Rodzi się, aby objąć moje człowieczeństwo

 Bóg jest kiepski z markettingu, nie zorganizował porządnie narodzin swojego Syna. Bóg jest też kiepskim dyplomatą, gdyż nie daje pierwszeństwa wielkim. Chyba we wszystkim owego wieczoru był kiepski, gdyż nic nie odbyło się tak, jak trzeba… Czyżby porażka Ojca, który zdaje się, że zapomniał o Narodzinach Syna? A może odwieczny plan, aby było tak byle jak i jak gdyby nigdy nic?

Pierwsza myśl z ładunkiem teologicznym, może nawet taki kościelny slogan powtarzany i nierozumiany (albo lepiej: niepraktykowany): Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem. Leon Wielki z zachwytem wykrzykuje: Poznaj swoją godność chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury! Paradoksalnie płaczące Niemowlę podnosi człowieka ku Niebu. Na wschodzie idea ta nazywa się przebóstwieniem. Bóg zniża się, aby wywyższyć człowieka i wskazać kierunek. Skoro On stał się takim jak ja, to i ja mogę stać się jak On. Dać się przebóstwić, napełnić się Nim jak pusty balon powietrzem, aby lecieć wysoko. To wszystko – przecież chrześcijaństwo to praca Boga we mnie, to On, który mnie zbawia. Wystarczy tylko, żebym nie wymknął się z ręki Garncarza.

Druga myśl jest kontynuacją i pozornym zaprzeczeniem pierwszej: Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek wyzbył się pragnienia bycia Bogiem. Nasze problemy rodzą się z tego, że zawsze chcemy być kimś więcej, niż jesteśmy. Zamykamy się w kręgu egozimu i myślimy, że cały świat kręci się wokół nas. Postępujemy tak nie tylko z innymi, ale także z Bogiem (spraw, daj, pomóż…  ), który ma być taką dobrą maszynką do zaspokajania naszego ego. Czasami dorabiamy sobie pobożną minę męczennika i tłumaczymy, że przecież to wszystko dla dobra innych, że tak bardzo chcemy pomagać… Troszeczkę luzu… Przecież to On jest Bogiem. Czyż nie zależy Mu bardziej na nas i na innych, niż nam? Boże Narodzenie wyzwala mnie z pragnienia bycia Zbawicielem pod warunkiem, że pozwolę Bogu być Bogiem… Nie muszę trzymać w swoich dłoniach niewidzialnych lejców świata. Wystarczy, że dam się poprowadzić jak dziecko.

Trzecia myśl: Bóg rodzi się w stajni, aby dowartościować to, co nie jest oraz to, co jest słabe. On rodzi się w najgorszym miejscu z możliwych i nikt Go nie chce, nikt się Nim nie interesuje… Bóg przychodzi nierozpoznawalny. Taki ostatni Bóg na ostatnim miejscu, gdzie wieje i śmierdzi. On rodzi się tak, aby nikt nie lękał się do Niego zbliżyć. Staje się człowiekiem odrzuconym przez człowieka, aby z czułością objąć moje człowieczeństwo i moją słabość. Tajemnica Wcielenia – Bóg stający się kruchym malcem – nie wydarza się, aby nas oczyścić z wszelkiej słabości, kruchości, ograniczoności, ale aby nas wyzwolić z ciężaru tego wszystkiego. Zbawienie nie oznacza wyzwolenia z wszelkich grzechów albo odkrycia pewnego dnia, że jestem już bez żadnego grzechu i słabości. Przyjęcie Zbawiciela to pozostanie z otwartą buzią, jak małe dzieci (zachwyt), że On mnie kocha i przyjmuje mnie nie pomimo, ale z moimi słabościami. I tutaj potrzebna jest wiara to znaczy zauważenie i zachwycenie się Bogiem, który działa i objawia się także w naszych słabościach i ranach.

Jak przyjąć Tajemnicę  Boga stającego się człowiekiem? Zwyczajnie, tak jak matka przyjmuje nowonarodzone dziecko. Z zachwytem, radością i wdzięcznością. Kto tak przyjmuje, zmienia się, przemienia siebie i współdzieli życie z Nim. Rodzi się Dziecko. Zacznijmy się Nim przejmować, a rozpocznie się nasza przemiana. Dajmy się objąć Tajemnicy, a On nas obejmie i odkryjemy smak nowego życia!

 

Komentarze

  1. Jadzia

    stajnia

    Trzecia myśl: Bóg rodzi się w stajni, aby dowartościować to, co nie jest oraz to, co jest słabe. On rodzi się w najgorszym miejscu z możliwych i nikt Go nie chce, nikt się Nim nie interesuje… 

    Czytalam ostatnio przerażajacy reportaż z Pakistanu. Tam na dalekich wsiach  kobiety rodza w stajni. Obecnie w XXI wieku.I to te które mają szczęście, w stajni jest ciepło koło zwierząt. Cieplej niz w nieopalanym domu. Inne , a ich jest znacznie wiecej, maja mniej szczescia bo nie ma stajni. Marzą by rodzic w stajni. Tak, że nie jest to najgorsze miejsce z mozliwych.

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    przebostwienie

    Bóg zniża się, aby wywyższyć człowieka i wskazać kierunek. Skoro On stał się takim jak ja, to i ja mogę stać się jak On. Dać się przebóstwić, napełnić się Nim jak pusty balon powietrzem, aby lecieć wysoko. To wszystko – przecież chrześcijaństwo to praca Boga we mnie, to On, który mnie zbawia. Wystarczy tylko, żebym nie wymknął się z ręki Garncarza.

    Nie mam pewnosci, ze sama praca Boga wystarczy.Uczestnictwo w mocy Bozej wymaga, bysmy przede wszystkim wzmacniali nasze wiezi z ludzmi. Ubostwieni( podobni do Chrystusa), nasladujemy Go w duchu sprawiedliwosci, wspolczucia:" Bo bylem glodny-daliscie mi jesc …" Chrystus wyraznie okreslil oczekiwania wobec nas-wejsc w roznorodne, czesto cierpiace spoleczenstwo. Theosis, to przepiekna koncepcja. i cudowny stan istnienia " by rosnac we wszystkim ku Niemu"-Ef 4,15. Ale jak ja odniesc do czlowieka, ktory zostal zwolniony z pracy po 20 latach uczciwej sluzby, do kobiety, ktora stracila jedyne dziecko, do mlodzienca, ktory dowiedzial sie o swojej strasznej, nieuleczalnej chorobie.Jaka pociecha moze ona miec
    dla zolnierza , ktory na froncie wojny zabija blizniego.Jak sie upodobnic od zapisanego w naszym umysle  obrazu  Boga do Jego podobienstwa, uduchowienia naszego zycia w takich, czy jeszcze trudniejszych sytuacjach?
    " Bo prawy siedmiokroc upadnie i wstanie" Prz 24,16
    Wiec moze theosis, to nie tylko wzloty, ale i upadki?

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Religijność naturalna, a chrześcijaństwo

    Aby nie mieć wątpliwości, ani zastrzeżeń odnośnie spraw, czy kwestii ukazanych, przez ks. Adama – chyba dobrze jest lepiej poznać wyjątkowość chrześcijaństwa, oraz istotne różnice między religijnością naturalną, a chrześcijaństwem.

    Wszystkie fakty stają się dla chrześcijan dobre, ponieważ zrozumieli tajemnicę krzyża, której religia naturalna, zwłaszcza w formie skażonej, nie mogła pojąć. Działa ona na zasadzie ucieczki od krzyża: "Panie Boże, ratuj mnie przed krzyżem, zabierz krzyż z mojego życia".

    Natomiast chrześcijanie zrozumieli, że krzyż, (bo tak było w przypadku Jezusa Chrystusa), stał się miejscem najgłębszego spotkania z Bogiem, stał się miejscem, w którym doznaje się zbawienia Bożego. Poprzez krzyż weszło błogosławieństwo obiecane Abrahamowi.

    Znosi się w ten sposób manicheizm, który towarzyszy ludziom w patrzeniu na świat. Wtedy wszystko staje się dobre, wtedy zaczyna człowiek na chorobę patrzeć innymi oczyma, wtedy zaczyna widzieć rozmaite niepowodzenia jako język, w którym Pan Bóg do niego przemawia, jako język Jego miłości, w którym chce mu coś powiedzieć. Zaczyna również patrzeć na krzyż jako na miejsce, w którym spotyka się z Bogiem w swoim życiu.

    Widzimy więc, że jest duża różnica między religijnością naturalną a chrześcijaństwem, o ile rzeczywiście w czyimś sercu zaistnieje.

    Całość TU: http://mateusz.pl/ksiazki/abc/12.htm

     
    Odpowiedz
  4. Halina

    przebostwienie

    No wlasnie, wlasnie. Trzeba pewnie dopisac, ze theosis jest wynikiem wcielenia, do ktorego zaliczamy rowniez Ukrzyzowanie, Zmartwychwstanie, Zeslanie Ducha Sw. i Wniebowstapienie.Dzieki wcieleniu Chrystusa zostala odnowiona w Nim i uzdrowiona natura ludzka umozliwiajaca nam uczestnictwo w zyciu Trojcy Swietej. Zycie ap.Pawla bylo ciaglym zmaganiem ze swoimi slabosciami, upadkami, a wiec doskonalym przykladem theosis.

    Dlatego pisal: " Teraz juz zas nie ja zyje, lecz zyje we mnie Chrystus" Ga 2,20 oraz " A ci, ktorzy placza jakby nie plakali; a ci, ktorzy sie wesela jakby sie nie weselili..1 Kor.7.30.  W Liscie do Kolosan 1;24 " Teraz raduje sie z cierpien, ktore za was znosze i dopelniam na ciele moim udrek Chrystusowych, za cialo Jego, ktorym jest Kosciol." Zaglebiajac sie w swoje serce i uswiadamiajac swoja ludzka kondycje, moge i powinnam dostrzec, ktore aspekty mojego zycia wymagaja zmiany. Poza Bogiem nie mamy zadnego wiarygodnego zrodla milosierdzia, do Niego zatem kieruje swoje modlitwy w tych sprawach, w ktorych sama nie moge sobie pomoc. Bog pomaga chetnie tym, ktorzy chca sobie sami pomoc.

    A milosc Boza rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Sw. -Rzym 5,5 .Tylko przez praktyke bezinteresownej milosci, owej niesamowitej mocy, ktora obdarza Bog, mozemy sobie uswiadomic cel naszego istnienia; zbawienie i ubostwienie.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code