Spójrz, skąd wywodzi się Twój Bóg

Piątek, III Tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

Dzisiejszy fragment ewangelii – jak żaden inny – podkreśla człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. Jego pochodzenie i korzenie, Jego miejsce w historii świata. Myśląc o Chrystusie – szczególnie teraz, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia – warto zatrzymać się nad Jego człowieczeństwem.

Współczesny świat często postrzega Jezusa w tej samej kategorii co krasnoludki, dobre wróżki i elfy. Dzieci, które są wychowywane w domach pozbawionych refleksji teologicznej, uważają, że Jezus jest kimś, kto czyni niezwykłe sztuczki, gdy się go bardzo o to prosi. Takich dzieci jest całkiem sporo w naszym katolickim kraju. Co gorsza, także wielu dorosłych słucha opowieści o Chrystusie z przymrużeniem oka. Jezus dla współczesnego człowieka stał się postacią komiksową, a historia zbawienia jest dla wielu jedynie elementem tradycji.

Tymczasem św. Mateusz, wypisując rodowód Jezusa, tak naprawdę mówi dzisiaj: „Spójrz, skąd wywodzi się twój Bóg”. Ta ewangelia podkreśla, że Chrystus przynależał do jasno określonej grupy ludzi, nie spadł, jak to się mówi potocznie, z nieba. Nie przyleciał żadnym obiektem niezidentyfikowanym, tylko narodził się w ubogiej szopie. Narodził się po to, by nas zbawić, ale także po to, by nam było łatwiej i prościej żyć.

Człowieczeństwo Jezusa nieustannie zachwyca ludzi – najlepiej widać to w sztuce. Artyści na różne sposoby obrazują przyjście Syna Bożego na świat – temat ten przewija się na licznych obrazach, ów zachwyt doskonale oddają nasze polskie kolędy. Czy jednak my o tym zachwycie nie zapominamy?

Boże Narodzenie jest właśnie czasem, w którym radujemy się z tego, że Jezus zechciał wcielić się w ludzką postać, zamieszkać wśród nas. Cieszymy się, że narodził się w Betlejem i poznał smak ziemskiego życia, bo dzięki temu jest nam bliższy. Dzisiaj warto sobie o tym przypomnieć – o ubóstwie, jakie dotknęło Chrystusa tuż po przyjściu na świat, o tych latach, które spędził u boku Maryi i Józefa, wśród swojej rodziny, wujków, ciotek, kuzynów.

Czy takiego obrazu Chrystusa nie brakuje nam najbardziej? Gdybyśmy zechcieli o Nim pomyśleć właśnie w taki sposób, czy nie byłoby nam łatwiej się z nim zaprzyjaźnić, zbliżyć? Bogu nie zależy na boskości, Bogu zależy na miłości i prawdziwych relacjach. Nasza świętość nie musi (ba, nawet nie powinna!) być tkana na lęku przed majestatem, oparta na strachu i dystansie. Po to Jezus narodził się jako człowiek, by ten dystans zmniejszyć, ograniczyć.

Współczesnemu człowiekowi coraz trudniej wierzyć w takiego właśnie Chrystusa. Często wydaje się on odległy i niedostępny, bo chociaż żył na ziemi, było to dawno temu. Patrząc na coraz to nowe kataklizmy, nieszczęścia, porwania, słuchając o występkach i kradzieżach, o morderstwach i bezwzględnych napaściach, ma się wrażenie, że ten zapowiadany Syn Boży ma niewiele do gadania. Bożonarodzeniowa radość więźnie nam w gardle i nie pomagają komercyjne świąteczne piosenki puszczane na okrągło w radiu ani wielkiej urody anioły spacerujące po ulicach.

Dlatego właśnie warto wrócić do ubogiego żłóbka. Warto te świąteczne dni spędzić przy małym Chrystusie, który stając się bezbronnym, całym sobą mówi: „Jestem wasz”. Później taki bezbronny był jeszcze na krzyżu, kiedy cierpiał i wzywał Boga. Warto uświadomić sobie, że mały Chrystus to nie tylko element dekoracji tych grudniowych świąt, ale przede wszystkim to symbol ogromnej miłości Boga do człowieka.

Bóg, rodząc się w ludzkiej rodzinie, dał nam pewność, że nigdy nas nie opuści, bo to my, ludzie jesteśmy dla niego najważniejsi. Bóg jest blisko – niezależnie od okoliczności – jest blisko tych, którzy Jemu zaufali do końca, często wbrew sobie i własnemu rozsądkowi. Takie zaufanie wymaga wiele pracy, wymaga długich chwil spędzonych wspólnie, wymaga stania pod krzyżem i czuwania przy żłóbku. Takie zaufanie to wynik solidnie budowanej relacji z kimś, kogo dobrze znamy i w kogo wierzymy.

Takiej wiary w te święta potrzebujemy więc najbardziej – wiary w Chrystusa, który narodził się w ludzkiej rodzinie, ale także wiary w Chrystusa, który jest Bogiem. Ta wiara pozwoli nam odczytywać znaki czasów, pozwoli nam znosić to, co wydaje się nam nie do zniesienia i da nam mądrość na drodze do Niebieskiego Domu.

jezus.jpg

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code