Nerwy puszczają

Muszę jak najszybciej się umeblować. Nie chcę przechodzić tego migracyjnego koszmaru raz jeszcze. Kartonów i walizek porozrzucanych po mieszkaniu, jedzenia na podłodze, udawania radości piknikowych z braku stołu. W sumie mam już prawie wszystko. Szczęście mi sprzyja. Mam nawet więcej niż się spodziewałem. Kanapa, dwa małe stoliki, wygodne łóżko, półkę na książki, wielkolistny kwiat w kącie. Kuchnia jest już w zasadzie gotowa. Do pełnego szczęścia brakuje tylko odebrać stół i 6 krzeseł do jadalni. Jeśli tylko się to uda to po ponad dwóch przeprowadzkowych miesiącach znów będę miał dom. Nie oswojony jeszcze ale przynajmniej skompletowany. Problem w tym, że jak nie dziś to nigdy. Właściciele stołu jutro znikają z miasta. Tak jakoś wyszło, że wszystko na ostatnią chwilę. Tak jakoś wyszło, że nikt na ostatnią chwilę nie może pomóc w transporcie. Tych wszystkich znajomych w nowym mieście jest też niewiele. Do tego jakieś rozgrywki hokeja aż do czwartku, wszyscy męscy posiadacze właściwych samochodów siedzą przed telewizorami! No nic trzeba doinwestować i poszukać samochodu i kierowcy w Internecie.

Ceny podobne. Około 50 dolarów za przewóz.

– Cześć, czy rozmawiam z Kevinem?
– Tak … – odpowiada lekko zdziwiony.
– Hej, nazywam się Tom, jak się masz?
– Hej Tom. Mam się dobrze a Ty?
– Też dobrze. Dzięki. – dobra teraz możemy przejść do konkretów – Potrzebuję przetransportować stół i krzesła. To zajmie około 30 minut. To bardzo blisko od mojego domu. Jakieś trzy kilometry. Czy masz czas aby mi dzisiaj pomóc?
– O której?
– O dziewiątej wieczorem?
– Jestem wolny teraz, nie możemy załatwić tego teraz?
– No nie bardzo, bo jestem umówiony na dziewiątą. Jestem w lekko kryzysowej sytuacji. Wszystkie inne opcje nawaliły. (Pierwsze potknięcie, nigdy w Kanadzie jeśli coś załatwiasz nie pokazuj swoich słabych stron, rzadko ktoś cię pożałuje i zdecydowanie częściej to wykorzysta).
– Hmmm… no dobrze, zapiszę tylko twój numer telefonu i adres.
– Świetnie … To będzie jak w ogłoszeniu 50 dolarów?
– 50 jest do ósmej. Po ósmej 60.
– hmmm … (60 dolców i jutrzejsze śniadanie na wyprostowanym kręgosłupie) … OK.

Przyjedzie nie przyjedzie, przyjedzie nie przyjedzie … przyjechał.

Z głosu wydawał się młodszy i bardziej … ucywilizowany. Jakaś dziwna czapka z daszkiem, robocze powycierane spodnie, wielkie buciory, poobdzierana kurtka. Wszystko w kolorze wyblakło brązowym przyprószone mąką …?, gipsem?, betonowym kurzem? … No i ten rozjeżdżony furgon.

– Hej, jak się masz? – wita się ze mną.
– Dobrze, a ty? … To jedziemy – odpowiadam wesoło.
– Gdzie jedziemy? Myślałem, że przewozimy stół.
– No tak, musimy po niego pojechać … – odpowiadam niepewnie.
– Ej stary, ja nie jestem taksówką.
– To tylko 3 km stąd i wszystko zajmie 30 minut.
– Chcesz mnie oszukać!
– Nie chce cie oszukać? Po co miałbym to robić?
– 10 dolarów za każdy dodatkowy przystanek. Teraz wisisz mi 70 dolarów.
– Coooo!!!! Czyś Ty zwariował!!! (Błąd numer dwa, krzyk skazuje Cię na klęskę)
– No tak, ja się nie będę dawał takim cwaniaczkom jak Ty.
– To jest nieporozumienie!!! (wciąż krzyczę, chociaż rozumiem, że mam przestać, staram się regulować tonację głosu ale ostatecznie wychodzi z tego lament). Ty i tak kazałeś sobie zapłacić już wcześniej 10 dolarów więcej. Teraz znowu tylko dlatego, że zabierzesz mnie spod domu i zawieziesz kawałek dalej. To i tak jest masa kasy za taki czas pracy.
– Nie będę z Tobą rozmawiać jak będziesz na mnie krzyczeć. I teraz jeszcze ta drama. Co to ma być?
– Drama, drama? !!! Ja nie krzyczę na Ciebie, ja po prostu krzyczę, bo muszę odebrać stół na którym mi zależy a tacy ludzie jak ty starają się to wykorzystać i zedrzeć ze mnie jak najwięcej się da!!! … Ok. Może ja rzeczywiście krzyczę, ale to Ty już drugi raz starasz się mnie naciągnąć. Człowieku pomyśl chwilę.
– Powiedziałem, że nie będę rozmawiać z Tobą jak będziesz krzyczeć. I nie mów do mnie człowieku. Po za tym dzwonię do mojego szefa i powiem mu jaka jest sytuacja i że chcesz mnie oszukać.
– Wiesz co? (gnoju zakurzony) Daj swojemu szefowi numer telefonu do mnie i poproś aby bezpośrednio porozmawiał ze mną! Ja Ciebie zwolnię z tej pracy!!!
– Jesteś agresywny i ja się Ciebie boję. Po za tym Ty nie masz wyjścia. Płacisz i jedziemy.
– I tu się mylisz!!! – Odwracam się na pięcie i wracam do mieszkania w moim bloku. (Nie dopłacę ani grosza, spowoduję totalne zamieszanie i konsternację wszystkich osób zaangażowanych w sprawę stołu, znokautuję się sam i będę nadal krzywił kręgosłup przez następne dni ale nie dopłacę już więcej).

Dostaję sms „Jeśli nie zejdziesz za 2 minuty to wystawię rachunek i wyśle go pocztą”.

Odpisuję „Czekam na telefon od szefa” – pierwszy punkt dla mnie. Jestem pewien, że nie ma żadnego szefa, a koleś nie zna mojego pełnego imienia i co więcej pełnego adresu.

Oddzwania.

– Słuchaj, skoro już straciłem tyle czasu to już pojadę za te 60.
– Świetnie – za chwilę wsiadam do cuchnącej kabiny. Koleś naprawdę wygląda jak psychopata w tej samochodowej, amerykańskiej scenerii. Ja staram się odrabiać moje punkty i jakby nic się nie stało zaczynam – Hej, jak się masz?
– Hej – odpowiada tak jakby się nic nie stało – zabiegany dzień. U ciebie wszystko ok.?
– Och tak, co za dzień. (Uśmiech) Tyle roboty z tym stołem. Nic nie idzie jak powinno. Sorry, że krzyczałem ale uwierz mi tyle spraw się dziś nałożyło na siebie, ha ha ha. (Patrzę na siebie w lusterku samochodowym i sam nie wierzę, że to ja mówię, mierzę się wzrokiem i w duchu dyscyplinuję, myśl o stole, musisz to załatwić, brnij w tym komunikacyjnym gównie).
– No wiesz, ja nie czuję się bezpiecznie jak ludzie na mnie krzyczą.
– Przepraszam ha, ha, ha. (co to k…. automobilna terapia się zaczyna). My ludzie z Europy tak mamy. Jesteśmy tacy porywczy, ha, ha, ha.
– Wiesz tutaj trzeba uważać, różne świry się trafiają. Ludzie chcą Ciebie oskubać na każdym kroku.
– No tak, (co ty mi powiesz?) wy w północnej Ameryce jesteście tacy zabawni.
– Cooo??? Myślisz, że jesteśmy inni, głupi.
– Nie, nie , nic, nic. Nic takiego. (Ślisko, ślisko …) To już chyba niedaleko. Powinniśmy zjechać tu w bok.
– Nikt tu nie zajmuje się porządnie drogami, zobacz jakie dziury – podchwycił zmianę tematu.
– To boczna droga, w Quebecu prawie wszystkie drogi tak wyglądają – podtrzymuję dyskusję.
– W Quebecku ….? – patrzy na mnie zdziwiony.
– Nooo, wschodnia część Kanady, Frankofoni itd. …
– Frankofoni …? – czuję, że to dla niego całkiem nowe słowo.
– Ludzie, którzy mówią po francusku, w frankofonicznej części Kanady – spoglądam na niego i z jego wyrazu twarzy zaczyna mi się wydawać, ze sam postradałem zmysły.

On już nawet nie komentuje mnie. Myśli pewnie, że jestem szalony, pijany albo ujarany i chyba zaczyna mnie się jeszcze bardziej bać. Kto kogo powinien się bać myślę sobie. Uświadamiam sobie, że to mój najbardziej bezpośredni życiowy kontakt z wysublimowanym przykładem północno amerykańskiej intelektualnej depresji. Doświadczam czegoś szczególnego.

W drodze powrotnej zagaduję.
– I co nie było tak źle?
– Co?
– No mówiłem, że 30 minut i po sprawie – przekazuję mu 60 dolarów.
– Trochę więcej, ale jestem zadowolony. Jestem bardzo zadowolony.
– No widzisz.
– Co?
– Nic, nic. Wiesz co? Ja sam rozładuję ten stół (nie chcę już więcej oglądać twojej gęby).
– To ja nie muszę wychodzić z samochodu?
– Nie musisz.
– OK.

Klepię zad ciężarówki jak jakąś szkapę. On wysuwa otwartą dłoń w typowo amerykańskim stylu przez przednią szybę i odjeżdża. I aby się już więcej w moim życiu nie pojawił.

Zdjęcia i nowinki na facebookowej stronie bloga – Koszula na lewę stronę

 

 

Komentarze

  1. zk-atolik

    Serce niespokojne i poszukujące …..

    Panie Tomaszu – dziękuję szczególnie za szczere wyznanie, a ponieważ nie tylko Panu nerwy puszczają. Warto i trzeba zdecydowanie bardziej starać się, tak pokierować własnym życiem, aby niespokojne serce poszukujące szczęścianie skłaniało się ku marnościom tego świata, lecz by częściej doznawało ukojenia w Panu Bogu.

    Drogowskazem dla człowieka jest sam Bóg i Jego osiem błogosławieństw, do zdobywania pożądanego dobra i szczęścia, oraz doświadczania i przeżywania szczęśliwości, ale nie tych odczuć oferowanych, przez świat tj. chwilowych, pozornych i łatwych, lecz trwałych, prawdziwych i trudnych.

    Ps. Życzę Panu i wszystkim czytelnikom "Tezeusza" mniej nerwowości, a więcej Jego miłości, radości i szczęśliwości.

     
    Odpowiedz
  2. zk-atolik

    Krzyk

    Krzyk jest nieludzki, kiedy jest aktem bezpośredniej agresji, bo innego człowieka drażni, a nawet rani i poniża.

    Zwłaszcza krzyk osób dorosłych wobec dzieci jest przekazem szczególnie destrukcyjnym, uniemożliwiającym dziecku być sobą.

    Może być nawykiem lub wyrazem nieuprawnionej wyższości, podłości, pychy, pogardy albo następstwem niezaspokojonych potrzeb np: braku odpoczynku, czy pragnień wyższych tj. Jego miłości, czy choćby należnego wszystkim szacunku, bądź uznania, zrozumienia etc.

    Zbigniew

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code