JA JESTEM

WielkiPost09_02.jpg

Dzisiejsze czytania 

Wy jesteście z niskości Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata.

Jezus nie jest stąd, Jego serce nie jest uwikłane w zło. Świat w którym żyjemy zanurzony jest morzu kłamstw, oszustw, grzechów. Codziennie z wszystkich stron promieniuje zło. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do tego, że nie dostrzegamy zła. Dopiero mozolne wspinanie się na górę Tabor, na górę Synaj otwiera oczy. Światło bijące od Boga sprawia, że zaczynam dostrzegać zło dookoła i zło we mnie. Zło które nie jest moje, ono trafiło do mojego serca wraz z grzechem pierworodnym. Odziedziczyłam po pierwszych rodzicach wirusa, który wydziela substancje znieczulające i otumaniające, tak że już nie wiem co jest dobre a co złe, że już nie widzę zniszczenia, którego dokonuje we mnie, dookoła mnie.

 

Jeśli nie uwierzycie że JA JESTEM pomrzecie w grzechach swoich.

Jezus jest wolny od wirusa zła. Ma dla mnie, dla nas szczepionkę, która otwiera oczy. Muszę zrobić pierwszy krok, uwierzyć Jego słowom i przyjąć Go do swego serca aby rozpoczął proces uzdrawiania.

 

Po cóż jeszcze do was mówię?

Przez trzy lata Jezus opowiada o Królestwie, o Ojcu, uczy i uzdrawia. Zbliża się chwila sądu i śmierci krzyżowej, a ci do których został posłany nie chcą Go znać, nie chcą uwierzyć. Ich serca są pozamykane. Słowo – ziarno, które rzuca Jezus odbija się od muru obojętności „porządnych obywateli” i spada w nieoczekiwane miejsca – serca grzeszników, celników, prostaków i nierządnic. Tak nazywają ich porządni obywatele…

Okazuje się, że największym nieszczęściem człowieka nie jest upadek, zniewolenie, choroba – z tego Jezus może nas uratować, ocalić.

Największym nieszczęściem jest szczelne obmurowanie serca i pozamykanie go na głos Boga. Postawienie się na miejscu Boga, samowystarczalność.

Radzę sobie, jest mi dobrze, nie potrzebuję się nawracać. Chodzę do kościoła, wypełniam przykazania, jestem porządna Panie Boże, dostaniesz wszystkie pozory i dziesięciny ale nie dam Ci mojego serca.

Wtedy słucham ale nie słyszę, patrzę ale nie widzę. Tak jak kiedyś tak i teraz, dziś, oddziela mnie od Boga grzech. Bóg posyła na ratunek Jezusa. Czy Jego słowa przecisną się przez mury, wybudowane dookoła serca. Czy została jakaś szczelina, jakieś przejście dla Boga?

 

Gdy wywyższycie Syna Człowieczego wtedy poznacie, że JA JESTEM.

Ponieważ ludzie nie uwierzyli Jezusowi i nie uwierzyli w Jezusa; potrzebny był znak największy, ostateczny, śmierć krzyżowa Syna Człowieczego. Ukrzyżowanie Jezusa odkrywa prawdę o Nim, ukazuje że jest Bogiem.

Kiedy Jezus mówi: JA JESTEM majestat Przedwiecznego rozświetla Go i ludzie o otwartych sercach dostrzegają w Nim Boga i wierzą.

 

Ten, który mnie posłał, jest ze Mną, nie pozostawił Mnie samego, bo ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba.

Kiedy Bóg będzie ze mną? Kiedy będę czynić to co się Jemu podoba. A co się podoba Bogu? Mogę być spokojna, nie każe mi kraść, oszukiwać, naciągać. Nie powie abym kogoś zniszczyła słowem, uczynkiem, zaniedbaniem. Bym komuś dokopała, wyśmiała, wyszydziła. Czyli to co się Bogu podoba jest dobre dla mnie i dla innych. To co się Bogu podoba sprawia, że noszę w sobie wewnętrzny pokój i harmonię. Na zewnątrz może być burza z piorunami, wzburzone morze a w środku, w sercu pokój i cisza.

Jezus przyszedł aby zawładnąć moim i twoim sercem, o to toczy się bój i cała awantura. Bóg nie chce porządności, nie chce dziesięciny z pozorów, chce szczerości, chce miłości. Mojej i twojej miłości.

 

Kiedy to mówił wielu uwierzyło w Niego.

Nieszczęścia mogą stać się naszym największym skarbem, naszym szczęśliwym losem na loterii życia wiecznego. Kto uwierzył w Jezusa? ci którzy źle się mieli, tamci do których dotarła prawda: nie dam sobie rady, potrzebuję pomocy, jest ze mną źle. Nie potrafię wyjść z grzechów, zniewolenia. Wszystko dookoła mnie się wali. Potrzebuję pomocy, ratunku.

 

JA JESTEM

Twoim ratunkiem, pomocą, miłością, źródłem wody żywej.

 

 

Warto przeczytać:

 

Wszystkim paniom polecam „Urzekająca. Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy” J i S Eldredge. Każda kobieta powinna ją przeczytać.

 

Warto posłuchać:

 

Homilie księdza Piotra Pawlukiewicza z Mszy Św. odprawianych w kościele św. Anny w Warszawie – mp3 (2005 – 2009)

http://www.choinski.pl/zatoka/

 

Pogadanki radiowe, kazania, homilie ojca Augustyna Pelanowskiego, paulina – mp3 (2005 – 2009)

http://libra.kpsi.pl/vd/mp3/pelan_mp3.html

 

 

Komentarze

  1. artur

    A+ dla przyjaciół o niezamkniętych sercach albo nie zamkniętych

    Dawno temu lubiłem malować obrazy. Właściwie to uwielbiałem wnikać w klimaty i dusze tych którzy je malowali. Zastanawiałem się bowiem patrząc na obraz znanego malarza co mogło mu wtedy po duszy chodzić, co czuł jak kładł farby i z czym lub kim mógł mieć doczynienia malując właśnie, tak a nie inaczej obraz rzeczywistości, którą spotykał.
    Co w nim siedziało albo się działo?  
    Pomyślałem sobie; cudownie było by być tam gdzie był VINCENT VAN GOGH, czy MONET drogi CLAUDE.
    "Monet to tylko oko, ale mój Boże, co za oko!".
    Poszukiwał koloru biedaczysko Monet , tworzył serie obrazów przedstawiających tę samą rzeczywistość o różnych porach dnia i roku, w odmiennym oświetleniu.
    Więc ja chciałem tam być gdzie byli CI wielcy malarze i czuć to co oni czuli więc zacząłem malować to, co oni malowali. Nie żeby tworzyć kopię ich obrazów albowiem nie mogłem przecież wcielić się w ich talent ale mogłem próbować i uczyć się czuć to co oni.
    Kiedy na przyład taki Władziu Podkowiński namalował obraz ,,w ogrodzie,, to mnie jako, że mam przed oczami ogród coś tknęło. Chciałem czuć to co On w 1892 roku. No i od tego się zaczęło . Myślałem, że rzeczywistość którą widzę musi być jednolita dla każdego kto na nią patrzy. Myślałem że to co ja widzę w zachodzie słońca to i Monet widział. Jednak kiedy zaczynałem malować ich obrazy zaczynałem czuć coś co Oni. Zaczynałem dostrzegać świat który mnie otacza jakby oczami Moneta. Zaczynałem odkrywać potencjał z którym się zmagali i tę rzekłbym bożą iskrę która ich pchała. To jak dotknięcie energii która jest czystą abstrakcją. Dotknięcie czegoś co nie ma formy i jest absolutnie niemożliwe do zamknięcia w rzeczywistośći jaka się nam przejawia. No ale On te wielkie talenty próbowali to rzekłbym coś zamknąć w tych obrazach i przechować przede wszystkim dla siebie. Bo oni bardzo się bali że im to coś umknie i nigdy nie będą już umieli sobie przypomnieć tej bożej iskry którą mogli dostrzegać w kontrastach.
    Tak, bałem się że utracę na zawsze to, co mnie tak uszczęśliwia. Myślę, że tak właśnie myślał Monet malując obraz
     http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/0/0e/Claude_Monet_022.jpg/747px-Claude_Monet_022.jpg

    Malarstwo Moneta zbliżało się jednak coraz bardziej do abstrakcji owej z barwnych plam złożonej. Najważniejsze dla niego stałwało się światło i wydobywany przez nie kolor. Zaczynałem rozumieć że wszystko co mnie otacza zbodowane jest jakby z ziarenek kolorów i że żadna kreska w malarstwie tak naprawdę nie istnieje. Że nie istnieje nic co nas ludzi dzieli. Nic poza naszym pojmowaniem rzeczywistości. Jesteśmy niewielkimi płaszczyznami czystych kolorów położonymi obok siebie, które Bóg ogląda z góry jak sztukę neoimpresjonizmu.
    Położeni jeden obok drugiego , zmieszani w oku boga , oglądani z oddali bezkresności kosmosu tworzymy kolor nowego życia.
     http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4d/Georges_Seurat_-_Un_dimanche_après-midi_à_l'Île_de_la_Grande_Jatte.jpg

    Zobacz przecież wiesz z ilu kropek składa się powyższy obraz.
    Każdy człowiek czuje się maleńką kropeczką w kosmosie. Jeśli barwa którą jesteś położy się obok tej która Jest obok ciebie najbliższa zaczynasz okrywać siebie . Położony obok ciebie człowieku zacząłem odkrywać kim jestem. Stopniowo odkrywam korzystajac ze swoich zmysłów, prawdziwa, poszerzoną Bożą rzeczywistość. Naprawiam wszystkie moje postrzegania zgodnie z otaczającym mnie światłem które nas wydobywa i zaciera się różnica między mną samym i światłem, pomiędzy człowiekiem stwórcą. Zaciera się różnica właściwości kiedy tylko oddalamy się od swojego egoistycznego koloru kropeczki na obrazie.

    http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9d/Paul_Signac_Port_de_Saint-Tropez.jpg

    Jest to możliwe tylko, gdy duchowo dzwigniemy się w góre ponad ten swiat naszej kropeczki, tej jednostki i uwolnimy nasz wzrok z wszelkich śladów materialnego egoizmu i przyjmiemy wartości duchowe które w nas drzemią. Właściwością każdego ludzkiego serca jest tęsknota i pasja do duchowego zjednoczenia się z drugim człowiekiem jak z wyrazem bożej woli. Kazda farbka bożego malarza pragnie tworzyć jego obraz mieszając się w oczach bożych.
    Kluczem do wyższego świata jest właśnie ta tęsknota farbko. Tęsknota którą czujesz kiedy się od siebie oddalamy. Oddaleni od siebie tworzymy smutną muzykę, smutne malarstwo tego co widzimy. Czujemy się nieszczęśliwi.
    Zespoleni zaś w harmonii na jednym obrazie odkrywamy jedność i zaczynamy być bożym dziękczynieniem. Jesteśmy przemywani bożym światłem i widzimy że wszystko co się wydarza jest potrzebne, każdy kontrast wydobywa bowiem z nas to co niezbędne do zjednoczenia ze stwórcą. Czujemy się jak ryba w wodzie.
    Ktoś kiedyś uczył mnie, ze aby zobaczyć wyższy świat trzeba nie tyle znać słowo ale je poczuć.
    Spotykałem się z tym że kazano wprost praktykować powtórzenie jakiegoś wyrazu nie po to aby go zapamiętać, ale by go poczuć.
    Owa boża intencja przekazania podziwu do rzeczy, które dla mnie nie miały znaczenia a ożyły kiedy tylko supiłem się na środkach wyrazu wziętych z tego świata.
    Ten podziw jest zapisany na początku Biblii w słowach,, i widział Bóg, że to, co stworzył było dobre.

    On pragnie przekazac nam swój h podziw do tych rzeczy, które dla nas nie maja znaczenia. Pragnie nam przekazać to przez słowa. Na przykład przez słowo ,,słodki,,
    Aby poczuć to co czuje nasz Pan Jezus trzeba ową słodkość doświadczyć na poziomie ciała a później odnieść to do poziomu duchowego. Już Jan od Krzyża zauważył to, że miłość do naszej ziemskiej oblubienicy czy oblubieńca może kierować nas do tej miłości jaką darzy nas Stwórca i ukazać właśnie poprzez odczucie miłości romantycznej tą tęsknotę za stwórcą.

    Muszę kończyć.

    Jutro jadę na pole i będę odczuwał boży świat który się wokół mnie, nas, jawi.

    A+ 2009

    Za orty i nie logikę przepraszam.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code