Cud w Jarosławiu – odczytanie znaków i wymowa „przejrzystości”

Kilkanaście dni temu w Jarosławiu, w bazylice Ojców Dominikanów, wydarzyło się coś, co natychmiast okrzyknięto cudem: ze starej, 600-letniej piety, umieszczonej w głównym ołtarzu, na oczach modlących się wiernych odpadły dwie, niezależnie umocowane korony. Próbowano różnie odczytywać ten znak: jedni uznali go jako wezwanie do odnowienia starych figur, inni widzieli w nim przestrogę.  Jeszcze inni dopatrywali się w tym jakiegoś kuglarstwa. Czy we wszystkim można odczytywać znaki? W moim odczuciu tak – niezależnie od tego, czy zjawisko ma postać naturalną, czy zdaje się nam być nadnaturalnego pochodzenia – znak powstaje z chwilą zatrzymania się nad czymś w taki sposób, że wymowa przedmiotu służy jako kanwa do budowania głębszych znaczeń.

Niedawno wchodząc na Połoninę Wetlińską spotkałem starego buka – drzewo, w którego dziupli nagle ujrzałem wyraźną postać Maryi z Dzieciątkiem. Wyłonienie kształtów z pnia wcale nie musi się wiązać z jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem – bo cud zachodzi w samym sercu, między chwilą odczytania i procesem duchowej przemiany, jaką dane zdarzenie (tj. spotkanie treści zewnętrznej z wewnętrzną) wywołuje. Zachodzi teraz pytanie, czy możliwe jest określanie uniwersalnej czytelności znaków? Tutaj miałbym duże wątpliwości. Każdy z nas dysponuje innym poziomem wrażliwości, inaczej też interpretuje rzeczywistość z uwagi na odmienności, jakie cechują naszą mentalność. Nie znaczy to jednak, że skłaniam się ku całkowicie relatywistycznej koncepcji odczytywania znaków i symboli – wręcz przeciwnie: uważam, że właśnie takie zróżnicowane podejście do ich przyjmowania jest gwarancją pełnego odziaływania tych treści w życiu całych społeczności. Wracając do wspomnianej sytuacji, nie będę tu kwestionował żadnego odczytania owego cudu, nie chcę też polemizować z oceną autentyczności owego wydarzenia – napiszę tylko, jak osobiście to odbieram.

Głównym atrybutem Maryi jest dla mnie jej pokora wobec woli Bożej i swoista „przezroczystość”. Kiedy Maryja pojawia się na stronicach Biblii, to tylko w kontekście swego Syna. Nauka, jaką od Niej czerpię osobiście, sprowadza się przede wszystkim do umiejętności pomijania swego „ja” – to właśnie jest owa postawa przezroczystości. Polega ona na tym, że wychodzące ze mnie (a raczej: przechodzące przeze mnie) dobro, pragnę czynić dobrem wspólnym. Prawdziwa świętość nigdy nie zatrzymuje uwagi na sobie – zawsze odsyła dalej: pomagając znaleźć dobro w drugim człowieku i wskazując Boga, jako Źródło wszelkiej dobroci. Taką przezroczystość porównać można do czystej szyby, przez którą widać świat, widać drugiego człowieka – jest ona przeciwieństwem lustra, w którym zawsze odbija się narcystyczny zachwyt nad sobą …lub niechęć do samego siebie. Moim odczytaniem jarosławskiego znaku jest więc przesłanie: świętość nie potrzebuje żadnych koron, bo ona jest zawsze BLISKOŚCIĄ w przejrzystości, nie królewskim panowaniem.

 

Komentarze

  1. wykeljol

    Korona z głowy spadła, czyli odczytaie znaku

    YES! YES< YES! Tak dokładnie odczytałam ten znak i nawet gdzies w jakimś komentarzu to napisałam. Jak piszeszPolega ona(świętośc) na tym, że wychodzące ze mnie (a raczej: przechodzące przeze mnie) dobro, pragnę czynić dobrem wspólnym. Prawdziwa świętość nigdy nie zatrzymuje uwagi na sobie – zawsze odsyła dalej: pomagając znaleźć dobro w drugim człowieku i wskazując Boga, jako Źródło wszelkiej dobroci. , Więc jeszcze dodatkowe odczytanie znaku w duchu tej mysli, którą całkowicie akceptuję: jesli korona była z drogocenych materiałów i co za tym  idzie posiada materialną wartość- to myslę, że Matka zrzuciła ten niepotrzebny dla Niej  cieżar, by podarować go tym,którzy nic nie mają i  ulzyć ich doli . To znaczy: weźcie kochani Jarosławianie te nasze ludzkie korony, sprzedajcie, a pieniądze rozdajecie biednym. ( w takiej formie w jakiej na tym terenie potrzeba to zrobić)(bo nie mają nie tylko wina, ale i chleba..)

    P>S.

    Historyjka o lustrze i szybie jest chyba gdzieś w mądrościach chasydów…

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Okamgnienia.

    Bardzo spodobała mi się koncepcja znaku-cudu jako fenomenu powstającego zawsze w przestrzeni pomiędzy mną i światem. Nieistotne jest tutaj dowodzenie ontologiczne, theologia naturalis. Otwiera się tutaj przestrzeń osobowej transcendencji. Trafiła do mnie również relatywność, która nie oznacza relatywizmu, tzn. pewna uniwersalność, której konkretyzacja może być tylko indywidualna.

    W ten sposób dochodzimy do wniosku podobnego trochę do koncepcji pewnych niezbyt lubianych niemieckich filozofów, wyrażonych w metaforze augenblick (okamgnienia), a mianowicie, że każdy poszczególny byt, podobnie każdy znak, to takie przebłyski-epifanie, swoiste okamgnienia Boga. Cha! Że też mój łeb sam na to nie wpadł!

    Dzięki! 

     

     
    Odpowiedz
  3. beszad

    Chasysdzka mądrość

    Jolu – cieszę się, że znieżni jesteśmy w odczytywaniu tego znaku. Może byłby praktyczny kłopot w rozdysponowaniu materialnej wartości koron na ubogich, ale myślę, że tak również można odczytywać samą wymowę znaku. Jeśli chodzi o przypowieści chasydó, to nie znam takowej (chyba, że utkwiła mi jakaś w podświadomości), ale cieszę się, że moja myśl zbiegła się tutaj z mądrością żydowską. 🙂

     
    Odpowiedz
  4. beszad

    Bartoszu – dziękuję za to

    Bartoszu – dziękuję za to ujęcie powyższego zagadnienia w czytelnych ramach filozoficznych. Piszesz: "Nieistotne jest tutaj dowodzenie ontologiczne, theologia naturalis. Otwiera się tutaj przestrzeń osobowej transcendencji. Trafiła do mnie również relatywność, która nie oznacza relatywizmu, tzn. pewna uniwersalność, której konkretyzacja może być tylko indywidualna."  Chyba nie można tego wyrazić bardziej esencjonalnie, zachowując przy tym czytelność myśli. Odpowiada mi również koncepcja "augenblicku" jako swoistej epifanii (nie znałem tego!) – to coś, co wprowadza w przestrzeń zupełnie innego podejścia do bycia, ukierunkowując całą percepcję na sytuacje "kluczy i zamków". W ten sposób jesteśmy niejako prowadzeni poprzez otwieranie kolejnych drzwi do wewnętrznej rzeczywistości poprzez zdarzenia w świecie zewnętrznym.

     
    Odpowiedz
  5. Jadzia

    identycznie odczytałam

    ten znak jak Ty i Jola – cud. Bogu niepotrzebne ziemskie korony. Dziwię się tylko, że – jak wyczytałam Kosciół to zinterpretował opacznie – mianowicie zrobił zbiórke na nowe korony ( czy wierni sami dali) – własnie tak interpretując "cud" że Bóg się dopomina o te korony.

     
    Odpowiedz
  6. beszad

    Różnorodność podejścia do sacrum

     Jadziu – właśnie nad tym się ostatnio głęboko zastanawiałem, jak podchodzić do problemu takich form religijności, które są nam obce (przy okazji chciałbym wyrazić radość, że odczuwamy to podobnie). I w pewnym momencie poczułem bogactwo Kościoła – właśnie w tej naszej różnorodności: ktoś wielbi Boga przez oddanie materialnych wotów, inny przez poświęcanie czasu bliźniemu, jeszcze inny przez modlitewną medytację. Myślę, że ważne w tym wszystkim jest jedno: aby czynić to z miłością, nikogo do niczego nie zmuszając, nie narzucając własnego podejścia do sfery sacrum. Oczywiście niejednokrotnie sami znajdujemy się pod ostrzałem czyjejś presji – i na to już nic nie poradzimy, to trzeba pokornie znosić. Ale w tym wszystkim jest dla mnie wielką radością, że mogę spotkać osoby takie, jak Ty czy Jola, które w bardzo podobny sposób przeżywają duchowe doświadczenia.

     
    Odpowiedz
  7. wykeljol

    trudnosci praktyczne

    Najpierw i ja sie ciesze ze wspólnoty rozumienia znaku. Jadziu, trzymajmy się tego!

    Adamie :tak, rzeczywiście, może dla niektórych ludzi wyraz miłości do Boga, to właśnie nałozenie koron na obraz; w pobliskim kosciele proboszcz zapytał ludzi na co chcą przeznaczyć zebrane pieniądze: na obiady dla dzieci z ubogich rodzin czy na nowe witraże w kosciele 80% opowiedziało sie za witrażami…(myslę jednak, że cos nie jest w porządku z tym rozumieniem chrzescijańskiej miłosci, ale chcieli witraże, to maja witraże, a dzieci jakos sobie poradzą…). A co do kłopotów praktycznych z rozdzielaniem wartości koron wsród biednych, to jest wskazówka. :"Idź, sprzedaj wszystko, co masz, a PIENIĄDZE rozdaj ubogim"

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  8. beszad

    Miłość tylko w wolności, a ofiara tylko z miłości… 🙂

    To prawda, Jolu – Ewangelia wyraźnie odsyła nas do służebnego charakteru miłości względem drugiej osoby, a nie wobec fizycznej kondycji danej figury czy obrazu (nie umniejszając miłości wyrażonej Bogu poprzez te materialne znaki). Ale jest tu coś jeszcze: miłość domaga sie absolutnej wolności, jak mawiał ks. Tischner. Dopóki więc wierni nie przyjmą w sercu właściwej orientacji na Boga przez drugiego człowieka, dopóki będą dla nich ważniejsze kościelne witraże, nic nie poradzimy – bo przymuszeni do innego wydatkowania swych pieniędzy, nie robiliby tego z miłością, a zatem cała ofiara nie byłaby nic warta.

     
    Odpowiedz
  9. Jadzia

    witraże witrazami a korona…

     jezeli chodzi o witraze to moge zrozumiec. Kolorowe witraze daja nastrój w kościele. I rzeczywiscie taki nastrój ludzie chcieli miec. W koncu i tak trzeba by wprawic szyby no nie? Natomiast korona…na figurze…….jakos mam takie dziwne przeczucie, że ktoś "pomógł" temu cudowi – tak jak w "Faraonie" B. Prusa wykorzystano zacmienie słońca do własnych celów.

     
    Odpowiedz
  10. beszad

    Jak postępować wobec prywatnych objawień?

    Osobiście też mam do witraży pewną słabość, więc poniekąd rozumiem słabość wiernych w tej materii 😉 ..choć wobec celu równoległego (pomoc potrzebującym dzieciom) warto by i taką słabość umieć przezwyciężyć…

    Ciekaw natomiast jestem Waszej opinii odnośnie różnych prywatynych objawień. Czy osoba, która słyszy głosy, powinna się tym dzielić ze światem? Czy plamy na okiennych szybach, układające się w jakiś obraz, mogą być obiektem kultu? Czy wolno nam publikować prywatne dzienniczki osób zmarłych w opinii świętości, aby ujawniać zawarte w nich "przesłanie" dla świata? To tylko niektóre pytania, wobec których nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

     
    Odpowiedz
  11. wykeljol

    mądrość Kościoła

    Adamie, jesli poważnie zadałeś to pytanie-oto poważna odpowiedź. Należy takie znaki traktować ostrożnie. Kościół z wielką rezerwą i ostrożnością akceptuje takie zjawiska(małą ich część) i pozwala na oficjalny kult. Samo "ukazywanie się", a już szczególnie plam na oknie naprawdę nic nie znazczy, Niektórym ludziom to jest potrzebne- takie"niewytłuaczalne"zjawiska, ale nie sądzę,żeby one miały pogłębiac wiarę. Raczej zaspakjają potrzebę niezwykłosci, dodają nieco adrenaliny do zwykłego zycia – to niekoniecznie kontakt ze swietością. Ten, który"zobaczył" być może przezył coś pieknego i niezwykłego, ale czy to jest przebłysk świętości? We wszystkich zas objawieniach przede wszystkim badana jest treśc tego objawinia, bo to ona jest ważna. Jesli w takich miejscach, gdzie wydarzyło sie cos , co nazywamy cudem, dochodzi do nawrócen, zmiany zycia, czy uzdrowień – to to są wskazówki, a nie sama cudownośc zjawiska. Wzorem jest to, co opisali ewangeliści, czyli jak postepował Jezus. (Najpierw: odpuszczone ci sa grzechy; potem:wex swoje łoże i idź.) A  fundament wiary chrześcijańskiej, czyli w kolejności historycznego uznawania i czczenia -śmierć i Zmatrwychwstanie,  poczęcie w ciele ludzkim przez Ducha, Objawienie (TU: i mędrcy, którzy oddali pokłon i Góra Tabor) – wszystko to wymaga naszej wiary; Bóg nie dodkonuje ciągłych cudownych zapewnien, że tak właśnie było. Gdy Jezus mówi "Jestem z Wami do końca świata"- to są tajemnicze słowa, ale przede wwszystkim jest to cud Eucharystii, zakryty przed ludzkim okiem, wymagający wiary oraz nie wyrażajaca sie w widzeniach obecnośc w naszym życiu, towarzyszenie nam w działaniu, w czynieniu dobra, wspomaganie człowieka czasem nadludzką dzielnością i odwagą, niezwykła miłoscią.  Działanie NAMI.

    Czy nie wiekszym cudem niz obraz Matki Bożej na oknie , czy krwawe łzy  jest to, że maleńka staruszka o słabym zdrowiu pędziła nadludzko pracowite zycie, poświęcając je umierajacym i biedakom w Indiach, w warunkach ogromnie trudnych, w skwarze i duchocie, które powinny ja zabić o wiele wczesniej niz zabiły, będąc na nogach od świtu do nocy? I że młode, piekne dziewczyny z dobrych domów i z komfortowego zycia przystawały do niej, żeby czynić to samo? Czym są plamy na oknie, czy nawet niezwykłe przeżycie "ujrzenia" twarzy Matki Bożej na drzewie, czy gdziekolwiek indziej wobec takiego świadectwa?  Jesli nawet ktos cos zobaczył zawsze trzebazpytac najpierw:- i co z tego?Co dalej?

    Rozumiem, że interesuje Cię istota zjawiska zarowno od strony subiektywnej(czy głównie od tej strony, bo już zdołaliśmy poznać mniej więcej kierunek Twojej refleksji), to znaczy od strony owego osobistego olsnienia, widzenia, "augenblicku", jak i od strony warunków obiektywnych i powszechności takich zjawiśk. Na takie pytanie najlepiej może odpowiedzieć lektura bezposrednia pism tych świętych(uznanych przez kościół, a więc takich, których widzenia zostały zaakceptowane), którzy mieli z widzeniami do czynienia, (Faustyna, o. Pio, Teresa z Avila, św. Katarzyna -żeby wymienić najbardziej znanych) lub opisów osób trzecich, którzy byli świadkami wydarzeń -jak w wypadku dzieci z Fatimy( o Medjugore Kościół do końca się nie wypowiedział). Wyraźnie widać CO jest ważne w takim widzeniu. To znaczy:PRZESłANIE obiektywne, dla każdego z nas. I takie właśnie objawienia prywatne Kosciól akceptuje, Oczywiście muszą one spełniac warunek zgodnosci, czy też niesprzeczności z Pismem Świętym. (chybato wszyscy wiedzą, wiec przepraszam, jesli mówię rzeczy ogólnie znane)

    A co do widzeń zewnętrznych w moim osbistym odczuciu i rozumieniu- jest tyle zachwycających i rozniecających miłośc do Boga widoków naturalnych, zarówno w przyrodzie, jak i w ludzkich relacjach, że ja nie mam takiej potrzeby, by OSOBISCIE widzieć coś ponadto. Wystrarcza mi kontakt z ikoną (o czym było obszernie wyżej) , także taką, jaką jest człowiek, by wiara moja była ciągle rozniecana na nowo. Jesli tylko przez ludzką twarz widzę Chrystusa zarówno cierpiacego, jak i miłujacego( a widzę) to czy potrzeba czegoś więcej?

    By zaś własne oko pomagało przy doświadczaniu Obecnosci zrobiłam sobie sama kopię obrazka Jezusa Miłosiernego(z obrazu Hyły) oraz kopię Twarzy z całunu, takich rozmiarów jak mi to odpowiada, Jeden obrazek stoi u mnie na biurku i spogląda na mnie zza komputera w każdej chwili, drugi- w pokoju  tzw. ogólonym- wysoko na półce z książkami wita spojrzeniem każdego, kto wchodzi. Nie są to obrazki piękne, ale robione z miłością i pragnieniem, by On był ze ną. I jest. To też jest cud, a przecież mozolnie wysmarowany przez amatora w krateczkach farbą.

    Cudem jest każde dziecko przychodzące na świat Każdy pełen dobroci uśmiech, jakim obadarzy Cie ktoś na ulicy. Każde zakochanie, każda miłość, każde porozumienie nawet. I tu zamilknę, bo musiałabym pisac ciurkiem o cudach jakie widzę każdego dnia.

    Pozdrawiam Ciebie, siedzącego pośród cudu jakim są Bieszczady i to jeszcze w śniegu i każdego, kto doznał owego uniesienia, zmiany opcji, roświetlenia zwyczajnosci przez doświadczenie Bożej Obecnosci.

     

     
    Odpowiedz
  12. beszad

    Ludzka twarz jako cud doświadczenia OBECNOŚCI

    Wiesz, Jolu, bardzo potrzebny mi był ten Twój tekst, który bardzo dokładnie przeczytałem, choć mogłem się juz wczesniej domyślać, w jakim kierunku pójdzie Twoja refleksja. A potrzebny był dla utwierdzenia mnie w przekonaniu, że zewnętrzna postać cudu prestaje być cudem z chwilą okrojenia go z duchowej metanoi, do której każdy cud zmierza – i w zwróceniu uwagi na powszechność cudów, jakie się wokół nas na co dzień wydarzają. Cud ikony drugiego człowieka zawsze będzie dla mnie najgłebiej przemawiającym cudem. Oczywiście nieczęsto można go w pełni doświadczyć, bo człowiek przyzwyczajony jest do zakładania na siebie róznych masek. A jednak są chwile, kiedy te wszystkie maski z siebie zdejmuje – i w swej duchowej "nagości" jest zarówno przebłyskiem obecności Boga, jak również cząstką mnie – staje się jakimś wybawieniem, pomostem łączącym moje izolowane "ja" ze światem "Innego"…

     
    Odpowiedz
  13. aaharonart

    To był znak?

    Beszadzie napisałeś że Kilkanaście dni temu w Jarosławiu, w bazylice Ojców Dominikanów, wydarzyło się coś, co natychmiast okrzyknięto cudem: ze starej, 600-letniej piety, umieszczonej w głównym ołtarzu, na oczach modlących się wiernych odpadły dwie, niezależnie umocowane korony…

    Odpadły bo były być może źle zamocowane. Ktoś te korony tam umieścił, jednak nie zadbał o to by nie spadły.

    To tak jak z przemianą Rzeczpospolitej Polskiej .Ktoś umieścił koronę na głowie orła białego po upadku komunizmu, jednak nie zadbał o najbiedniejszych w naszym kraju.

    Podchodzę do biblioteczki. Wyciągam dzienniczek świętej Faustyny . Nie wiem dlaczego, jednak coś każe mi sięgnąć właśnie po tę książeczkę . Czytam tam takie oto słowa:

    "Często się modlę za Polskę , ale widzę wielkie zagniewanie Boże na nią za to że jest niewdzięczna. Całą duszę wytężam aby ją bronić. Nieustannie przypominam Bogu Jego obietnice miłosierdzia.Kiedy widzę Jego zagniewanie rzucam się z ufnością w przepaść miłosierdzia i w nim zanurzam całą Polskę , a wtenczas nie może użyć swej sprawiedliwości. Ojczyzno moja ile ty mnie kosztujesz, nie ma dnia  w którym bym się nie modliła za ciebie"

    Siostra Faustyna od Najświętszego Sakramentu ze zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia

    zeszyt trzeci…

     

    I to by było na tyle …jeśli chodzi o umocowane niedbale korony w Rzeczypospolitej Polskiej..

     *a

    Ps. Jeśli chodzi o mnie to raczej nie wierzę w znaki czynione przez Boga za pośrednictwem figur i malowideł choćby były nie wiem jak piękne i namaszczone to same od siebie nie mogą nam nic powiedzieć bo mają usta a nie mówią , mają oczy a nie wiedzą , mają uszy a nie słyszą. Malowidło samo z siebie  nic nam niepowie . Drewno choćby nie wiem jak pięknie ukształtowane ręką rzeźbiarza nic nam nie powie w imieniu Boga. Do mówienie w imieniu Boga wyznaczono w Kościele Proroków . Jednak skoro nie ma Proroków to być może upodobało sie Bogu poruszyć martwą naturę koron ręką ludzką uczynionych aby zwrócić uwagę na to jak zaniedbana jest Rzeczpospolita duchowo.

     

     
    Odpowiedz
  14. Halina

    Lustro i “inni”

     Taką przezroczystość porównać można do czystej szyby, przez którą widać świat, widać drugiego człowieka – jest ona przeciwieństwem lustra, w którym zawsze odbija się narcystyczny zachwyt nad sobą …lub niechęć do samego siebie. 

    " Narody, podobnie jak indywidualni ludzie dzielą się na dwie kategorie pod wzgl. zródła z którego czerpią swój własny wizerunek i szacunek do  siebie. Patrzących w lustro i na patrzących na to, co myślą o nich inni .Zydzi tradycyjnie od tysięcy lat patrzyli w lustro i widzieli  obraz godny szacunku. Mieli pozytywny wizerunek  samych siebie, bo nie tylko, jak wszyscy stworzeni byli wg.istoty Boga, ale w dodatku to ich Bóg wybrał, aby uświadamiali światu Jego istnienie i etyczne wymagania jakie stawia On przed ludzmi"

    http://the614thcs.com/28.1715.0.0.1.0.phtml

     
    Odpowiedz
  15. beszad

    Znaki wobec całych narodów

    Ciekawy głos, Arturze – choć na ogół, jak czytam, jesteś sceptycznie ustosunkowany wobec wszelkich znaków za pośrednictwem figur wyrażanych, tutaj skłaniałbyś się do odczytania tego wydarzenia jako znaku wyrażonego wobec całego narodu polskiego (jeśli źle coś rozumiem, to mnie popraw) – narodu, który duchowo się zaniedbał.

    Z pewnością i takie odczytanie owego znaku (jeśli przyjąć go za znak) jest możliwe. Mimowolnie jednak rodzi się we mnie pytanie, dlaczego taki sam znak nie pojawił się wśró innych narodów, które zdawałoby się już dawno o Bogu zapomniały? A może te znaki i tam sie zdarzają, tylko już nie zawsze ludzie potrafią je odczytywać?… Jeszcze bardziej utwierdziłeś mnie, Arturze, w przekonaniu, że znaki mogą być dawane wielopłaszczyznowo. Bo jednak wierzę, że te znaki istnieją, że nie kieruje nimi przypadek – znaki są w nas – o tyle czytelne, o ile żywa jest nasza wiara. Dziękuję Ci za udział w tej rozmowie!

     
    Odpowiedz
  16. beszad

    Wizerunek Boga w człowieku

    Halino, zastanawiam się, czy własciwa jest tutaj forma generalizująca narodu w kategoriach "lustra i szyby". Według mnie umiejętność bycia "szybą" to artybut tak bardzo indywidualny, że nie sposób go ujmować w charakterystyce całych społeczeństw. Tak jak wspomniałem, idealną postacią "przezroczystości" jest dla mnie właśnie Żydówka – Maryja, ale wśród tych samych Żydów spotykamy egocentrycznego Heroda.

    Ponadto wydaje mi się, że użyłaś tu zupełnie innego klucza do odczytania symbolu lustra. W proponowanym przeze mnie odczytaniu lustro staje się właśnie przysłonięciem tego, co w człowieku najpiękniejsze – jest zogniskowaniem się na swej zewnętrzności, a zapomnieniem o prawdzie zasadniczej: że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga …DUCHOWE podobieństwo. Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję udział w dyskusji.

     
    Odpowiedz
  17. aaharonart

    Korony Rzeczypospolitej Polskiej i Figury

     

    Beszad.

    Właściwie to , od jakiegoś czasu nie mam zupełnie chęci do pisania. Być może jest to podyktowane coraz mocniejszą chęcią bycia sobą. 

    obejżałem filmik poniżej i Tobie go również polecam o tych koronach 

    http://www.youtube.com/watch

    Wiele można by napisać o tym i owym , jednak mi się poprostu coraz mniej chce dyskutować o czymś co nie ma większego znaczenia ani dla mnie ani dla innych . Być może te korony  nie mają żadnego znaczenia dla samej Matki Boskiej i Jezusa w którego ludzie wierzą. Myślę że po zobaczeniu filmiku wielu z nas dojdzie do rozsądnych wniosków w których nie tyle korona i figura będzie centrum.

    Od siebie powiem że jeśli jest Bóg to: 

    . On jest ponad figurami z drewna i złota , jest ponad obrazami i takimi tam.

    Należało by zacząć od tego , że to co napisałem było jedynie pragnieniem wyjścia naprzeciw owej biedzie jaka się jawi we współczesnym świecie nie tylko fizycznie ale i duchowo . Historia z koronami jest jak punkt wyjścia do prawdy która daleko bardziej sięga niż materia koron mosiężnych . Sprawa koron w Jarosławiu zadziałała na mnie w ten sposób że ożywiła refleksję nad tym co się dzieje w Państwie Polskim . Zastanowiłem się bowiem nad tym jak to jest że nikt nie odczytuje upadku owych koron do życia dzieci Kościoła Katolickiego w Polsce? Ich warunków życia , która zarówno duchowo jak i cieleśnie potrzebują troski.

    Jak to jest że od razu bierze się upadek koron za znak mający na celu składki na nowe korony dla figur Maryi i Pana Jezusa a nie bierze się pod uwagę tego że może Matka Boska nie chce korony dla siebie ale dla swoich dzieci w Polsce, które po upadku komunizmu żyją w biedzie nie raz gorszej niż przedtem. Jest przecież w tej nowej Polsce wiele takich dzieci Katolickich , mówię tu o rodzinach pozostawionych samych sobie które nie mają na chleb dla swoich dzieci , są to rodziny z popegeroskich wsi i nie tylko . Ludzie tam strasznie chorują duchowo i fizycznie bo nie maja pracy. Popadają w depresje itd. z powodu braków braterstwa w Polsce w której się urodzili. Być może Matka Boska nie chce korony która jest mosiężna ani nie chce tej która była by ze złota. Patrząc na swoje Polskie dzieci widzi że żyją na skraju wytrzymałości więc zrzuca z siebie korony niejako dając znak dla tych co w niej pokładają nadzieję by zajęli się biednym ludźmi np. w popegerowskich wsiach w Rzeczypospolitej Polskiej.

    Pytasz mnie Beszad o to dlaczego ów znak z koronami odnoszę do Polski ? Otóż dlatego że to się stało w Polsce. To tu w Jarosławiu jest ten znak dla Polsckich Katolików czyniony bo przecież my Katolicy bardzo wierzymy w świętość figur. Po za tym to tu na tej ziemi Jan Paweł II prosił Boga o zstąpienie Ducha świętego na ziemię i jej odnowienie. Odnowienie tej ziemi – Polskiej ziemi. Mylił by się ten który uważał by ową misję Narodu Polskiego za zakończoną .

     

    Na tej ziemi nie można zapomnieć o ludziach biednych i wkładać nowe korony z drogiego kruszcu na głowę Marii i Jezusa podczas gdy ludzie nie mają w co ubrać swoje dzieci ani nawet możliwości przyzwoicie ich leczyć w szpitalach w których nawet za komunizmu w Polsce ludzie mogli być przyjęci i znajdowali łóżka . Myślę że Polaków stać na to by uczynić znak dla narodów, by prawdziwie odnowić oblicze tej ziemi na tyle by inne narody mogły skorzystać z mądrości i serca jakie w nas drzemie . Naród Polski to naród o wielkim sercu. Być może dlatego to właśnie tu Bóg przemawia do serc ludzkich o wiele szybciej niż do głów filozoficznie utkanych innych narodów. Być może właśnie dlatego w tym narodzie znalazło miejsce swego pobytu tylu moich braci Żydów bo Polskie serce jest bardzo czułe i otwarte dla innych. To przecież tu moi bracia Żydzi żyli w wielkiej obfitości przed wojną i korzystali z dobrego serca wielu mądrych Polaków.

    Wracając jednak do tematu …

    Dziś w Polsce zdarzają się nagminnie warunki tak okropne dla ludzi ubogich że aż strach o tym pisać. Czeka się w kolejce do lekarza po parę miesięcy itd. Czy Matka Boska patrząca na to wszystko ma ochotę na nowe korony ze złota czy też innego kruszcu?

    Nie wiem jak Ty Beszadzie ale ja mam wątpliwość że Ona taką ochotę ma .

    Myślę że należało by się w Kościele wpierw zatroszczyć o to o co zatroszczyła by się każda Matka żyjąca na ziemi . Zatroszczyć się o jej dzieci, bo najwyraźniej właśnie tego Ona chce , skoro zrzuca z siebie korony jakie się na nią wkłada. Mam nadzieję, że przyjdzie czas w którym znów ujrzymy Biskupów Katolickich walczących o dobroć i szczęśliwość swoich dzieci jak za czasów Komunizmu, kiedy to ramię przy ramieniu świętej pamięci Józef Glemp walczył o wolność Polskich dzieci spod jarzma głodu i wyzysku tyranów . Dziś być może jest właśnie taki czas w którym trzeba znów pójść do rządców tego świata i zasiąść z nimi do poważnej rozmowy bo jak babcie kocham cierpią biedni ludzie w Naszej ukochanej Rzeczy Pospolitej , na którą miał zstąpić Duch święty i odnowić jej oblicze. Być może trzeba nam dziś takich ludzi Jak Józef Glemp który potrafił rozmawiać z rządzącymi o sprawach katolickich dzieci.

     

    To tyle ile mogę dziś napisać . Takie jest moje odczucie gdy czytam o upadłych koronach w Jarosławiu . Tym moim odczuciem dzielę się z Tobą Beszadzie . Mam do Ciebie prośbę byś napisał jak masz na imię ? Wiem żeś jest Beszad , jednak może to przeoczyłem , nie znam Twojego imienia w którym Cię ochrzczono?

    Ja jak wiesz mam na imię Artur a ty?

     

    Przepraszam za tak obszerne wypowiedzenie się . Chciałbym dopisać jeszcze na koniec że w naszej nowej Polsce jest wiele dobrego i to dobro zauważam. Wiele zmieniło się na lepsze i w dużej mierze spełniła się prośba Papieża Polaka o odnowę Polskiej ziemi , jednak ślepcem byłby ten kto by nie zauważał jak cierpią jeszcze ludzie w Polsce . Obyśmy mogli więcej z rzeczywistości duchowych zobaczyć niż figury, które mają oczy a nie widzą , mają uszy a nie słyszą. Obyśmy mogli zakosztować braterskiego spotkania twarzą w twarz z Jezusem i Jego Matką w jakże pięknym i duchowym Kościele Katolickim w Polsce . Tego Tobie sobie i wszystkim nam życzę …

    Niech stół wigilijny który tak sycie zastawiony był w rezydencjach rządzących nami stanie się udziałem każdego nawet najmniejszego Polaka.

    By jednak tak się stało Biskupi muszą iść do rządzących i upomnieć się o swojej dzieci. Niech będą jak Lwy z pokolenia Judy troszczące się o naród wybrany jakim jest dziś Chrześcijańska wspólnota ludzi wierzących w Chrystusa.

    PS.

    Osobiście nie wierzę ani w figury ani w obrazki święte ani w to że mogą one przemawiać do ludzi.

    Bóg przechadza się w rzeczywistościach duchowych . Obrazy i figury to tylko drewno i farba .

    Przepraszam że tak piszę , ale bądź co bądź jestem Żydem który nie ma nic przeciwko temu że ktoś sobie pomaga w wierze piękną formą religijną , jednak osobiście serce mówi mi że Bóg jest ponad tym co materialne i choć pracuje z ciałem człowieka w różny sposób to jednak nie mieszka w świątyniach ręką ludzką uczynionych w taki sposób jak my się spodziewamy że mieszka. Niech każdy wierzy tak jak chce , jednak Prawda jest w Słowie Bożym spisanym przez ludzi pod natchnieniem Ducha świętego i trzymać się jej to coś najpewniejszego w życiu dla Każdego Żyda Katolickiego.:)

    Nie no teraz to przesadziłem …:) uśmiecham się na koniec bo żyd Katolicki to raczej nie jednemu przez gardło nie przejdzie :):)

    pozdrawiam Ciebie po bratersku 

    hej!

    art

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  18. wykeljol

    @Artur

    przejdzie, przejdzie. Przepraszam, ze odpowiadam ja, a nie beszad, ale on odpowie z pewnoscia.

    Jeśli chodzi o dzieci to nie odmieniałabym przydomka katolickie przez wszystkie przypadki. Po prostu potrzebujące dzieci. Dla mnie oczywiste jest takie własnie odczytanie tego wydarzenia, zupełnie po ludzku, a myśle, podobnie jak Ty, że kochająca Matka najpierw chce nakarmic dzieci, a potem mysli o bizuteriii, jesli wogóle. I zgoda; Prawda jest w Słowie Bożym spisanym przez ludzi pod natchnieniem Ducha świętego i trzymać się jej to coś najpewniejszego w życiu dla Każdego Żyda , a dalej by po mojemu było i w życiu, śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, jezusa Syn Bozego dla chrzescijanina, w tym także katolika.

    Więc jesli sie jest Żydem Katolikiem(a i ja jestem) to łącznie oba te zdania trzebaby wygłaszać i chyba nic wiecej. Choć, jak czytam o ikonach, o których pisza Bartosz i Adam..widzę wielki sens obrazu.

    Ale wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, Syna Jego Jedynego i Ducha Świętego, który mówił przez proroków. i nic więcej. Amen

     
    Odpowiedz
  19. Halina

    Lustro i szyba

     Halino, zastanawiam się, czy własciwa jest tutaj forma generalizująca narodu w kategoriach "lustra i szyby". Według mnie umiejętność bycia "szybą" to artybut tak bardzo indywidualny, że nie sposób go ujmować w charakterystyce całych społeczeństw. Tak jak wspomniałem, idealną postacią "przezroczystości" jest dla mnie właśnie Żydówka – Maryja, ale wśród tych samych Żydów spotykamy egocentrycznego Heroda.

    Nie chodzi tu o formy generalizacji narodu, tylko o zródła poszukiwania OBRAZU samego siebie. Wierzacy Zydzi poszukiwali go w lustrze, a nie w szybie. A  ze Herod do wierzacych nie nalezal, to spotykamy to, co spotykamy. Nie bardzo rozumiem, co to za indywidualny atrybut " bycie szyba"? Szyba nigdy nie jest przezroczysta na tyle , zeby mozna bylo dobrze dokonac oceny, co sie na zewnątrz  nas ani wewnątrz dzieje. 

    Z mądrości chasydzkiej…

     Rabi zaśmiał się i dalej ciągnął melodyjnie: Koszerność nie jest pojęciem spożywczo-gastronomicznym, lecz duchowym. Należy do pojęć proweniencji moralnej. Dotyczy; stroju, zachowania, sposobu mówienia, w końcu umysłu. By być dobrym Żydem nie wystarczy koszernie jeść, trzeba przez całe życie koszerować swój umysł, serce i duszę. Wiesz o czym mówię? Oczywiście, że wiesz. Ale pozwól, że ci wytłumaczę na przykładzie.

        Rabi Morgemstern ruchem ręki wskazał na wnętrze synagogi i ciągnął dalej:

    – To wszystko, całe to oświetlone wnętrze synagogi to jest nasz materialny świat. Za oknem panuje ciemność. To jest świat duchowy. Świat duchowy pozostaje w ukryciu. Sam Bóg jest nistar [hebr.: ukryty]. Spójrz teraz w okno. Czy coś dostrzegasz?
    – Nic. Na zewnątrz jest ciemno.
    – Na pewno nic nie widzisz patrząc w okno?
    – Owszem, widzę jedynie odbijające się w szybie wnętrze synagogi.

    – Poza tym szyba jest brudna.
    Na ławce leżała zmięta strona gazety Hamodija, zacząłem wycierać zakurzoną szybę.
    – I co lepiej widać?
    – Owszem, …lepiej widzę siebie.
    – Tak właśnie często robimy. Polerujemy okno duszy, li tylko po to aby lepiej dojrzeć siebie. Dopóki jest „Ja”, nie ma miejsca dla tajemnicy spotkania z Innym. A co tak naprawdę powinieneś zrobić, żeby zobaczyć to co na zewnątrz spowija mrok?
    – Wyłączyć światło.
    – Tak. – Rabi wstał i przekręcił kontakt, zapanowała zupełna ciemność – Kiedy twój wzrok przyzwyczai się do ciemności, gdy nie będziesz zaabsorbowany oglądaniem świata wokół siebie i czubka własnego nosa odbijającego się w szybie, dojrzysz to co jest po drugiej stronie ulicy.  

     

    Ponadto wydaje mi się, że użyłaś tu zupełnie innego klucza do odczytania symbolu lustra. W proponowanym przeze mnie odczytaniu lustro staje się właśnie przysłonięciem tego, co w człowieku najpiękniejsze – jest zogniskowaniem się na swej zewnętrzności, a zapomnieniem o prawdzie zasadniczej: że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga …DUCHOWE podobieństwo. 

    Trzeba pewnie odróżniać " mizdrzenie się" przed lustrem, a spoglądanie w lustro swojej duszy. Lustro tego własnie jest symbolem. Wiara, że jestesmy dziećmi Boga, a nie tylko ludzi czyni nas niezależnymi od osądów innych, pomaga też osobom pozbawionym szacunku dla siebie na odkrycie własnej wartości, eliminuje strach, niepokój, sprawia, że nie czujemy się już samotni i bezużyteczni, pozwala przyjąć wartości niezależnie od wartości społeczeństwa ponowoczesnego. W tym darowanym przez Boga miejscu każdy może poznać Kim tak właściwie jest. W tym miejscu nie podlegamy wpływom ani ze strony innych, ani ze strony nas samych. W tym miejscu nikt nie ma władzy. Zyje w nim Bóg.  Człowiek, który skupia się na sobie w  tym miejscu, w swoim życiu praktycznym wzmacnia i rozwija swoją działalność,- swoje myślenie -nad realizowaniem sposobów i czynów służby, pomocy, dzielenia się z innymi, miłości. Nie PRZECIWKO czemuś lub komus, ale żyje  DLA czegoś , kogoś. Tylko w tak pojętym lustrze znajduje się nasze człowiecze wyposażenie w samoświadomość, sumienie, głęboko wewnętrzna świadomość tego, co dobre, a co złe, świadomość zasad, które kierują naszym postępowaniem i poczucie tego, że nasze myśli i działania są z nimi w harmonii. Opinie innych na nasz temat odzwierciedlaja często zainteresowania i słabości charakteru tworzących je osób. Nasze EGO powinno być zwarte, oparte na mocnej podstawie-słabe lub rozdęte szuka tylko swojego potwierdzenia. Lustro , to bycie " sam na sam" ze sobą w taki sposób, ze odsłaniamy swoje prawdziwe  oblicze. Jesli nasze odbicie zanadto nas absorbuje lub , gdy go unikamy-ego przejeło nad nim kontrolę.

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  20. beszad

    Katolickość znaczy powszechność

    Arturze – dziękuję Ci bardzo za tę bardzo szczerą wypowiedź. Właśnie o to mi chodziło, aby każdy pisał o swoich OSOBISTYCH odczuciach. W pełni się z Tobą identyfikuję w tym wyznawaniu wiary przez sferę czysto duchową. Kiedyś całkowicie odrzucałem materialne obiekty kultu jako coś zupełnie niepotrzebnego i wręcz zaciemniającego prawdę chrześcijańskiej wiary. Ale jak to z wiekiem bywa, człowiek staje się coraz mniej radykalny 😉 i teraz wiem, że są różne drogi – że ikony, rzeźby, sanktuaria – to wszystko może być również ekspresją autentycznej wiary.

    Nadal wolę się modlić w swojej izdebce, nadal łatwiej mi się w modlitwie skupić zamykając oczy niż wpatrując się w obraz. To moja osobista droga duchowa. Ale w tym właśnie tkwi nasza katolickość (powszechność), że nie ma jednego, wąskiego kanonu – mamy wspólne wyznanie wiary, o którym wspomniałą Jola, ale możemy je realizować na różne sposoby. Osobiście np. nie przepadam za procesjami, więc w takich chwilach próbuję się modlić w zaciszu swego serca lub kameralnym gronie wiernych, co nie oznacza, że w jakikolwiek sposób krytykuję tych, dla których procesja jest ważną formą ekspresji. Myślę, że wiara katolicka w swym założeniu (o którym wielu ludzi dziś zapomina) jest wspaniała włąśnie poprzez jej wielotorowość, wielowymiarowość, wielokulturowość…

    Wracając do tematu jarosłąwskich koron, myślę, że już na tyle mnie poznałeś 🙂 i z powyższego tekstu wyczytałeś, że myślimy bardzo podobnie. Nie przejmowałbym się więc tutaj, że ktoś inaczej od nas odczytuje ten znak – to jego prawo. Ale też wierzę, że nie brakuje ludzi, któzy myślą podobnie jak my – że kochająca Matka – jak to pięknie Jola ujęła – sama zrezygnowałaby z biżuterii, aby tylko dzieci miały co jeść. Jeśli komuś tej wrażliwości brakuje, to tylko dla nas wyzwanie, aby tę wrażliwość rozbudzać. Może dlatego warto o tym mówić i pisać, co niniejszym właśnie robimy. 🙂

    Pozdrawiam z pięknie dziś słońćem rozświetlonych, choć mroźnych Bieszczadów – Adam (to moje imię z chrztu i tak można się do mnie zwracać) 🙂

     
    Odpowiedz
  21. beszad

    Różne płaszczyzny znaczeń

    Halino – system znaków zawsze wymaga pewnego doprecyzowania od strony tego, który posługuje się symbolami (być może niezbyt umiejętnie to uczyniem, stąd u Ciebie zrodziło się odczucie nieczytelności), ale też żeby ów system mógł pełnić swoją funkcję, wymaga próby wejścia w jego rozumienie ze strony odczytującego. Żaden symbol nie jest uniwersalny – odnosi się tylko do pewnych aspektów. Dlatego jeszcze raz pragnę podkreślić, że szyba stanowi obraz PRZEZROCZYSTOSCI człowieka, czyli mówi o tym sposobie relacyjności, w którym człowiek nie koncentruje się na samym sobie, odsyłąjąc innych zawsze dalej – ku Horyzontowi, który pojawia się za szybą okna – ku twarzy, która tu i ówdzie w okiennicy się ukaże.

    Oczywiście szyba może być również brudna, mogą też pojawiać się w niej różne odbicia – co świetnie ukazałaś w pięknej przypowieści chasydzkiej. Ale nie przeczy to prawdzie, że istotą szyby jest jej przepuszczalność wobec światła i obrazu. Podążając dalej za przywołaną przez Ciebie metaforą, szyba faktycznie może stawać się lustrem – dopiero z chwilą wyłączenia własnego światła, szyba na powrót staje się obrazem Horyzontu. I dopiero teraz przestaję widzieć siebie, a dostrzegam twarz Innego.

    Oczywiście i lustro, które tu zaproponowałaś jako zwierciadło własnej duszy, jest również czytelnym znakiem. Wchodzimy tu jednak już w inny system klucza i zamka. Zmieniamy znaczenie symbolu. Lustro jako przeciwieństwo szyby przestaje istnieć – pojawia się lustro rozumiane w kategoriach wglądu do swego wnętrza. Rozumiesz, co chcę powiedzieć? Taki np. trójkąt też może odnosić się zupełnie odległych znaczeń. Chodzi o to, abyśmy się otwarli na spotkanie w tej samej płaszczyźnie znaczeniowej.

     
    Odpowiedz
  22. Halina

    Przezroczystość

     

     Przezroczystość

    Modlę się Panie żebym nie zasłaniał
    był byle jaki ale przezroczysty
    żebyś widział przeze mnie kaczkę z płaskim nosem
    żółtego wiesiołka co kwitnie wieczorem
    wciąż od początku świata cztery płatki maku
    serce co w liście wzruszenie rysuje
    ( chociaż serce chuligan bo bije po ciemku )
    pióro co pisze krzywo kiedy ręka płacze
    psa co rozpoczął już wyć do sputnika
    mrówkę która widzi rzeczy tylko wielkie
    więc nawet jej przyjemnie że jest taka mała
    miłość jak odległość trudną do przebycia
    zło z którym biegnie cierpienie niewinne
    bliskich umarłych i nagle dalekich
    jakby jechali bryczką w siwe konie
    babcię co mówi do dziewczynki w parku
    kiedy będziesz dorosła jaszcze mniej zrozumiesz
    najkrótszą drogą co zawsze przy końcu

    aby już tylko ciebie było widać

    Jan Twardowski

     

    W pięknej prostocie  wyraził to ks. Twardowski.

    A z szybą jak sam piszesz różnie to bywa, może też wiele nam zasłaniać, ale rozumiem, że  wg Ciebie stanowi ona obraz przezroczystości człowieka. i obrazu. Szkło nałożone na obraz , przeszkadza mi w jego odbiorze, a już kiedy pada na niego światło, powodując refleksy i odbijając wszystko co przed nim , trudno o lepszy przykład dysonansu poznawczego.

    Waruniem dobrej komunikacji jest jej przezroczystość-jednoznaczność wizerunku. Wierzę w oko, widzę od razu więcej. Gdy rozmawiam z kimś przez szybę-oddziela ona słowa od jazni. Opadaja po jednej, lub drugiej stronie i nikną w ciemności. Szyba budzi we mnie niedobre skojarzenia; dziecko w inkubatorze, które niby widzę, ale nie mogę dotknąć, człowiek z maską tlenową na twarzy, pokoje intensywnej terapii szczelnie odgrodzone szybami z zakazem wejścia-popatrz sobie jak kona i pomęcz się "razem" z nim.  Tyle szyb, tyle dzwi przeszklonych. Po którejkolwiek staniemy stronie zapatrzeni w pokoje stoimy za szybami i odwrotnie z ich wnętrza zapatrzeni na ulice ,domy, niebo-czeka nas nieokreślona tęsknota; albo za życiem, albo za śmiercią.

    Ogladałam kiedyś  wystawę pt. Przezroczyści. Chodziło tu o ludzi, wykluczonych, których tak naprawdę nie ma. De facto nie istnieją jako osoby, chociaż mają swoje myśli i emocje ich niska samoocena i brak reakcji ze strony otoczenia spycha ich na margines . To tzw. ludzie -szyby. Patrzymy przez nich tak, by ich nie dostrzec. Tak to z symbolami i ich znaczeniami bywa…

     
    Odpowiedz
  23. beszad

    Trafiony tekst!

    Halino, ze szczerym podziwem wczytuję się w to, co piszesz, przytaczając tak bogate źródła i przykłady. Dziękuję Ci za to wszystko – i za szczerą wolę zrozumienia tego, co czasami tak niezręcznie próbuję przekazać. 🙂 Wiersz księdza Twardowskiego jak zwykle cudowny – no i jakże adekwatny do tematu! A ten przykłąd z życia, dotyczący wystawy, jakże znamienny w wymowie… Życzę spokojnej nocy! 🙂

     
    Odpowiedz
  24. elik

    Zakres i stopień odpowiedzialności

    Arturze dziękuję za odwołanie się, do Korony RP i zachętę, do częściowego zrekompensowania Twojej niechęci w dalszym pisaniu. Rzeczywiście sprawą nadrzędną i priorytetową w UE, także RP jest coraz powszechniejsze, lecz chyba nie tylko ubóstwo egzystencjalne – znacznej części społeczeństwa. Statystyki i prognozy są zatrważające.

    Zdarzenie w Jarosławiu wg. mnie może być różnie odczytywane, a nawet cynicznie, bądź instrumentalnie wykorzystywane przeciwko lokalnej wspólnocie, czy wobec Kościoła RK. Stanowisko władz kościelnych jednoznaczne, prawdziwe i wiarygodne, a nawet radykalne i skuteczne, chyba nie tylko w tej sprawie wydaje się konieczne.

    Wobec celowo praktykowanej dezinformacji, czy stosownych zabiegów wizerunkowych, a mimo wszystko znanych już opinii publicznej (owieczkom) kilku tendencji, faktów i uprawnionej oceny postaw ludzi stanowiących najwyższe struktury w państwe, także obecnie (w pośpiechu) kreowanej rzeczywistości rodzą się zastrzeżenia, emocje lub tego typu pytania:

    Kto jest bardziej odpowiedzialny za występujące zjawiska i zagrożenia, czy już istniejące zło, w tym wszelkie anomalie i patologie w państwie?….. ludzie dobrej woli, prawi i wierni – owieczki, czy ich pasterze, którzy nie tylko zwalniają się z współodpowiedzialności, ale również ku zgorszeniu owieczek w wielu przypadkach nie wykorzystują swoich atrybutów, ani uprawnień wobec wszystkich katolików i chyba w imię poprawności politycznej, a może nie tylko…. tolerują wyczyny wilków tj. największych złoczyńców.

    Ps. Dziękuję przede wszystkim Adamowi za inspirowanie czytających Jego teksty, do przemyśleń i roztropnej dyskusji.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  25. aaharonart

    adresowane do Jola, Beszad i Zbigniew.

     

    Jola

    Nie mieliśmy jeszcze okazji zamienić słowa między sobą na Tezeuszu , bardzo się ucieszyłem na

    twoje słowa. Dość uważnie czytałem Twoje poprzednie wpisy na Tezeuszu i już wcześniej wiedziałem że masz korzenie w Izraelu.Myślę że bycie Żydem   jest piękne. Tym co odróżnia naród wybrany od innych narodów jest to że Izrael  nigdy nikogo nie naśladował a jeśli próbował naśladować inne narody to dostawał od Boga reprymende aby powrócił do słowa jakie On – Bóg do niego kierował i był tym słowom posłuszny.

    Zapewne jest wiele piękna w tym świecie które chciało by się umieścić w namiocie spotkania z Jedynym Bogiem . Zapewne chcielibyśmy spotykać się z Bogiem poprzez przeróżne "pomyślunki" ,malunki , i takie tam formy kulturowe innych narodów . Chcielibyśmy korzystać z piękna jakie każdy naród przez wieki swej historii wypracował aby się zbliżyć do stwórcy. Chcielibyśmy my Żydzi , być bardzo często jak inne narody tak bardzo folklorystyczni w wyrażaniiu swojej wiary w Boga. Ich – Narodów –  symboliczno-artystyczna dziedzina ma charakter  wieloskładnikowy, niejednolity objawiający się w pradawnych  zwyczajach , obyczajach, obrzędach, zabobonach , balladach  które gościły  na gruncie  Cesarstwa  Rzymskiego w którym Cesarz przyjął na siebie miano bycia wojownikiem w imieniu Mesjasza . Mijały lata . Z każdym rokiem dochodziło do redefiniowania Słowa w którym Bóg się objawiał człowiekowi.Słowu w którym wyrażał się Bóg nakładano z czasem coraz to nowe "korony"  nadając mu niejako nowego znaczenia. Dochodziło z roku na rok do rozmycia się prawdy o Tym, który Jest jaki Jest, do prawdy o Tym jaki chcemy aby był…Zaczęto definiować Boga nie w oparciu o To co On sam o sobie powiedział przez swoją Torę ,  ale w oparciu o to co ludzie z innych narodów mają o nim do powiedzenia .  Chcę zwrócić uwagę na wielką różnicę pomiędzy tym co my myślimy o Bogu a tym co On sam o sobie myśli i chce nam o sobie powiedzieć. Jeśli poważnie traktuje się  Boga to On też poważnie będzie się z ludźmi obchodził. Jeśli ludzie wychodzą przed szereg i próbują tworzyć jego wizerunek wedle pragnienia serca swego i tak go malują jak im się wydaje że jest właściwie a nie trzymają się tego co On chce o sobie nam powiedzieć to skazują się na życie w nieprawdziwym wizerunku Boga. 

    Z jednej strony zachowujemy się jak inne narody my Żydzi. Próbujemy nosić te wszystkie filozoficzne ubranka narodów Cesarstwa Rzymskiego i się w nich przechadzać, jednak na dłuższą metę zawsze wychodziło nam to na złe. Poprostu nie da się żyć Żydowi w realiach Pogańskich. Oczywiście Izrael dziś żyje jak inne narody i ponosi w związku z tym wiele ran . Jedną z tych ran jest ta nieustanna walka z "Ismaelem" bratem swoim – Islam. Już na początku kiedy Mesjasz Jezus przyszedł na świat dopuszczono się wielkiego zaniedbania i odrzucenia kogoś kto ich bardzo umiłował i przyniósł im życie wieczne. On do swojej własności przyszedł a swoi – Żydzi go nie przyjęli . Jednak Ci którzy z Żydów go przyjęli , apostołowie , Miriam itd – kościół pierwszych Chrześcijan otrzymał miano bycia dziećmi bożymi. To co nastało później polegało na rozmywaniu – redefiniowaniu słowa w którym Bóg się światu objawił w Chrystusie synu swym.

    Piszę to aby podzielić się z Tobą Jola tym jakże ważnym dla każdego człowieka przesłaniu o nienaruszalności Prawdy Bożej objawionej w Słowie żywego Boga.

    Cała reszta jest Bajką którą ludzie wymyślili o Bogu i przybierając aktorskie przebranie próbują się bawić w naprawę świata tego.  Baśnie o Ikonach są piękne . Są mądre i jakże mocno potrafią odziaływać na psychikę człowieka żyjącego w środowisku Cerkwi Prawosławnej. To co wnoszą sobą pisane obrazy Ikon zapewne ma wielką wartość jednak w oczach Boga są to jedyniie martwe składniki farb nakładane z tęsknoty za Jego wyobrażeniem. I On Bóg tę tęsknotę szanuje . Z pewnością Bóg szanuje serce i miłość z jaką człowiek boży  taki jak Rublov się nosił, a serafin z Sarowa doceniał.. 

    On Bóg zapewne jest elastyczny w spoglądaniu na tęsknotę człowieka za swoim stwórcą , jednak nie jest elastyczny w definiowaniu swojej istoty przez stworzenie. To wielka różnica . On Bóg patrzy na Rublova i widzi jego miłość do Matki najświętszej i Pantokratora jednak nigdy nie zapomina o tym co powiedział do swoich dzieci z narodu Izraela o nie czynieniu podobizny świętości i umiejscowianiu jej . Ikona sama w sobie nie jest odstępstwem od przykazania Bożego jeśli tylko pamięta się i ceni to co Bóg wpierw o sobie powiedział . Myśl ludzka pragnie przechadzać się po wizerunkach i szuka sposobów na wyrażenie swojej tęsknoty za obiektem swej miłości – Bogiem. Jednak nie może ona być nigdy niczym więcej. Nie może pretendować do miana wypisania wizerunku Boga nawet w tak pięknym dziele jakim jest Ikona. To co widzimy na Ikonie jest co prawda piękne, jednak dla znającego się na niej Rublova zawsze prowadzi poza nią samą i nigdy na sobie nie zatrzymuje bo nie może. Ikona tak naprawdę nie istnieje a ten kto patrząc  na Ikonę ją dostrzega , tak naprawdę  nigdy jej nie zobaczył prawdziwie . Jeśli ktoś zachwyca się Ikoną patrząc na nią , to nie widzi nic poza nią . Oko zatrzymuje się na postaci świętych i nie przenika obrazu do tego stopnia by o nim zapomnieć. Ikona uczy zapomnienia o Niej samej , kieruje nas do prawdy pisanego i objawionego słowa w tym który za ludzi umarł i zmartwych wstał.

    Pisałem z głowy to co powyżej więc przepraszam za błędy. Jestem prostym człowiekiem .

    Zbyszkowi dziękuję za podzielenie się .

    Adama – Beszada z serca pozdrawiam .

    wasz przyjaciel

    art. 

    Tak naprawdą liczy sie tylko prawda wyrażona w Biblii, która w piękny sposób się uzupełnia w każdym swoim zwoju…Cała reszta jest chyba jedynie nieudolnym ludzkim komentarzem…
    Bóg nie zmienia zdania o sobie . On jest stały . On zawsze był stały . Tylko One – Kościoły i religie się zmieniały….

     

     

     
    Odpowiedz
  26. beszad

    @ Artur – wewnętrzna rzeczywistość ikony

    Arturze – jestem szczerze zbudowany Twoim rozwinięciem tematu żywej obecności Boga pośród narodów. Podchodzisz z głębokim szacunkiem do tych, dla któych ikona stanowi ważny element duchowej drogi, a jednocześnie asertywnie wyrażasz stanowisko, któe i mnie jest bardzo bliskie – dostrzeganie obecniości Boga ponad wszelkim dziełem rąk ludzkich. Bardzo mi odpowiada Twoja koncepcja, że wszelka ikona, choćby najsubtelniejsza w formie, jest tylko wyrazem ludzkiej TĘSKNOTY za Bogiem. Mówi więc bardziej o nas, niż o samym Bogu. Pewnie takiego zdania nie podzielaliby chrześcijanie obrządku wschodniego, ale nie w tym rzecz, żebyśmy we wszystkim byli jednego zdania – ważne, abyśmy mimo tych różnic potrafili do siebie podchodzić z szacunkiem, co właśnie na każdym kroku wyczuwa się w Twojej obszernej wypowiedzi.

     
    Odpowiedz
  27. beszad

    @ Zbigniew – troska o najbardziej potrzebujących

    Zbigniewie – dziękuję za Twoje słowa, w któych odczytuję troskę o Kościół w zakresie jego najbardziej bezbronnych i potrzebujących. Z pewnością nie da się tu generalizować niczego, również w charakterystyce stanu duchownego czy stosunku hierarchii kościelnej do spraw społecznych. Właśnie dlatego osobiście staram się dystansować do wszelkiej oceny. Natomiast nie należy zapominać o samych potrzebach i o głównym przesłaniu Ewangelii, jakim obok miłości Boga jest troska o bliźniego – szczególnie tego, który się znalazł w potrzebie. Troska wyrażona również zaangażowaniem w sprawy własnego narodu i państwa, co szczególnie często znajduję w Twoich wypowiedziach. Dziękuję i pozdrawiam!

     
    Odpowiedz
  28. aaharonart

    IKONA IKONIE NIE RÓWNA

    @Adamie – Beszadzie rzeczywistość ikony

    Tak to prawda że , staram się podchodzić z szacunkiem do każdego człowieka , jednak tylko wtedy gdy potrafię . Nie jestem człowiekiem który potrafiłby reagować w każdej sytuacji z zupełnym spokojem na wszystko co oglądam wokół siebie. Zachowuję dla siebie przestrzeń w której pozwalam żyć sobie – być sobą i nie zgadzać się ze wszystkim jeśli mam swoje zdanie to wiem że je mam , pozwalam sobie na bycie takim jakim jestem. Umiłowałem swoją różnorodność i cieszę się że potrafię żyć patrząc na innych ze zrozumieniem. Dla Boga przecież sam obrazek Ikonowy tyle znaczy co malunek dziecka . Zapewne patrzy on na dzieło i starania swoich dzieci , na ich tęsknoty i nawet na te obrazki dziecięce jakimi są Ikonki patrzy On jak Tatuś któremu synek czy córka przynoszą namalowane kredkami wyobrażenia Tatusia i Mamusi . On dobrym jest Ojcem . Bóg jest bardzo dobrym Ojcem, który patrząc na dzieła swoich dzieci na ich malunki i starania obchodzi się z tym z miłością. Jednak jeśli dziecko przestałoby szukać Tatusia i zaczęło uobecniać go z dziełem które namalowało , wtedy zaczęło by żyć w błędzie i to Tatuś – Bóg musiałby sprostować. On nie może być obojętny na pojmowanie swoich dzieci. Jeśli dziecko malując obrazek Tatusia zdaje sobie sprawę że to co maluje jest tylko obrazkiem i niczym więcej to wszystko jest tak jak być powinno z umysłem dziecka. Jednak gdy dziecko zaczyna utożsamiać obrazek z Tatusiem i zamiast przy nim być żyje przy obrazku bezustanie ten obrazek gloryfikując , to takie dziecko zaczyna zbaczać z drogi prawdy o swoim Tatusiu i zaczyna żyć jakby poza swoim pierwowzorem – Ojcem który jest osobą a nie malowidełkiem. Każde zdrowe dziecko potrafi odróżnić Tatusia na Obrazku od Tatusia poza obrazkiem , no chyba że są fazy rozwojowe w których psychika dziecka zarówno obrazkowego Tatusia i tego poza obrazkiem odczuwa jednako . Jednak Z wiekiem człowiek dostrzega że Tatuś na obrazku to tylko malunek a ten który głaszcze po głowie jest Osobą która nas przytula . Ma oczy i mówi . Ma uszy i słyszy. Ma usta i do nas mówi.

    Beszadzie .
    Dawniej sam próbowałem malować Ikony więc być może z tąd moja plastyczność i chęć zrozumienia tego co chrześcijanie obrządku wschodniego w niej widzą. Przyznam się że nigdy tak naprawdę nie widziałem w niej czegoś niezwykłego. Czytałem ludzi którzy opisywali Ikonę i wyrażali o niej swoje achy i ochy . Ja jednak ciągle pozostawałem zupełnie obojętny na te pociągnięcia pędzlem które odsłaniały przedemną co najwyżej kompozycję portetową . Ikona nie jest portretem Matki Boskiej ani nie jest portretem Chrystusa. Mówiono mi że w Ikonie ukryte są symbole przez które czytam o Bogu. Ja jednak widać nie umiałem widzieć w niej nic poza tęsknotą kogoś kogo bardzo pragnąłem poznać twarzą w twarz , bez obrazków i takich tam form sztuki. Właściwie doszedłem do wniosku podczas pracy nad Ikoną że największą bliskość odczuwam podczas aktu tworzenia . Kiedy Ikona stawała się skończona , napisana , to przestawałem w niej żyć . Przestała na mnie działać . Znikała. Odkryłem więc że tak naprawdę nie liczy się obraz co chęć bycia w rzeczywistościach dotykających stwórcy. W samym akcie tworzenia przebijała się do mnie prawda , namacalna postać konkretnego artysty , mnie samego. Odkrywałem że tak naprawdę nic nie ma poza mną i tym za którym tęskniłem. Farba znikała z pędzla i przestawałem ją widzieć. Przestawałem ją dostrzegać . To doprowadziło mnie do stwierdzenia które za Patti Smith powtórzę :
    "Bo sztuka to pieśń o Bogu i w ostatecznym rozrachunku jest jego własnością"

    Zapewne wielu ludzi którzy praktykują obrządek wschodni nie zawsze pamięta i daje się ponieść obrazkom . Ojcowie soborowi na VII soborze powszechnym mówili że idol jest obrazem czegoś nie istniejącego , fikcją, pozorem, niebytem. Stąd otaczać bałwochwalczym kultem ikonę , uwielbiać jako substancjalną tożsamość według natury , znaczy unicestwiać ją; zamknąć obacność w materii deski , to uczynić z niej bożyszcze , odebrać obecność przedstawionej na niej osoby , a wreszcie odebrać ikonie jej byt. Dekret soboru VII inforumje każdego człowieka wirzącego w Boga że " Im częściej wierni spoglądają na obrazowe przedstawienie postaci świętych i Jezusa, tym bardziej powinni zachęcać się do wspominania owej prawdy którą Chrystus i święci głosili oraz umiłowania Pierwowzorów które za Ikoną stoją w osobie Ojca , Syna i Bożego Ducha.
    "Biada temu kto oddawał by cześć obrazom"
    Brewiarium Fidei VII Sobór Powszechny  

     

    Uściski serdeczne Ci ślę mój przyjacielu 

    pa

    art*

     
    Odpowiedz
  29. beszad

    Istota ŁASKI i natura IKONY

    Arturze, jesteśmy istotami emocjonalnymi i to zupełnie naturalne, że nie zawsze potrafimy zachować równy spokój i otwartość wobec drugiego. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy gdzieś tam w głębi serca zapada postawienie, że ten a ten człowiek nie jest wart uwagi lub że cała społeczność z jakichś względów pozostaje wyłączona z mogo szacunku do człowieka. Takie ŚWIADOME okrojenie szacunku bywa zgubne dla samego autora tegoż "okrojenia". Cieszę się więc za każdym razem, gdy po jakimś nieporozumieniu może następować ponowne otwarcie, Cieszę się jak dziecko – i myślę, że podobnie jest u Ciebie. 🙂 W takich chwilach zachodzi jakieś uwolnienie od samego siebie, od moich małości, egoizmów i egocentryzmów. To piękne uczucie, ale też traktuję to w kategoriach ŁASKI, bo tylko Bóg może uwalniać człowieka od tego, co ciąży i ogranicza.

    Podoba mi się rónież Twoje, pełne ufności, podejście do samego Boga, który u Ciebie staje się Osobą pełną wyrozumiałości, uwzględniającą ludzkie ograniczenia. Myślę, że to włąśnie powinno być dla nas wszystkim samym rdzeniem wszelkiej nadziei. Nie nasze możliwości, ale ufność w OJCOWSKĄ relację wobec Boga. Doskonałe jest to porównanie z rysunkami dziecka!  Pięknie piszesz o włąsnym doświadczeniu świata ikon. Osobiście mogę powiedzieć, że ikona daje mi pewien oddech intelektualny, gdy zaczynam odczytywać w niej kolejne symbole. Ale, tak jak wcześniej napisałem, zawsze te symbole mówią mi więcej o tęsknocie człowieka za Bogiem, niż o samym Bogu. Muszę za Twoją inspiracją zgłębić kiedyś nauczanie VII Soboru, bo to co piszesz o jego przesłaniu jest niezwykle interesujące – intuicyjnie czuję dokładnie to samo: "otaczać bałwochwalczym kultem ikonę , uwielbiać jako substancjalną tożsamość według natury , znaczy unicestwiać ją; zamknąć obacność w materii deski". Dziękuję Ci bardzo za ten cytat (nie znałem tych słów, a są one dla mnie niezwykle ważne!).

    Pozdrawiam, świeżo po powrocie z górskiej wędrówki – na szczytach wiał mroźny wiatr, ale ponoć idzie odwilż…

    Z uściskami – Adam.

     
    Odpowiedz
  30. beszad

    Podziękowanie

    Nie sądziłem, że temat będzie się cieszył takim zainteresowaniem, za co jestem Wam wszystkim bardzo wdzięczny! Poruszyliśmy przy okazji wiele pobocznych wątków, nie mniej istotnych, a może nawet ważniejszych – i bardzo się z tego cieszę, bo zarówno kwestia odczytywania znaków, jak obecności ikon czy wrażliwosci na biedę – wszystko to wchodzi w zakres niezwykle ważnych tematów, do których zapewnie jeszcze nieraz będziemy wracać. Tymczasem serdecznie dziękuję wszystkim tu obecnym za Wasze głębokie zaangażowanie w budowaniu dialogu i dawaniu osobistego świadecta!

     
    Odpowiedz
  31. aaharonart

    Beszadzie dziękujący:)

    A jednak . Mimo tego całego zła którego doświadczamy , jakoś dzień za dniem żyjemy z nadzieją , choć często mówimy sobie że najgorsza forma śmierci to żyć dalej na tym świecie – każdego dnia powolnie umierając.

    🙂 

    I ja CIebie pozdrawiam i dziękuję za popisanie siebie.

     
    Odpowiedz
  32. beszad

    Żyć aż do śmierci…

    "…często mówimy sobie że najgorsza forma śmierci to żyć dalej na tym świecie – każdego dnia powolnie umierając."

     Ostatnia książka Paula Ricoeura "Żyć aż do śmierci", wydana już pośmiertnie i zawierająca dużo roboczych zapisków, stawia pytanie o źródła nadziei. Tylko, że ów myśliciel odpowiedział na to pytanie całym swoim życiem – bo dla niego nadzieja była zawsze PONAD tym, co potrafimy dostrzec okiem i opisać językiem.

    Dziękuję również i pozdrawiam! 🙂

     
    Odpowiedz
  33. aaharonart

    Beszadzie Cytat i film który polecam

    Cytat który napisałem  a który pozwolę sobie raz jeszcze przytoczyć poniżej odkryłem po obejżeniu    filmu pt "Wszystkie odloty Cheyenne’a"  . Pewien Ojciec – Żyd bardzo cierpiał i był upokorzony w Auschwitz . Syn po śmierci Ojca postanawia odnaleźć prześladowce swojego Ojca z Oświęcimia  i dokonać zemsty . W roli głównej jak zawsze znakomity Sean Pean . Jeden z lepszych filmów jakie widziałem. Odtwórca głównej roli wprost elektryzuje swoim zachowaniem:) Świetne połączenie elementów komediowych i dramatycznych w filmie pozostawia człowieka oglądającego film bądź co bądź w optymistycznym nastroju …

    więc cytat z tego filmu szedł jakoś tak jak poniżej 

     Mimo tego całego zła którego doświadczamy , jakoś dzień za dniem żyjemy z nadzieją , choć często mówimy sobie że najgorsza forma śmierci to żyć dalej na tym świecie – każdego dnia powolnie umierając… 

    Myślę że ludzie cierpiąc w Auschwitz doświadczali nadziei ale również bez nadziei życia. Być może z tąd ta myśl że najgorsza forma śmierci to żyć dalej na tym świecie ( chyba chodziło o pobyt w obozie zagłady ) każdego dnia powolnie umierając…a może główny bochater poprostu szukał sensu życia ….

    To tak na marginesie tego co potrafimy dostrzec okiem i opisać językiem

    Part*

    film w linku poniżej 

    cieplutko polecam

    http://www.filmweb.pl/video/trailer/nr+1+(polski)-27410

     

     
    Odpowiedz
  34. beszad

    Kino nie-akcji

    Czuję się zachęcony do tegoż filmu. Lubię takie kino, które nie tylko na akcji się opiera – szczególnie, gdy po jego obejrzeniu przez długi czas można przeżywać warstwę refleksyjną, jaka się tworzy wobec granicznych sytuacji życiowych…

     
    Odpowiedz
  35. wykeljol

    film

    doskonały! Miłego oglądania! Dzięki aharonie(skoro już tak dziewkujemy obficie) za to polecenie i link.(korzystam, choć widziałam) I wogóle za bogactwo rozwazań. Dzieiej sie tu teraz, prawda?????

     
    Odpowiedz
  36. Halina

    Beszad

     Adamie, rzeczywiście szczerość w relacjach również cenię sobie najbardziej, a jak czegoś nie rozumiem, to po prostu pytam, zeby nie kroić czegoś fałszywą miarą. Ubranie trzeba kroić na miarę człowieka, a nie człowieka na miarę ubrania. Tak samo  jest ze słowami, symbolami. Każdy z nas ma inny styl komunikowania się. Zawsze warto oddzielić emocje od warstwy informacyjnej wypowiedzi. Z wykształcenia jestem pedagogiem i psychologiem społecznym.-dlatego  kontekst moich wypowiedzi uwzględnia szersze  grupy i środowiska społeczne .

    Dziękuje Tobie za ciekawą i inspirującą dyskusję.

    pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz
  37. aaharonart

    @Jola

    Najbardziej podobał mi się twój ostatni wpis ,   po przeczytaniu  o dziewkowaniu obfitym :):):):) poprostu zsunęłem się z krzesła i wyszminkowałem sobie usta :):):) jak bohater z filmu "Wszystkie odloty Cheyenne’a"

    Czasami mi odbija …przepraszam 🙂 . Twój ostatni wpis był niesamowicie performerski Jola. Żydzi to najlepsi performerzy na świecie.

    Bardzo podobał mi się ten starszy wyszminkowany jegomość z filmu. Starszy człowiek a miał swój styl i był sobą .Tak trzymać  nawet jeśli Synagoga ma inne zdanie 🙂 Chociaż powiem , że jak znam moich pobratyńców Synagogalnych to oni bardzo otwarci ludzie są i baardzo tolerancyjni na zwichrowania 🙂

    Czasami jednak bywa tak że trzeba się wyszminkować,  aby świat dostrzegł coś czego wcześniej nie widział.

    Myślę że aby coś szczególnego przekazać trzeba dziewkować jak prorok Ozeasz.

    Bóg nakazał Ozeaszowi poślubić nierządnicę Gomerę, córkę Diblaima która kochała innego mężczyznę. Wykupił ją z niewoli będącej najprawdopodobniej efektem zadłużenia. Urodziła mu dwóch synów i córkę które nie były jego biologicznym potomstwem (Bóg zakazał Ozeaszowi współżycia ze swoją małżonka). Prorok użył swego nieszczęśliwego małżeństwa z kobietą rozpustną jako obrazu opuszczenia Boga przez Jego naród, czego wyrazem miały być imiona jego dzieci, Jizreel („Bóg zasiewa”), Niemiłowana (bądź „Nie doznająca miłosierdzia”), i Niemójlud (spotykana też wersja „Nie mój lud”). Mimo to Bóg obiecał „Uleczę ich niewierność i umiłuję ich z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich”.

     

    aharonek*

    🙂

     

     

     
    Odpowiedz
  38. listy

    Interpretacja, znak, symbol

    Dziś do redakcji Tezeusza przyszedł e-mail z prośbą o opublikowanie następującego komentarza:

    Łukasz*

    Dwa słowa usprawiedliwienia

    Do napisania tego krótkiego tekstu zainspirował mnie inny tekst. Komentując zdarzenie w Jarosławiu (http://nowy.tezeusz.pl/blog/203520.html), Autor pisze: „Czy we wszystkim można odczytywać znaki? W moim odczuciu tak – niezależnie od tego, czy zjawisko ma postać naturalną, czy zdaje się nam być nadnaturalnego pochodzenia – znak powstaje z chwilą zatrzymania się nad czymś w taki sposób, że wymowa przedmiotu służy jako kanwa do budowania głębszych znaczeń”. Otóż nie – tak nie jest. Nie chodzi oczywiście o samo zdarzenie, bo ono – podobnie jak w zacytowanym tekście – jest tu jedynie punktem wyjścia.

    Interpretacja

    Rzeczywistości można się przyglądać na różne sposoby. Na różne sposoby można ją także interpretować, choć interpretacja ta zależna już jest zarówno od „kąta spojrzenia”, jak i od tego, kto patrzy. Widać to wyraźnie w długiej historii hermeneutyki jako nauki objaśniającej – najpierw pisma, a później całe życie człowieka. Nasze więzi ze światem budują i współtworzą także i nasz świat, nasze „bycie-w-świecie”. Rzeczywistość zatem to składowe świata nie tylko jako obiektywnej rzeczywistości, ale także jako świata samego podmiotu – jego dziejów, wierzeń, mowy. Nasza interpretacja i nasze więzi ze światem są nieraz tak silne, że niezwykle trudno wyznaczyć jakąś linię demarkacyjną pomiędzy tym, co jest interpretacją, światem wewnętrznym a obiektywną rzeczywistością. Tym samym interpretacja staje się sposobem, w jaki człowiek egzystuje.

    To jednak nie wystarczy. Gdyby bowiem tak było, perspektywa spojrzenia nie tylko byłaby znacznie zawężona ale sama interpretacja straciłaby status jakiejkolwiek naukowości – przestałby wiązać się z – bądź co bądź – obiektywną rzeczywistością. Stąd konieczność – jak przekonuje Paul Ricoeur – istnienia rozumienia i wyjaśniania. Te dwa elementy pozwalają temu, kto interpretuje, (s)konfrontować się z rzeczywistością jako taką; z tym „co jest”. Dopiero na tak wyznaczonej i określonej płaszczyźnie można mówić o głębszych znaczeniach. Wydaje się, że Autor przywołanego tekstu zapomniał o tej płaszczyźnie, ograniczając więź człowieka z rzeczywistością do jego (tego właśnie człowieka) świata. Mało tego – interpretacja tak rozumiana nie jest procesem; nie jest zależnością pomiędzy rozumieniem i wyjaśnianiem, lecz stanowi pewne status quo.

    Znak versus symbol

    Tak rozumiana interpretacja ma oczywiście przełożenie na to, co Autor rozumie pod pojęciem znaku. Według Niego znaki „można odczytywać wszędzie (… ) niezależnie od tego, czy zjawisko ma postać naturalną, czy zdaje się nam być nadnaturalnego pochodzenia”. Autor sugeruje zatem, że znaki są niezależne od człowieka, od tego, kto interpretuje. Znak jednak takiego statusu nie ma – jest on czymś, co właśnie ustala człowiek, aby łatwiej mu było poruszać się w rzeczywistości. Dotyczy to zarówno znaków np. drogowych, jak i znaków, które „odczytuje” się rzekomo jako religijne. Znak daje pewne poczucie bezpieczeństwa, pewnego komfortu bycia, ale tym samym – jak już wspomniałem – zawęża interpretację. Określając coś jako znak, zwalniamy siebie tym samym z obowiązku rozumienia i wyjaśniania tego, z czym mamy do czynienia. Znak jawi się tu jako coś zewnętrznego ale i swojskiego, znanego. Wówczas bardzo łatwo zapomnieć, że określenie „znak” odnosi się do wielu dziedzin życia i w tych dziedzinach bynajmniej nie ma statusu nadprzyrodzoności.

    Stąd koniecznym jest odróżnienie znaku od symbolu. „Symbol daje do myślenia”, jak mawiał Ricoeur. „Dać do myślenia” oznacza tu właśnie podjęcie wysiłku rozumienia i wyjaśniania; tworzenia tej matrycy, na której dopiero ukarze się jakaś głębia. Dlatego też symbol nie może być znakiem, posiada on bowiem znacznie szerszy zakres znaczeniowy. Nade wszystko zawiera w sobie nadwyżkę sensu (por. P. Ricoeur, Symbolika zła, tłum. St. Cichowicz, M. Ochab, Warszawa 1986, s. 17-18). Symbol prawie zawsze wiąże się z jakimś wydarzeniem historycznym (a zatem z czymś zaprzeszłym i obiektywnym), ale także zmusza człowieka do jego zrozumienia, do zaangażowania samego siebie (a zatem wiąże się z teraźniejszością i czymś subiektywnym). Ale przez to właśnie symbol nie daje komfortu bezpieczeństwa, jakiejś spokojnej przystani własnego bycia. Nie – symbol nas z bezpieczeństwa wyrywa, nawołuje do podjęcia wysiłku, do zrozumienia, do wypłynięcia z tej wygodnej przystani w podróż odsłaniania sensów i ukrytych znaczeń. I to bez żadnej pewności, że te ukryte sensy kiedykolwiek odnajdziemy.

    * autor jest doktorem filozofii i informatykiem. Ukończył studia filozoficzne na PAT oraz doktoranckie na UJPII w Krakowie. Jego zainteresowania zogniskowane są wokół współczesnej problematyki podmiotu oraz jego tożsamości i indywidualności, a także kwestii szeroko rozumianych wartości. Uczestniczył i przygotowywał kilka konferencji naukowych. Opublikował także parę artykułów naukowych.

     
    Odpowiedz
  39. wykeljol

    dziewkujacy Ozeasz…

    @ ahaaron "Twój ostatni wpis był niesamowicie performerski Jola. Żydzi to najlepsi performerzy na świecie."

    I w dodatku nieswiadomi!!!! To są literówkowe wspaniałe niespodzianki! (a zawsze widzę je po czasie! więc jeśli i w tym tekście się pokażą- proszę bardzo, zrób coś niezwykłego! i radość mi sprawi Twój szalony smiech!)Bardzo bym chciała zobaczyc ahaarona z pomalowanymi ustami!!!!!!!

    Jasne, czasem trzeba być zwichrowanym i zdystansowanym. Ja na przykład od czasu do czasu maluję usta 🙂 . Co do bohatera- malował sie może bardziej dla siebie niż dla innych, olewał innych, nie uznawał upływu czasu, był, chciał być tym dzikim i niezależnym gwiazdorem, którym był przed laty, zatrzymać czas w szmince i okropnie niewygodnej fryzurze, słowem w niezwykle wyrafinowanej autokreacji. Jak się okazuje nie chodziło tylko o "bycie wiecznym młodziencem" sprawa sięgała głebiej, miał coś i to niejedno do załatwienia z czasem przeszłym. I załatwił  niesamowicie to, co najważniejsze. I-nie musiał już się szminkować itepe.

    Mnie urzekła postać jego żony, która akceptuje go ze wszystkimi dziwactwami, akceptuje jego obecność i nieobecność, daje mu całkiwtą wolność-bo też ma pewność, że JEST KOCHANA! Piękna i niebanalna(całkiem nie hollywoodzka) miłość ludzi już bardzo niemłodych. I jak zagrane!

    Specjalnie piszę tak enigmatycznie bo nie chcę odbierać przyjemności odbioru tym, którzy nie widzieli.

    Zaś co do Ozeasza…no, biedny człowiek; odwołując się do niezwykle uczonego tekstu goscia na Tezeuszu: człowiek zredukowany do bycia symbolem; a wówczas nie ma co się upominac o indywidualny los. 🙂 Trzeba dziwkowac 😉 . Nawet -kto wie?- może z pomalowanymi ustami!

    Pozdrawiam! Shalom!

     

     

     
    Odpowiedz
  40. beszad

    Odpowiedź na LIST DO REDAKCJI Tezeusza

    Wdzięczny jestem Panu Łukaszowi za bardzo pogłębione odniesienie się do mojego tekstu. To nic, że w wielu kwestiach Autor listu nie zgadza się z moją interpretacją zdarzeń – ważne jest dla mnie samo wejście w polemikę, wyrażone z wysoką kulturą i szczerą próbą wczytania się w moje rozumienie znaków. Chętnie więc odniosę się do niektórych zdań Autora niniejszego głosu krytycznego. Jednocześnie przepraszam, że z uwagi na brak czasu nie uczynię tego w sposób równie systematyczny i pogłębiony, poprzestając jedynie na odniesieniu do wybranych kwestii listu… Pan Łukasz pisze:

    „Autor sugeruje zatem, że znaki są niezależne od człowieka, od tego, kto interpretuje.” W żadnym wypadku bym tak nie pomyślał. Jeśli odczytuję znak, zawsze to czynię przez pryzmat: 1) osobistych skojarzeń (wynikających z równie osobistych doświadczeń), 2) znaczeń kulturowych (symboliki przyjętej w moim kręgu kulturowym – społecznym, narodowym czy religijnym), 3) kontekstu doraźnej sytuacji (nieco inaczej odczytam znak tęczy w chwili rozwiązania jakiegoś problemu czy konfliktu (jako wyraz błogosławieństwa), inaczej z chwilą sytuacji pozornie bez wyjścia (jako znak nadziei i Bożej obecności, mimo trwającej ciemnej nocy). Jednak kulturowe zakorzenienie tego znaku będzie zawsze niosło przesłanie szczęścia, nie zawsze pokrywając się ze współczesną symboliką tęczy (o czym nieco później). Tak więc każdy znak będzie miał dla mnie zarówno wymiar osobisty, jak i wspólnotowy, ale nigdy nie będzie funkcjonował w oderwaniu od człowieka.
    Oczywiście słuszna byłaby ta uwaga w odniesieniu do prób traktowania wszystkiego WYŁĄCZNIE w kategoriach znaków osobiście odczytywanych. Gdybym odrywał znaczenie cudów, jakie wydarzyły się w całej historii Kościoła, od ich interpretacji dokonywanej przez magisterium tegoż Kościoła, wówczas faktycznie skazywałbym ich wymowę na dryfowanie po falach mojego subiektywizmu. Taki postulat z pewnością nie był intencją mojego wpisu. Jednak o ile wiem, cud w Jarosławiu interpretowany jest dość dowolnie i hierarchia naszego Kościoła nie zabrała jeszcze w tej sprawie głosu. Dlatego mam prawo do osobistej interpretacji wydarzenia. Ponadto istnieje płaszczyzna znaków danych przez Kościół i płaszczyzna znaków odczytywanych w przestrzeni osobistej – myślę, że jedno nie wyklucza drugiego, jeśli oczywiście jedno nie będzie wchodziło w wyraźną sprzeczność z drugim.
    W dalszej części swej wypowiedzi Autor listu podkreśla, że „symbol nie może być znakiem, posiada on bowiem znacznie szerszy zakres znaczeniowy”. Tutaj w pełni się zgadzam z Panem Łukaszem, choć świadomie nie wchodziłem w pojęciowe rozróżnienia hermeneutyczne, aby zachować czytelność swej wypowiedzi. Ponadto nie dysponuję takim warsztatem, jak Pan Łukasz, bo interesuję się filozofią jedynie od strony czysto amatorskiej. W powyższym artykule nie aspirowałem więc do jakiejkolwiek polemiki filozoficznej (w sensie fachowym), a jedynie odniosłem się do zaistniałego faktu w przestrzeni wyłącznie osobistych odczuć. Znam jednak postulaty Paula Ricoeura (który jest mi bardzo bliski) i zdaję sobie sprawę, że zbyt dowolnie mieszając symbole ze znakami, możemy wpaść w pułapkę – np. wracając do symboliki tęczy (proszę mi wybaczyć swobodę skojarzeń), możemy ten znak na niebie odczytać dzisiaj jako błogosławieństwo Boga wobec ruchu gejowskiego (bo symbolika tęczy została przez ten ruch zręcznie wykorzystana). Symbol może więc przybierać bardzo szerokie spektrum znaczeń, ale już odczytanie ZNAKU wymaga z pewnością rozumienia historycznych uwarunkowań, jak również rdzenia wartości, do których próbujemy ten symbol odnieść.  Serdecznie dziękuję za ten głos w dyskusji i ciepło pozdrawiam!
     
    Odpowiedz
  41. lukas

    Odpowiedź na LIST DO REDAKCJI Tezeusza

     Szanowny Panie,

    aby juz Redakcji glowy nie zawracac, zał w Tezeuszu konto:) Otoz sprawa jest troche dziwna z tym tekstem bo on nie byl wysl do redakcji jako komentarz a jako osobny tekst:) Moze w tym i moja wina bo nie zazn w mailu tego wyraznie. Ja wlasciwie na forach nie rozmawiam wiec trudno mi tak odp ale co do meritum: tekst moj byl raczej luzno powiazany z Panskim. Nie byl on takze krytyka – wszak to szlachetne ze czlowiek w dzisiejszych czasach che widziec symbole:) Byl raczej proba zwrocenia na pewne aspekty uwagi. Gyby byl on komentarzem to z pewnoscia mialby inny charakter – bardziej luzny bez notatki o mnie na koncu. Ale nie byl – wiec stad taka pewna jego surowosc.

    Pozdrawiam Pana serdecznie

    Lukasz

    Ps. Piekne zdjecia na blugu:)

     
    Odpowiedz
  42. aaharonart

    @Jola i film

    Jola dziękuję Ci za to że wspaniale odczytujesz moje słowa,  humor i  zrozumienie natury ludzkiej i znajomość ludzkich losów  . Nedajesz im głęboki sens. Bardzo pozytywnie odbieram Twoje słowa i cieszę się niezmiernie, że mamy wspólne korzenie.
    Bardzo byś chciała zobaczyć aharona z pomalowanymi ustami? :):)No niestety tak na serio to ja się nie malowałem jeszcze nigdy szminką :), w dzieciństwie próbowałem szminkowania matczyną szminką jak zresztą większość chłopaków w dzieciństwie 🙂 . Pewnie dało by się coś z tym dorosłym szminkowaniem aharonowym zrobić zwłaszcza że graficznie można wymalować siebie jak się chce. Dla sztuki gotów jestem posunąć się do dosłownego szminkowania zwłaszcza , że dość często jest ona własnością Stwórcy. Malowanie ust przez mężczyznę jest zakazane przez prawo Biblijne. Niestety:) chłop nie powinien upodabniać się do kobiety bo jest to obrzydliwością w oczach Boga. Jednak jak znam życie często żyjąc sztuką człowiek przekracza prawo bo nie widzi innej możliwości pokazać coś z czym się dźwiga artystyczna dusza , a raczej z czym dźwiga się współczesny mu świat. Każdy z nas odgrywa jakąś rolę w życiu. Ta rola czasami jest rolą teatralną , wyreżyserowaną przez reżysera , scenarzyste i tych co piszą scenariusz. Jednak w byciu performerem rola z jaką się w życiu człowiek zmierza wypływa z osobistych relacji ze światem , nie jest przyjmowaniem maski czy szminki tylko dlatego że takie sa oczekiwania reżysera, ale dlatego że Performer poprostu tą szminkę w sobie nosi i za pomocą jej chce pokazać coś co czuje w sobie. Powiem więc za bohaterem "wszystkich odlotów" że:

    "coś w tym jest , nie wiem co , ale coś "

     

    Tak Jolu …nie jesteśmy aniołami , zresztą był taki film z tym samym aktorem Seanem Penn`em który grał w "odlotach "tym razem film obraca sie wokół Katolickiego świata . Film miał co prawda premierę w 1989 roku pt "Nie jesteśmy aniołami" 🙂 ale wciąż ma się dobrze i warto go zobaczyć jeśli ktoś nie widział /Polecam wszystkim 
    film.interia.pl/filmy/film/nie-jestesmy-aniolami,23490
     

    Trzymajmy się , tymczasem 
    Part* 

     Humor i  zrozumienie natury ludzkiej i znajomość ludzkich losów…   

     

     
    Odpowiedz
  43. Halina

    A może trzeba się douczyć zamiast dziwkować -wydziwiać?

     : człowiek zredukowany do bycia symbolem; a wówczas nie ma co się upominac o indywidualny los. 🙂 Trzeba dziwkowac 😉 . Nawet -kto wie?- może z pomalowanymi ustami!

     

    Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach.

     

    Punktem wyjścia Frommowskiej koncepcji natury ludzkiej jest obecny w niej konflikt między życiem a śmiercią (konflikt między dobrem a złem) stanowiący dramat istnienia człowieka. Fromm, dostrzegłszy przemoc u człowieka, szukał zła w naturze ludzkiej, jednak go nie znalazł; stwierdził, iż ludzie stosują przemoc, gdyż nie potrafią rozwiązać podstawowych problemów swojego życia ani zrealizować własnego potencjału. Ludzie nie mają poczucia wartości samych siebie, mają zaś poczucie własnej bezsilności, wybierają więc często niewłaściwą drogę życia, jaką jest sprawianie bólu innym, poniżanie ich oraz zdobywanie władzy1.

    Kluczowym pytaniem w koncepcji człowieka jest: czy człowiek jest owcą, czy wilkiem?

    1 P. Pankiewicz, Przedmowa, w: E. Fromm, Wojna w człowieku. Psychologiczne studium istoty destrukcyjności, tłum. z ang. P. Kuropatwiński, Warszawa, 1994, s. 7–8.

     

    Pacyfisci sa jak owce, które wierza, ze wilk jest wegetarianinem – Yves Montand

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code