Słowa, nuty, obrazy – wszystko, co zamknięte jest w jakiejś formie materii, staje się tylko mniej lub bardziej ekskluzywnym opakowaniem dla zawartego w nich klucza. To właśnie ten klucz zdolny jest otworzyć drzwi do czystej afirmacji. Jednak sama możność otwarcia drzwi tutaj nie wystarczy, gdy u słuchającego, patrzącego lub czytającego zabraknie woli przekroczenia progu. Dopiero znajdując się w środku można uczestniczyć w rzeczywistości wykraczającej poza moje partykularne „ja”. I dopiero wtedy następuje żywe spotkanie – z twórcą tworzywa i ze Stwórcą twórcy. To właśnie spotkanie stanowi rdzeń takiego przeżycia, bo każda sztuka ma charakter dialogiczny – nakierowany na osobę. Poprzez doświadczanie przedmiotu, wchodzimy w rzeczywistość podmiotu. Podobnie jest z wiarą, która według Heschela (jak również drogiego mi Levinasa) jest relacją do OSOBY (w odróżnieniu od wierzenia, które ukierunkowane jest na ideę). Prawdziwa sztuka prowadzi więc zawsze do podmiotu, a ten poprzez autentyczność wyrazu staje się wyrazicielem Podmiotu wszystkich podmiotów.
Kiedy sztuka jest przekroczeniem progu…
Theodor Adorno rozwinął ciekawą teorię, według której wszelka teologia opiera się na języku szyfrów. Każde błędne odczytanie tych szyfrów może dawać opłakane skutki. Jedynie muzyka, według Adorna, jest bezpośrednim uczestnictwem w żywej obecności Boga, gdyż stanowi „odmitologizowaną postać modlitwy”. Osobiście rozszerzyłbym taką tezę na całą sferę pozawerbalnej afirmacji sztuki, a także przyrody – Adorno był filozofem i kompozytorem, więc siłą rzeczy ogniskował się na tym, co mu było najbliższe. Niemniej przesłanie Adorna jest dla mnie bardzo pociągające i czytelne – człowiek potrafi przekraczać samego siebie dopiero z chwilą uwolnienia się od iluzji niezależnego bytowania, wyjścia poza interes własnego „ja” – jakby to określił Schopenhauer (który w tym „interesie” dopatrywał się źródła grzechu pierworodnego, prowadzącego do radykalnej i tragicznej dla człowieka separacji). Muzyka z pewnością pozwala wejść w przestrzeń wolną od własnego interesu (pojętego tu jako chęć trwania i przetrwania).
Dzisiaj wpadły mi w rękę teksty chasydzkiego myśliciela Abrahama Heschela, który pisał, że BYĆ znaczy zawsze coś więcej niż ISTNIEĆ, a podmiot stoi zawsze ponad jednostkowo pojmowanym bytem – każda istota jest zewnętrznym wyrazem czegoś, co istnieje naprawdę. W powszechnym odniesieniu mimowolnie sprowadzana do wartości bezwzględnej i niezależnej staje się tylko iluzją bytu. Podobnie jak każde pojęciowanie (w konstrukcjach teoretycznych) jest symbolizacją, aktem dostosowania rzeczywistości do ludzkiego umysłu. Ciekawy efekt uzyskamy teraz zestawiając ze sobą dwie powyższe tezy – muzykologiczną koncepcję Adorna z pojęciowaniem Heschela. Zatrzymajmy się przez chwilę nad fenomenem muzyki. Żaden traktat o teorii muzyki, żadna partytura, nie jest w stanie wyrazić, czym w istocie jest muzyka, dopóki ona nie zabrzmi i dopóki ktoś nie wysłucha jej z wewnętrznym otwarciem na to najgłębsze poruszenie, jakie ona wywołuje.
…
Spotkanie miejscem budowania relecji osobowych
…..Dopiero znajdując się w środku można uczestniczyć w rzeczywistości wykraczającej poza moje partykularne „ja”. I dopiero wtedy następuje żywe spotkanie – z twórcą tworzywa i ze Stwórcą twórcy. To właśnie spotkanie stanowi rdzeń takiego przeżycia, bo każda sztuka ma charakter dialogiczny – nakierowany na osobę. Poprzez doświadczanie przedmiotu, wchodzimy w rzeczywistość podmiotu. Podobnie jest z wiarą, która według Heschela (jak również drogiego mi Levinasa) jest relacją do OSOBY…….
Moim zdaniem człowiek przekraczając swoje JA (tylko wtedy) i wychodząc na spotkanie z innym człowiekiem lub jego dziełem jest w stanie poznać siebie i tego innego. Kiedy wyciszymy swoje chcenia, swoje oczekiwania, swoje problemy, swoje sprawy i zaczniemy słuchać i uczestniczyć w spotkaniu jesteśmy w stanie odrobinę zbliżyć się do tego czym żyje, co tworzy, co jest ważne, jakie wartości ceni drugi człowiek. Jesteśmy w stanie odkryć swoje nowe pasje, nowe zainteresowania, nowe talenty…. Człowiek może tworzyć nie tylko muzykę, która fascynuje, zadziwia, uwzniośla….. Człowiek może tworzyć różne dzieła – poezję, opowiadania, projektować ogrody, malować obrazy, projektować maszyny, wynaleźć żarówkę…… Wszystko to na miarę talentów otrzymanych od Boga. Pięknym jest gdy doświadczając spotkania z dziełem człowieka potrafimy się tym dziełem zachwycić i zachwycić się samym człowiekiem, który stworzył to dzieło. Pięknym jest gdy doświadczając i podziwiając dzieło staramy się zbliżyć i zrozumieć jego twórcę. Możemy wówczas się zadziwiać, rozradować, pobudzić do rozwijania swoich talentów, zainspirować się…..nawiązać osobowąrelecję. Dobrze jak potrafimy wejść choć na chwilkę w tą przestrzeń stworzoną przez innych, czasem nas samych….. ale ona powinna poprowadzić nas dalej….. Poprzez doświadczenie przedmiotu wchodzimy w rzeczywistość podmiotu.
Idąc dalej w refleksjach, dzieło człowieka prowadzi do dzieła Boga. To Bóg obdarza nas talentami i chce abyśmy je pomnażali, to Bóg stworzył ten wszechświat taki jak być powinien, jak mówi Dezyderata. Poprzez dzieło człowieka jesteśmy w stanie poznać dzieło Boga. A to, że człowiek doświadcza relacji osobowej przy poznawaniu dzieł człowieka sprzyja budowaniu relacji osobowej w stosunku do Boga. Dopiero można się tu zadziwić, rozradować, zachwycić, wzbudzić wdzięczność…. Jednym słowem nawiązać relację… relację wiary Bogu i jego Bożej Opatrzności, relację pełną nadziei i miłości. I nawet jak często coś nie wychodzi, czujemy się rozczarowani dziełami rąk ludzkich, ktoś zawiedzie nasze oczekiwania czy czujemy się bardzo samotni, nie jesteśmy sami. On – Bóg czeka zawsze na nas ze swoją otwartością, miłością, zawsze wychodząc na przeciw naszemu spotkaniu z Nim. Zawsze gotów przekraczać swoje Boskie JA i spotykać się z nami.
Filozoficzna refleksja….
Dziękujęi pozdrawiam. Agata
Ważne uzupełnienie …zainspirowane słowem p. Agaty
Agato, właśnie o to mi chodziło, jak to ujęłaś: "Poprzez dzieło człowieka jesteśmy w stanie poznać dzieło Boga. A to, że człowiek doświadcza relacji osobowej przy poznawaniu dzieł człowieka sprzyja budowaniu relacji osobowej w stosunku do Boga. Dopiero można się tu zadziwić, rozradować, zachwycić, wzbudzić wdzięczność…" Oczywiście masz rację, że nie tylko muzyka – skupiłem się na niej, bo o niej pisał cytowany myśliciel. Ale przy okazji trzaba tu dodac ważne uzupełnienie, któe wynika również z końcówki Twojej wypowiedzi – źródłem bezpośredniej relacji z Bogiem nie musi być tylko afirmacja sztuki czy przyrody. Przecież istnieje też doświadczenie mistyczne, któe jest szczególnie głębokie, gdy człowiek czuje się osamotniony, gdy dla innych nie prezentuje żadnych wielkich wartości, a sam trwa w ufnym ogołoceniu. I chyba to doświadczenie OBECNOŚCI Boga jest najpełniejsze. Dziękuję, Agato, za pokierowanie myśli właśnie w tym kierunku!
Źródła tekstowe
Halina – podaję źródło: list Adorna do Waltera Benjamina, Briefwechsel 1928-1940, wyd. Frankfurt am Main 1994, s. 91.
i jeszcze jedno: "Gesammelte Schriften", wyd. Frankfurt am Main 1970, t.16, s.251. Adorno pisał tam dokładnie:
"W stosunku do języka rozumiejącego, muzyka jest całkiem innego typu. Na tym polega jej teologiczny aspekt. To, co mówi, jako ukazujące się, jest jednocześnie określone i ukryte. Jej ideą jest postać Bożego Imienia. Jest ona odmitologizowaną modlitwą, wyzwoloną od magii oddziaływania."
Wyrywasz z kontekstu mysli
Wyrywasz z kontekstu mysli filozofa, który sam przekornie powiadał, iż to co niezrozumiałe jest prawdziwe, a Popper powiada, iż kto chce zrozumieć myśl Adorno musi sam ugrzęznąć w błocie razem z nim.
Filozofia Adorna jest "solidarna" z klasyczną metafizyką – w tym sensie, iż powtarza introspekcję obejmującą analogię egzystencjalną. To właśnie z metafizyki Tomasza z Akwinu wynika, że żadna wypowiedź o tym, co absolutnie pozytywne (o Bogu), nie jest w pełni adekwatna i mimo całej swej prawdziwości pozostaje negatywna. Dopowiedzmy, że i w tamtej metafizyce pozytywny byt doczesny, wraz z tym, co dlań stanowi metafizyczną podstawę, jest niedoskonały i zagrożony upadkiem. Negatywna filozofia Adorna uświadamia rezultat owej introspekcji, choć ta filozofia nie uznaje transcendentnego pozytywnego absolutu, który utrzymywałby byt doczesny w stanie "zawieszenia", chroniąc go przed "upadkiem".
Częstym powoływaniem się np.na starotestamentowy"zakaz tworzenia obrazów" podkreśla Adorno jedną z najważniejszych intencji swojej negatywnej filozofii: przestrzec przed mniemaniem, że można, zapominając o własnej ułomności, to, co ostatecznie okazuje się pozytywne, niezłomnie traktować jako duchową własność.
Nie był kompozytorem to raz i nie nadawał nigdy teologicznej wartości muzyce. Adorno pisze czym jest wg. niego odmitologizowanie rozumu, ale nie oznacza to, że jest rzecznikiem teologii w muzyce.
Sztuka sakralna… i wielokulturowość
"Jedynie muzyka..według Adorna, jest bezpośrednim uczestnictwem w żywej obecności Boga, gdyż stanowi „odmitologizowaną postać modlitwy”. Osobiście rozszerzyłbym taką tezę na całą sferę pozawerbalnej afirmacji sztuki, a także przyrody – Adorno był filozofem i kompozytorem, więc siłą rzeczy ogniskował się na tym, co mu było najbliższe. Niemniej przesłanie Adorna jest dla mnie bardzo pociągające i czytelne "
Chciałabym poznać tekst zródłowy, w którym to Adorno stawia taką tezę…Myślenie dialektyczne Adorna oraz przywiązywanie ogromnej wagi do indywidualnego myślenia-raczej,a nawet na pewno powstrzymałoby tego wielkiego filozofa , przed determinowaniem muzyki kontekstem religijnym. Tym bardziej, że sam nigdzie nie deklarował swojej wiary w Boga.
" Kiedy zostaje zachęcony do zwrócenia się ku transcendencji, nie potrafi wyzbyć się podejrzenia, iż ta zachęta służy tylko zakamuflowaniu niedoskonałości świata doczesnego. Niezmiennie bolesne doświadczenie własnej kontyngencji sprawia, że Adorno uznaje pełną radość życia za bezpodstawną i naiwną. Trudno mu zaakceptować metafizyczną wypowiedź: Ens et bonum convertuntur, która przecież nie przyznaje złu żadnej mocy oddziaływania na egzystencję. Za swój może Adorno uznać jedynie ten aspekt owej metafizycznej ufności, który mógłby przetrwać "chwilę upadku [metafizyki]", czyli nadzieję nie mającą ani historycznego, ani ontologicznego czy też religijnego uzasadnienia.
Komuś, kogo stać na tworzenie i percypowanie sztuki, może w dziele artysty, zwłaszcza w utworze muzycznym – poprzez łudzący pozór "konstytutywnej podmiotowości" – ukazać się niezniszczalne piękno, będące antycypacją czegoś realnego. Istnienie dzieł sztuki "świadczy o tym, że niebyt może stać się bytem".– Źródło: E. Coreth, P. Eblen, G. Haeffner, F. Ricken, Filozofia XX wieku
We wstępie do tomu esejów -" Sztuka i sztuki " nie bez powodu Karol Sauerland tłumaczy trudny, niezwykle hermetyczny język pism Adorna i słusznie zwraca uwagę na fakt, że zapewne autor wolał pozostać twórcą niezrozumianym niż zrozumianym zle i zbyt łatwo.
Cała teoria Adorno jest estetyką. Estetyka jest wg.niego dzisiejszym językiem metafizyki i teologii, językiem spraw ostatecznych.
Adorno zwracał uwagę na urzeczowienie człowieka jako odbiorcy czyli sprowadzanie go do środka kapitału, a w rezultacie do towaru.
Sztuka nie jest rośliną wyhodowaną tylko przez ludzi religijnych i nie tylko tym odbiorcom ma służyć. Odpowiednio nauczana może uszlachetnić duszę każdego człowieka, ponieważ jest tworem społecznym, historycznym, geograficznym i kulturowym- zmieniającym swe formy zależnie od funkcji jaką pełni i światopoglądu, który wyraża. Ma charakter dialogiczny .Każdy, kto obcuje świadomie z dziełem sztuki , uczestniczy w procesie komunikacji i potrafi zdekodować komunikat skomponowany przez " nadawcę. Następstwem czego jest emocjonalny związek odbiorców z nadawcami ( kontakt). Proces poznawania polega na indywidualnym interpretowaniu. Komuniakacja stanowi dziejową wspólnotę, która nas przemienia.
Bardzo ciekawe wykłady
Wykład dr hab. Krzysztofa Moraczewskiego – Kultura Muzyczna XX wieku – część IV- Adorno-wstęp do filozofii muzyki
http://www.youtube.com/watch?v=xat7auGre6s
Halina – podałem już
Halina – podałem już dokładnie literaturę, o którą prosiłaś. Odniesienie do teologii widoczne jest właśnie w tych tekstach źródłowych, których fragment zacytowałem – specjalnie dla Ciebie go przepisując z książki. Mówisz, że Adorno nie był kompozytorem – oczywiście nie była to jego główna profesja, ale że się tym zajmował, to akurat każdy może sprawdzić – choćby sięgając do zwykłej Wikipedii. 🙂
Twoim prawem jest uważać, że coś wyrywam z kontekstu. Mam tylko małą prośbę – abyś nie zmieniała swego tekstu po mojej odpowiedzi na Twoje pytanie, bo wtedy Twój tekst automatycznie przesuwany jest dalej, a całość traci sens, zaś moja odpowiedź udzielana jest w próżnię (i wygląda jakbym rozmawiał z duchem). 😉 Ale to tylko dygresja natury technicznej, za którą, mam nadzieję, się nie obrazisz. 🙂 Pozdrawiam!
Adam
Podaję ci teksty, może przeczytaj coś oprócz tych listów. potem możemy powrócić do sensownej dyskusji? Komentarz się przesunął, ponieważ załączyłm link z wykładem. Chyba możesz go otworzyć? I ten poniżej
http://www.amazon.co.uk/Adorno-Theology-Philosophy-Christopher-Brittain/dp/0567261085#reader_0567261085
Adorno zajmował się relacją między rozumem , a wiarą. Dokonywał krytycznej analizy świata, społeczeństwa pod różnymi względami -teologicznym również-w warstwie językowej, stosując metodę dialektyczną. Dialektyka negatywna ma pozór prawdziwości, to też można sprawdzić . Nietzsche, Freud dla prostego przykładu, też pisali nie tylko o teologii, ale i o Bogu 🙂
pozdrawiam
Beszadzie nasz przyjacielu
Beszadzie
Myślę że Halinka słusznie pragnie coś Ci wskazać .
Po przeczytaniu wpisów w Twoim blogu zadałem sobie pytanie :
Czy myśl Adorno nie jest zagrożeniem prawdy o Bogu?
Dla człowieka wierzącego w Boga jako bytu absolutnego , prawdą jest, że to, co istnieje jest obrazem kreatora boskiego .
Zakłada to istnienie absolutu przed bytem skończonym.
Jaka jest myśl Adorno w stosunku do powyższego?
NIe wiem czy dobrze wyczuwam ale wydaje mi się że w myśli Adorno to co istnieje nie jest obrazem kreatora boskiego. Adorno nie zakłada chyba istnienia absolutu przed bytem skończonym. Neo marksizm?
Nie jestem biegły w filozofii, ale myślę że w myślach Adorno kryje sie chęć odteologizowania sztuki.
Myślę że właśnie to chciała w Twoim blogu wyartykułować Halinka .
W naszych czasach taki wpływ na świadomość milionów ludzi ma ideologia materialistycznego neomarksizmu, kwestionująca konsekwentnie jakikolwiek transcendentny wymiar rzeczywistości; odrzucająca istnienie Boga oraz świata ducha, a człowieka sprowadzająca do jednego z gatunków zwierząt istotnie nieróżniącego się od innych.
Teoretycy neomarksizmu : M. Horkheimer, T. Adorno, H. Marcuse, J. Habermas, Wallerstein
Założenia:
Neomarksizm – najogólniej to wszelka teoria społeczeństwa czy koncepcja socjologiczna zbliżona
do idei Marksa, Engelsa i próbująca je poprawic lub rozwijac.
Neomarksiści uważali, że warunkiem pełnej emancypacji i wyzwolenia jest nie tylko i nie
tyle zmiana stosunków produkcji, lecz zniszczenie „burżuazyjnej” kultury z jej instytucjami
stanowiącymi źródło cierpień, czyli religią, rodziną, szkołą, tradycyjnymi normami
moralnymi, obyczajowymi i estetycznymi – to taka swoista humanizacja marksizmu (która
została odkryta we wczesnych pismach Marksa, który był wówczas pod silnym wpływem
Hegla – był lewicowy
–
korzystając ze wskazówek dwóch ideologów marksizmu Lucasa i Gramsciema, którzy
kładli nacisk na koniecznośc podnoszenia „świadomości rewolucyjnej”, neomarksizm stał
się rewolucyjną metapolityką, dostarczającą uzasadnienia dla takich ruchów jak feminizm,
ruch homoseksualny, ekologizm (pełnią one rolę siły rewolucyjnej, bo identyfikowane są
one jako grupy uciśnione: kobiety, mniejszości seksualne, itd.)
PS. Dobrze było by Beszadzie abyś pisząc bloga w którym ukazujesz jakąś myśl – w tym wypadku Adorno przybliżył nam jego główne założenia. Dobrze było by , myślę aby czytający mógł mieć jasny obraz tego z jakim typem myślenia ma doczynienia czytając np myśl kogoś takiego jak Adorno.
Być może właśnie to chciała Ci również podpowiedzieć Halinka .
Adorno miał żydowskie pochodzenie co niejako odbija się w jego języku filozoficznym , w którym posługuje się terminami teologicznymi wyjaśniając neomarksistowską myśl. Został ochrzczony jako protestancki Chrześcijanin i zerwał z chrześcijaństwem protestanckim.
To tyle ile potrafię napisać . Przepraszam jeśli się w czymś pomyliłem . Proszę mnie poprawić jak bym coś nie tak napisał.
ach muzyka !
Muzyka wypływa z miłości do córki głosu – w której Stwórca wywołał żeńskie oblicze siebie.
Talmud powiada, że dzięki "Córce Głosu – Szechina – narzeczona Szabat" król Dawid napisał swoje psalmy, dzięki niej też, objawia się dar proroczy. Gdy ustał dar proroczy wśród ludu Izraela, objawiła się bat kol (córka głosu).
I rzekł Bóg niech się stanie światłość…
Dziękuję Halince i Beszadowi za wpisy albowiem są one dla mnie zawsze pomocą w zrozumieniu wielkich tajemnic tego życia.
aharon*
Wychodząc poza suchy profesjonalizm…
Arturze, dziękuję Ci za Twoją wypowiedź – pełną ciepłego zrozumienia zrówno wobec Halinki, jak i wobec mojej osoby. Jak wiecie, nie jestem z zawodu filozofem, a tym bardziej historykiem filozofii, dlatego trudno mi jest tu kreślić panoramę jakiegoś myśliciela w szerokim zakresie jego twórczości, a podczytane myśli zawsze przyjmuję w kategoriach osobistej inspiracji do pewnych spostrzeżeń, którymi czasem pragnę się podzielić.
Niniejsza myśl dotyczyła dotarcia do PODMIOTU drogą współprzeżywania jego TWÓRCZOŚCI. Obawiam się, że tracimy z pola widzenia rdzeń niniejszego wpisu, koncentrując się na samej osobie Adorna. Oczywiście mógłbym podjąć tę polemikę, co wcześniej próbowałem robić, ale uważam to za ścieżkę bezowocną, bo osobiście tak odbieram myśl Adorna jak napisałem i uzasadniłem dlaczego. Moje zaś odczytanie Adorna wpływa na moje widzenie problemu – niezależnie od obiektywnej biografii tego myśliciela.
Aharon wspomniał tu o Psalmach Dawida – i to chyba bardzo trafiony przykład włączenia estetyki do mistycznego przeżycia obecności Boga. Zamiast więc grzęznąć w notkach biograficznych i źródłach tekstowych, proponuję inny tor naszej rozmowy – abyśmy podzielili się osobistym doświadczeniem w tej kwestii, Dla mnie bardzo osobiste jest przeżycie Boga w literaturze.
Kiedy sięgam po książkę pisarza, któremu mogę towarzyszyć w jego zmaganiach, myślach, odczuciach – czuję się jednoczesnie jakby blizej naszego wspólnego Ojca. Tak w młodości odbierałem np. pisarstwo Jana Dobraczyńskiego czy Zofii Kossak. Potem to samo odczucie towarzyszyło zanurzeniu w prozie Szaloma Asza i Ericha Marii Remarque’a, czy wreszcie odczytywaniu myśli Józefa Tischnera i Tomasa Halika. Czy macie podobny sposób przeżywania książek, kiedy to autor staje się dla Was kimś więcej niż biegły w swej dziedzinie profesjonalista? I gdy sztuka lub publicystyka prowadzi do czegoś więcej niż estetyka i poznanie?
Beszadzie od aniołów sztuki
Zanim przeczytałem Twój wpis dzisiaj , spędziłem czas właśnie na sztuce w której "autor jak anioł" stawał się dla mnie kimś więcej niż biegły w swej dziedzinie profesjonalista z tej ziemi. To spotkanie prowadziło mnie do czegoś więcej niż estetyka i poznanie?
Doskonale Cię rozumiem Beszadzie.
Jest tylko małe rzekłbym … zagrożenie. Otóż ze sztuką trzeba stąpać ostrożnie. Już kiedyś Ci to pisałem Beszadzie …pamiętasz?
Napisałem kiedyś do Ciebie "Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach"
Myślę, że łatwo się zatracić . Oczywiście sztuka pociąga tak bardzo że nie sposób jej się oprzeć i ktoś kto raz zakosztował jej smaku nie może się bez niej obejść .We wszystkim szukasz jej perłum . Sztuka jest jak zapach kobiety , jak zapach sandałowego drzewa w powieści Laila El Omari. Jej zapach zapewne przeniknął również Ciebie Beszadzie . Sztuka potrafi uwieść . Najgorsze jest chyba to, że o tym uwodzeniu i Ty i Ona – sztuka dowiadujecie się na końcu .
Sztuka potrafi zranić. Jeśli człowiek nie wie jak się obejść ze zranieniem , bardzo się męczy. Męka jednak jest słodka albowiem napędza działanie .
Osobiście nie zatrzymuję sie nad autorem w sztuce , jednak ważne jest być przytomnym , wiedzieć w jakim klimacie się znajduje się Autor i jego dzieło. Autor bowiem i jego dzieło – działają wspólnie .Mam na myśli oddziaływanie . Odziaływanie na życie.
Coś się Beszadzie w Tobie DZIEJE. I to myślę jest najpiękniejsze że się DZIEJE. Gdyby się nie działo , nie było by Cię tutaj.
Poniżej moje podzielenie się z Tobą, sobą 🙂 i moimi doznaniami sztuki …na moim blogu zobaczysz dzisiejsze zmagania aharona ze sztuką …
pa
twój przyjaciel art*
aharonek.blogspot.com/2013/05/bramy-anioow.html
PS. Gdybym pokazał jak powstało to dzieło …ta fotografia i ta rzeźba na fotografii , pewnie było by zdziwienie …czasami gdy kończę coś tworzyć i patrzę wstecz , to najbardziej podoba mi się to zdziwienie które w sobie zauważam, zdziwienie tym co kryje się w zwykłym zdarzeniu którego byliśmy świadkami nie wiedząc o tym . Nie wiedząc o tym aniołów gościmy…
nie wiemy tylko czy to anioł boży czy nie boży…
To chyba apostoł Paweł powiedział …
Gościnności nie zapominajcie; przez nią bowiem niektórzy, nie wiedząc o tym, aniołów gościli. Hebr. 13,2.
Dziękuję, Arturze, za to
Dziękuję, Arturze, za to Twoje nieocenione świadectwo osobiste. Podzielam Twoje odczucie, że owo zdziwienie, które pojawia się w nas wobec tego, co dzieje się w naszych sercach, jest czymś najwspanialszym. A dzieje się wciąż tak wiele, że słowo tego oddac nie może. Bo stajemy u samych "bram aniołów" – jak to pięknie wyraziłeś swoimi obrazami. Wtedy można tylko stać i chłonąć całym sobą to, co się w nas dzieje. Trudno mi to ująć słowami – niech więc przemówi Twój obraz. Dziękuję! Adam.
http://4.bp.blogspot.com/-vVAEHqILO2k/UYaH60hlhFI/AAAAAAAABTA/bjca4NHCels/s1600/bramy+anio%C5%82%C3%B3w.jpg
Beszadzie
A ja Ci dziękuję Beszad za to że potrafisz tą szczerość w człowieku zobaczyć, te małe świadectwo osobiste które Ci napisałem . To nie jest takie proste zobaczyć w człowieku jego intencje . Myślę że Ty to potrafisz jak niejeden kapłan i jesteś przy tym trzeźwy . Mam na myśli trzeźwość umysłu . Nie którzy ludzie starają sie pomagać innym ale z flaszką w ręku, albo z umysłem pełnym swojej religii i przekonań. Nie potrafią zobaczyć siebie jako siebie a chcą przy tym pomagać innym. To myslę jest straszne pisać i otwierać się przed kimś kto jest nietrzeźwy. Wyobraź sobie że idziesz do konfesjonału a tam zastajesz księdza który pije po kryjomu wino . Ty o tym nie wiesz że on ma pociąg do alkoholu i się mu spowiadasz po czym on coś bełkocze pod nosem i mówi : "ja Ciebie bracie rozgrzeszam" …Jak byś się poczół Beszadzie gdybyś komuś otwierał serce a ten ktoś był by przy tym nietrzeźwy ?
Dlatego bardzo się cieszę , że mogę cię spotykać na Tezeuszu . Czytam twoje teksty i bardzo szanuję Cię jako człowieka.
Trzymajmy się bo czasy dziś nie przychylne ludziom o różnych punktach widzenia, rzeczywistości w której żyjemy.
Pamiętaj proszę że zawsze jestem Twoim przyjacielem.
Tymczasem tyle .
PS. dziś wyjeźdzam na wieś …do prac polowych.
Piękna jest ziemia i to co ją napełnia.
art*
Mam dla Ciebie obraz Beszadzie . Jeśli mogę Ci przysłać tutaj to daj znać a podeślę Ci na ten blog.
Pijani religią…
To bardzo trafne spostrzeżenie, Arturze – myślę o tym Twoim postulacie trzeźwości – rozumianej zarówno w sensie dosłownym, jak i w odniesieniu do odurzenia ideologicznego (w tym również religijnego). Twoje doświadczenie z księdzem spowiednikiem obejmuje ten pierwszy (dosłowny) aspekt nietrzeźwości. Chciałbym tu jednak wspomnieć również o tym drugim aspekcie.
Miałem kiedyś przyjaciela, z którym doskonale się dogadywaliśmy – w lot łapał każdą mysl i spontanicznie, bardzo szczerze na nią reagował (podobnie jak Ty). Z czasem jednak to się zmieniło, bo wszedł we wspólnotę religijną (nie będę pisął jaką, bo tu nie o to chodzi – w każdej wspólnocie to jest możliwe, również wśród katolików) i zaczynał już mówić wyłącznie cytatami Pisma Świętego. Rozumiałem to nawet jako takie święte "upicie się" Słowem. Towarzyszyłem mu nawet w niedzielnych wyprawach do zboru. Ale w końcu nasze drogi się rozeszły, bo zabrakło zwykłego, szerego porozumienia.
Po wielu latach go spotkałem i był już "trzeźwy", tzn. potrafił dostrzegać człowieka również poza aspektami religijnymi. Niemniej bolesne doświadczenie pozostało w mojej pamięci – ten totalny brak porozumienia, zamknięcie sie w jakiejś religijnej ampułce. Chyba właśnie coś takiego miałeś na myśli? Życzę Ci owocnej i radosnej pracy na polu! No i z niecierpliwością czekam na Twój kolejny obraz – będe się cieszył, jak znajdzie się na tym blogu. Serdecznie pozdrawiam. Adam.
Adam
Moje zaś odczytanie Adorna wpływa na moje widzenie problemu – niezależnie od obiektywnej biografii tego myśliciela.(..)Zamiast więc grzęznąć w notkach biograficznych i źródłach tekstowych, proponuję inny tor naszej rozmowy – abyśmy podzielili się osobistym doświadczeniem w tej kwestii, Dla mnie bardzo osobiste jest przeżycie Boga w literaturze.
No własnie, a ja pozwoliłam sobie na niezgodzenie się z takim odczytaniem mysli Adorna, na domiar potraktowanie tego jako tezy i proba przeniesienia owego zrozumienia na całą sztuke i przyrode. Mam nadzieje, ze dosc czytelnie uzasadniłam dlaczego. I nie polecam grzeznac w notkach biograficznych, czy tekstach zrodłowych, bo to faktycznie do niczego nie prowadzi. Gdy mysl wielkiego filozofa przerasta mnie, osobiście, czytam opracowania napisane przez kompetentne osoby, a dopiero pozniej jako laik-probuję jakos w oryginalnych zrodłach się odnalezc. Ale to moja metoda.
Szczerze mowiac mam niejedno osbiste doswiadczenie, z ktorym wolalabym sie nie dzielic wszedzie i z kazdym , ale w tej kwestii Tobie uchyle troche szyflade..
A jesli Slowo jest otwarciem krajobrazu
jesli nim jak kluczem otwierasz w sobie i innych
urodziwe samotnoscia ogrody
strzegace tajemnicy niepowrotnych dni
ale takze upadku obrzydle w oparach trzesawiska
budzace smutek martwe gaje
Jesli slowo jest stwarzaniem sytuacji dobra i zla
to potrafi przyprowadzic ciche sarny na polane dnia
ile milczenia trzeba zanim ofiarujesz slowo
ktorym ktos moglby wspominac
ktorym by otwieral najpiekniejszy krajobraz-dusze..
pozdrawiam
Dialog czy zastawianie sideł?…
Halina pisze: "No własnie, a ja pozwoliłam sobie na niezgodzenie się z takim odczytaniem mysli Adorna, na domiar potraktowanie tego jako tezy i proba przeniesienia owego zrozumienia na całą sztuke i przyrode. Mam nadzieje, ze dosc czytelnie uzasadniłam dlaczego. I nie polecam grzeznac w notkach biograficznych, czy tekstach zrodłowych, bo to faktycznie do niczego nie prowadzi."
Dziękuję za pouczenie. Pragnę tylko zauważyć, że to Ty indagowałaś mnie o teksty źródłowe, a później, gdy zadałem sobie trud, żeby je wyszukać, wykasowałaś to ze swojej wypowiedzi (czego efektem jest zaburzenie w kolejności okien dialogowych). Kojarzy mi się to bardziej z polowaniem, by kogoś pochwycić na jakimkolwiek błędzie, niż ze szczerym dialogiem.
Z podziękowaniem i serdecznym pozdrowieniem
Dziękuję wszystkim za każdy gest otwartości i za wspaniałe chwile na Tezeuszu, no i za takie otwarte przyjęcie tu mojej osoby. Czuję jednak, że powinienem się nieco zdystansować do dyskusji, które w pewnych sytuacjach stają się jałowe i męczące. Oczywiście pozostanę nadal stałym czytelnikiem Tezeusza. Z uściskami – Adam.
Adam
Niczego nie zmienialam i nie wykasowałam. Dodałam tylko link z wykladem. Moje pytanie o tekst zrodlowy nadal tam jest. Chciałam wiedziec, gdzie znalazles taka mysl, ktora nie pasowala mi do caloksztaltu tworczosci Adorna, ktora troche znam. Przepraszam, ze nie podziekowalam Ci za podane zrodlo, tak jakos mi to umknelo. Ciekawe masz skojarzenia-bardzo tworcze 🙂 Moze dlatego, ze pracuje rowniez na pol etatu jako nauczyciel, jestem przyzwyczajona do dialogu i trudnych, czesto niewygodnych pytan. A nie tylko do tego, by mi przytakiwano. Moge przeciez sie mylic. Nigdy nie kieruje cudza mysla w taki sposob, by pasowala do tego, co sobie zamierzylam, czy zaplanowalam. Mamy wolnosc slowa-ludzie maja prawo pytac i pozwalac sobie na niezgadzanie sie z tym ,co piszemy badz mowimy.
Prowadzac dialog nie mozemy miec przygotowanej mowy, bo wtedy przybiera to formę jednostronnego przekazu: nadawca-informacja-dbiorca, tymczasem celem dialogu jest dazenie do aktywnej interakcji z odbiorcą: nadawca-informacja-dbiorca-informacja zwrotna .. Jednostronne mowy nie prowadza do rzeczy nowych, a dodatkowym zagrozeniem z nimi związanym jest narastanie sytuacji konfliktowej. Wyobrazmy sobie rozmowe, w ktorej jestesmy zmuszeni słuchac, a choc mamy watpliwosci-nie jestesmy w stanie się odezwac, zapytac . W głowie narastają pytania, watpliwości, dobrze jest jak koncowym efektem takiej rozmowy jest przynajmniej "wybuch wątpliwosci" i rozmowa (choć najczęściej polega to na bezsensownym bronieniu argumentow mowcy, poprzez rozne techniki manipulacji. Najczęsciej niestety konczymy odchodząc z zachowaniem swoich mysli dla siebie, a "konflikt narasta" jeszcze bardziej wpływając na przyszłe relacje słuchacza z mowcą. No wiec ja mowca nie jestem.:) Lubie pytac i lubie odpowiadac na pytania, a jak nie wiem, to " wspolnymi silami" dochodzimy czesto do zaskakujacych wnioskow. Np.. ze pomylilam sie etc. I ja to jestem na szczescie w stanie zauwazyc. Biada mi , gdyby bylo inaczej. Nie mam w zwyczaju obciazac rozmowcy, tym w czym sama zawinilam. Ale to moja metoda 🙂
Cel prowadzonego dialogu i jego bezowocność
Halina – gdyby Twoje wypowiedzi były w takim duchu, jak ta ostatnia, z przyjemnością ciągnąłbym ten dialog dalej. Tu nie chodzi o to, że się ze mną w czymś nie zgadzasz, ale o to, co stawiasz sobie za CEL swych wypowiedzi. W moim osobistym odczuciu mam wrażenie, że nie interesuje Cię główna myśl mojej wypowiedzi, lecz szukasz, jak tu mnie pochwycić na błędzie czy kłamstwie. I właśnie taki sposób prowadzenia dialogu mi nie odpowiada – nie dlatego, żebym się za coś obraźał, ale dlatego, że jest to po prostu bezowocne.
BESZADZIE W TYM SZCZEGÓLNYM DLA MNIE DNIU
Beszadzie
Dziękuję za podzielenie się Twoim ostatnim wpisem do mnie. Bardzo ucieszyło mnie to, że mamy podobne doświadczenia życiowe/ Otóż ja też miałem kiedyś takiego przyjaciela jak Ty . Ludzie robią różne wybory w swoim życiu i to jest ich indywidualny wybór jednak jak słusznie zauważyłeś byleby trzeźwy. Przepraszam że nie odpisałem odrazu na Twoje słowa do mnie , jak wiesz byłem na wsi . Dziś znów tam jadę ale zaraz wracam. Dużo pracy w ogrodzie i wogóle wiosna ciągnie do siebie , chce człowieka widzieć ,rozmawiać z nim poprzez dotknięcie wiatrem po policzkach współczucia…
Obiecałem Ci obraz ale pomyślałem sobie że nie wypada mi chyba wchodzić w dyskusję między Tobą i Halinką .
Chciałem napisać że bardzo podobał mi się wiersz Hali który zamieściła w Twoim blogu .
Pozwolę sobie raz jeszcze go przywołać , oto ten wiersz :
A jesli Slowo jest otwarciem krajobrazu
jesli nim jak kluczem otwierasz w sobie i innych
urodziwe samotnoscia ogrody
strzegace tajemnicy niepowrotnych dni
ale takze upadku obrzydle w oparach trzesawiska
budzace smutek martwe gaje
Jesli slowo jest stwarzaniem sytuacji dobra i zla
to potrafi przyprowadzic ciche sarny na polane dnia
ile milczenia trzeba zanim ofiarujesz slowo
ktorym ktos moglby wspominac
ktorym by otwieral najpiekniejszy krajobraz-dusze.
Do tego wiersza chyba troszkę pasuje ten obraz który Tobie obiecałem Beszadzie . Prezentuję go po raz pierwszy poniżej Dla Ciebie , Dla Halinki i dla siebie.
Chciałbym Ci Beszadzie kiedyś opowiedzieć o Aharonie . Chciałem napisać o tym kim był przodek Aharon . Ten Biblijny aaron kapłan. To był niezwykle współczujący człowiek . Czy mogę króciutko Ci o tym napisać? Chciałem się z tobą tym podzielić ?
Pozdrawiam Ciebie i Halinkę .
Wasz brat i przyjaciel
*
Zapraszam również na moją stronę dzisiaj bowiem są moje urodziny .
aharonek.blogspot.com/2013/05/w-tym-szczegolnym-dniu.html
Anioły jako żywe bramy
Aharonie – przede wszystkim przyjmij ode mnie najserdeczniejsze życzenia urodzinowe, abyś pozostał tym, kim jesteś – a jednocześnie podążał ku nieznanym horyzontom, rozwijając się na wszystkich możliwych płaszczyznach – głównie tej artystycznej, bo ona Ci z pewnością daje najwięcej radości…
Wgłębiam się właśnie w ten Twój niezwykle intrygujący obraz (próbuję odczytać jego znaczenie – odnosząc je obrazu i tytułu). Bramy aniołów to z pewnością jakiejś otwarte drogi, pozwalające wejść w nową rzeczywistość. Obraz wskazuje jednak czym w istocie jest ta brama – to przejście przez gęstą chmurę (niewiedzy? bezsilności?), ponad którą jest światło. Cały czas czuję się jak zanurzony w chmurze, ale wiem, że tam gdzieś ponad gęstą mgłą jest świat o pełnej przejrzystości.
Obraz pokrywa się z tym, czego wczoraj doświadczyłem, jadąc przez Bieszczady samochodem – już grubo po zmroku. Byłem olśniony chmurą zakrywającą całą dolinę, kiedy ślizgały się jeszcze po niej ostatnie promyki słońca. Ale wjezdźając w ten obłok czułem się coraz bardziej bezradny – mgła była gęsta jak śmietana. Jechałem z prędkością pieszego. I wtedy uświadomiłem sobie, jak marne są wszelkie ludzkie "zabezpieczenia" gdy wysiada pełny ogląd sytuacji. Człowiek zanurzając się w gęstej mgle, musi jednocześnie zanurzyć się w ufności i pokorze – a obydwie muszą pozostawać we wzajemnej równowadze…
Twój obraz daje wyraz temu właśnie odczuciu – tutaj Anioły same stają się bramami. Może dlatego są tak przezroczystymi istotami (tak mało o nich wiemy – to chyba efekt pokory?), a jednocześnie potrafią doskonale przewodzić światło (efekt ufności?). Wybacz, jeśli w czymkolwiek dopuściłem się nadinterpretacji tego niezwykego obrazu… Oczywiście z chęcią poczytam o Twoich osobistych odczuciach dotyczących Aharona – tych, o których wspomniałeś. Pozdrawiam i proszę o cierpliwość, bo nie wiem, kiedy znów będę mógł napisać.
Artur
Czasami żeby coś powiedzieć, trzeba długo milczeć, nad brzegami mórz rozmowy myśli toczyć, książki otworzyć zbyt długo zamknięte. Trzeba kamień milczenia donieść do zamniętych drzwi, usiąść w cieniu dni odosobnionych i zanurzyć się w rozświetlonej pod powieką toni. Z oddalenia, w modlitwie-można być najbliżej, w pochyleniu nad drugim odnajdywać siebie. Stwarzając od nowa słowa-wyrzezbione w ciszy…
A co z Aniołami, gdy oddychamy poszumem ich skrzydeł, kierując swe oczy w nagłych chwilach złotej mądrości…bo gdyby nie było Ciebie Panie-cóż nazwalibyśmy Miłością. Tęsknota za nią stwarza malarzy, muzyków poetów. Za wzgórzem, za lasem, za horyzontem, za nazwą rzeczy i za nią samą-wiem, że Jesteś.I dlatego co brzydkie boli, co słabe wstydzi, co piękne wzrusza, a co dobre cieszy
Wszekiego Dobra i Piękna Artur Ci życzę, i dziękuję za wszystko. Hali
@Hali i Beszad
Dziękuję Wam za piękne życzenia urodzinowe.
Trzymajmy sie .
Wasz przyjaciel art
Beszad
" Tu nie chodzi o to, że się ze mną w czymś nie zgadzasz, ale o to, co stawiasz sobie za CEL swych wypowiedzi. W moim osobistym odczuciu mam wrażenie, że nie interesuje Cię główna myśl mojej wypowiedzi, lecz szukasz, jak tu mnie pochwycić na błędzie czy kłamstwie. I właśnie taki sposób prowadzenia dialogu mi nie odpowiada – nie dlatego, żebym się za coś obraźał, ale dlatego, że jest to po prostu bezowocne."
Po pierwsze nigdzie Cię nie pouczałam,( niepotrzebnie mi w poprzednim wpisie dziękujesz)- Dziele się jako nauczyciel swoimi metodami pracy z problematycznymi tekstami, myślami- które nie zawsze sa dla mnie jasne. Nie zawsze i nie wszystko chwytam w lot 🙂 Nigdzie Cię nie " łapię-pochwycam, na błędzie czy kłamstwie," tylko piszę o swoich wątpliwościach , które rodzą się we mnie w trakcie czytania Twojego tekstu. Czytam Twoje wpisy, bez uprzedzen i osobistych wrażeń i naprawdę z przykrością stwierdzam, że są one lekko lekceważące, oskarżające mnie personalnie, że celowo cos zmieniłam , usunęłam , pochwycam, łapię, zaburzam etc… Wiesz w jakim duchu z Tobą rozmawiam i co stawiam sobie za CEL dyskusji. W dobrym duchu rozmawiam Adamie. Nie sugeruj się i nie zakładaj Z GÓRY, że chodzi mi o coś innego, bo ja tego nie robię. Dziekuję Ci za Twoje wpisy do mnie ,ale sposób w jaki Ty prowadzisz dialog ze mną też mi nie odpowiada-czyli mamy jasność 🙂