Jezuici krakowscy współpracowali z SB

26 września 2006 wieczorem otrzymałem list od ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego aktualizujący naszą wiedzę nt. jezuitów z krakowskiej prowincji Towarzystwa Jezusowego współpracujących z tajną policją polityczną PRL. Do TW Jackowski, TW Anteusz i TW Kazek dołączyli zdekonspirowani TW Stefan i TW Janiszewski oraz dwaj kandydaci na TW, których najprawdopodobniej nie udało się zwerbować. Ks. Zaleski ocenia, że liczba może wzrosnąć nawet do kilkunastu osób. Jackowski i Stefan byli prowincjałami, Anteusz był w zakonie tzw. “szarą eminencją”, zaś jeden ze wspomnianych kandydatów na TW również był prowincjałem, a drugi wykładowcą filozofii i wychowawcą młodzieży zakonnej. Ci ostatni, mogą być wyłącznie ofiarami działań SB, a nie rzeczywistymi współpracownikami.

W tym kontekście nie ulega najmniejszej wątpliwości, że realizacja zaleceń Memoriału Episkopatu Polski nt. współpracy duchownych z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa (Jasna Góra, 26.08.2006) w każdej diecezji czy zakonie musi polegać na (1) aktywnym docieraniu do prawdy o przeszłości (zespół badawczy, wniosek do IPN, publikacje), (2) jasnym określeniu procedury dla grzeszników oraz (3) wdrożeniu standardów PR (public relations).

W przeciwnym razie etiam Carthago delenda est.

 

41 Comments

  1. Anonim

    Mogę tylko powiedzieć:

    Mogę tylko powiedzieć: Bogu dzięki, że w tamtych latach nie trzymałem się jezuitów [tak jak teraz]! Wtedy mógłbym mieć naprawdę poważne kłopoty z UBecją…
    W kazdym razie wrocławskie jezuickie DA Maciejówka w latach 70tych specjalnie nie błyszczało, nie pociągało. Czyżby była to “zasługa” jakiegoś TW?

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    To jest głęboko

    To jest głęboko niesmaczne:

    “dwaj kandydaci na TW, których najprawdopodobniej nie udało się zwerbować. (…) Sprawa jest o tyle poważna, że (…) jeden ze wspomnianych kandydatów na TW również był prowincjałem, a drugi wykładowcą filozofii i wychowawcą młodzieży zakonnej.”

    Toż dopiero rewelacja! Istnieje mnóstwo ludzi, których SB chętnie by zwerbowało, ale oni się nie dali. To, co ksiądz powyżej napisał – dla mnie, czytelnika, dla którego sprawa lustracji w zakonie jezuitów jest zaledwie egzotyczną ciekawostką – to brzmi jak zwykła insynuacja.

     
    Odpowiedz
  3. KrzysztofMadel

    Droga Pani Anno,
    nie wiem

    Droga Pani Anno,
    nie wiem czy Panią tym zmartwię czy zniesmaczę, ale to, co dla Pani jest egzotyczną ciekawostką, dla mnie jest niestety chlebem powszednim, zaś kategoria “kandydat na TW” nie grupuje niewinnych baranków, ale oznacza status pośredni między OZI (osobowe źródło informacji) a TW (tajny współpracownik), więc nijak nie da się przy jej pomocy niczego insynuować i właśnie dlatego trzeba się z niej pilnie wytłumaczyć.
    Więcej na ten temat: http://www.ignatianum.edu.pl/centrum/txt/musial.htm

     
    Odpowiedz
  4. Anonim

    Wszedłem tutaj z

    Wszedłem tutaj z ciekawości. Ciekawiła mnie jedna rzecz, czy na tej stronie znajdzie się wzmianka o podanej właśnie informacji, iż IPN przyznał, że akta o. Wołoszyna, w których traktowano go jak TW, zostały prawdopodobnie sfałszowane przez SB. Wydawało się, że temat jak najbardziej pasuje ? i o lustracji, która jest głównym ostatnio zajęciem Tezeusza i o jezuicie. Ale jak się okazuje, nie ma ani słowa. O tym, że kolejni jezuici (i nie tylko jezuici) okazują się agentami, można tutaj przeczytać prawie codziennie. O tym, że jednego oskarżono fałszywie, ani słowa.

     
    Odpowiedz
  5. KrzysztofMadel

    Słabo znamy ojca

    Słabo znamy ojca Wołoszyna, bo on należy od prowincji warszawskiej, poza tym chyba nie trzeba informować o jego przypadku, bo bardzo rzetelnie robią to ogólnopolskie media, np. “Gazeta Wyborcza”. O jezuitach agentach napisałem dzisiaj w blogu, a dwa tygodnie temu (z hakiem) mówił o nich więcej ks. Zaleski w swoim wywiadzie — czy to aż tak dużo? (sorry, jeszcze w blgou Andrzeja Miszka było coś o lustracji w zakonie, no ale to już chyba wszystkie wzmianki tego typu w Tezeuszu).
    Tak się składa, że o naszych krakowskich problemach lustracyjnych nie mamy gdzie rozmawiać, więc robimy to tutaj i robimy publicznie, bo problem jest publiczny. Już wkrótce, jak ufam, problem zniknie, bo przełożeni szykują się do podjęcia śmielszych kroków lustracyjnych.
    I jeszcze jedno, przypadek o. Wołoszyna, zapewniam Pana, nie daje pełnego obrazu problemów z agenturą komunistyczną, jakie ma prowincja warszawska. Aż do tej pory w tamtej prowincji tych problemów nikt nie rozwiązuje, więc liczę na to, że przypadek o. Wołoszyna zachęci ich prowincjała od aktywnego rozliczenia się z przeszłością, bez czekania na to, co zrobią inni.

     
    Odpowiedz
  6. Anonim

    Mam nadzieje, ze i w moim

    Mam nadzieje, ze i w moim zakonie dominikanskim sprawa ujawnienia tajnych wspólpracowników Sluzby Bezpieczenstwa w koncu ruszy. Wszakze VERITAS jest w naszym herbie. A odnosnie calego Kosciola w Polsce – wyglada na to, ze hierarchia koscielna w dalszym ciagu grzeszy mentalnoscia z czasów PRL i rzuca klody pod nogi tych, którzy sa za szybka lustracja.

     
    Odpowiedz
  7. Anonim

    Wydaje mi się po prostu,

    Wydaje mi się po prostu, że jak się chce zająć jakimś problemem, to trzeba go naświetlić we wszystkich aspektach. Te tłumaczenia Ojca są dla mnie wykrętne – inna prowincja, inni też piszą. Inna prowincja nie przeszkadzała krytykować ojca Kowalczyka, wypowiedzi ks. Zaleskiego też obiegają całe media. Więc mało to przekonujące, co Ojciec pisze. Widzę niestety w Kościele polskim ludzi opętanych ideą lustracji, tak przekonanych o jej konieczności, że możliwość wyrządzenia komuś krzywdy zupełnie ich nie obchodzi.

     
    Odpowiedz
  8. Anonim

    Chcialabym wrócic do

    Chcialabym wrócic do wyjasnienia ojca Krzysztofa. Wlasnie, co to znaczy Kandydat na TW? Jaka jest faktyczna odpowiedzialnosc moralna osoby, która byla kandydatem na TW?

    1) Czy jest to osoba, która juz zadeklarowala wole tajnej wspólpracy z SB? czy

    2) Jest to osoba, która SB zaklasyfikowala jako potencjalny tajny wspólpracownik SB, która jednak z jakis powodów tej wspólpracy nie podjela?

    Jednym slowem: kim jest naprawde kandydat na tajnego wspólracownika SB?

    a) nie taki znowu niewinny baranek – jak insynuuje ojciec Krzysztof?
    b) bohater, który chociaz wytypowany na TW SB odmówil wspólpracy?
    c) oferma, który chcil tajnie wspólpracowac, ale sama SB go nie chciala?

    Kto ma wiec racje:

    – ojciec Krzysztof, który kandydatów na TW SB nie zamierza wcale rozgrzeszac? czy
    – pani Ania, która zniesmaczona zarzuca o. Krzysztofowi insynuacje i oskarzanie niewinnego wspóbrata w zakonie o wspóprace z SB.

     
    Odpowiedz
  9. KrzysztofMadel

    Boję się cokolwiek

    Boję się cokolwiek Państwu wyjaśniać, bo o. Prowincjał właśnie mnie powiadomił, że za to, co napisałem na tej stronie zostanę wkrótce przeniesiony do innego miasta. Hmm…

    Kandydat na TW to najogólniej mówiąc kategoria pośrednia między OZI i TW.

    OZI (osobowe źródło informacji) współpracował dobrowolnie, tzn. wyrazał zgodę na kolejne spotkania z oficerem, nie podpisywał jednak deklaracji współpracy, z reguły dzielił się tylko posiadanymi informacjami, nie otrzymywał poleceń aktywnego ich zdobywania, ani też nie wykonywał innych zadań zleconych przez oficera, werszcie nie pobierał wynagrodzenia. W rzadkich wypadkach mógł nie mieć świadomości, że rozmówca jest właśnie oficerem SB, ale jakieś innej służby, ale praktykę mylenia tożsamości stosowano głównie za granicą.
    OZI grupuje dwie kategorie: kontakty operacyjne (osoby pozyskane) i kontakty służbowe (osoby posiadające “obowiązek” współpracy z SB z racji zajmowanego stanowiska, np. redaktorzy pism, dyrektorzy zakładów przemysłowych, dziekani na uczelniach, itp.).

    Natomiast TW (tajny współpracownik) był werbowany wieloetapowo i w długim okresie czasu. Po pierwsze, w danym środowisku SB wybierano odpowiedniego kandydata na TW. W podręcznikach funkcjonariuszy SB radzono wytypować kilku kandydatów (2-4), którzy spełnialiby stosowne wymogi. Najaważniejszym kryterium był potencjalny dostęp tych osób do informacji interesujących SB lub zajmowanie przez nie na tyle ważnej pozycji w swoim środowisku, która następnie pozwoliłaby SB wpływać za ich pośrednictwem na zachowanaia tego środowiska.
    Doboru kandydatów dokonywał oficer, przedstawiał ten wybór swoim szefom, a następnie wspólnie typowano najlepszego kandydata.
    Na drugim etapie spisywano szczegółowy plan werbunku. Tu najważniejszą rzeczą bylo ustalenie tzw. podstawy werbunku, którą był albo szantaż, albo dobrowolność. Szantaż mógł być albo na tzw. materiałach kompromitujących moralnie (współpracuj, bo je ujawnimy), albo obciążających prawnie (współpracuj, to nie powiadomimy prokuratury). Werbunek dobrowolny najczęściej dokonywany był w oparciu o tzw. zainteresowanie materialne (wynagrodznie za każdy donos, okazjonalne upominki, ułatwienia, itp., stosowano także kombinatorykę operacyjną polegająca na stwarzaniu utrudnień a następnie ich znoszeniu) lub w oparciu o “uczucia patriotyczne” (bezinteresowna współpraca).
    Następnie oficer pisał szczegółowy plan werbunku korespondujący z przygotowanym wcześniej portretem psychologicznym osoby, a wreszcie sporządzał szczegółowy, wielowariantowy plan rozmowy werbunkowej.
    Dalsze etapy pomijam, bo tu nie są nam potrzebne. Dodam tylko, że dla pozyskania TW dość ważne było drugie spotkanie werbunkowe, bo funkcjonariusze często przekonywali się, że sukces pierwszego spotkania nie zawsze oznaczał faktyczną twałą lojalność osoby pozyskanej. Powtarzam, lojalność w przypadku TW nie oznacza tylko chęci kontyłuowania spotkan, ale przede wszystkim gotowość aktywnego pozyskiwania informacji, a docelowo także wykonywania zadań zleconych. Zainteresowanych odsyłam do wykładu dra Filipa Musiała z krakowskiego IPN: http://www.ignatianum.edu.pl/centrum/txt/musial.htm (nagranie w formacie .wma)

    Dla naszych rozważań ważne jest jedno. Uzyskanie statusu kandydata na TW dokonuje się albo jako przeniesienie ze statusu OZI, a niekiedy nie, w każdym jednak przypadku uzyskanie tego statusu łączy się uprzednim określeniem jednego z czterech możliwych rodzajow lojalności przyszłego TW, a to z kolei oznacza, że tylko kandydat na TW werbowany na drodze szantażu (kompromitującego lub obciążającego) może być potencjalnie wolny od podejrzeń o chęć współpracy z SB (jeśli miał przeszłość OZI to zastrzeżenie się nie stosuje, tymczasem kandydat na TW pozyskiwany z uwagi na możlwią dobrowolną współpracę, a takich wśród książy było najwiącej, nie jest wolny od podejrzeń, gdyż to właśnie zdradzane wcześniej zainteresowanie współpracą spowodowało, że go tak wytypowano.

    Ergo, status kandydata na TW zawsze wymaga szegółowego wyjaśnienia i badań, zwłaszcza w odniesieniu do duchownieństwa. Wyjaśnień, niestety, wymaga także przeszłość osób o statusie OZI.

     
    Odpowiedz
  10. ajendryczko

    Ojcze Krzysztofie
    Ponad

    Ojcze Krzysztofie
    Ponad tydzień temu napisałem, że Ojciec również będzie przeniesiony. Smutna to dla mnie satysfakcja. Miał racje ojciec Rahner, który pisał, że człowiek ma niesamowitą skłonność do fałszerstw moralnych. Po sobie widzę również, że i do racjonalizacji grzechu, do jego tłumaczenia i nirmalizacji. Z Szatanem nie można paktować, prowadzić konwersacji towarzyskich, w których podobno nic złego się nie powiedziało. Jeżeli rzeczywiście paszport, czy miejsce w mediach było ceną tylko rozmowy towarzyskiej, to nazwijmy to po imieniu. Nie racjonalizujmy, nie fałszujmy moralnie tych, podobno niewinnych rozmów.
    O co się będę modlił: 1. Dla Ojca ? o owoce medytacji do słów: Utwierdzaj braci w prawdzie. 2. Dla ojca Prowincjała: Aby spotkał na swej drodze swojego proroka Natana i medytację na podstawie Dziejów Apostolskich 5, 34 ? 39.

    Jezuici wspaniale w Duchu Bożym prowadzą rozważania o prawdzie, o emocjach, o uznaniu i wyznaniu grzechu, to wszystko ma początek w łasce Boskiej. Ale okazuje się, że ?wystarcza, że spotyka nas jakieś małe zagrożenie, odrzucenie lub po prostu zmiana wewnętrznego nastroju emocjonalnego, a reagujemy i zachowujemy się w taki sposób, że nie poznajemy siebie samych?. (Cytat z .ćwiczeń ojca Augustyna). Czy taka jest praktyczna realizacja Ćwiczeń Duchownych?
    Ojcze Krzysztofie, Prowincjał chce was rozproszyć. Papież Klemens IV też działał pod presją i rozproszył. Po ukrzyżowaniu Chrystusa uczniowie też się rozproszyli. Rozproszenie zakonników to był jeden z częstszych sposobów na prawdę. I co z tego wynikło?
    Ojcze Krzysztofie, odwagi, obojętnie, gdzie Ojciec będzie, ja i zapewne wiele innych osób modlimy się za waszą sprawę.

     
    Odpowiedz
  11. Anonim

    Ojcze to ,ze jezuici

    Ojcze to ,ze jezuici wspopracowali z SB , nie jest zadna rewelacja.Poniewaz ten system mial swoich wpolpracownikow wszedzie i wsrod dominikanow i frnaciszkanow , benedyktunow i innych swietnych zakonow….Poniewaz ten system byl lajdacki i poslugiwal sie lajdackimi metodami,i nie sa to zadne rewelacje to oczym Ty piszesz.Ale Twoja postawa wobece swojego zakonu jest dla mnie powodem do zgorszenia, nie moge wyjsc ze dumienia i pytam sie ciagle o co temu czlowiekowi chodzi,w jego zawzietosci , uporze i dowodzeniu ,ze za wszelka cene ma racje w tym co robi.Jestem zazenowana i zdumiona.

     
    Odpowiedz
  12. Anonim

    W nawiązaniu do komentarza

    W nawiązaniu do komentarza Agnieszki – dla mnie postawa Ojca Krzysztofa jest raczej wyrazem Jego odwagi, odpowiedzialności i świadomości Polaka i zakonnika. Czy ujawnianie prawdy może być powodem zgorszenia? Z pewnością jednak jest bardzo bolesne, biorąc pod uwagę delikatność materii, której dotyka.
    Z zapewnieniem o modlitwie w intencji O. Krzysztofa i całej sprawy związanej z lustracją w Kościele, nie tylko krakowskim.

     
    Odpowiedz
  13. Anonim

    Cieszę się, że postąpił

    Cieszę się, że postąpił ksiądz rozsądnie i przywrócił mój krytyczny komentarz, który jeszcze parę godzin temu był skasowany. Brzydko byłoby narzekać na cenzurę, samemu cenzurując.

     
    Odpowiedz
  14. admin

    Do Pani Anny

    Do Pani Anny Ochab-Marcinek:
    (a takze gwoli informacji dla innych Panstwa):

    Szanowna Pani,

    prosze o ponowne wyslanie dzisiejszego komentarza
    poniewaz zostal on skasowany przez przypadek
    (udalo mi sie odzyskac jeden ale nie wiem czy
    o ten akurat chodzilo)

    prosze takze zwrocic uwage ze z uwagi na ochrone
    antyspamowa, kazdy komentarz w ktorego tresci znajdzie
    sie jakis adres URL, jest zatrzymywany w poczekalni
    do autoryzacji i nie oznacza to zadnej cenzury,
    posty bez URLi sa publikowane automatycznie

    tym niemniej, odtad wszelkie komentarze obrazliwe
    beda po prostu kasowane, tak wiec prosze wyrazac
    sie w miare kulturalnie, bez mówienia komuś, że jest
    “głupcem” — jak byla Pani laskawa odezwac sie
    w jednym z komentarzy, blogi i forum maja jeden
    regulamin i prosze byc przygotowana na to ze
    bedziemy go po prostu stosowac:

    http://openforum.tezeusz.pl/openforum/regulamin.html

    pozdrawiam,
    Adam Andrzej Jaworski

     
    Odpowiedz
  15. KrzysztofMadel

    Droga Pani Anno, ja nic nie

    Droga Pani Anno, ja nic nie kasuję, bo nawet nie wiem jak to zrobić. A poza tym pod Pani wpisem nr 2 jest moja odpowiedz nr 3 z datą pół godziny późniejszą. Czy było coś jeszcze?

     
    Odpowiedz
  16. Anonim

    Pani Karolino,
    Ojciec

    Pani Karolino,
    Ojciec Krzysztof jest zakonnikiem ,jeuzita.Iw miom przeknaniu,niczego nowego nie wnosi do sprawy przez swoje bohaterstwo i odwage( poza zamieszaniem i snesacja),tu potrzebna jest madrosc i rozwaga,aby nie poslugiwac sie tymi samymi metodami , kotrymi , ktos juz kiedys sie posluzyl…

     
    Odpowiedz
  17. KrzysztofMadel

    No właśnie, nic nowego pod

    No właśnie, nic nowego pod słońcem, prócz taniej sensacji… Tyle tylko, Droga Pani, że teraz jesteśmy w Krakowie praktycznie już po lustracji. Nie wiem czy Pani to rozumie, ale od kilku dni bardzo wielu z nas odczuło ulglę, bo nagle zrozumiało skąd wzięły się niektóre absurdalne decyzje niektórych osób. Teraz wiemy, że te decyzje nie zawsze miały swe źródło w zakonie. Zapewniam Panią, że dla tej ulgi było warto.
    I niech Pani nie sugeruje ofiarom, że są winowajcami, gdy proszą o sprawiedliwość, a w zamian dają miłosierdzie, bo Ewangelia na pewno Pani w tym nie poprze.

     
    Odpowiedz
  18. Anonim

    Prosze Ojca ja nie oczekuje

    Prosze Ojca ja nie oczekuje ,ze poprze mnie Ewangelia ani nie jestem przekonana o swojej racji do krwi.Jedno wiem na pewno.Nie podoba mi sie to co Ojciec robi i to bardzo.I nie neguje ,ze lustracja jest problemem i osmielam sie twierdzic ,ze bardziej zlozonym niz tylko jezuici bo Ci nie z takich absurdow wychodzili…Ale Ojaca metoda jest dla mnie bardzo gorszaca i to co sie u was dokonalo , moglo dokonac sie w innej atmosferze i w inny sposob…Ale dobrze ,ze jestescie juz po lustracji , bo inni czekaja…

     
    Odpowiedz
  19. Anonim

    W takiej atmosferze, w

    W takiej atmosferze, w jakiej Ojciec tworzy ten protal.W takiej w jakim tonie sie Ojciec tu wypowiada.W takiej.Drogi Ojcze. A teraz czas aby bohaterowie przelali krew, czyli Ojciec Madel przeniesiony za kare.Chwala bohaterom….

     
    Odpowiedz
  20. KrzysztofMadel

    Nie chodzi mi o to, co się

    Nie chodzi mi o to, co się Pani nie podoba, bo to już znamy, ale to, żeby napisała Pani pozytywnie, jak konkretne wyobraża Pani sobie lustrację w Kościele. Kilka konkretów. I kto powinien to zrobić.

     
    Odpowiedz
  21. Anonim

    Czy osoba moga zostac bez

    Czy osoba moga zostac bez swojej wiedzy OZI? Po prostu ktos mial duza wiedze na temat, który interesowal SB i lubil duzo gadac, np. przy wódce. Czy taka osoba mogla zostac OZI?

    Dziekuje za poprzednie wyjasnienie

    Jagna

     
    Odpowiedz
  22. Anonim

    Mam jeszcze jedno pytanie,

    Mam jeszcze jedno pytanie, które równiez mnie frapuje. Ale zaczne moze od tego, ze jestem pod wielkim wrazeniem sluzby ojca Krzysztofa i Andrzeja. Drodzy Ojcowie: nie zalamujcie sie, bo prawda zwyciezy. Przerazajace jest to, co dzialo sie w Kosciele rzymsko-katolickim w czasach PRL oraz Waszym zakonie.

    Wróce teraz do pytania. Zaczne od tego, ze troche sie przedstawie. Naprawde mam na imie Miroslawa i jestem studentka politologii Uniwersytetu Bialostockiego. Interesuje mnie niejako naukowo sprawa lustracji w instutucjach koscielnych i wyznaniowych. Jestem wyznania prawoslawnego i chociaz bardzo wspólczuje Waszemu Kosciolowi tej smutnej prawdy o TW w czasach PRL to jednak bardziej interesuje mnie sprawa mojego wlasnego Kosciola, czyli Autokefalicznego Kosciola Prawoslawnego w Polsce. Nie znam jednak nikogo wsrod moich wspólwyznawców, kto bylby tym tematem zaintersowany. Panuje raczej wyczekujace milczenie. Nie sadze jednak, ze duchowienstwo Kosciola Prawoslawnego zachowali tutaj “dziewictwo”. Troche sie wstydze zajrzec do bialosteckiego IPN (bo taka mam nature), ale wiem ze z czasem bede musiala to uczynic. Ale moze jednak juz teraz pomoze mi ojciec nawiazac jakis konmtakt z kims kto mialby na ten temat jakas wiedze. Czy w ogole sa juz jakies opracowania na ten temat. U nas mowi sie np. ze nawet patriarcha Moskwy byl generalem KGB, ale czy to prawda?
    Ciekawe tez, czy duchowni innych Kosciolów chrzescijanskich w Polsce potrafili ustrzec sie przed wspólpraca z SB, czy byla to tylko domena katolickich kaplanów.
    Pozdrawiam,

    Mirka

     
    Odpowiedz
  23. Anonim

    Jeden z księży

    Jeden z księży pracujących w Rzymie przy procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II był tajnym współpracownikiem wywiadu – powiedział dziennikarzom ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Ksiądz ten został zwerbowany jeszcze w Krakowie na podstawie kompromitujących go materiałów – mówił Zaleski. Nie chciał jednak zdradzić jego pseudonimu.

    Ks. Zaleski zapowiada, że przekaże rękopis swojej książki do wydawnictwa Znak 10 października nieco później niż planował, ponieważ musi jeszcze zbadać kolejne materiały dostępne w IPN. Zaznaczył, że w jego publikacji obok nazwisk tajnych współpracowników, opisane będą przypadki tych duchownych, którzy byli werbowani przez SB, ale współpracy nie podjęli, jak abp Wojciech Ziemba, który był, co prawda, zarejestrowany jako kontakt operacyjny, ale nie przekazywał SB żadnych informacji i został wyrejestrowany.

    ——————–

    Moze teraz prowicnjal ojców jezuitów krakowskich zrozumie, jak bledne decyzje podejmuje wysylajac dwóch swoich zakonników, którzy pragna otworzyc przed Polakami prawde, na poniewierke i zeslania.

     
    Odpowiedz
  24. KrzysztofMadel

    Ad 28. Mogła nie wiedzieć,

    Ad 28. Mogła nie wiedzieć, dlatego trzeba to wyjaśnić, aczkolwiek ilekroć współpraca trwała dłużej, tzn. spotkań było kilka, to niewiedza jest praktycznie niemożliwa. Mogła co najwyżej zostać wprowadzona w błąd odnośnie rodzaju służby oficera. Niestety, jeśli nie zachowała się teczka osobowa lub operacyjna danego OZI, to trudno wyjaśnić rodzaj lojalności, dlatego musi to zrobić sama ta osoba. Oficerom prowadzącym bym nie ufał, jeśli nawet, to tylko krzyżując ich zeznania (sąd w sprawie Gilowskiej tego nie zrobił, bo zeznania były przed kamerą, oficerowie mogli dość bezkarnie konfabulować).

     
    Odpowiedz
  25. KrzysztofMadel

    Ad 29. KGB miało zwyczaj

    Ad 29. KGB miało zwyczaj nadawać stopnie wojskowe wybranym tajnym współpracownikom, także tym spośród duchowieństwa. Jeśli regulanrnie współpracujący duchowny był biskupem to z marszu dostawał wyższy stopień oficerski. Nie chodziło o szarżę, ale o gażę, czyli uzyskanie tytułu do regularnego otrzymywania służbowej pensji. Kto wie, czy jeszcze ważniejsze nie było wytworzenie u TW przekonania, że bardzo szlachenie służy ojczyźnie i jest dla niej bezcenny. Niech pani zajrzy do książki Andrzeja Grajewskiego “Kompleks Judasza”. Tam jest kilka informacji dot. biskupa Sawy, ale nie chcę ich cytować z pamięci.

     
    Odpowiedz
  26. KrzysztofMadel

    Ad 30. Pojawiły się już

    Ad 30. Pojawiły się już bardzo nieroztropne komentarze tej sprawy. Szymon Hołownia krytykuje ks. Zaleskiego za szkodzenie procesowi beatyfikacyjnemu Jana Pawła II. To kompletne nieporozumienie. Wspomniany ksiądz był prowadzony także przez wywiad. Kompromitujące go materiały są zatem od dawna w posiadaniu “sojuszniczych” służb, m.in. moskiewskich, dlatego odsunięcie go od ważnych spraw kościelnych leży w najlepszym interesie Stolicy Apostolskiej i całego Kościoła. Ks. Zaleski właśnie o to się upomina, bo wygląda na to, że hierarchowie, których informował już o tej sprawie nie przekazali jej Rzymowi tak, jak należy.

     
    Odpowiedz
  27. Anonim

    To tylko odpowiedź na

    To tylko odpowiedź na komentarz ósmy. Nie zaglądałem tu przez parę dni, więc dlatego tak późno. Wymawia się Ojciec od rozmowy, czepiając się użytego przeze mnie słowa. Sprytnie.

     
    Odpowiedz
  28. KrzysztofMadel

    Celem blogu, takiego jak

    Celem blogu, takiego jak ten, nie jest naświetlanie spraw od wszystkich stron, a już na pewno nie od tej strony, od której jest już naświetlona przez ogólnopolską gazetę.
    Ojciec Wołoszyn był w Toruniu znaczącą osobowością, w przeciwieństwie do wielu TW, o których wspominam wyżej (a o nowych wciąż się dowiadujemy). Jeśli zatem był w tym mieście postacią eksponowaną i nieugiętą, to trudno się dziwić, że SB podjęła przeciw niemu szerokie działania operacyjne. Jeśli były tak szerokie jak słyszymy, tzn. dążyły m.in. do skompromitowania go przez rzekomą współpracę z SB, to operacja zmierzająca do tego celu nie mogła pozostać bez śladów (przygotowania, rozkazy, kombinatoryka operacyjna). Nie mogło się także obyć bez agenta w samym domu zakonnym (w gronie jezuitów lub stałych pracowników domu, kościoła, zazwyczaj starano się o 2 agentów w danym środowisku) i taki ślad najłatwiej odnaleźć. Czekamy zatem na kolejne publikacje.
    Nie uwierzę jednak nigdy w przygotowanie pseudo-teczki na ważną osobę, kóra byłaby wyłącznie czystym blefem jednego z oficerów, dążącego do wykazania się kolejnym sukcesem przed swoimi szefami. Taki blef jest praktycznie niemożliwy, gdyż były natychmiast wykryty. Można to sobie co najwyżej wobrazić w odniesieniu do osoby mało znaczącej w swoim środowisku. Ale nawet tu oficer podejmowałby niewyobrażalne ryzyko, wiedziałby bowiem, że jego szefowie wnet zabronią mu zajmować się byle kim, więc sukces byłby to żaden, a ryzyko wykrycia blefu wciąż ogromne. Gdyby jednak taka pseudo-teczka się znalazła, to byłaby bardzo cienka.
    W przypadku szeroko znanego o. Wołoszyna to zupełnie niemożliwe. Jeśli zatem ma jakąś niby-teczkę, to jest to wynik szeroko zakrojonej pracy operacyjnej i jej ślady, zwłaszcza osobowe agenturalne, są dziecinnie łatwe do ustalenia. Jeśli ich nie ma, nie uwierzę, że to blef.

     
    Odpowiedz
  29. Anonim

    Księże Krzysztofie!
    Mam

    Księże Krzysztofie!
    Mam 36 lat. Mój wuj, nieżyjący już zakonnik był wielokrotnie werbowany i upokarzany przez UB; nie ugiął się nigdy z tego co wiem – bo był pobożny i nie było na niego “żadnych haków” gdyż, jak myślę, przede wszystkim takie były sposoby na werbowanie. Księża w tym okresie cieszyli się zazwyczaj niezgorszą sytuacją materialną powodem podjęcia współpracy najczęściej był szantaż oparty o możliwość kompromitacji. W tych czasach ? istniała dużo bardziej surowa reakcja społeczna na ?porzucenie sutanny? i zdradę kapłaństwa. Ksiądz, który ze względów obyczajowych mógł łatwo zostać skompromitowany był wyjątkowo łatwym kąskiem ? praktycznie nie miał wyboru. Stąd dzisiejsza ocena moralna jest bardzo trudna a poza tym wiąże się publikowaniem faktów wysoce gorszących. A powiedziane jest ?kto by zgorszył choćby jednego z tych maluczkich…? Pewien niesmak budzi również fakt, że taką aktywność sądowniczą podejmują ludzie w księdza wieku, którzy swoją ?dziewiczość? w kontaktach z U.B. zawdzięczają jedynie swojemu wiekowi ? a nie heroiczności cnót

     
    Odpowiedz
  30. Anonim

    I jeszcze jedno. Walka z

    I jeszcze jedno. Walka z Kościołem wcale nie skończyła się na roku 89-tym. Ostatnio dowiadujemy się, że w ogóle szczególna rola i metody działania służb specjalnych nie uległy całkowicie likwidacji ( co niektórzy wiedzieli z doświadczenia ) i do owczarni zawsze przedostawały się wilki. Dominikanie mieli prowincjała uchodzącego za opozycjonistę wobec PRL-u a ten bezpardonowo i dotkliwie prześladował ludzi posiadających odmienne poglądy polityczne wikłając zakon w bardzo manifestacyjne wspieranie określonej opcji politycznej ( skądinąd niekoniecznie przychylnej Kościołowi) . Nie można wykluczyć, że i dzisiaj tak może być w niejednej instytucji kościelnej. Jest to, że tak powiem ?specyfika organizacyjna? zakonów , że przełożeni posiadają pewną władzę , dzięki której rzeczywiście nie trudno im, zwłaszcza w okresie poprzedzającym śluby wieczyste ?zniechęcić? kandydata. Czy księdza zdaniem istnieją dowody, że podejrzewani przez Was prowincjałowie prowadzili taką działalność na sposób dający się logicznie wytłumaczyć: ?Zniechęcali ludzi wybitnych, pochodzących z kręgów opozycyjnych itd. a promowali innych. Jakich zaś promowali?? Podejrzewam, ze bez odkrycia bardzo bolesnej prawdy o problemach innej natury nie da się w ogóle wytłumaczyć, że ktoś mógł żyć i działać w zakonie będąc konfidentem. Może to jedynie dotyczyć grupy osób, która od początku trafiła tam z pobudek bardzo dalekich od rzeczywiście głębokiej, wewnętrznej motywacji ? a tutaj wkraczamy już na ścieżkę niebezpieczną. Uważam, że zwłaszcza zakony mają olbrzymią możliwość przeprowadzenia ?lustracji? bez angażowania w to mediów i w ogóle opinii publicznej. Nie można zapominać, że zakony to instytucja prywatne. Prawo do wiedzy na temat współbraci powinno przysługiwać pozostałym współbraciom zapewne i Ci powinni wyciągnąć odpowiednie konsekwencje i uchronić wiernych przed kontaktem z takimi osobami. Przecież sens lustracji polega na zerwaniu z przeszłością w tym zakresie w jakim może ona odbić się na teraźniejszości i przyszłości, a nie dokonywanie samosądów! Nie zapominajmy, że lustrację ( której w tym sensie jestem zwolennikiem konsekwentnym od lat) wymyślono wobec osób zajmujących lub ubiegających się o ważne stanowiska w aparacie państwowym. Można rozciągnąć ją na dziennikarzy stanowiących ?czwartą władzę? gdyż posiadają realny i bezpośredni wpływ na bieg wydarzeń na skalę kraju. Ale lustrować w przeważającej mierze emerytowanych kapłanów, których wystarczy by władze kościelne w skrajnych przypadkach pozbawiły prawa do publicznych wypowiedzi? Wydaje mi się, że obecna zawierucha jest niesłusznie i w sposób nieuprawniony wykorzystywana do rozgrywek międzypokoleniowych w zakonach takich jak Jezuici z olbrzymią szkodą dla samej instytucji. Możliwe, że nieświadomie, ale szkodzicie księża swojej najbliższej rodzinie organizując jakieś manifestacje poparcia dla współbraci przeniesionych przez władze zakonne itp. Istotą życia zakonnego jest pokora iposłuszenstwo ? to jes droga do świętości. Niejednokrotnie wiedzie ona przez krzyż i być może niesprawiedliwe potraktowanie. Postawa roszczeniowa prowadzi jednak prostą drogą do konfliktów i niechybnie będziecie szybko mieli nową Monachomachię jeżeli tym tropem podążać będziecie dalej. Ale daj Wam Boże wszystkiego dobrego. Lepiej pójdę różaniec odmówic za Was zamiast blogować

     
    Odpowiedz
  31. Anonim

    Maćku!
    W większości się

    Maćku!
    W większości się z Tobą zgadzam. Różaniec, delikatność sprawy itp. Jednak nie zgadzam się z tym, że jest to kwestia li tylko wewnątrzzakonna. Po pierwsze, gdyż kapłan jest w jakiś sposób osobą publicznego zaufania, a także tym, od kogo więcej się wymaga. Po drugie, że często jedynie w ten sposób (upubliczniając) można daną kwestię poruszyć. Niestety! Często zakłamanie, czy “kolesiostwo” Przełożonych jest tak wielkie, że szeregowy zakonnik na forum wewnętrznym jest bez szans przebicia. To że czyni to medialnie uważam jednak za akt odwagi, a nie braku posłuszeństwa, bo naraża się na represje, a nie na żadną chwałę. Nieposłuszny to jest o. Prowincjał – Duchowi prawdy! A odnośnie zgorszenia przez niemoralność księży? Obawiam się, że dzisiaj już mało kto tym się zgorszy, zaś o wiele bardziej gorszy brak moralnej odwagi przyznania się do winy. Nie należy bać się opinii publicznej ani księdza Prowincjała, ale tego że umrze się w grzechu. A jedność, też tę wewnątrzzakonną buduje się na prawdzie, choćby była ona trudna do przyjęcia. Ale wielu wysoko postawionych do takich postaw nie dorasta. Tak to “pierwsi będą ostatnimi…” Pozdrawiam wszystkich uczestników blogu, a zwłaszcza tak drogich memu sercu Jezuitów!

     
    Odpowiedz
  32. Anonim

    Każdy człowiek ma swoje

    Każdy człowiek ma swoje słabości.Może Ci Księża nie pracowal iz nimi dobrowolnie, nie pododoba mi się taka ocena Jezuitów. Przecież nie wszyscy byli SBkami. Nie chce nikogo bronić ani osądzać bo nikt nie dał mi takiej władzy. Bóg to sam kiedyś osądzi…

     
    Odpowiedz
  33. Anonim

    Do Maria (wpis nr 40). To

    Do Maria (wpis nr 40). To nieporozumienie. Nikt tu nie twierdzi, że ci ksieza z entuzjazmem współpracowali z SB. Natomiast sprawa dobrowolności nie jest już taka jednoznaczna, generalnie, jeśli ktoś przez wiele lat podtrzymywał kontakty z SB, to można mieć pewność, że dał na to przyzwolenie licząc przy tym na pewne korzyści. To trzeba wjaśnić. Taki jest sens powyższej informacji. Nie chodzi o oskarżanie kogokolwiek, a jedynie o wyjaśnienie.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code