Historyzm dogmatyczny czy dogmatyczne doktrynerstwo?

Luterański teolog Adolf von Harnack swym zimowym cyklem wykładów, przeprowadzonych w sezonie 1899/1900, otworzył nowy okres w teologii, proponując historyczne spojrzenie na proces formowania się dogmatów (zapoczątkowując tzw. historyzm religijny). Problem ten skwapliwie podjęli liberalni teologowie, zwłaszcza protestanccy, wykorzystując tezy Harnacka do relatywizacji dogmatów. Proces ten nadal postępuje i zaszedł już tak daleko, że wczoraj czytałem artykuł o holenderskim pastorze, Klaas Hendrikse, który oficjalnie głosi chrześcijaństwo …bez Boga. Deklaruje się ateistą w sensie ontologicznie pojmowanej wiary, choć jako duchowny sądzi, że ludziom nadal potrzebny jest cały system wartości, jaki według niego ulegał personifikacji w osobowej postaci Boga. Według niego powinniśmy więc nadal żyć tak, jakby Bóg istniał. Tylko czy podążając tropem owego pastora, jest to możliwe? Czy można ocalić wiarę bez zawierzenia? I czy można zawierzyć z pominięciem osoby, której się człowiek zawierza?…

Powyżej mamy do czynienia z wyraźnym ekstremizmem harnackizmu (którego w takim wydaniu przestraszyłby się zapewne sam autor idei). Nie chciałbym jednak, aby wskazany przykład miał zdyskredytować myśl Harnacka. Wszak z drugiej strony to właśnie ów historyzm pozwala ocalić w każdym dogmacie jego rdzeń, oczyszczając go z warstwy dziejowej. Ujmuje bowiem to, co w dogmacie jest naprawdę niezmienne, chroniąc go przed skostnieniem (powodującym niestrawność u przyszłych pokoleń) oraz przed postępującą erozją (która sprawia, że w danym momencie stajemy już przed dogmatem, z którym nie bardzo wiadomo co uczynić). Przykładem może być zbyt dosłownie pojmowany dogmat o nieomylności papieża, który dziś stanowi przedmiot ataku zarówno ze strony tradycjonalistów (lefebryści), jak też progresistów – atakowany tylko dlatego, że jest opacznie, tj. ahistorycznie, rozumiany.

Historyczna krytyka dogmatów stawia sobie za cel, jak pisał sam Harnack, uwolnienie Jezusa z eklezjalnej skorupy myślenia. Teolog doskonale wiedział, że często przychodzi nam grzęznąć w mieliźnie rytualno-doktrynalnej, co sprawia, że wiara nie może się uwolnić od zatęchłych form religijności. Mam tu na myśli sytuacje, kiedy człowiek już nie potrafi powiedzieć, po co spełnia jakieś praktyki, a jednocześnie stawia je ponad dobrem drugiego człowieka. Wiem, że u wielu prawomyślnych chrześcijan myśl Harnacka może wzbudzać podejrzenie. Wiem też, że interpretacja dogmatów nie może być sferą całkiem swobodną, a tym bardziej zupełnie zindywidualizowaną. Uważam jednak, że dogmat musi spełniać rolę drogowskazu, a nie kolczastego drutu. Wiemy zaś, że każdy drogowskaz zakłada istnienie wolnej woli w podążaniu za wskazanym kierunkiem. W odniesieniu do tego warto na koniec przytoczyć ważny cytat Adolfa Harnacka: „Nic bardziej nie wzmacnia człowieka niż okazane mu zaufanie.”

  http://beszad.blog.onet.pl/files/2013/04/2013_04_Tarnica_dogmaty_2.png

Czy dogmat stanie się dla nas zagradzającą kłodą, czy murszejącym pniem – wszystko zależy od odczytania jego rdzenia (a Tarnica nadal w śniegu)…

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code