Pozwólmy, by nas bolało

Czy z tragedii może narodzić się dobro? Czy śmierć tak wielu, nagła, absurdalna, symboliczna, może mieć sens? Jak przeżywać smoleńską katastrofę, by czyniła mnie ona bardziej ludzkim, Polskę lepszą, a świat przytomniejszy?

Wpierw trzeba dopuścić do siebie prawdę. Boli. Boli. Boli. Nie chcę, żeby bolało. Chcę ten czas przespać, przeżyć w dystansie, w nirwanie, w emocjach jakby poza mną, w techniczno-politycznych spekulacjach, albo zanurzyć się w tłumnym amoku mediów i ludzi, potoku informacji, doniesień, obrazów. Dopuszczam prawdę do siebie, jeśli biorę osobistą odpowiedzialność za wydarzenie, jego przyczyny i konsekwencję. Gdy dopuszczam do siebie rozrywający ból cierpienia i śmierci moich bliźnich, tych, którzy zginęli, i tych, którzy płaczą po nich. Gdy pozwalam, żeby cierpiała we mnie Ojczyzna, która w poległych utraciła ludzi dźwigających brzemię ważnych odpowiedzialności.

Ankieta_ID=201431#

Dopuszczam prawdę do siebie, gdy w politycznych przeciwnikach widzę moje siostry i braci, kruche istoty, skazane na śmierć. Dopuszczam prawdę w jej absurdalnym bólu, gdy w ułomności ludzkiej decyzji pilotów i złej pogodzie dostrzegam też tajemniczą symbolikę Czasu i Miejsca tragedii. Oktawa Zmartwychwstania Chrystusa, dzień przed świętem Miłosierdzia Bożego, 5 rocznica śmierci Jana Pawla II, Katyń – miejsce zamordowanych przed 70 laty 20 tysięcy polskich oficerów, mogiła męczenników, Rosja – nasz historyczny wróg. Ta symbolika nie jest tanim mistycyzmem, uśmierzającym ból – tak mogą myśleć ludzie zamknięci w skończoności i niewrażliwi na Tajemnicę – przeciwnie, symbolika Czasu i Miejsca sprawia, że ból staje się nieznośny. Śmierć Setki zostaje spotęgowana przez śmierć Pomordowanych, śmierć wszystkich Ofiar: Polaków i ludzi innych narodów, i czasów. Śmierć samego Boga. Czy chcę tego, czy nie, Oni umarli też za mnie. I dla mnie. Dla Polski, dla świata. Dla Boga.

Dlaczego ktoś musi umierać za mnie, żebym żył? I to w tak przypadkowy i absurdalny sposób? Jeśli ta śmierć ma mieć jakiś sens – a wierzę, że ma – to jest ona tajemniczym wołaniem o jakieś dobro, wskazaniem na jakiś brak we mnie, mojej Ojczyźnie, świecie. Ta dzisiejsza Katyńska Śmierć wpierw dopomina się o prawdę ofiar sprzed 70 lat. Jest ostrzeżeniem, że nie można budować światowego pokoju na kłamstwie i zgodzie na nie, na świadomym zamykaniu ust prawdzie o zbrodni i męczeństwie w imię politycznych kompromisów. Jest apelem o to, by Rosja i Polska budowały swoje sąsiedzkie stosunki w oparciu o wzajemne uznanie bolesnych prawd historycznych, szacunek i empatię między narodami. Katyńska Śmierć jest tragiczną niezgodą na wewnętrzne stosunki w polskiej polityce i życiu między ludźmi, pełne wzajemnej pogardy, niechęci, nieufności i wrogości. Stawia pytanie o moją osobistą i naszą narodową współodpowiedzialność za jakość relacji z innymi, zwłaszcza tymi, którzy różnią się od nas i z którymi nie zgadzamy się, którzy nas krzywdzą i których my krzywdźmy.

Zdziczenie polskiej polityki ostatnich lat przy dopingu i akompaniamencie coraz bardziej oszalałych mediów jest objawem głębokiej choroby duchowej Polaków jako społeczeństwa, a zwłaszcza jego elit, czyli tych, którzy dźwigają większą niż inni odpowiedzialność za dobro wspólne. Żywimy tę chorobę, jeśli karmimy się pogardą, niechęcią, wrogością, nieufnością, sensacją, bezmyślną rozrywką, żądzami władzy i pieniądza, niewrażliwością i obojętnością lub aktywnym krzywdzeniem innych. Żywimy tę polską chorobę, gdy nie pracujemy nad sobą jako ludźmi, by stawać się lepszymi, bardziej ludzkimi, solidarnymi, bezinteresownymi, ufnymi.

Cóż takiego jest w Śmierci, że przywraca ona, choć na chwilę, właściwe proporcje życia i dobra? Śmierć mówi jedno: istnieje Kres i Sąd. Kres – moment skończoności, który sprawia, że niczego już do swego i cudzego życia nie można dodać, zmienić, naprawić. Sąd – ostateczne podsumowanie dobra i zła, piękna i brzydoty, prawdy i kłamstwa naszego życia. Jako chrześcijanie wierzymy, że ten Sąd jest sądem Miłości, która swoje dzieci sądzi z życia w miłości i dla miłości. Dlatego Kres i Sąd przywracają właściwe proporcje życiu, które zginęło. I jeśli powierzamy się prawdzie i bólowi Śmierci, przeżywamy ją do głębi, doświadczamy też łaski prawdy Kresu i Sądu, która sprawia, że widzimy ludzi i sprawy Wzniośle, czyli tak, jak się mają w perspektywie Wieczności. I Boga.

Jeśli Polska potrzebowała tak wielkiej Ofiary jak Katyńska Śmierć Druga, to znaczy, że znaleźliśmy się – być może – na dnie, jako naród, społeczeństwo, wspólnota, państwo. Zżerani przez małość, powierzchowność i nicość. Brak głębi. Albo jesteśmy wezwani do większego dobra, niż to, do którego przywykliśmy jako Wspólnota. A może jedno i drugie. Polskie Państwo jest słabe: katastrofa w Smoleńsku – poza całą symboliką, a może jako jej istotna część – pokazała, że całość uwarunkowań polityczno-mentalnych organizacji państwa powoduje, że nie postępujemy  racjonalnie i bezpiecznie w stosunkowo prostej sprawie, jaką jest logistyka przejazdu władz państwowych i wojskowych w oddalone miejsce za granicą. Jak Państwo, które nie potrafi skutecznie ochronić członków najwyższych władz państwowych i wojskowych w trakcie pokoju, może być bezpieczną i racjonalną przestrzenią dla zwykłych obywateli? Druga Śmierć Katyńska uderzyła w najczulszy i najsłabszy punkt Polski: Państwo jako symbol wspólnego dobra.

Katastrofa prezydenckiego samolotu w Smoleńsku w sensie faktycznym i symbolicznym wydaje się być efektem naszych zbiorowych zaniedbań jako wspólnoty. Zaniedbań, które zaczynają się w najprostszych relacjach człowieka z człowiekiem i Bogiem, a kończą na budowaniu niestabilnych i nieefektywnych instytucji życia publicznego kraju. Tragiczna śmierć Prezydenta, jako symbolu Państwa Polskiego, jest znakiem i wskazaniem, że to wspólne dobro, jakiemu na imię Polska, jest najbardziej zagrożone. I niekoniecznie przez zewnętrznych wrogów, ale przez nasz brak dostatecznej troski o wspólne dobro.

Dla Rosji Druga Śmierć Katyńska jest okazją i łaską, by spojrzeć na ból narodu polskiego z większym zrozumieniem i empatią. Rosja solidarna w cierpieniu z Polakami, może przebudować paradygmat naszych sąsiedzkich stosunków i oprzeć ja na większym niż dotąd wzajemnym szacunku, prawdzie i ludzko-słowiańskiej więzi. A Polacy poruszeni współczuciem Rosjan mają okazję zobaczyć inną twarz Rosji i okazać jej więcej zaufania i sympatii.

To prawda, mamy już dość bycia ofiarami i życia w logice ofiarniczego męczeństwa. Chcemy się uwolnić od brzemienia przeszłości i stawać nowocześni bez nadmiernego bagażu historycznych martyrologii. A dzisiejsza Śmierć jedynie dokłada nam więcej bólu i ofiar, wydaje się wikłać w zamkniętą logiką obolałej pamięci i długu wobec Wielkich Poległych. A jednak wierzymy, że właśnie dzięki tej jednej Ofierze zostajemy zbawieni, uwolnieni do zła i śmierci, powołani do udziału w Zmartwychwstaniu. Jeśli Bogu się spodobało, dopuścił i tę Ofiarę Katyńską nie po to, by dorzucić nam kolejne brzemię, ale wyzwolić ku Prawdzie, Dobru i Miłości. Ofiary Drugiej Śmierci Katyńskiej uczestniczą przecież w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, jedynej skutecznej Ofiary. A poniekąd są tą samą Ofiarą, jej aktualizacją w wiecznym TU i TERAZ. To Chrystus poległ w prezydenckim samolocie pod Smoleńskiem. Dla nas. By nas uzdrowić i w nas zmartwychwstać.

Nie łagodźmy tego bólu i nie uciekajmy od niego. Nie popadajmy w iluzję nirwany czy dystansu, czy zbiorowego amoku. Przyjmijmy prawdę Katyńskiego Bólu i Śmierci do końca. Jak potrafimy, osobiście i jako wspólnota. Pozwólmy Chrystusowi przeniknąć ten ból Jego łaską. To nas przemieni, bardziej niż wszelki obraz, słowo, i dobre chęci. Spojrzymy wówczas na siebie i świat innymi, przemienionymi oczami. Z nadzieją na odnowioną Polskę i nas, bardziej ludzkich. 

Tragiczny dzień dla Polski i świata

Spory o Wawel – wsytd i brak wielkoduszności

Pęknięte symbole – Wawel polityków i kardynałów?

To nie Wawel nas podzielił, ale brak miłości

Żałobne sensy

 

Komentarze

  1. zibik

    Rzeczywistość prawdziwa !

    Panie Andrzeju szczególnie dziękuję za te słowa :

    "Tragiczna śmierć Prezydenta, jako symbolu Państwa Polskiego, jest znakiem i wskazaniem, że to wspólne dobro, jakiemu na imię Polska, jest najbardziej zagrożone. I niekoniecznie przez zewnętrznych wrogów, ale przez nasz brak dostatecznej troski o wspólne dobro."

    Rzeczywistość prawdziwa ma zwykle conajmniej dwa oblicza – dobra i zła. A jak jest zbyt często opisywana, relacjonowana, prezentowana, ukazywana?……

    A może wpierw trzeba prawdę ujawnić, aby poznać rzetelnie, dogłębnie, kompleksowo, aby ją doświadczyć i zrozumieć, a potem świadomie i dobrowolnie przyjąć (dopuścić do siebie).

    Nie tylko rani, krzywdzi i boli, lecz również irytuje, bulwersuje to, że całej prawdy przeważnie nie znamy. Więcej obserwujemy, dostrzegamy, czy reflektujemy się, że nie zawsze jest nam ujawniana. Ponadto zbyt często, a nawet notorycznie prawda jest zastępowana kłamstwem, manipulacją, pozorem, półprawdą, a w najlepszym przypadku milczeniem.

    Śmierć nasza nawet nagła i tragiczna nie jest żadnym nadzwyczajnym wydarzeniem, a tym bardziej nie usprawiedliwia i nie legitymizuje naszych poglądów, postaw i wartości, jakie głosimy i wyznajemy za życia.

    Kto się urodził, ten musi umierać”. Każde wydarzenie, nawet to tragiczne powinno skłaniać żyjących, do zadumy, pogłębionej refleksji, nauki i wyciągania wniosków, niż spekulacji, czy …….

    Chyba dzisiaj warto przypomnieć, że wszystko można wykorzystać, dla egoistycznego interesu klik i koterii, także politycznych.

    Łzy w oczach wielu politycznych i dziennikarskich cyników w dniach żałoby po śp. Papieżu JPII, nie znalazły przełożenia na wyznawane przez nich wartości, a nawet zawodowe standardy.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  2. zibimarinero

    Normal
    0
    21Od soboty

    Od soboty jak wielu Polaków nie bardzo potrafię sie pozbierać . Z jednej strony staram się być taki cokolwiek cyniczny marinero ,który żyjąc blisko żywiołu jest być  może  bliżej niż zwykły nn ,spraw życia i śmierci , a z drugiej jest jak napisała Deszczowa  „ Tak jestem Polakiem i zawsze będę”  czyli człekiem  „patrzącym sercem” mimo chichotu historii .      Z wszystkich komentarzy jakie zdarzyło mi przeczytać powyższy post ks.Andrzeja jest dla mnie najbardziej przekonywujący  a zwłaszcza dwie myśli –akapity(…);  „Boli. Boli. Boli. Nie chcę, żeby bolało(…)”  i   „ (…)Nie łagodźmy tego bólu (…)” .Z ten post ,tu  ,dziękuję autorowi.

         I jeszcze jedno nie spodziewam się jakiejś trwałej narodowej metanoji o jaką teraz nawołują mass media i jakiej też nie było po śmierci JP II , bo też złudzeniem jest  raj ziemi. Ale każde nawet chwilowe nawrócenie   jest cenne ,bo jak kiedyś w młodości śpiewałem „kochać znaczy powstawać”.

                                                                           Szczęść Boże

                                                                                Z.

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    To niezwykle istotne,

    To niezwykle istotne, przeżyć coś do końca. Najpierw uświadomić sobie, a potem pozwolić, aby to się nas wypaliło. I nie spieszyć się, tylko spokojnie i bez egzaltacji tak doświadczyć bólu, żeby z niego narodziło się coś nowego – dobro. Odrzucone cierpienie, stłumiony ból sprawiają, że coś niedobrego, niebezpieczne pozostanie w człowieku, jak niewypał wybuchnie w najmniej oczekiwanym momencie.

    Dobro, które jest efektem cierpienia, nadaje mu sens. Po prostu spójrzmy na Krzyż Chrystusa…

    Dziękuję, Andrzeju za ten artykuł, po homilii o. Źiółka to drugi tekst, w którym się odnalazłam.

     
    Odpowiedz
  4. krok-w-chmurach

    Trochę obok tematu…

    Tym, co wyróżnia Tezeusza spośród wielu portali jest grafika…świetna najczęściej. Tymczasem dzisiaj spoglądając na pełną bólu twarz Marty Kaczyńskiej, poczułam sprzeciw przeciw …"użyciu" czyjegoś cierpienia. Rozumiem sens, którym pewnie miało być podkreślenie jej  i naszego smutku. Jednak to trochę jak nadużycie. Jej emocje należą do niej i mimo, że wiemy o nich, to pokazywanie ich jest zbyt dużą ingerencją w prywatność. Czym innym są oczywiście zdjęcia anonimowego tłumu. Ale tutaj, twarz córki opłakującej rodziców…?

    Użyłam twojego wątku, przepraszam, Andrzeju, ale nie chciałam zakładać nowego, bo to sprawa raczej nie do dyskusji. Po prostu moje zdanie.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code