Taniec w Betanii

Rozważanie na III Niedzielę Adwentu, rok B2
 
 
 
Grzech, świadectwo, łaska, zbawienie… Jest wiele słów, które przez doświadczenie innych i nasze jakby się zdezaktualizowały, można nawet powiedzieć „wyświechtały”. Grzech najczęściej kojarzy nam się z przestrzenią wykraczania przeciwko zakazom i nakazom. Świadectwo bardzo często zostało zrównane jedynie z głośnym podkreślaniem – czy to w rozmowach, czy to poprzez jakiegoś rodzaju ostentacje – że się należy do Kościoła i chodzi w niedziele na Liturgię. A łaska? Najczęściej jej zupełnie nie rozumiemy, bo to takie kościelne słowo albo też kojarzy się nam z robieniem czegoś „z łaski”, a więc działaniem pod przymusem czy chęcią podkreślenia, że ktoś jest zależny ode mnie, czyli pewnego rodzaju „agresją” emocjonalną. Zbawienie – to kolejne słowo z kościelnego słownika… Może uda nam się je „zdobyć”, jeśli będziemy dobrymi ludźmi.
 
Te cztery słowa, bardzo często używane w modlitwach, Liturgii, teologii w jakiś sposób straciły swoją moc w języku – nie tylko poza Kościołem, ale nierzadko i w samej wspólnocie wierzących – powodując tym samym częste niezrozumienie czy to tekstów modlitw, czy chrześcijańskiego przesłania Dobrej Nowiny.
 
Każde z tych słów mogłoby być przedmiotem rozważań, ale czytania liturgiczne trzeciej niedzieli Adwentu, niedzieli radości, nazywanej niedzielą Gaudete, mówią przede wszystkim o dawaniu świadectwa. Już samo zestawienia radości i świadectwa jest niezwykle ciekawe. Świadectwo kojarzy nam się z męczeństwem, obroną wiary, walką o nią itd. Problem w tym, że męczeństwo, obrona czy walka o wiarę, choć niestety bardzo częste w historii i teraźniejszości wyznawców Jezusa, są przykładem radykalnej, skrajnej formy świadectwa.
 
Jakie powinno być świadectwo chrześcijan, odpowiada apostoł Paweł w Pierwszym Liście do Tesaloniczan (5,16-24) i zaczyna wyliczać cechy świadectwa. Na pierwszym miejscu jest radość: „zawsze się radujcie”. Dlaczego radość jest tak ważna?
 
W miniony piątek w mojej wspólnocie rozmawialiśmy o tym, czy Bóg chrześcijan jest Bogiem roztańczonym? „Mogę uwierzyć tylko w Boga, który tańczy”, mówił Nietzsche. Czy ten słynny ateistyczny filozof pomógł chrześcijanom wrócić do prawdy o „tańczącym Chrystusie”? Może tak, przynajmniej niektórym. W centrum chrześcijańskiego przesłania jest przecież Chrystus zmartwychwstały! Chrystus pełen mocy, żywotności, aktywności… A czy właśnie taki nie jest taniec? Chrystus uczy nas kroków tego boskiego tańca. Sama tajemnica Trójcy Świętej jest jakby podpowiedzią i odpowiedzią – tak, Bóg sam w sobie nie jest sam! Może więc tańczyć! A chrześcijanie przez chrzest, który utożsamia nas z Bogiem Ojcem, Synem i Duchem Świętym są zaproszeni do tego tańca. Bezwarunkowo zaproszeni i to sam Bóg jest (jak to określiła jedna z naszych sióstr we wspólnocie) jakby wodzirejem, który porywa nas do tańca! A w tym tańcu nie liczy się ani grzech, ani śmierć – jesteśmy skoncentrowani na muzyce i tańcu oraz na tych, z którymi tańczymy. „Ducha nie gaście” – pisze św. Paweł – dajcie się porwać temu, który was namaścił. Niech grzech, słabość, błędy i śmierć was nie paraliżują… ten taniec trwa. Wsłuchujcie się w melodie i obserwujcie kroki! Ta melodia to Boże słowo, a kroki, które naśladujemy, to kroki samego Chrystusa.
 
W Ewangelii czytamy o Janie Chrzcicielu. Ten święty prorok i poprzednik Pański wskazuje nam na ważną rzeczywistość i przestrzega nas, byśmy nie próbowali na siłę tworzyć w tym tańcu własnych kroków. „Prostujcie drogę Pańską!”. To wezwanie do naśladowania Bożych kroków. Kroków, które nie tylko mamy naśladować, ale i pozwolić im wejść do naszego życia, dać się wciągnąć do tańca, który trwa bez początku i końca, i pociąga nas do tajemnicy rozkochanego w nas Boga. To taniec weselny oblubieńca i oblubienicy. Gdy zdecydujemy się na ten taniec, to znaczy, gdy zdecydujemy się naśladować kroki Jezusa Chrystusa, rozpoznamy, że On jest pośród nas.
 
Ewangelia kończy się stwierdzeniem: „Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu”. Betania to „dom świadectwa”. Nazwa ta może być symboliczna, bo wskazuje, czym każda wspólnota chrześcijańska powinna się stać – domem świadectwa. Domem, który sam siebie nie stawia w centrum, ale potrafi usunąć się w cień, podobnie jak uczynił Jan, by wskazać na Tego, któremu nie jest godny odwiązać rzemyka u Jego sandała. Jezus uczy nas „Bożego tańca” i dlatego musi być dobrze widoczny. To na Niego mamy pokazywać, bo my kroków się wciąż uczymy, a On zna je perfekcyjnie. Tańczmy więc z Bogiem!
 
  
PUCHALSKI11_Ta__cz__cy_Swi__ci.jpg

Fresk "Tańczący święci" z kościoła episkopalnego pod wezwaniem św. Grzegorza z Nyssy w San Francisco, USA.

Rozważania Niedzielne

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code