Kres i początek.

Zakończyła się moja filozofia, a może dopiero rozpoczęła w sposób właściwy. W tym sensie, że pod względem teorii przebiłem akademicki poziom i nie potrzebuję już teorii, płaszczyzny spekulatywnej. Pod względem teologicznym również przeszedłem na stroną – jakkolwiek to zabrzmi – materii, którą uświęca światłość, materii, którą tej światłości całkowicie powierzyłem, nie dociekając ani tego, czy ta materia jest (pokonałem w sobie ontologię) ani tego, na jaki sposób, czym i czy w ogóle jest światłość, energia, życie, Bóg owiek jak zwał, hierarchizował tak jak hierarchizował. I nie doszedł w swojej teorii do niczego. Teoretycy w swojej pustce bywają pyszni – dla mnie ten etap życia stał się przebrzmiały i umarł. Uprawianie spekulacji: Wydaje mi się to wręcz głupie, niedojrzałe. Wiem już, co i jak. Jeśli ktoś poszukuje tajemnic, szyfrów do świata, kluczy do zaświatów, prawdy, esencji czy substancji – ten jeszcze ich nie ujrzał. I to jest już poza słowami. Mówi tylko: "Oto" – i ukazuje sobą. Słowa tutaj już nie docierają. Następne mogą być już tylko wnioski z praktyki. Koniec już słów, mówienia, pisania o podwalinach świata. Jakkolwiek "hasłowo" to brzmi – zacząć czas pracę u podstaw. I to jest prawdziwa Filozofia. Teraz już milknę na jej temat. To koniec ładu starego – i początek nowego.

Jedna z cyklu "Baterie" Adama Molendy.

 

 
 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code