Problemy Kościoła w kontekście współczesnych wyzwań

Chciałbym spojrzeć na krytykę patologii Kościoła katolickiego w szerszej perspektywie wynikającej z zasadniczych celów misji chrześcijan w świecie. Co jest tym celem? Głoszenie Boga, który w Jezusie Chrystusie objawił światu, że jest miłością. Albo inaczej:przyjęcie i proponowanie innym Ewangelii Jezusa jako sposobu życia osobistego i wspólnotowego. W praktyce oznacza to życie doświadczeniem bliskości Boga i pomaganie innym, by otwierali się na to doświadczenie na różnych drogach życia, tak by wspólnie przemieniać świat według wartości ewangelicznych. Doświadczenie bliskości Boga uprzystępniamy sobie i innym poprzez modlitwę, kontemplację, sakramenty, refleksję, życie etyczne w zgodzie z osobistym powołaniem, tworzenie takich form życia społecznego, gospodarczego i politycznego, które na Boga otwierają.

Jeśli bierzemy pod uwagę wszystkie warunki życia osób i wspólnot, czyli pewną totalność ludzkiej egzystencji, które mogą ten typ doświadczania uprzystępniać to Kościół katolicki, a zwłaszcza Jego ważny fragment jakim jest hierarchia, w swym realnym kształcie w niewielkim jedynie stopniu jest częścią tej totalności. To znaczy, w wymiarze duchowym Kościół poprzez samą swoją obecność i działania sakramentalne, rozpoznaje się – dla katolików prawomocnie – jako obejmujący i dotykający całej tej rzeczywistości, natomiast w znaczeniu faktycznym i teraźniejszym jest jedynie jej częścią, niekiedy niewielką, poprzez którą udostępnia się ludziom łaska doświadczania Boga. Warunki naszego współczesnego życia kształtowane są przez szereg instytucji i tendencji o charakterze globalnym, na które Kościół nie ma wpływu, albo niewielki. Jeszcze mniejszy zasięg i wpływ mają patologie Kościoła instytucjonalnego jako niewielka cząstka całego zbioru patologii społecznych, politycznych i cywilizacyjnych.

I w tym realistycznym sensie, cały czas mając na uwadze zasadniczy cel chrześcijańskiej misji w świecie, również w Polsce, zainteresowanie patologiami Kościoła jest niewspółmierne wobec ich rzeczywistego znaczenia w kontekście totalności ludzkiej egzystencji. Czyli, w praktyce: te patologie kościelne, choć są czymś złym i gorszącym, i jako takie powinny być ujawniane, krytykowana i naprawiane, nie są istotną przeszkodą dla zasadniczej misji chrześcijan w świecie i ze względu na pewną ekonomię i równowagę działań ewangelizacyjnych zainteresowanie nimi powinno zajmować stosunkowo niewiele miejsca. Choć nieraz, w praktyce, aby jakąś patologię efektywnie ujawnić i przeszkodzić jej negatywnym oddziaływaniom, trzeba poświęcić jej odpowiednio dużo czasu, środków i energii. Zawsze jednak pamiętając, że jest to sprawa trzeciorzędna dla misji chrześcijan w świecie.

Pamiętając o tym, że uobecnianie Jezusa i Jego Ewangelii, również w Kościele i poprzez Kościół, jest pierwszorzędnym celem chrześcijan, warto postawić dwa pytania: Pierwsze pozytywne: Co najbardziej pomaga nam i innym w doświadczaniu bliskości Boga i życia Ewangelią Jezusa? Oraz drugie, negatywne: Jakie są rzeczywiste i największe przeszkody dla doświadczania bliskości Jezusa i życia Jego Ewangelią?

Oba pytania otwierają przed nami nieskończoną listę możliwości i wyzwań. O pierwszej liście pozytywnych działań wspomniałem już wyżej. Aby odpowiedzieć na drugie pytanie, warto je rozwinąć jako pytanie diagnostyczne:

Jak to się dzieje, że współtworzymy świat, w którym zarówno w życiu osobistym jak i zbiorowym, Bóg jest coraz mniej obecny i w praktyce wielu z nas żyje, jakby Boga nie było?

Czyli praktycznie: dlaczego, również będąc wierzącymi, współtworzymy i utrwalamy takie formy życia rodzinnego, zawodowego, społecznego, kulturalnego i politycznego, które zmniejszają nasze szanse, albo wręcz czynią niemożliwym osobiste doświadczanie Boga i życie Jego Ewangelią?

Pytając o patologię w kontekście totalności ludzkiej egzystencji, a patologią w sensie fundamentalnym można nazwać tworzenie takich form życia, które utrudniają bądź uniemożliwiają doświadczenie Boga, pytamy w pierwszej kolejności o siebie i naszą odpowiedzialność za rzeczywistość, którą współtworzymy i w której żyjemy. Wymienię kilka tendencji współczesnej kultury, rozumianej jako całokształt społecznych form życia i osobistego jej przeżywania, które te trudności stwarzają:

1. Absolutyzacja zysku i pieniądza jako podstawowego bodźca aktywności, źródła bezpieczeństwa i życiowej satysfakcji.

2. Traktowanie konsumpcji, najlepiej nieograniczonej, jako głównego źródła szczęścia.

3. Absolutyzacja doświadczania zmysłowego jako głównego czy wręcz jedynego źródła poznania i doświadczania rzeczywistości.

4. Absolutyzacja państwa i jego instytucji, przez jego beneficjentów, jako głównego źródła bezpieczeństwa socjalnego, materialnego i zdrowotnego.

5. Techniczne i utylitarne postrzeganie człowieka, również siebie.

6. Absolutyzacja własnego życia czy swojej rodziny, jako jedynej rzeczywistości naszej realnej odpowiedzialności.

7. Absolutyzacja prawa człowieka do dysponowania swoim życiem i życiem istot od nas zależnych, również poprzez nieograniczone prawo do aborcji, eutanazji i manipulacji genetycznych.

8. Absolutyzacja płci czy preferencji seksualnej, jako głównego wyznacznika tożsamościowego osób.

9. Absolutyzacja interesów grupowych i instytucjonalnych ze szkodą dla godności i dobra osób, innych grup, narodów i całej rodziny ludzkiej.

10. Rosnąca przepaść ekonomiczna i cywilizacyjna między krajami bogatymi a biednymi, i brak efektywnych działań na rzecz większej globalnej sprawiedliwości.

11. Kryzys instytucji przedstawicielskich i malejący pozytywny udział obywatelii w sferze życia publicznego, i związany z tym zanik odpowiedzialności za dobro wspólne, wykraczające poza interes poszczególnych grup zawodowych i społecznych.

12. Niski stopień tzw. kapitału zaufania społecznego w większości krajów, m.in. w Polsce, czyli nikłe więzi wzajemnego zaufania i dobrowolnej kooperacji poza rodziną.

Według mnie te właśnie absolutyzacje współczesnej kultury, czyli nasze codzienne bożki oraz strukturalne niemożności, ( a listę tę można rozszerzyć) tworzą główny kontekst patologii, które kształtują naszą codzienność i konkurują z Bogiem proponując siebie jako „Ewangelie” współczesności. I w tym kontekście mieszczą się również patologie Kościoła instytucjonalnego, jeśli tylko ulega tym absolutyzacjom poprzez postawy swych członków i decyzje liderów, zwłaszcza jeśli rozmijają się one z jego oficjalnymi deklaracjami. W praktyce jednak, Kościół katolicki, nie tyle jako wszyscy w nim ochrzeczeni, ale jako instytucja, w niewielkim stopniu generuje podstawowe tendencje absolutyzujące niektóre doczesne wartości, stwarzając przez to warunki dla zjawisk patologicznych współczesności.

W sensie instytucjonalnym jest bowiem siłą marginalną wśród dużo potężniejszych instytucji i tendencji, choć o dużym symbolicznym znaczeniu, zwłaszcza w niektórych krajach. Ma pewien pozytywnie moderujący na pewne skrajne patologie, a niektórym z nich jako instytucja ulega, co – z racji swej religijnej funkcji – jest podwójnie obciążające. Warto jednak pamiętać o tej skali i rzeczywistym niewielkim wpływie Kościoła instytucjonalnego na rzeczywistość globalną, również krajową – realny wpływ hierarchii kościelnej w Polsce na rzeczywiste poważne tendencje i procesy decyzyjne jest przeszacowany – podejmując refleksję krytyczną nad współczesnymi patologiami oraz mając na uwadze ochronę i promocję wartości transcendentych człowieka.

Pierwsza jest jednak moja osobista odpowiedzialność, jako chrześcijanina, za to jakiego Boga głoszę innym i jaką Ewangelią staram się żyć na codzień, jak również jak sobie radzę i innym pomagam w nieuleganiu tym silnym kulturowym prądom zamykającym człowieka na doświadczenie Boga. Realizm odpowiedzialności za los człowieka i wiary w XXI wieku wymaga od chrześcijanina dokonania wpierw sensownej diagnozy rzeczywistych wyzwań, by odpowiednio rozłożyć skromne siły swego życia działając na rzecz pozytywnych zmian i umniejszania patologii.

Konkludując: problemy Kościoła katolickiego jako instytucji, choć trzeba je podejmować z całą stanowczością, to – również w Polsce – jedynie niewielki procent naszych rzeczywistych utrapień i tego, czemu rzeczywiście musimy stawiać czoła. Niestety, stoimy wobec dużo poważniejszych wyzwań.

 

Komentarze

  1. Anonim

    Andrzeju , przepraszam ale

    Andrzeju , przepraszam ale całkowity brak konsekwencji. Zaprzeczasz sam sobie.

    Najpierw piszesz ze celem KK jest
    “przyjęcie i proponowanie innym Ewangelii Jezusa jako sposobu życia osobistego i wspólnotowego. W praktyce oznacza to życie doświadczeniem bliskości Boga i pomaganie innym, by otwierali się na to doświadczenie na różnych drogach życia, tak by wspólnie przemieniać świat według wartości ewangelicznych.”
    a zaraz dalej piszesz

    “Czyli, w praktyce: te patologie kościelne, choć są czymś złym i gorszącym, i jako takie powinny być ujawniane, krytykowana i naprawiane, nie są istotną przeszkodą dla zasadniczej misji chrześcijan w świecie i ze względu na pewną ekonomię i równowagę działań ewangelizacyjnych zainteresowanie nimi powinno zajmować stosunkowo niewiele miejsca.”

    czyli jasniej KK ma przemieniac swiat wg wartosci ewangelicznych ale rownoczesnie patologie władzy głoszacej i przemieniajacej ten swiat nie sa istotna przeszkoda dla tego głoszenia, brutalnie : “co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie” Przepraszam.

    Wiec zapytuje –
    Jak ma przemieniac np swiat na lepsze koscioł-instytucja ktory toleruje np molestowanie, a jak wiadomo molestowanie moze przekształcic sie w TRWAŁA dewiacje odczucia płci, molestowanie przez ofiare z kolei innych i w ciagu geometrycznym naratanie patologii tylko przez zapoczatkowanie przez ta instytucje ?
    Wtedy lepiej jest gdyby ta nieszczesna ofiara NIGDY nie przestapiła progu koscioła. Nieprawdaz?

    Koscioł głoszacy jedno a uczynkami sprawiajacymi rozszerzanie sie i mnozenie patologii warod innych? I to ma byc marginalne?

    Nastepnie stawiasz pytanie
    “Jakie są rzeczywiste i największe przeszkody dla doświadczania bliskości Jezusa i życia Jego Ewangelią?”

    I podajesz 12 ponktow, ktore sa przeszkoda w zyciu duchowym zgodnym z ewangelia – człowieka.
    Zgoda. Tylko jezeli w tych punktach mieszcza sie ( zaznaczasz ze w małym procencie) rowniez patologie koscioła jako instytucji to – zastanow sie – dlaczego to człowiek ma podazac duchowo za instytucja ktora co prawda głosi piekne rzeczy ale działa identycznie jak instytucje , ktorych jest wiecej i robia to samo? Przeciez to obłuda i tego ma sie uczyc człowiek? Ze to marginalne i nie ma znaczenia, bo instytucji czyniacych zło jest wiecej? Tak bronili sie hitlerowcy o ile mi wiadomo, ze “inni robili to samo, a ja mniej wiec to jest marginalne…”

    Nie ma zła marginalnego. Zło jest złem.Nie wolno nam sie bronic ze inni robia wiecej zła wiec to nasze mozna zlekcewazyc i stwierdzic ze nie ma wiekszego znaczenia. Ono ma. I to bardzo duze.

     
    Odpowiedz
  2. ddn

    Bardzo pokrętne wywody

    Bardzo pokrętne wywody szanownego autora. Wysmarował takie brednie, że musiałem zareagować.
    Szacuje się liczbę chrześcijan na ok, 1,8 miliarda, z czego kościół katolicki to 970 000 000 wyznawców. Na czele tego niemal miliarda ludzi stoi jeden człowiek, posiadający w kościele absolutną władzę i wpierany przez niecałe 4500 biskupów, dowodzących ok. 400 000 kapłanów. Ta garstka celibatariuszy stanowi 0,04% wiernych kościoła katolickiego, rządzi 1/6 całej ludzkości i bezdyskusyjnie posiada olbrzymi wpływ na stan świata. Przy tym ubóstwo tych biedaków jest trudne do oszacowania, bo od 2000 lat zbierane (czytaj – zabierane za marne obietnice) w pocie czoła.

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Znam inne statystyki,

    Znam inne statystyki, ciekawe skąd masz te dane, nie wypowiadam się w kwestii twoich dalszych dywagacji Dominiku, ale szacuje się, że chrześcijan na świecie jest ok. 2,5 mld w tym jak piszesz 0,9 katolików, 0,9 protestantów i 0,7 prawosławnych, ciekawe że cały czas jednak liczna katolików maleje.

    Ps. to są tylko statystyki osób formalnie przynależnych do organizacvji kościelnych, ale ilu z nich jest rzeczywiście wierzących ? Cieszyłbym się gdyby było to choć 10%

    KJ

     
    Odpowiedz
  4. ddn

    Te dane są z internetu.

    Te dane są z internetu. Zapewne jest wiele znacznie różniących się szacunków. To detal. Istotne jest właśnie to, że te miliardy chrześcijan nie są uczniami Jezusa. Nie osiągną więc celu wskazanego przez Niego. Zmarnowali wyjątkową i raczej niepowtarzalną już szansę. To prawdziwy jest dramat. Wierzą, że jakieś magiczne czynności kapłanów, wymyślne obrzędy i prymitywne sakramenty zapewnią im wieczność. Biedni naiwniacy.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code