Rekolekcje w pociągu (23 czerwca 2011 r.)

 Jest ósma rano. Idę ulicami Sosnowca na dworzec PKP. Przede mną podróż do Torunia. Muszę zdążyć do pracy. Byłem dobę u brata. Nie tylko dlatego, że chorych trzeba nawiedzać. W drodze przez park modlę się. Wspominając zmarłych bliskich naszych, pomyślałem:. Jesteście mądrzejsi od nas o śmierć. Zauważam, że zmieniono nazwę ulicy Armii Ludowej na Biskupa Andrzeja Śmigielskiego. Przy ulicy Małachowskiego stawiają ołtarz na procesję Bożego Ciała. Wczoraj po mszy świętej podczas nabożeństwa czerwcowego zastanowiły mnie słowa: „Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie”. Czy Jezus się ukrywa? Czy Jezusa można ukryć? Przecież On nam się objawia. Jest obecny w Eucharystii. Widzimy Go. Kawałek dalej reklama wystawy w związku z Rokiem Miłosza. Na niej cytat: Nadziei każdy musi szukać sam dla siebie. Pomyślałem, czytając to: Pamiętaj, że możesz być nadzieją dla drugiego. Zapisuję te słowa w komórce, żeby ich nie „zgubić”. Lubię wadzić się z Miłoszem. Tak zaczyna się moja procesja przez Polskę, z przesiadką w Warszawie, ze stacją ostatnią Brodnica za dwadzieścia cztery godziny.

Mam wolny przedział. Zaczynam podróż od kawy z książkami. Jedną z nich jest pożyczona od brata „Nadzieja czeka na słowo” ks. Józefa Tischnera. Jest to wybór konferencji rekolekcyjnych prowadzonych przez autora „Księdza na manowcach” w różnych okresach jego kapłaństwa. Wysyłam smsa do domu, żeby poinformować, że wyruszyłem planowo. Po chwili dzwoni córka z życzeniami z okazji Dnia Ojca. Potem oddaje telefon żonie. Czyta mi przez telefon refleksję ks. Mieczysława Malińskiego: Procesja Bożego Ciała. Jeżeli / wypadł ci mecz w tym czasie, / to nie idź. Niech raz / bez ciebie wygrają albo przegrają. (..) Gdy / planowałaś z mężem i dziećmi / iść na spacer, to / będziesz miała najpiękniejszy / spacer w roku – z Jezusem. // Chciałbym, żeby / Pan Jezus Eucharystyczny / przeszedł ulicami wszystkich / naszych miast i wsi, i żeby / uświęcił domy, / bruki, / asfalty, / betony, / polne drogi, / chodniki (…) // Chciałbym, by / zatrzymał się na chwilę nie tylko przy / czterech ołtarzach, ale żeby / wchodził do mieszkań – jak wtedy, jak / przed dwoma tysiącami lat. Za oknem dużo zieleni. Kolor nadziei w sam raz na tło do tego felietonu. Drzewa i krzewy. Jedne stoją pojedynczo. Inne w grupach. Co jakiś czas ściana lasu. Nad drogami, nad rzekami, nad stawami pochylone. Przy domostwach. W sadach. Brzozy, wierzby, jarzębiny, czarny bez jeszcze biały. Ale są też i inne barwy. Czerwono od maków przy torach. Chabrowo od chabrów w zbożu. Widzę także niebieskie łubiny nazywane w naszych stronach kocimi łapkami. Przypomina mi jak z ojcem jeździliśmy po nie na skarpy przy linii kolejowej Brodnica – Bydgoszcz. Stroiliśmy nimi okno z obrazem na Boże Ciało. Im bardziej na północ jadę, tym więcej słońca. Mały chłopak zagląda do mojego przedziału i mówi: A kuku! A Tischner do mnie mówi tak: Nadzieja jest człowiekowi nieodzowna. Dzięki nadziei możliwy jest wewnętrzny ruch – sięganie w jutro, w pojutrze. Zdobywa także człowiek swoją wiarę na tej drodze. I kilka zdań dalej: Człowieka można tworzyć tylko w męstwie, w wierze, w nadziei. Interesujące jest w tej myśli, że Tischner w cnotach teologalnych miłość zastępuje męstwem i wymienia je jako pierwszą z nich. Coś w tym jest. Miłość wymaga odwagi, a wierność jej męstwa. Może w takim ujęciu miłość i męstwo są synonimami?

Pociąg jedzie przez Gorzkowice. Na płotach wzdłuż trasy procesji rozwieszone trójkątne kolorowe chorągiewki. Starsza kobieta fotografuje ołtarz. Myślę o trudnych sprawach, które trapią mnie w ostatnich dniach. Nikt tak nie rani jak bliscy. Pesymizm bierze się stąd, że chcemy być mądrzejsi od nadziei. Za Skierniewicami widzę konia na łące skubiącego trawę. Na kartce zapisuję: Marzenia i nadzieja zawsze służą pomocą. Nadzieja, jak matka, zawsze jest piękna. Nie jestem z lewicy, nie jestem z prawicy, jestem z nadziei. Nadzieja jest niezmordowana. Nad miejscowością o nazwie Mokra czyste niebo. Notuję jeszcze: Jesteśmy z naszych bliskich. Bądźmy i z nadziei. Myśli te z lektury, z dumania, z patrzenia przez okno. Teraz czytam Wojciecha Bonowicza „Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze”. Też z biblioteki brata. Tischner wielokrotnie wracał do słów Kępińskiego wypowiedzianych podczas ostatniej ich rozmowy. „Zachodzi głęboki związek pomiędzy drogą i nadzieją”, mówił wiosną 1996 roku, kręcąc w Łopusznej film o misterium wielkanocnym: „Kiedy człowiek ma nadzieję, powstaje droga. Kiedy człowiek traci nadzieję, nie ma drogi. W ewangelicznej drodze ważne jest to, aby człowiek wiedział, że to, co na swojej drodze przeżywa, już ktoś przeżywał. Że drogą, którą idzie, przeszedł kiedyś Chrystus. Nie umiera pierwszy, nie kocha pierwszy. Ma przed sobą Mistrza”. W Bednarach pociąg stoi pod semaforem. Wyglądam przez okno. Chłopiec, o którym wspominałem, z sąsiedniego przedziału mówi do mnie: dzień dobry. Kiedy mu odpowiedziałem, już nie patrzył w moją stronę. W Kęszycach kończę tischnerowskie rekolekcje dla inteligencji w kościele oo. dominikanów w Poznaniu: Działajcie w świecie, jak przyjaciele Boga – z szeroko otwartym umysłem, z szerokimi horyzontami. Wasze czyny niech będą proste i odważne. Nie dajcie się nikomu prześcignąć ani w mądrości, ani w odwadze, ani w radości. Też ważna triada: mądrość, odwaga, radość. Miałem dziewięć lat, gdy Tischner te rekolekcje prowadził. Dobrze, że zostały one dla mnie spisane. Książki to cudowna sprawa. Chociaż próbuje się wieszczyć ich koniec, wierzę, że przetrwają. Wolę papier od najnowocześniejszego ekranu.

Mijamy Niepokalanów / Teresin. Z daleka widać Pałac Kultury i Nauki. Nad stolicę wzlatuje samolot. Widzę wyraźnie jego sylwetkę. Na niebie nad Brodnicą widzimy tylko ślad po samolocie. Wkładam do plecaka książki, notatki, termos. Warszawa Zachodnia, połowa drogi za mną. Czekając na peronie na pociąg do Torunia dzwonię do domu.  

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code