Sfrustrowana Arka Przymierza

 
Rozważanie na Poniedziałek V tygodnia Wielkiego Postu – Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, B2
 

Ponieważ dzień 25 marca przypadał w tym roku w niedzielę, dziś z jednodniowym opóźnieniem obchodzimy Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. W Kościele katolickim to jedno ze świąt maryjnych, a więc przynajmniej my, Drogie Panie, mamy kolejną sposobność, aby zastanowić się nad naszą kobiecą rolą w Bożym planie zbawienia.

Maryję, która może być dla nas w tej refleksji ważnym punktem odniesienia i wzorem, papież Paweł VI nazwał w adhortacji apostolskiej „Marialis cultus” Prawdziwą Arką Przymierza. Arką, czyli tym, co osłania i przenosi wśród potężnych fal, burz, wichrów i innych dziejowych nawałnic rzecz najcenniejszą i najświętszą – życie. Życie rozumiane szeroko, w sensie materialnym i duchowym. Pomyślmy przez chwilę o tym, że każda z nas została powołana, aby stać się taką Arką Przymierza. Zgoda, trudno w to uwierzyć, a nawet jakoś wierząc, trudno się przeciwko temu nie buntować, gdy od samego rana trzeba wysłuchiwać mniej lub bardziej uzasadnionych pretensji domowników, gdy w najmniej odpowiednim momencie psuje się komputer lub samochód, gdy wciąż nie domyka się domowy budżet, a szef wspomina coraz częściej o nieuniknionych zwolnieniach.

Jak pouczają mądre teologiczne pisma, anioły nie mają płci. Tak się jednak składa, że anioł Gabriel, który pojawia się w naszym życiu, aby zwiastować nam Bożą wolę, najczęściej bywa mężczyzną.

Pięknie mówicie do nas i o nas, Drodzy Panowie. Dziękuję w imieniu tej części ludzkości, którą nazywacie piękniejszą i subtelniejszą. Dziękuję, że z takim zaufaniem powierzacie nam zadania, które budzą w większości z Was paniczny strach: sprzątanie, pranie, prasowanie, opiekę nad dziećmi i chorymi, korektę Waszych tekstów i pilnowanie, abyście realizowali ustalony przez Was harmonogram. Dziękuję, że w trosce o nasze dobro upominacie nas, abyśmy nie pogrążały się w szarej codziennej banalności. Dziękuję, że w przerwach między wybuchami waszej twórczej inwencji pozwalacie nam od czasu do czasu odzyskiwać poczucie bezpieczeństwa w otchłaniach tak ulubionych przez nas rutynowych działań.

Mieszkając na małopolskiej wsi, zauważyłam ciekawe zjawisko: podczas wszystkich maryjnych uroczystości kościół jest pełen dziewcząt i młodych kobiet. Modlą się o szybkie zamążpójście, o udane potomstwo, o męża, który nie będzie za dużo pił i bił. Minie kilka lat i podobnie jak teraz ich matki, z torbami pełnymi zakupów będą szły kilka kroków za wymarzonym małżonkiem, trzymającym beztrosko ręce w kieszeniach. Stracą szybko urodę, zapracowując się od rana do wieczora jako matki samotnie wychowujące gromadkę dzieci oraz męża alkoholika i/lub despotę nieznoszącego sprzeciwu. Nie przyjdzie im nawet do głowy, by zastanawiać się, czy między przekazywanym im w Kościele obrazem Maryi a patriarchalnym modelem stosunków społecznym istnieje korelacja. Bezradne, bezwolne, a jednocześnie silne i zawzięte w tym swoim często niepotrzebnym heroizmie – prawdziwe Arki Przymierza, które podporządkowany męskim wymaganiom obraz idealnej kobiecości przekażą na pewno swoim córkom i wnuczkom.

A w Kościele jak w domu – jedne panie nie odróżniają pokory od upokorzenia, inne wyprowadzają się, trzaskają drzwiami albo wystawiają za drzwi walizki z pamiątkami po męskiej dominacji, jeszcze inne próbują szukać pośredniej drogi. Osobiście najbliższa mi jest ta ostatnia opcja.

Stawką nie jest zwycięstwo w walce płci, ale zrozumienie, co naprawdę jest wolą Boga, a co tylko manipulacją mężczyzn, którzy bronią swojej ugruntowanej przez wieki dominującej pozycji w strukturze władzy. Zastanawiając się nad tym, warto pamiętać, że Maryja odpowiedziała „niech mi się stanie” Bogu, a nie mężczyźnie, ale potrzebowała mężczyzny, Józefa, aby dzięki jego pomocy, ochronie i wsparciu spełnić swoje posłannictwo Prawdziwej Arki Przymierza.

Zwiast_Maryji.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

 

7 Comments

  1. krok-w-chmurach

    Interesujące rozważanie,

    Interesujące rozważanie, Małgorzato. Przypuszczam, że tak spojrzeć na rolę kobiety potrafi chyba tylko kobieta, mężczyznom jest wygodniej widzieć w Maryi, ale też i w Kościele, służebną rolę kobiety. Tylko służebną.

    Tymczasem Bóg wybrał na jej męża prawdziwego mężczyznę. Dzisiaj to gatunek wymierający. I chociaż znam kilku, to następne pkolenia czytac o nich będą w historycznych romansach, niewierząc, że tak niegdyś bywało.

    A co do roli kobiet w Kościele, to tradycja oparta na tendencyjnie odczytanym Piśmie długo się jeszcze będzie bronić.

     

     
    Odpowiedz
  2. tomasz.zmuda

    @ Inka

    Jakiś wielki żal bije ze słów Twojego komentarza. Narzekanie jednak wiele nie zmieni. Nam mężczyznom wciąż i wciąż trzeba tłumaczyć czego od nas oczekujecie i jakie widzicie dla nas zadanie wobec siebie – tak już mamy. Doceniamy was nie tylko za pranie, gotowanie i co tam jeszcze, niesiecie światu bardzo cenny dar – http://nowy.tezeusz.pl/blog/202916.html

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    @Tomasz,

    To nie żal i nie narzekanie, po prostu fakty… wystarczy chwila obserwacji, aby zobaczyć jak zachowują się mężczyźni w pracy, na ulicy i za kierownicą …

    Mój "osobisty" mąż jakoś się trzyma, ale przykład nęci…

    A teraz całkowicie poważnie: tym, czego mężczyźmi pozbyli się,- a właściwie, co zrzucili z siebie z ulgą – jest odpowiedzialność. A ponieważ jest to sprawa istotna, przejęły ją kobiety i częściowo dzieci. Problem zaczyna się już w dzieciństwie (mam brata, więc wiem!). A rzecz nie w tym, żeby panom o ich powinnościach mówiły dziewczyny, przyjaciółki, żony czy córki. Nie mam tu na myśli wskazówki: "Wynieś śmieci", albo : "Kup szczypiorek, to takie zielone pachnie podobnie do cebuli". Chodzi mi o całe męskie nastawienie do obowiązków. To wychowanie przez matki i przykład ojców kształtuje dojrzałego mężczyznę, który potrafi oprzeć się śwatowym tendencjom do ułatwiania sobie życia, bo przecież każdy ma prawo do szczęścia.

    Pisałam też o roli kobiety w Kościele, bo tu pewnie długo się nic nie zmieni…

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. tomasz.zmuda

    @ Inka

    Niestety to prawda, że mężczyźni unikają odpowiedzialności, ale jest też inny problem: kobiety nie są chętne do dzielenia się odpowiedzialnością. No, bo co taki fajtłapa może załatwić, jak jemu trzeba wytłumaczyć czym różni się szczypiorek od cebuli?

    Mężczyźni potrzebują też żeby doceniono ich wysiłki, podobnie jak pragną tego kobiety. Lubią kiedy ich się chwali, ale nie za ładną fryzurę czy czyste ręce tylko za dobrze wykonaną robotę, podjęte wyzwanie, choćby było bardzo błahe. Słuchajmy uważnie swych serc i siebie nawzajem, a będzie łatwiej.

     
    Odpowiedz
  5. wykeljol

    arka sfrustrowana?

    Tak, my, dzisiejsze kobiety coraz bardziej świadome nierówności, ale tez szamocące się w potrzasku tradycji, dążeń, nowych trendów jestesmy sfrustrowane(niekiedy). A Maryja? Nie sądzę, zeby była sfrustrowana. Była pełna łaski– czego nie powiedziano o zadnym mężczyźnie w Pismie. Podjęła decyzję w pełni wolnosci i świadomosci- Anioł nic jej nie narzucał, oznajmiał i czekał na odpowiedź..Oczywiście pełniła rolę uświęconą tradycją hebrajską- matki, a takze żony, w sposób jak najdoskonalszy- służąc. Ale zaangazowała się w rolę matki niezwykłej, w rolę nieoczekiwaną i strasznie trudną(w koncu było to "nieslubne" dziecko, jak początkowo postrzegał to nawet Józef i trudno mu się dziwić) z niezwykła pasją, niezwykłą odwagą, niezwykła prostotą i oddaniem. Szła za Synem aż pod krzyż- z odwagą i oddaniem, aliści nie biernym poddaniem, lecz z oddaniem Mu w pełni miłosci. No i miała swoje zdanie, kiedy trzeba- jak zabrakło wina, interweniowała natychmiast, nie bardzo przejmujac się szorstką odpowiedzią Syna- wiedziała, ze spełni jej prośbę. Pełnia łaski sprawiała, ze nie czuła się niepewna, ani niespokojna, ani niespełniona, ani pokrzywdzona, ani zależna. Żyła w pełni. Myslę, że była radosną kobietą.

    I jeszcze o słuzbie. "Nie przyszedłam na świat, aby mi słuzono, lecz aby słuzyć". Słuzba podjęta z miłosci i w pełni wolnosci jest najwyższym sposobem samorealizacji. Oczywiście przytoczone w refleksji dziewczyny i kobiety nie sa wolne. Sa zniewolone obyczajem, opinią, przykładem -wszechwładnym "się" społeczności w której zyją. To zupełnie inna służba. To słuzba niewolnicza…w tym niedoskonałym , choć zmierzajacym do doskonałosci domu jakim jest Kościół  często myli sie te dwa rodzaje służby- nie tylko kobiecej ale i męskiej.   

     

     

     
    Odpowiedz
  6. krok-w-chmurach

    Właśnie. Słuchajmy. I

    Właśnie. Słuchajmy. I przestańmy mówić jednocześnie, starając się przekrzyczeć drugiego. Słuchajmy słuchając, lecz nie słuchajmy, w międzyczasie przygotowując ripostę.

    To prawda, że nie da się zrozumieć drugiego, gdy nie poznało się siebie samego…

    Ops, zrymowało się  😉

     
    Odpowiedz
  7. mal

    Tomaszu

    Bardzo podoba mi się ostatnia wypowiedź Tomka w powyżej.

    Całkowicie się zgadzam. Tomaszu Twe wypowiedzi w różnych wątkach są dla mnie bardzo cenne. Ogromnie je cenię i też są dużym wsparciem są bardzo budujące. To czym się dzielisz odnośnie Twego miejsca w Kościele oraz w jaki sposób odnosisz się do wielu kwestii na forum ukazuje mi, że jesteś mężczyzną, który swoją postawą podejmuje i przemienia rzeczywistość. Cieszę się niezmiernie z tej możliwości dialogu 🙂

    Owszem zgadzam się z Małgorzatą, że często kobiety są winne tego jak są traktowane w kościele, chociaż znam co najmniej dwie siostry zakonne, które się szanują i potrafią dbać o własną godność w relacjach z klerem.

    Jestem przekonana, że to ode mnie zależy jak jestem traktowana.

    Myślę, że współcześnie brak odpowiedzialności u mężczyzn to jest kluczowa. Mam mimo wszystko dobre przykłady w mym otoczeniu kilku odpowiedzialnych mężczyzn. O czym już pisałam.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code