,,Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu’’ (Ewangelia według św. Mateusza).
Pomimo tej przerażającej, szczególnie dla blogerów, biblijnej przepowiedni znowu naszła mnie potrzeba zapisania refleksji zootechniczno…jakiejś tam.
Ale od początku. Trawa urosła. Kilka wałachów palikowanych jest więc na długich linach na pastwisku; klacz puszczana jest wolno, ponieważ już kilka razy zaplątywała się w linkę i pokaleczyła. Wszystko toczy się spokojnie do chwili, gdy klacz odejdzie poza strefę kuca mongolskiego, który pomimo że jest wytrzebiony od wielu lat, nadal uważa się za ogiera. Każde jej odejście poza obszar, który uznał on za swoje terytorium, każde zbytnie zbliżenie się do innych koni, powoduje jego natychmiastową reakcję, rżenie i szaleńcze bieganie w kółko. Gonitwa zdenerwowanego, wyimaginowanego alfy może trwać godzinę lub…dziesięć, wszytko zależy od niej, czy raczy podejść na wezwanie wzywającego ją kastrata czy nie.
Wałach nie wie, że jego trud, wysiłek dominowania, krycia, jest bez sensu, że jest jałowy i że bez względu na to jak głośno będzie rżał, jest jedynie wydeptywaczem kółek na trawie. Kiedy inne konie spokojnie jedzą, on spocony, zestresowany wzywa do posłuszeństwa, ogłasza, nadyma się: JA, JA, JA TU JESTEM! Wyrytych kółek na pastwisku jest już tyle, że lada moment pojawią się na polu ufolodzy szukający lądowiska pozaziemskiej cywilizacji.
No właśnie, czy nie ma tu jakiejś analogii z naszym ,,rżeniem’’, wołaniem o uwagę, naszym kręceniem się ?
Ci z nas, którzy posiadają odpowiedni napęd psycho-ruchowy i wyobraźnię, zakreślają duże przestrzenie, kastraci z mniejszym potencjałem ograniczają się jedynie do pisania tekstów w internecie (np. o jałowości naszych wysiłków) i wklejania fotek na portalach społecznościowych.
Zresztą, pal licho nasze odwieczne problemy z ego. W sumie specjaliści są zgodni: jak za mało w nas miłości, to musimy sobie to jakoś rekompensować uwagą innych.
Co jednak z naszym rżeniem do Pana Boga? Co jesteśmy w stanie Mu powiedzieć, czego On jeszcze nie wie? No i pytanie które męczy mnie, teologicznego troglodytę, od zawsze: dlaczego On oczekuje naszej uwagi? Czemu nie wystarcza mu nasze skupienie na Jego dziełach stworzenia?
" Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
Czy na tym nie można by poprzestać?
Skąd u Niego te deficyty uczuć. Na co Mu te kadzidła i mirry, Lichenia i świątynie Opatrzności. Po co Mu to wszystko, jeśli ważne jest
/…/ nie tyle szukać miłości, ile kochać?
Z pozdrowieniami
Wasza Szkapa