Budujący przykład

Ponieważ po moim ostatnim nieco lakonicznym wpisie Szanowni Czytelnicy domagają się budujących przykładów, postaram się tym razem streścić wypowiedź kardynała Christopha Schönborna, arcybiskupa Wiednia na trwającej w Rzymie od 30 stycznia do 1 lutego 2008 roku konferencji „Parafie i nowa ewangelizacja”. Na podstawie swojego osobistego doświadczenia, a zwłaszcza „misji miejskiej”, która miała miejsce w Wiedniu w 2003 roku, kardynał Schönborn pokazał, jak parafia może stać się terenem misyjnym.

„Parafię należy kochać” – mówił kardynał – ponieważ parafia to lud Boży ze wszystkimi swoimi mocnymi i słabymi stronami. To wspólnota składająca się z młodych i starych, poruszających się z rozmaitymi prędkościami”. Kardynał wyjaśnił, że parafia zmieniła się bardzo w ciągu ostatnich 50 lat: „Gdy byłem dzieckiem, cała wieś stanowiła parafię. Wszyscy szli w niedzielę na mszę. Dzisiaj natomiast parafia to mniejszość”. Kardynał dodał, że obecnie w parafiach panuje ciepły klimat, ale są one, niestety, zbyt zamknięte: „Po mszy ludzie spotykają się na kawie. Czują się dobrze, ale odwracają się plecami do zewnętrznego świata. Jeżeli ktoś nie należy do tego kręgu, nie zdoła tam wejść”. Arcybiskup Wiednia podkreślił, jak wielkie trudności sprawia brak kapłanów i niekiedy przekonywanie wiernych, aby w celu uczestnictwa w Eucharystii udali się w odleglejsze o parę kilometrów miejsce, gdyż w małych parafiach Msze Święte nie są już odprawiane.

Kardynał Schönborn opowiedział, jak pewnego razu Wspólnota Emmanuel zaproponowała mu misję w mieście: „Byłem zachwycony i przejęty, ale zastanawiałem się, co powiedzą nasi parafianie, nasi świeccy, nasi proboszczowie, nasi księża. Czy zaakceptują to wyzwanie?” Kardynał spodziewał się, że spośród 172 istniejących w Wiedniu parafii do misji przyłączy się przynajmniej 30. Ostatecznie wzięło w niej udział 108.

„Cuda to niewielkie rzeczy, ale bardzo ważne, ponieważ zmieniają perspektywę” podkreślił kardynał Schönborn i wymienił kilka konkretnych przykładów zmian postawy w swoich parafiach: „Parafianie, którzy mieli zwyczaj pić kawę po mszy, zamiast czynić to w lokalu parafii, zdecydowali się rozłożyć namiot przed kościołem i postanowili po prostu zwracać się do przechodzących obok ludzi, zapraszając ich na kawę. Po raz pierwszy przeżyli prawdziwe misjonarskie doświadczenie: zwracali się do kogoś z zaproszeniem… chociaż nie było to może od razu zaproszenie do rozmowy o Ewangelii”.

Kardynał Schönborn mówił też o tym, że z okazji Walentynek w wiedeńskim metrze rozdano 150 000 – 200 000 „listów miłosnych”. Jeden z członków misyjnej ekipy przygotował tekst, wyobrażając sobie, co kochający Pan Bóg napisałby do Iksa lub Igreka. „Tego rodzaju akcje stały się zwyczajem naszych parafii” – stwierdził arcybiskup Wiednia – „Członkowie naszych parafii nie obawiają się pójść do metra i rozdawać listy miłosne od Boga. To dopiero początek. To pierwsze kroki misji, a brakuje nam jeszcze wiele, aby kierować się miłością Chrystusa i aby była to prawdziwa ewangelizacja”.

Informacja według:
http://www.zenit.org/article-17223?l=french

 

Komentarze

  1. leszek

    Tak, mógłbym tu nic nie

    Tak, mógłbym tu nic nie napisać. Milczenie jest znaczące; Austria za daleko. Coś przynajmniej się tam kręci, wygląda jakoś, jest trochę pokory.
    Osobiście nie wierzę jednak, że: “parafia to lud Boży ze wszystkimi swoimi mocnymi i słabymi stronami.” Fajnie by było, jednak byłem w parafii, i byłem w przedsionku piekła jednocześnie, Bóg był malowany zakazaną farbą a ja tonęłem w grzechu bez nadziei. Podział przechodzi przez serca ludzi i nic sobie robi z granic diecezjalnych. Chrzest tu nic nie zmienił, ludzie idą wprost do piekła, tylko im lżej, bo myślą, że do nieba, do czyśćca lub nie myślą. Nie wszyscy idą do piekła, a jednak kardynał nie zbawi kogoś, KRK nie powinien przesłaniać zbawienia z łaski działaniem, choćby bardzo dobrym. Wiem, że nie o tym tu mówisz, ale ja swoje doświadczenie miałem w KRK i poza. Lepiej jednak w austryjackich schonbornowych warunkach dostrzec nadzieję, może ktoś tam odkurza biblię jako książkę nadającą się do normalnego czytania. Jak kawa do picia.
    A teraz może ktoś napisze coś ciekawszego.

     
    Odpowiedz
  2. sebastian

    Pani Małgosiu wczytując

    Pani Małgosiu wczytując się w Pani bloga czasami się z Panią zgadzam a czasami nie. Mam wrażenie że lubi Pani prowokować czytelników “budującymi przykładami”, jest to stymulujące inne spojrzenie na otaczającą nas “kościółkową rzeczywistości”. Osobiście lubie kiedy ktoś zmusza mnie do myślenia ,nawet wtedy kiedy jego wizja Kościoła nie pokrywa się z moją.Gratuluję i proszę o więcej.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code