Umieramy, żeby żyć

45. Wieczór Biblijny w Kasince Małej

 
Po dłuższej przerwie, spowodowanej najpierw Rekolekcjami Wielkopostnymi Tezeusza, a później żałobą narodową po tragedii smoleńskiej, spotkaliśmy się znowu, aby podzielić się swoim przeżywaniem słów Ewangelii. Tym razem rozmawialiśmy o następującym fragmencie:
 
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. (J 12, 24 – 26)
 
Małgorzata: W tym krótkim fragmencie Jezus mówi o dramatyzmie i ogromnej odwadze, która wiąże się radykalną decyzją pójścia za Nim. Jezus odwołuje się do rolniczej metafory ziarna, która dla ludzi Jego czasów była bliska i zrozumiała. Podejrzewam natomiast, że dzisiaj ta metafora – poza tym, że łatwo wpada w ucho, jest znana z różnych literackich czy kulturowych kontekstów – niewiele mówi współczesnemu człowiekowi. Nie bardzo potrafimy wczuć się w sytuację rolnika, być może ubogiego, który musi wydzielić część swoich zapasów ziarna i rzucić je w ziemię, a potem miesiącami czekać na plony.
 
Myślę, że gdyby Jezus mówił do współczesnego człowieka, to odwołałby się raczej do doświadczeń inwestorskich. „Jeżeli pieniądze pozostaną w szufladzie, to stracą wartość, ale jeżeli zostaną puszczone w obrót, przynoszą zyski”. Człowiek, który posiada pewną sumę pieniędzy, musi podjąć rozsądną decyzję. Trochę potrzebuje na bieżące sprawy, ale jeżeli myśli poważnie o przyszłości własnej lub swoich dzieci, to nie może wszystkiego wydać ani zatrzymać dla siebie. Jeżeli zatrzyma wszystko, to zasoby skończą się w pewnym momencie, a jeżeli zainwestuje, to również nie ma całkowitej pewności pomyślnego rezultatu.
 
Człowiek ma ogołocić się przynajmniej na pewien czas ze swoich dóbr z nadzieją ich pomnożenia. Tutaj dodatkowo nie wchodzi w grę czas określony dość precyzyjnie przez przyrodę jak w przypadku rolnika czy przez zasady rynku finansowego jak w przypadku inwestora, gdyż stawką jest wieczność tak samo trudna do wyobrażenia przez człowieka jak nieskończoność. Tymczasem właśnie co do tej wieczności trzeba podjąć decyzję, trzeba w tę wieczność zainwestować. Pozostaje tylko wiara, zaufanie Jezusowi, że proponowana przez Niego inwestycja jest dobra, a nawet najlepsza.
 
Jezus oczekuje, że człowiek zaryzykuje całe swoje życie, aby zyskać wieczność. Początkowo miałam wrażenie, że to piękne wezwanie do heroizmu jest przeznaczone na jakieś wyjątkowe chwile, na przykład wymagające męczeństwa, oddania życia w sytuacji wojny czy krwawych prześladowań. Dla zwykłego człowieka w jego codzienności wydawało mi się to niestosowne, bo byłoby zbyt okrutnym, ostrym, wymagającym zaleceniem ze strony Jezusa. Jako przepis na bohaterów, owszem. Ale co to ma wspólnego ze mną?
 
Przyjrzałam się jednak uważniej temu tekstowi, a zwłaszcza zdaniu, które mi się szczególnie nie podobało: „Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”. Tutaj występuje problem translatorski. Biblia Tysiąclecia podaje: „kto kocha swoje życie”, „kto nienawidzi swego życia”, a w tłumaczeniu Wujka zamiast „życia” jest „dusza”. W greckim oryginale jest „psyche”, a w Wulgacie – „anima”. Co prawda tłumaczenia na języki nowożytne mówią o życiu, ale do mnie jako człowieka, który nie znajduje się w heroicznej sytuacji i może się nigdy nie znajdzie, lepiej przemawia tłumaczenie: „dusza”.
 
Dlaczego mam nienawidzić życia? To brzmi niemal jak zachęta do samobójstwa albo przynajmniej do ascetycznych praktyk, które służyłyby umartwieniu. Nigdy nie rozumiałam tego typu duchowości. Pamiętam, że tłumacząc pisma Simone Weil, którą skądinąd bardzo cenię, oburzałam się po prostu przy opisach jej samoudręczeń. Miałam ochotę powiedzieć: „Kobieto, przesadzasz trochę, zamęczając się fizyczną pracą czy głodując. Powinnaś raczej zostawić sobie siły dla lepszej sprawy”.
 
Rozumiem natomiast i uważam za ważny dla współczesnego człowieka przekaz: Nie wolno ci kochać swojej duszy. Musisz zrezygnować ze swojego egoizmu, ze swoich mentalnych przyzwyczajeń, z łatwych intelektualnych rozwiązań, z przyjemności, których chętnie dostarczasz swojej psychice. I właśnie tego, żeby służyć Jezusowi oraz bliźnim, zamiast pomagać, wspierać czy kibicować, powinien uczyć się współczesny człowiek w ramach ogołacania się z egoizmu.
 
Andrzej: Rzeczywiście, dzisiejsza Ewangelia jest bardzo krótka, ale fundamentalna. Od zrozumienia, a tym bardziej przyjęcia tych słów Jezusa zależy nasze „być albo nie być”, sens ludzkiego i chrześcijańskiego życia.
 
Czym jest to ziarno? Jest ono tym, w co zostaliśmy w naturalny sposób wyposażeni przez Boga i co naturalnie kieruje ku zachowaniu własnego życia, własnej tożsamości. To życie, to ziarno zostało dane, nakarmione i korzystało z innych ziaren, ze słońca, z ziemi, z minerałów, cały czas przyjmowało, aby w ogóle zaistnieć, aby urosnąć, aby uzyskać swoją tożsamość. Moment obumierania dla ziarna to proces odwrotny i dramatyczny: Zostałeś ziarnem, aby udzielać się, a teraz kolej na ciebie, żeby coś z siebie dawać. Zmienia się radykalnie kierunek życia. Ono kieruje się naturalnie ku umieraniu, bo tak dzieje się z każdym stworzeniem. Ale tutaj Jezusowi chodzi o pewien akt wolności człowieka, który ma odwrócić kierunek swojego życia i zacząć żyć dla innych. Umieranie dla siebie jest procesem umierania własnego egoizmu.
 
Żyjąc dla innych, coś tracę. Teraz ja ich karmię, ja im posługuję, ja się dla nich starzeję, ja się dla nich wyniszczam, ja się dla nich zamęczam, ja dla nich cierpię, ja za nich się modlę, ja poświęcam swój czas, swoją energię, swoje talenty. Dla mojego egoizmu to jest umieranie, bo im więcej daję, tym bardziej mojemu egoizmowi, mojemu „ja” wydaje się, że tracę, że nie służę już sobie, że inni mnie zjedzą, że ja innym dam się za bardzo. Nasza psychika może to odczuwać jako działanie wbrew naturalnemu egocentrycznemu pędowi do życia i zachowania gatunku.
 
W ostatnich dwóch tygodniach mieliśmy czas żałoby narodowej, czas kontemplowania ofiary naszych rodaków – takiej Polski w pigułce. Nie wyobrażałem sobie, jak można to przeżyć inaczej niż w duchu chrześcijańskim. To była ofiara, to było nagłe obumarcie, wynikłe oczywiście z tragicznego wypadku, ale też związane ze zintensyfikowaniem służby drugiemu. W sensie chrześcijańskim ta śmierć była ofiarą dla innych ze strony osób pełniących służbę często na bardzo odpowiedzialnych stanowiskach. Ale też było to ofiarowanie w sensie duchowym, metafizycznym czy mistycznym swego życia dla ojczyzny, dla rodaków, dla świata, dla Pana Boga. Wierzymy, że ta ofiara, to ziarno, które wpadło w ziemię, te ciała, które spoczęły w ziemi, przyniosą plon obfity.
 
Jednocześnie odezwały się głosy ludzi, którzy protestowali przeciwko tej ofierze – nie tylko w sensie politycznym, ale przeciwko takiemu właśnie rozumieniu tej śmierci. To głęboka niezgoda na to, co jest istotą chrześcijaństwa, co jest istotą Ewangelii, co jest najgłębszym sensem Jezusa Chrystusa. To niezgoda na to, aby przeżywać życie jako ofiarę, aby dawać siebie do końca. Tę niezgodę maskuje się niezgodą na manipulację i troską, aby z takiej manipulacji nie zrobić polityki czy ideologii. W istocie chodzi o niezgodę na życie w kluczu tego obumarcia, ponieważ nie wierzy się w życie wieczne, nie wierzy się w sens ofiary, żyje się na powierzchni, żyje się egocentrycznie, narcystycznie i wezwanie Jezusa pozostaje głuche. Dla niektórych jest to tak trudne, że odrzucają Boga i to, co On proponuje. Takie postawy – bardzo mocny nurt antychrześcijaństwa w polskim wydaniu – też są możliwe i ujawniły się bardzo mocno podczas żałoby narodowej.
 
Przyznam, że mnie też jest trudno. Całe życie wyzwalam się z własnego egoizmu. Czuję się wciąż u początku tego obumierania. Raz mówię mocne ”tak”, a później mówię „nie”. To jest dla mnie największe wyzwanie, aby wyzwolić się z egoizmu i stawać się darem dla innych, zapominać o sobie, pamiętać bardziej o innych, kochać innych bardziej niż siebie, rezygnować z samego siebie. To jest na pewno trudne dla mnie i dla nas wszystkich jako ludzi.
 
Dlatego chciałbym się modlić, abyśmy potrafili przeżywać swoje życie w duchu ofiary w duchu obumierania, czyli darowania siebie innym; abyśmy potrafili zaakceptować cierpienie, jakie jest związane z obumieraniem naszego egoizmu; abyśmy wierzyli w głęboki sens ofiary, która staje się fundamentem nowego życia już teraz w doczesności, a na pewno tym bardziej w życiu wiecznym, w miłości z Bogiem i wszystkimi ludźmi.  
 
 

5 Comments

  1. zibik

    “A jeśli ktoś Mi służy ……

    Pan Jezus wg. mnie nie przypadkowo porównuje nasze doczesne życie, do "ziarna pszenicy". To ziarna pszenicy, zapewniają nam żyjącym na Ziemi podstawowe dobro – najszlachetniejszy rodzaj pieczywa, a nie inne ziarna, czy mamona tj. najlepiej zainwestowane walory pieniężne.

    Proszę zauważyć i docenić, że myśli i słowa Jezusa nigdy nie tracą na aktualności, bo są ponadczasowe – nie wymagają ludzkiej nadinterpretacji, czy aktualizacji !

    My ludzie powołani, do życia wiecznego służymy Jemu "obumierając" tj. świadomie (roztropnie) i dobrowolnie, bezinteresownie, a nawet z pasją, entuzjazmem, czy koniecznym zaangażowaniem, także emocjonalnie – "nienawidząc swego życia" i ofiarowując innym dany nam czas – własne życie doczesne, oraz umiejętnie pomnażając powierzone nam "talenty".

    Indywidualnie, czy zbiorowo – pracując, tworząc dobro wspólne, współtworząc dobrobyt, także czyniąc, działając razem w rodzinie, we wspólnocie – "przynosimy plon obfity" potomstwu, osobom bliskim i innym (bliźnim), a nawet potomnym.

    Natomiast ci, co nagminnie lenią się i nie chcą służyć innym, tracą życie tj. trwonią, marnotrawią bezmyślnie dany im czas i wg. Jezusa nie zachowają życie wieczne, bo "kochają swoje życie" doczesne.

    Sekwencja końcowa Jezusa wypowiedzi jest wspaniała, nadzwyczajna, fantastyczna : "A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec"

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Duch ofiary

    Aby przezyc życie, jak to piszesz Andrzeju w duchu ofiary dla Pana, najwazniejszą sprawa jest jak zapewnia Biblia zycie w woli Boga.

    Jeśli będziemy czynili jakieś uczynki, nie szukając Jego woli, nie wiedząc, jaka ona jest, nie wiedzac do czego nas Pan powołał, to nasze uczynki będa nic nie warte. Nasze umieranie wówczas może byc cierpiętnictwem, wyuczonym, religijnym nakazem. Jesli natomiast w odrodzonym i pragnacym sercu jest wołanie o objawienie tejże indywidualnej, osobistej roli do wypełnienia w naszym życiu dla Niego, Bóg odpowiada i przekazuje ją.

    Wzorem może tu byc Samuel , Gedeon, Dawid, Paweł, Piotr i wielu innych Biblijnych postaci, ale i współcześnie wielu ludzi odrodzonych chodzi w woli Pana. Cóż to da, jeśli człowiek nie zwracając uwagi na Pana sam decyduje o wszystkim w swoim zyciu, kierując się własnymi wyobrażeniami o Bogu, o sobie? Może to być tragiczna pomyłka, kiedy mysląc, że chodził z Bogiem, rozminął się z Nim całkowicie. Wówczas i Jego dzieło przygotowane przez Boga do spełnienia na ziemi, wykonane nie będzie, ani on sam nie dozna spełnienia, wzrostu, dojrzałości i radości ze współpracy z Bogiem.

    Wybór żony, pracy, miejsca zamieszkania, Wspólnoty, wykształcenia, wogóle wszystko powinno byc konsultowane z Bogiem (na zasadzie rozmowy z Nim), czasami mi się zdarza, że Bóg mnie musi trochę przekonywać do pewnych spraw, czasami nas one przerastaja, a może nawet często. Wierzę, że takie zycie z Panem, chodzenie z Nim (Kol. 2,6-7) i wykonywanie Jego woli jest najlepszą ofiarą, gdyż nie rozmija się z Nim.

    Znam wielu ludzi, którzy myślą, że służą Bogu, ale wogóle nie przyjdzie im nawet na mysl, żeby zapytać Go, oto co On chce przez ich życie zrobić, nie pytają o podstawowe sprawy, wogóle z Nim nie rozmawiają i twierdza, że to niemożliwe. A więc jak życ życiem oddanym Bogu nie mając z Nim osobistej relacji, nie rozmawiając z Nim, nie doradzając się Jego? To nie jest służenie Bogu, to jest słuzenie swoim wyobrażeniom o Bogu. I nie ma to wartości przed Bogiem w kwestii zbawenia (Rz. 3,28) gdyż (Rz. 3,23-30). Jesli wiec człowiek skorzystał z Jego łaski powinien szukać Jego woli i podążać za nią, jest ona objawiona w Jego Słowie.

    Bóg mówi równiez do nas poprzez Swego Ducha do naszych serc – zwłaszcza w pierwszym okresie po odrodzeniu, kiedy jeszcze nie umiemy słuchać Go (jak Samuel w młodości) – , mówi przez proroków, mówi poprzez różne znaki, mówi poprzez innych ludzi. W koncu osoba trwająca przy Bogu, rozpoznaje głos Boga i ma z Nim tę intymną relację, która pozwala na ciągłe słuchanie Jego. Jak ważne jest aby Go słyszeć, słuchać i wykonywać, gdyż grzech jest określeniem stwierdzającym – chybienie celu – mozna powiedzieć chybienie swojego życia, strzelanie obok tarczy. A po co strzelac na oślep , albo dlaczego ludzie strzelają na oślep?

    Na koniec mojego krótkiego tekściku zacytuję Ozeasza, który najpiekniej to ujął – 6,3 – " Starajmy się więc usilnie poznać Pana; że Go znajdziemy, pewne jest jak zorza poranna (brzask poranny) i przyjdzie do nas jak deszcz, jak późny deszcz, który zrasza ziemię".

    http://www.youtube.com/watch?v=s8z363KKOiA&feature=related

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  3. zibik
  4. Kazimierz

    Bóg jest wytrwały

    Aby wyjaśnic nieco, nurtujacy Pana fragment mojej wypowiedzi postaram się nieco go rozwinac.

    Pan Bóg stawia przed nami różne wyzwania, sa one czasami dalekosiężne, gdyż Jego mysli są wobec nas dalekosiężne, niekiedy siegają one naszego całego życia. Ja, jak każdy inny człowiek jestem w drodze, w związku z tym trudno mi nieraz przyjąć to co Bóg chce w moim zyciu czynic, do czego mnie poprowadzic. Dlaczego? Bo brakuje determinacji, odwagi, bo w moich oczach to do czego Bóg powołuje w danym momencie jest niewyobrazalne.

    Każdy z nas zna swoje ograniczenia i to one moga powodowac brak wiary w to, że rzeczywiście stanie się to, co Bóg mówi. Przykładami takimi są zapewne Sara, żona Mojżesza, która aż się zaśmiała, kiedy dowiedziała się, że ma urodzić syna. Niedowiarkami takimi było wielu mężów Bożych – Gedeon, Jozue, Mojzesz, Abraham, wlaściweie można rzec, że każdy ze sług Pana miał momenty w których to, co Bóg kładł przed nimi  w ich oczach przerastało ich możliwości, zdolności. Lecz Bóg przekonywał ich (musiał ich przekonywać, czy nie – oto jest pytanie), zachęcał, a nawet przenosił jak Filipa w cudowny sposób. Cały NT, to przekonywanie przez Jezusa uczniów, aby wierzyli i byli ludźmi szerokich horyzontów, których im bardzo brakowało.

    W moim życiu również Bóg kiedy oznajmia mi kolejne zadania, wówczas one mnie przerastają, ale to dzieki Jego łasce uczy mnie, powoduje dojrzałość, wspiera mnie , posyła ludzi, którzy mi pomagają i dzieło Jego w moim życiu może się rozwijać, a ja mogę dojrzewać w poznawaniu Boga.  Tak to przez lata mojego chodzenia z Nim, z upadłego człowieka bez nadziei prowadzi mnie ku Jego planom, które pomimo tego, że mnie przerastają, jednak w Nim są wykonalne, bo dla Niego nie ma nic niemożliwego i ja też w Nim, mogę powiedzieć to samo – Panie dla mnie, kiedy jestem w Tobie nie ma nic niemozliwego! Oczywiście mówię cały czas o dziełach będących w Jego woli wobec mnie, nie wszelkich dziełach, ale o tych do których mnie powołał. Doskonałym przykładem może tu byc starotestamentowy Józef, warto poczytać.

    KJ

     
    Odpowiedz
  5. zibik

    Bóg stał się człowiekiem, a jest nie tylko wytrwały……

    Sz.Panie !

    Mnie akurat nie nurtuje to, co Pan napisał, lecz zapewne podobnie, jak innych uważnych czytelników nie zawsze satysfakcjonuje m.in. dowolność, bądź dwuznaczność, czy niefrasobliwość wielu publicznych wypowiedzi.

    Proszę zamiast wyjaśniać, czy rozwijać może lepiej jednoznacznie i precyzyjniej formułować szczególnie to, co dotyczy Pana Boga Trójjedynego, oraz spraw trudnych, tajemniczych, lecz doniosłych, istotnych i fundamentalnych. Powtarzam – Pan Bóg niczego nie musi !

    A nam najczęściej brakuje miłości i wiary (pewności, ufności, nadzieji), że z pomocą Boga wszystko jest możliwe, a nie determinacji, czy….

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code