Wokół encykliki na cztery ręce – część 1

 

Światło wiary – światło w ciemności

Aż dziewięciu na dziesięciu ochrzczonych zapytanych, czym jest wiara, zaczyna nerwowo łykać ślinę i brać coraz głębsze oddechy. Niełatwo jest to wytłumaczyć jednym zdaniem. Pojęcie to wymyka się ścisłym definicjom. Jego katechizmowe definicje są suche i nie oddają w pełni tego, co się kryje za słowem wiara. Jak mówić o wierze? Od czego zacząć? Święty Tomasz z Akwinu powiedziałby: zacznij od tego, co dostrzegasz jako pierwsze.

Pierwsze, co dostrzegamy, to rzeczywistość, w której wiara jest aktem człowieka. Tylko człowiek jest zdolny do wiary. Nie potrafią tego zwierzęta, ani martwa natura. Z kolei Bóg nie wierzy, bo nie musi, On po prostu wie. Powstaje kolejne pytanie – po co człowiek wierzy? Przecież potrafi obserwować świat i wyciągać wnioski. Zdobywa wiedzę, którą może przechowywać w swojej pamięci. Do czego jest mu potrzebna wiara?

Poznajemy świat w dwojaki sposób: poprzez zmysły zewnętrzne i dzięki swojemu intelektowi. Człowiek tak, jak inne zwięrzęta zdobywa informację, dzięki pięciu zmysłom: widzi go, słyszy, wącha, dotyka, smakuje. Jednak w odróżnieniu od zwierząt, potrafi później dzięki swojemu intelektowi przetwarzać te informacje na wielu poziomach i na podstawie tych informacji podejmować wolne decyzje. To właśnie praca umysłu czyni nas unikalnymi w świecie ożywionym. Mimo tej wielkiej przewagi jaką daje nam nasz umysł, jesteśmy w poznaniu zdani na zmysły zewnętrzne. Święty Tomasz powtarza za Arystotelesem:"nihil est in intellectu quod non prius fuerit in sensu" – nie ma nic w umyśle, czego przedtem nie byłoby w zmysłach. Zmysły są narzędziem, dzięki którym poznajemy rzeczywistość. Z uwagi na swą naturę zmysły pozwalają nam poznawać rzeczywistość fragmentarycznie. To znaczy, poznajemy to co nasz otacza częściami, nie mamy całościowego oglądu. Wybieramy sobie treści, które nasz umysł uznaje za najbardziej interesujące. Istotne staje się w tym miejscu podkreślenie, że nie wybieramy treści ważnych, najważniejszych, lecz nas najbardziej interesujące. Nasze zainteresowanie tymi konkretnymi treściami, ma różne powody. Ważne jest to, że trudno nam dostrzec i utrwalić to, co faktycznie jest dla nas najważniejsze z punktu widzenia naszej ludzkiej egzystencji. No, bo na co nam się zda informacja z kim ostatnio rozwiodła się najpopularniejsza celebrytka, lub jak na imię będzie mieć dziecko Williama i Kate. Jakie to ma znaczenie w perspektywie pytania, po co istnieję i jak istnieję?

Pozostając w tej samej optyce, niewiele ważniejsze stają się nasze gorączkowe zabiegi o bardziej komfortowe życie, lepszą pracę, fajniejsze hobby czy wyższy stan konta. Dlaczego, w takim bądź razie nie jesteśmy w stanie dojrzeć (poznać) tego, że to co ważne związane jest "z Bogiem żywym, który nas wzywa i ukazuje nam swoją miłość, miłość nas uprzedzającą, na której możemy się oprzeć, by trwać niezłomnie i budować życie." (Lumen Fidei, 4)? Czego nam brakuje, aby ujrzeć tą rzeczywistość? Odpowiedź jest jedna: tego czego brakuje oczom, aby widzieć to, co ukryte w ciemności: ŚWIATŁA!

Jeśli faktycznie, chcemy ujrzeć to, co istotne dla naszej natury, czyli że Bóg jest źródłem naszego istnienia, źródłem miłości, dobra i piękna oraz, że stojący obok nas człowiek ze swymi problemami i niedostatkiem często niesie także piekną historię – jeśli faktycznie chcemy to ujrzeć (poznać tę rzeczywistość) to potrzebne jest nam światło wiary. Trzeba sobie jasno powiedzieć: człowiek nie jest w stanie widzieć w ciemności – potrzebne jest nam światło. To właśnie wiara przynosi światło, które pozwala nam widzień to, co do tej pory było dla nas niewidoczne. Jednak ta wiara, która niesie światło nie jest prostą "wiarą, że" (wierzę, że moja żona mnie kocha, wierzę, że liczba Pi to 3,14 – choć tak naprawdę nigdy tego nie sprawdziłem – wierzę, że lekarz do którego idę faktycznie zna się na swoim fachu). Ta wiara, która oświetla jest całkiem odmienną kategorią wiary – jest "wiarą w". Wierzymy w Boga, który ma moc oświetlić nasze życie, zmienić perspektywę naszego spojrzenia, tak abyśmy potrafili zobaczyć, to co istotne i móc coś z tym zrobić – wyruszyć w drogę. Ta wiara sprawia, że zaczynamy patrzyć inaczej na świat i zyskujemy umiejętność zobaczenia w świecie śladów Bożej obecności.

Paradoksalnie jednak od wieków, wierzących uważa się za ludzi "ciemnych", to znaczy pozbawionych światła rozumu. Takie przekonanie wśród niewierzących zrodziło się między innymi ponieważ ci którzy wierzą, często rezygnują z rozumowych dociekań – dlaczego jest jak jest? Rezygnują ponieważ widzą więcej, dzięki świetle wiary. Taka postawa jest nie do przyjęcia dla osoby, która krytycznie, sceptycznie obserwuje otaczającą nas rzeczywistość. I wydawałoby się, że postawa sceptyka jest postawą rozsądniejszą, to jednak Leszek Kołakowski zwykł powtarzać, że w sporze mistyka ze sceptykiem, rację zawsze będzie miał mistyk. Dlaczego? Ponieważ on jest w stanie dojrzeć to, czego sceptyk nigdy nie ujrzy.

Wiara oczywiście nie zwalnie nas z używania rozumu. Całkowity brak refleksji intelektulanej zasadniczo uniemożliwia przeżywanie wiary. Anzelm z Canterbury wypowiedział słynne zdanie, które to potwierdza: Philosophia est preambula fidei – filozofia (namysł nad tym dlaczego jest jak jest) – staje się przedsionkiem wiary. To ciągłe poszukiwanie odpowiedzi doprowadza nas do odkrycia, że nic sami nie jesteśmy w stanie wyjaśnić, świat wydaje się być absurdalny i sprzeczny. I wtedy bedąc na krawędzi zwątpienia możemy odkryć, że rozwiązanie jest darem – łaską – na którą wystarczy się otworzyć i przyjąć. Wtedy będziemy w stanie ujrzeć poprzez wiarę, że to wszystko ma sens w Bogu. W momencie podjęcią tego wyzwania (wezwania) Bożego, Bóg zmienia perspektywę naszego spojrzenia na otaczającą nasz rzeczywistość (daje światło, uzdalnia poznanie, otwiera rozum). Zmienia perspektywę naszego patrzenia na rzeczywistość, ponieważ wtedy jesteśmy w stanie zobaczyć, że Bóg jest częścią (całością) rzeczywistości, jest w niej obecny. Jeden z moch profesorów opowiadał o swoim dość nietypowym spotkaniu z jedną ze studentek biologii, która po konferencji na temat argumentowania rozumowefo na rzecz istnienia Boga powiedziała mu, że prędzej uwierzy w to, że ten cały świat materialny nie istnieje, niż w to, że Bóg nie istnieje.

Dziwne stwierdzenie, czyż nie? Przecież Bóg jest nadprzyrodzony, więc poza przyrodą, czyli nie stąd. Niematerialny, niedotyklany, niezbadany, więc i nie-rzecz-ywisty. A jednak jest coś w tym zdanie, że raczej On istnieje niż my istniejemy, coś co chwyta nas za gardło. Dlaczego? Ponieważ Bóg istnieje "bardziej" niż świat. To jest to o czym mówił i pisał św. Tomasz z Akwinu. Był on twardym realistą i nie mógł dojść do innych wniosków niż ten, że Bóg jest obecny wśród nas, w tym świecie. Nie zamieszkuje On zaświatów, nie jest odległą Ideą. Jest rzeczywisty. Zamieszkuje ten sam świat, który i my zamieszkujemy – dlatego też jest Bogiem bliskim. Więcej! Ponieważ cały jest Istnieniem i tego istnienia udziela nam w swej dobroci i miłości, to możemy powiedzieć, że jest "bardziej" rzeczywisty niż my, niż wszystko, co nas otacza. Bo bez Niego, nie moglibyśmy mówić o żadnej rzeczywistości. On jest pierwszą przyczyną, Nieporuszonym Poruszycielem, jedynym Bytem koniecznym. Jak to zobaczyć? Tylko w jeden sposób – w świetle wiary.

 

 

Komentarz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code