Zwyczajnie po ludzku i po bożemu

Rozważanie na Czwartek III tygodnia Adwentu, rok B2
 
 
 
Przy wszelkich dyskusjach na temat kościelnej hierarchii przypomina mi się początek dwudziestego rozdziału Ewangelii wg św. Jana. Piotr i Jan biegną do grobu Jezusa, bo Maria Magdalena powiedziała im, że jest pusty. Zdziwieni tym faktem spieszą się, żeby na własne oczy zobaczyć, czy to prawda. Młodszy Jan wyprzedził Piotra, ale nie wszedł do grobu – przepuścił starszego. Ta perykopa pokazuje dwa skrzydła, dzięki którym Kościół może unosić się przez dwa tysiące lat historii. W tej Ewangelii spotykają się charyzmat i hierarchia. Charyzmat, chociaż z większym zapałem, świeżością i młodością, to jednak pozostający w zgodzie z hierarchią, która zasapana przychodzi do grobu i potwierdza to, co charyzmat już wcześniej odkrył.
 
Obie te rzeczywistości i ludzie je reprezentujący będą żyli w harmonii i doskonałym uzupełnieniu, jeżeli każda będzie miała świadomość, że jej powołaniem jest służba wspólnocie. Kościół zna wiele charyzmatów, ale one – w odróżnieniu od darów Ducha Świętego, które są uczestnictwem konkretnej osoby – w swej obfitości i różnorodności mają rozwijać i upiększać społeczność, do której są kierowane, nawet jeżeli przychodzą przez jednostkę. A charyzmatyk w zgodzie ze swoim biskupem powinien jak najdoskonalej wykorzystać otrzymaną łaskę, służąc swojej wspólnocie. Podobnie i hierarchia.
 
Problem karierowiczostwa w Kościele jest znany – można by rzec – od Adama i Ewy. Bo faktycznie i w Starym Testamencie znajdzie się przykłady walki o władzę, a w Ewangelii doskonałą ilustrację stanowią synowie Zebedeusza. Na kwestię tę zwrócił ostatnio uwagę kard. Marc Ouellet z Kongregacji ds. Biskupów. Hierarcha powiedział, że biskupi każdego dnia muszą zadawać sobie pytanie: „Komu ja tak naprawdę służę?”. Celem chrześcijanina jest zbawienie. Nie mnie to osądzać, ale z takim biskupem wydaje się być podobnie, jak z bogaczem i uchem igielnym… Pokusa władzy jest równie silna jak żądza pieniądza.
 
Jak człowiek jest bliżej „ludzi Kościoła”, to ma okazję obserwować ich wyrafinowane starania o posadę lub wręcz intrygi, żeby ktoś inny nie zajął miejsca faworyta. Można się tym zniesmaczać, można się oburzać. Mnie to nawet bawi, podobnie jak wtedy, gdy czytam dziesiąty rozdział Ewangelii wg św. Marka i historię Jana i Jakuba. Sytuacja powtarzająca się po dwóch tysiącleciach śmieszy, bo to znaczy, że współcześni księża i biskupi nie zrozumieli tamtej odpowiedzi Jezusa: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane” (Mk 10, 39b-40).
 
Żeby nawiązać do czytań przygotowanych na czwartek III tygodnia Adwentu, trzeba by powiedzieć, że kościelni karierowicze nie rozumieją także tego fragmentu: „Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on” (Łk 7, 28). Pewnie wielu chciałoby dostąpić takiego zaszczytu, żeby być na miejscu Jana Chrzciciela – proroka Jezusa, ba – „nawet więcej niż proroka”. Ale Kościół przecież nakierowany jest na zupełnie inną rzeczywistość…
 
Zostając jeszcze przy Janie Chrzcicielu, trzeba zauważyć, że Łukasz pisze o nim jako o „trzcinie kołyszącej się na wietrze”. Taka też jest nasza hierarchia – delikatna, słaba, niestanowiąca oparcia. O tym też trzeba pamiętać zwłaszcza świeckim, którzy winni troszczyć się o swoich pasterzy. Jak? Chyba tak zwyczajnie po ludzku – czasami wziąć w obronę, gdy gówniarz krzyczy do księdza w tramwaju: „ej pedofilu”; pochwalić za kazanie – może nawet wtedy, gdy było najmniej udane; podziękować katechecie w szkole, że wytrzymał kolejny raz… Ale też zwyczajnie po bożemu – czyli zamówić Mszę św. w intencji swojego biskupa, odprawić Drogę Krzyżową za proboszcza czy chociażby „Zdrowaśkę” za wikarego (proszę nie sugerować się gradacją – wyszło tak zupełnie przypadkiem).
 
Przy końcu tej refleksji muszę zaznaczyć, że rozmawiając z księżmi i biskupami, dostrzegam również takich, w których jest dużo pokory, poczucia autentycznej służby i widać, że jest to rzeczywiste powołanie do pełnienia zajmowanego przez te osoby urzędu czy stanowiska. Ale za tych równie gorliwie trzeba się modlić. Pierwsza wspólnota z pewnością omodlała wszystkich Apostołów – nie tylko Piotra, ale też Jana i Jakuba i pozostałą dziewiątkę.
 
 

Pasterz.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code