Dar apostolstwa

Dzisiejsza Ewangelia mówi o rozesłaniu apostołów. Nadeszła ważna chwila, gdy ci, którzy odważyli się pójść za Jezusem i których przygotowywał On, aby ponieśli dalej Jego przekaz, muszą zrobić następny krok: żyć i pracować, podejmować decyzje w imię Mistrza, ale już samodzielnie. Tak powstaje Kościół, dochodzi niejako do wbudowania kamienia węgielnego pod przyszłą świętą i wielką chrześcijańską wspólnotę.

Przypomnijmy sobie najpierw, kim są ci ludzie, którzy gromadzą się wokół Jezusa i którym On powierza tak poważne zadania. Niektórzy apostołowie to dawni uczniowie Jana Chrzciciela. Większość pochodzi z Galilei podobnie jak Jezus. Są to ludzie niskiego stanu: co najmniej czterech rybaków, jeden poborca podatków (Mateusz). Jerozolimscy kapłani pogardzają nimi z powodu braku rabinicznego wykształcenia i galilejskiej gwary. Wszyscy apostołowie to Żydzi. Wśród wymienionych przy tej szczególnej okazji apostołów jest również Judasz, czyli ten, który zdradzi, nie potrafi unieść ciężaru swojego powołania.

Wymienieni apostołowie z całym ich bogactwem i z ich wszystkimi brakami stanowią fundament Kościoła, naszego Kościoła. Kościoła, który w swojej ziemskiej postaci nigdy nie był i nie będzie idealny. Kościoła, w którego skład wchodzą najrozmaitsi ludzie i który przyjmując później instytucjonalne kształty odchodził niekiedy bardzo daleko od szlaku wyznaczonego przez Jezusa w dniu rozesłania apostołów. Kościoła, który niesie mimo wszystko przez wieki apostolski przekaz i jest ofiarowanym nam przez Jezusa darem. Toteż właśnie dzisiejsza Ewangelia skłania do tego, aby podziękować za dar Kościoła.

To również okazja do zastanowienia się nad własnym miejscem w Kościele oraz nad tym, co każdy z nas może oraz powinien czynić, aby Chrystusowy Kościół stawał się piękniejszy, aby był bliski ewangelicznym ideałom, aby niósł dobrą nowinę kolejnym pokoleniom aż do skończenia świata.

„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” – przestrzega Jezus swoich apostołów. Te słowa przypominają, że apostolskie powołanie jest darem, który zobowiązuje, aby dzielić się nim z innymi. Chrześcijańska dobra nowina z samej swojej istoty nie może być przedmiotem kupna ani sprzedaży. To nieskończone duchowe bogactwo najlepiej przekazywać ubogimi materialnymi metodami.

Apostołowie pójdą do ludzi „znękanych i porzuconych, jak owce niemające pasterza”, aby głosić, że bliskie jest królestwo niebieskie, uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych, oczyszczać trędowatych, wypędzać złe duchy. Będą leczyli przede wszystkim duchowe rany, pokazując to, czego wszelkim życiowym rozbitkom potrzeba zawsze najbardziej – mocno zakorzenioną w rzeczywistości nadzieję.

Misja wyznaczona apostołom jest jeszcze niewielka. Mają iść jedynie „do owiec, które poginęły z domu Izraela”, nie wstępując do pogan ani do żadnego miasta samarytańskiego. Tutaj zostaje zaledwie wskazany początek drogi. Dopiero po wniebowstąpieniu Chrystus powie: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19).

Już teraz widać jednak ogrom przestrzeni, które wymagają apostolskich działań. Przestrzeni, które były niezmierzone w czasach Jezusa i takie pozostają nadal. Wciąż żniwo jest wielkie, ale robotników mało. Dzisiaj więc trzeba się modlić również o to, aby Bóg powoływał wciąż nowe osoby, mogące sprawować duchową posługę w Kościele i dla Kościoła, aby powołani zdołali usłyszeć głos Boga i pójść wskazaną przez Niego drogą, aby wreszcie Kościół chciał i potrafił uszanować najróżnorodniejsze dary apostolskiego powołania.

Apostołami w ścisłym sensie są biskupi, ale w szerszym znaczeniu – zgodnie z nauczaniem II Soboru Watykańskiego – apostołem jest każdy ochrzczony chrześcijanin. Dlatego przynależność do Kościoła nakłada apostolski obowiązek na każdego z nas, stosownie do naszych życiowych ról i naszego miejsca w Kościele. Oczywiście, inaczej będą to czynili duchowni, a inaczej świeccy. Wszyscy jednak mamy dawać świadectwo, że jesteśmy uczniami Jezusa, niosąc nadzieję i światło tym, którzy jeszcze Go nie poznali, zapomnieli o Nim albo zagubili się gdzieś na prowadzących ku Niemu życiowych drogach.

 

5 Comments

  1. ajendryczko

    Małgorzato, piszesz:

    Małgorzato, piszesz: Wszyscy jednak mamy dawać świadectwo, że jesteśmy uczniami Jezusa, niosąc nadzieję i światło tym, którzy jeszcze Go nie poznali, zapomnieli o Nim albo zagubili się gdzieś na prowadzących ku Niemu życiowych drogach.
    jesteśmy już 36 lat szczęśliwym małżeństwem. Wokół siebie obserwujemy wśród dalszych znajomych, znajomych oraz bliskich i najbliższych – rozsypujące się małżeństwa, życie razem bez ślubu i inne patologie małżeństwa. I zadaje sobie pytanie, co my zrobiliśmy, aby pokazać piękno tego sakramentu? Nie potrafią pokazać tego księżą, a już zupełnie katecheci czy zupełnie ośmieszone nauki przedmałżeńskie. Jak przekazać, choćby tylko własnym dzieciom, piękno małżeństwa?

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Andrzeju

    To zastraszające

    Andrzeju

    To zastraszające co się dzieje, dziś dowiedziałem się jak matka doradzała córce, aby wzięła ślub cywilny, aby wrazie czego się rozwieść, to straszne, tym bardziej, że to moja krewna. Dobrze, że córka nie posłuchała i zrobiła zgodnie z własnym sumieniem.
    Jestem przerażony, co się dzieje kombinacja, spekulacja, idiotyzm.
    Może nie jestem wzorem męża i ojca ale staram się od 12 lat i wiem, że tylko w Jezusie moje małżeństwo może przetrwac w tych trudnych czasach, podziwiam cię i życzę
    szczęścia a przede wszystkim Bożego błogosławieństwa.

    KJ

     
    Odpowiedz
  3. Anonim

    Kazimierzu starasz sie TY i

    Kazimierzu starasz sie TY i to od tylko 12 lat. To krotki okres czasu. I do starania sie potrzebne sa obie strony. Zycie bardzo czesto płata figle, a druga strona nie jest nami.

     
    Odpowiedz
  4. ajendryczko

    Kazimierzu, życzysz mi

    Kazimierzu, życzysz mi szczęścia a przede wszystkim Bożego błogosławieństwa. Dziękuję, życzenia te są dla nas szczególnie miłe, bo dzisiaj jest 36 rocznica naszego małżeństwa. Do stołu zasiadamy z czwórką dzieci, trzema wnukami i znajomymi. Piąta córka dojedzie później, bo coś zdaje w Krakowie. Kazimierzu, bądź z nami w to święto.

     
    Odpowiedz
  5. Halina

    Dar apostolstwa, wielka

    Dar apostolstwa, wielka nasza osobista odpowiedzialnosc za wlasny los i tych, ktorych spotykamy na swojej drodze. Nikt z nas nie rodzi sie uczniem Jezusa, stajemy sie nim dzieki osobistej wierze i nasladownictwu naszego Pana. Jednak aby do tego doszlo musimy spotkac na swojej drodze kogos podobnego do ap. Pawla, aby pozniej moc przekazac to innemu czlowiekowi, ktory bedzie naszym Tymoteuszem. Ap. Pawel pisze do swojego ucznia Tymoteusza: ” A to co uslyszales ode mnie wobec wielu swiadkow, to przekaz ludziom godnym zaufania, ktorzy beda zdolni i innych nauczac” 2 Tym 2:2

    Kazdy uczen bedzie zawsze porownywal sie ze swoim nauczycielem, na ile ten praktykuje wartosci w osobistym zyciu ,ktore glosi. Nie mozna produkowac tez uczniow na skale masowa. W okresie swojego ziemskiego pobytu na ziemi, nasz Pan Jezus Chrystus, chociaz posiadal wszystkie mozliwe dary i nie znane mu byly ludzkie upadki, nie mial tez innych obowiazkow zwiazanych z posiadaniem wlasnej rodziny czy prowadzeniem interesow, pomimo wszystko uwazal, ze skutecznie potrafi wychowac jedynie dwunastu, co wiecej, posrod nich zwracal szczegolna uwage na trzech. Wazny jest kazdy pojedynczy czlowiek w naszym zyciu, to nie wielkie zgromadzenia czynia nas uczniami Jezusa, to raczej napotkany na naszej drodze czlowiek, ktory zechce poswiecic nam czas, pomoze nam odkryc nasze dary duchowe i uzdolnienia, ktore moga byc pomocne w dzieleniu sie Dobra Nowina z innymi ludzmi. Wartosc daru mierzy sie jego udzialem w tworzeniu duchowego dobrobytu calej rodziny chrzescijanskiej. Kazdy z nas wciaz sam sie uczy, jest pielgrzymem, wedrowcem dazacym do celu, jakim jest wypelnienie woli Bozej calym zyciem. Dlatego tak wazne jest aby rozumiec ulomnosci i potrzeby ludzkie.

    Dawno temu, kiedy istniala we mnie ogromna proznia, stanal na moje drodze czlowiek, misjonarz, ktory podsunal mi mysl, ze proznie moge i powinnam wypelnic osoba Jezusa Chrystusa. Ta mysl, ze wszechmocny Bog pragnie wejsc w moje zycie i zamieszkac w nim, byla dla mnie czyms zupelnie nowym. Sluchajac owego apostola ,jak cierpliwie wyjasnial mi przeslanie Pisma Swietego pomyslalam: Hej, Halina bylabys bardzo niemadra odrzucajac taka oferta. Tej samej nocy kleczac w pokoju, pomodlilam sie i przyjelam Chrystusa do swojego serca, zapominajac o wyuczonych rytualach. Jeszcze mgliscie pojmowalam sens tego wszystkiego, ale gdy wstalam bylam juz innym czlowiekiem i nigdy juz nie bylam taka jak przedtem. Proznia sie wypelnila.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code