Tezeusz w prześwicie prawdy, piękna, dobra i ducha

Jeśli chcesz, możesz posłuchać tego blogu: nagranie eksperymentalne

Aby móc spojrzeć na sens naszych ostatnich zmagań o lustrację i wolność w Kościele w świetle głębszego zamysłu Tezeusza, a także mojego osobistego, publikuję jeden ze swych wcześniejszych niedawnych tekstów. Myślę, że podstawową sztuką naszego życia jest ciągła przytomność głębokich źródeł i szerokich horyzontów sensu przenikających nasze konkretne codzienne zmaganie i trud. One właśnie są źródłem mocy, światła i ocalenia.

*****

Środowisko wiarygodne etycznie jest również zdolne do podejmowania trudnych i odważnych działań w przetrzeni życia kościelnego i publicznego. Istotnym elementem etycznej wiarygodności jest wewnętrznie zróżnicowany wymiar wspólnotowy środowiska, czyli spontaniczego tworzenia opartych na szacunku dla godności i wolności osób komunitarnych relacji wynikających ze zbliżonej wizji rzeczywistości i dobra.

Zastanawiając się nad genezą i przyszłością portalu chciałbym podzielić się z Wami kilkoma ogólniejszymi przeświadczeniami, które potwierdziły się jakoś podczas przeszło dwóch lat moich doświadczeń z Tezeuszem. Pytanie o przyszłość Tezeusza w swej istocie jest pytaniem o nasze głębsze rozumienie rzeczywistości. Nie oznacza to, że możemy urzeczywistnić w pełni to rozumienie, ale na pewno jest to jakiś pierwszy konieczny krok.

1. To Bóg rozdaje karty. Czyli jestem pewien, że w przedsięwzięciach charyzmatycznych, a za takie uważam Tezeusza, On podejmuje inicjatywe, prowadzi i inspiruje, daje tyle łaski ile trzeba i uważa za stosowne. Nie “podskoczy się” wyżej, niż miara potencjału, którą On wpisuje w konkretnych ludzi i przedsięwzięcia. Jego inicjatywa i łaska nie przekreśla naszej wolności: możemy wiele, ale to w Nim wy-darzają się paradygmatyczne odkrycia i konkretne urzeczywistnienia nieskończonych horyzontów. Jego obecność w Tezeuszu wyraża się na rożne sposoby: pomysł powstał podczas rekolekcji ignacjańskich, dzieło rozwija się bez żadnych środków i wciąż przychodzą ludzie, którzy najlepiej odpowiadają potrzebom konkretnego etapu, rośnie świadomość Boża i eklezjalna inicjatywy, podejmujemy skutecznie trudne sprawy kościelne i duchowe, posiadamy rosnącą akcpetacje odpowiednich koscielnych władz. Do dzieła przychodzą ludzie o głębokiej duchowości, wyraźnie poruszani łaską Bożą, podejmowane jest ciągłe rozeznanie jak lepiej służyć Bogu, Kościołowi i ludziom. To rozeznanie doprowadza do istotnych zmian formuły portalu i – nieraz w sposób bardzo dramatyczny – otwiera nowe ścieżki rozwoju.

Treści obecne w Tezeuszu charakteryzuje bardzo duża różnorodność i zakres, co jest objawem nie tyle horyzontów redaktorów, ale – jak wierzę – prowadzenia przez Bożą Mądrość, która uczy nas znajdować w każdym okruchu prawdy żywej mocy Objawienia. W portalu jest obecny pewien subtelny ład i estetyczne piękno, które są odblaskiem Bożego piękna. Jednocześnie redaktorzy portalu nie mają szczególnej obsesji na punkcie jego nieustannej dynamiki: jest ona funkcją naszych realnych możliwości, a nasze ograniczenia pozostawiamy w spokoju ducha Opatrzności, również samo istnienie portalu i jego przyszłość.

Oto jedynie niektóre spośród licznych znaków, z których wiele ma charakter subtelnych poruszeń duchowych pośród uczestników inicjatywy, a także w jej kluczowych momentach. Nie wiem, co dokładnie chce powiedzieć Bog poprzez Tezeusza i jakie mamy zadanie do spełnienia i na jaką skalę. Wystarcza mi to, ze wiem i wierzę, iż On czegoś pragnie. To kluczowego teologalne przeświadczenie jest duchowym fundamentem zaistnienia, rozwoju i wiary w przyszłość portalu.

2. Sukces opiniotwórczego portalu religijno-kulturalnego wydaje się zależeć od udanej syntezy czterech czynników: intelektualnej trafności w diagnozowaniu rzeczywistości, etycznej wiarygodności i duchowej mocy środowiska skupionego wokół portalu oraz pewnej medialnej atrakcji przekazu. To właśnie udana synteza tych czterech zasadniczych czynników, synteza urzeczywistniana jakoś we wszystkich wymiarach dzieła, sprawia, że jakieś dzieło może rozwijać się dynamicznie i osiągać swój duchowy cel. Każdy z tych czynników sam w sobie może być przyczyną pewnego sukcesu, ale dopiero ich synteza i wzajemne przenikanie sprawia, że zamierzone dobro osiąga swoją pełnię. Myślę, że dotychczasowy dynamiczny rozwój portalu zawdzięczamy – szalenie jeszcze niedoskonałej – próbie tej syntezy. Opisze pokrótce te cztery składowe:

A. Intelektualna trafność w diagnozowaniu rzeczywistości – aby być w awangardzie debaty publicznej trzeba oferować innym najlepsze z możliwych aktualnie odczytań i interpretacji rzeczywistości. Podkreślam wymiar prawdy, nie dlatego, żeby był on ważniejszy od wymiaru etycznego czy teologalnego, bo są one raczej komplementarne, ale myślę, że dla środowisk opiniotwórczych jakość prawdy powinna być ich znakiem firmowym. Z drugiej zaś strony właśnie jakość prawdy jest rozstrzygającą dla głębi i owocności naszych działań. Myślę też, że obecnie ludzie najbardziej wrażliwi są na prawdę o człowieczeństwie odczytywanej w różnych kluczach oferowanych przez tzw. późną nowoczesność czy ponowoczesność, choćby w sprzeciwie do niej. Głęboki wpływ takich współczesnych myślicieli jak Heidegger, Levinas, Wittgenstein, MacIntyre, Derrida, Whitehead, Bauman, Fukuyama, Kołakowski, Habermas, Rahner, Ratzinger, Balthazar, Barth, Bultmann, Szestow – a każdy z nas może zrobić swoją listę nazwisk-inspiracji – jest jakimś zróżnicowanym tropem poszukiwania prawdy i aktualnym horyzontem istotnych pytań. Wielka klasyczna, chrześcińska i nowożytna tradycja myślowa – Sokrates, Platon, Arysoteles, Augustyn, Tomasz, Descart, Kant, Hegel i inni – wydaje się być dziś o tyle wpływowa, o ile jest ona czytana na nowo w świetle paradygmatycznych przemian i dramatów naszej epoki. Jednocześnie to czytanie rzeczywistości dla chrześcijan osiąga swą moc i głębię żywiąc się wsłuchiwaniem w mądrość Bożego Słowa. Jedynie przez tą złożoną syntezę fundamentalnych nasłuchiwań i pytań Tezeusz może realnie mieć szanse stawania się – tak rozumianą i zgodną z zapowiadaną w Misji – wspólnotą pytań i wiarygodnie zapraszać do tej intelektulanej wędrówki innych budząc metafizyczny niepokój.

Oczywiście, intelektualna trafność nie jest jedynie domeną filozofii czy teologii, uzupełniają je inne dyscypliny nauk społecznych i ścisłych oraz sztuka. Natomiast wydaje się, że Tezeusz ma szanse specjalizować się raczej w tzw. teologiczno-humanistycznym oglądzie rzeczywistości. Chciałbym, aby znakiem firmowym Tezeusza była najszersza możliwa płaszczyna dialogu zróżnicowanych intelektualnych poszukiwań odpowiadająca pluralizmowi rzeczywistości i różnych dróg dochodzenia do prawdy. Pluralizm ten nie oznacza braku oceny i krytycyzmu wobec myślowej wiarygodności różnych intelektualnych propozycji, przeciwnie: sąd prawdziwościowy wydaje się być warunkiem żywego pluralizmu bez popadania w nihilizujący lub sceptyczny relatywizm. Takie wartościowanie nie może być jednak operacją zero-jedynkową, czyli sprowadzającą uznanie “własnej” prawdy do koniecznego totalnego odrzucenie innych prawd. Obok koniecznego krytycznego ładunku refleksji, koniecznym, choć bardziej wymagającym, wydaje się tworzenie pozytywnych alternatyw i projektów rzeczywistości.

Intelektualna trafność w diagnozowaniu rzeczywistości sprawdza się nie tyle w umiejętnej selekcji publikacji w portalu ważnych tekstów – choć i to ma znaczenie – ale przede wszystkim poprzez oryginalne aplikacje wielkiej myśli w interpretacje zdarzeń, które nas zaskakują lub po prostu wymagają nowego ujęcia.

B. Etyczna wiarygodność zarówno konkretnych osób jak i całego środowiska związanego z portalem oznacza nie tyle moralną doskonałość, co raczej etyczną pokorę przytomną kruchości ludzkich usiłowań bycia dobrym i nieuchronnych upadków, połączoną z pragnieniem życia wedle pewnych etycznych ideałów – zarówno indywidualnych jak i zbiorowch – inspirowanych chrześcijaństwem i humanizmem. Sama intelektualna doskonałość bez etycznej wiarygodności nie wystarcza, ponieważ prowadzić to może do separacji i osłabienia zakorzenienia w prawdzie, czyniąc z niej głównie intelektualną, choćby niezwykle ekscytującą, przygodę. Etyczna wiarygność oznacza nie tylko wysiłek życia wedle prawd, które się głosi, ale też, a może jeszcze bardziej solidarność z każdą ludzką istotą czy nawet istnieniem, w ich trudzie przetrwania, rozwoju i pragnieniu szczęścia. Etycznie wiarygodnym jest nie tyle ktoś kto stara się unikać zła, ale może bardziej ktoś, kto ma jakąś wizję szczęścia dla siebie i innych, opartą na wierze w pewien ład i dobro. To właśnie etyczna wiarygodność uczynić może nasze trafne intelektulane diagnozy ugruntowanymi nie tylko w prawdzie, ale również w dobru. Być może niektórzy pragną prawdy dla niej samej, ale wielu chyba pragnie prawdy, bo ma nadzieje zbliżyć się w ten sposób do dobra i szczęścia. Zawarte w Misji portalu pytanie: jak być człowiekiem? powinno być zarówno istotnym elementem etycznej wiarygności środowiska, jak i jedną z głównych osi problematycznych Tezeusza.

Środowisko wiarygodnie etycznie jest również zdolne do podejmowania trudnych i odważnych działań w przetrzeni życia kościelnego czy publicznego. Istotnym elementem etycznej wiarygodności jest wewnętrznie zróżnicowany wymiar wspólnotowy środowiska, czyli spontaniczego tworzenia opartych na szacunku dla godności i wolności osób komunitarnych relacji wynikających ze zbliżonej wizji rzeczywistości i dobra.

C. Duchowa moc oznacza tu życie wiarą, otwarcie na Tajemnicę. Ta wiara może mieć swą różną tematyzację: katolicką i nie-katolicką, chrześcijańską i nie-chrześcijańską, teistyczną i a-teistyczną. Otwartość na Ducha jest warunkiem sine qua non dla portalu, który stawia sobie cele transcedentne: nie można innym proponować czegoś, czego samemu się nie zna, nie pragnie i nie praktykuje. To właśnie otwartość na Ducha jest nagłębszym źródłem jedności pośród pozornych sprzeczności pluralistycznych partykularyzmów. Dzięki duchowej otwartości rodzi się ciągłe rozeznanie dróg i kierunków, jakimi inicjatywa ma zmierzać. To właśnie Duch sprawia, że zrelatywizować możemy najtrafniejsze intelektualne diagnozy i z humorem spojrzeć na swe roszczenia etycznej wiarygności. Duch pozwala – mówiąc za J.L. Marionem – patrzeć na siebie i świat ikonicznie, i nie zamykać swego spojrzenia i pragnień w atrakcyjnych idola-triach. Tezeusz jako portal ma sens jeśli jest próbą pisania ikony i pomaga innym patrzeć na rzeczywistość w ikoniczny sposób.

Portal taki jak Tezeusz powinien dawać więc jakąś realną ofertę zróżnicowanej mistyki, dróg kontemplacji, modlitwy i sakramentów. Dla katolików, czy szerzej – chrześcijan – niezwykle istotne jest proponowanie i obrona pewnej głębokiej wizji Kościoła, który jest pierwszym mistyczno-realnym środowiskiem życia wiary. Głęboka otwartość na Ducha rodzi się z trafnego pytania o Boga, pytania, które wydaje się, że powinno – zgodnie z duchem Misji portalu – pod różnymi postaciami przenikać całą aktywność portalu.

D. Medialna atrakcyjność oznacza tutaj nie tyle piękną sukienkę portalu – choć i to ważne – co pewien duchowy wdzięk piękna prześwitujący na różne, również nowoczesne, sposoby poprzez Tezeusza. Ma być to piękno dynamiczne, dotykające, interaktywne, które sprawia, że wspomniane wyżej: prawda, dobro, duch mediowane są jak najbardziej adekwatnie do wrażliwości naszego odbiorcy. Medialna atrakcyjność nie oznacza w tym przypadku technik odwołujących się do pragnienia sensacji, kontrowersji czy zaspokajania pewnych powierzchownych głodów. Raczej chodzi o pewien rodzaj promieniowania, który zatrzymuje i budzi pragnienie pojścia dalej i głębiej. Fenomen medialny, który zatrzymywałby naszych gości na powierzchni w przestrzeni ideol-gicznych luster, nie interesuje Tezeusza, bo sprzeczny jest z istotą jego zamysłu. Medialna atrakcyjność ma być raczej – mówiąc za Heideggerem – epifanią Tezeuszowego bycia wygrywaną na tysiące sposobów.

Jeśli chcesz, możesz posłuchać tego blogu: nagranie eksperymentalne

 

6 Comments

  1. Anonim

    Uważnie przeczytałem cały

    Uważnie przeczytałem cały “manifest” Tezeusza” i… stwierdziłem, że niewiele z tego rozumiem.

    >

    Dlaczego to ma być od razu sukces? Wystarczy, że będzie to miejsce, w którym wylęgać się będzie powoli nowa wizja kultury bezpośrednio [lub pośrednio, poprzez dzieła wielkich twórców] zainspirowana Ewangelią. Rzeczy najbardziej trwałe nie są na ogół uznawane za “sukces”. A sukcesy medialne mają na ogół żywot gwiazdy supernowej: gwałtownie wybuchają, przyciagają wzrok przez jakiś czas, po czym bezpowrotnie giną w grobach niepamięci.

    >

    Czy wyrażenie “projekt rzeczywistości” ma w ogóle sens? Rzeczywistość można przede wszystkim odkrywać. W wizji chrześcijańskiej rzeczywistość można także współ-tworzyć włączając własne działanie w plan Stwórcy.
    Natomiast w marksizmie, jak wiadomo, chodziło o utworzenie rzeczywistości według własnego pomysłu.
    Tworzenie różnych projektów rzeczywistości musi prowadzić do konfliktów. To, co może nas połączyć to wspólne odkrywanie rzeczywistości, wspólne odkrywanie zamysłu Stwórcy i wspólne działanie zgodne z tym zamysłem.

    >

    Termin “spontaniczność” budzi moje najwyższe obawy. Owszem, jeśli osoby są odpowiednio przygotowane i rzeczywiście mają “zbliżone wizje rzeczywistości i dobra”, to wtedy zachodzi “spontaniczna” reakcja łączenia się w pęczki. Ale aby tak się stało, trzeba najpierw nieźle się napracować. A nawet jeśli to już się stanie, spontaniczność działa do czasu, bo potem znów biorą góre tendencje odśrodkowe [ludzie się obrażają, mówią, że to nie to samo co na początku itp itd].

    >

    “Duchowość ateistyczna” to dla mnie wyrażenie wewnętrznie sprzeczne, czyli figura retoryczna zwana “oksymoronem” [lodowaty ogień itp.]. Ponadto w różnych religiach, filozofiach i kulturach różne jest pojęcie Ducha i co innego rozumie się przez “życie duchowe”.

    W moim odczuciu ludzi może połączyć nie “otwieranie się na moc Ducha”, bo to może w skrajnych przypadkach prowadzić do okultyzmu, ale przypatrywanie się temu, co w każdym z nas jest najgłębsze. Tu polecałbym frace francuskiego księdza-psychiatry Andre Rochais, twórcy Instututu Personalite-Relations Humaines [PRH] w Poitiers.

    No i wreszcie taki oto rodzynek:
    >

    No cóż, ja jako inżynier, bardzo źle czuję się w języku, jaki zawiera niniejszy blog. Mój sposób mówienia o tej samej rzeczywistości niewiele ma chyba wspólnego z “ogladem teologiczno-humanistycznym”. Za dużo tu zawiłych konstrukcji semantyczno-gramatycznych a za mało konkretów.

    Na przykład nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, jak ten “manifest” mógłby wyjaśnić dotychczasowe stanowisko ks. Andrzeja w sprawie lustracji duchownych, skoro już został tu wywieszony właśnie po to
    >

    Widocznie jestem za na to za głupi. Albo zbyt dociekliwy.

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    Poprostu, Jacku Andrzej lubi

    Poprostu, Jacku Andrzej lubi uzywac wiele madrych słów dla zabyłyśnięcia, może dla schowania swoich kompleksów pseudo-naukowca?

     
    Odpowiedz
  3. Anonim

    Drogi gościu,
    Po pierwsze

    Drogi gościu,
    Po pierwsze nie jesteś na pewno tym, kto zarestrował się na forum po nickiem “gość”. To może wprowadzić wiele osób w błąd. Nie wiem, czy zrobiłeś to świadomie, w każdym razie proszę Cię o zmianę nicku przy następnych komentarzach pod blogami.
    W każdym razie uprzedzam wszystkie osoby, które czytają i blogi i forum. Dobrze by było, aby nicki zarestrowane w forum były zastrzeżone także w blogarni [o ile jest to technicznie możliwe].

    Po drugie, moja wypowiedź nie jest polemiką z manifestem ks. Andrzeja, ale raczej próbą ustalenia, o co mu chodzi.

    Po trzecie z mojej wypowiedzi wypadły cytaty z blogu ks. Andrzeja, a pozostały tylko komentarze do nich. Być może dlatego, że włączyłem je między znaki “>” i to spowodowało wycięcie ich przez programik wstawiający komentarz. Teraz i moja wypowiedź może być uznana za mało rozgarniętą… Cóż, będę miał nauczkę na przyszłość.

     
    Odpowiedz
  4. Anonim

    Mój jezuicki formator

    Mój jezuicki formator zakonny zwykl ironizowac, mawiac o cnocie pokory: “To najtrudniejsza z cnót, ale mnie udalo sie ja osiagnac.” Kiedy przeczytalem Twoj tekst, Andrzeju, ogarnely mnie mieszane poczucia, ale pozniej jednak zareagowalem smiechem, jak po tym dowcipie opowiedzianym o cnocie pokory. W pewnym momencie chcialem nawet policzyc ile razy wymieniasz w nim slowo “sukces”. Czy zamierzasz wiec reflektowac z innymi rzeczywistosc, czy raczej osiagac sukces medialny.

    Zastanawia mnie takze problem Twojego rozumienia etycznej wiarygodnosci. Piszesz, ze nie tyle oznacza to “moralną doskonałość, co raczej etyczną pokorę przytomną kruchości ludzkich usiłowań bycia dobrym i nieuchronnych upadków, połączoną z pragnieniem życia wedle pewnych etycznych ideałów ? zarówno indywidualnych jak i zbiorowch ? inspirowanych chrześcijaństwem i humanizmem.” Czy faktycznie tak jest? Pozwol, ze podejme (nie jestem tu pierwszy) problem, ktory sam na tym portalu zaczales, czyli lustracja w Kosciele. Teksty Twojego autorstwa na ten temat, ktore dotychczas w tym portalu przeczytalem niestety w zaden sposob nie reprezentuja owa “etyczna pokore, przytomna kruchoscia ludzkich usiłowań bycia dobrym i nieuchronnych upadków”. Niestety nie. Odslania sie w nich raczej gotowosc walki moralnych gigantów, którzy nie zlamali sie w czasie PRL przeciwko tym, którzy w wyniku kruchosci swoich charakterów zwyczajnie upadli. Czy nie wystarczy Ci, ze ich nazwiska znaja przelozeni, biskupi, a nawet wladza panstwowa? Czy cala reszta to nie sprawa miedzy nimi, ich ofiarami, przelozonymi i Panem Bogiem? Czy koniecznie wszyscy musza znac nazwiska tych grzesznikow? Podgladales kiedys przez dziurke do klucza? Na przyklad naga kobiete lub mezczyzna, alby czy zdarzylo Ci czynic inne nieprzyzwoite i grzeszne czyny? Czy zlapany na tym chcialbys, aby ten Twoj grzech zostal wobec wszystkich upubliczniony?

    W Twoim tekscie mnoza sie idee i trudne slowa (inzynierowi trudno je zrozumiec), ale brak w nich autentycznego ogladu rzeczywistosci, która uczestnicy Tezeusza mogliby razem odkrywac. Piszesz o promieniowaniu, który zatrzymuje i budzi pragnienie pójscia dalej i glebiej. Jest to wspaniale zalozenie i tak wlasnie Tezuusz potrafil dotychczas na mnie promieniowac, ale tak juz nie jest. Przylgnalem do Tezuesza, uciekajac od mediów rozwrzeszczanych ideologiczna “poprawnoscia”, ale nie dane mi wziac gleboki duchowy oddech, bo i tu dosiegli mnie lustracyjni bojownicy i prawdziwi polscy patryjoci rodem z ozonu, by przekonywac mnie, ze to wlasnie oni i tylko oni maja racje. Boje sie tych przestrzeni ideologicznych luster.
    ks. Piotr, SJ

     
    Odpowiedz
  5. Anonim

    Jacku, “gość” na każdym

    Jacku, “gość” na każdym FORUM jest dość powszechnym nickiem:-)
    A Ty Andrzejku, w pokorze swojej, pisz ludzkim językiem, nie pseudonaukowym bełkotem, którego sam nie rozumiesz.

     
    Odpowiedz
  6. Anonim

    pierwszy raz trafilam na te

    pierwszy raz trafilam na te strone,,,jestem jak najbardziej za lustracja w kosciele …nie tylko te polityczna- jednoczesnie naczelna zasada kosciola jest przeciez salus animarum i powstaje pytanie czy osoby o niepoglebionej wierze nie beda przez te informacje zgorszone . Jednoczesnie nie ma nic ukrytego co nie bedzie kiedys ujawnione ..po co zatem odwlekac zyjac w klamstwie .Z pomoca moze przyjsc rowniez zasada etyki chrzescijanskiej ze nie mozna czynic malego zla dla wiekszego dobra – jesli faktycznie to potencjalne zgorszenie moze byc wieksze niz oczyszczajaca prawda ;Sadze jednak ze nie ,gdyz za nim prawda o poszczegolnych casusach kosciola wychodzi na swiatlo dzienne w postaci publikacji swiadomosc tego zla lub podswiadome jego wyczucie w nas jest i po fakcie formalnej publikacji opinia publiczna nie reaguje zgorszeniem czy checia ukamieniowania (wiele rowniez osob zdaje sobie wtedy sprawe ze swoich win ktore wyciagniete na swiatlo dzienne bylyby kompromitujace)-zwykle taki proces ma w sobie cos oczyszczajacego prewencyjnego i pedagogicznego-tj. budujacego ,;nie co chodzi o potepianie ale o unikniecie relatywizmu swiatopogladowo moralnego nazwanie zla zlem a dobra dobrem

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code