Co Heksia sądzi o prawach zwierząt?

Z Siecią na głębię pytań
 
Gdyby potraktować dosłownie pytanie zawarte w tytule, to poniżej musiałaby znaleźć się czysta niezapisana przestrzeń. I to wszystko. Heksia jest uroczą suczką i ma mnóstwo zalet. Może nawet coś tam sobie myśli w wolnych chwilach pomiędzy radosną zabawą i obfitym posiłkiem, na przykład o tym, jak zaskarbić sobie przychylność swojego pana. Miewa nawet sny, w których popiskuje, wyraźnie się czegoś boi albo odgania łapą intruza. Nie znaczy to jednak, że posiada samoświadomość, zdolność do refleksji i moralnej oceny.  
 
Heksia rozpoznaje bez trudu konkretne przedmioty, takie jak choćby miska z jedzeniem czy wygodny fotel, lecz nie zna abstrakcyjnego pojęcia prawa. Nie potrafiłaby sformułować jakichś reguł postępowania i zagłosować za takim czy innym rozwiązaniem. Tylko ludzie mogliby przyznać Heksi jakieś uprawnienia i zobowiązać się, że będą ich przestrzegali. Nie zauważyłaby zresztą tego dziejowego przełomu, zajęta gonitwami po okolicznych lasach albo wykłócaniem się z kotem Tezeuszem o najsmaczniejszy kawałek mięsa.

Ankieta_ID=201501#

Nie jest to jeszcze argument, aby odmówić Heksi posiadania praw. W podobnej sytuacji znajdują się dzieci i osoby ubezwłasnowolnione. Owszem, możliwości samodzielnego działania tych osób są ograniczone i ktoś inny podejmuje za nie decyzje, ale nikt nie kwestionuje konieczności istnienia praw, które chronią ich interesów. Heksia, podobnie jak te osoby, mogłaby być reprezentowana przez swojego kuratora czy pełnomocnika albo ogólniej przez rzecznika praw zwierząt (takie eksperymenty podejmuje się już w niektórych krajach).
 
Czy jednak Heksia jest osobą? Począwszy od starożytność, filozofia wytyczała ostrą granicę między człowiekiem i zwierzęciem, uznając za kryterium przynajmniej potencjalną rozumność, czyli pewną zdolność wykraczającą poza doznania zmysłowe, pozwalającą je porządkować i na ich podstawie budować poczucie własnej podmiotowej tożsamości. Właśnie rozumność wprowadza w świat moralności, pozwala odróżniać dobro i zło, a nie kierować się tylko impulsywnymi wyborami większej przyjemności. Przy całej sympatii dla Heksi trudno byłoby dostrzec u niej rozumność, a co za tym idzie, przypisać jej miano osoby w znaczeniu, w jakim przyznaje się je człowiekowi.
 
Załóżmy jednak, że Heksia uzyskałaby prawa odpowiadające najlepiej jej naturze i potrzebom. Byłaby chroniona przed okrucieństwem, bezmyślnością czy brakiem wyobraźni ze strony ludzi. A co z innymi zwierzętami, którym z kolei zagraża Heksia? Co z zającami i sarnami, za którymi Heksia ugania się po okolicy ze swoimi psimi kolegami: Dziadkiem i Killerem? O kurach sąsiadów nawet wolę nie wspominać, aby nie upomnieli się o ich prawa w sposób daleko odbiegający od filozoficznej argumentacji. Co wreszcie z kleszczami albo tasiemcami, które trzeba tępić, aby nie szkodziły zdrowiu Heksi? To też są zwierzęta, którym należałoby przyznać jakieś prawa w imię równości gatunków.
 
Cóż jednak mówić o prawach tasiemca, skoro ustalenie praw Heksi wydaje się już wystarczająco skomplikowane. Pani uważa, że aby zapewnić Heksi bezpieczeństwo i nie narażać jej na zamordowanie przez okoliczną ludność, należałoby przyznać jej prawo do budy i odpowiednio długiego łańcucha, na którym spędzałaby większość dnia, nie tracąc możliwości zabawy z innymi psami i obszczekiwania turystów. Pan natomiast opowiada się za prawem Heksi do całkowitej wolności nawet za cenę tego, że może zostać zastrzelona podczas jednej z samodzielnych wycieczek do lasu. Heksia woli zdecydowanie tę koncepcję prawa, którą reprezentuje pan, co stanowi potwierdzenie jej braku zdolności do refleksji i do aksjologicznej oceny sytuacji.
 
Jak widać, Heksia nie ma nic do powiedzenia w kwestii praw zwierząt. Ja jednak jako jej pani chciałabym podzielić się kilkoma swoimi spostrzeżeniami.
 
Nikt nie musi mnie przekonywać, że zwierzęta odczuwają i cierpią, i że nie tylko nie należy powodować zwierzęcego cierpienia, ale nawet trzeba je zmniejszać w miarę możliwości. Wrażliwość wobec zwierząt, a także poszanowanie całego przyrodniczego środowiska to moralny obowiązek człowieka. Ważne jest jednak, aby zachować odpowiednie proporcje i odporną na sentymentalne szantaże logikę rozumowania. Czy naprawdę potrzebne są prawa (dla) zwierząt? Moim zdaniem należałoby raczej mówić o prawach zachowań wobec zwierząt z akcentem na to, że jako ludzie ustanawiamy dla siebie reguły postępowania wobec innych gatunków. A może wystarczyłyby prawa ochrony przyrody, pozbawione tej szczególnej ideologii, jaką świadomie lub nieświadomie propagują głosiciele praw zwierząt?
 
Obrońcy zwierząt przyjęli za swoją biblię książkę Petera Singera Wyzwolenie zwierząt. Głoszona tam zasada równości gatunków mówi nie tylko, że zwierzęta są równe ludziom, co z takim entuzjazmem zostało przyjęte. Ona działa w obie strony i mówi również, że ludzie są równi zwierzętom. W dalszej konsekwencji oznacza to nie tylko wprowadzenie praw zwierząt, ale choćby częściowe zrównanie ludzi i zwierząt wobec prawa.  Można by to określić ostro: zezwierzęcenie. Wolę jednak powiedzieć łagodniej: walka z reifikacją zwierząt i ich uczłowieczanie prowadzi nieuchronnie do reifikacji człowieka.
 
Wykorzystywanie powszechnej sympatii dla zwierząt, a szczególnie dla domowych czworonogów wydaje się tutaj dość przewrotnym zabiegiem, który służy podważeniu obowiązującej dotychczas hierarchii wartości. A hierarchię – w przeciwieństwie do niektórych ludzi – rozumie nawet Heksia, która wie, że może wskoczyć na kolana pani tylko wówczas, gdy pan nie widzi albo gdy wyraża zgodę.
 
To nie przypadek, ale dość prosta zależność, że Singer, który walczy o prawa zwierząt, aby nie cierpiały, powiada się jednocześnie za bardzo daleko idącym przyzwoleniem na aborcję i eutanazję w imię jakości życia. Tak filozof perfidnie wykorzystuje bezbronne zwierzęta, które nie mają możliwości zaprotestować przeciwko tego rodzaju nadużyciu.
 
Warto przeczytać:
 
 
 
 

Komentarze

  1. zofia

    Z obserwacji mojego Breka

    Z obserwacji mojego Breka wyciągam następujące postulaty, które niewątpliwie by zgłosił w ramach swoich praw:
    1. więcej zainteresowania ze strony ludzi(nas) i zabawy z nim;
    2. zakaz jeżdzenia kładów, najlepiej w całej dzielnicy;
    3. prawo do zaspakajania popędu i przedłużania gatunku;
    /skutkiem tego ostatniego byłoby niewątpliwie dominacja rasy HeksiowoBrekowej w galopująco postępującej skali…/
    4. prawo do pełnego panowania na “jego” obszarze czyli prawa do łapania ptaków, kretów, mysz i hamowania w grządkach truskawek tudzież ich przekopywania…
    5. zakaz wstępu innych psów na działkę;
    czy ktoś wpisze takie prawa w jakieś ustawy? inaczej to nie będą prawa oczekiwane przez mojego psa 😉

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Zwierzęta

     

    Moje zwirzaki – pies Bibi (chłopak), kotka z Bibim zwana Kitka oraz dostojny Bonifacy – wytrzebiony kocór, zapewne miałyby wiele do powiedzenia w kwestiach swoich praw. Jedynie jestem ciekaw, czy w swoich prawach przewidziałyby moje?  🙂

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code