O dłubaniu w nosie

Swego czasu dokonaliśmy, wspólnie z najmłodszym synem, dwóch odkryć.

Janek, bo o nim mowa, miał wtedy trzy i pół roku. Od jakiegoś czasu namiętnie dłubał w nosie. Pragnę nadmienić, że jego dwie starsze siostry nigdy nie miały takich upodobań. Jego męska natura pragnie odkryć, co też takiego ciekawego kryją czeluści jego nozdrzy. No bo, co to może być, że raz jest mokre, później zasycha, a jak się kichnie to leci taka fajna fontanna. Z naszą pomocą zdołał już zidentyfikować, że to co czasami uda mu się wydłubać nazywamy – "kozą". Często więc z upodobaniem prezentował nam swoje odkrycia przylepione do palca wskazującego.

Pewnego poranka byliśmy razem z małżonką zajęci przygotowaniem całej naszej gromady do wyjścia z domu (jest nas razem sześcioro – dwoje rodziców i czworo dzieci), a Janek w tym czasie spokojnie eksplorował swymi paluszkami prawą dziurkę nosa. Po jakimś czasie dobiegło nas wołanie z sypialni:

– MAMA KOZA! – Janek stał z wyciągnietą w górę ręką, a na palcu spoczywała okazałych rozmiarów zielona koza. Żona niewiele się namyślając krzyknęła:

– CZEKAJ! – i pobiegła do toalety po papier toaletowy celem wytarcia kozy z ręki. Po chwili wbiegła do sypialni wydając komendę:

– DAWAJ KOZĘ! – na co Janek spokojnie odpowiedział:

– NIE MA, JUŻ ZJADŁEM…

I tak ja odkryłem, że męskie serce pragnie odkrywać to, co w świecie jest dla niego nowe i jeszcze niepoznane.

A co odkrył Janek? A mianowicie to, że kozy są jadalne i że są PYCHA…

 

Komentarze

  1. mal

    ***

    ostatnie słowo w kontekście tekstu budzi we mnie odrazę.
    Mam refleksje, że mężczyźni w Kościele są ciotowaci i zniewieściali.
    Oczywiście jest to niesprawiedliwa, stereotypowa, subiektywna, emocjonalna opinia,
    która jest krzywdząca dla wszystkich tych mężczyzn, którzy stereotypy przełamują.

    Przełamujesz stereotypy Tomaszu. Janek także.

     
    Odpowiedz
  2. tomasz.zmuda

    surowo Małgorzato

    myślę, że jesteś surowa dla mężczyzn, ale to chyba … dobrze. Od mężczyzn trzeba wymagać, najgorzej to głaskać ich i mówić im że wszystko jest dobrze. Oczywiście nie należy też przesadzać z krytykowaniem, a tym bardziej należy unikać krytykanctwa (co niestety kobietom się często zdarza – kto nie słyszał historii o gderającej babie)

    Korzystając z okazji odpowiadam na twoje pytanie z komentarzy do mojego innego postu (jakie zadanie widzę dla mężczyzn w Kościele?)

    Zasadniczo to takie same jak i dla kobiet – być dobrym chrześcijaninem, czyli kochać Boga z całych sił, a bliźniego swego jak siebie samego. I zasadniczo nie ma znaczenia jak to robimy, ważne żeby to było prawdziwe. Ale styl też się liczy :). Dobrze by było, żęby mężczyźni nie zapominali jakie są pragnienia ich serca i nauczyli się z tym żyć. Doświadczeni mężczyźni powinni też wziąć odpowiedzialność za formowanie młodszych, a zwłaszcza włąsnych synów. Niestety, obecnie mamy wielki kryzys ojcostwa. Przyczynia się do tego też fakt, że matki są na piedestale, a ojcowie gdzieś zapomniani…

     
    Odpowiedz
  3. mal

    *

    eh nadal nie odpowiedziałeś na me pytanie …

    "W jaki zatem sposób odkrywasz, idąc za Jego wezwaniem, swoje miejsce we wspólnocie Kościoła, gdzie widzisz w Kościele zadanie dla siebie, idąc za Nim, gdzie odkrywasz we wspólnocie Kościoła swoją odpowiedzialność ?"

    kryzys ojcostwa trwa co najmniej od czasów powojennych.
    Myślę, że ojcowie już i tak troszkę dla siebie wywalczyli w stowarzyszeniu ojców, dzięki czemu, z tego co się orientuję, sąd obecnie częściej przyznaje ojcom prawa do opieki zabierając je kobiecie. Płeć i sekramentalne macierzyństwo, szczęście, przestaje tu być fundamentalne.

    Myślę, że poznałeś mnie nie tylko z mej krytycznej strony:)

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code