Słabość i siła paradoksów

Ostatnio szczególnie zajmują mnie różne paradoksy. Głównie paradoksy wiary. PO części jest to spowodowane studiami teologii. Ale nie tylko. Czuję coraz częściej jak rozsypuje mi się na kawałki moja "stara" wiara. Nie jest ona już taka jak dawniej. Paradoks to pozorna sprzeczność, ułomne i ludzkie wyrażenie tajemnicy. A może nie tylko ludzkie. Może tak już jest, że tajemnica objawia się właśnie w tym, co nam wydaje się sprzecznością. Jeden z tych paradoksów ma następującą postać. Gdy uważnie przyjrzymy się wiszącemu na krzyżu Chrystusowi i temu, co Go nań zaprowadziło, to dojdziemy do wniosku, że został on przybity za swoją dobroć. Właśnie. Człowiek ukrzyżował Boga za to, że jest On dobry. Ten sam człowiek pragnie dobra i zarazem ucieka od niego. Drażni go widok dobrego człowieka, bo nie chcemy za daleko dać dobru przystęp do naszego życia. Natomiast uspokaja nas często widok złego człowieka, bo wówczas nie czujemy się aż tak nie w porządku. Co więcej, tam gdzie Bóg jest przez nas odrzucany, On czyni nas swymi dziećmi, jedna nas z sobą. Dobro pociąga i denerwuje. Św. Ignacy pisał: "Miłość moja jest ukrzyżowana", św. Franciszek wołał: "Miłość nie jest kochana", a św. Teresa Wielka mówi do Jezusa: "Nie dziwię się, że masz tak mało przyjaciół, skoro ich tak traktujesz", czyli w gruncie rzeczy dobrze. Albo inny paradoks. Potocznie wydaje się, że istotą ludzkiej wolności jest możliwość wyboru pomiędzy dobrem a złem. Uderzyła mnie jednak ostatnio wypowiedź Jezusa z Ewangelii św. Jana: " Syn nie może zdziałać sam od siebie, chyba że widzi działającego Ojca; co bowiem Ona czyni, to czyni również Syn. Ojciec miłuje Syna i pokazuje Mu wszystko, co sam czyni" (J 5, 19n) Najdziwniejszy jest pierwszy człon zdania, bo Jezus mówi, że działa "sam od siebie", czyli jakby "samoistnie". Jednakże warunkiem tego samoistnego działania jest wpatrywanie się w Ojca działającego. Co to oznacza? Szczyt autonomii wolności i działania Jezusa następuje wtedy, gdy jest absolutnie zależny od swego Ojca. Im większa samodzielność, tym większa zależność od Ojca. Innymi słowy, im większa wolność, tym większa zależność. Czy można to sobie w ogóle wyobrazić? Jak można być absolutnie zależnym i zarazem absolutnie wolnym? Jak bardzo kłóci się to z naszym potocznym wyobrażeniem! Ale nie będę już więcej pisał o tych paradoksach, żeby nie zanudzić czytelników:-) Chociaż muszę jeszcze o czymś napisać. Właściwie przyszła mi raz do głowy, patrząc na gnających samochodami ludzi, refleksja o pędzeniu przed siebie, właściwie nie wiadomo dokąd. I pomyślałem sobie, czy człowiek, który przez swoje życie idzie, gnając, zda sobie w ogóle sprawę z tego, że umarł. To znaczy, ciekawe co dzieje się z człowiekiem, który przez całe życie niemal w ogóle nie myślał o Bogu, umiera nagle, i czy zauważa, że jest już na tamtym świecie? Czy nagle zaczyna myśleć o Bogu, budzi się z letargu? To musi być rzeczywiście szok i zaskoczenie, zdać sobie w jednej chwili sprawę, że istnieje jeszcze inny świat, niż ten ziemski.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code