Jam jest chleb życia

Rozważanie na XIX Niedzielę Zwykłą, rok B

Dzisiejsze czytania

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata (J 6, 51).

Czasami nie jest łatwo uwierzyć komuś w jego zapewnienia. Jeżeli chodzi o rzeczy dla nas prawie, że nie wyobrażalne uwierzyć i zaufać komuś, że mówi prawdę jest jeszcze trudniej. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o sprawy dla nas ważne. Niejedna osoba głosząca niepopularne lub pewne myśli stojące w sprzeczności z dotychczasowymi poglądami spotkała się z oburzeniem, potępieniem, czy też innymi formami negacji.
 
Człowiek, jako istota niedoskonała i skłonna do błądzenia w labiryncie otaczającego nas świata, często odrzuca nawet to, co dla niego może być dobre. Mało tego – często zdaje sobie sprawę z tego, że coś może być dla niego błogosławieństwem, lecz niestety, przez własną nieufność i jeszcze wiele innych czynników odrzuca to, w najlepszym razie myśląc, że dobrze jest tak, jak jest i świat, w którym żyjemy, żadnych rewolucyjnych zmian nie potrzebuje. Często zapominamy, że w ten sposób łatwo możemy przegapić słuszne i piękne idee, a nawet… Boga.
 
Trudno się wiec dziwić nieufności Żydów, którzy wobec Jezusa Chrystusa mieli wiele wątpliwości. Z pewnością, gdyby dziś ktoś chciał nasz z trudem budowany i w miarę uporządkowany świat wywrócić do góry nogami, moglibyśmy zareagować podobnie.
 
Czy na pewno zawsze wierzymy i pilnie wsłuchujemy się w to, co chcą nam przekazać inni? Czy gdy brak nam racjonalnych argumentów, to zawsze jesteśmy w stanie po prostu zaufać komuś na tyle, by nawet powierzyć mu swoje życie – zwłaszcza, gdy ten ktoś ofiarowuje nam swoje? Czy na pewno nie uznamy tego kogoś za wariata? A gdy stawia jeszcze jakieś wymagania? Czy zawsze jesteśmy tak chętni do wypełniania jego życzeń nawet w imię wiecznego życia? Nawet, gdy wiemy, że to, czego się od nas wymaga, to samo dobro, które nie tylko powinno nieś radość nam, naszym bliskim, ludziom wokół nas oraz Bogu?
 
Wcale nie jesteśmy idealni. Nasze życie to długa wędrówka, podczas której powinniśmy iść przez świat, uważnie się w niego wsłuchując, by przypadkiem Go nie przegapić oraz wsłuchując się też w siebie – by lepiej poznać własne Ja, bowiem czasami możemy zagubić się też sami w sobie.
 
Zagubić się sami w sobie? Ktoś może pomyśleć, że to niemożliwe, ale chyba nie jest trudno zauważyć wśród nas osoby, które straciły z oczu własny drogowskaz, wskazujący właściwy kierunek, zagubiły się w życiu i z trudem kroczą ścieżką, o której rzadko wiedzą gdzie ich prowadzi. Te własne zagubienie jest często o wiele prostsze, niż mogłoby się nam wydawać. Raz radzimy sobie z nim lepiej i sami odnajdujemy właściwą drogę, a innym razem gorzej i nie zawsze jesteśmy w stanie przyznać, że zagubiliśmy się i potrzebujemy pomocy – pomocy nie tylko Jego, ale też osób, które nas otaczają.
 
Świat nie jest wcale prosty i uporządkowany, i naprawdę człowiek może potrzebować przewodnika, który go przez niego poprowadzi. Taki przewodnik czasami widzi i wie o wiele więcej niż my i warto jednak mu zaufać, powierzyć swoje życie. On może pokazać nam, gdzie znajdziemy chleb, cudowny pokarm życia. Warto mu zaufać, bowiem przez własne zaślepienie i beztroskę możemy spowodować, że oddalimy się od właściwej ścieżki oraz od Boga. A On jest naszym pokarmem, który da nam życie wieczne. Rozglądajmy się wokół, by przez własne zadufanie nie odrzucić pomocy, która może być dla nas błogosławieństwem.
 
Należy pamiętać jednak o tym, że to, co dobre, nie zawsze przychodzi łatwo i nawet, jeżeli uda nam się uzyskać pomoc, to będzie to dla nas kosztem pewnego trudu oraz wyrzeczeń. Jednak, czy nie jest czymś pięknym – pracować nad sobą w imię zbawienia, dla Niego? To chyba jedna z najpiękniejszych rzeczy, która może się człowiekowi przytrafić – pracować dla siebie, dla innych, dla Niego, w imię życia wiecznego i czerpać radość z kosztowania chleba, cudownego pokarmu, dzięki któremu On jest w nas.

bread.jpg

Rozważania niedzielne

 

 

9 Comments

  1. MichalPiatek

    Arturze

    Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o kryteria jakie powinien spełniać nasz przewodnik, to każdy w swym wyborze powinien kierować się własnym sercem. Oczywiście, że są pewne uniwersalia, ale myślę, że każdy wie czego oczekuje od osoby, od której pragnie otrzymać "pomoc", jeżeli w ogóle uważa, że jej potrzebuje.

    Często problem jednak polega na tym, że wydaje się nam iż tej pomocy wcale nie potrzebujemy, albo szukamy jakiegoś ideału, który bardzo rzadko można spotkać. Jeżeli chodzi o przewodnictwo duchowe, to wydaje mi się, że może czasami po prostu trzeba starać sie czerpać od kogoś, to co najlepsze… Nie każdy człowiek składa się tylko z zalet, ale też nie każdy składa się tylko z wad.

    Nie należy też zapominać, że najlepszym przewodnikiem jest dla nas Jezus Chrystus. Starając się kroczyć Jego ścieżką chyba za bardzo nie pobłądzimy, a jeżeli nawet, to chyba jednak uda nam się uzyskać jakąś pomoc…

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    Pokora oraz miłość Boga i

    Pokora oraz miłość Boga i bliźniego. Człowieka szlachetnego można łatwo dostrzec. Warto też zadać sobie pytanie, czy Słowo Boże które głosi trafia do mnie, czy ten człowiek ma praktykę w kierownictwie, czy w ogóle chce się tym zajmować? Przyjrzeć się charakterowi: łagodny i czy zasadniczy i wymagający? Nie każdy charakter musi mi pasować. Jedni potrzebują kogoś, kto złagodzi im ich perfekcjonistyczne tendencje i nadmierną surowość wobec siebie samych, drudzy natomiast potrzebują kogoś kto ich będzie mobilizował, bo są z natury leniwi i traktują siebie zbyt łagodnie. W aspekcie psychologicznym działamy zazwyczaj intuicyjnie. Można szukać kogoś poleconego, ale serce napełnione Duchem Świętym wypatrzy w końcu właściwą osobę.

    Pamiętajmy przede wszystkim, że o kierownika czy też spowiednika trzeba się modlić. Pomimo modlitw można go nie znaleźć, bo nie każdy, komu się wydaje się, że go potrzebuje, powinien go mieć. Czasami szukamy łatwych rozwiązań i chcemy, żeby ktoś nam dyktował co mamy w życiu robić, pragniemy pozbyć się w ten sposób trudu samodzielnego poszukiwania przerzucając odpowiedzialność na drugą osobę. Kierownik ma uczyć nas także coraz większej samodzielności. To towarzysz w drodze. Przewodnikiem ma być Jezus.


     

     
    Odpowiedz
  3. jorlanda

    Piekarz poszukiwany

    Zgubić się w sobie – niezwykle trafne określenie.

    Skoro Chlebem jest Bóg, to kierownik duchowy jest kimś w rodzaju piekarza 😉 ale takiego, który wie jak jeść i przechowywać, i dzielić się Nim.

    Szukałam kierownictwa duchowego przez całe życie. Najpierw był proboszcz w parafii, stały spowiednik, który bardzo pomógł mojej 17letniej zbuntowanej duszy. Dzięki niemu trafiłam (wybrałam) na teologię. A potem dopiero po 30tce udało mi się wreszcie odważyć na stałą spowiedź i regularne "spotkania duchowe" (kierownictwo). Modlitwa o kierownictwo duchowe to pierwszy krok, moja przedmówczyni ma rację. A jakie są kryteria? Polecam kilka tekstów na ten temat. Mam nadzieję, że nie tylko Aharon znajdzie tam coś dla siebie.

    http://mateusz.pl/duchowosc/bs4-ffc-kdijz.htm; http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/articles/52/n/26

    To zadziwiające, ale akurat dziś czytałam o kierownictwie duchowym w ignacjańskich medytacjach opracowanych przez o. J. Augustyna. Zadziwiające.

    Myślę, że jeśłi uważamy się za rzymsko-katolickich 😉 warto szukać kierownictwa duchowego w Kościele (nawet jeśli mamy sporo zastrzeżeń do K+). To bardzo pomaga w nauce rozsądku duchowego i w rozeznawaniu drogi swego powołania. Jezus jest najważniejszym towarzyszem, i to powienien pokazać kierownik.

    Z moich doświadczeń wynika, że o kierownika a potem o jego "utrzymanie"  czasem trzeba walczyć – ze sobą i z szatanem. Modlić się, nie bać i być totalnie szczerym wobec Boga i siebie. Bóg zawsze przysyła anioły i ludzi, jeśli tego potrzebujemy. Zawsze.

    Życzę wszystkim poszukującym kierownictwa, aby Bóg im postawił na drodze odpowiednią osobę. Dobrego Piekarza 😉

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  4. Anonim

    Aaronie

    Czasami zastanawiam się jaka jest odpowiedzialność w miejscu publicznym za słowo pisane osób, które tak jak Ty usuwają prawie wszystko co napiszą. Na niektórych forach istnieje zakaz usuwania postów. W końcu to nie czat ani GG.

    pzdr. joa

     
    Odpowiedz
  5. krok-w-chmurach

    Joa, zaskakująco

    Joa, zaskakująco trafna wydała mi się Twoja ilustracja do tego komentarza. Nie tak, jak to widzą inni, którzy na drodze do Boga co chwlia stają przed dylematem, którą jej odnogę wybrać. Zupełnie, jak w wierszu Roberta Frosta: "Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano dwie drogi, pojechałem tą mniej uczęszczaną – reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem".

    A u Ciebie zauważyłam dwie drogi łączace się w jedną.Inne spojrzenie na nasze życie. Tak, jak losy ludzkie – różnymi drogami prowadzi nas Bóg. Cel jest ten sam. Powinien być.

    To nie znaczy, ze nie doceniam momentów wybierania. Przeciwnie.

    Pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code