Baranki Baranka, czyli cała prawda o mnie przed Nim

Rozważanie na II Niedzielę Zwykłą, rok B1
 

W ostatnim czasie zadziwia mnie jedna cecha, której brakuje w moim życiu i chyba także w naszych wspólnotach czy w ogóle w Kościele – pokora Chrystusa. Od samego początku Bóg wybiera to, co ostatnie i słabe, aby wyznaczyć nam kierunek. Rodzi się z prostej dziewczyny, w nędznym żłobie i smrodzie, a pierwszymi zwiastunami Dobrej Nowiny są rozespani i podpici pasterze…

W poprzednią niedzielę czytaliśmy o tym, że dorosły już Chrystus ustawia się w kolejce z grzesznikami. Już nie siano i żłóbek, ale spalony słońcem i spocony Bóg stoi w kolejce z grzesznikami…

I dzisiejsze Słowo Boga… Spotkanie z Janem niewiele ma wspólnego z naszymi, szczególnie kościelnymi spotkaniami. Spróbowałby ktoś posadzić prałata na ostatnim miejscu albo zachęcić go do obsługiwania stołu… A Jezus? Nie dopomina się o pierwszeństwo, nie wykrzykuje przed Janem: Odsuń się chłopie, bo tom przecież ja Syn Boży! Jezus przechodził (tzn. był ) ponad tym wszystkim, przechodził z lekkością, patrząc na ludzi i w Niebo… Nie na siebie i czubek swojego nosa… Jan także nie bije pokłonów Mesjaszowi, nie biegnie z kwiatami i koniakiem, ale wypowiada prawdę o Nim dla innych. OTO BARANEK BOŻY… Baranek, nie jakiś tygrys czy lew Judy…

Chrześcijaństwo w Chrystusie staje się barankiem bezbronnym, pokornym, zależnym, aż wreszcie zniszczonym i zabitym… A może to chrześcijaństwo z zamiaru Baranka Bożego ma być słabe, ułomne, niewalczące o przywileje, niewystawiające siebie na świeczniku… A może twoje życie ma być takie barankowate, tzn. słabe, ostatnie, pozornie bez znaczenia i przegrane… Może masz być jak baran beczący i zmiażdżony… Może chrześcijaństwo to nie walka z całym światem, ale ze sobą, aby stać się barankiem zależnym tylko od Pasterza…

Już słyszę głosy o potężnym Mesjaszu, który przecież przyniósł miecz, o wielkim Władcy Wszechświata, który dzierży w dłoni władzę nad wszystkim… Może trzeba nam religii wszechpotężnej, aby wszyscy na twarz padali i całowali złote szaty arcykapłanów Boga samego? Piotrze, schowaj miecz do pochwy…. Może zamiast walczyć ze światem trzeba zawalczyć o świat i o człowieka?

Uczniowie Jana usłyszeli Jezusa i poszli za Nim. Przedziwne było to spotkanie. Nad Jordanem było zapewne dużo dziwolągów, za którymi można było pójść, a oni wybrali właśnie Jego. Jakże inne musiało być spojrzenie Chrystusa, że zostawili wszystko i poszli za Nim. Ale najpierw musieli Go usłyszeć tak jak młody Samuel. Mów Panie, bo sługa Twój słucha! A do słuchania potrzebna jest pokora. Mam stać się gliną w ręku garncarza, mam usiąść i zostawić siebie, aby słuchać Jego.

Zostawić siebie, aby słuchać i usłyszeć Jego. Trzeba stać się właśnie barankiem, aby uświadomić sobie, że nie we wszystkim musi chodzić o mnie i moje samopoczucie. Są sprawy znacznie ważniejsze, niż ja sam. Modlitwa to wychodzenie poza siebie.

Gdy Kościół modli się, wychodzi poza siebie… Gdy zapomnę o moim ego, wtedy usłyszę Jego i pójdę za Nim. Pobiegnę za Jezusem z pytaniem: gdzie mieszkasz? Kim ty jesteś?Kim ty jesteś, że pociągasz mnie całego? Chrystus ma swój adres, nie trzeba poszukiwać Go gdzieś tam hen daleko. Adresem Chrystusa jest Kościół i sakramenty. Dlaczego? Bo On sam tak chciał. On sam wybrał sobie mieszkanie w Kościele.

Może wolałbyś niewyraźnego Boga w lesie albo galerii handlowej, ale On powiedział, gdzie jest obecny. Nie oszukuj się, że gdzie indziej modlić się jest łatwiej czy lepiej, bo tu znowu chodzi tylko o Ciebie. Bądź barankiem zależnym i zmiażdżonym, nawet przez olbrzymich ludzi instytucji… Jest to droga Bożego Baranka, który oddaje się cały w ręce Kościoła. Jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata!

Apostołowie zostali poruszeni i przemienieni spotkaniem z Barankiem. Oto wszystko stało się nowe do tego stopnia, że pamiętają po latach godzinę tego spotkania. Czy pamiętasz moment, kiedy to On Cię pochwycił, kiedy Cię spotkał i powiedział: chodź i zobacz? To wzruszenie, radość, nowość, piękno… Wróć do tego momentu i podziękuj Barankowi, że Cię pochwycił i powołał… A skoro ty jesteś tylko słabym barankiem, to inne baranki też mają swoje słabości… Może ten słaby Bóg chciał słabego Kościoła, aby słaby człowiek szedł nie za potęgą i fajerwerkami, ale za Barankiem Bożym? Bo tylko ten Baranek gładzi grzechy, ocala i zbawia.

Gdy uznasz słabość Baranka, Kościoła, własną, jak Piotr otrzymasz nowe imię… i pójdziesz nieść Nowinę światu… Baranku, baranie… A Twoim imieniem będzie: W Nim moja moc i niczego się nie boję, bo wiem, komu zawierzyłem!

Baranek02.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. januszek73

    Baranki Boże.

      Zaciekawił mnie ksiądz z pewnego ciekawego kontekstu :-). Należę do pewnej wspólnoty (charyzmatycznej), która zwie się "Dziewiczy orszak baranka". Hmm tak się zwie, ale ile w tej nazwie jest prawdy ? Chodzi mi o to, że ani w tej wspólnocie nie ma "dziewic" ani nie stanowimy "orszaku", orszaków, chociaż powiem szczerze, że podejmujemy (a właściwie oni podejmują) próby ewangelizacyjne. Napisałem "oni", bo tak naprawdę do końca nie integruję się ze wspólnotą, z pewnego subtelnego faktu – czasem te ewangelizacje są "protestantyzujące". Nie będę wyjaśniał, ale w skrócie są naśladowczymi akcjami "braci odłączonych". Skutek owego jest ciężki do określenia, ale można spuentować to słowem "rozczarowanie". Sam to przeżywam, bo spodziewałem się wspólnoty znającej się na duchowości katolickiej (również tej głębokiej np. karmelitańskiej) a spotkałem osoby, które próbują łączyć doświadczenia różnych wspólnot (neokatechumenat, odnowa w D.Św., wspólnoty przykościelene lub nawet pewne charyzmaty zakonne). Wychodzi taki misz – masz w którym szczerze, ale osobiście nie potrafię się odnaleźć. Co prawda wspólnota jest mocno związana z parafią katolicką, ale jakby na uboczu, ach dzięki Bogu zaczęliśmy "adorować Najświętszy Sakrament" :-). Szczerze, ale to też mnie przy nich trzyma, ale nauczania nie, czyli nie potrafię pojąć głoszenia tzw. "kerygmatu" w/g schematów protestanckich (a właściwie anglikańskich). No "nie pajemaju" i nie pojmę i dlatego to skończy się w końcu moim odejściem lub rezygnacją na dłużej.

      Oczywiście ktoś powie – "to sobie znajdź bardziej ortodoksyjnych", ale oni znowu przeginają w drugą stronę – "dewocja". Piszę tak, bo wewnętrznie odczuwam potrzebę ewangelizacji, ale nie mam pomysłu na sposób a zwłaszcza charyzmat. Znam charyzmat :-), charyzmatem powinna być miłość 🙂 a tę miłość wciąż odnajduję przed Najświętszym Sakramentem, tylko jak zachęcić osoby do tego, żeby oprócz mówienia (wielbienia) również słuchali ? (wyciszali się). Sposób jest prosty, trzeba to wytłumaczyć :-), co okazuje się, nie musi być proste, ale z różnych względów, czyż w chwilach wyciszeń nie zakłucają naszego wnętrza nasze grzechy i pokusy ? Mnie zakłucają ale czegoś się uczę, że tylko wnętrze czyste a raczej wciaż na nowo oczyszczane (sakrament pokuty i pojednania) przyczynia sie do owocnego słuchania. No i powstaje kolejny problem, ale jak zachęcić do owocnego i dobrego korzystania z sakramentu Miłosierdzia Bożego (spowiedzi) ? Oj w przypadku katolików, bywa to utrudnione, ale jest tylu skrupulantów, że "głowa boli".

     Nie ma więc owocnego głoszenia ewangelii bez mądrego i roztropnego kapłana a z tymi bywa różnie. Kapłan prowadzący wspólnoty ewangelizacyjne, musi być naprawde doświadczony (niekoniecznie wszechstronnie wykształcony).

     Ach, same problemy :-), wiem jedno, kiedyś Jezus pozwoli mi założyć takową wspólnotę, żeby nie brakło mi w tym względzie posłuszeństwa i pokory a owoce owego zostawiam Jego Woli, bo "wola Boża musi się spełnić" – amen :-).

     
    Odpowiedz
  2. zk-atolik

    Co zostawili?….

    Ks. Adamie – dobrze, że Jezus Chrystus tylko "zadziwia", a nie np: powoduje lęk, zwątpienie, mieszane uczucia, czy zachwyca, a potem rozczarowuje tak, jak nie tylko Jego uczniów, którzy najpierw spodziewali się zupełnie czego innego.

    Dlatego proszę doprecyzować – co zostawili?…., bo "wszystko" wydaje się niezbyt czytelne, ani prawdziwe. Przecież poszli za Nim, bo mimo Jego szczególnej postawy, w tym miłości, mądrości i pokory – chyba będąc świadkami m.in. Jego cudów – spodziewali się otrzymać i zyskać znacznie więcej, niż mieli, posiadali.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code