Nie wiem, ile miała lat, zapewne była po siedemdziesiątce. Ukrywała swój wiek pod żółtym samoopalaczem i wyrazistym makijażem. Ubrana jak młoda dziewczyna niegodząca się z tym, kim jest.
Poorana twarz zdradza, że już zapewne po osiemdziesiątce, ale włosy kruczoczarne błyszczą i do tego są wygodne, bo na noc można je zdjąć i przechować na wieszaku obok zimowego palta. Tak trudno jest pogodzić się z tym, kim się jest.
A ekspedientki w sklepach z przyklejoną miną zawsze uśmiechniętej i szczęśliwej, że może w czymś pomóc…
A jeszcze ksiądz z przyczepionym uśmiechem i słodkim, anielskim głosikiem…
Paradoksalnie przyklejane maski widzą wszyscy z wyjątkiem ich właścicieli.
O wiele bardziej niebezpieczne są maski, których nie widać, a jest ich w każdym z nas naprawdę wiele. Maski dobre na każdą okazję pozwolą ci skry
wszystko, nawet przed samym sobą. Życie udawane, życie nie moje – chrześcijańska dulszczyzna…
Na ulicach dziki tłum. Pędzą zagubieni ludzie. Cieszą się nie bardzo wiedząc czym. Rzucają kolorowe serpentyny, strzelają z kapiszonów, rozrzucają różnobarwne papierki i puszczają mydlane bańki. Dzieci poprzebierane za blade czarownice, czerwonych krasnali, skrzaty i inne dziwolągi. Ludzie chodzą i krzyczą, robiąc zdjęcia ze sztucznym uśmiechem. Karnawał…
W moim mieście tłumy cieszą się i wykrzykują swoją radość niczym przedwyborczą pustą obietnicę. I tak do późna w nocy… A wczesnym rankiem pani ze zmiotką pozbiera wszystkie oznaki tzw. radości i wrzuci je do czarnego kubła na śmieci.
Dziś poniedziałek. Wyszedłem wcześnie rano, aby odprawić poranną Eucharystię. Wokół katedry jeszcze karnawałowy bałagan, a ekipa sprzątająca pije w barze poranne cappuccino. Kolorowe ozdoby przyklejają się do czarnych butów… Dziwny szelest dźwięczy w uszach… To rozdeptana maska z plastiku… Maska teatralna, a obok mała maska klowna…
Ot i cały sens Wielkiego Postu. Zdjąć i podeptać maski – tak, żeby aż zabolało i zatrzeszczało pod butem mojego ja… Stać się sobą i zacząć żyć…
Powrócić do siebie, aby spotkać Jego. Odnaleźć utracony raj…
Maski doskonałości
Ktoś oszukał mnie okrutnie, że przed Panem Bogiem to muszę być taki grzeczny, uczesany z przedziałkiem, z warkoczami z czerwoną wstążką albo lepiej niebieską -maryjną. Że przed Panem to trzeba się wyciszyć, uspokoić, zapomnić o całym świecie. I tak mam modlić się ja, idealne stworzenie. I tak odgradzam się od mojego cienia, mrocznego aspektu mojej osobowości, aby idealne stworzenie wielbiło Stwórcę swego.
Albo tak zacisnę moralnego pasa, że aż oczy na wierzch wyjdą… Ale wszystko będzie takie piękne… Pokonałem siebie, zwyciężyłem grzech i tak walczę, i walczę, że zapominam, dla Kogo to wszystko…
Albo zawstydzę się ja, Boża sierota, że taki ostatni jestem i brzydki, i niedobry, że chyba nawet nie powinienem do Boga wołać, bo chyba nie wypada przeszkadzać sobą…
Maska nieprzemijalności
Życie tak mocno trzymam w moich rękach, że aż muszę uważać, aby go nie zdusić. Wszystko dopięte na ostatni guzik, wszystko pod kontrolą. Ważne jest to, co mam i co inni o mnie myślą. Dom plus domek wakacyjny, konto w banku, na które tak przyjemnie popatrzyć, jeszcze egzotyczne wakacje z pięknymi zdjęciami, żeby innym szczęki opadły…
Uczeń Chrystusa pamięta, że na moście nie buduje się domu, a swoje mieszkanie ma w Niebie. W obliczu trudności i przykrości nie traci ducha ani równowagi, bo wie, że to nie jest jeszcze ostatnie słowo. Żyć swiadomością Nieba… Przebudzać w sobie tęsknotę za Wiecznością…
Maska kombatanta
Kombatant życiowy rozpamiętuje piękną przeszłość i się nią delektuje. Kiedyś to było nie to, co dzisiaj… Kiedyś to pracowałem, cieszyłem się życiem, miałem wszystko… A pamiętasz jak w roku 85… Rzeczywistość nie jest tematem zainteresowania kombatanta. Ucieka od życia w marzenia i tęsknoty za tym, co było…
Jest też inwalida przyszłości. Za tydzień, rok to ja się dopiero za siebie wezmę… Albo od jutra nie piję, jak miał napisać alhoholik nad swoim łożkiem, czytając tekst każdego ranka i oddychając z ulgą.
Moje życie i chrześcijaństwo wyraża się tu i teraz. Mam tylko moje dzisiaj i to tylko ode mnie zależy, jak je przeżyję. Czy uczynię z dzisiaj moje arcydzieło?… Wielki Post to przywołanie do rzeczywistości i ukochania konkretu, bo nasz Bóg jest konkrenty, rzeczywisty i codzienny.
Takich i podobnych masek mamy wiele. Tyle się ich nam naprzyklejało, że trudno skończyć karnawał. Zdemaskować siebie przed sobą.
Wielki Post może stać się wielki, jeśli podejmujesz i czynisz wielki krok złożony z codziennych kroków. Zacznij już dziś. Zdejmij maski i nadaj sobie prawdziwe imię, a przyjdzie wiosna życia. Nadaj nowy sens szarej codzienności, a rozbłyśnie ona kolorami tęczy.
I pamiętaj: maski trzeba zdjąć i rozdeptać, aby nie wróciły. Ale to nie wystarczy, potrzeba czegoś więcej. Mam zbliżyć się do Niego. Nawróćcie się do Mnie całym sercem… Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste. A może mam nawrócić się do pierwotnej radości z życia, którą żyjąc zagubiłem. A może przestanę patrzyć na siebie jak Narcyz w lustro wody… A może …
Naprawdę nie musisz robić nic wielkiego i wymyślnego. Nasz Bóg przychodzi poprzez to, co zwyczajne i codzienne… W chrześcijaństwie nie chodzi o Ciebie i twoją doskonałość, chodzi tylko o Niego! To jest marzenie Boga o Tobie… jak najbliżej Jego serca. Zdejmij maski i usiądź, i uciesz Twojego Boga!