Wierzę, ale…

 Wierzę, ale… Chrystus jest albo cały, albo nie jest to Chrystus… 

Poprawiacze Kościoła i samego Boga pojawiają się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wystarczy posurfować po Internecie, a można utonąć w morzu dyskusji, jak to powinien myśleć Chrystus i co powinien robić Kościòł. Tego typu dyskusji nie brakuje nawet na portalach zwących się chrześcijańskimi (jak zdaje się wskazywać nazwa – uznającymi naukę Jezusa Chrystusa), a nawet katolickimi (uznającymi Jezusa Chrystusa rozpoznanego i ukochanego w Kościele Rzymsko- Katolickim). Jak  najbardziej jestem zwolennikiem myślenia i twòrczego wspòłtworzenia Kościoła, ale jednak nie za wszelką cenę i nie… przeciwko Chrystusowi i BożemuSłowu.  Jednak poprawiacze wiedzą lepiej, bo są tak bardzo oświeceni, że sami myślą, że są światłem, więc còż tam dla nich „światłość prawdziwa, co oświeca każdego człowieka..”( J 1,5 ) 

Wierzę, ale… Niektòrzy mądrzy mòwią, że owo ale to ulubione słowo… diabła. Wierzę, ale… do Kościoła nie chodzę, bo… i tu wyliczanka dopiero się zaczyna. Jestem głęboko wierzący, ale się nie modlę albo modlę się, gdy czuję taką potrzebę… Wierzę, ale tak do końca Jezus nie miał racji…, a jeśli nawet miał, było to ponad 2000 lat temu…, gdyby (kolejne ulubione słowo nowocześnie nie-wierzących) żył teraz (!), to na pewno by tak nie mòwił… – przecież to język pełen symboli, niedopowiedzeń…, można to interpretować tak inaczej… I znajdą tacy poprawiacze Ewangelii pasterza w owczej skòrze, ktòry dla poklasku zgodzi się, że już nic nie jest czarne albo białe… I znajdą fachowe lektury, aby potwierdzić wybrane teorie… I wszystko będzie dobrze i pięknie, ale czy znajdą drogę do zbawienia i życia wiecznego z Jezusem dopasowanym do swoich rozmiarów…? Gdyby życie zamykało się w drewnianych deskach…, to nie ma problemu, chulaj dusza… Myśl sobie jak i co chcesz…

W dyskusjach z młodymi często pojawia się pytanie: „Ale co ksiądz  osobiście o tym sądzi, zostawiając na boku Ewangelie i Kościòł?”. Odpowiadam, że to, co myślisz ty i co myślę ja, to nieistotne, to mnie w ogóle nie obchodzi. Mamy pytać siebie, co myśli o tym Chrystus i co zapisane jest w Księdze życia!

Jeśli chcesz wierzyć, jak chcesz, to sobie wierz, ale nie żądaj, aby Kościòł potwierdzał twoją głupotę, bo to nie Chrystus ma się dostosować do twojego życia, ale twoje życie ma być zgodne z Ewangelią! Chrystus, gdy wskazywał na Boże Prawo, stawiał je w perspektywie wolności: „Jeśli chcesz”. Nie ma przymusu, a jedynie zachęta i obietnica życia wiecznego z Nim. Jeśli chcesz… Dziś nikt nie rozpala już stosòw, nie wyklucza publicznie z Kościoła. Sam możesz postawić się poza wspólnotą…, sam możesz się wykluczyć…, sam możesz pozbawić się obdarowania… Nie bez znaczenia słowo „komunia” oznacza dwie rzeczywistości, ktòre bez siebie nie mają sensu. Przyjmować Komunię świętą oznacza być w komunii (jedności) z Chrystusem obecnym w Kościele. Innej drogi nie ma, oczywiście jeśli chcesz…

Myśl sobie, jak chcesz i wierz sobie, w co chcesz…, ale nie żądaj z tego zmiany samego Boga. Nie ma mojej wiary, jest wiara w Chrystusa obecnego w Kościele, Chrystusa Ewangelii – bo innego zwyczajnie nie ma.

„ Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi…Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. (Pwt 30, 15 .18)

Wybierz Chrystusa,  a będziesz miał życie! Ale uważaj, wybòr ten jest niebezpieczny, bo będziesz musiał stać się jednym z Nim… Przejmiesz Jego myślenie, Jego sposòb działania, Jego styl życia. Staniesz się nowym stworzeniem, staniesz się Jego! Odwagi!

 

46 Comments

  1. Jadzia

    bardzo dobry tekst

    Jezus nikogo nie zmuszał. My też nie zmuszajmy. 

    Ale jest jedno ale……nie można wtedy Koscioła utozsamiać z Bogiem.Gdyz błędy Kościoła musimy zauwazac ( nie mylić z osądzaniem – to dwie różne sprawy!!) – i wtedy jest dlemat pozostać w tym Kościele czy odejść. Bóg nie popełnia błędów – więc takie rozumowanie Jego nie dotyczy.

    I jeszcze jedno Bóg jest jeden. Zatem jest wszystko jedno w którym Kościele się do Niego modlimy.

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Kto jest kto?……

    Jak najbardziej jestem zwolennikiem myślenia i twórczego współtworzenia Kościoła, ale jednak nie za wszelką cenę i nie… przeciwko Chrystusowi i Bożemu Słowu.

    Droga Jadziu, czy choćby wobec cytowanej deklaracji i afirmacji ks. Adama – masz jeszcze jakieś ale?….

    Przecież owych  poprawiaczy i dyskutantów, którzy raczej nie działają, ani współ-tworzą dobra, a jedynie występują w różny sposób, oraz mniej lub bardziej świadomie  przeciwko Chrystusowi i Bożemu Słowu, czy wspólnocie Jego Kościoła albo współczesnych faryzeuszy tj.zwolenników i głosicieli fałszywego, pozornego dobra.

    Absolutnie  nie należy wg. mnie utożsamiać, ani równać z tymi, którzy są ludźmi nie koniecznie świętymi, lecz starają się być prawymi, sprawiedliwymi, także wiernymi, gorliwymi i oddanymi Bogu i dobrej woli (kulturalni) wobec innych, oraz dostatecznie myślącymi i twórczymi.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  3. fizyta29

    o znaczeniu wypowiadanych słów CREDO

     Mam nieodparte wrażenie, że wśród poprawiaczy Kościoła nie ma nikogo kto rzeczywiście wgłebia się w wypowiadane słowa wyznania katolickiej wiary. To wyznanie z roku 325 jest tylko dekoracją i dziwnym splotem słów. "Stworzyciel rzeczy niewidzialnych" ,"przez Niego wszystko się stało", wierzę w "powszechny I apostolski" . Może te słowa są tak znane, że nie docierają do świadomości ponowoczesnego rozumu poszukującego unifikacji światła i ciemności, odpuszczających grzechy bez "apostolskiego upoważnienia" , często w poczuciu sprawiedliwości dziejowej.

    Bracia i siostry poprawiacze nie mają tego samego poczucia sprawiedliwości wobec trzystu biskupów zgromadzonych przed wiekami w Nicei, wobec tych, którzy ich w drodze wiary poprzedzili i wobec tych, którzy słowa CREDO wypowiadali rozważając każde jego słowo przez wieki. 

      

     
    Odpowiedz
  4. aaharonart

    @ks. Adamie

     Gdy widzisz coś, co jest zepsute, napraw to. Gdy znajdujesz coś, co zostało zgubione, zwróć to. Gdy widzisz coś, co powinno zostać zrobione, zrób to. W ten sposób będziesz się troszczył o swój świat i naprawiał stworzenie. Gdyby wszyscy ludzie na świecie tak czynili, byłby on prawdziwym ogrodem Eden, takim, jakim Bóg chciał, aby był. Gdyby wszystko, co zepsute, mogło zostać naprawione, wszyscy i wszystko pasowałoby do siebie jak jedna gigantyczna układanka. Zanim jednak ludzie rozpoczną wielkie dzieło naprawy stworzenia, najpierw muszą wziąć na siebie odpowiedzialność.

    Ciekawe jak ta idea naprawy/przemiany świata przewija się w myśli prymas Kościoła Episkopalnego, bp Katharine Jefferts Schori:

    Jaki rodzaj religii praktykujesz? Nie wyprostujemy wszystkiego przed Powtórnym Przyjściem, ale zawsze mamy inną możliwość. Ta wspólnota nazywana Kościołem jest laboratorium dla kochających. Jeżeli nauczymy się kochać siebie nawzajem tutaj, możemy przemienić świat.

    Już słyszę gromki śmiech niektórych czytelników (a może to mój własny?): ‘Kościół jako laboratorium dla kochających’? Sorry, ale czy nasza PB ma oczy i uszy i czasami używa ich zgodnie z przeznaczeniem? Dla milionów ludzi Kościoły to ostatnie miejsca, gdzie można nauczyć się praktykowania miłości, to miejsca, w których ludzi i świat traktuje się w sposób całkowicie z miłości wyzuty! Nie ma wątpliwości że biskup Katharine opisuje Kościół ‘w najlepszym wydaniu’, który raczej rzadko pojawia się w praktyce

    Może wygodniej jest żyć tam, gdzie wszyscy się z nami zgadzają, ale bardzo szybko okazuje się to nudne, ulega stagnacji i martwocie. Żyć z ludźmi, którzy nie zgadzają się z nami, może stanowić wyzwanie, ale jest zarazem jedyną drogą ku kreatywności. Plon takich stanowiących wyzwanie relacji będzie o wiele większy aniżeli ktokolwiek z nas mógłby uzyskać w pojedynkę. Gdy Jezus mówi, że gniew na naszych braci i siostry sprowadza na nas sąd, ma na myśli, że tracimy naszą zdolność, aby prawdziwie żyć i być kreatywnymi budowniczymi Królestwa Bożego. Gdy obrażamy i odrzucamy ludzi, z którymi się nie zgadzamy, jedynie pogarszamy sprawę – wykluczamy siebie samych z tej twórczej wspólnoty religijnej

    Być może pomocne będzie zauważyć, że nie musimy lubić człowieka, aby ukazać mu miłość Chrystusa; to kwestia decyzji a nie uczucia. W rzeczywistości niekłamana antypatia, którą czujesz, może stanowić podstawę twojej modlitwy za tego, z którym znajdujesz się w niezgodzie. Ta wrogość sprawia ci ból i może zostać ofiarowana kochającemu Bogu w modlitwie.

    Może być tak, że ty i ten człowiek już nigdy nie znajdziecie się ze sobą w bliskich stosunkach. Być może będziecie wzbudzać w sobie irytację do końca życia. Nie da się być najlepszym przyjacielem każdego. Ale modlitwa za nieprzyjaciela usuwa jad z twego serca, a nikomu nie jest potrzebne serce wypełnione jadem. Miłość, którą Bóg zasiewa w Twoim sercu, może być miłością na znaczny dystans, ale nie ma takiego serca, w którym Bóg nie mógłby zasiać miłości, jeżeli tego chcemy.

    Radykalna zmiana moralna może być jedynie zmianą stosunków do samych „złych”, do skazanych na zgubę, pragnieniem zbawienia także dla nich, tj. przyjęciem na siebie również losu „złych”, podzieleniem ich losu. To znaczy, że nie mogę zbawiać się indywidualnie, w izolacji, przedostawać się do Królestwa Bożego licząc na swoje zasługi. Takie rozumienie zbawienia niszczy jedność kosmosu. Raj nie jest dla mnie możliwy, jeśli moi bliscy, moi krewni lub nawet po prostu ludzie, z którymi wypadało mi być razem w życiu, będą w piekle (…) Otóż to właśnie stało się dla nas niemożliwym, a ta niemożliwość jest wielkim osiągnięciem świadomości moralnej. (…) Świadomość moralna zaczęła się od Bożego pytania: „Kainie, gdzie jest twój brat Abel?”. Zakończy się ona innym Bożym pytaniem: „Ablu, gdzie jest twój brat Kain?”

     

    Tekst powyższy kiedyś znalazłem w internecie. Nie pamietam juz gdzie i na jakiej stronie . Myślę że się   wpisuje  Twoje  Adamie  "Naprawianie" Naprawiaczy

    PS. Najbardziej przemawia do mnie końcówka Twojego Bloga najmniej te słowa w których używasz słów o głupocie ludzkich poszukiwań …

    a*

     

    Proszę o modlitwę .

     

     

     
    Odpowiedz
  5. adi

    Dzieki za cenny glos. Zauwaz

    Dzieki za cenny glos. Zauwaz jednak ze nie ma tekscie, takze w innych moich tekstach nic o glupocie ludzkich poszukiwan, co wiecej dowartosciowuje poszukiwaczy. Lubie modlitwe eucharystyczna w ktorej jest wstawka pamietaj Panie… i o wszystkich szukajacych Cie szczerym sercem". Trzeba zatroszczyc sie o szczere serce i szukanie Jego, nie siebie i potwierdzenia swoich mysli, zawsze " jesli chcesz". Zalezy mi tylko aby uniknac ilzuji poszukiwania tak, aby bron Boze ! nuie znalezc, bo przeciez przyjecie Chrystusa stawia wymagania. Pozdrawiam w poszukiwaniu, co sam czynie kazdego dnia w prawdzie przed Panem.

    xAW

     
    Odpowiedz
  6. aaharonart

    @ks. Adam ( Głupoty)

     Rozumiem Cię Adam.

    Przepraszam że tak po imieniu do Ciebie piszę . 

    Jeśli chodzi o głupotę o której wspomniałem w swoim wpisie do Ciebie to miałem na myśli ten oto fragment z Twojego blogu który cytuję poniżej :

    Jeśli chcesz wierzyć, jak chcesz, to sobie wierz, ale nie żądaj, aby Kościòł potwierdzał twoją głupotę…  (itd…

    Tych powyższych słów w Twoim blogu, poprostu nie rozumiem. Nie wiem jak można nazywać ludzką wiarę ,  ,  głupotą? Dla Katolików żyjących w Kościele Rzymsko Katolickim  taka wiara może i  jest głupotą ale dla ludzi którzy wierzą inaczej jak my może nią nie jest…może oni wierzą tak mocno w to w co wierzą , jak mocno my Katolicy wierzymy . Być może dla nich nasza wiara jest głupotą ? Nie jestem przekonany Adamie czy powinniśmy czyją kolwiek wiarę naznaczać słowem GŁUPOTA…

    jak sądzisz? 

    Te słowa o Głupocie , w Twoim blogu   najmniej do mnie przemawiają , jakoś oddalają od dialogu .

    Uważam że nawet jeśli ktoś chce zmusić nas Katolików do zmiany sposobu postrzegania Boga to nie powinniśmy takiego ich myślenia ubirać w Głupotę …nawet jeśli to co mówią może wydawać się dla nas głupie…

     

     Bardzo przemawia do mnie natomiast to że troszczysz się na końcu swojego bloga o to by poszukujących zachęcić do szukania źródła w   w Chrystusie. 

    Ja rónież Ciebie pozdrawiam i wszystkich których miłujesz .

    Twój brat 

    artur. aharon.

     

     
    Odpowiedz
  7. adi

    Potwierdzam, ze wierzenie

    Potwierdzam, ze wierzenie sobie jak sie chce to czysta glupota, bo nie ma nic wspolnego z wiara i nie msyle tu o wierze katolickiej protestanckiej czy innej ale o tej wedlug Ewangelii . Nie ma innego Chrystusa jak tylko Ten Chrystus z Ewangelii! I albo wierzymy tak i jestesmy chrzescijanami, albo nie ma nic do zrobienia. Zdanie to umieszczone w kontekscie o przyjeciu calego Chrystusa a nie robienia z Niego slodkiej i wygodnej wycinanki.

    Mozna wierzyc jak i w co sie chce, ale nie w chrzescijanstwie. I nie mozna swoich wyobrazen i wizji zycia nazywac wiara chrzescijanska. tylko tyle.

    dla rozjasnienia . jak ide na basen to musze spelnic okreslone warunki i   nikt z tym nie dyskutuje, nie spelniasz ich nie wchodzisz.

    Bedac gdziekolwiek i kiedykolwiek musze respektowac zasady, coz Chrystus wybral takie, a nie inne i jak wierze to wierze tak jak naucza Chrystus, albo nie wierze.

    co nie neguje poszukiwaczy, bo tekst odnosi sie do tzw wierzacych ktorzy z wielu przyczyn wierza jak chca i mowia ze sa katolikami.

     
    Odpowiedz
  8. elik

    Jak przemieniać ludzkie serca?….

    @Arturze – gratuluję z powodu udziału w rzeczowej dyskusji i pozytywnej oceny ks. Adama Twojego wpisu.

    Moje pytania w kwesti użytego sformułowania: "Jeżeli nauczymy się kochać siebie nawzajem tutaj, możemy przemienić świat." i podnoszonego zastrzeżenia:

    • Czy można nauczyć się kochać siebie nawzajem albo miłować Boga i innych?…. a zatem tego, co jest nie tylko nakazem Boga, lecz także wyrazem serdeczności i wzajemności tj. woli, uczucia, wiary, nadziei i zaufania człowieka, oraz również procesem, bądź aktem bezinteresownym, bezwarunkowym, czy choćby świadomym wyborem osoby i jej afirmacji.

    • Jak nazwać to, że ktoś kwestionuje, lekceważy i świadomie odrzuca nie tylko fakty i prawdę objawioną, ale również miłość i miłosierdzie Boga, także ofiarę i nauczanie Jezusa Chrystusa, czy nauki, doktryny, sakramenty, praktyki etc. Jego Kościoła, oraz to wszystko, co wyraża i stanowi chrześcijaństwo?..

    Ps. PB to Puls Biznesu?…..

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  9. adi

    B
    Dlatego moj tekst jest o

    B

    Dlatego moj tekst jest o przylgniecuìiu do Chrystusa Ewangelii, a nie do watykanskiego czy mojego wymyslu!

    Wierze nie jak chce ale w Chrystusa Ewangelii, boga objawionego w Biblii! Wystarczy tak.

     
    Odpowiedz
  10. ahasver

    Watykanizm.

     Przyszedł do mnie Jezus (nie ten z Pisma Świętego, które napisali jego słuchacze, trochę przy tym interpretując, ale ten żywy) i powiedział, że watykanizm jest głupotą, ponieważ sam – cytat jest w Piśmie Świętym – mówił, że Boga nie będzie w świątyniach wzniesionych ludzką ręką.

    Powiedział mi też, że ma wiele imion jako ten, który jest: Dlatego każdy powinien wierzyć zgodnie z własnym sumieniem a nie "tylkością" instytucji, która dokonała herezji z Bizancjum (dlatego wśród części Prawosławnych rzymski katolicyzm uchodzi za sektę) i rości sobie pretensje do namiestnictwa Boskości na Ziemi.

    Poza tym Watykan dokonał zbyt wielu zbrodni, aby rościć sobie jakiekolwiek pretensje do bycia najwyższym przedstawicielem religii miłości. Historię Watykanu wszyscy już znamy. Stolicą Apostolską nie jest i nigdy nie był. 

     

     
    Odpowiedz
  11. ahasver

    Ks. Adam.

     Proszę Księdza, ale przecież słowa z Pisma Świętego i historia KRK stoją w sprzeczności, przez co trudno mówić o przylgnięciu do PŚ będąc zarazem przylgniętym do KRK. Poza tym są jeszcze inne religie, w których Bóg obiecuje zbawienie. 

     
    Odpowiedz
  12. adi

    A  Pismo Swiete nie stoi

    A  Pismo Swiete nie stoi przypadkiem w sprzecznosci z Twoim i moim zyciem? Czy to znaczy, ze jest nieprawdziwe? Przyjmij cale Pismo Swiete realizuj nauke Chrystusa i badz szczesliwy. Problem w tym, ze jestsmy leniwi i oszukujemy siebie szukajac tego, co wygodne a nie tego, co prawdziwe. Porblem w tym ,ze jak ktos mowi Kosciol nie to zarazem odrzuca nauke Chrystusa, a to z czystego wygodnictwa. Bo czy widzac zlo, nawet w Kosciele musze sie obrazac i odchodzic? Jak widze balagan w Polsce to powinienem wyjechac, bo jest zle? nie mozna wylewac dziecka z kapiela.

    Owszem, ze sa inne religie, co wiecej nawet takie co niczego nie wymagaja. I mozna tam sobie szukac i chodzic tu sie zgadzamy. Byc katolikiem to przyjac Chrystusa obecnego w Kosciele i moje teksty odnosza sie do obecnych w Kosciele. Proste, jak jestem to akceptuje warunki, albo odchodze. I masz do tego prawo, tylko nie trzeba szukac pozniej potwierdzenia w zlych ksiezach i zlotach watykanu, bo ostatecznie chodzi o moje serce i zbawienie. Powiedziec trzeba uczciwie: nie dorastam do bycia katolikem i jetem leniwcem, mam to wszystko gleboko… i to uczciwe. A szukanie plytkich usprawideliwien, ze cos tam ktos tam to nieuczciwe i glupie, oczywiscie wedlug mnie.

     
    Odpowiedz
  13. ahasver

    Być może jednak apostazja?

     A  Pismo Swiete nie stoi przypadkiem w sprzecznosci z Twoim i moim zyciem?

    – Jeśli Pismo Święte stałoby w opozycji do życia, należałoby je odrzucić jako zbrodnicze, a takim przecież nie jest.

    Czy to znaczy, ze jest nieprawdziwe? Przyjmij cale Pismo Swiete realizuj nauke Chrystusa i badz szczesliwy. Problem w tym, ze jestsmy leniwi i oszukujemy siebie szukajac tego, co wygodne a nie tego, co prawdziwe.

    – Akurat mam dokładnie na odwrót, tzn. uznałem, że wygodne jest oddanie swojego mózgu w powiernictwo teologów katolickich, którzy zamiast wolnych przemyśleń i interpretacji Pisma proponują gotowe dogmaty i formułki do odklepania. To jest dopiero wygodnictwo, taka bezmyślność…

    Porblem w tym ,ze jak ktos mowi Kosciol nie to zarazem odrzuca nauke Chrystusa

    – Kościół to ludzka wspólnota, a nie instytucja. Nie mówię "nie" kościołowi. Mówię "nie" instytucji, której historia jest przeciwieństwem świętości.

    , a to z czystego wygodnictwa. Bo czy widzac zlo, nawet w Kosciele musze sie obrazac i odchodzic?

    – Są pewne granice, których przekraczać nie można. KK przekraczał je w każdej epoce. Dlatego sumienie nie pozwala mi uczestniczyć w tym procederze. Poza tym "tylkość" KK jest najwyżej odstręczająca… Nie obrażam się i nie odchodzę. Po prostu nie widzę powodów, aby w tym uczestniczyć. Wystarczy starać się być dobrym człowiekiem, aby trafić do Nieba.

    Jak widze balagan w Polsce to powinienem wyjechac, bo jest zle? nie mozna wylewac dziecka z kapiela.

    – Czymś innym jest ucieczka przed trudną sytuacją i rezygnacja z walki, a czymś innym stwierdzenie, że uczestnictwo w czymś jest absurdalne, bezsensowne i do niczego nie prowadzi. Ja tak stwierdziłem w związku ze swoim uczestnictwem w życiu KRK.

    Owszem, ze sa inne religie, co wiecej nawet takie co niczego nie wymagaja. I mozna tam sobie szukac i chodzic tu sie zgadzamy. Byc katolikiem to przyjac Chrystusa obecnego w Kosciele i moje teksty odnosza sie do obecnych w Kosciele.

    – Nie czuję się katolikiem w sensie przynależności do KRK, a jednak przyjmuję Chrystusa obecnego w kościele pojętym jako ludzkość. Co więcej – przyjmuję, że duch Chrystusa jest obecny w każdej większej religii świata, choć nie musi nazywać się Chrystusem. Z resztą katolicyzm jest religią mało wymagającą. Wystarczy chodzić na msze, słuchać kazania, płacić datki i stosować się do pewnych moralnych zaleceń, co nie jest wcale trudne. Bardziej wymagający pod względem duchowych i cielesnych powinności jest buddyzm, a z religii chrześcijańskich – Prawosławie.

    Proste, jak jestem to akceptuje warunki, albo odchodze. I masz do tego prawo, tylko nie trzeba szukac pozniej potwierdzenia w zlych ksiezach i zlotach watykanu, bo ostatecznie chodzi o moje serce i zbawienie.

    – Dokładnie tak, proszę księdza. Chyba jednak nakłonił mnie ksiądz do apostazji. Wahałem się, ale jednak stwierdzam, że ilość tych złych księży, a także wspomniane złota Watykanu sprawiają, że nie potrafię owemu Watykanowi zaufać. Miałbym nie słuchać własnego sumienia? Poza tym co to za wybór: "Albo przyjmiesz wszystkie dogmaty, które wymyśliliśmy w przeciągu historii albo trafisz do piekła". To ma być wybór? Przypomina mi wybór pomiędzy przyjęciem doktryny nazistowskiej a kulką w łeb. 

    Powiedziec trzeba uczciwie: nie dorastam do bycia katolikem i jetem leniwcem, mam to wszystko gleboko… i to uczciwe. A szukanie plytkich usprawideliwien, ze cos tam ktos tam to nieuczciwe i glupie, oczywiscie wedlug mnie.

    – Równie dobrze mógłby ksiądz powiedzieć: "Wszyscy nie-katolicy to niedojrzali duchowo, zgnuśniali hedoniści, szukający usprawiedliwienia dla swojej ułomności i trafią do piekła, gdzie będą w torturach wić się całą wieczność. Tako rzecze mój miłosierny, katolicki Bóg". Taka bowiem myśl spoziera z powyższych Księdza słów. To właśnie odstręcza podobnych mi ludzi od katolicyzmu. Odstręcza, obrzydza, każe się ludziom domyślać, że KK to instytucja pyszna i roszcząca sobie pretensje do rozporządzania ludzkimi duszami…

    Akurat uważam zupełnie odwrotnie, a mianowicie tak, że po pierwsze pomiędzy faktem, że człowiek zostaje katolikiem zanim jego mózg zdoła dojrzeć do podjęcia decyzji o chęci chrztu a postulatem "katolickiej dojrzałości" tkwi ewidentna logiczna sprzeczność. Można więc najwyżej dojrzeć do decyzji o opuszczeniu progów tej odpowiedzialnej za śmierć wielu ludzi instytucji, ponieważ jakoś tak na chłopski rozum "gryzie się" to z Pismem Świętym. Po drugie – należy dojrzewać do człowieczeństwa, a nie do katolicyzmu. I zapewniam, że leniwcem nie jestem. Właśnie dlatego nie wydaje mi się, abym chciał przyjmować gotową receptę na zbawienie.  

     
    Odpowiedz
  14. adi

    Wrocmy do tematu. Istnieje

    Wrocmy do tematu. Istnieje Chrystus Ewangelii, a nie zaden inny. Mozna wierzyc we wszystko co sie chce i myslec jak sie chce, ale nie ma to zwiazku z Chrystusem Ewangelii ( nie katolickim czy protestanckim). Masz prawo przyjmowac badz dorzuca wszystko, co sie tobie podoba i nikt tego nie zabrania. Mnie to wcale nie przeszkadza i nie przeszkadza to Kosciolowi, ale jesli tak czynisz to nie zadaj aby Kosciol uznal twoje racje za sluszne. Zauwaz, ze racje Kosciola dotycza jego czlonkow, inni wogole powinni sie tym nie przejmowac.

    Mozesz myslec i wierzyc jak chcesz tylko nie wiele ma to wspolnego z Ewangelia. Aby sie nie lodzic i nie udawac trzeba sie opowiedziec. zobacz dyskusja nie toczy sie wokol byc katolikiem czy nie, powinna dotyczyc byc Chrystusowym czy nie tu daj sobie uczciwa odpowiedz. Tylko do tego zachecam.

     
    Odpowiedz
  15. elik

    Być katolikiem

    Ks. Adamie z całym szacunkiem i uznaniem, do prezentowanych myśli, doświadczeń i artykułowanych argumentów. Proszę również zachęcać, aby nie ulegać pokusom złego Ducha, ani wysiłkom i staraniom jego rozmaitych wysłanników, reprezentantów i mimo wszystko naśladować Jezusa Chryzstusa – Syna Człowieczego tzn. być coraz lepszym człowiekiem i wzorowym katolikiem, bo:

     ……być katolikiem to w sposób świadomy i wolny być w relacji ze sobą i z innymi, mając równocześnie świadomość, że wszystko jest poddane przemieniającemu działaniu miłosierdzia, łaski i miłości Boga. Być katolikiem to mieć świadomość podlegania całej serii wielkich przemian, prowadzących na przestrzeni całego naszego życia do przeobrażenia naszego "ja" w osobę wcieloną w rzeczywistość Boga: "zostały nam udzielone drogocenne i największe obietnice, abyście się dzięki nim stali uczestnikami Boskiej natury" (2 P 1, 4).

    Całość TU: http://www.www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,650,byc-katolikiem-wielka-przygoda.html

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  16. adi

    Elik przyjmuje Twoja

    Elik przyjmuje Twoja zyczliwa uwaga i wezme ja na prace szczegolowa. Nastepny teskt, o ile powstanie, bedzie zatutowany zgodnie z sugestia: Wiara jako wielka przygoda 🙂

    Szczesc Boze !

     
    Odpowiedz
  17. ahasver

    Chrystus a KRK.

     Proszę Księdza, cały czas nie zrozumiał ksiądz prawdy, że Chrystus z Pisma Świętego nie ma zbyt wiele wspólnego z historią i obecną formą działalności KRK, zatem jeśli mówi Ksiądz o wewnętrznych racjach dotyczących zorganizowanej grupy wyznaniowej, która odłączyła się od rdzennego Kościoła, jakim jest Cerkiew, powinien Ksiądz wyraźnie zaznaczyć, że dotyczą one spraw konfesyjnych, strukturalnych, zatem innych niż Chrystusowe, które w całości możemy znaleźć również poza organizacją KRK.

    Watykan tylko interpretuje Pismo na swój sposób i robi to w sposób uprawomocniony nie bardziej niż interpretacje subiektywne, zgodne z sumieniem i osobistym doświadczeniem. Nie ma takiej możliwości, aby istota myśląca uznała prymat KRK w interpretowaniu słów P.Ś. nad osobistą relacją człowieka z Bogiem. Poddaństwo względem KRK jest bezmyślnością, niewolą egipską umysłu i duszy. Dlatego w moich sugestiach wyraźnie pobrzmiewa pytanie o sens dalszego egzystowania instytucji narzucającej człowiekowi swoją wizję wiary, a pozostałe uważająca za herezje godne najwyżej potępienia.

    Na czym polega rzekoma wyższość i jedyność wiary w instytucjonalnym jej rozumieniu przez pryzmat dogmatów wymyślonych po śmierci Chrystusa nad wiarą ukształtowaną przez sumienie i osobiste doświadczenie?  

    Pisze ksiądz, że nikt ode mnie nie wymaga wiary zgodnej z KRK, że mam wolny wybór… Tak naprawdę doskonale wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, z jaką pogardą, poczuciem własnej wyższości i większej bliskości do Boga, z przekonaniem o błędzie i o tym, że "heretyk" trafi do piekła, katolik spogląda na "innowiercę". 

    Heretykowi mówicie, że kościół do niczego go nie zmusza i że ma wolny wybór, a za plecami na każdym kroku go potępiacie, insynuujecie błąd moralny i skrycie życzycie, aby trafił do piekła lub przynajmniej jesteście przekonani, że nie wybierając KRK wybiera potępienie. Szukacie tylko potwierdzenia jedynej słuszności własnej ideologii poprzez wskazanie błędu "innowierców". Nie wiecie, czym jest wolność.

    To takie fałszywe pojęcie wolności, pogardliwie spoglądające na wszelkie formy tej wolności realizacji, zbudowane na przekonaniu o tym, że jedyną możliwą wolność uzyskuje się poprzez całkowite podporządkowanie dogmatom (sam Ksiądz napisał, że albo przyjmujemy wszystko z KRK albo nic…).

    Więc co z tą wiarą? Odrzucam KRK, po Księdza sugestiach decydując się na apostazję, lecz nie odrzucam Pisma Świętego. W czym zatem moja wiara miałaby być gorsza od wiary ustalonej przez KRK, a jeśli gorsza nie jest, to dlaczego miałbym utożsamiać Chrystusa żywego z tym katolickim?

    Jaki jest sens pojęcia: "wiara katolicka", skoro wiara to po prostu wiara?   

     
    Odpowiedz
  18. tomasz.zmuda

    Bartosz

    Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale twój ostatni wpis pachnie demagogią. Doskonale wiesz, bo wspominasz o tym wcześniej, że prawosławni podobnie jak katolicy roszczą sobie prawo do przechowywania prawdziwego depozytu wiary tylko i wyłącznie na łonie swojego kościoła, wykluczając przy tym innych ze zbawienia. Formuła "Poza Kościołem nie ma zbawienia" wypowiedziana przez Cypriana w III w. jest wspólna i dla kościoła prawosławnego i dla kościoła katolickiego. Przedstawiciele obu kościołów przez wieki uważali, że zbawienie jest możliwe tylko w ich kościele. Na szczęście przez wieki interpretacja tej doktryny się zmieniała i obecnie nikt o zdrowych zmysłach nie twierdzi, że osoby pozostające poza kościołem katolickim nie mają szans na zbawienie. Ojcowie Vaticanum II zapisali nową interpretację tej formuły w konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium". Została tam odrzucona interpretacja ekskluzywistyczna, które zakładała, że osoby pozostające poza Kościołem czeka potępienie. Obecnei formułe "Extra Ecclesiam nulla salus" interpretuję się pozytywnie, to znaczy, że zbawienie ludzi (wszystkich ludzi, bez znaczenia czy są w Kościele czy nie) dokonuję się poprzez Kościół (lub inaczej mówiać dzięki Kościołowi), a dokładniej rzecz ujmując dzięki temu, że Chrystus poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie ofiarował zbawienie wszystkim ludziom, przyciągając ich do siebie. I Kościół jest właśnie znakiem jedności, Chrystusa z ludzkością – więc czemu nie chcielibyśmy w nim trwać (i w Kościele i w Chrystusie). Osobną kwestią, jest marność i słabość kościoła jako instytucji, ale zwiewając z tego statku wcale nie przyczynimy się do jego naprawy.

    Myślę, że Adamowi chodziło o mało chwalebną postawę konformizmu uprawianą przez niektórych katolików, którzy twierdzą że są katolikami, ale z kościołem nie wiele chcą mieć wspólnego. Mają swoją wizję Boga i relacji z nim i stawiają się poza wspólnotowym uczestnictwem w jedności z Chrystusem – którym jest Kościół. Jednocześnie chcą uczestniczyć w zewnętrznych aktach pobożności, czyli otrzymywać sakramenty (często ich nie rozumiejąc i w nie nie wierząc). Czyli postępują sprzecznie, co prowadzi do absurdu.

     
    Odpowiedz
  19. Kazimierz

    Kościół

    Myślę, ze problemem w kwestiach denominacyjnych jest sama istota postrzegania i rozumienia słowa Kościół. Często Kościół jest utozsamiany z daną organizacją religijną, a nie tym o co Jezusowi chodzi. 

    Kościół Ekklesia – to wszyscy odrodzeni z Ducha Świętego ludzie, niezależnie gdzie się znajdują, gdyż w ich sercach jest Duch Święty, są zapieczętowani na dzień odkupienia i są własnością Pana.

    Problem polega na określaniu, kto jest odrodzony z Ducha, i tak. np. KRK uważa, ze kazde ochrzczone dziecko i myślę, ze to ogromny błąd, bo tak nie jest, oczym zresztą wszyscy wiemy i po cichu tak czy inaczej się zgadzamy, bo widzimy, słyszymy świadectwa nowonarodzenia itp. 

    Jeśli jednak będziemy uwazać, ze już od niemowlaka Duch Św. jest w człowieku dzięki ludzkim obrzędom, to później musimy uznać, ze dorośli ochrzczeni wcześniej to Kościół, a tak przecież nie jest, wystarczy dookoła się rozejrzeć. I dziś w Polsce bardzo jaskrawie ta prawda wychodzi na jaw, a my nie rozumiemy dlaczego tak jest, ano dlatego.

    Cieszę się, ze KRK chce ewangelizować katolików, bo to właśnie oznacza to, o czym piszę, ze uznaje się, ze większość członków KRK, to ludzie niewierzący, którzy nie przeżyli nowonarodzenia, nie posiadający Ducha Św. a więc nie będący Kościołem.

    Myślę, ze zgodzenie się z tą prawdą moze kazdemu bardzo pomóc w zrozumieniu czym Kościół jest, a czym nie jest.

    Kościół jednak, ten prawdziwy, powinien nieść ewangelię i czynić uczniami Pana wszystkie narody, jak Pan nakazał , a roszczenie sobie prawa do jedynoprawdy jedynie moze i to czyni – niszczy to dzieło, podwaza, neutralizuje i zaprzecza Bogu. Nie wspomnę juz, ze osoby które nie mają Ducha Bozego, udając Kościół moga szerzyć fałszywą Ewangelię i czynić zło, gdyż nie działają w imieniu Pana. 

     

     
    Odpowiedz
  20. ahasver

    Ciąg dalszy.

    Proszę Ks. Adama o rzetelną odpowiedź na moje wpisy.

    Co do historii KK i Prawosławia, moze umieszczę tutaj wpis pewnego człowieka, który dość mocno uzasadnia swoją apostazję z KRK i przyjęcie Prawosławia. 

    __________________________________________________________________________________

    MOJA DROGA DO PRAWOSŁAWIA
     
    Tekst ten pisałem w czasie w którym odbyła się moja oficjalna konwersja na Prawosławie. Jest to jednak określenie techniczne. W sensie eklezjologicznym należy to co nastąpiło opisać bardziej precyzyjnie: jako zerwanie bezpośredniej communio z Arcybiskupem Metropolitą Wrocławskim Marianem, będącym w jedności z biskupem Rzymu Benedyktem XVI, a nawiązanie bezpośredniej communio z Arcybiskupem Wrocławskim i Szczecińskim Jeremiaszem, będącym w jedności z Prawosławnym Metropolitą całej Polski Arcybiskupem Sawą. Czynnikiem podstawowym skłaniającym mnie do takiej decyzji jest Objawienie Boże. Jestem świadomy, że nie opiszę w tej chwili wszystkich moich różnic dogmatycznych z Kościołem rzymskim. Pominę prawie zupełnie kwestie związane z grzechem pierworodnym, czy dogmatem o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny, skupiając sie jedynie na kwestii prymatu biskupa Rzymu. Nie sposób oczywiście wszystkiego zawrzeć w zdaniach, część przesłanek dla mojej decyzji nie poddaje się próbom analitycznej obróbki.
     
    Osobiste refleksje
    Kościołowi rzymskiemu zawdzięczam otrzymanie pewnych narzędzi intelektualnych i duchowych do poznania Boga i Kościoła. 
    Dowiedziałem się w nim, że Bóg posłał na ziemię Chrystusa, aby zbawić ludzi. Dowiedziałem się, że dzieło Chrystusa dokonane poprzez Ofiarę krzyżową rozciąga się na całą historię. 
    To dzieło doświadczałem przez całe życie uczestnicząc w Eucharystii. 
    W którymś momencie zrozumiałem, że Eucharystia jest źródłem Kościoła, że Kościół w niej się zaczyna i dzięki niej trwa. W niej bowiem jednoczę się z innymi ochrzczonymi prawdziwie wierzącymi w Chrystusa i z samym Chrystusem, stając się świadkiem prawdziwe uobecnionej jego Ofiary. 
    Zrozumiałem, że Kościół jest darem Boga dla człowieka, dzięki któremu mogę osiągnąć zbawienie, że jest to narzędzie niezawodne. 
    Dlatego całkiem naturalna dla mnie była i jest w dalszym ciągu koncepcja nieomylności Kościoła w sprawach koniecznych człowiekowi do zbawienia, czy nawet w osiąganiu coraz większej świętości. 
    Nie oznacza to, że jasne jest dla mnie kryterium, czym jest głos Kościoła. 
    Nie mniej jednak, mniej lub bardziej intuicyjnie, rozumiem, co Kościół naucza niezmiennie, 
    a co jest tylko doraźnym postanowieniem prawnym powziętym z potrzeby chwili. 
    Od tego czasu staram się, z większym lub mniejszym powodzeniem słuchać Kościoła we wszystkich tych sprawach, które dotyczą rzeczy najważniejszych, mojego duchowego wzrastania, mojej drogi do Boga. Stało się jasne dla mnie, że Kościół jako bogoludzka wspólnota, właśnie Ciało Chrystusa – bo przez niego działa Chrystus, ma swoje znaki widzialne, dzięki którym człowiek może go poznać. 
    Te znaki można odczytać z teraźniejszości i historii Kościoła. Kościół rzymski dzięki Soborowi Watykańskiemu II nauczył mnie, że Kościół wschodni jest prawdziwym Kościołem partykularnym, mającym sukcesję i ważne sakramenty, nie jest jednak w pełnej jedności z Kościołem rzymskim. 
    Długo zakładałem, że Kościół wschodni trwa w błędzie i że Kościół założony przez Chrystusa trwa prawdziwie w całej pełni jedynie w Kościele rzymskim. 
    Nie zaprzestałem jednak nigdy utwierdzać się w tej prawdzie, co paradoksalnie przyczyniło się do jej odrzucenia. 
    Potrzeba utwierdzania prawdy o prawowierności Kościoła rzymskiego wynikała z tego, że stosunkowo szybko zorientowałem się, że jest to prawda wymagająca osobistego poznania. Nie można przecież uznać, że dany Kościół partykularny jest prawdziwie zjednoczony z Ciałem Chrystusa tylko dlatego, że on sam tak o sobie twierdzi. 
    Nie miały dla mnie zatem mocy przekonania oświadczenia Kościoła rzymskiego w tej materii. Musiałem samodzielnie poprzez analizy historyczne i teologiczne utwierdzać się w wierze w prawowierność Kościoła rzymskiego. 
    Moje badania historii doprowadziły mnie do następujących wniosków, które w sposób syntetyczny postaram się tutaj naszkicować.
    Rozwój hierarchicznego ustroju Kościoła
    Pierwotne gminy Kościoła skupiały się na sprawowaniu Eucharystii wokół swoich pasterzy, wyznaczonych przez samych apostołów. 
    W ten sposób rozwinął się urząd biskupi. 
    Kościół stosunkowo szybko zorientował się, że funkcja biskupa nie jest zwykłą funkcją, a szczególnym charyzmatem otrzymywanym od Boga na skutek widzialnego znaku nałożenia rąk i modlitwę tych, którzy już ten charyzmat wcześniej otrzymali – czyli innych biskupów. W ten sposób rozumie się po dziś dzień sukcesję apostolską. 
    Wiele czynników decydowało o tym, że poszczególne trony biskupie zyskiwały sobie większy autorytet niż inne. Były to: tradycje założenia danego Kościoła przez samych apostołów, rola administracyjna w cesarstwie Rzymskim metropolii, która była biskupią stolicą – i powiązania z władzą świecką, powstawanie herezji i teologicznych sporów, które wymagały odwoływania się jednych biskupów do drugich, tych już bardziej poważanych, przy czym trzeba pamiętać, że każdy taki akt odwołania i skuteczne rozwiązanie problemu dodatkowo tej powagi danemu biskupstwu dodawało. 
    Suma tych zjawisk doprowadziła w końcu do ukonstytuowania się pięciu starożytnych patriarchatów w Rzymie, Konstantynopolu, Jerozolimie, Antiochii i Aleksandrii. 
    Biskupi zasiadający na tronach patriarszych cieszyli się największym autorytetem, który był stopniowo wzmacniany przez zapisy prawne.
     
    Dogmat o nieomylności papieża
    Kościół rzymski w roku 1871 na soborze Watykańskim I uchwalił następujący dogmat:
    Biskup rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa obowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła.
    Dogmat ten Kościół rzymski uznaje za prawdę przez Boga objawioną. 
    Nauka ta, jak i nauczanie o prymacie jurysdykcyjnym biskupa Rzymu nad całym Kościołem powszechnym stało się pewnym punktem centralnym, prowadzącym mnie do uznania, że Kościół rzymski odstąpił od prawowierności. 
    Oczywiście stwierdzenie, że tak formalna definicja przyjęta na soborze w roku 1871 stanowi dowód na odejście od wiary, musi pociągać za sobą przyznanie, że faktyczne odejście od prawowierności musiało nastąpić na długo wcześniej. 
    Prawda o nieomylności papieża, jak i o prymacie jurysdykcyjnym biskupa Rzymu dojrzewały w Kościele rzymskim od wieków. 
    Przywiązanie Kościoła rzymskiego do prymatu papieża promieniuje również na inne prawdy, które ogłasza przed rokiem 1871, a które również przyczyniają się do zakwestionowania w moim umyśle jego prawowierności. 
    Jest to przede wszystkim nauka o grzechu pierworodnym zdefiniowana na Soborze Trydenckim w połączeniu z ogłoszonym w roku 1854 przez Piusa IX w bulli Ineffabilis Deus dogmacie o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
    Zanim przejdę do podania moich argumentów, dlaczego orzeczenia Soboru Watykańskiego I nie mogę uznać za prawdziwą wiarę katolicką objawioną przez Boga, w skrótowej formie przybliżę, w jaki sposób niektórzy teologowie Kościoła rzymskiego uzasadniają, że jest dokładnie odwrotnie, czyli że prawda ta jest przez Boga objawiona. 
    Należy zaznaczyć, że przez długi czas akceptowałem ten tok myślenia.
     
    Szkic uzasadnienia
    Uzasadnienie to opiera się na dwóch filarach. 
    Na Piśmie Świętym i Tradycji. 
    Z tekstów Ewangelii wynika w istocie, że Chrystus w pewien sposób wyróżnił św. Piotra. Szczególną rolę Piotra widzimy również w Dziejach Apostolskich, przykładowo we fragmencie, gdy jako pierwszy zabiera głos w Dzień Pięćdziesiątnicy. 
    Klasyczne fragmenty, na które powołuje się Kościół rzymski to (Mt 16, 13-19; Łk 22, 31; J 21, 15-17). Następnym krokiem do uznania prawdy o prymacie biskupa Rzymu jest tradycja, że św. Piotr założył biskupstwo w Rzymie i że tam zmarł śmiercią męczeńską. 
    Czyni to wszystkich biskupów rzymskich następcami św. Piotra. 
    Oczywiście dla wielu teologów Kościoła rzymskiego jasne jest, że prawdy o prymacie św. Piotra nie da się, na podstawie samych słów Pisma Świętego, przenieść na wszystkich kolejnych biskupów Rzymu. 
    Jezus nie mówił przecież nic o następcach św. Piotra. Wyprowadzają więc ją nieco inaczej. Chcą widzieć rozwijającą się percepcję prawdy o prymacie Biskupa Rzymu w całej historii Kościoła od jego początków. Zakładają, że prawda ta była od zarania obecna w formie nie do końca skrystalizowanej, w samej świadomości szczególnej roli samego Kościoła rzymskiego. Na tę rolę szczególną zdają się wskazywać już nawet początek listu św. Pawła do Rzymian i późniejsze świadectwa, takie jak np. list św. Ignacego Antiocheńskiego do Kościoła w Rzymie, gdzie pada sformułowanie „przewodzący w miłości”. 
    Chcą widzieć uznanie całego Kościoła powszechnego dla szczególnej prawowierności i świętości Kościoła rzymskiego w pierwszych wiekach i dopiero z tego wyprowadzić, że skoro prawda ta była akceptowana co do rzymskiej wspólnoty chrześcijan, to musiała, logicznie rzecz biorąc, również dotyczyć jej pasterza – biskupa Rzymu. 
    W dalszej kolejności wywodzą, że to on musiał być ontologiczną podstawą tej prawdy, bo to on swoją osobą konstytuuje całą rzymską wspólnotę (bez biskupa Rzymu nie można mówić bowiem o rzymskiej wspólnocie wiernych). Zatem bez nieomylnego biskupa Rzymu mającego władzę nad całym Kościołem powszechnym, nie mogłoby być mowy o szczególnej prawowierności, świętości i przewodniej roli Kościoła Rzymskiego, które to przymioty, według niektórych teologów Kościoła rzymskiego, od początku były postrzegane w całym Kościele powszechnym. 
    W tym miejscu należy zauważyć, że teologia Kościoła rzymskiego włożyła wiele wysiłku w stworzenie uzasadnienia prawdy o prymacie i jest ono dosyć dobrze opracowane. 
    Żaden pojedynczy prosty argument nie jest w stanie obalić tej misternie utkanej konstrukcji. Aby zrozumieć, dlaczego w tym wszystkim tkwi błąd należy zdać sobie sprawę raczej z całego zespołu zjawisk i po pierwsze dobrze rozumieć jakim organizmem jest Kościół. 
    Gdyby prawda o prymacie miała proste obalenie nie byłoby w Kościele rzymskim tak wielu znamienitych umysłów, które akceptują ją jako przez Boga objawioną.
    Brak oczywistości powszechnej akceptacji prymatu
    Należy zauważyć, że nie ma żadnych przekonujących dowodów na to, że prawda o prymacie Biskupa Rzymu – oczywiście w rozumieniu rzymskim, czy nawet nadrzędnej roli Kościoła rzymskiego została zaakceptowana przez całą wspólnotę Kościoła powszechnego jako prawda objawiona. 
    Powoływanie się tutaj na fakt, że Kościół Rzymski cieszył się szczególnym poważaniem i autorytetem jest w tym wypadku nadużyciem. 
    Poważanie to i autorytet wynikały na pewno z roli jaką przyszło temu Kościołowi odgrywać (stolica cesarstwa, szczególne możliwości ekonomiczne do wspierania innych Kościołów) oraz z faktu posiadania grobów św. Piotra i św. Pawła, nie było jednak, jak się wydaje, powszechnej świadomości, że Kościół ten nie może nigdy upaść w wierze. 
    Prawowierność biskupów Rzymu była oceniana przez innych w momentach, w których nie była ona oczywista. 
    Można przyjąć, że stanowi to przesłankę, która co najmniej utrudnia przyjęcie hipotezy o powszechności zalążkowej nawet prawdy o nieomylności, czy prymacie jurysdykcyjnym.
    Niektórzy ludzie Kościoła w IV wieku zastanawiali się nad prawowiernością papieża Liberiusza, który był oskarżany o podpisanie pod przymusem heretyckiego wyznania wiary. Św. Atanazy (295-373) w Historia arianorum ad Monachos stwierdzi, że papież podpisał heretycką formułę, ale ponieważ działał pod przymusem nie dopuścił się herezji. 
    Św. Hieronim (331-420) w Chronicon twierdzi, że Liberiusz złamany wygnaniem podpisał błędy heretyckie. Przy okazji tak zwanego sporu o trzy rozdziały mają miejsce następujące wypadki: Po ogłoszeniu Iudicatum przez papieża Wigiliusza biskupi afrykańscy wyłączają go z jedności kościelnej, następnie papież odwołuje Iudicatum, V Sobór Powszechny w Konstantynopolu (553) prowadzi swoje prace bez zgody papieża Wigiliusza, który został, na polecenie cesarza Justyniana, ze względów dyscyplinarnych skreślony z dyptychów kościelnych – co było jednoznaczne z ekskomuniką. 
    Zresztą zmienna i niejednoznaczna postawa Wigiliusza wobec trzech rozdziałów doprowadziła do tego, że również na Zachodzie niektórzy oskarżali go o herezję, co doprowadziło do schizmy. W roku 680 VI Sobór Powszechny w Konstantynopolu potępia na XIII sesji nieżyjącego już papieża Honoriusza (+638), wymieniając go pośród innych biskupów winnych według Soboru rozszerzenia się błędnej nauki – monoteletyzmu.
    Koncepcja ewolucyjnego rozwoju prawdy o prymacie biskupa Rzymu wydaje się być zgodna z rzeczywistością tylko wtedy, gdy ograniczymy ją właśnie do ewolucji w łonie Kościoła rzymskiego, Kościołów założonych przez niego i administracyjnie mu podległych (Europa Zach.)
    . Nie znajduję natomiast jej wystarczającego potwierdzenia w odniesieniu do Kościoła powszechnego. Kanon VI Pierwszego Soboru Powszechnego w Nicei (325) powołując się na „starożytny zwyczaj” potwierdza, że władza biskupa aleksandryjskiego nad podległymi mu prowincjami, jest taka jaką biskup Rzymu ma na swoimi terytorium, przyznaje również analogiczną władzę biskupowi Antiochii i podsumowuje te postanowienia zdaniem: „Niech będzie zachowywane w Kościołach pierwszeństwo wynikające za starszeństwa”. (Ap. Piotr zakłada przed Rzymem Kościół w Antiochii; i o tym w ogóle się na Zachodzie nie wspomina)
    Sugeruje to świadomość patriarchalnej struktury Kościoła u ojców soboru. 
    Jest faktem, że na soborach powszechnych liczono się ze zdaniem Rzymu i że bez udziału biskupa Rzymu lub jego legatów sobór powszechny był nie do pomyślenia – jednak wynikało to głównie z tego, że biskup Rzymu był patriarchą Zachodu i z samej istoty powszechności soboru nie do wyobrażenia w starożytności był sobór powszechny bez udziału Kościoła zachodniego. 
    To co przez cały Kościół zostało uznane na pewno to zasada pewnego honorowego pierwszeństwa, primus inter pares (pierwszy pośród równych). 
    Wskazuje na to pośrednio 3 kanon Soboru Konstantynopolitańskiego I, który ustala, że biskup Konstantynopola- Nowego Rzymu  ma mieć pierwszeństwo zaszczytu po biskupie Rzymu. 
    W tym sensie możliwość powrotu do honorowego prymatu biskupa Rzymu Kościół Prawosławny uznaje po dziś dzień.
     
     
    Zakłócenie rozwoju prawdy o prymacie przez fałszerstwa
    Rozwój prawdy o prymacie w samym Kościele rzymskim został poważnie zakłócony przez fałszerstwa, które sam Kościół rzymski odkrył dopiero po wielu wiekach. 
    Można by postawić hipotezę, że gdyby nie te fałszerstwa, to również i w Rzymie zwyciężyłaby w końcu prawda o prymacie honorowym, o pewnego rodzaju pierwszeństwie w miłości. 
    Oczywiście czy tak by było naprawdę nigdy się już nie dowiemy. Skupmy się jednak na faktach. Należy wymienić tu kanony synodu w Sardyce, dzisiejszej Sofii (343), które mówią o apelacyjnej roli biskupa Rzymu. 
    Zostały one uchwalone przez pozostałych w Sardyce biskupów Kościoła zachodniego, gdy biskupi wschodni opuścili już synod. 
    Synod ten nie został bezpośrednio uznany nawet na całym Zachodzie, nie mówiąc już w ogóle o Wschodzie, jednak od V wieku w Rzymie jego kanony mylnie uznawano za „nicejskie” – 
    a więc cieszyły się bardzo dużym autorytetem. 
    Znanym fałszerstwem są również Pseudo-izydoriańskie dekretalia powstałe koło roku 850 w kościelnej prowincji Reims. 
    W sfałszowanym dokumencie autor powołuje się na pewne prawne świadectwa, żeby wesprzeć własne tezy. Jedną z nich jest zasada, że podczas procesu przeciw biskupowi, musi on mieć prawo apelacji do Rzymu na każdym etapie procesu. Inną – zasada, że sobory i synody otrzymują swoją moc prawną w wyniku potwierdzenia przez Stolicę Apostolską. Fałszerstwa te oddziaływały głównie podczas reformy gregoriańskiej w XI wieku. 
    Warto też wspomnieć o fałszerstwach symachiańskich. 
    Powstały one około 500 roku. Zwracały uwagę na rzekome wypadki z około 300 roku, podczas których opierając się na zasadzie Prima sedes a nemine iudicatur (pierwsza stolica przez nikogo nie jest sądzona) uniemożliwiono zdjęcie papieża z urzędu. 
    Pewną rolę w kształtowaniu się rzymskiej świadomości prymatu jurysdykcyjnego odegrał kolejny sfałszowany dokument Donacja Konstantyna. 
    Zakłada się, że powstał on pomiędzy 750 a 850 rokiem. 
    Jest on rzekomym dokumentem nadającym papieżowi Sylwestrowi (+335) znaczne przywileje przez cesarza Konstantyna. Wśród nich znajdują się stwierdzenia, że biskup Rzymu, jako następca świętego Piotra, uznany zostaje za ważniejszego od biskupów Antiochii, Aleksandrii, Konstantynopola, Jerozolimy oraz wszystkich pozostałych biskupów świata, oraz że biskup Rzymu otrzymuje władzę administracyjną nad całym Zachodem. Fałszerstwo zostało ostatecznie wykazane w roku 1440, a wcześniej było jednym ze źródeł kościelnego prawa. 
    Kościół rzymski uznał ją oficjalnie za fałszerstwo dopiero w XIX wieku. Donacja Konstantyna była kilkakrotnie wykorzystana przez papieży w celu wsparcia ich jurysdykcyjnych roszczeń. 
    Należy pamiętać, że przy ocenie znaczenia wymienionych wyżej fałszerstw należy zawsze brać pod uwagę to, jaka była rzeczywista siła ich oddziaływania na myśl Kościoła rzymskiego. Treści sfałszowanych dokumentów nie brały się z powietrza, były zawsze odzwierciedleniem pewnych istniejących już w Kościele rzymskim trendów. 
    Jednak fakt, że musiano się do nich posuwać stanowi dla mnie dodatkową przesłankę na brak jednomyślności Kościoła w sprawie prymatu biskupa Rzymu.
     
    Niejasny status eklezjologiczny „daru” papieskiej nieomylności
    Po krytycznym spojrzeniu na historie rozwoju koncepcji prymatu Biskupa Rzymu, należy przyjrzeć się samej teologicznej strukturze dogmatu o nieomylności papieża. Skrupulatna chęć zrozumienia jego teologicznego sensu już sama z siebie stawia kilka trudnych pytań, na które nie łatwo znaleźć odpowiedzi.
    W 1871 roku Kościół rzymski uchwalając dogmat o nieomylności papieża uchwalił, być może nie do końca zdając sobie z tego sprawę, pewnego rodzaju quasi-sakrament. 
    Znakiem widzialnym tego quasi-sakramentu jest sporządzenie przez Biskupa Rzymu wypowiedzi spełniającej wymagania nauczania ex-cathedra, zaś szczególną łaską Bożą związaną w sposób pewny z tym znakiem jest światło Ducha Świętego, które powoduje, że biskup Rzymu w tej wypowiedzi jest nieomylny. 
    Nazwa quasi-sakrament jest tu użyta dlatego, że powiązanie w sposób pewny daru Ducha Świętego z określoną czynnością, w tym wypadku ze sformułowaniem formalnej wypowiedzi ex-cathedra, poza sakramentami nie ma precedensu w nauce Kościoła rzymskiego. W żadnym innym wypadku poza sakramentami i właśnie omawianymi orzeczeniami papieskimi Kościół rzymski nie gwarantuje swoim „nieomylnym nauczaniem” działania szczególnej łaski Bożej. Już samo zauważenie tego faktu prowokuje pytanie o relację między tym quasi-sakramentem a sakramentami. 
    Kościół zasadniczo osadzony jest na dwóch sakramentach: Eucharystii i kapłaństwa. 
    Gdzie w tym porządku można umiejscowić papieską nieomylność? 
    Jest ona ściśle związana z dziedziczeniem urzędu biskupa Rzymu. 
    Jednak dziedziczenie urzędu inaczej niż dziedziczenie charyzmatu posługi biskupiej, stoi jakby obok rzeczywistości sakramentalnej. 
    Zostanie biskupem zawdzięcza się aktowi konsekracji dokonanemu przez innych biskupów, zostanie biskupem Rzymu – jakiemuś administracyjnemu wyborowi na ten urząd. 
    To pierwsze odbywa się w porządku ściśle sakramentalnym, a przez to ściśle eklezjologicznym, to drugie w porządku administracyjnym. 
    O ile można jeszcze przyjąć, że Chrystus zechciał obdarzyć osobiście św. Piotra darem nieomylności w sprawach wiary, choć z Ewangelii nic takiego wprost nie wynika, to bardzo trudno zrozumieć, że związałby ten dar na stałe z rzeczywistością administracyjną, poza sakramentalną i poza eklezjologiczną. Z rzeczywistością dziedziczenia Rzymskiego tronu biskupiego. 
    Czy taka wola Chrystusa musiałaby również gwarantować niezniszczalność samego Rzymu? Czy dar nieomylności papieża Kościół utraciłby w momencie zniszczenia całego półwyspu Apenińskiego w jakiejś hipotetycznej katastrofie nuklearnej? 
    Należy zapytać tu również o starożytną tradycję mówiącą, że św. Piotr był przez pewien czas biskupem Antiochii. 
    Istnienie tej tradycji poświadcza Orygenes (185-254) w 6. homilii do Ewangelii św. Łukasza, Euzebiusz z Cezarei (ok. 264 – ok. 340) w Historii Kościelnej i biskup Rzymu Grzegorz Wielki (ok. 540 – 604) podając, że Piotr był biskupem Antiochii przez 7 lat. 
    Jeżeli przyjmiemy tę tradycję za prawdziwą, to czy „dar” nieomylności odziedziczyli również po św. Piotrze kolejni biskupi Antiochii?
    Pytając się o status eklezjologiczny „daru” nieomylności staram się umiejscowić go w Kościele, na który patrzę oczami wiary. 
    Patrząc oczami wiary nie widzę powiązań administracyjnych, zależności personalnych czy ideologicznych, które są rzeczą ludzką – widzę grupy wiernych skupionych na Eucharystii wokół odprawiających ją biskupów i ich prezbiterów. 
    W tej „czystej” eklezjalnej strukturze nie widzę miejsca na nieomylność jednego wyróżnionego biskupa. 
    Wszystkie bowiem dary, które otrzymuje biskup i którymi ubogaca swój Kościół wynikają po prostu z jego święceń biskupich, z sakramentu. 
    Ten jeden musiałby być związany z obcą Królestwu Bożemu, czysto ludzką administracyjną rzeczywistością.
     
    Wnioski
    Jako osoba ochrzczona, należąca do Kościoła powszechnego założonego przez Chrystusa nie mogę uznać dogmatu o nieomylności biskupa Rzymu i prymatu jurysdykcyjnego, ponieważ nie widzę aby było to nieomylne nauczanie całego Kościoła. 
    Jeżeli nawet przyjąłbym za dobrą monetę wszystkie argumenty Kościoła rzymskiego przemawiające za tym, że jest to prawda objawiona przez Boga i skłonił się ku temu, musiałbym przyznać, że mam do czynienia z procesem jedynie poszlakowym, w którym brakuje żelaznych dowodów. 
    Można na podstawie poszlak przyjąć wiele rzeczy, ale nie w kwestiach tak istotnych jak zbawienie człowieka. 
    Wielu teologów kościoła rzymskiego wysunie tu zapewne argument, że Kościół rzymski i biskupi pozostający z nim w jedności tworzą Kościół w pełni prawowierny i gwarantuje to sam Duch Święty, a zatem może on sam określać nieomylnie, co jest prawdą wiary – na przykład, rozważany dogmat o nieomylności biskupa Rzymu. 
    Nie widzę jednak umocowania tej tezy w Objawieniu. 
    Nie widzę innych, nie-rzymskich jej źródeł. 
    Jedną z głównych przyczyn rozbicia Kościołów Wschodniego i Zachodniego była właśnie ta teza głoszona na Zachodzie w różnych jej historycznych postaciach przez biskupów Rzymu. Skutki postępowania Kościoła rzymskiego wobec innych patriarchatów, tak jak gdyby była ona prawdziwa i powszechnie akceptowana były opłakane, należy wspomnieć tu spór o filioque, czy zatargi dotyczące jurysdykcji na nowo chrystianizowanych obszarach. 
    Jeżeli moglibyśmy powoływać się na prawowierność Kościoła rzymskiego w celu wykazania jego prawowierności, to w ten sposób moglibyśmy uzasadnić prawowierność każdej wspólnoty. 
    Jeżeli bowiem uznalibyśmy z góry za heretycki każdy Kościół, który nie zgadza się z Kościołem rzymskim i uznalibyśmy, że tym samym jest on wyłączony z pełnej wspólnoty Kościoła powszechnego, to logicznie musielibyśmy przyznać że cały Kościół powszechny uznaje Kościół rzymski za na pewno prawowierny – a zatem, że jest to prawda wiary. 
    Z takiej metody jednak dla Kościoła powszechnego nic nie może wynikać, bo udowadnia ona to, co właśnie założyła. 
    Dokładnie taką samą logiką mógłby się tutaj posłużyć Kościół konstantynopolitański, czy jakikolwiek inny Kościół patriarchalny.
    Udało mi się opisać w formie szkicowej moje powody dla odrzucenia zachodniej koncepcji prymatu biskupa Rzymu w całym Kościele. 
     
     
    Cały zespół tych powodów wzbogacony o przemyślenia teologiczne dotyczące natury Kościoła powoduje, że z przykrością muszę stwierdzić, że Kościół w którym zostałem wychowany, choć ma ważne sakramenty i sukcesję apostolską, zniekształcił Objawienie Boże. 
    W żadnym wypadku nie oznacza to, że zostałem poza Kościołem. 
    Wręcz przeciwnie, jedynie mocniej się z nim zjednoczyłem. 
    Kościół Prawosławny, w którym odkryłem to wszystko, co długi czas, jak się okazało mylnie, widziałem w Kościele rzymskim, jest Kościołem, któremu nic nie brakuje. 
    Jest to prawdziwy Kościół katolicki założony przez Chrystusa.
     
    M*****
     
    Wrocław XX lipca 20XX
     
    __________________________________________________________________________________
     

     

     

     
    Odpowiedz
  21. aaharonart

    Bartoszu

    Czytam z zainteresowaniem to co piszesz. 

    Nie wybieraj za szybko drogi po której pójdziesz. Zastanów się nad wyborem. Pamiętaj że na Tezeuszu są ludzie którzy Cię miłują.

    Twój przyjaciel 

    art.

     

     

     
    Odpowiedz
  22. ahasver

    Wiara bez “ale” jest ideologią, “wierzenie-w-coś” – pogaństwem.

     Cześć Aharonie Arturze! Nie wybieram "dróg", ponieważ mam swoją drogę – tak jak każdy człowiek. W innym przypadku negowałbym fakt, że Bóg stworzył każdego człowieka w jego odmienności. Nie wybieram dróg, ponieważ jestem już na drodze. Bardziej odrzucam niż wybieram, przy czym jest to odrzucanie sposobów, a nie treści, form, a nie istoty – wszak każdy na swój sposób stąpa po ścieżce prowadzącej ku Temu-Samemu (Bogu, Transcendencji – zwał jak zwał, wszak Bóg wiele ma imion…). 

    Staram się poznać siebie i swoją krętą ścieżkę i nie odstąpię od niej, ponieważ została mi dana. Jaka jest moja droga? Tylko ja to wiem. Po to każdy z nas rodzi się innym człowiekiem, aby stąpać swoją ścieżką. Próby uzasadnienia innym ludziom, że błądzą i że powinni iść tą samą ścieżką co ja są dla mnie oznaką faszyzmu i zachęcaniem do bezmyślności i posłuszeństwa. Z takimi zjawiskami bezwzględnie walczę.

    Wszelkie wspólnotowe modły są etapem w ewolucji człowieka, który przemija. Po zapoznaniu wspólnych mnie i innym ludzkich cech należy wyjść z domu rodzinnego i poszukiwać swojego własnego – albo taki zbudować. Najwyższym etapem w życiu religijnym człowieka jest odcięcie pępowiny i znalezienie swojej religii i takiej formy objawienia Boga, która najbardziej przemawia do naszego sumienia. Dlatego o ile Ksiądz Adam mówi używa tutaj sformułowania "wierzę, ale…" w negatywnym świetle wygodnych interpretacji, dla mnie owo "ale…" jest podstawą wiary w ogóle. Wiara bez owego "ale" pozostaje tylko godną pogardy ideologią. Wiara pozbawiona wymiaru subiektywnego w ogóle nie jest wiarą.

    Inną sprawą jest, że wiara i wierzenie-w-coś to odmienne sprawy. Ta pierwsza jest afirmacją Boga. Każdy robi to na swój sposób – afirmuje tak jak czuje, tak jak potrafi. Wierzenie-w-coś jest w istocie bałwochwalstwem, ustanawianiem Boga jako "czegoś" na kształt naszych ludzkich wyobrażeń. Jest kultem złotem cielca, choćby ów złoty cielec był wiszącym nad pozłacanym ołtarzem truchłem rozpiętym na dwóch deskach.

    Dlatego raczej powinienem powiedzieć: "Wyznaję wiarę (na taki sposób, jaki uważam za najpełniejszy i najlepszy, w jaki potrafię to odzwierciedlić)" i niszczę "wierzenie-w-coś", które wraz ze sposobami takowych zabobonnych gusłów próbują mi narzucić jakiekolwiek świątynie i ich pogańscy kapłani. 

    Pozdrawiam Cię! 🙂

    – B. 

     
    Odpowiedz
  23. ahasver

    Rzymski Katolicyzm (i pozostałe religie) jako pogaństwo.

     To jest Arturze raczej tak, że nie do końca ufam samemu sobie, nie do końca kieruję się własnym gustem; wówczas – na co słusznie zwróciłeś uwagę – ustanowiłbym siebie jako bóstwo, ewentualnie stworzył jakąś indywidualną religię, a jednak jest mi daleko do takich rozwiązań, ponieważ wbrew przesączonej jadem nienawiści i szowinizmu religijnego niechęci katolików do uznania równorzędności innych religii, nie tworzę wcale wygodnej dla siebie układanki religijnej, odrzucając część dogmatów, które akurat nie będą mi pasowały: To typowe katolickie insynuacje narzucane "heretykom". W niczym nie różnią się od Szariatu, choć to oczywiście bardziej łagodna forma, a przynajmniej zewnętrznie – pod powłoką katolickiego poczucia wyższości tkwi bowiem chęć posłania każdego "heretyka" do piekła. Z resztą takową taktyką KRK się posługuje: "albo przyjmiesz wszystko z KRK, albo trafisz do piekła". Straszenie piekłem od zawsze było strategią KRK, nawet jeśli klecha dobrotliwie uśmiechnie się i pobłażliwie poklepie heretyka po ramieniu… 

    Staram się poznać prawdę we wszystkich możliwych aspektach. Patrzę na religie holistycznie. Historia tychże religii jest dla mnie tożsama z ich istotą, dlatego nigdy nie będę odróżniał "błędów ludzkich" i "słabości kościoła", za jakie uważa się wszystkie zbrodnie dokonane na przełomie wieków przez łotrów z Watykanu, od istoty katolicyzmu. Nie jestem w stanie przyjąć tej religii, której nie uważam nawet za chrześcijaństwo; to ostatnie nie morduje, więc nawet jeśli nieomylny namiestnik Boga na Ziemi zgodził się wysłać na tamten świat choćby jednego człowieka, bezwzględnie odrzucam jego religię jako kłamstwo. Bóg, któremu skłąda się ofiary z ludzkiego życia, nie jest Bogiem. Dlatego dla mnie katolicki bóg nie jest Bogiem prawdziwym albo inaczej: Bóg watykański nie jest Bogiem katolickim (w rozumieniu catholicos jako "powszechny", "uniwersalny") – być może jakąś formą pośrednią w ewolucji religijności. 

    Wszelkie moje dotychczasowe intuicje doprowadzają mnie do wniosków, że prawda nie jest wcale czymś tak do końca miłym – dlatego trudno zgodzić się z zarzutem większości szeregowych watykańskich urzędników, jakoby "heretycy" wybierali w swojej wierze wyłącznie te elementy rzeczywistości, które będą dlań wygodne. Jest wręcz tak, że przebywając z Bogiem gdzieś w górach słyszę prawdy o wiele mniej przyjemne niż pogańskie wizje milutkiego raju, gdzie Pan Bóg z długą brodą pieści wszystkie swoje duszyczki w pełnym owieczek i łagodnych, kochających lwów, ogrodzie. To raczej Bóg katolicki jawi mi się jako rozwiązanie przyjemne i pocieszające, przez co często zastanawiam się, na ile jest to wizja wytworzona przez człowieka.  

    Czytam Pismo Święte, Koran, Torę, czytam przetłumaczone historyczne pisma buddyjskich mnichów. Przyjmuję wszystkie słowa z tychże pism i nie odrzucam żadnego. Nawet jeśli stoją w opozycji, są to po prostu boskie paradoksy. Odrzucam jednak stąpanie religijnymi ścieżkami, ponieważ uznaję prymat mistyki nad religijnością, dodatkowo upierając się przy tym, że jeśli ktoś mówi o mistyce chrześcijańskiej, mistyce islamskiej czy buddyjskiej, ten pojęcia mistyki jeszcze nie zrozumiał; mistyka jest mistyką i "rozsadza" od wewnątrz struktury religijne, od których wychodzi.

    Odnajduję wiele analogii pomiędy religiami, np. pomiędzy Bogiem Osobowym i buddyjską Pustką, czerpię garściami z mądrości tychże świętych Pism, ponieważ uznaję wspólnotowy dorobek dziesiątek pokoleń jako pewną obiektywność przydatną w lepszym szacowaniu indywidualnych zdolności. Nie widzę jednak powodu, aby przynależeć do jakiejkolwiek religii, zwłaszcza, że ich poznanie pozwala widzieć i zalety i ogromne ograniczenia każdej z nich. Nie widzę powodu, aby w ogóle być wyznawcą jakiegokolwiek kultu. Dla mnie "katolicyzm", "prawosławie", "islam", "buddyzm" i pozostałe religie to zwyczajne pogaństwo, choć nie są pogańskimi pisma, którymi się posługują.   

    Jedynym Bogiem jest Bóg niedefiniowalny i nie sprowadzalny do dogmatów. Chrystus objawił się na Ziemi i ustanowił ludzkość jako kościół. Jego wcielenie jest zbawieniem dla ludzkiego ciała i materii. Jako Pantokrator jest obecny w każdej religii. Nie widzę powodów, aby w ogóle potrzebne były świątynie, skoro świątynią jest cały Kosmos. Nie widzę powodów, aby ufać kapłanom, skoro Chrystus zalecił ludziom, aby przed jego ponownym przyjściem nie ufać żadnym objawieniom, żadnym świętym włóczniom, gwoździom z krzyża, żadnym cudom, żadnym fatimskim kłamstwom czy innym omamom nawiedzonych, pogańskich dewotów. Tylko jemu można zaufać, tylko on dokonuje cudów. Przed jego ponownym przyjściem jedynym cudem jest świat w całości. Reszta jest zwyczajnym kłamstwem bądź mistyfikacją. 

    Pogaństwo było potrzebne ludzkości jako forma pośrednia, poprzez odpowiednio usymbolizowane materialne struktury prowadząca do prawdziwego Objawienia. Prawdopodobnie bez wiary w pogańskiego Boga Słowianie nie byliby w stanie pojąć sensu Boga nie-pogańskiego. Podobnie bez katolickiego pogaństwa trudno byłoby ludziom zrozumieć sens jakiejś ponadkonfesyjnej mistyki. Były to po prostu kolejne stopnie w ewolucji ludzkiej duchowości. A jednak w momencie, kiedy formuła pogaństwa takiego wyczerpuje się i poszczególne organizacje religijne powoli upadają, przechodząc do lamusa, nie należy ich ratować, dalej nakłaniając ludzi do stania na pokonanych już szczeblach próchniejącej drabiny, którą można przecież odrzucić. Watykan upadnie, a przynajmniej diametralnie zmieni swoją formułę, bo w dotychczasowej, wciąż jeszcze szowinistycznej, jest kompletnie nie do utrzymania; jest to tylko kwestią czasu.

    A może jest tak, że owe "formy pośrednie" nadal będą potrzebne? Nie neguję ich, uważam, że działalność konfesyjna kapłanów wszelkich kultów jest kulturotwórcza, tworzy trzon aksjologiczny dla społeczeństwa, daje ludziom nadzieję… Lubię ludzi wierzących, podoba mi się, kiedy ktoś jest wierny swojej drodze i uważam to za coraz rzadziej dziś spotykaną wartosć, którą należy pielęgnować. Zarazem jednak uważam, że należy walczyć z ideologiami próbującymi inne sposoby wiary potępić bądź wrzucić do worka z napisem "herezja"… I że sa na świecie ludzie, których mistyczności i prawdziwości ich wiary przynależność do form, które już opuścili, byłaby po prostu szkodliwa. Tak samo uważam, że ponowne przyłączenie do KRK pozbawiłoby mnie wiary. 

    Taka to prawda dziejowa, że w wielu miejscach pogańskie świątynie swoją misję już wypełniły, a w innych jeszcze nie. Kościół Katolicki w obecnej formie jest mostem rozpiętym pomiędzy pogaństwem i mistyką. Teraz jednak nadeszła już pora, aby ludzie uwalniali się od swoich religii, dążąc w kierunku mistycznej, ponadreligijnej prawdy. Pozostanie w szeregach KRK po uświadomieniu sobie jego czasowego pośrednictwa byłoby odrzuceniem mistycznego Boga na rzecz już ustalonego, jakimś grzechem, idolatrią, a na pewno umysłowym wygodnictwem skrojonym na miarę ludzkich potrzeb.   

    Takie jest moje zdanie na temat wiary i jej relacji do którejkolwiek religii. 

    Raz jeszcze pozdrawiam 🙂

     

     
    Odpowiedz
  24. aaharonart

    Bartoszu 🙂

    Poniżej raz jeszcze zamieszczę do Ciebie list w którym właściwie nic nie trzeba dopisać , co najwyżej ująłem z niego co nieco po Twoim podzieleniu się ze mną swoją odkrywczą wiedzą na tematy związane z wiarą itd. jak wyżej …

    Bardzo Ci dziękuję za podzielenie się tym co do mnie napisałeś. Teraz rozumiem Cię lepiej i juz bliżej Cię znam . 

    Z wielkim zainteresowaniem poznaję Twoje zdanie na temat wiary i Twoją relację do którejkolwiek z religii.
    W tym co napisałeś jest wiele interesujących akapitów , ciekawych odniesień i mnóstwo bardzo osobistych kojarzeń. Myślę że Twoje pisanie jest bardzo popularne w dziesiejszych czasach. Wśród wielu młodych i nie tylko młodych ludzi można dziś spotkać takie podejście do wiary i religii jak te Twoje , Bardzo osobiste odkrycia . 

    Ja osobiście odkrywam coś jeszcze między słowami Twoich pism Bartoszu. Coś co myślę ma ogromny wpływ na to co opisujesz.

    Myślę że cała prawda kryje sie w tym , że zło przedzierając się po cichu przez mury kościoła do jego wnętrza , stara się się przemóc Kościół Prawdziwy niejako od środka… 

    Zwróć uwagę Bartosz jak na przestrzeni kilku lat zmienia się  np Twój umysł , Bartoszu. Jak często Twoje myślenie ulega zmianą. Raz jesteś obrońcą Szatana na Tezeuszu , który jest ojcem kłamstwa, a , raz Chrystusa i wszelkiego dobra ,  który mówi prawdę. Ludzki umysł jest zmienny . 
    Skoro więc nasz umysł ludzki jest taki podatny na zmiany i łatwo obalić w nim zdrowy rozsądek , to czy może nas dziwić fakt że i w Kościele zło  próbuje mieszać w umysłach ludzi?

    Kościół w swych podstawowych prawach zawartych w słowach Pisma świętego jest niezmienny. Zmieniają się jedynie wyznania ale to podstawowe przesłanie ciągle trwa w Kościele . Powstają co rusz nowe ruchy religijne ale korzeń Chrześcijaństwa jest wciąż ten sam . 
    Najważniejsze dla Szatana nie jest pojedyńczy człowiek Bartoszu ale cały Kościół który zajął pozycję obronną na terenach Królestwa Bożego które jest własnością Jezusa Chrystusa…

    Chciałbym Cię zapewnić że zawsze jestem Twoim przyjacielem i traktuję CIę jak brata . Jesteś człowiekiem tak jak ja . Bardzo często mi przypominasz swoim życiem moją drogę . Ja również często tak jak Ty poddawany byłem zmianą umysłu. To taka nasza ludzka samsara z której kiedyś napewno wyjdziemy . A może już wychodzimy…

    Twój tekst może wydawać sie zarówno płytki jak i  głęboki. Zależy jakie kto ma doświadczenie i ile przeżył .

    Bardzo Cię rozumiem i życzę Ci abyś był szczęśliwy prawdziwie . 

    Twój przyjaciel 

    aharon…

    reszta jak poprzednio…poniżej ….

     

     

     Dziękuję Ci za wyjaśnienie mi tego że jesteś już na drodze. Zrozumiałem z Twojego wpisu do mnie że nie odrzucasz istoty tajemnicy która Cię pociąga. Z pierwszego akapitu który do mnie napisałeś zrozumiałem też , jak ważne jest dla Ciebie i zapewne przyjemne poszukiwanie które nazywasz odrzucaniem a nie wybieraniem sposobów jakie oferuje Ci zastany świat w którym dorastasz do zjednoczenia z pełnią tej wielkiej tajemnicy jaką dla człowieka jest absolut lub nazwij go jak chcesz.
    Zgadzam sie z Tobą że jeśli pięciu czy nawet milion ludzi preferuje jakąś religię , to nie jest to dla Ciebie powodem aby zaraz preferować taką formę zbliżenia się do tajemnicy istoty stwórcy – nazwij go jak chcesz.
    Jeśli byś przystał na oferowaną Tobie formę religijną zapewne czuł byś się człowiekiem bez gustu. A ty przecież chcesz czuć się człowiekiem który samodzielnie wybierze to co czuje. Zapewne jesteś człowiekiem zdolnym do samodzielnej oceny rzeczywistości . Jesteś przecież człowiekiem wykształconym . Jesteś człowiekiem którego sceptyczny umysł pozwala Ci patrzeć na świat w sposób wybiórczy . Pragniesz na własnej skórze niejako przetestować ofiarowane Tobie religie i samodzielnie podjąć decyzję co jest dla Ciebie niezbędne abyś mógł poczuć się w pełni szczęśliwy. Nie jesteś masowym klijentem gotowych religii , cechuje Cię zaawansowany krytycyzm i wyspecjalizowany gust. Gust to podstawa krytycyzmu. Bez poczucia smaku nie mamy na czym się oprzeć w swej krytyce. Znasz się na tym i dobrze wiesz że osąd , który nie wyraża osobistych odczuć to moralizatorstwo . Na przykład krytyk który chwali lub gani przedstawienie na bazie swoich poglądów , nie deklarując czy podobało mu się czy nie, dokonuje oceny moralnej , a nie krytycznej recenzji. Jeśli kryterium oceny krytyka nie jest osobisty gust krytyka , to występuje on z pozycji autorytetu dysponującego szczególną wiedzą pozwalającą mu rozstrzygać o dobru i złu.
    Z Twoich wypowiedzi wynikało by że jesteś człowiekiem o wielkiej wiedzy skoro potrafisz rozstrzygać o dobru i złu dla Ciebie , o tym co jest a co nie jest dla Ciebie dobre. Nie kierujesz sie jedynie gustem ale również wiedzą którą nabyłeś . Czy Twój sceptyczny umysł , który niewątpliwie jest piękny , nie podpowiada Ci jednak czasami byś przestał jedynie sobie ufać ?
    Wyrażając szczerze przed sobą samym – swoją osobistą opinię o tym co zastajesz w religijnym świecie , otwierasz się na szacunek do samego siebie. Przed ewszystkim siebie . Czy nie stajesz sie przez to niejako bustwem dla siebie samego?
    W ciągu naszego życia nasz ludzki gust sie kształtuje, i na podstawie własnych odczuć staramy sie określić , czy coś nam się podoba w czymś czy nie. Jest to subiektywna wiedza. O takim człowieku jak Ty Bartoszu można by powiedzieć że ma własny umysł. Jeśli jeszcze ktoś taki jak Ty potrafi powiedzieć dlaczego to a to ci się podoba lub nie , czyli wesprzeć swoje wybory , swoje gusty racjonalnymi argumentami , to można by Ci przypisać zdrowy krytycyzm.
    Chociaż chcemy aby nasze dzieci myślały twórczo i rozwijały postawę krytyczną , negujemy ich gusty i narzucamy im własne .
    Jak myślisz dlaczego?
    I w domu i w szkole próbujemy poprawiać gust dziecka, mówiąc mu co powinno a czego nie powinno lubić. NIe chcemy dostrzec że gust rodzi sie w nas spontanicznie, i choć można go uszlachetnić , to nie da się go sztucznie wytworzyć.
    Jakoś tak Bartoszu odczuwam że jesteś człowiekiem w którym gust rodzi się spontanicznie. Twój gust rozwija się dzieki nowym doświadczeniom, ale osoba która nie wie co lubi , a czego nie , nic nie wyniesie z tych doświadczeń. Ze zmysłem gustu przychodzimy na swiat, gdyż od chwili Twoich narodzin , potrafisz odróżniać przyjemność od bólu. Tracimy ten zmysł kiedy nasze wybory są lekceważone i pozbawia się nas prawa do powiedzenia "nie".
    Myślę więc że niejako dokonujesz samoobrony swojego naturalnego zmysłu jakim jest Twój osobisty Gust .
    Autorytatywna prezentacja Boga jaką dostarcza Ci religia , jest dla Ciebie jedynie suchą wiadomością którą chciałbyś przeżyć gdzieś w głębi swojej istoty, chciałbyś niejako wiedzieć o Bogu całym sobą , nie tylko przez zlepek nakazów i praw panujących w danej religii, chcesz dojżeć piękno w Bogu i w tym co wielu nazywa Kościołem ….

    Nie chcesz żyć wedłóg masowego produktu , nie chcesz być reprodukcją czyjegoś religijnego doświadczania Boga. Pragniesz być człowiekiem którego nie zamula nikt inny. Dobrze wiesz że wrażenia innych mogą mogą stępić twój gust , i starasz się dlatgo tak bardzo stawać w obronie tego co dla CIebie jest takie ważne. Nie chcesz być produktem masowym w jakiejś religii bo wiesz że zginą wtedy Twoje osobiste rozróżnienia , utracisz swoją tożsamość . Pozbawiony gustu nie wyczuwał byś już różnicy między wzniosłością a trywialnością , dobrem i złem.
    Dochodzisz zapewne nie raz do wniosku że Twoja osobista droga nie może być rzucona w masy religijnych wierzeń i się z nimi utożsamić . Dochodzisz do wniosku że indywidualność masowa powinna być przekształcana w indywidualność prawdziwie osobistą, dostrzegasz zapewne odrębność każdej jednostki , chciałbyś wesprzeć jej dążenie do przyjemności i uszanować jej prawo do sprzeciwu. NIe powinniśmy nigdy mylić informacji z wiedzą. Tę drugą osiągamy poddając informację osądowi zmysłów. Człowiek nie uczy się samą głową lecz także sercem i całą swoją istotą. Tak naprawdę wiemy wtedy gdy dowiedzieliśmy sie o czymś właśnie w ten sposób. Wiedza zdobyta wyłącznie głową to tylko informacja.
    Uczestnicząc w całym dziele Twórczym Boga , który nas stworzył , uczestniczymy w nim całym sobą .
    UCzenie sie to działanie twórcze. Inspiruje nas do nauki oczekiwanie przyjemności i obietnica ta spełnia się kiedy rzeczywiście się czegoś nauczymy. Czy Szukasz informacji, aby pogłębiać swoją wiedzę i zwiększyć doznawaną przyjemność ?
    Zapewne . Każdy z nas to ma. Nie trzeba nas do tego zmuszać byśmy przeczytali książki w których zawarta jest metoda i obietnica szczęścia . Twoja Bartoszu i zapewne wielu z nas tu piszących , szeroko pojęta edukacja, jest ukierunkowana na osiąganie przyjemności , bycie w takiej szkole bożej staje się dla uczniów radosną przygodą odkrywania samych siebie w stwórcy , w Bogu , nazwij go jak chcesz…

     

     
    Odpowiedz
  25. ahasver

    Tylko krowa nie zmienia poglądów. Albo bezmyślna owca.

     Tylko krowa nie zmienia swoich poglądów, Arturze. Albo bezmyślna owca. Są jednak elementy stałe. Jest to zamiłowanie do świata Sacrum, do którego przynależy również wpisany w Boski plan Szatan, ten najpiękniejszy spośród Archaniołów – zawsze fascynująca mnie postać – oraz wiara w powszechną apokatastazę. Chrystusa bronię jako filozofa, który dokonał rewolucji w postrzeganiu różnicy pomiędzy Tamtym Światem i materialną rzeczywistością. Oczywiście Bogiem Jezus również jest – tak jak wielu innych boskich reprezentantów na Tym Świecie, m.in. narodzony z dziewicy i zbawiający świat Zaratustra, prekursor symbolu Jezusa. Walczę z faszystowską, zakłamaną i zbrodniczą sektą roszczącą sobie pretensje do posiadania wyłączności na zbawienie i w ideologiczny sposób manipulującą swoimi wiernymi. To są elementy stałe w moich zmiennych poglądach. Pozostałe są takie, że kocham rock’n’rolla, a za najistotniejszą wartość uznaję wolność. Te kwestie nie ulegają zmianom.

    Co do pozostałych spraw – nie poszukuję ani estetycznej przyjemności, ani zgodności wyobrażeń Boga z własnymi upodobaniami.

    Poszukuję Prawdy.

    A ksiądz wciąż nie odpowiedział na moje wpisy. Pewnie machnął ręką i skazał mnie na męki wieczne w swoim doktrynalnym katolickim piekle? Chechehehehe 

    😉 Pozdrawiam Arturze.  

    http://www.youtube.com/watch?v=qD4QGrkoN78

     
    Odpowiedz
  26. fizyta29

    Bartosz

     Jeśli znasz angielski i masz ochotę mierzyć się z dziełkiem francuskiego intelektualisty Alaina Finkielkrauta zatytułowanym "Porażka umysłu" chętnie Ci to podeślę. Ta napisana w duchu Diderota pozycja uczy, że ignorancja nie może pielęgnować ducha wolności. Proszę o kontakt pkozupa@yahoo.com  

     
    Odpowiedz
  27. aaharonart

    Na Kociec do Bartosza

    Życzę Ci Bartoszu abyś odnalazł Prawdę i kogoś bliskiego , kogoś z kim będziesz mógł  dzielić swoje życie, nie tylko przez internet ale znacznie bliżej. Życzę Ci udanej rodziny i dzieci . Kto wie może , gdy za jakiś czas się spotkamy, Twoje poglądy będą zupełnie inne niż te którymi zechciałeś się z nami podzielić. 

    Czas nam to pokaże

     

    PS. Ja też lubię słuchać rocka,  gdy czasami bywam u mojego brata , który jest miłośnikiem tego typu muzyki.

    Co do Księdza o którego mnie pytasz , to nie wiem co on myśli . TO już jest sprawa między nim a Tobą , więc przepraszam ale nie wiem  co Ci odpowiedzieć .

    Ja Cię nie potępiam:) 🙂 bo nie ma za co :):)

    Uważam.  że jesteś ciekawym człowiekiem,  który potrzebuje kogoś kto Cię wysłucha zawsze i wszędzie 

     

    Zawsze Ci życzliwy 

    art

    Dziś jadą na wieś więc spytam się czy Krowa nie zmienia swoich poglądów 🙂 ludzie ze wsi  wiedzą to najlepiej 

    pa

     

    poniżej grafika którą wykonałem pod natchnieniem tego bloga pt 

    "Naprawiacze" wkrętacze, kombinatorzy, wyciągacze, klucznicy . 

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  28. syn

    dyskusja

    Będę, oczywiście dyskutował, ciekawe, jak długo ? i wogóle to ciekawe, czemu tak krótko to będzie ?

    Ano właśnie – dlaczego to będzie trwało tak krótko ? (podpowiedź – kto  a to pytanie do Bartosza.

    Ok. po pierwsze – "primo" zasada nr. 1 – część przyjęta za całość, to jest BŁĄD – a to jest taka niezwykle trafna zasada filozoficzna. No więc, jeżeli ktoś uogólnia, np. że "wszyscy katolicy są ograniczeni intelektualnie, ponieważ zdarzają się takie przypadki – a na pewno jest to prawda ( część z nich takich jest ), no to, to jest BŁĄD. Jeżeli niektórzy katolicy nie rozumieją pewnych zasad i mają pewne problemy ze sobą – np. tzw. "SKRUPUŁY", w wyniku błędnego myślenia – np. o chierarchii kościelnej, no to uogólnianie jest BŁĘDEM. Jeżeli ktoś uważa i nie rozumie istoty zbawienia – np. tego iż kościół "nikogo nie potępia" i uogólnia to na wszystkich ludzi to jest w oczywistym błędzie. Jeżeli ktoś nie rozumie istoty  grzeszności i skutków owej a później mówi, iż "KK potępia tylko dlatego, że ktoś nie należy do niej to jest w błędzie. Jest w błędzie bo kościól naucza, iż ludzie nie znający Chrześcijaństwa mogą być zbawieni, ale powinni prowadzić życie uczciwe. Tak więc kościół nikogo nie zniewala, daje wolność, bo Bóg daje wolność.Bóg mówi – jesteś wolny i wybieraj. Tak więc Bóg szanuje wolność człowieka i tak postępuje również kościół. Zawsze kościół nauczał, iż zbawienie i potępienie zależy od wolnego wyboru człowieka. Kościół naucza m.inn. "nikt Cię nie potępił ? Nikt Panie, i ja Cię nie potępiam a od tej chwili już nie grzesz".

    Tak więc kościół i Bóg dają wolność. Bóg zgadza się nawet na to, aby człowiek w swojej wolności wybrał grzeszne życie i Bóg to szanuje, bo On szanuje człowieka. To człowiek sam wybiera i sam może nawet wybrać potępienie, Bóg mówi wybieraj.

    Ok. tak więc "Bóg daje wolność", jakże to jest przeciwne pewnemu myśleniu magicznemu, w stylu "wszystko jest zapisane i można to odczytać" – a tak mówi "gnoza", która posługuje się stwierdzeniem, lub stwierdzeniami "wszystko jest całością". Później z takiego myślenia wynikają prawdziwe głupoty 🙂 (lubię to stwierdzenie, ale jak go nie lubić, jeżeli ktoś dziwnie myśli), np.  – "w człowieku są punkty energetyczne, które można stymulować". Tak myślą niektórzy, a jak sie ich zapytać – "co to za punkty ?", no to można usłyszeć "punkty niematerialne". Ach świetnie, bardzo mądre i inteligentne – "punkt jest nieskończenie mały", czyli "nie ma go" :-), och, jaka mądrość "coś jest, czego nie ma". No super, ach, jacy oni są mądrzy, w przeciwieństwie do tych "katolików co mają wyprane mózgi" ( ja tak nie uważam, ale ty Bartosz często tym się posługujesz). 

    Ok. to teraz będę się trochę chwalił :-), no więc – ja, który mam tak wyprany mózg (zawsze ufałem kościołowi – chociaż dużo przemyśliwałem) – umiem – np. – wymieniam:

    – grać w koszykówkę

    – jeździć na rowerze

    – pływać (wszystkimi stylami, co wymaga, jak to powiedział nasz instruktor "mocnego komputera w głowie"

    – biegać

    – potrafię ćwiczyć na siłowni i w ten sposób rozwijać się

    – grać ping – ponga

    – grać w kometkę

    – grać w piłkę nożną (co prawda nie super, ale kopnąć dobrze potrafię 🙂 ).

    – potrafię chodzić na długie wyprawy – np. górskie

    – jeździć na nartach i to nawet dobrze – a z Kasprowego już zjeżdzałem 🙂

    – ooo nawet – umiem jeździć na rolkach i łyżwach 🙂

    – jeszcze jedno potrafię – ile tego się w życiu narobiłem :-), ale wiele rowów łopatą wykopałem 🙂

    Ok. to tak z teorii motoryki :-), a tak życiowo:

    – np. potrafię składać komputery

    – rozkręcać drukarki

    – ostatnio nauczyłem się naprawiać krany

    – potrafię bardzo sprawnie obsługiwać komputer, nawet w pewien sposób projektować strony internetowe

    – potrafię gotować – no dosyć smaczne potrawy 🙂 :-), a nawet w ramach rozwoju osobowego – "zmywać   naczynia" – to akurat jest wynikiem rozwoju mojej inteligencji emocjonalnej wynikłej z rozwoju duchowego – w tym z tzw. "kierownictwa duchowego".

    Również mam duży potencjał intelektualny.

    Mam dosyć znaczny potencjał intelektualny, chociaż pewne funkcje mam prawie wyłączone :-), np. wyobraźnię wzrokową. Potrafię myśleć logicznie, pomimo słabych zdolności matematycznych :-), :-).

    Teraz będzie śmiesznie 🙂 – potrafię filozofować, chociaż zupełnie nie znam się na filozofii.

    Ok. dość, bo już się zmęczyłem :-), ale pytanie – gdzie u mnie jest ta "ograniczoność intelektualna" ?, no bo w/g niektórych ludzi powinienem być "czubkiem" bo "wierzę w dogmaty". Tak więc moje zdolności – przeróżne, są wynikiem WOLNOŚCI WEWNĘTRZNEJ ( ooo nawet napisałem książkę na ten temat 🙂 ), którą daje mi Bóg Miłosierny a ponieważ On działa przez kościół i w kościele, więc ja z tej wolności korzystam.

    Ok. no to teraz będzie "jazda", bo oczywistością jest, że "Bóg daje wolność", czyli można grzeszyć przeciwko Bogu, można z Bogiem kłócić się, nawet można niejako jemu bluźnić, krzyczeć, sprzeniewierzać się. Bóg to szanuje, bo wie, że człowiek ma swoje emocje. Inaczej natomiast postępuje szatan, on ZNIEWALA, to jest buntownik, który podporządkowuje sobie ludzi i demony. Szatan umie tylko rozkazywać a w razie nie wykonanie rozkazu, lub rozkazów mści się. On niszczy, demoluje, chce nawet zabijać. Nie znosi sprzeciwu. Teraz będzie oczywiście mój ulubiony św. Ignacy z Loyli i 1 tydzień ćwiczeń ignacjańskich i tzw. "kontemplacja o dwóch sztandarach".

     

    Rozmyślanie o Dwóch sztandarach

    Jeden jest Chrystusa, najwyższego Wodza i Pana naszego, drugi zaś Lucyfera, śmiertelnego wroga natury ludzkiej.

    Modlitwa przygotowawcza zwyczajna.

    137

    Wprowadzenie I. Historia. Tutaj [uprzytomnić sobie], jak Chrystus wzywa i chce [mieć] wszystkich pod swoim sztandarem; a Lucyfer przeciwnie, pod swoim.

    138

    Wprowadzenie 2. Ustalenie miejsca jakby się je widziało. Tutaj widzieć wielkie pole, całą ową okolicę Jerozolimy, gdzie najwyższym i powszechnym Wodzem dobrych jest Chrystus, Pan nasz. I inne pole, okolicę Babilonu, gdzie głową nieprzyjaciół jest Lucyfer.

    139

    Wprowadzenie 3. Prosić o to, czego chcę. Tutaj prosić o poznanie podstępów złego przywódcy [Lucyfera] i o pomoc, abym się ich ustrzegł; dalej [prosić] o poznanie życia prawdziwego, które ukazuje nam najwyższy i prawdziwy Wódz [Jezus Chrystus], i o łaskę, abym go naśladował.

    140

    Punkt 1. Widzieć w wyobraźni przywódcę wszystkich nieprzyjaciół na wielkim owym polu babilońskim, siedzącego na wielkim jakby stolcu z ognia i dymu, w postaci strasznej i budzącej grozę.

    141

    Punkt 2. Rozważyć, w jaki sposób zwołuje on niezliczoną ilość złych duchów i jak ich rozsyła – jednych do tego miasta, innych do innego, i tak ich rozsiewa po całym świecie, nie pomijając żadnej prowincji, żadnego miejsca, żadnego stanu [ludzi], ani żadnej poszczególnej osoby.

    142

    Punkt 3. Rozważyć przemowę, jaką ma do nich i jak ich napomina, aby zarzucali na ludzi sieci i łańcuchy; a najpierw mają ich kusić chciwością bogactw, jak to zazwyczaj i przeważnie się dzieje, aby tym łatwiej doszli do próżnej chwały światowej [i do zaszczytów], a potem do bezmiernej pychy. W ten sposób pierwszy stopień [pokusy], to bogactwo; drugi, to zaszczyty; trzeci, to pycha. Przez te trzy stopnie prowadzi [Lucyfer] do wszystkich innych występków.

    [Część druga]

    143

    A teraz dla przeciwstawienia trzeba sobie wyobrazić najwyższego i prawdziwego Wodza, którym jest Chrystus, Pan nasz.

    144

    Punkt 1. Rozważyć, jak Chrystus, Pan nasz, staje na wielkim polu w okolicy Jerozolimy, na miejscu niskim, cały piękny i wdzięczny [miły].

     

    145

    Punkt 2. Rozważyć, jak Pan całego świata wybiera tak wiele osób – Apostołów, Uczniów itd. i rozsyła ich po całym świecie, rozsiewając [przez nich] swoją świętą naukę wśród ludzi wszystkich stanów i wszystkich pozycji społecznych.

    146

    Punkt 3. Rozważyć mowę, którą Chrystus, Pan nasz, kieruje do wszystkich swoich sług i przyjaciół, których posyła na taką wyprawę, zalecając im, aby pragnęli wszystkim pomagać, pociągając ich najpierw do najwyższego ubóstwa duchowego, a jeśliby to się podobało jego Boskiemu Majestatowi i zechciałby ich do tego wybrać, to także i do ubóstwa zewnętrznego. Po drugie do pragnienia zniewag i wzgardy, bo z tych dwu rzeczy wynika pokora.

    I tak są trzy stopnie: pierwszy – ubóstwo przeciw bogactwu; drugi – zniewagi i wzgarda przeciw zaszczytom światowym; trzeci – pokora przeciw pysze. Niech więc przez te trzy stopnie pociągają ludzi do wszystkich innych cnót.

    Proszę zwrócić uwagę, jak działa "szatan" – on rozsyła inne demony – on wydaje rozkazy i nie można mu się sprzeciwiać, bo inaczej to "niszczy i zabija" a jeżeli nie może zabić to: "dręczy i niszczy zadając ból fizyczny i psychiczny.

    Ok. no to teraz najbardziej kontrowersyjnie – ano spróbuj sobie "zwyzywać szatana", spróbuj mu się sprzeciwić !!! Powiedz, że nie będziesz mu służył, albo tak, jak to się robi podczas chrztu św.

    "wyrzekam się ciebie szatanie".

    Ano właśnie – on nie znosi takiego czegoś i za takie coś "mści się na różne sposoby".

    Natomiast Bóg tak nie postępuje on szanuje wolność, wolność wewnętrzną.

    Ok. – to teraz z innej beczki – a co robią przywódcy i ich "pomagierzy", tzw. "sekt destrukcyjnych" ? Co robią gdy ktoś chce z nich wystąpić ? Jak traktują takich ludzi ? Z reguły ludzie tacy są prześladowani i to na różnych płaszczyznach. No właśnie, bo "ojciec kłamstwa tak postępuje" – i tutaj znowu przytoczę Ćwiczenia Duchowne:

    "O rozeznawaniu duchów".

    Reguła 12. Nieprzyjaciel w zachowaniu się podobny jest do kobiety, w tym mianowicie, że siły ma słabe, ale chęć [szkodzenia] mocną. Bo właściwością kobiety w czasie sprzeczki z jakimś mężczyzną jest tracić odwagę i uciekać, jeśli mężczyzna stawia jej dzielnie czoło; a przeciwnie, jeżeli mężczyzna zaczyna uciekać tracąc odwagę, wtedy gniew, mściwość i dzikość kobiety nie zna granic, ni miary.

    Podobnie właściwością nieprzyjaciela jest tracić siły i odwagę i uciekać ze swymi pokusami, jeżeli osoba ćwicząca się w rzeczach duchownych stawia odważnie czoło pokusom nieprzyjaciela i działa wręcz odwrotnie. A znów jeśli osoba ćwicząca się zacznie się lękać i tracić odwagę pod naporem pokus, wtedy nie ma na całej ziemi bestii bardziej dzikiej niż nieprzyjaciel natury ludzkiej, w dążeniu do spełnienia swego przeklętego zamiaru z niezmierną przewrotnością.

     

    Przytoczyłem "owe", ponieważ szatan to jest "bestia", złowrogi nieprzyjaciel Boga i ludzi, dzikus, jednak ma on ograniczone działanie, chyba, że człowiek, jak mówi św Ignacy "traci siły……….". Tak więc Ignacy zaleca aby sprzeciwiać się złemu duchowi, jednak nie można się zlęknąć bo wtedy on jeszcze mocniej uderza i chce: szkodzić i niszczyć. Tak więc "czym się tu zachwycać" ? – szatanem ? – o nie jego można jedynie "wyrzekać się", np. tak: ( tutaj na pewno narażę się pastorowi :-), ale ciekawe, że sprawa będzie niejako spójna z Bartoszem)  wyrzekam się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu.

    Ok. – no to pytanie strasznie kontrowersyjnie – pozwoli Ci ten twój "archanioł – szatan" wyrzec się jego ?

    No i właśnie – kto kogo zniewala i ogranicza ?

     

    pozdrawiam

     

     

     
    Odpowiedz
  29. ahasver

    Rękawica została rzucona.

    Dziękuję za propozycję, angielski znam. Wezmę ową pozycję pod uwagę. Proponuję jednak rozprawienie się z moją argumentacją tutaj, na Tezeuszu. Proszę bardzo: Skoro zaimputowano mi ignorancję – choć źródła wszystkich moich dociekań są potwierdzone – czekam na ripostę odnośnie swoich poglądów.

    Z góry zaznaczam, że nie mam zamiaru uczestniczyć w sporach historycznych, ponieważ skoro sam Kościół przyznał się już do kilku zbrodni, jego dyskwalifikacja jako źródła mądrości i świętości jest następstwem wynikania logicznego: Zbrodniarz = nieświęty (oczywiście wedle systemu etycznego postulowanego przez sam KRK). Nie mam ochoty uczestniczyć również w interpretacjach dogmatycznych, ponieważ wewnętrzne przepisy dotyczące wyłącznie członków zgromadzenia religijnego nie dotyczą osoby w niej nie uczestniczącej. Polemika czy to Zaratusztra zapłodni dziewicę przez swoje nasienie zostawione w jeziorze, czy sam narodził się z dziewicy również byłaby jałowa, zatem z góry dziękuję. Dla mnie to nieistotne, ponieważ interpretacji Awesty jest tyle, ilu jest interpretatorów – podobnie jest z Pismem Świętym.

    Proponuję od razu przejść do istoty tematu, a mianowicie do prób uzasadnienia istnienia KRK. Nie omieszkam się zarzuconej mi ignorancji – w ramach riposty, choć trzymając się argumentacji rzeczowej – wytknąć ludziom, przed którymi KRK prawdę na swój temat od wieków ukrywał i nadal ukrywa. Czekam na argumentację na rzecz KRK, a także wyjaśnienie, dlaczego zbrodnicza instytucja opływająca w bogactwa nadal pragnie stanowić głos Boga na Ziemi. Pragnę również dowiedzieć się, dlaczego KRK nie jest pogański, choć wszystko na to wskazuje. Mam również nadzieję, że katolicy pozbawią mnie obaw, że jeśli nie przystąpię do szeregu ich zgromadzenia religijnego, to trafię do wymyślonego przez nich piekła – byłaby to bowiem duchowa przemoc z ich strony.

    Nadto sugeruję raczej argumentację ad rem, a nie ad personam, czyli być może nie po katolicku, niemniej logicznie poprawnie. Argumentacje ad personam i ad ignorantia dyskwalifikują bowiem rozmówcę już na wstępie. 

    Proponuję również przyłączyć się do dyskusji przez Pana/Księdza Adama. Przecież trzeba wyjść do ludzi, a nie ukrywać się w bezpiecznych murach parafii.

    Zatem?

     
    Odpowiedz
  30. fizyta29

    Rozmowa ad vocem

    Ad personam, ad ignorantiam  to nie jest rozmowa. Slowa o tym, ze ignorancja nie moze pielegnowac ducha prawdy odnosza sie do glownej mysli autora – francuskiego intelektualisty i socjologa, kory przezyl Oswiecim. Ksiazka wskazuje na zrodla faszyzmu w Niemczech i postaw elit intelektualnych XIX i XX wieku w Europie.

     
    Odpowiedz
  31. ahasver

    Fascio.

    Toteż wskazuję właśnie na chęć uniknięcia takiej argumentacji. Wciąż jednak nie rozumiem, co zarzut ignorancji ma wspólnego z napisanymi przeze mnie słowami…

    Faszyzm w kontekście moich słów oznacza charakterystyczny dla KRK solidaryzm społeczny i szowinizm względem pozostałych społeczności religijnych; nieważne, że doktryna faszystowska powstała znacznie później.

    Fasces jako symboliczna wiązka gałązek i fascio jako związek pielęgnujący pojęcie prawdy wyłącznie wewnętrzne, dotyczące członków owego związku i zanegowane względem społeczności odmiennych od KRK to terminy doskonale oddające charakter KRK.

    Sprzeciw wobec liberalizmu religijnego i symboliczny korporacjonizm, polegający na tym, że oddziały znajdującego się w Watykanie centrum posłusznie egzekwują dogmatykę dystrubuowaną za pośrednictwem rozbudowanej struktury administracyjnej, hierarchiczny elitaryzm teologiczno-dogmatyczny oraz uznawanie jakichkolwiek subiektywnych i niezgodnych z oficjalnie zadekretowaną doktryną interpretacji wiary jako herezji niejednokrotnie obciążanych ekskomuniką nie pozostawiają złudzeń co do charakteru "misyjności" tejże instytucji.

    Nigdzie nie stwierdzam, że faszyzm to oficjalna doktryna KRK. Uważam tylko, że instytucja ta ma faszystowski charakter i tyle… "Albo z nami albo przeciwko nam"; Ksiądz Adam ewidentnie stwierdził, że albo przyjmujemy całość doktryny katolickiej albo nie przyjmujemy Chrystusa wcale. To jest faszyzm właśnie.

    ( I może nie poruszajmy tutaj już antysemityzmu KK i prześladowania Żydów, a także współpracy KRK z nazistami, bo sprawy są ewidentne, a o historii nie chcieliśmy już więcej rozmawiać…)

     

     

     

     
    Odpowiedz
  32. syn

    Nie prawda.

    Nie prawdą jest, że nie można krytykować pewnych postaw "wewnątrzkościelnych". Można i tak się dzieje, natomiast dogmatyka to już zupełnie inna sprawa. Dla mnie dogmat to jest coś na wzór "matematycznego aksjomatu", ale to nie jest coś czego nie mogę przemyśleć. No i właśnie – mogę się zastanawiać – np. "łaska uświęcająca jest do zbawienia konieczna". To jest coś co praktykuję, ponieważ często z tego korzystam, a gdy jej "nie posiadam" (cudzysłów jest specjalnie , bo być może mam ją non stop ?) to czuję się "wstrętnie". Wtedy czuję się "jak wytarta szmata", jestem pusty, oschły, bez nadziei. Tak więc "łaska uświęcająca", lub jej brak, dla mnie jest rozumna, również dlatego, że wpływa na moje uczucia. Tak więc czuję i myślę a więc zarzut, iż "dogmat to jest coś narzuconego i zniewalającego – faszyzm" jest dla mnie i dla wielu katolików nieprawdziwy. A więc dogmaty to nie jest "widzi mi się", ale jest to coś niezwykle mądrego, przemyślanego i wpływającego na mnie, ale to mnie nie zniewala.  Tak jest, bo ja wcale nie myślę o "dogmatach", ale o miłości Jezusa do mnie i do innych a Jezus swoją miłość przekazuje poprzez sakramenty święte, które są dogmatami  – np. "Jezus jest obecny w konsekrowanej hostii: prawdziwie i substancjalnie". 

    No to, jak zwykle kontrowersja, ciekawa sprawa, iż różni okultyści są w stanie to stwierdzić (chociaż w to nie wierzą". No ciekawa sprawa – np. iż niektórzy "sataniści" wykradają konsekrowane hostiee i próbują je profanować ( próbują, bo być może często to im się nie udaje ?).

     
    Odpowiedz
  33. ahasver

    🙂

     Cóż – skoro dogmat jest dla Ciebie aksjomatem, to gratuluję doskonałej znajomości Boga 🙂 Mam rozumieć, że pozostałe religie afirmują innego Boga, skoro mają odmienne dogmaty – aksjomaty? Czyli innymi słowy, że Twój Bóg jest Bogiem istniejącym – jako ten przemyślany – w obrębie KRK, a nie Bogiem całej ludzkości? A może skoro dogmaty są jak matematyczne aksjomaty, to wszystkie religie są w błędzie, ponieważ to tylko Watykan wyliczył Boga, skoro matematyka jest uniwersalna i w każdym kraju liczy się tak samo? No skoro tak, to proszę o wzór na Boga, tudzież jakąś jego dogmatyczną definicję  

     
    Odpowiedz
  34. syn

    Nie o to chodzi, chodzi o

    Nie o to chodzi, chodzi o to, że Bóg pozwala mi myśleć i tak robię, również myślę i rozmyślam ( a być może medytuję ? ) dogmaty. Tak więc nikt mi ich nie narzuca. Dam przykład, ale  Jezus jest zarówno Bogiem i człowiekiem. Zmartwychwstał dlatego, że jest Bogiem i tylko dlatego, ponieważ jego zmartwychwstanie było cielesne a tego nikt nigdy nie uczynił. Zmartwychwstać mógł tylko Bóg i człowiek czyli Jezus Chrystus.

    Ok. "wzór na Boga"  Bóg = MIŁOŚĆ * MIŁOSIERDZIE

     

    Ok. bo "oczywiście coś mi zarzucisz, lub wymyślisz", ale ten "największy i zarazem najpodlejszy archanioł – szatan" nie uznaje obydwóch, nienawidzi miłości i miłosierdzia (chociaż czasem nimi manipuluje).

    No i co z tym wyrzekaniem ? a powtórzę:

    wyrzekam się grzechu abyć żyć w wolności dziecka Bożego

    wyrzekam się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby mnie grzech nie opanował

    wyrzekam się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu

     

     
    Odpowiedz
  35. syn

    Ooo, no widzę “postęp”,

    Ooo, no widzę "postęp", ale gdzie jest jeszcze "miłosierdzie" ?

    A ja nienawidzę szatana i chociaż wiem, że "dupek i śmierdziel" będzie próbował swoich "sztuczek" to i tak i tak mnie nie pokona, bo – powtórzę się:

    "chociażbym w chwili śmierci nie był zwycięzcą, to mogę POWIEDZIEĆ JEZUSOWI pracowałem nad sobą".  Amen.

     
    Odpowiedz
  36. ahasver

    Tak. Bóg to Miłość.

    W porządku Misjonarzu . Bóg = Miłość. To chyba aksjomat na tyle uniwersalny we wszystkich religiach, że jakieś dodatkowe dogmaty katolickie stają się zbędne. 

    Dlatego kocham Szatana, skoro Bóg również Go kocha . Kocham również KRK, ale dokładnie na tej samej zasadzie, co Szatana: Wybaczam – na tym polega miłosierdzie – i staram się nie być podatnym na sugerowane przez tych odwiecznych partnerów rozwiązania. Chociaż… Szczerze mówiąc od KRK wolę Szatana, bo ten przynajmniej nie ściemnia, że jest jakiś specjalnie dobry – mniej w nim hipokryzji – a zainspirowani nim muzycy tworzą najlepsze dźwięki na świecie 

    Z resztą skoro nienawidzisz, to nie starasz się naśladować Boga. Pokochaj Szatana – wówczas będziesz tak przesycony miłością i miłosierdziem jak Bóg (prawie, bo Bogu nie dorównasz, niemniej warto się doń zbliżać, prawda?). Nie chcesz naśladować Boga? Chcesz hodować w sobie nienawiść? Co z Ciebie za Chrześcijanin? Nadstaw Szatanowi drugiego policzka i pokochaj Go! 

     https://www.youtube.com/watch?v=nnJkRaDzqgw  

     

     

     
    Odpowiedz
  37. syn

    wyznanie

    Teraz będę wyznawał wiarę. No więc napiszę wyznanie wiary, którego nauczył mnie Duch Święty – na rekolekcjach Ignacjańskich . Naprawdę nauczyłem się teje modlitwy spontanicznie, bez jakiegoś specjalnego powtarzania a więc to Duch Święty mnie jej nauczył, ponieważ nie wkładałem wysiłku aby to "wykuć na pamięć" .

    Na początek MPZ , czyli "Modlitwa Przygotowawcza Zwyczajna"  – "spraw o Panie, aby wszystkie moje: myśli, pragnienia, decyzje i czyny skierowane były w sposób czysty ku większe czci i chwały Twojego Boskiego Majestatu".

    Wierzę w Ciebie Boże żywy, w Trójcy jedyny prawdziwy. Wierzę  coś objawił Boże, twe słowo mylić nie może. Ufam Tobie Jezu, boś ty wierny, wszechmocny i miłosierny, dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie. Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko MIŁUJĘ, nad wszystko co jest stworzone, boś Ty dobro nie skończone. Ach żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości, bądź litościw mnie grzesznemu, całym sercem skruszonemu.

     

    Tak więc miłuję nad wszystko Boga, a, że jestem człowiek "słaby i grzeszny" no to inna sprawa, ale przecież:

    "moc w słabości się doskonali" i  "komu więcej się odpuszcza ten więcej miłuje"  Amen

     

     
    Odpowiedz
  38. majusiunia

    Wyjątkowo(przepraszam za

    Wyjątkowo(przepraszam za może zbyt dosadne określenie) głupi tekst.Ma sie nijak do nauki Chrystusa, który nie stawiał WARUNKÓW ,jeśli ktoś chce wierzyć.I nie uczestnictwo w mszy było(jest?) wyznacznikiem człowieczeństwa.No, a ponadto ten błąd ortograficzny, może dlatego,że Ksiądz mieszka w Italii????

     
    Odpowiedz
  39. fizyta29

    Mój syn, który ma zdiagnozowany autyzm

    Przyszedł do mnie i powiedział dziś rano cztery słowa piosenki : Moje serce Panu gra. Tak rozumiem bezwarunkową miłość i o tym jest tekst pt.  "Wierzę, ale". Czy jest to "głupi" tekst – być może – podobnie jak "głupio" brzmią niektóre słowa Ewangelii. Ponadto jest w tym tekście błąd ortograficzny, który wypunktować należy bez żadnych "ale".  Tak "dla formalności". 

    Jezus dał z przkład wiary dziecko. Dziecięca wiara jest taka właśnie – "głupia" i z mnóstwem "ortograficznych błędów".

     
    Odpowiedz
  40. adi

    Bartoszu jestem gotowy do

    Bartoszu jestem gotowy do dialogu czekam na konkrente pytania i watpliwosci zwiazane z moim tekstem i moimi odpowiedziami. Jak moge zasugerowac bez obrazania i agresji slownej. A moja nieobecnosc byla spowodowana praca praiw calodobowa w ostatnim tygodniu, a nie zamknieciem sie w murach plebanii.

    Pozdrawiam Cie i zapraszam do otwartego dialogu! Licze na wzajemne ubogacanie sie 🙂 ! ks. Adam

     
    Odpowiedz
  41. fizyta29

    Ad vocem – Bartosz

    "Toteż wskazuję właśnie na chęć uniknięcia takiej argumentacji. Wciąż jednak nie rozumiem, co zarzut ignorancji ma wspólnego z napisanymi przeze mnie słowami…

    Faszyzm w kontekście moich słów oznacza charakterystyczny dla KRK solidaryzm społeczny i szowinizm względem pozostałych społeczności religijnych; nieważne, że doktryna faszystowska powstała znacznie później."

    Jan Paweł II w swojej autobiografii pisze tak o Katedrze Wawelskiej: "Ci ludzie, których sarkofagi znajdują sie w katedrze wawelskiej, także czekają tam na zmartwychwstanie. Cała katedra zdaje się powtarzać słowa Symbolu apostolskiego: "WIerzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny". A ludzie, którzy w niej spoczywają, są wielkimi "Królami-Duchami", którzy prowadzą naród przez stulecia. Są to nie tylko koronowani władcy i ich małżonki, czy też biskupi i kardynałowie, są to także wieszczowie, wielcy mistrzowie słowa, którzy tak ogromne znaczenie posiadali dla mojej chrześcijańskiej i patriotycznej formacji.

    Jako kapłan, a później jako biskup zawsze nawiedzałem kryptę Św. Leonarda z wielkim wzruszeniem."

       Historia dynastii Jagiellonów – czy też była pełna szowinizmu? Jak to możliwe, że tak "szowinistyczna instytucja" wybiera na swojego szefa polskiego biskupa z Krakowa?

       Gdybyś dokładnie prześledził historię papiestwa to takich wyborów było więcej.

    Kolejni papieże z wielkim wzruszeniem zmierzają do grobu Św. Piotra – a im więcej w nich wzruszenia tym lepiej dla mojego i Twojego Kościoła. 

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  42. adi

    Bartoszu, co do prawoslawia

    Bartoszu, co do prawoslawia znam je dobrze i co wiecej, wieloma rzeczami jestem zafascynowany. Ale jak wszedzie, gdzie czlowiek i struktury, tam i mieronota, zlo i grzech i przestepstwa.

    Wiesz, wcale mnie to nie dziwi. Bo jak patrze wewnatrz siebie…to lagodniej spogladam na innych. Bo we mnie tyle jeszcze niepoukladania, bylejakosci, gorolotnych slow, a zycie sobie. Slowem stary czlowiek wylazi spod upchanego elegancko nowego stworzenia. I co go przytne, dopasuje do mojej malej idelanosci to co chwila cos wylezie i zepsuje wizreunek. Mimo, ze tak bardzo chce i sie staram… Tylko mysle sobie, zeby sie nie zatrzymac, zeby isc, podejmowac trud. " przez wasza wytrwalosc zbawicie dusze" czytamy w Ewangelii.

    Widze i wiem o jeszcze gorszych rzeczach w KK i innych… jak to mozliwe szukam jak zaradzic, poprawic pomoc, a jak nie to oddaje to Panu, bo to ostatecznie On ma sie troszczyc o nas. Wiele rzeczy mnie zlosci, powoduje cierpienie, nie pozwala nawet spac…ale wlasnie taki Kosciol kocham…ze wszystkim…jak maz kocha zone i wiem, ze nie jest to latwe.

    Czynie wysilek, aby Go w tym balaganie rozpoznac i ukochac. Bo jestem w drodze z bagazem mojej bylejakosci i slabosci, ale chce isc, szukac, aby kiedys powiedziec "probowalem" jak wariat w filmie Lot nad kukolczym gniazdem…

     
    Odpowiedz
  43. ahasver

    No nie za bardzo to widzę…

    To jest ciemnota: 

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/abp-dziega-katolik-nie-moze-popierac-in-vitro,1,5307848,wiadomosc.html

    Nie mam już sił o tym myśleć. Naprawdę przepraszam Was i nie chcę nikogo tutaj urażać, ale KRK jest mi po prostu mentalnie obcy. Odrzucam to, uważam, że to zabobon, pogaństwo, hipokryzja. To jest dla mnie nie do przyjęcia, całkowicie niezrozumiałe. Naprawdę próbowałem zrozumieć jak to jest, że jeśli jakaś para nie może w sposób naturalny spłodzić dzieciaka i decyduje się na in vitro, to trafi do piekła, a ich dziecko to ścierwo już za żywota. 

    Osobiście odczuwam KRK jako instytucję szkodliwą społecznie, wręcz złą, intencjonalnie wsteczną i zabobonną. Jakiś taki relikt sposobów minionych myślenia albo właściwie bezmyślności. Z mojej strony temat już jest zamknięty. Zdecydowałem się dokonać apostazji.

    Już teraz tylko kwestią moich dalszych doświadczeń z katolikami jest, czy dam KRK święty spokój, czy też być może odłożę swój pacyfizm na bok i zacznę walczyć za każdym razem, kiedy ktoś będzie próbował straszyć mnie piekłem, tym, że nie wybrałem jakiegoś ichniejszego "zbawienia" albo co najgorsze – że mi współczuje. 

    To jest właśnie najgorsze – to, że katolicy współczują nie-katolikom. Obrzydliwstwo. No ja współczuję właśnie katolikom tego, że tak istotne stanowiska w ich patriarchalnej hierarchii zajmują …hmm.., no jak to nazwać… Jaki poziom mentalny prezentuje sobą Abp. Dzięga? To jest wysoki hierarcha? Przepraszam – cały KRK jest właśnie taki poza nielicznymi wyjątkami? 

    "Bo żaden katolik nie może myśleć o in vitro, a w innym przypadku trafi do piekła, bo sprzeciwia się Bogu." – Przepraszam Was moi drodzy, ale dla mnie mózg, który produkuje takie myśli nie może być zdrowy i przykro mi, że tym razem stosuję argument ad personam, niemniej argumentacją ad rem jak widać nie da się wobec KRK niczego wskórać.

    To są jakieś gusła i wierzenia ten KRK, a nie żadna wiara.

     
    Odpowiedz
  44. aaharonart

    BARTOSZU mam pytanie o EMBRION

     Czy embrion ludzki jest człowiekiem?

    Po przeczytaniu Twojego ostatniego wpisu i wyrażeniu oburzenia na Biskupa Katolickiego z powodu jego wypowiedzi o invitro , zastanawiam się nad tym czy embrion ludzki jest człowiekiem ? Czy możemy uszczęśliwiać pary małżeńskie niemające dzieci –  poprzez zapłodnienie invitro jeśli embrion ludzki jest człowiekiem.

    Zastanawiałem się nad tym i doczytałem że :

    Zapłodnienie in vitro jest jedną z technik leczenia niepłodności.
    W Polsce fachowo nazywa się je rozrodem wspomaganym, a popularna nazwa to zapłodnienie z probówki.

    Zapłodnienie in vitro to zespół procedur medycznych, które prowadzą do uzyskania komórek płciowych żeńskich (jajeczek z jajników) i męskich (plemników) i do zapłodnienia komórki żeńskiej przez męską pozaustrojowo, czyli poza organizmem kobiety. Po zapłodnieniu i uzyskaniu zarodków sprawdza się ich jakość i w odpowiednim stadium rozwoju przenosi się je do macicy, tak by mogły się tam zagnieździć. Jednorazowo przenosi się zwykle dwa-trzy zarodki. Jeśli po zapłodnieniu uzyskano większą liczbę zarodków, zamraża się je. Zwykle za pierwszym razem nie udaje się uzyskać ciąży, wówczas do następnych zabiegów wykorzystuje się właśnie te zamrożone zarodki.

    W innym miejscu przeczytałem natowmiast coś o Embrionie i chcę sie tym z Toba podzielić oto ten tekst :

    Dziś bardzo ważna jest rzetelna wiedza na temat ludzkiego embrionu, a to przede wszystkim ze względu na różne eksperymenty i manipulacje dokonywane na nim. Dlatego spróbujmy bliżej naświetlić całą kwestię wyjaśniając, co to jest embrion ludzki, jaki jest jego status i jaką zawiera treść z punktu widzenia genetyki, filozofii i teologii.

    Grecki wyraz „embrion” oznacza zarodek. Jest to nowe indywiduum (osobnik) powstające w wynika zapłodnienia, czyli połączenia się dwóch gamet: męskiej i żeńskiej. Embrion w trakcie swego rozwoju w łonie matki przechodzi różne fazy wzrostu i dojrzewania, takie jak: zygota, morula, blastula (lub blastocysta), płód, które stanowią ciągłość rozwoju i tożsamość osobnika. Można nawet powiedzieć, że embrion znajduje się w fazie zygoty, w fazie moruli, blastuli itd.

    Tematem najbardziej dziś dyskutowanym nie tylko na terenie biologii jest to, czym właściwie jest embrion ludzki. W związku z zapłodnieniem in vitro czy też z kwestią klonowania człowieka, powstaje pytanie o moralną dopuszczalność stosowanych tam metod oraz o etyczną ocenę ingerencji w proces powstawania i rozwoju embrionu ludzkiego. I tu właśnie kluczowym zagadnieniem dla tego rodzaju eksperymentów jest pytanie o status embrionu ludzkiego. O to, czym naprawdę jest embrion ludzki?

    Odpowiedzi na ten temat nie należy szukać w naukach biologicznych, eksperymentalnych, lecz w chrześcijańskiej etyce personalistycznej, która uznaje osobowy charakter embrionu ludzkiego od pierwszej chwili jego istnienia. Wspomniana wyżej etyka podkreśla, iż faza embrionalna jest pierwszą fazą rozwojową unikalnej istoty ludzkiej. Posiada status i charakter osobowy. Embrion ludzki jest istotą ludzką, przynależną do gatunku Homo sapiens, choć jeszcze niedojrzały.

    Zgodnie z klasycznym powiedzeniem: co jest zrodzone z człowieka, jest człowiekiem, każda istota przynależna do gatunku ludzkiego jest osobą. I tak jak embrion psa jest psem, a embrion kota jest kotem, tak embrion ludzki jest człowiekiem. Żaden biolog z punku widzenia naukowego nie ma najmniejszej wątpliwości, że ten nowy organizm, embrion ludzki już w fazie zygoty, czyli zaraz po zlaniu się dwóch gamet (męskiej i żeńskiej) jest organizmem ludzkim; posiada tę samą ilość chromosomów (46), co każda inna ludzka komórka (z wyjątkiem wspomnianych dwóch gamet; one mają każda po 23 chromosomy).

    Żaden zaś teolog czy filozof chrześcijański nie ma cienia wątpliwości, że embrion ludzki jako człowiek, który jest osobą, posiada zasadę życia, jaką jest duchowa, nieśmiertelna dusza ludzka. Duszę ludzką zaś stwarza Bóg każdorazowo odrębnym aktem stwórczym. Duszę nieśmiertelną, rozumną, zdolną do poznawania i kochania, posiada embrion ludzki już w fazie zygoty, od chwili poczęcia.

    Urząd Nauczycielski Kościoła podkreśla, iż „owoc ludzkiej prokreacji, od pierwszego momentu swego istnienia, ma prawo do bezwarunkowego szacunku, jaki moralnie należy się ludzkiej istocie w jej integralności oraz jedności cielesnej i duchowej”. Istnienie osoby ludzkiej, jaką jest embrion ludzki, nie może być stwierdzone za pomocą metod właściwych naukom przyrodniczym. To jest oczywiste. A zatem ani lekarz, ani biolog, czy jakikolwiek inny przedstawiciel nauk empirycznych, nawet z tytułem profesora, nie jest kompetentny, by wypowiadać się, iż embrion ludzki nie jest człowiekiem, lub że nie jest osobą ludzką.

    Dla nas zawsze jest prawdziwe i ważne to, co stwierdziła w r. 98 Kongregacja Nauki Wiary, iż: „owoc przekazywania życia ludzkiego [czyli ludzki embrion] od pierwszej chwili swego istnienia, a więc od utworzenia się zygoty, wymaga bezwarunkowego szacunku, który moralnie należy się każdej istocie ludzkiej […]. Istota ludzka powinna być szanowana i traktowana jako osoba od chwili swojego poczęcia i należy jej przyznać wszystkie prawa należne osobie łącznie z prawem do życia.”

    Bartoszu 

    Czy  niszczenie, zabijanie embrionu ludzkiego jest niszczeniem i zabijaniem człowieka?, czyli grzechem ciężkim przeciwko V przykazaniu Bożemu i złem godzącym tak w pojedyńczą osobę ludzką?

    Na koniec poszukiwań 🙂  udałem sie tam gdzie lubię chodzić najbardziej a więc do moich braci Żydów a tam uczą tak :

    jak w linku poniżej :

    http://www.google.pl/url

    Bartoszu rodzi się więc pytanie czy Katolicki Biskup nie stoi w obronie ludzkiego Embrionu który może być człowiekiem w oczach Boga , gdy zakazuje Katolikom invitro?

    Czy  niszczenie, zabijanie embrionu ludzkiego jest niszczeniem i zabijaniem człowieka?, czyli grzechem ciężkim przeciwko V przykazaniu Bożemu i złem godzącym tak w pojedyńczą osobę ludzką?

    Na to pytanie powinniśmy znać odpowiedż bo jeśli go do końca nie znamy możemy dopuszczać się ludobujstwa na embrionach które noszą w sobie całego człowieka , bardzo niewinnego człowieka .

    Na to pytanie odpowiedzmy sobie sami . Nie musimy o tym pisać  i duskutować , poprostu zastanów się tak jak i ja się zastanowiłem po przeczytaniu Twojego wpisu nad Ludzkim Embrionem w obronie którego staje Katolicki Biskup . 

    Może jednak nie  jest on sekciarzem ale człowiekiem który nie do końca jest pewny czy może decydować o życiu bądź uśmiercaniu Ludzkich Embrionów ? Może dlatego nakazuje Katolikom by nie stosowali tej metody? Rozważ proszę na spokojnie to co powyżej Ci pokazałem o Embrionach ludzkich , szczególnie przeczytaj to w linku bo myślę tam jest bardzo dogłębnie pokazane czy Embrion jest człowiekiem i czy możemy go zamrażać …

    To tyle co chciałem Ci napisać. 

    NIe czuj się zobowiązany mi odpisywać , raczej zastanów się w sercu i umyśle nad tym pytaniem bo nie chodzi mi duskusję ale jedynie podzielenie się tym do czego Twój tekst mnie zainspirował i poprowadził.

    Dziękuję Ci i życzę udanych poszukiwań prawdy.

    Zawsze Twój przyjaciel Żyd 🙂

    aharonek*

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code