Żywe obrazy to kiedyś dość popularna forma rozrywki. Zaczęło się gdzieś w wieku XVIII, a rozwinęło w XIX. Pomysłodawczynią była podobno Madame de Genlis , wychowawczyni dzieci księcia Orleanu. W żywych obrazach chodzi o odtwarzanie dzieł malarskich czy rzeźby z udziałem amatorów lub profesjonalnych aktorów. Pokazy te odbywały się w domach prywatnych i salach widowiskowych.
Pod koniec XX wieku dokonała się wielka rewolucja spektaklu. Możliwość dostarczenia każdego obrazu w niezwykle krótkim czasie we wszystkie zakątki świata spowodowała, że stanęliśmy przed nowymi wyzwaniami. Jednym z nich jest organizowanie na niespotykaną wcześniej skalę przedstawień obrazów martwych, czyli terroryzm.
Pokazy martwych obrazów mają z żywymi wiele wspólnego. Jedne i drugie powstają w oparciu o scenariusz, mają swoich pomysłodawców i aktorów, są dopracowywane w najdrobniejszym szczególe, z niezwykłą dbałością o rekwizyty, scenografię. Tak w jednym, jak i drugim chodzi głównie o zrobienie wrażenia na widowni. Chodzi o wywołanie u publiczności określonych emocji, wzruszeń.
To co różni obrazy martwe od żywych to fakt, że widownia martwych zawsze staje się częścią spektaklu, że nie zna ani treści scenariusza, ani jego autorów. A nawet jeśli pozna się jakieś nazwiska, to na ogół nie ma żadnej pewności, że mają one związek z obrazem. Zresztą najczęściej bywa i tak, że sami główni aktorzy nie mają pojęcia, o co tak naprawdę chodzi.
Tak więc martwe obrazy są prawdziwe, tak jak prawdziwe są trupy i ranni, pojawiają się jednak znienacka, zawsze w atmosferze niedopowiedzenia i tajemnicy.
Żywe, zawsze były fikcją, były przewidywalne i nigdy anonimowe.
W 1996 roku przed wyborami w niepodległej Czeczenii doszło do mordu na pracownikach Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Obraz, jaki poszedł w świat, był przerażający: ,,czeczeńskie komando zamordowało z zimną krwią obsługę szpitala’’. Wszystkie organizacje humanitarne wycofały swoich pracowników ze zniszczonego wojną kraju, uważając , że przed szykującymi się właśnie wolnymi wyborami nasilenie przemocy jeszcze wzrośnie.
Minęło kilkanaście lat. Od tego czasu wiele się zmieniło. M.in. nie ma już niepodległej Czeczenii. Natomiast dwa miesiące temu mogliśmy w PAPowskim serwisie przeczytać następującą informację:
,,Ukrywający się w Niemczech były funkcjonariusz rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) oświadczył, że to jego oddział zabił w Czeczenii w 1996 roku sześcioro pracowników MCK, w tym pięć pielęgniarek. O zbrodnię podejrzewano czeczeńskich separatystów.
Major FSB Aleksiej Potiomkin powiedział w Niemczech brytyjskiemu dziennikowi "The Times", że pracownicy Czerwonego Krzyża zginęli przez pomyłkę, gdyż oddział specjalny FSB wziął ich za ściganych bojowników czeczeńskich, tzw. brodatych.
Wszyscy zamordowani – technik budowlany z Holandii i pięć pielęgniarek: z Hiszpanii, Kanady, Norwegii i Nowej Zelandii – pracowali w szpitalu w Nowych Atagach, ok. 17 km na południowy zachód od Groznego, uruchomionym we wrześniu 1996 roku przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. ‘’
Dajmy spokój dociekaniom, jak można pomylić ,,brodatych’’ z kobietami w kitlach w budynku szpitala Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Martwy obraz zadziałał i zrobił swoje. Martwy obraz wywołał porządane reakcje, widownia zareagowała tak, jak scenarzyści zaplanowali. Autorzy przedstawienia mogą być z siebie dumni.
Wszyscy, oprócz amiszy i Papuasów, jesteśmy skazani na obcowanie z martwymi obrazami. Stały się naszą codziennością. Obraz z moskiewskiego lotniska Domodiedowo z 24 stycznia dostanie niedługo jakiś tytuł. Będziemy wtedy wiedzieli, kto jest ten zły. Na razie wiemy, że premier Putin wyklucza związek z Czeczenią. Tak więc tytuł martwego obrazu dotyczyć będzie jakiejś innej części imperium.
Oczywiście to nie koniec. Te i inne obrazy anonimowi scenarzyści i reżyserzy będą nam dostarczać bez konieczności płacenia abonamentu. Jako widownia jesteśmy częścią tego spektaklu i mam poczucie, że dobre samopoczucie jest ostatnią rzeczą, na jaką sobie przy tym powinniśmy pozwolić . Nie mam pojęcia, co z tym fantem zrobić.
Jeśli Władimir Putin
raczył łaskawie uwolnić od odpowiedzialności Czeczenię, to następny w kolejce jest pewnie Dagestan, zresztą siłowikom jest to rozwiązanie nawet na rękę, w końcu Dagestanie bojownicy od jakiegoś czasu są dużo bardziej aktywni niż w Czeczenii, i do samobójczych zamachów c zęściej właśnie tam dochodzi.
A co się tyczy zamordowania pracowników MCK, idę o zakład, że świat zachodni od samego początku doksonale wiedział, kto dokonał tego dzieła, a wyznania owego skruszonego agenta FSB, stały się tej wiedzy tylko potwierdzeniem. Podobnie rzecz się miała z wysadzeniem w powietrze bloków w Moskwie tuż przed II wojną czeczeńską. Choć oficjalna wersja brzmiała, że zamachu dokonali czeczeńscy separatyści, wszystkim na Zachodzie, którzy wiedzieć o tym chcieli i tak było dobrze wiadomo, kto za nim stał w rzeczywistości.
Nie chcę przez to powiedzieć, że terroryzm kaukaski jest tylko i wyłącznie tworem FSB, bo tak niestety nie jest. Ale warto pamiętać o tym, że w stronę terroryzmu Czeczenów, Inguszy czy Dagestańczyków pchnął także Zachód, swoją obojętnością, zimna kalkulacją i skrajnie cyniczną polityką. Czeczeni jeszcze pod koniec lat 90-tych i tuż po 2000 r., szczerze wierzyli w jakieś wsparcie ze strony czy to USA czy Europy Zachodniej, nie militarne, ale polityczne, a gdy nabrali przekonania, że ze strony Rosji spotykać ich będzie tylko okrucieństwo, na które Zachod spoglądać będzie przez palce, nie mieli specjalnie innego wyboru niż paść w ramiona wahabitów.
Jeszcze przed II wojną rosyjsko – czeczeńską istniały szanse na utworzenie na Kaukazie świeckiego, demokratycznego państwa, a teraz to już pozostaje tylko pasmo niekończących się zamachów.
Zresztą mamy wielu Czeczenów w Polsce, warto się zainteresować ich losem i posłuchać co mają do opowiedzenia o panującej na Kaukazie "stabilizacji", co raczej będzie stał w sprzeczności z tym, co można wyczytać z raportów Wysokiego Komisarza UNHCR czy polskiego Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
Z ogromną przyjemnością
Z ogromną przyjemnością czytam ten komentarz. Zgadzam się ze wszystkim co Pan napisał.
Serdecznie pozdrawiam