Historia pewnej kobiety

 

 

Historia pewnej kobiety
 
 
Poznałem ja w czerwcu 2009 roku, jako jedna z osób, które brały udział w Klubie Wsparcia Społecznego przeznaczonego dla osób z niepełnosprawnością umysłowa tudzież fizyczną.
 
Niewiele zapowiadało to, co miało się niebawem zdarzyć. Zaangażowałem różnej maści specjalistów i sam można by rzec oddałem życie dla sprawy, tym bardziej, że prowadziłem zajęcia tego typu po raz pierwszy w życiu. Jedno wiedziałem, że potrzebuję szczególnego działania Boga, abym mógł sprostać zadaniu postawionemu przez program Klubu.
 
Mieliśmy integrować uczestniczące osoby ze sobą, ze środowiskiem, spróbować wyrwać je z patologii, dać im nadzieję, pokazać im otaczający świat, no i oddziaływać pozytywnie jak tylko się da.
 
Wyniki na koniec były imponujące, oklaski, podziękowania, łzy szczęścia – Pan Bóg współdziałał z nami, ale ja tym razem chciałbym się skupić na pewnej kobiecie, za jej pozwoleniem publikuję ten tekst.
 
Kim ona była 40 latka, pochodząca z 500 tysięcznego miasta, która za miłością życia zdawałoby się,  powędrował na malutką wieś. Matka 4 dzieci – 3 dziewczyny i chłopak, dziś już prawie wszyscy dorośli. Ukończyła szkołę zdobywając zawód elektromonter.
 
Mając naście lat zaimponował jej mężczyzna, który wówczas był bogaty, miał swój dom, ziemię – w końcówce lat 80 były to dobre atuty, dla dziewuszki z blokowiska, która szukała dobrego życia. Rodziły się dzieci, a dysonans miedzy nią a jej wybrankiem rósł z miesiąca na miesiąc. Tym co ich pozornie łączyło były oczywiście dzieci.
 
Szybko w domu okazało się, że rządzi nie podzielenie teściowa, póki teść żył nie pozwolił, aby pewnej kobiety mąż, czy też teściowa zrobili jej krzywdę, ale kiedy umarł zaczęła się jej gehenna. Okazało się wówczas, że właściwie to co ona tam robi? Nie powinna ani jeść, ani mieszkać, bo nie łoży na swoje utrzymanie. Mąż bez lęku podnosił na nią ręce, bił ją poniżał, znęcał się tak psychicznie jak i fizycznie. Przyczyna – być może jego pijaństwo, być może głupota, być może pogarszająca się sytuacja bytowa.
 
W domu bez łazienki – bo po co, poniewierana przez męża przy zmowie  z teściową, młoda kobieta zaczęła wpadać w  depresję. Pewnego razu, sąsiedzi przyszli z pomocą bo z kobiety, która ważyła 80 kg, zrobiła się 35 kilowy szkielet – co ci jest? Wówczas nastąpiły interwencje policji, więzienie dla męża. Ale co dalej, 12 razy w szpitalu psychiatrycznym, garściami jadła psychotropy, popalając 3 paczkami papierosów, zaszczuta jak pies, bez swojego miejsca, błądziła wzrokiem po Sali KWS.
 
Mąż już dawno wrócił z więzienia, o tyle dobre, że bał się na nią podnosić rękę, ale wyzwiska pozostały – przemoc psychiczna, żadnego dobrego słowa. Dzieci się rozproszyły, syn niestety podobny do ojca, również alkohol i przykre słowa do matki.
 
Pewnego wieczora usłyszała głos, myślała, że to schizofrenia, będzie dobrze……., ona bez nadziei, bez powrotu do rodzinnego domu, poniewierana nawet przez własne dzieci………… –  zapraszamy panią na świetlicę, na spotkania dla osób takich jak pani?! Może to cos da?
 
Kierownik GOPS-u wspólnie z nami wymyślił taką inicjatywę, tak będziemy to robić – Boże prowadź! I pewna kobieta podjęła decyzję spróbuję. Zanim się dowiedziałem o tym wszystkim musiałem długo się mozolić aby nieco się otworzyła, aby spróbować robić jeszcze więcej. Chciała rezygnować, poddać się – nie, nie rezygnuj, będziemy cię wozić spod samego domu na spotkania. We wsi zagrzmiało, co się dzieje z pewną kobietą? Kto to po nią jeździ? Mąż dostawał furii, zdezorientowany alkoholik z pianą na ustach często wyskakiwał i wyzywał na kierowcę, nic to pracujmy dalej.
 
Minął jakiś czas, pewnego popołudnia, kiedy byliśmy na zajęciach komputerowych, zaprosiłem ją do biura i pytam się z Bożego prowadzenia, czy pani kocha Jezusa?…… To pytanie zapewne zawirowało jej w głowie, nie wiedziała co mi odpowiedzieć, ale ja jej, a wie pani, że On ją bezgranicznie kocha i może pomóc w każdej sytuacji? Byłem wówczas jeszcze mało świadomy grozy jej sytuacji domowej, ale wiedziałem, że Bóg ma plan dla jej życia i chce dokonywać cudów.
 
Zaprosiłem ją na spotkanie Wspólnoty, modliliśmy się o nią intensywnie, przyjechała, słuchała, płakała i oddała swoje życie Jezusowi!
Modliliśmy się z nią i o nią i prosiliśmy Boga o interwencję w jej życie. Spotkania w KWS dalej się odbywały, a pewna kobieta była jakaś inna.  Z jej oczu zaczęło wypływać życie, uśmiechała się, zaczęła o siebie dbać, na naszych oczach zaczęła się Boża metamorfoza.
 
Powoli zaczęła odstawiać psychotropy, dziś już ich wcale nie bierze, Bóg dał jej odwagę, aby sprzeciwić się uzurpatorowi, zrobiła mu sprawę alimentacyjną i dostała środki na życie, wykierowaliśmy ją na komisję ds. rent i dostała rentę, kolejny zastrzyk finansowy. Dziś jest już niezależna finansowo, radosna, twórcza. Mąż jej poszedł odsiadywać wyrok za znęcanie się nad zwierzętami, teraz jest z teściową, którą się opiekuje z powodu starości. Pewna kobieto okazuj jej szacunek, troszcz się o nią, to nic, że ci tyle krzywdy wyrządziła, a ona słucha i zbiera błogosławieństwo. Tydzień temu oddała Bogu nałóg papierosowy i jest wolna, cieszy się jak małe dziecko, bez nawrotów nałogu, bez walki – Bóg poprostu ją uwolnił w modlitwie, którą do Niego przynieśliśmy.
 
Ma plany, wyrwać się z tej wioski, samodzielnie z najmłodszą córką zamieszkać w małym miasteczku i zacząć nowe życie. Życie z Chrystusem ,które rozpoczęła tam w głębi swojego ucisku. Jestem przejęty do głębi tymi cudami Boga, jak ją wyrwał, ochronił, zaopatrzył, napełnił miłością i prowadzi ją w swoim miłosierdziu. Pewna kobieta jeździ systematycznie na spotkania Wspólnoty i cieszy się razem z innymi z nowego życia jakie jej Bóg ofiarował.
 
Moją radością jest, że mogłem mieć wpływ na to co się stało, jak czytamy w Psalmie 30.12 – „Zmieniłeś skargę moją w taniec, rozwiązałeś mój wór pokutny i przepasałeś mnie radością! „ To mogę obserwować na własne oczy, i to pragnę widzieć wokoło mnie, pragnę takie świadectwa słyszeć z ust wielu ludzi, wśród których Bóg mnie postawił, a ja chcę cieszyć się ich radością.
 
Zapewne jeszcze wiele przed pewna kobietą, zapewne musi wiele współpracować z Bogiem, aby dalej „normalnieć”, ale jedno jest pewne – jak będzie chodzić w zaufaniu do Pana, jej życie będzie coraz bardziej rozkwitać, widziałem to dziesiątki razy, a Bóg jest wierny i nie opuści jej, ale będzie ją błogosławił!
 
 
 
 
 Niech i Pan błogosławi wszystkich czytających – Kazik Juszczak
 
 
 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code