – to herezja – Jezus zawsze był, jest i będzie – to odwieczny Jestem, który Jestem. On jest Słowem Boga  odwiecznym Logos, który napełnia cały wszechświat – przeczytaj prosze list do Kolosan i nie pisz takich rzeczy, które nie są prawdą.

    W oczach Bozych każdy jest ważny i ty i ja, ale równac się z Chrystusem, to absurd – naśladować Go, to nasz obowiązek, żyć Jego łaską to miłość – ale zawłaszczyć Chrystusa? Podobnie w oczach ododzonych ludzi, brat czy siostra sa ważni, a nawet najważniejsi, bo w nich dostrzegamy Boga, który zamieszkał w ich sercach poprzez Swego Ducha Świętego.

    Nie rozumiem, co chcesz komunikowac poprzez zdanie Ja jestem ważny i Chrystus?

    Kazik

     
    Odpowiedz
  6. misjonarz

    To nie jest “zawłaszczanie

    To nie jest "zawłaszczanie Chrystusa" (chociaż być może i w to może czasem wplątać się błąd ?), lecz jest to zrozumienie rzeczy podstawowej "Chrystus mnie kocha".

    Ok. o co mi chodzi ? Podstawą wiary jest MIŁOŚĆ, a miłość to jest postawa do siebie i bliźnich. Jeżeli człowiek nie kocha siebie (bo zaważyła na tym np. przeszłość – poczytaj o tzw. syndromie DDA) to nie może pokochać bliźniego, a jak nie kocha bliźniego to i Boga nie kocha. – "kochaj bliźniego swego, jak siebie samego".

    Ostatnio byłem zainteresowany tzw. syndromem DDA. Zauważyłem, że Ci ludzie często są "altruistyczni", ale często wręcz "nienawidzą siebie". Tu jest cały "pies pogrzebany". Tak więc ludzie z syndromem DDA powinni być poddawani terapii, jednak w/g mnie ona nie wystarczy. Trzeba uświadomić sobie przede wszystkim "swoją wartość". Ok. dlaczego Ci ludzie nie szanują siebie ? Cały problem ale zauważyłem, że bardzo rzadko używają słowa "ja".

    Ok. trzeba naśladować Chrystusa – całkowicie się zgadzam, lecz okazuje się, że nie jest to takie proste.

    Jezus niesamowicie kochał siebie i chociaż czynił wolę ojca to WSKAZYWAŁ NA SIEBIE i mówił "ja jestem śiatłością…………….",,    "ja jestem prawdą………..", "nikt nie przychodzi do mnie, jak tylko przeze mnie………".

    Proszę zauważ Jezus niejako deprecjonował siebie, bo mówił, że "czyni wolę Ojca", ale jednocześnie wkazywał na siebie. Za to znienawidzili go faryzeusze i uczeni w piśmie a inni pouciekali. Gdy był im potrzebny to go akceptowali a gdy zaczął wskazywać na siebie to zaczęli w niego wątpić.

    Nasza akceptacja siebie i wartość jest budowana przede wszystkim przez relacje z rodzicami w dzieciństwie. Jeżeli tam były problemy to te problemy mogą później ciągnąć się latami i dlatego występuje cały problem (nie tylko w rodzinach alkohlowych) tzw. DD (dorosłych dzieci). Ludzie wyglądają, jak dorośli i mówią i zachowują się niby, jak dorośli a w głębi zostali na poziomie dziecka. Jest to problem powszechny. Teraz istnieje pytanie, czy z tego "można się wyplątać" ?  Można, lecz sprawa może być długotrwała. Odkąd zrozumiałem, że Chrystus mnie kocha bezinteresownie (chociaż często dużo wymaga) to zacząłem się rozwijać duchowo. Ten rozwój trwa, lecz nie jest on pozbawiony kryzysów, czyli tzw. "strapień duchowych", ale z pomocą łaski Bożej a przede wszystkim Jego Miłosierdzia wychodzę z nich.

    Ok. "Ja i Chrystus" to jest przede wszystkim przyjaźń. Nawet dziś organista zaintonował taką ciekawą pieśń:

    "Jezus jest mym przyjacielem, Jezus jest obrońcą mym, Jezus jest mym zbawicielem, zawsze chcę przebywać z nim".

    Tak więc powiedzenie: "Ja i Chrystus" jest miłością i to miłością odczuwaną, gdyż On przychodzi do mojego serca w czasie komunii świętej. Nie jest to tylko symbol, bo gdyby tak było, to nic bym nie odczuwał w swoim sercu i "przy sercu" . Ponieważ ja jego czuję, więc to nie jest iluzja, lecz PRAWDA. No a do kogo on przychodzi ? – ano do mnie i innych. Już Ci kiedyś tłumaczyłem inną rzecz – w czasie uwielbień niewiele się dzieje w moim sercu i umyśle ale w czasie eucharystii coraz częściej dzieje się bardzo wiele, bo to nie jest "zabawa" ani jakies "chokus pokus", lecz MIŁOŚĆ. Rozumiesz  ? mogę nawet krzyknąć 🙂

    MIŁOŚĆ !!!!!!!!

     
    Odpowiedz
  7. misjonarz

    poprawka 🙂
    “nikt nie

    poprawka 🙂

    "nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie"

    Mówił również "kto widzi mnie widzi i ojca".

    No właśnie ciekawe stwierdzenie, no bo  jak można obecnie widzieć Jezusa ?

    Oczywiście można powiedzieć "widzieć w duchu", lecz czy o to chodziło Jezusowi ?

    "Każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele jest z Boga".

     

    Teraz zacytuje znowóż rzecz bardzo kontrowersyjną ponieważ w tym powiedzeniu nie chodzi o Jezusa historycznego, lecz przede wszystkim o Jezusa mistycznego.

    Dowód ? – proszę bardzo:

    – dla muzułmanów Jezus jest wielkim prorokiem (czyli istniał oczywiście w ciele)

    – dla hindusów Jezus to "wielki guru – nauczyciel" – oczywiście istniał, no bo nauczyciel

    – dla różnych wyznawców New Age – Jezus to "wielki oświecony guru".

    – dla ateistów – Jezus to jakiś żyd, który założył nową religię.

    Tak więc jest bardzo mało ludzi, którzy wątpią w Jezusa historycznego, czyli np. "że miał ciało".

                Natomiast bardzo mało ludzi uważa, że hostia św. to nie jest już chleb lecz "prawdziwe ciało Jezusa".

    Ok. no to pytanie do siebie . Czy ja tak uważam ?  Ja to wiem intelektualnie lecz to nie jest dowód. Dowodem jest MIŁOŚĆ, czyli uczucie lub uczucia, które przeżywam gdy przyjmuję go w Najświętszym Sakramencie.

    Jeszcze będzie cytat z www. katolik.pl

    "Miłość i Bóg to synonimy tego samego Słowa, można więc powiedzieć że są tożsame, mimo że występują między nimi pewne różnice. Dlatego też pozwoliłem sobie na takie porównanie. Jedno jest pewne, Miłości jak i Boga można jedynie doświadczyć, nie można natomiast ich udowodnić w metodologii naukowej lub na drodze filozoficznej analizy."

     
    Odpowiedz
  8. ahasver

    Dubito ergo sum.

    Bardzo, ale to bardzo podoba mi się Twoja intuicja dotycząca kryzysu. Właściwie jest wszechobejmująca. Nigdy w podobny sposób nie spoglądałem na kryzys, zmaganie się i wątpienie (dubito).

    Sam mam aktualnie największy kryzys w swoim życiu. Kryzys, a zarazem szczęście, które wynika z tego, iż przeżywam największe od wielu lat przemiany w mojej duszy.

    Na chwilkę zjechałem do miasta, aby domknąć pewne sprawy. Mieszkam teraz w samotnej, starej, drewnianej chatce w Beskidzie Żywieckim, gdzie wprowadziłem się, aby znaleźć autentyczność swojej egzystencji. I przechodzę kryzys. Mam w sobie coraz głębszą rezygnację co do filozofii i sensu swojego parania się filozofią. Nie tyle odkrywam nowe powołanie, ile przypominam sobie talenty, które dał mi Bóg, a które zaniedbałem… Zmarnowałem wiele lat swojego dotychczasowego życia, studiując filozofię. To nie jest moje powołanie. Mój mózg nie jest mózgiem analitycznego naukowca…

    Zrozumiałem, że próbowałem być ambitny, udowadniając innym swoją rzekomą mądrość, intelektualną wyższość…

    Potrafię rysować, malować, rzeźbić. Jestem artystą, mam artystyczną duszę. Nie mam mózgu intelektualisty, jest mi to wręcz obce. Czuję się sztucznie jako filozof… Znam (na średnim poziomie) tylko dwa obce języki. Nie mam pamięci do nazwisk, cytatów, nie potrafię logicznie myśleć… 

    Po jaką cholerę jestem na studiach doktoranckich z filozofii? Co ja tutaj robię?

    Mam 30 lat i niczego w życiu nie osiągnąłem tylko i wyłącznie dlatego, że minąłem się z powołaniem…

    Czy nie jest zbyt późno, aby uratować swoje życie, nie zmarnować talentów i ukierunkować swoje życie odpowiednio? 30 lat: I CO DALEJ?

    Cieszę się, że żyję w przyrodzie. Zimna woda – tylko ze studni. Wychodek – za chatą, pod lasem. Zero wygód. Jedynie siekiera w dłoni. Czasem słychać wilki… Chce mi się płakać, zarazem jestem w końcu trochę bardziej szczęśliwy. Sam na sam ze szczerym życiem.

    Czytam teraz ciężką lekturę: Agata Bielik Robson, "Duch powierzchni. Rewizja Romantyczna i filozofia". Bardzo ciekawa książka, pełna erudycji i wdzięku. Zastanawia mnie tylko, dlaczego na niemal 500 stronach cytować cytaty z cytatów tylko po to, aby kolejny raz udowodnić, jak złożonym problemem jest podmiotowość. No niby można, sam potrafię cytować cytaty cytatów, ale, Boże, po co? Czyż głębszej podmiotowości nie uświadczam robiąc siekierą drzewo?

    Nie chce mi się już filozofować. Filozofia jest współczesnie brzydka, nadęta, przesycona, meta-meta-meta-językowa, paralingwistyczna, w istocie przypomina mi coś niesmacznego, jakąś intelektualną perwersję, mentalne onanizowanie się, coś pustego i zupełnie niepotrzebnego…

    Czyż życie – z całą swą rozległa  głębią i zagadkowością – nie jest czymś… P prostu – prostym?

    To jest dopiero kryzys…

    I co dalej, Jolu? Czy Twoim zdaniem mam przynajmniej potencjał na bycie pięknym człowiekiem? Kim, Twoim zdaniem, powinno się być? Czy Twoim zdaniem Bóg przemawia do człowieka również tutaj, w szorstkiej samotności?

    Zamieniam się w takiego surowego, zdystansowanego pustelnika…

    Tutaj, Into The wild…

     

    http://www.youtube.com/watch?v=pRUGvArWXLk

     
    Odpowiedz
  9. misjonarz

    Mnie też męczy czasem

    Mnie też męczy czasem filozofowanie, dlatego pójdę sobie na ryby

    "pofilozofować" a może rownież "pomedytować" ?

    No nie wiem, wiem, że lubię gdy czasem zachaczy o chaczyk większa ryba

     
    Odpowiedz
  10. elik

    Kryzys wiary?….

    Kryzys wiary – brak miłości, nadziei i ufności w BOGA, czy raczej fatalne wybory i decyzje życiowe spowodowane nie koniecznie tylko zawodem i rozczarowaniem postawą wybranych członków wspólnoty Kościoła rzymsko-katolickiego?…..

    Dylematy w omawianej kwestii zaczynają się przede wszystkim wówczas, kiedy nie tylko bardziej ufamy ludziom, niż Bogu Trójjedynemu, ale również oddalamy się, od Boga i wspólnoty Jego Kościoła, ulegamy pokusom Złego Ducha. Ponadto trwamy uporczywie w błędzie i grzechu tzn. świadomie i dobrowolnie sprzeniwierzamy się Bogu, a obdarzamy zaufaniem i sympatią ludzi złej woli, tj. osoby zdemoralizowane, zdeprawowane, czy wielokrotnie skompromitowane, a jednocześnie wrogo usposobione, do wspólnoty Kościoła katolickiego. Co w obecnych realiach RP staje się zjawiskiem coraz bardziej powszechnym.

    Fundamentalne pytanie:  Komu bezgranicznie i bezwarunkowo należy ufać, także być zawsze wiernym, oddanym i posłusznym?…..

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  11. Kazimierz

    Panie Zbigniewie

    Jak zwykle spłyca pan problem kryzysu i wypisuje, jak zwykle w kółko to samo, jakby człowiek szedł tylko wyzynami po zielonych pastwiskach.

    Zapytam więc pana, czy nie ma mieć prawa do kryzysu kobieta, której dziecko wpadło przd chwilą pod samochód i zginęło na miejscu? Czy nie ma prawa do kryzysu wiary, młoda dziewczyna, która przed chwila zoswtała zgwałcona i być może zaszła w ciążę z napastnikiem – ich pytanie to, a gdzie był Bóg, kiedy to się działo?

    Czy nie ma prawa do kryzysu wiary 34 tysiące osób skrzywdfzonych przez księzy katolickich w Irlandii, gwałconych i wykorzystywanych seksualnie, poniżanych i oszukiwanych – nie mają prawa do zwątpienia w Boga, a tym bardziej w ich "sługi".

    Czy nie ma prawa do kryzysu Janek (imię zmienione), którego tata ksiądz, woli nosić sutannę i grć panicho, zamiast zająć się wychowaniem dziecka?

    Czy nie ma prawa do kryzysu facet, który poszedł do seminarium, a tam koledzy gwałcili go z purpuratem na czele, aż został zarażony HIV? 

    To wszystko są autentyczne przypadki, a pan tu o wspólnocie, o pokusach złego – kto w tych wypadkach uległ pokusie złego? Ofiary, czy złoczyńcy? I co dalej z nimi? W jakim świadomym błędzie oni trwali, jak pan pisze?

    Zadam panu, pytanie pana autorstwa –  "Komu bezgranicznie i bezwarunkowo należy ufać, także być zawsze wiernym, oddanym i posłusznym?….." a weięc komu mają te osoby zaufać, odpowiedź prosta Jezusowi Chrystusowi, ale jak????

    KJ

     
    Odpowiedz
  12. misjonarz

    Będę polemizował.
    Co to

    Będę polemizował.

    Co to jest to "zaufanie" ? Co to jest ta "ufność" ?  Myślę, że jest to taka postawa, gdzie człowiek ufa a wręcz wie, że "nic mu złego się nie stanie". To jest taka niejako nieświadoma wiara, jak dziecko u swej matki.

    O ciekawe przypomniał się mi psalm , ale nie pamietam go dokładnie, spróbuję szybko znaleźć .

    Znalazłem inny, ale też o ufności, czyli nadziei, że Bóg uwolni od udręk, czyli od "strapienia duchowego".

    psalm 6

    (2) Nie karć mnie, Panie, w swym gniewie i nie karz w swej zapalczywości. (3) Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby; ulecz mnie, Panie, bo kości moje strwożone (4) i duszę moją ogarnia wielka trwoga; lecz Ty, o Panie, jakże długo jeszcze … ? (5) Zwróć się, o Panie, ocal moją duszę, wybaw mnie przez Twoje miłosierdzie, (6) bo nikt po śmierci nie wspomni o Tobie: któż Cię wychwala w Szeolu? (7) Zmęczyłem się moim jękiem, płaczem obmywam co noc moje łoże, posłanie moje skrapiam łzami. (8) Od smutku oko moje mgłą zachodzi, starzeję się z powodu wszystkich mych wrogów. (9) Odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy zło czynicie, bo Pan usłyszał głos mojego płaczu; (10) Pan usłyszał moje błaganie, Pan przyjął moją modlitwę. (11) Niech się wszyscy moi wrogowie zawstydzą i bardzo zatrwożą, niech odstąpią i niech się zawstydzą!

    psalm 13

    (2) Jak długo, Panie, całkiem o mnie nie będziesz pamiętał? Dokąd kryć będziesz przede mną oblicze? (3) Dokąd w mej duszy będę przeżywał wahania, a w moim sercu codzienną zgryzotę? Jak długo mój wróg nade mnie będzie się wynosił? (4) Spojrzyj, wysłuchaj, Panie, mój Boże! Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci, (5) by mój wróg nie mówił: Zwyciężyłem go, niech się nie cieszą moi przeciwnicy, gdy się zachwieję. (6) Ja zaś zaufałem Twemu miłosierdziu; niech się cieszy me serce z Twojej pomocy, chcę śpiewać Panu, który obdarzył mnie dobrem.

    psalm 17

    Wysłuchaj, Panie, słuszności, zważ na me wołanie, przyjmij moje modły z warg nieobłudnych! (2) Niech przed Twoim obliczem zapadnie wyrok o mnie: oczy Twoje widzą to, co prawe. (3) Choćbyś badał me serce, nocą mnie nawiedzał i doświadczał ogniem, nie znajdziesz we mnie nieprawości. Moje usta nie zgrzeszyły (4) ludzkim obyczajem; według słów Twoich warg wystrzegałem się ścieżek gwałtu. (5) Moje kroki trzymały się mocno na Twoich ścieżkach, moje stopy się nie zachwiały. (6) Wzywam Cię, bo Ty mnie wysłuchasz, o Boże! Nakłoń ku mnie Twe ucho, usłysz moje słowo. (7) Okaż miłosierdzie Twoje, Zbawco tych, co się chronią przed wrogami pod Twoją prawicę. (8) Strzeż mnie jak źrenicy oka; w cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj. (9) przed występnymi, co gwałt mi zadają, przed śmiertelnymi wrogami, co otaczają mnie zewsząd. (10) Zamykają oni swe nieczułe serca, przemawiają butnie swoimi ustami. (11) Okrążają mnie teraz ich kroki; natężają swe oczy, by [mnie] powalić na ziemię – (12) podobni do lwa dyszącego na zdobycz, do lwiątka, co siedzi w kryjówce. (13) Powstań, o Panie, wystąp przeciw niemu i powal go, swoim mieczem wyzwól moje życie od grzesznika, (14) a Twoją ręką, Panie – od ludzi: od ludzi, którym obecne życie przypada w udziale i których brzuch napełniasz Twymi dostatkami; których synowie jedzą do sytości, a resztę zostawiają swoim małym dzieciom. (15) Ja zaś w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze, powstając ze snu nasycę się Twoim widokiem.

     

    Ok. komentarz

    Co jest wspólnym mianownikiem tych psalmów ? No jest nim kryzys i próba wyjścia z niego. Wyjściem dla psalmisty jest UFNOŚĆ i to ufność w Miłosierdzie Boże. Psalmista ponaddto "szuka oblicza Bożego". To ciekawe stwierdzenie, dla mnie to oblicze jest realne, chociaż oczywiście niedostępne do końca przy pomocy moich zmysłów.

    Jeszcze przypomniał się mi fragment, ale nie wiem czy to jest psalm – zacytuję:

    "położyłem ufność w Tobie, jak niemowlę u swej matki".

    Nawiązując jeszcze do psalmów, bo charakterystyczną cechą ich jest przeplatanie się tzw. lamentacji z dziękczynieniem, czyli przypisując to "stanom ducha", stanom opuszczenia, pustki wewnętrznej, czy tzw. wypalenia ze stanami dziękczynienia, stanami podwyższonego nastroju w którym to – np. Dawid dziękował a czasem wręcz tańczył i śpiewał.

    Jakże spójne jest to z tym o czym pisał św Ignacy, iże po okresie strapienia przychodzi pocieszenie. Ufność to jest właśnie nadzieja, że w czasie kryzysu przyjdzie z pomocą mi Pan. Taka natarczywa ufność zawsze jest wysłuchana, chyba, że Bóg w swojej przedziwnej logice zachowa kogoś w tzw. "nocy ciemnej" do śmierci. W historii mistyki katolickiej były takie przypadki – najnowszy znany to przypadek bł. Matki Teresy z Kalkuty.

    Ok. podsumowując – "Bóg też dopuszcza próby" aby człowiek wyrwał się z samozadowolenia aby nie pysznił się, że łaska lub łaski są tylko jego zasługą aby zrozumiał, że łaska to jest dar.

    Ok. jeszcze w moim stylu krytyka. Oj byłem kiedyś wściekły, bo ktoś na  uwielbieniu zaczął "wpędzać w poczucie winy nas" bo "siedzimy cicho" czyli po prostu milczymy. Istnieje takie zjawisko, że "jak się nic nie dzieje na tzw. uwielbieniach", tzn. że to jest źle. To tak, jakby zarzucać, że chory na depresję jest temu winny i tylko on jest winny.

    To jest okropne a mnie to okropnie złości i gdy coś takiego zauważam to "WALCZĘ". Moim zdaniem często zwycięsko ale nie mi to oceniać.

     
    Odpowiedz
  13. aaharon

    Bartoszu a prąd?

    Bartoszu przeczytałem Twój wpis i tą  piosenkę z filmu "wszystko za życie"

    Tam  w tym filmie odtwórca głównej roli umiera na końcu filmu bo się najadł jakichś ziół …

    Film piękny i główna rola w filmie też ale czy aby nie warto poszukać poprostu miłości?

    Kogoś z kim założysz rodzinę? A może właśnie w tym trzeba szukać spełnienia? w rodzinie..w dzieciach które  być może czekają gdzieś w niebie na Ciebie  by zejść na ziemię ze "studni dusz" ?

    Myślisz czasem o tym ? Czy chciałbyś mieć dzieci dla których warto żyć i być mądrym ojcem filozofem?

    Zawsze Twój przyjaciel Aharon* 

     

    a prąd na tej samotni masz? Masz tam laptopa ?

    Wiem wiem , od czasu do czasu schodzisz z gór by tu do nas napisać …prawda?

    pa

     

     

     

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Po co Bóg dopuszcza do kryzysu lub sam go zsyła?…..

    Panie Kazimierzu nie będę starał się polemizować, ani ustalać, kto z nas bardziej "spłyca", czy redukuje, a może nawet fałszywie pojmuje omawiane sprawy.

    Natomiast tym razem, aby pomóc Panu i innym lepiej zrozumieć najważniejsze kwestie i odpowiedzieć na Pana postawione pytania, jedynie odwołam się, do księgi Hioba i wybranego fragmentu tekstu z  internetu:

    "Dzięki wielkim myślicielom chrześcijańskim, a zwłaszcza mistrzom duchowym, dzisiaj bardzo dobrze rozumiemy rolę kryzysu w odkrywaniu obiektywnej rzeczywistości, w przypadku Hioba, w rozumieniu zła, nieszczęścia. Człowiek nie opuszcza tak łatwo swojego wygodnego stanowiska. Podobnie jak ptaki odlatujące na zimę do ciepłych krajów. Gdyby nie groźba śmierci w ostrym klimacie, nie podjęłyby się trudu migracji. Dlatego Bóg dopuszcza do kryzysu lub sam go zsyła po to, by niejako zmusić człowieka do przekraczania siebie; do modyfikowania swojej dotychczasowej wizji Boga, siebie i świata. W księdze Hioba mniemanie, że cierpienie jest karą za grzech własny lub najbliższej rodziny, zostaje zachwiane. Cierpieniem zostaje dotknięty człowiek sprawiedliwy. Dzięki trudnemu doświadczeniu, które zmusza do dramatycznego dialogu z Bogiem, mamy nowe zrozumienie rzeczywistości cierpienia i nowe objawienie Boga."

    Polecam Panu i innym zainteresowanym całość link: Witryna Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  15. jadwiga

    Eliku gdyby tak było

    Dlatego Bóg dopuszcza do kryzysu lub sam go zsyła po to, by niejako zmusić człowieka do przekraczania siebie; do modyfikowania swojej dotychczasowej wizji Boga, siebie i świata 

     

    Gdyby tak było to nie byłoby psychoz, nerwic jako skutku przezytej traumy. Szpitale psychiatryczne swieciłyby pustkami.Bo wszyscy "przekraczaliby siebie" i "modyfikowali wizję Boga".

    Takie psychozy i traumy nie przydazaja sie tylko ateistom. Wierzącym także. W takich samych proporcjach. Najczęściej po takiej traumie – wychodzi juz tylko wrak człowieka. Tego naprawde chce Bóg? Jakos nie moge w to uwierzyć.

     
    Odpowiedz
  16. elik

    Wola (pragnienie) Boga, a wola (chcenie) człowieka.

    Jadziu rzeczywiście nieraz trudno uwierzyć w to, że człowiek mając duszę, wolną wolę, sumienie i rozum uporczywie dąży, do zguby, zatracenia, czyli sprzeniewierza się Bogu i trwa w błędzie (grzechu). A zamiast zgodnie z wolą Boga tj. przyzwoicie bytować, właściwie egzystować decyduje się wegetować i chce zostać wrakiem, a nawet  upodobniać, do zwierzęcia, czy rośliny.

    Jednak proszę w swoich dalszych rozważaniach uwzględnić bodaj to, że Pan Bóg zawsze jest wobec ludzi  łaskawy, miłosierny i sprawiedliwy, co nie znaczy tolerancyjny, czy pobłażliwy wobec ich dowolnego zła, nawet tego mniejszego.

    Przede wszystkim Bóg pierwszy umiłował człowieka. Ponadto wszystkich ludzi powołanych, do życia doczesnego i wiecznego, także tych obecnie zestresowanych, znerwicowanych, czy chorych na duszy, bądź psychicznie, oraz doświadczających różne kryzysy – wyposażył Stwórca w potrzebne, konieczne i niezbędne atrybuty. Aby mimo wszystko jednak mogli skutecznie przezwyciężać pokusy Złego Ducha, czy w przypadku upadku, zagubienia, bądź woli Boga podejmować najtrudniejsze wyzwania, także nie koniecznie rozumieć, lecz uznawać i przyjmować najgorsze doświadczenia, kryzysy i traumy, oraz świadomie i dobrowonie nie tylko mogli stawać się, lecz również doskonalić i być coraz lepszymi istotami, nawet błogosławionymi i świętymi.

    Człowiek wolny tzn. będący w stanie łaski uświęcającej, czy nawet okresowo zniewolony grzechem, lecz nie opętany mocą Złego Ducha – zawsze może wybierać dobro, a odrzucać zło, nawet to, mniejsze, czyli nawet doświadczany największym upadkiem i kryzysem z pomocą Boga, a nieraz również dobrych – prawych i ofiarnych ludzi wyzwolić się, nawrócić, także zbawić duszę i żyć wiecznie.

    Ponadto wszystkie istoty ludzkie na świecie Stwórca nie pozbawia wolnej woli, ani nigdy nie przyczynia się, do ich błędnego, opatrznego pojmowania istotnych spraw i rzeczy. Jedynie w przypadkach sobie wiadomych i w sposób nie zawsze nam pojęty, bo nawet dramatyczny, drastyczny, czy traumatyczny pomaga wydostać się z niewoli grzechu, czy opętania Szatana – ZłegoDucha.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  17. jadwiga

    Elikuuu!

    Jednak proszę w swoich dalszych rozważaniach uwzględnić bodaj to, że Pan Bóg zawsze jest wobec ludzi łaskawy, miłosierny i sprawiedliwy, co nie znaczy tolerancyjny, czy pobłażliwy wobec ich dowolnego zła, nawet tego mniejszego.

    Przede wszystkim Bóg pierwszy umiłował człowieka.  

    "Pan sprawi, że że przylgnie do ciebie zaraza (…)Pan dotknie cię wycieńczeniem, febra, zapaleniem, , oparzeniem, śmiercią od miecza(…) Pan dotknie cię wrzodem egipskim, swierzbem i parchami, których nie zdołasz wyleczyć. Pan dotknie cie OBŁEDEM, ślepota i NIEPOKOJEM SERCA.(…) [Księga Powtórzonego Prawa 28 – 21, 22 27 Biblia Tysiaclecia ]

    Wybacz ale czy to jest łaskawosc, miłosierdzie i sprawiedliwosć? bo dla mnie…byłoby to kontrowersyjne.

    Jedynie w przypadkach sobie wiadomych i w sposób nie zawsze nam pojęty, bo nawet dramatyczny, drastyczny, czy traumatyczny pomaga wydostać się z niewoli grzechu

    Hmm o pomocy raczej tu nie ma nic napisane. Wprost przeciwnie.

    "Pan  nadzwyczajnymi plagami  dotknie ciebie i TWOJE POTOMSTWO, plagami ogromnymi i nieustepliwymi ciezkimi i długotrwalymi chorobami(…) [ Księga Powtórzonego Prawa 28-59 Biblia Tysiąclecia]

    O ile pamietam Jezus powiedział, że " nie przyszedłem  ZNIEŚC prawo albo Proroków. Zaprawde bowiem powiadam wam :dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni sie w prawie." [Mateusz 5-17, 18]

    I nie mów, że sie czepiam. Ja tylko cytuje "Słowo Boże"

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code