Nieświęty biznesmen rozważa Ewangelię

Rozważanie na Piątek III tygodnia Adwentu, rok B2
 
 
 
                         Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła,
                         które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał.
                                                                                  Jan, 5, 36
 
Poproszono mnie, abym w tegorocznych Rekolekcjach Adwentowych Tezeusza podzielił się z Wami swoimi ostatnimi doświadczeniami biznesowymi, przeżywanymi i reflektowanymi w kontekście Ewangelii oraz kondycji współczesnego chrześcijanina. Przyznam, że nigdy jeszcze nie było mi tak trudno napisać rekolekcyjnego rozważania. Kontekstu moich ostatnich tygodni nie wyznacza radosne adwentowe oczekiwanie na przyjścia Pana, ale najgorętsze w roku prace związane ze sprzedażą przedświąteczną i otwieraniem nowego sklepu. Moja adwentowa modlitwa nie jest głęboką codzienną medytacją, ale raczej pospieszną, zdyszaną modlitwą skruszonego celnika: „Boże, miej litość dla mnie grzesznika!”
 
Jeśli pomimo to zdecydowałem się dać Wam świadectwo po prostu człowieka zapracowanego i zagonionego, w którym niewiele jest dziś głębokiego pokoju ducha i przenikliwych mądrych myśli, czynię tak z dwóch powodów: Po pierwsze, z pokornej wiary, że miłosierny Bóg jest z nami w każdym doświadczeniu, a zwłaszcza wówczas, gdy oddalamy się od Niego z różnych powodów i ten szczególny rodzaj Bożego niejako utajonego współbycia z nami wart jest uważnego wydobywania na światło dnia. Po drugie, nigdy jeszcze nie czułem się tak solidarny z moimi siostrami i braćmi, chrześcijanami i niechrześcijanami, którzy w pocie czoła pracują na codzienny chleb i zmagają się z prozaicznymi przeciwnościami życia, starając się jednocześnie zachować własną godność, odpowiedzialność za swoich bliskich i miłującą wiarę w Jezusa Chrystusa czy Boga lub Dobro.
 
Zmaganie o codzienny chleb i materialna odpowiedzialność za powierzonych mi ludzi, nieobce mi od młodości, uczą szczególnej pokory i prostoty: nie mamy nadmiaru sił i czasu, aby kłamać, czarować innych, wymądrzać się. Całymi sobą doświadczamy w odniesieniu do samych siebie prawdy słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii „Dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał”. To, co czynię, mówi o mnie więcej, niż to, co próbuję o sobie powiedzieć czy napisać. To, jak żyję albo wskazuje innym drogę do Chrystusa i Ojca, albo oddala innych od Niego. Czy mam odwagę powiedzieć prawdę o tym, co czynię? Odkryć prawdę o tym, jak daleko jestem od Boga? Odnaleźć sekret Jego dyskretnej miłosiernej obecności w swoim obecnym życiu, Jego nie-bliską bliskość, Jego szorstką pieszczotę, Jego nadzieję wbrew nadziei? Nie wiem. Wyruszam na spotkanie Pana w swojej codzienności, pragnąc jedynie mieć odwagę nie kłamać i dostrzec w tym, co na co dzień niewidoczne, ślady Jego obecności.
 
Wyjdźmy od faktów. Aby zapewnić materialne funkcjonowanie Fundacji i portalu Tezeusz.pl oraz Domowi Tezeusza i samemu móc zarobić na utrzymanie, od 7 miesięcy zajmuję się tworzeniem i rozwijaniem firmy, Antykwariatu i Księgarni Tezeusza. AiK Tezeusza zajmuje się sprzedażą wysyłkową książek używanych i nowych z szeroko pojętej humanistyki. W młodości pracowałem kilka lat w branży księgarsko-antykwarycznej, więc dość naturalne było, że gdy przyszła potrzeba, wykorzystałem wcześniejsze biznesowe doświadczenia, by stworzyć firmę w tej samej branży, korzystając z nowych technologii komunikacji i związanej z nimi globalizacyjnej szansy. Jednocześnie chciałem, aby rodzaj działalności ekonomicznej wpisywał się, choćby pośrednio, w Misję i cele statutowe Fundacji Tezeusza oraz abym w celu zarabiania na życie nie musiał wyprowadzać się z mojej ukochanej prowincji i wioski. Nie wchodząc w szczegóły barwnej historii przedsięwzięcia, AiK Tezeusza po pół roku, startując od zera, stał się dziesięcioosobową firmą, sprzedającą tysiące książek w Polsce i na świecie oraz podwajającą co dwa miesiące swoje obroty. Od pół roku portal Tezeusz, umożliwiając m.in. obecne wspaniałe Rekolekcje, funkcjonuje dzięki działalności biznesowej Antykwariatu.
 
Zależało mi też na stworzeniu takiej formuły źródeł finansowania, która umożliwiałaby mi osobiście i Tezeuszowi maksymalną niezależność od innych instytucji, zarówno państwowych, partyjnych jak i kościelnych czy od tworzenia intratnych finansowo medialnych produktów „ideologicznych”, które zaspakajają ludzkie fanatyzmy, lęki czy powierzchowne ciekawości. Wolny rynek, pojmowany w duchu społecznego nauczania Kościoła, a zwłaszcza Jana Pawła II, wydał mi się najuczciwszym i najmniej uwikłanym ideologicznie źródłem finansowania działań non-profit.
 
Dla mnie osobiście obecne doświadczenie jest dużym duchowym, etycznym i egzystencjalnym wyzwaniem: zdecydowałem się na rok – dwa zawiesić, a przynajmniej poważnie ograniczyć swoją działalność pisarską i intelektualną, a także bezpośrednio ewangelizacyjną i dialogiczną, aby móc obecnie i długofalowo zapewnić materialne funkcjonowanie różnorakim inicjatywom, w które jestem zaangażowany.
 
Biznes, zwłaszcza prowadzony z sukcesem, może być i zwykle jest źródłem różnorakich, silnych pokus władczych i materialnych, które potrafią nie tylko oddalić nas od samych siebie, Boga i bliźnich, ale nieraz bezpowrotnie doprowadzić do utraty głębszego człowieczeństwa, a nawet wiary. Możemy zaczynać od najlepszych intencji, a potem ugrzęznąć w materialistycznym konsumpcjonizmie i neopogańskiej quasi-religii, czczącej sukces, władze i mamonę. Biznes rodzi pokusę bałwochwalczego zastąpienia Boga, a przynajmniej uznania Go za niepotrzebny faktor rzeczywistości, bo to przecież tacy jak „ja” tworzą namacalną rzeczywistość. Nieunikniona koncentracja na zysku, czyli materialnym potwierdzeniu twojej skuteczności koniecznej „wymiany darów” może poważnie redukować całe bogactwo duchowe, etyczne, poznawcze i estetyczne rzeczywistości, instrumentalizując dobra wyższe w służbie niższych.
 
To redukcjonistyczne zagrożenie występuje u każdego, kto zarabia na życie, zwłaszcza gdy motywacja finansowa jest zasadnicza. Natomiast przedsiębiorcy są szczególnie narażeni na ten materialistyczny redukcjonizm, bo z konieczności większość swojej uwagi muszą poświęcać szukaniu szans na zysk i jego mnożenie. Biznes jest jak wir, który wciąga, zwłaszcza jeśli dobrze idzie: wszędzie widzi się nowe szanse na rozwój, zwiększanie obrotu, wielkości firmy. Powstaje ułuda nieskończoności: rozwój biznesowy w zasadzie nie ma końca, nie ma granicy, a jednocześnie jest dużo intensywniejszy i szybszy, niż rozwój w innych dziedzinach życia. Aby stać się lepszym człowiekiem, trzeba wielu lat ciężkiej pracy nad sobą, wielu porażek, niestrudzonej współpracy z łaską Bożą; podobnie, aby stać się myślicielem czy choćby kompetentnym w swojej dziedzinie profesjonalistą. W biznesie wystarczy zrobić nieraz kilka dobrych kontraktów, żeby skrócić „drogę na szczyt” o kilka lat.
 
Jakich konkretnych wyzwań duchowych w swojej relacji do Boga doświadczam na co dzień, tworząc firmę? Przede wszystkim stres związany z tworzeniem i utrzymaniem biznesu jest tak duży, że prawie uniemożliwia spokojną i systematyczną pogłębioną modlitwę. Zwłaszcza w pierwszym, zwykle rocznym lub dwuletnim okresie, gdy każdego dnia walczy się o przetrwanie firmy i każdy poważniejszy osobisty błąd może doprowadzić ją do upadku. Napotykam duże trudności z bezwarunkowym i uczciwym powierzeniem Bogu tego, kim jestem, co robię, biznesowych spraw. Jakby wydawało mi się, że On „się na tym nie zna”, że to Go nie obchodzi, bo jest zbyt przyziemne itd.
 
Brzmi to dziwnie, ale staram się wydobyć z ukrycia, również przede mną, jak to się dzieje, że biznesowy sukces paradoksalnie wydaje się osłabiać moją więź z Bogiem, przynajmniej ten rodzaj więzi, do jakiego byłem dotąd przyzwyczajony. Do stresu dochodzi potworne nieraz i długotrwałe zmęczenie: zauważyłem, że pracuję coraz dłużej, obecnie ok. 10-12 godzin dziennie, również w soboty, a w czasie formalnie wolnym od pracy wciąż muszę o niej myśleć. Gdy przychodzi niedziela, pozwalam sobie na „odpuszczenie wszystkiego”, stres pęka i ogarnia mnie totalne zmęczenie: nieraz nie mam sił wyjść na spacer, chciałbym cały dzień przespać, oglądać filmy, nie myśleć o niczym. Na niedzielnej mszy świętej nierzadko doświadczam zupełnej abstrakcyjności tego, co się wydarza. Na rozum i w duchu wiary jest tak jak dawniej, ale emocjonalnie doświadczam obcości i jakby obojętności. Kazania księży są okazją do drzemki. A jeśli coś z nich zapamiętuję, to nie budzą we mnie nic prócz obojętności i uśmiechu: odkąd codziennie walczę o przetrwanie, porady w stylu „Pamiętajcie o wyższości wartości duchowych, nie dajcie się zwieść materialistycznym pokusom świata”, choć są teoretycznie słuszne, wydają mi się trafianiem kulą w płot, całkowicie niewiarygodne.
 
Jak ktoś, kto nie musi zarabiać na życie, kto cokolwiek zrobi i kto niezależnie od tego, czy będzie efektywny, nie zginie z głodu, będzie miał gdzie mieszkać i dostatnio żyć, jak ktoś taki może wiarygodnie mówić ludziom ciężkiej pracy, w jaki sposób mają integrować swoje życie duchowe z zarabianiem? Wydaje się słuszne w Kościele katolickim i każdym innym, że pewna kategoria osób, duchownych: księży, zakonników, zakonnic, świeckich ewangelizatorów itp. jest wyłączona zasadniczo z konieczności pracy zarobkowej, a nawet jeśli ją wykonuje, ma zapewnione zawsze i na zawsze bezpieczeństwo socjalne i materialne, bez względu na jakość swoich kompetencji i rynkową przydatność. Dzięki temu duchowni i świeccy ewangelizatorzy mogą poświęcać swój czas w całości na posługę duchową oraz rozwijać w sobie subtelne kompetencję i wrażliwość profesjonalnych świadków Boga, aby móc wspierać innych, tych bardziej zmęczonych, uwikłanych w świeckie sprawy, przygniecionych brzemieniem walki o przetrwanie dla siebie i swoich bliskich. W praktyce jednak wydaje się, że Słowo głoszone przez wielu, być może nawet większość profesjonalistów religijnych nie trafia zupełnie do serc i nie inspiruje świeckich. Wynika to stąd, że religijni profesjonaliści nie mają codziennego doświadczenia integracji zmagań o przetrwanie i wierność Ewangelii, więc po prostu to, co proponują, wyzbyte tego kluczowego dla świeckich doświadczenia, nie jest wiarygodne i nie ma wielkiej mocy przemiany.
 
Jeśli Słowo religijnych profesjonalistów trafia do świeckich, dzieje się tak chyba jedynie wówczas, gdy głoszą je ludzie święci albo po prostu ludzie, którzy tak trudzą się na polu świętości jak świeccy w dziedzinie przetrwania o życie. Świeccy tylko tych duchownych słuchają, dla których zmaganie o bliskość z Bogiem i miłość do ludzi jest sprawą życia i śmierci, przeżywaną na co dzień. Tych, którzy bez tej miłości i dla tej miłości naprawdę by umarli, jak na przykład Simone Weil czy Edyta Stein. Duchowni, choćby w Kościele katolickim, pełnią ważną posługę sakramentalną, której owocność nie zależy od świętości szafarzy, co jest wielką duchową racją ich obecności i funkcji w Kościele. Ale chyba coraz częściej to za mało. Większość duchownych wydaje się nie mieć na tyle głębokiego doświadczenia świeckości i jej dramatycznych zmagań, aby móc wiarygodnie pomagać na drodze integracji życia, pracy i wiary osób świeckich.
 
Jakie są moje wyzwania etyczne jako przedsiębiorcy odnośnie pracowników, kontrahentów, instytucji państwowych, klientów?
 
Zatrudniam obecnie pełnowymiarowo 9 osób, młodych absolwentów studiów wyższych w wieku od 23 lat do 31 i jedną osobę ok. 50 roku życia w niepełnym wymiarze czasu na okresie próbnym. Zatrudniamy też gospodynię, która co tydzień sprząta dom i firmę, gotuje itp. Większość pracowników firmy pochodzi z okolic Kasinki Małej, w promieniu ok. 20 km, a jedna z osób, aby pracować, przeprowadziła się do Kasinki specjalnie z Krakowa. Tych 9 osób zostało wyłonionych spośród ok. 200 kandydatów i kandydatek do pracy w AiK Tezeusza. Ta selekcja jest pierwszym aktem odpowiedzialności etycznej: aby dać pracę 9, musiałem odmówić tej pracy 190. Czy postąpiłem słusznie? Tak w ogóle i w poszczególnych przypadkach? Czy nie skrzywdziłem nikogo? Przecież tamci „niedopuszczeni” na pewno nie byli jako ludzie gorsi od tych, których przyjąłem. Dlaczego zatrudniłem tylko ludzi młodych, a nie dałem szansy choćby na rozmowę kwalifikacyjną tym 20-30 kandydatom powyżej 35 roku życia? Czy zatrudniając tylko tych, którzy najlepiej rokowali pod względem efektywności ekonomicznej i nie biorąc pod uwagę innych aspektów, choćby tych, że ktoś chciał bardzo tej pracy, bo miał do utrzymania dwójkę dzieci, jako człowiek i chrześcijanin postępuję słusznie i ewangelicznie? W moim sumieniu przedsiębiorcy nie doświadczam w tej dziedzinie specjalnych rozterek. Jako człowiek i chrześcijanin, tak. Muszę dźwigać na co dzień te pytania i uświadamiać sobie poważne etyczne ograniczenia swoich decyzji personalnych.
 
Na pewno jest wielkim dobrem i istotną racją moralną naszego biznesowe przedsięwzięcia, że stworzyliśmy miejsca pracy dla młodych, w większość bezrobotnych absolwentów, którzy albo w ogóle nie mogli znaleźć pracy w okolicy, albo były to prace tymczasowe i zdecydowanie poniżej ich wykształcenie lub zupełnie obok. Nie wiedziałem dotąd, że ofiarowanie innym możliwości pracy, stworzenie perspektyw na przyszłość nosi w sobie tak wielki etyczny potencjał, choćby była to jakakolwiek praca – a ta, którą my oferujemy, taka nie jest. Dla moich pracowników praca jest czymś bardzo ważnym: dzięki niej zapewniają sobie i swoim bliskim utrzymanie, niektórzy opłacają czesne na dalszych studiach, podnoszą kwalifikację, mogą zacząć myśleć o kupnie mieszkania, auta, robić prawo jazdy. Praca jest wielkim źródłem osobistej godności człowieka, poczucia, że jest potrzebny, szanowany, chciany. Najgorsza praca wydaje się być lepsza niż żadna. Zwłaszcza, że większość moich pracowników nie ma innej szansy na pracę niż najemna: nie każdy rodzi się przedsiębiorcą, większość raczej nie ma takiego talentu.
 
Osobiście doświadczam wielkiego etycznego napięcia między efektywnością ekonomiczną firmy na zmiennym i nieprzewidywalnym wolnym rynku, a moją odpowiedzialnością za utrzymanie miejsc pracy dla swoich pracowników. W ciągu 7 miesięcy funkcjonowania firmy zwolniłem dotąd jedną osobę, która według mnie nie rokowała. W styczniu, po zakończonej intensywnej fazie zatowarowiania dwóch sklepów i sprzedaży przedświątecznej być może stanę przed koniecznością zmniejszenie liczby pracowników, przynajmniej na najbliższy okres. Już dziś wiem, że nie będą to łatwe decyzje. Nieraz jest też tak, że osoby słabsze same proszą o odejście, co do pewnego stopnia rozwiązuje problem i łagodzi dylematy etyczne.
 
Najtrudniejszy dla mnie w kontaktach z pracownikami jest sam fakt, że są pracownikami i moje z nimi relacje w dużym stopniu redukują się do wspólnego wypracowywania zysku w kontekście pracodawca – pracownik. Wyobraźcie sobie mnie, jak z całą świadomością bogactwa ludzkiego istnienia, wiecznego przeznaczenia człowieka, obecności Chrystusa w każdym moim bliźnim, w przeżywanym przez każdą i każdego dramacie i pięknie własnego losu, na co dzień muszę (czy na pewno muszę?) inteligentnie popędzać i ukierunkowywać aktywność swoich pracowników do czynności przynoszących maksymalną sprzedaż. Nie, nie, aż tak delikatny nie jestem, żebym miał z tym kłopot. Po prostu konieczność to konieczność, a materialny aspekt rzeczywistości i relacji międzyludzkich ma swoją głęboką moralną wartość. Ale boli mnie i jakoś zawstydza, że nie potrafię inaczej prowadzić firmy i kierować energią powierzonych mi osób.
 
Nie potrafię znaleźć jakiejś roztropnej miary między ekonomiczną nieskutecznością pięknoducha moralisty, a skutecznością biznesmena, który nie udaje, że interesuje go w tym przypadku coś innego, niż obrót. Być może nie jest tak źle i są różne momenty i aspekty, które umożliwiają prześwit Ducha Świętego, relatywizujący funkcjonalny instrumentalizm w relacjach z pracownikami. Staram się traktować każdego i każdą z nich z szacunkiem jako osobę ludzką, kogoś znacznie ważniejszego i cenniejszego niż trybik w firmowej maszynce. W różnych drobnych i większych życiowych sprawach próbuję wyjść naprzeciw prośbom moich pracowników, również wtedy, gdy tracę na tym z biznesowego punktu widzenia. Co jakiś czas wypowiadam sądy czy dzielę się refleksją, która relatywizuje biznesowe działanie i sugeruję, że jest ono służebne wobec wyższych dóbr: Boga, rodziny, zdrowia, poczucia osobistej godności itd. Ale nie mam pewności, czy nie są to jedynie moje dobre chęci, a moi pracownicy odbierają to zupełnie inaczej i z powodu moich zasadniczych decyzji raczej czują się zinstrumentalizowani do wytwarzania zysku. Na pewno daleko mi do równowagi w tej ważnej sferze.
 
Innym aspektem traktowania pracowników jest forma zatrudnienia. Młoda startująca firma nie jest w stanie zapewnić nikomu etatu. Najlepszy moim pracownikom oferuje tzw. samozatrudnienie, pracownikom na okresie próbnym lub tymczasowym umowę o dzieło, a nieraz muszę zatrudniać na czarno, bo bezrobotni nie chcą umowy o dzieło, ponieważ stracą wtedy ubezpieczenie medyczne, które daje im status bezrobotnego. Formy zatrudnienia, które oferuję, choć konieczne z punktu widzenia ekonomicznego, nie gwarantują moim pracownikom zbyt dużego poziomu bezpieczeństwa socjalnego: chorobowego, płatnego urlopu i innych tego typu ochron, charakterystycznych dla kontraktu etatowego. W dużym stopniu winą za taki stan rzeczy obarczam polskie prawo, które czyni koszt pracy często zbyt dużym do udźwignięcia dla firm, by zatrudniać ludzi w pełni tak, jak na to zasługują. Z drugiej strony, być może w obecnych warunkach rynkowych istnieje ważna racja moralna, by dawać ludziom pracę z minimum bezpieczeństwa socjalnego, jeśli alternatywą jest w praktyce niedanie pracy w ogóle. Tak też rozstrzygam ten dylemat.
 
Podobne wątpliwości jak te, które mam w stosunkach do pracowników, mam również w odniesieniu do klientów. Z jednej strony AiK stara się traktować klientów bardzo dobrze pod każdym względem: jakości książek, ich opisu, obsługi, wysyłki, kontaktu, reklamacji itp. Zdecydowana większość naszych klientów z uznaniem wyraża się o poziomie naszej oferty i usług, choć oczywiście wciąż zdarzają się wpadki, które staramy się szybko naprawić. Z drugiej zaś strony istota naszego poważnego traktowania klientów nie wynika wpierw z szacunku dla nich jako osób, ale raczej z instrumentalnego ekonomicznego motywu, że profesjonalnie potraktowany klient jest najlepszą gwarancją przetrwania, rozwoju i zysków firmy.
 
Boleśnie doświadczam deficytu swojej miłości do rosnącej liczby naszych klientów i postrzeganie ich kontaktów z nami przede wszystkim poprzez wielkości portfela zamówień. Być może łatwo się usprawiedliwiać twierdząc, że w biznesie taka postawa to norma i nikt, również klienci niczego więcej nie oczekują od nas. I jeszcze, że profesjonalne i uczciwe traktowanie klientów jest aspektem miłości bliźniego oraz szacunku wobec innych osób, właśnie na gruncie pewnej funkcjonalnej wymiany. Ja jednak nie potrafię odnaleźć się w tym minimalizmie etycznym, a na co dzień wydaje się, jakby nie było mnie stać na więcej. Pewnym etycznym usprawiedliwieniem jest fakt, że zawsze czeka stos faktur do zapłacenia, a pieniądze zawsze na styk. Głowiąc się co dzień, jak sprostać rachunkom i uczciwie opłacać pracowników czy kontrahentów, niejako z konieczności spoglądam raczej na cyfrę obok nazwiska zamawiającego, niż próbuję wyobrazić sobie go czy ją jako człowieka.
 
Mógłbym rozwijać ten temat jeszcze obszernie i w wielu aspektach, ale przekroczyłem już czas, jaki przeznaczyłem na napisanie tego tekstu: od trzech godzien wszyscy moi współpracownicy, kontrahenci, klienci są proszeni, by nie kontaktować się ze mną, a mam dziś jak zwykle dziesiątki niecierpiących zwłoki spraw do załatwienia i pewnych działań nie można podjąć bez mojej decyzji. Z pokorą muszę kończyć rekolekcyjne rozważanie czując, że dopiero zacząłem dotykać tematu. Wybaczcie.
 
Nie udaje mi się na razie być przedsiębiorcą i człowiekiem pracy, który swoimi czynami dawałby wiarygodne świadectwo Ewangelii. Myślę, że to świadectwo, jeśli w ogóle przenika z tych czynów, jest raczej bardzo przeciętne, a ja ulegam wszelkim możliwym pokusom i ograniczeniom związanym z kondycją, choćby tymczasowego, biznesmena. Niemniej, traktuję ten intensywny i całkowicie różny od prawie dwudziestu lat mojego życia nowy etap jako czas wielkiej łaski i przywileju. Doświadczam na co dzień trudów, które są Waszymi troskami od lat, tych uniesień, a nieraz i łez, które są Waszym udziałem, od kiedy zaczęliście być odpowiedzialni za siebie, swoje dzieci, bliskich. Każdego dnia z pokorą zasypuję przepaść między Wami i mną, która wyrosła wówczas, gdy bezpieczny, nie musiałem zmagać się o byt i przetrwanie. Choć przecież, z ludzkiego punktu widzenia, znalazłem się znowu w sytuacji uprzywilejowanej, to jednak myślę, że więcej mam obecnie wspólnego z ludźmi ciężkiej koniecznej pracy, niż z rozkoszami zamożnych przedsiębiorców.
 
Bóg nigdy nie opuszcza nas w świeckich trudach życia, choć nie tematyzuje się tak wyraźnie jak w języku i doświadczeniu religijnych profesjonalistów. Wierzę, że w trudach pracy i świeckiego życia można odnaleźć i pokój ducha, i świętość. A nasze czyny mogę wskazywać innym Jezusa Chrystusa i przez Niego w Duchu Świętym Ojca. Adwent jest dobrym czasem, by znaleźć chwilę na modlitwę, refleksję nad swoim zdyszanym doświadczeniem, wydobyć z niego iskry Bożego piękne i miłości. Spojrzeć na siebie, swoich współpracowników, klientów, kontrahentów, urzędników jako na córki i synów tego samego Ojca. Z miłosierdziem. Ze łzami. I przeprosić, że nie zawsze, być może za rzadko dostrzegamy siebie nawzajem jako umiłowane dzieci Boga. Tego, którego przyjście na świat w postaci Dziecięcia będziemy wkrótce świętować. Dzięki Wcieleniu każdy okruch rzeczywistości i naszych prozaicznych doświadczeń zostaje rozświetlony promieniem boskości, która ocala i zbawia.
 

Business2.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

65 Comments

  1. jadwiga

    witaj Andrzeju!

     Prawde mówiac brakowało mi bardzo Twoich wpisów, choć czasem moje komentarze przychylne nie były.

    Cóz mogę napisać? Otóz własnie dlatego – by nie miec takowych dylematów – nie mam firmy i nie zamierzam zakładać. Jakoś więcej cenię sobie uczciwosć wobec wlasnych poglądow i wartości, które wyznaję –  niz robienie pieniedzy.

    Po prostu – jak napisałes  – tych dwóch rzeczy pogodzic nie za bardzo się da – nie jest to krytyka jakiegoś postepowania – ale stwierdzenie faktu. Mamy wolną wolę i wolny wybór. 

    A przecież nie masz malych dzieci na utrzymaniu, na które musiałbys zarobić – nie dziw sie wiec , ze w dobie bezrobocia niektóre matki ida "na ulicę" sprzedawać siebie aby dzieci nie były głodne. Tak, tak – tak jest.

    Zastanawiam się, czy biblijna jawnogrzesznica Maria Magdalena przestałaby grzeszyć, gdyby w domu czekaly na nią głodne dzieci albo ciężko chore. Ona była sama, a wtedy łatwo zdecydować.

    Istnieje jeszcze jedno niebezpieczeństwo – bawiąc się w biznesmena. Najpierw chcemy uczciwie, po chrześcijańsku działać. Jest mnóstwo przeszkód – o ktorych napisałeś – selekcja pracowników, a co za tym idzie krzywda tych odsianych, zwolnionych, nastawienie na obrót itp. Powoli przesuwamy granicę naszego sumienia, powolutku –  po troszeczku, niezauważalnie. Po jakimś czasie – jak w "Granicy" Nałkowskiej – zauważamy – lub nie – tylko zauważa nasze otoczenie – "Wszystko czego nie chciałeś znalazło się po tamtej stronie co ty" i przekraczamy powoli granicę "za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą". 

    Dlatego ja wolę nie mieć takich dylematów. 

    Pozdrawiam

    Jadwiga

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Dzieła do wykonania.

    Rzeczywiście brak Pana wcześniejszej obecności i aktywności publicystycznej na forum "Tezeusza" jest dużą stratą, dla mnie i zapewne wielu innych osób. Ale tak to w życiu jest, że nie można być obecnym wszędzie, ani zajmować się dostatecznie rzetelnie i solidnie wszystkim.

    Czytając z należną uwagą Pana osobiste przemyślenia, wyznania i rozważania nt. nie tylko robienia pieniędzy i z tym związanych dylematów , jak usiłuje sugerować  Pani Jadzia. Trudno nie dostrzec i nie zgodzić się, że zapewne to, co Pan ostatnio stara się czynić, czy już stworzył i uczynił w znacznym stopniu:

    "Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał "

    Proszę przyjąć moje wyrazy uznania i gratulacje za to, że stara się Pan być nie tylko katolikiem, filozofem, teologiem, oraz blogerem i publicystą, ale także wzorowym pracodawcą i biznesmenem.

    Szczęść Boże!

    Pozdrawiam Pana serdecznie i życzę dalszych sukcesów w realizacji Jego woli i posłannictwa.

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Andrzeju

    Miło poczytać o twoich zmaganiach, kiedy czytam twoje dylematy widzę siebie sprzed wielu lat i nasze dylematy były podobne. Jednak u nas dochodziła jeszcze rodzina, dzieci, czego i tobie zyczę :).

    Myslę, że jak do wszystkiego trzeba powołania, to prowadzenia firmy również, nie każdy się nadaje. Ale patrząc na nasze życie (moje i mojej żony), praca wcale nam nie przeszkadza w byciu "duchowymi", a wręcz jak piszesz ubogaca. Uczy nas jak usługiwac innym ludziom, ale też uczy trzeźwego myślenia. Firma nie jest i nigdy być nie może pomoca socjalną, nie można się sugerować stanem rodzinnym w doborze pracowników, bo nigdy nie będzie się miało gwarancji, że ta osoba jest uczciwa, czy tylko gra pewną rolę, a my dajemy się nabrać i za chwilę to co będzie jej najlepiej szło, to bycie na zwolnieniach chorobowych. Szkoląc bezrobotnych, mieliśmy w pewnym czasie wakat dla sprzataczki, miała sprzątać i jeszcze inne prace wykonywać związane z porządkami w firmie. Było to zatrudnienie w ramach jakiegoś programu powiązane z PUP (Powiatowy Urząd Pracy) i była potrzeba, żeby przed budynkiem wypielić nieco chwasty z kwietników, a ona nie, nic z tego, tego nie ma w umowie…. I tak bardzo była uparta, że musielismy się rozstać, nie wspomnę jeszcze o tym ile była nagle na zwolnieniach lekarskich. To był horror. Później zatrudniliśmy inną osobę, która do dziś u nas pracuje, i nie ma problemu z niczym.

    Dla nas osobiście najtrudniejsze jest zatrudnianie ludzi wierzących, którzy bardzo chętnie przekraczają granice – pracodawca – pracownik. Wydaje im się, że mogą dowolnie korygować pracodawcę wierzącego i go napominać według własnego uznania i wglądu. Niestety często rozstanie z takimi ludźmi kończy wszelką relację z nimi, to przykre, że wierzący ludzie, przynajmniej niektórzy, co u nas pracowali zamiast wdzięczności okazali nam złość i zawiść. Nie wiem z czego to wynika, ale jest to bolesne. Jednak dla pocieszenia podam, że i są wierzący, którzy potrafią docenić to, że mają pracę u nas i potrafią być tymi, którzy są dla nas zachętą. Tak więc w pracy, wydaje się, że nie ma róznicy czy ktoś jest wierzący, czy nie i ci i ci zachowują się podobnie. Chociaż częścij niewierzący starają się nie palić mostów za sobą, kiedy wierzący niestety to robią, włączając w to również kwestie koscielne 🙁

    Na koniec, pragnę ci życzyć powodzenia w biznesie, który wcale nie musi stać w kolizji z duchowością i służbą dla Pana, a może być wręcz bardzo pomocny w tym dziele.

    Ps. długo zmagałem się ze słowem – "nie można Bogu służyć i mamonie" – al;e Bóg mi pokazał, że to wcale nie chodzi o prowadzenie biznesu, ale o serce, które stoi przed Bogiem, albo zatraca się w pożądaniu 🙂 A wierzę, że to ci nie grozi – moim sztandarowym wersetem w kwestii biznesu jest – II Kor. 9.8 – "A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem., mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę" . Jeśli takie jest nastawienie serca, aby potrafiąc od Boga przyjąc dostatek, móc łozyć – to jest wszystko w porządku. Gorzej jak serce nie chce łożyc, wówczas czesto Boże błogosławieństwo się zamyka.

    Z Bozym błogosławieństwem – Kazik

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Nie grzesz więcej.

    Droga Jadziu obowiązki rodziców wobec potomstwa natury egzystencjalnej zwykle nie są jedyną motywacją, czy aspiracją wykonywania pracy zawodowej, a tym bardziej przyczyną i uzasadnieniem uprawiania prostytucji.

    Maria Magdalena, czy inna osoba powołana, do życia doczesnego (rodzinnego, wspólnotowego) i wiecznego nigdy nie jest sama, bo On zawsze jest z nami, a nawet osoby bliskie, wierne i kochane. 

    Natomiast grzeszymy przede wszystkim dlatego, że zbyt oddalamy się, od Niego i błądzimy. Wówczas łatwo ulegamy pokusom Złego, a przestajemy trwać w grzechu, gdy doświadczamy Jego miłości tj. obecności i bliskości, oraz szczerze pragniemy nawrócić się i wypełniać Jego wolę tj. polecenie – nie grzesz więcej.

    Pozdrawiam Ciebie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Boga łaski, dary i błogosławieństwa.

    Moja odpowiedź na Pana pytanie:  wynika to z tego, że to nie są osoby bezwarunkowo, ani bezinteresownie ufające Bogu, lecz ewidentnie interesowne, a nawet skłonne służyć Bogu i mamonie tzn. przede wszystkim tym, co dobrze płacą, a niezbyt wiele wymagają np: w sferze moralności i etyki.   Kim zwykle są ci – co mają nadmiar pieniędzy i dobrze płacą?….

    Natomiast Boga wszelkie łaski, dary i błogosławieństwa to absolutnie nie jest mamona, ani inne pozyskiwane dobra materialne, czy zajmowane ważne stanowiska albo lukratywne posady, oraz z tym związane przywileje i dostatek.

    A nawet łatwe, wygodne i przyjemne bytowanie, czy możliwość hojnego wspierania biedaków, lecz przede wszystkim wdowie serce i jej grosz, także innych osób zdolność i gotowość bezwarunkowego i bezinteresownego służenia bliźnim, np; wolontariat, misyjność, także właściwe wypełnianie powołania duchownego tj.  pracowitość, wierność, determinacja, heroizm i całkowite oddanie wspólnocie Jego Kościoła, czy wzorowe wypełnianie powołania świeckiego np: rodzicielskiego tj. macierzyskiego i ojcowskiego. 

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  6. jadwiga

    Kazimierzu

     Przykro mi ale nie masz racji.

    Firma nie jest i nigdy być nie może pomoca socjalną, nie można się sugerować stanem rodzinnym w doborze pracowników, bo nigdy nie będzie się miało gwarancji, że ta osoba jest uczciwa, czy tylko gra pewną rolę, a my dajemy się nabrać i za chwilę to co będzie jej najlepiej szło, to bycie na zwolnieniach chorobowych

     

    A wiec, –  jak sam jasno piszesz firma nie służy miłosci bliźniego tylko zespokojeniu  w miarę egoistycznych własnych  pobudek. I jeszcze twierdzisz, że to jest takie "duchowe". Od razu , z góry oceniasz ludzi, ze mogą Cie oszukać, graja rolę i będzą nieuczciwie na zwolnieniach. A czy zastanawiałeś sie, ze ta strona może oceniac Cię przez identyczny filtr? I że może naprawdę zachorowac?

     

    Szkoląc bezrobotnych, mieliśmy w pewnym czasie wakat dla sprzataczki, miała sprzątać i jeszcze inne prace wykonywać związane z porządkami w firmie. Było to zatrudnienie w ramach jakiegoś programu powiązane z PUP (Powiatowy Urząd Pracy) i była potrzeba, żeby przed budynkiem wypielić nieco chwasty z kwietników, a ona nie, nic z tego, tego nie ma w umowie…. I tak bardzo była uparta, że musielismy się rozstać, nie wspomnę jeszcze o tym ile była nagle na zwolnieniach lekarskich. 

     

    Być moze była leniwa wredna baba, być może chodziło jej o pieniądze…ale być może chodziło o coś zupełnie innego.

    Załóżmy, ze uległa namowom z dobrego serca czy ze strachu, ze straci pracę i zaczęła pracować w tym ogródku, wykonując pracę, która w umowie nie była i na terenie który nie był w umowie. Ale oprócz dobrej woli, strachu – istnieją jeszcze przepisy prawne.Załóżmy, że miała wypadek – ot skaleczyła się pracując w ziemi i dostała tężca.Tężec teraz jest śmiertelny w 30% a jeżeli sie przeżyje, jest się inwalidą do końca zycia. Przypadek nie jest "z kapelusza" ale życiowy identyczny był u pracownicy na sklepie mięsnym i chodziło czy miała umowę o pracę przy kasie czy na stoisku.( ziemia i mięso są wyjatkowo tężcowe)

    Mianowicie – jezeli danej pracy nie było w umowie – osoba taka nie ma prawa do renty powypadkowej.Zostaje przysłowiowo "na lodzie". Może jedynie – jeżeli to był szantaż ze strony pracodawcy i zmuszenie jej do tej pracy – wystąpić do sądu o odszkodowanie czy trwałą rentę od pracodawcy – ale musi udowodnić, ze została zmuszona. Dobra wola – jej wina.Wpisanie pracy do umowy – daje jej to prawo.

    Ja będąc ksiegową i prowadząc kadry – szczegółowo domagałam się wpisania do każdej umowy każdego pracownika – wszystkich prac jakie będzie wykonywac.To samo zresztą dotyczy wolontariatu – gdzie sprawy finansowe nie graja żadnej roli – jest to tylko sprawa bezpieczeństwa i ubezpieczenia tylko od tego co jest w umowie.

    Zatem to nie Ty miałes rację, ale ta pracownica.Jakoś chyba niedokładnie wysłuchałeś tego szkolenia.

     

    Dla nas osobiście najtrudniejsze jest zatrudnianie ludzi wierzących, którzy bardzo chętnie przekraczają granice – pracodawca – pracownik. Wydaje im się, że mogą dowolnie korygować pracodawcę wierzącego i go napominać według własnego uznania i wglądu. Niestety często rozstanie z takimi ludźmi kończy wszelką relację z nimi, to przykre, że wierzący ludzie, przynajmniej niektórzy, co u nas pracowali zamiast wdzięczności okazali nam złość i zawiść. 

    Wybacz, ale czy to tylko Ty masz patent na krytykę? Jestes nieomylny? A oni zawsze się mylą? Nie masz belki w oku tylko widzisz u nich te drzazgi?

     
    Odpowiedz
  7. mzoltek

    Bardzo dziękuję za Twoje rozterki.

    Myślę, że to bardzo ważne i dobre świadectwo. Bardzo dziekuję, że znalazłeś chwilę, aby się nim podzielić. Życze powodzenia w biznesie – w końcu to ono ma zapewnić nam luksus dyskutowania na forum Tezeusza. No i życzę, żebyś udawało Ci się znaleźć czas dla siebie.

     
    Odpowiedz
  8. Kazimierz

    Jadwigo

    No właśnie tego się spodziewałem, niekoniecznie od ciebie, ale zawsze są osoby, które nie rozumieją przedsiębiorców, tym bardziej wierzących. Pewnie w Polsce istnieje mit chrześcijanina biedaka, który powinien chodzić w wytartych spodniach i z trwogą głosić Słowo Boże, tak być nie musi, a nawet nie powinno być.

    Jadwigo, ja nie zakłądam, że ktoś będzie na zwolnieniach, ja po prostu to przerabiam, z żoną prowadzimy firmę edukacyjną od 14 lat, a oprócz tego Fundację od 7 i prowadzimy różne prace zwłaszcza edukacyjne, dla różnej maści ludzi od nauczycieli po bezrobotnych, biznesmenów itp. Przez ten okres przewinęło się u nas około 100 pracowników. W okresie wzmożonej pracy zatrudniamy średnio 60-80 osób na różnego typu umowy, i teraz bardzo uważnie zatrudniamy ludzi. Kiedyś kierowaliśmy się uczuciami, litością, ale bardzo źle na tym wychodziliśmy. A jednak liczy się, aby z leniwymi i nieodpowidzialnymi pracownikami i my nie poszliśmy na dno. Ale kiedy podeszliśmy do sprawy zatrudnień profesjonalnie, to nasza firma i Fundacja są bardzo chętnie wybierane przez podmioty, Urzędy, OPS-y, ROPS-y, WUP-y itp. Raczej nasza pomoc dla ubogich, i nie radzących sobie w życiu polega na szkoleniu ich, pozyskiwaniu środkó z UE, aby prowadzić kluby wsparcia, programy aktywizyzacji lokalnej, treningi kompetencji społecznych, Bank Żywności i inne działania niż wspieranie ich w zatrudnieniu. Bo i takich stanowisk nie mamy, ani też za bardzo nie mamy czasu niańczyć osobę, która z różnych powodów nie nauczyła się pracować, a wydaje jej się, że umie.

    Co do drugiego zarzutu, ta osoba miała przy naszym budynku, w naszym ogródku wypielić chwasty, w ramach umowy sprzątania, która obejmowała cały obiekt 🙁

    Co do trzeciej kwestii – no i właśnie jak łatwo ocenia się pracodawców, no nie? Niedawno tłumaczyłem jednej takiej osobie, co ciebie obchodzi jak ja prowadzę firmę? Załóż swoją i prowadź jak chcesz, co mnie to będzie obchodzić? Co tu ma do rzeczy belka, oko itp. Wraz z żoną stoimy przed Panem i to nasza odpowidzialność, nie tej osoby, jej odpowidzialnością jest wykonywać wszelką pracę jak dla Pana Jezusa i tyle. A wierzący, chcieliby najchętniej współdecydować z tobą, dzielić zyski z tobą, ale nie brać żadnej odpowiedzialności, ot i co. Bo mieli wszystko wspólne? Ciekawe czy kredyty też 🙂

    Pozdrawiam Kazik

     
    Odpowiedz
  9. jadwiga

    Kazimierzu

     Przede wszystkim nie potepiam biznesmenów. Każdy ma prawo wyboru i życ tak jak mu sie podoba. Ale nie łaczmy tego z duchowościa i oddaniem się Jezusowi.

    Kto szedł za Jezusem? Tłumy. Kto był w tych tłumach? Przedsiebiorcy, biznesmeni , bogaci? Nie słyszałam."Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzrzymac zycie wieczne? (…)Jezus mu odpiwiedział" Jesli chcesz byc doskonały, idx sprzedaj co posiadasz, I ROZDAJ UBOGIM, a będziesz miał skarb w niebie" ( Mateusz19;16-21) Jezus tutaj nie okresla jakim ubogim, czy tez takim którzy oszukują i nie chce im sie pracowac. Nie osadza tez młodzienca – jest on dobrym człowiekiem.

    Wiec nie wkładajmy do ust Chrystusa słów których nigdy nie powiedział, że robienie pieniędzy jest czymś duchowym, pięknym i dobrym.

     

    Raczej nasza pomoc dla ubogich, i nie radzących sobie w życiu polega na szkoleniu ich, pozyskiwaniu środkó z UE, aby prowadzić kluby wsparcia, programy aktywizyzacji lokalnej, treningi kompetencji społecznych, Bank Żywności i inne działania niż wspieranie ich w zatrudnieniu. Bo i takich stanowisk nie mamy, ani też za bardzo nie mamy czasu niańczyć osobę, która z różnych powodów nie nauczyła się pracować, a wydaje jej się, że umie.

    Takie kluby wsparcia, treningi kompetencji społecznych – akurat nic nie daja. Daja tylko kase z Unii tym, którzy te szkolenia prowadzą. Wiem niestety jak to wygląda od podszewki, nie słuzy absolutnie biednym bezrobotnym tylko prowadzącym szkolenie.

    I jeszcze jedno. Byc moze trafiłes na wrednych ludzi. Piszesz o 100 pracownikach.Ale to nie znaczy, ze nalezy generalizowac i twierdzic, ze wszyscy tacy są.Poza tą setką.

    Kiedyś kierowaliśmy się uczuciami, litością, ale bardzo źle na tym wychodziliśmy

    Czyli uwazasz, ze jezeli ktos ilestam razy źle wyszedł na uczuciach miłosierdzia i litości – to znaczy, ze tych uczuć nalezy sie wyprzec i działac bez nich – ale by dobrze wyjśc, bo to jest wazniejsze? Dla kogo ważniejsze? Bo nie dla ubogiego i nie dla Jezusa. Dla biznesmena.Przykre. 

     
    Odpowiedz
  10. ahasver

    Plan dnia.

    Sezon zimowy (wrzesień – kwiecień)

    Poniedziałek – sobota.

    ——————————-

    6:00 – Pobudka. Jogging granią Jałowca i z powrotem do chaty. 50 pompek.

    7:00 – Rąbanie drzewa na opał. Rozpalanie w piecu.

    7:30 – Śniadanie + kawa.

    8:00 – Praca nad tekstem rozprawy doktorskiej.

    9:00 – Dokładanie drewna do pieca, herbata, dalsze pisanie.

    11:00 – 11:40 – Przerwa, dokładanie do pieca, czasem zamiatanie chaty.

    11:40 – 14:00 – Pisanie tekstu z ekozofii K + eseju o Hieronimie Boschu do publikacji.

    14:00 – 14:30 – 50 pompek.

    14:30 – 15:30 – Przerwa na ugotowanie obiadu, jego zjedzenie + kawa + dokładanie do pieca.

    15:30 – 18:30 – Ekozofia K + odpisywanie na maile i załatwianie formalności związanych z zakładaniem organizacji ekologicznej.

    18:30 – Dokładanie do pieca, 50 pompek.

    19:00 – 20:00 – Kolacja, herbata, przerwa.

    20:00 – 21:00 – Korespondencja internetowa.

    21:00 – Dokładanie do pieca, 50 pompek, herbata.

    21:00 – 00:00 – Lektura z notatkami. Sen

    —–> W międzyczasie zdarzają się inne czynności. Czasem odpisanie znajomym w necie, czasem zamieszczenie ciekawego linku albo – tak jak ostatnio – naprawianie pieca.

    _________________________________________

    Sezon konserwatorski (maj – sierpień)

    Poniedziałek – niedziela.

    ——————————

    6:00 – pobudka, śniadanie.

    7:00 – praca fizyczna przy kamieniu i narzędziach.

    15:00 – przerwa obiadowa

    16:00 – 21:00 – praca fizyczna przy kamieniu i narzędziach

    21:00 – 21:30 – kolacja

    21:30 – 00:00 – Teksty (doktorat lub eseje), szybka lektura z notatkami, sen.

    ——> Międzyczas zazwyczaj nie może się zdarzyć, poneważ wykonane z piaskowca, zabytkowe rzeźby wymagają w trakcie zabiegw konserwatorskich ciągłego nadzoru, a terminy nie czekają. W innym wypadku nasz Mistrz konserwacji płaci wysoką karę i obciąża nas finansowo.

    ________________________________________

    http://www.youtube.com/watch?v=MXlCFBluTMY&feature=related

     

     

     
    Odpowiedz
  11. Kazimierz

    Jadwigo

    Nie zgadzam się z tobą, ani trochę, dzięki naszym kursom przez lata 2006-2011 co najmniej 300 osób znalazło zatrudnienie i to właśnie dzięki kursom , które sa finansowane z UE. Może pozwól, aby w tym temacie wypowiadali się fachowcy.

    Pokazałem tę liczbę, aby ci uzmysłowić, że nie mówimy właśnie o pojedyńczych przypadakach, ale o wielości. Corocznie u nas pracuje 70-80 osób na jakiś okres, na stałe mamy zatrudnionych do 10 osób i są to ludzie bardzo wyselekcjonowani i kompetentni, którzy rozumieją firmę i dobrze się z nami rozumieją. I nie są w różnym przedziale wiekowym.

    Absolutnie się z tobą nie zgadzam co do tego, że biedni chodzili z Jezusem, Piotr miał firmę rybacką wraz z innymi, celnik Mateusz również nie był biedny. Ja z żoną byliśmy biedni, o czym pisałem w moich adwentowych rozważaniach, ale Bóg zaopatrzył i zaopatruje nas każdego dnia tak, że niczego nam nie brakuje. A prowadzenie biznesu dla nas jest niesieniem Bożego błogosłąwieństwa dla innych. Dla ciebie tym nie musi być. Ale jest to szczególna służba , zwłaszcza dla mojej żony. Ja głównie staram się być szkoleniowcem, szkolę setki ludzi z dziedzin społecznych, i absolutnie nie przeszkadza ani mi, ani mojej żonie to w służbie pastorskiej.

    Co do litości, chyba się nie rozumiemy, ja wskazałem, że jeśli chodzi o zatrudnienie nie jest to dobre aby kierować się jedynie takimi uczuciami, bo można razem ze swoimi pracownikami pójść na dno, kiedy zatrudnisz nieodpowiednie osoby. A co z naszą rodziną, z dziećmi, z żoną? Czy mam pójść na dno i stać się beneficjentem Ośrodka Pomocy Społęcznej, kolejnym, bo ważniejsza byłą litość dla ludzi, którzy i tak nie potrafią jej docenić? Nie, uważam, że ete formy wsparcia dla ludzi biednych , które realizujemy są wystarczające, aby każdy tak się tym przejął jak my, to nie byłoby biedy w Polsce. Nie doceniasz tego , co robimy, szkoda 🙁 Np. Bank żywności, rozdajemy żywność dla 170 osób, sami płacąc za lokal, za przywóz żywności ,sami ją dystrybuujemy, nikt nam nawet 1 zł nie daje na to. Piszemy projekty UE, zatrudniamy ludzi, płacimy pensje na własne ryzyko i dajemy ludziom wykształcenie, kursy itp. To jeszcze mało w twoich oczach? Niesprawiedliwa jesteś.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  12. elik

    Czy każdy biznes jest lub może być źródłem pokus?….

    Sz.Państwo uczestniczący w dyskusji, po uważnym przeczytaniu dotyczczas zamieszczonych na forum wpisów pytam:

    • czy w dalszej dyskusji nie należy jednak zrezygnować z dotychczasowej narracji narzuconej celowo, przez Pana Kazimierza i zwolenników łączenia dowolnej działalności biznesowej, a nawet koniecznych i szczególnie absorbujących zobowiązań egzystencjalnych wobec rodziny z bezinteresowną, także ofiarną posługą, bądź misją duszpasteską, a bardziej skupić się przede wszystkim na wybranych wątkach, które Pan Andrzej – autor był uprzejmy na forum "Tezeusza" wyartykułować i ludziom światłym udostępnić ku rozwadze?…..

    A mianowicie cytuję: 

    To, co czynię, mówi o mnie więcej, niż to, co próbuję o sobie powiedzieć czy napisać.

    Kogo z dyskutantów stać, aż na takie wyznanie?…..albo odpowiedzieć szczerze na takie pytania:

    Czy mam odwagę powiedzieć prawdę o tym, co czynię? Odkryć prawdę o tym, jak daleko jestem od Boga?

    Zależało mi też na stworzeniu takiej formuły źródeł finansowania, która umożliwiałaby mi osobiście i Tezeuszowi maksymalną niezależność od innych instytucji, zarówno państwowych, partyjnych jak i kościelnych czy od tworzenia intratnych finansowo medialnych produktów „ideologicznych”, które zaspakajają ludzkie fanatyzmy, lęki czy powierzchowne ciekawości.

    Pozostali biznesmeni i ponoć wspaniałomyślni pracodawcy, a co z tą maksymalną niezależnością, od choćby instytucji, biurokratów i grantów unijnych?……

    Biznes, zwłaszcza prowadzony z sukcesem, może być i zwykle jest źródłem różnorakich, silnych pokus władczych i materialnych, które potrafią nie tylko oddalić nas od samych siebie, Boga i bliźnich, ale nieraz bezpowrotnie doprowadzić do utraty głębszego człowieczeństwa, a nawet wiary.

    Wszystkim ludziom – nie tylko wiernym i oddanym Bogu i Jego Kościołowi, czy całkowicie wolnym, od mamony biznesmenom, lecz również prawym i dobrej woli współtwórcom wspólnego dobra tj. dobrobytu (dobrostanu).

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  13. Kazimierz

    Panie Zbigniewie

    Z pana wpisu widać, jak pan bardzo nie rozumie przynajmniej naszego rynku usług – szkoleń i kursów

    Szkolenia nie rodza się na drzewie, ale częśc z nich realizujemy komercyjnie z wolnego naboru, ale częśc jest wynikiem wygranych przez nas przetargów, zapytań ofertowych czy konkursów grantowych. Wygrać taki konkurs jest bardzo trudno, Tezeusz realizował np. taki projekt dotyczący różnego rodzaju debat. Wygrany przetarg, czy konkurs nie uzaleznia nas od instytucji, która nam zleca zadanie, po prostu jesteśmy zwycięzcami konkursu, czy przetargu i go realizujemy, rozliczamy i tyle. Nie rozumiem, pana kolejnych przytyków o niby moja narrację dyskusji? Rozmawiam z Jadwigą.

    Nie słyszałem swoją drogą o jakims trendzie , aby być jak najdalej od instytucji, Andrzej pracuje tak , bo zajmuje się inną dziedzina biznesu, my inaczej, czy to źle?

    Pokusy przechodzilismy , a jakże, ale Pan Jezus daje zwycięstwo, a swoją drogą, co tą pokusą może być? Czy tylko osoby zajmujące się działąlnością gospodarczą cierpią na nią?

    Pyta pan, kto ma odwagę mówić? Myslę, że każdy człowiek, który jest wirerzący i kocha Boga, nie musi oddalać się od Boga pracując. Bo pracuje większość z ludzi, a prowadzenie działalności jest taką samą praca jak każda inna, nie wiem czemu wywołuje to tyle emocji?

    KJ

     

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Dyskutowanie na forum.

    Panie Marcinie wg. mnie możliwość, a  nawet "luksus dyskutowania na forum" zapewniają przede wszystkim zupełnie inne kryteria, niż Pan wskazuje tj. postawa właścicielki(a) forum, wzajemna dobra wola interlokutorów, także ich konieczna kultura osobista i zdolność, gotowość prowadzenia dialogu tj. uważnego słuchania/czytania i uznawania w trakcie dyskusji, czy polemice słusznych racji, czy dostatecznej argumentacji.

    W kwesti myśli przewodniej tekstu autorskiego Pana Andrzeja:

    Iluż jest takich naśladowców Judasza, w każdej warstwie społecznej, usiłujących służyć Bogu i mamonie, oraz oddających życie szatanowi i spotykających wieczną śmierć!

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  15. elik

    Jaka może być aktywność?…..

    Natomiast z Pana aktywności m.in. na forum "Tezeusza" i w sferze biznesowej, też można zapewne wysnuć wiele odniesień, wniosków i konkluzji. Jednak staram się raczej nie ograniczać moich wpisów, do personalnych uwag wobec Pana osoby np: w stylu – czego Pan bardzo nie rozumie i nie potrafi, lecz usiłuję nadal z marnym rezultatem ukazać to, co jest istotne i brzemienne w skutkach – ponieważ Pan uporczywie nie chce poznać, ani zrozumieć i uznać moich argumentów. Ani tego, co zwykle wydaje się, dla światłych, roztropnych i prawych ludzi oczywiste, a nawet w wielu przypadkach naganne, groźne i szkodliwe, bądź proste, co nie znaczy prostackie, czy głupie.

    Absolutnie Pana teksty, czy wybrane wpisy nie wywołują u mnie emocji, raczej skłaniają, do  i repliki, która może nie tylko zainteresować, lecz nie Pana, a innych czytelników.

    Odośnie różnych kursów, czy szkoleń warto wiedzieć, że: Uczniowie zawsze formowani są wedle wzoru swych nauczycieli.

    Czym nie tylko jest prowadzenie działalności biznesowej chyba dostatecznie jasno i wyczerpująco ukazał Pan Andrzej, dlatego Pana skojarzenia i sugestie nt. pracy i działalności są conajmniej błędne i zbędne.

    Ps. Mimo wszystko zachęcam Pana, do uważnego czytania tekstów, oraz  pogłębionej refleksji przynajmniej nad unikalnym tekstem Pana Andrzeja. 

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  16. jadwiga

    Bartosz

    14:30 – 15:30 – Przerwa na ugotowanie obiadu, jego zjedzenie + kawa + dokładanie do pieca. 

    Zazdroszczę umiejętnosci gotowania obiadu, zjedzenia go i jeszcze dokładania do pieca w godzinę. A gdzie zakupy?

     
    Odpowiedz
  17. jadwiga

    Kazimierzu

    Przeciez jasno napisałam, ze nie potepiam biznesmenów. Tylko nie chcę ich łączyc z duchowością. 

     

    Absolutnie się z tobą nie zgadzam co do tego, że biedni chodzili z Jezusem, Piotr miał firmę rybacką wraz z innymi, celnik Mateusz również nie był biedny

    Piotr miał firme rybacką na spółke z innymi? Nie wiedziałam. Kiedy pracował jak chodził z Jezusem?Gdzie to napisano?

    Wymieniłeś tylko dwóch. A chodziły tysiace. Dla nich Jezus rozmnażał chleb.

     
    Odpowiedz
  18. ahasver

    Zakupy 🙂

    To nie są jakieś tam sztywne ramy – wszystko na oko, choć owszem, zerkam na zegarek w laptopie 🙂 Zakupy robię raz na dwa tygodnie, a kiedy samochód terenowy nie jest zepsuty – raz na miesiąc. Ładuję cały plecak półproduktów i wdrapuję się do chaty. Do wiochy mam 5 km w dół szlakiem 🙂 Jem bardzo proste, chłopskie żarcie – często np. nie mam czasu obierać ziemniaków, to gotuję je w skórce i potem je wcinam ze śmietaną. Najwięcej jem właśnie ziemniaków, ryżu i makaronów 🙂 Czasem jakaś koleżanka odwiedzi chatę, to ugotuje coś lepszego. Zazwyczaj nie zaprzątam sobie głowy smakiem, bo się na nim nie skupiam – wówczas straciłbym wątek.

     
    Odpowiedz
  19. Kazimierz

    Panie Zbigniewie

    Jak zwykle pan wtrąca się w czyjąś dyskusję, tym razem moją z Jadwigą i panoszy się jakby ten portal był pana dziełem. Jak zwykle buduje pan mur i rozstawia po dwóch stronach, kogo pan chce. No mnie zawsze po tej gorszej co to są naganni, groźni i szkodliwi, a siebie wśród tych co światli, roztropni i prawi.

    Śmieszą pana moje teksty i repliki, no cóż śmiech to dobra rzecz. Nie panska to rzecz pouczać mnie o pracy i działalności gospodarczej. Natomiast formowanie uczniów wedle wzoru swoich nauczycieli było domeną raczej komuny lub też starożytnych filozofów lub ludzi nie potrafiących samodzielnie mysleć.

    Natomiast uważam, że pana bytność na Tezeuszu i ciągłe wycieczki w moim kierunku, dają panu niesamowitą satysfakcję, gdyż pomagają panu bezkarnie rozładowac swoje emocje, bo chyba oprócz mnie, który często z ludzkiej litości odpowiadam panu, i może dwóch frustratów nikt z panem nie rozmawia tu. Czasami zdarza się sporadycznie.

    Niestety nie uważam pana za światłego, roztropnego a tym bardziej prawego człowieka,  raczej uważam pana za osobę, która ma wielki problem z akceptacją i własną wartością, która szuka możliwości dowartościowania się  poprzez udział w różnych forach i krzewieniu swoich kontrowersyjnych poglądów.

    Mimo wszystko, szanuję pana i pomimo pana jawnej kąśliwości szczególnie wobec mnie, a czasami też wobec Małgorzaty czy też innych osób, które się z panem nie zgadzają,  życzę panu dobrze, gdyż wiem, że osoba zagubiona w tym świecie, która żyje w goryczy i złości , nie ma łatwego życia. Tym bardziej, że to życie nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Nie chcę z panem toczyć żadnych bojów, bo po co? Nikomu to nie jest potrzebne, mi już w zupełności. Prosze nie pisac do mnie, ani nie wtrącać się w moje rozmowy, a ja odwdzięczę się tym samym. Apeluję o to już po raz trzeci, prosze to uszanować. Jest pan starszym człowiekiem, emerytem, który powinien być wzorem łagodności i miłości, a nie złośliwości i pogardy dla ludzi , którzy nie zgadzają się z nim.

    Pozdrawiam i prosze już nie odpisywać na mój wpis, szanujmy się wzajemnie – KJ

     
    Odpowiedz
  20. Kazimierz

    Jadwigo

    Proszę, znasz NT, po co ironizujesz? Nie wiesz, że apostołowie i Jezus otoczeni byli przyjaznymi i zamożnymi osobami, które ich zaopatrywały? Łuk. 8.1-3, no tak służyły im swoimi majętnościami i Jezusowi to nie przeszkadzało, ale było wypełnieniem tego, co czytamy w II Kor. 9.8

    A co ty wiesz o tych tysiącach? Biblia się tym nie zajmuje, bo to nie ma wielkiego znaczenia. Chleb rozmnażał nie dlatego, że wszyscy , którzy tam byli byli biedakami, ale dlatego, że długo Go słuchali i już nie było możliwości kupienia czegoś na kolację – Mat. 14.15. To była wielka lekcja dla uczniów Pańskich, nie miało to nic wspólnego z biedą.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  21. mzoltek

    Panie Zbigniewie – ja tylko o rzeczach przyziemnych…

    Wydaje mi się, że warunkiem koniecznym istnienia forum jest fakt, że ktoś musiał zapłacić za serwer. Z tekstu zrozumiałem, że to pan Andrzej – i chyba nie zrobił tego dobrą wolą ani kulturą osobistą. Za to chciałem podziękować. Tylko tyle.

    Pozdrawiam – MŻ

     
    Odpowiedz
  22. dal

    Pani Jadziu nie ma się co podniecać.

    Kiedyś ktoś mądry powiedział, że ten jest bogaty kto nie ma długów. W tej dyskusji o biznesie rozmowa toczy się głównie  wśród nędzników, którzy uważają że jak mają firemkę obłożoną tysiącem kredytów i rat liesingowych mogą zaliczać się do ludzi bogatych. To śmieszne i smutne zarazem.  Nie dość że są biedni i zapracowani to myślą o sobie że są bogaci. Żal czytać" mądrości" takch nieszczęśników. Oni nawet, gdyby Jesus kazał im porzucić "dobra", które "posiadają" nie mogli by tego zrobić bo byliby ścigani za nie spłacone kredyty a komornik zostałby ich członkiem rodziny. Pani Jadziu to dramat takich "biznesmenów" a mówienie o jakiejś duchowości w ich zmaganiu się z wierzycielami to smutny żart. To ludzie nie posiadający dziś długów są wolni i mogą być wolni w swych sercach i działaniach, człowiek zadłużony to po prostu NIEWOLNIK i NIESZCZĘŚNIK.

     
    Odpowiedz
  23. jadwiga

    Danielu

     Odpisuję teraz bo wpis do bloga, gdzieś zniknął ze strony głównej i musiałam go poszukać.A szkoda, bo był jednym pełnym dyskusji – pozostały te gdzie komentarzy prawie nie ma – więc wzbudzaja mniejsze zainteresowanie.

    Masz rację. Ale mnie nie o to chodziło. To są dwie różne sprawy. Jedna sprawa – która zauważasz – biznesmen calutenki w kredytach – niewolnik – jak piszesz i z tym sie zgadzam.

    Mnie zaś chodziło o coś zupełnie innego. Aby robienia pieniedzy nie mieszac z duchowością i chrześcijańskim czynieniem dobra wokół. Owszem może to i czynienie dobra – ale jedynie sobie i swojej rodzinie.Duchowość nie ma nic wspólnego z robieniem pieniędzy – bez wzgledu czy z kredytami czy też bez. Te rzeczy sie po prostu wykluczają. Tak jak napisał Andrzej – nie jest możliwe pogodzenie tych dwóch spraw. Można jedynie niezauważalnie – jak napisałam –  przesuwać granicę swojego sumienia – tłumacząc przepisami prawnymi (he he tłumaczenie jest zawsze dobre prawda?) – by po jakims czasie obudzić się " z ręką w nocniku" i stwierdzić, że jest się już po tej stronie granicy – po której przestaje się być sobą.

     
    Odpowiedz
  24. elik

    Możliwość, czy luksus dyskusji?…..

    Podziękowanie (wdzięczność) to zawsze bardzo ładny gest, a koszty związane  z funkcjonowaniem portalu "Tezeusz" chyba nie ograniczają się, do opłaty za serwer ?……

    Natomiast to wszystko, co przede wszystkim zapewnia nie istnienie poratlu i możliwość dyskusji na forum, lecz jej  luksus –  chyba jednak nie ogranicza się, do zaangażowania i wyasygnowania koniecznych środków finansowych?…..

    Pan nie jest skłonny rozmawiać na forum "Tezeusza" o istotnych rzeczach i sprawach, które autor ukazał, bądź zasygnalizował, czy wybrani uczestnicy dyskusji?…..

     

     

     
    Odpowiedz
  25. elik

    Konwersacja, czy dyskusja na forum?….

    Panie Kazimierzu proszę wybaczyć, że jednak nie skorzystam z Pana apelu, prośby, ani propozycji. Ponieważ to, co ostatnio Pan napisał jednak wymaga repliki, bo nie jest zgodne z prawdą, ani uczciwe i wyrazem koniecznego szacunku.

    Mianowicie:

    • nie wtrącam się, ani nie panoszę, bo dyskusja na forum "Tezeusza" to nie są prywatne rozmowy, czyli konwersacja dwóch osób, lecz możliwość, a nawet prawo uczestnictwa w dyskusji wszystkich chętnych.
    • w dyskusji nie jest najważniejsze za kogo mnie, czy kogokolwiek akurat Pan uważa, zawsze  zdecydowanie ważniejsze są artykułowane myśli tj. cytaty, fakty, argumenty itp.
    • odniesienia personalne, czy unikanie dyskusji, czy polemiki zwykle nie są konieczne, ani wyrazem szacunku, dlatego Pana apel, prośba, czy propozycja nie są uczciwe, ani uprawnione i możliwe, do zaakceptowania
    • tu akurat chyba jesteśmy zgodni, bo ja również nie chcę z Panem kłócić się, ani toczyć żadnych bojów, poczuwam się jedynie czasami zmuszony odnieść się, do Pana wybranych wpisów. 

    Mimo wszystko pozdrawiam Pana i nie obiecuję rezygnacji z uczestnictwa w dyskusji na forum, nawet z Panem i Panią Małgosią.

     
    Odpowiedz
  26. elik

    Jak to w życiu i relacjach osobowych jest?…..

    Drogi Aaharonie oj, oj zatroskany i wierny przyjacielu doskonale wiesz, że wcale tak być nie musi, ani tak zawsze kończyć. Ponadto i to, że ja wcale nie czuję się podczas dyskusji, bądź polemiki zagrożony i zdeprymowany, czy wystraszony i urażony.

    Choćby z tego powodu, że Pan Kazio zamiast argumentować i przekonywać, uporczywie usiłuje mnie pouczać i personalnie oceniać. A Pani Małgosia prawdopodobnie za namową Pana Kazia w sposób zaskakujący, a dziś już wiadomy tj. przede wszystkim arbitralny, kiedyś oceniła tj. przeceniła moją edytorską aktywność w "Tezeuszu", także chyba w celach prewencyjnych zablokowała moje konto o nicku Zibik i dotychczas go nie zdecydowała się odblokować.

    A teraz Pan Kazio zapewne orędownik prawdy i wolności słowa, także tolerancji, wyrozumiałości i pobłażliwości wobec osób inaczej myślących, wierzących i kochających, lecz nie koniecznie członków wspólnoty Kościoła RK. Ponownie dąży, do tego – abym jednak nie mógł w pełni i swobodnie artykułować własnych myśli, ani uczestniczyć w dyskusji na forum "Tezeusza".

    Czy tak wg. Ciebie winno być i zawsze kończyć się?…..albo – to jest wyraz tolerancji i koniecznego szacunku wobec bliźniego, czy udana próba dyskredytacji na forum mojej osoby?…..

    Uważam to, co usiłuje Pan Kazio wobec mnie czynić nawet nie za swoistą wrogość, lecz  pewnego rodzaju nieudolność w dyskusji, a może wyraz uprzedzenia i kompleksu, także jednocześnie chyba nie zamierzonej nobilitacji mojej osoby.

    Ponoć tak w życiu już jest, że: Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć…

    Pozdrawiam Ciebie – Zibik

     
    Odpowiedz
  27. mal

    confesiones


    Bardzo ważne te rozważania. Zmobilizowały i zmotywowały mnie, bardziej niż ostatnia spowiedź, do kilku rzeczy, na które nie starczało mi już siły.
     
    Cieszę się, że mamy takiego diakona w Kościele i jestem z tego dumna. Myślę, że wiele osób czuje podobnie.
     
    Dylematy we wszystkich ngo`sach, niestety, są zdaje się takie same.
     
    Jako ciekawostkę mogę wspomnieć, że jest kurs chrześcijański dla biznesmenów CROWN http://www.crown.org.pl/ oparty na rozwarzaniu Pisma świętego. Boże zasady w biznesie. Pracuje się poprzez ćwiczenia i podręczniki. Ma on na celu też budowanie wspólnoty biznesmenów chrześcijańskich, którzy razem szukaliby możliwości współpracy na Bożych zasadach.
     
    Osoby które znam, które prowadzą chrześcijańskie firmy (nie tylko one) tzn chcą służyć swoją pasją i talentami Bogu i robić boże projekty borykają się niejednokrotnie z tym by zapłacić rachunki pod koniec miesiąca, to wymaga od nich Zawierzenia.
     
    Ubóstwo to chyba nie klepanie ostatniej biedy, a wszystko uBoga.
    Mając więcej finansów można więcej dobrych rzeczy zrobić.
     
    Myślę też że osoby zakonne bywa, że borykają się z tymi samymi problemami co wierni w Kościele.
    U sióstr duża ilość obowiązków, praca na wielu etatach w szkole, zakrystii, dla wspólnoty.
    Trudno finansowo jest też zgromadzeniom, których charyzmatem nie jest życie czynne. Siostry nie pachną drogimi perfumami tylko chodzą w habicie z wiertarkami 🙂
     
    Wsparł mnie ten szczery tekst i dodał nowych sił. Wartość pracy odkrywam też dzięki świadectwu l` Abbe Pierre`a. Może przede wszystkim praca jest pasją:) pośród codziennych zmagań.
     
    Dziękuję:)
     
    Gratuluję serdecznie całego przedsięwzięcia !!! :)))
     
    Odpowiedz
  28. mal

    hm

    Panie Zbyszku,

    nie zablokowałam Pana konta. Nie zablokowałam konta żadnego z użytkowników Tezeusza, nie posiadłam tej wiedzy jak się to robi. Jeśli będę chciała zablokować czyjeś konto, czy nawet usunąć czyjś post napiszę to wcześniej bezpośrednio w wiadomości tej osobie, więc będzie to jasne i klarowne. Zatem myślę, że z mojej strony może być Pan spokojny.

    Pozdrawiam, dobrych świątecznych przygotowań 🙂

    bo On się już za chwilę narodzi …

     
    Odpowiedz
  29. aaharon

    KAZIU sprzedaj Land Rovera i rozdaj ubogim ! :):)

    Witaj Zbyszku Zibiku …

    ( za błędy ortograficzne przepraszam bo mi się słownik popsół :):) a ja mam dysleksję )

    Przeczytałem Twój wpis z uwagą i powiem Ci tak jak Chłop chłopu …wyluzuj…mówię Ci Zbyszku jak twój przyjaciel , wyluzój i nie trzymaj urazy do Kazia bo nic dobrego z tego nie będzie a i o Małgorzatach zapomnij i tym całym blokowaniu twojego NIka też zapomnij no chyba że o miłość chodzi i jest to forma flirtu z Małgorzatami więc w takim razie chyba warto ubiegać sie o wzgledy pięknych Pań 

     

    Powiem Ci Zbyszku że nie przyniesie Ci porzytku zamiartwianie się o  cudze biznesy i nie warto sobie na tym  ostrzyć duszy. Trzeba dbać Zbyszku o siebie bo przy tej dbałości o innych czasami zapominamy że mamy rodziny, własny dom, żonę , dzieci, może wnuków?

    Cóż Ci po gonitwach za Kazimierzem? Każdy własny ciężar poniesie. Świata tego nie naprawi ani "Nieświęty Biznesmen Katolicki Tezeusza ani "Święty Biznesmen Zielonoświątkowy"…Biznes to biznes i zawsze ma posmak tego świata . Biznes jest  jak herbata pażona w elektrycznym czajniku. No wiesz ? takie szybko wary sobie teraz ludzie zrobili co to wlewasz wodę i masz  napój w pół minuty:) Kiedyś trzeba było kuchnię rozpalić , drzewa narąbać , no i gotować tę  herbatę przez pół wieku za nim się ją wypiło. A teraz ? Teraz kożystamy z nowoczesnych rozwiązań i metod wypracowanych przez świat biznesu i tych metod używamy do pieczenia Chrześcijańskich chlebów . Betlejemy. Domy Chleba .

     

    Powiedz  mi czy tamte   lata nie były piękne lata Twoje młodości Andrzeju i Zbyszku ?Czy  nie można było wszystkiego ułożyć inaczej –  lepiej… bardziej dla ludzi o których się walczyło w Solidarności.? Bo  przecież Duch o którego tak bardzo zabiegamy w naszych kochanych sercach powinien objawiać się w każdym ludzkim przedsięwzięciu , którego Ojcem jest …no właśnie kto ? Kto jest Ojcem naszych Biznesów po solidarnościowych ?  Powiem tak…miałem w życiu dwuch przyjaciół  a jednego takiego znałem…co to przez Biznes się powiesił. Był wierzący chłopina , miał rodzinę dom, wszystk było ok , miał nawet wspólnotę wiary ale niestety tak się zapędził w długi że jak póżniej nie mógł ich spłacić to popełnił samobójstwo…Inny natomias jak się zabrał do biznesu to dlatego,  że się w sobie gryzł . MIał problem wewnętrzny i żeby o nim zapomnieć to się musiał czemuś poświęcić …no i  tak się poświęcił dla Biznesu że się w szpitalu znalazł i  dziś jest na emeryturze… no wiesz Zbyszku ….na takiej psiej pęsji żyje jaką to dziś ludziom, daje  za pracę Pastwo Polskie  którą dla Biznesmenów człowiek wykonywał

    Chciałem Ci powiedzieć Zbyszku że Biznesmeni to ludzie którzy lubią sobie dogadzać . Oni zazwyczaj mają auta pierwyj sort, napastowane elektroniką wewnętrzną , klimatyzacja by w dupkę było chłodno gdy sie jedzie latem a w zimę cieplutko w dupkę jak w kołysce betlejemskiej …Ach co tam kołyska …do Land Rowera  :):) Że już nie wspomnę o marzeniach jakie mają Biznesmeni Katoliccy czy Zielonoświątkowi . Każdy ma marzenia bo to przecież normalni ludzie Ci prowadzący biznes ludzie . Mają te same ciągoty do świata co zwykli grzesznicy i chcą niemalże tego samego dla siebie co tamci. Chcą żyć wygodnie a na ścianach mieć nie byle co . w łazience już nie tylko zwykłą wannę ale i saunę …na którą nie stać maluczkich chrześcijan ….To jednak ludzkie i takie już jest życie….Ani solidarność Jana Pawła II  ani Komunizm Lenina tego nie zmienił i nie zmieni …bo każdy człowiek pozostaje człowiekiem …no chyba że się tak poświęci Bogu jak Paweł apostoł który powiedział że tylko śmierć jest dla niego ZYSKIEM…bo będzie znów blisko swojego Pana którym jest Jezus Chrystus a nie Mamona niesprawiedliwości…

    Ile kosztuje samochód Biznesmena ? link poniżej …

    http://www.autotrader.pl/land-rover-range-rover-sport-2008/119294040/

    najlepsi jej synowie rewolucji "Solidarności "zamieniają się dziś w Biznesmenów…bo nie widzą już nadziei na to by wpływać na ten świat w inny sposób…jak za sprawą mamony …

    Zdaje sie to Żyd wymyślił żeby pozyskiwać sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości

    "„A ja wam mówię: Czyńcie sobie przyjaciół za pomocą nieprawego bogactwa, żeby — gdy go zabraknie — przyjęli was do wiecznotrwałych miejsc zamieszkania. "
    Jezus poprzedził to zdanie przypowieścią o niesprawiedliwym słudze, który w dość zapobiegliwy sposób zadbał o swoją przyszłość i dobre stosunki z innymi.
    Nie jest to pochwała niesprawiedliwości. jezus nie zachęcał do takiego naśladowania owego sługi. Jest jednak pozytywny aspekt w jego zachowaniu. Zdaje sobie sprawę, że w przyszłości będzie potrzebował pomocy innych. Jest zapobiegliwy. Nie rzuca roboty nie patrząc na nic. Martwi się i działa.
    Pieniądze są dobrym określeniem nieprawości. Często są zarobione nieuczciwie, albo poprzez wyzysk, nierzadko jest na nich krew? Jak to mowią? ‘Krew na pieniądzach…’? Często pieniądz dziś w moich rękach wcześniej trzymał jakiś oszust itd. itd.
    Więc jeśli w tym świecie jesteśmy zmuszeni do korzystania z pieniędzy na ktorych ciąży piętno ‘nieprawości’ to przynajmniej wykorzystujmy je nie w tym samym obiegu (tzn. aby tą nieprawość pomnażać) ale żeby zyskać przyjaciół, ktorzy mogą zapewnić zbawienie wiecznotrwałe. Podobnie jak szkatułka z pieniędzmi, którą nosili apostołowie z Jezusem. Mieli jakieś środki ale na co je przeznaczali? Na sprawy Boże.
    Zawsze można zrobić dobry uzytek ze środków materialnych jakie posiadamy. A ten werset wskazuje na to, że Bóg to zauważa i ceni. Tak jak zauważył wdowę wrzucającą dwie drobne monety do świątynnej skarbony.
    Ja tak rozumiem ów zwrot.
    Proroku, i co Ty na to?

    w związku z posiadaniem majątku: "Ani srebro, ani złoto nie potrafią ich uchronić w dzień gniewu Bożego" (So 1,18).

     

     Myślę że w jedności siła i jeśli człowiek ma odegrać znaczącą rolę na ziemi – taką do jakiej powołał go Bóg to musi poprostu muszą się takie Kazimierze – przepraszam Kaziu za przykład …i tacy Zbyszkowie – przepraszam Zbyszku za przykład …POGODZIĆ i założyć wspólny biznes z którego ich pracownicy dostaną godziwą emeryturę a nie jedynie okruchy ze stołu swoich Panów Chrześcijańskich …wtedy bowiem wystrzeli do nieba prawdziwa orkiestra świątecznej pomocy…

    Kaziu sprzedaj Land Rovera i rozdaj ubogim !

     

    Tadam ! oczywiście żartuje z tym Land Roverem Kaziu … ale może Jak się Andriusza wzbogaci to się razem na coś zrzucimy bo kto wie może i ja kiedyś będę biznesmenem…i razem ze Zbychem moim bratem w wierze wpłacimy na konto Tezeusza taki majątek że ho ho !  on prześcignie w działaniu Lemuzinę samego Papieża Benedykta …

    Dobra już końćzę bo m się chce mocno śmiać …kurcze żebyście wiedzieli jak ja was lubię ….

     

    Kiedy tak patrzę hen za siebie na te lata co minęły to mi sie przypomina piosenka Marylki

    http://www.youtube.com/watch

     

    (Kaziu przepraszam że posłużyłem się Land roverem do opisania tego co mi leży na sercu, nie miałem złych intencji i nigdy do Ciebie ani do Zbyszka ani do kogokolwiek kto chce być moim przyjacielem a nawet nie chce być,  nie żywię nienawiści )

    Pewnie jeszcze nie raz sie pokłucicie ale mówię wam coś w tym jest …warto się zastanowić bo może to Bóg coś chce wam przez to powiedzieć? To za czesto zdarza – te wasze kłótnie by było jedynie przyapadkiem . Myślę że w pewnym sensie jesteście jak dobrana para proroków którzy nie wiedzą o tym że ich używa Bóg….Tak samo może być z Andrzejem….Czasami bowiem nie jesteśmy swiadomi że Bóg nas uzywa by pokazać Coś światu…Tylko proszę nie nazywajcie siebie nigdy głupcami …

    pa. *

     

    Piosenka i słowa piosenki Maryli Rodowicz dedykuję Małgorzacie Fi Andrzejowi mojemu Bratu w wierze …cukrowej waty wam i wszystkim życzę z serca …wasz aharon*

     

    poniżej link do mojego albumu na którym jest moja liebe frau i blaszane zegarki z piosenki Maryli "Rodowicz" tam też jest troszkę słów które są dla Was…

     

     http://heinri.jalbum.net/MOKO%20li%C5%9B%C4%87/

     
    Odpowiedz
  30. Kazimierz

    Land Rover odjechał Artur

    Niestety nie sprzedam land rovera i nie rozdam kasy ubogim, bo już go sprzedałem po zimie. Nie był taki jak twój na zdjęciu, był starszy i nie z taką ceną, ale kilkanaście tysięcy jedynie.

    No ale, musiałem nabyć inny, nowy, co by długo służył – ile kosztował, jaki samochód, podam fotkę jedynie. Ale w leasingu przez pięć lat będę go spłacał, by były koszty 🙂

    Ładny? To akurat nie mój, ale podobny. Tylko się nie zgorsz Arturze 🙂 Tobie też życzę takiego auta, wierzę, że Bóg nie chce abyśmy byli biedakami, ale każdemu daje według jego możliwości i wyporności.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  31. jadwiga

    och jak Was lubię!

    Jestescie naprawde kochani! Za to własnie tak lubie czytać Tezeusza! Aaharonek super! A Kazimierzu oddałes pieniazki za autko ubogim? 

     
    Odpowiedz
  32. aaharon

    Kaziu i samochody

    Uśmiecham sie teraz Kaziu i nawet jestem pod stołem ze śmiechu bo jak zobaczyłem to nowe auto to się ucieszyłem. Naprawdę się cieszę że Cię cholera stać na takie cacko. Pewnie że bym chciał mieć takie samo …naprawdę bym chciał …podobno kobiety na takie lecą :):):) i wtedy przyjaźń kwitnie :):) Jak jesteś biedak to cię wszyscy mają za przeproszeniem no wiadomo gdzie …a jak jesteś pastorem z samochodem to już inaczej sie z takim liczą w tym świecie …prawda? Jak idziesz do urzedu miejskiego i Burmistrz miasta zobaczy że masz biznes to on Cię w fotelu posadzi a nie na krześle w poczekalni i przyjmie jak Pana jakiegoś a nie podrzedusa który ma wytartą marynarkę na łokciach i starte kolana w spodniach od garnituru na których klęczał w modlitwie…bo dziś nikt już w świecie nie patrzy na kolana zdarte przed Panem Jezusem ale na samochody jakimi do nich podjeźdzamy…

    Nie zgorszyłem sie samochodem…ja raczej zakochany jestem bardziej w aparatach fotograficznych i choć mógłbym kupić sobie jakiś profesjonalny sprzęt to jednak wciąż fotografuję kompaktami dla amatorów bo przecież są jeszcze inni którym potrzeba więcej niż mi..Bez dobrego samochodu można się obejść . Ja mam citroena który ma 10 lat  i nie zamierzam go zmieniać aż się rozsypie…

    Tobie również Kaziu życzę by Ci sie powodziło …zawsze przecież warto mieć bogatego a przy tym wierzącego  brata …chyba bardziej warto niż biednego i wierzącego ? A może nie ? Może u Boga więcej może zdziałać jednak ten  który się ogranicza w wydawaniu na siebie pieniądzy i zamiast kupić lepsze auto poprostu kupuje marniejsze by więcej pomóc tym których ma obok siebie w Zborze? Tego jednak nie wiem bo nie jestem przecież Bogiem…

    Uściski dla Twoich buziaków dzieciaków i całej reszty zboru zielonoświątkowego .

    Twój przyjaciel art człowiek bądz co bądz  chwiejny grzeszny i mający ciągoty nie do cnoty:):):)

    żartuję …

    pa.

    aharon*

    Tobie też Kaziu życzę cukrowej waty w słowach poniżej …twój aharon*

    http://www.youtube.com/watch

     
    Odpowiedz
  33. jadwiga

    Kazimierzu:)

    A tak, Pan Jezus uczył?

    (Mateusz 19;21) Jezus mu odpowiedział: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (22) Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.  

    Oczywiście nikt Cię nie zmusza abyś był doskonały i miał skarb w niebie.:)

     
    Odpowiedz
  34. jadwiga

    aaharon:)

    Burmistrz miasta zobaczy że masz biznes to on Cię w fotelu posadzi a nie na krześle w poczekalni i przyjmie jak Pana jakiegoś a nie podrzedusa który ma wytartą marynarkę na łokciach i starte kolana w spodniach od garnituru na których klęczał w modlitwie…bo dziś nikt już w świecie nie patrzy na kolana zdarte przed Panem Jezusem ale na samochody jakimi do nich podjeźdzamy… 

    Hmmm Kaziu chce tym samochodem do nieba do Jezusa podjechać, aby lepiej był widziany? Nie bardzo mogę sobie wyobrazić samochód w niebie. Są tam autostrady? A garaże? E…tylko chmury….chyba lepiej tam z helikopterem podlecieć…..

     
    Odpowiedz
  35. aaharon

    Pani Jadwigo najmilsza:)

    No coś mnie dzisiaj na śmiech wzięło więc sobie więcej popiszę niż zwykle…

    Tak! Ma Pani rację z tym helikopterem:)…ale myślę że Kaziu wie co robi. To przecież mądry człowiek i nic mu nie przybędzie ani nie ubędzie z powodu samochodu. Myślę że to tylko taki przykład dałem z tym samochodem bo przecież nie chodzi nam o to by ścigać teraz naszego przyjaciela Kazimierza po forum bo on i tak nam ucieknie bo ma lepsze auto 🙂 śmieję się teraz od ucha do ucha jak babcie kocham…Wiem przecież że mój przyjaciel Kazimierz ma wspaniałą duszę . Każdy z nas chciałby żyć cholerka lepiej i mieć z czego swoim dzieciom kupić a myślę że Kazimierza stać na to by i swojej rodzinie pomóc i innym. To jego prywatna sprawa co zrobi z majatkiem który jest jego a nie zboru własnością ..innna sprawa gdyby cały swój majątek ofiarował Kościołowi w którym żyje a coś z tego zachował dla siebie w ukryciu. Kiedyś tak zrobił pewien człowiek w listach apostolskich albo dziejach apostolskich – nie pamietam dokładnie ale chyba w dziejach ….więc on tam zamiast oddać swój biznes tak obiecał w całości Bogu  przez Zbór w którym mieszkał , oddał go w nie pełnym stanie i cześć ze swej własności jakoś ukrył na ciężkie chwile ,,,no wie pani takie sobie zaskurniaki schował by miał na czarną godzinę…no i się wtedy zburzył bodajże Piotr apostoł i klijent z biznesem padł trupem…jak babcie kocham padł jak długi przed apostołem…czyli umrał bo skłamał nie tylko człowiekowi ale i duchowi świętemu…Więc póki co jak sądzę z tego co wiem Kaziu ma prywatny biznes czyli nie zborowy więc może sobie dowolnie kupować auta jakie mu się chce . WIdać jego wspólnota nie praktykuje aż tak posuniętej wspólnoty dóbr i ma bądź co bądź do tego prawo…Jednak myślę że po woli do tego zmierzamy jako ludzkość żeby się to co mamy stało własnościa jednego ciała w Chrystusie …hm…

    Taki jednak jest czas w którym żyjemy  że mimo wszystko wywyższamy słowa Pana Jezusa który powiedział również że ubogich zawsze mieć będziemy…jakoś tak przywykliśmy cholercia do tego i nie chce sie nam zakładać zboru w którym wszystko było by wspólne …Póki co kościół składa sie z ludzi którzy prowadzą swoje biznesy i tyle ile chca wnoszą do kościoła a tyle ile chcą zostawiają dla siebie , a to by się mogli chlupać w upalne dni w basenach podczas gdy inni bracia padają z powodu upałów a to by sobie kupić auto z pełnym wypasem podczas gdy inni bracia taczkami węgiel wożą na opał marnego pieca…a nie często marzną w zimowe wieczory….Taki jest stan dzisiejszych kościołów i tylko od ludzi zależy jak podchodza do Chrystusa…i na ile ich stać się zupełnie pozbyć tego co mają…Osobiście jestem za słaby na to by oddać to co mam . Nie ma wiele a tak właściwie to chyba nawet nie chcę mieć więcej …zawsze kiedy pojawiał się jakiś majątek który mogłem mieć modliłem się o to by on mnie nie pochłonął i bym nie stracił z oczu zupełnie tego kto mnie do życia powołał…bym nie został pochłonięty sprawami tego swiata. Jak na razie to tylko tego trzyma się Pan Bóg i jak narazie bogactwem ani wielką wiedzą mnie nie obdarował bym sobie biznes otworzył…ale kto wie co mu tam w niebie po glowie chodzi? Może jutro to ja będę miał taki samochód jak Kaziu i to do mnie będą pisać ludzie bym go sprzedał i rozdał ubogim…Budda powiedział kiedyś jedne z najprawdziwszych słów jakie kiedykowliwiek zasmakowałem w realu a mianowicie że wszystko sie zmienia i nic na tym swiecie nie jest trwałe…

    Miłość sie zmienia i przechodzi różne fazy rozwoju a co dopiero chęć posiadania ..Jeśli sięgne pamięcią do nauk żydowskiej kaballah to tam na drzewie życia jest taka drabinka na której pisze również że ludzie muszą przejść przez różne fazy by dojść do swego Keter – korzenia. Od jaskini do nieba …

    pa Jadwigo . dzięki za słowa

     
    Odpowiedz
  36. Kazimierz

    Jadwigo

    Kiedy Pan Jezus mnie wezwał, też zostawiłem wszystko i poszedłem za Nim 🙂

    Pójście za Jezusem, a zycie w Chrystusie to dwie różne sprawy.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  37. Kazimierz

    Artur

    Takie, czy inne auto nie ma znaczenia, ważne , że pracuje i się nie psuje. Właśnie załadowałem 41 paczek i jadę w teren zawieźć biednym dzieciakom do domów paczki na Świeta. Chwała Bogu!

    Jutro kolejne 40 , co by się dzieciaki cieszyły!

    Tak, za Jozuem mogę powiedzieć jai mój dom służyć będziemy Panu! I służymy, wszystkim co mamy, co On nam dał, aby tym szafować!

    Kazik

     
    Odpowiedz
  38. elik

    Dziękuję i przepraszam…..

    @Małgorzata Madej

    Dziękuję Pani za życzliwą postawę wobec mnie, oraz oświadczenie i wyjaśnienie innym, w czym rzecz.

    Ponadto  bardzo przepraszam za to, że zbyt nonszalancko posłużyłem się jedynie imieniem i stworzyłem sytuację dwuznaczną.   Osobą władną blokować konta wybranych współtwórców, czy uczestników dyskusji w portalu "Tezeusz" jest Pani Małgorzata Frankiewicz.  

    Pani Małgosiu rzeczywiście okres poprzedzający kolejne urodziny Jezusa Chrystusa warto właściwie wykorzystać, czego życzę również serdecznie Pani i osobom bliskim, oraz Jego łask i błogosławieństwa w czasie świąt, także w całym nowym roku 2012.

    Szcześć Boże!

     
    Odpowiedz
  39. ahasver

    Kochamy nasze samochody!

    http://www.youtube.com/watch?v=_hjGuTJAJrY&feature=related                        

    Kiedyś byłem niewolnikiem systemu i zasuwałem od biura do biura służbową audicą A8. Zrezygnowałem z wyścigu szczurów na rzecz wolności i teraz połowę kasy wydaję na paliwo do takiego oto monstrum. Nissan Patrol 3.3 td. Gdyby nie on – nie mógłbym załatwić wielu spraw. Niesamowita, niezawodna konstrukcja z potężnym silnikiem w układzie R6 – ostatnio padły jego dwa akumulatory, ale to wina moich zaniedbań, bo pojazd jest tak niezwykły, że przyzwyczaił mnie do nie-doglądania. Teraz na pewno poświęcę swojemu osiołkowi więcej czasu i kiedy przyjdzie wiosna, dopieszczę jak laleczkę albo zamienię na małego suzuki samuraia (też twardziel!), bo ten smok pożera tyle paliwa, że na uczelnię dojeżdżam tylko busami, bo bardziej się opłaca. Mimo to – rock’n’roll!

     

     
    Odpowiedz
  40. elik

    Boska i ludzka miłość w prawdzie.

    Aaharonie jestem szczerze rozbawiony chyba podobnie, jak inni Twoim poczuciem humoru, także wzruszony szlachetnymi intencjami, oraz przejęty wybranymi radami, bądź sugestiami wobec mnie i innych wybranych osób.

    Jednocześnie staram się zrozumieć i uznać Twoje subiektywne odczucia, lecz muszę zdementować sugestię, że jestem  zbyt sztywny, czy "sierioznyj", oraz "trzymam urazę do Kazia", a nawet obu Pań Małgorzatek. Oczywiście w porównaniu, do Ciebie mogę wydawać się takim, a nawet jeszcze gorszym…

    Sprawy dotyczące  blokowania kont, czy ograniczania wolności słowa, także artykułowania myśli niezależnych i swobody uczestnictwa w dyskusji na forum są wg. mnie zbyt poważne i doniosłe, także są lub mogą być brzemienne w skutkach, dla wielu osób. Dlatego chyba trudno je traktować tak m.in. nonszalancko, czy pobłażliwie, jak sugerujesz.

    Natomiast podzielam Twój pogląd, że u wielu tzw. biznesmenów liczy się przede wszystkim dużo mieć, posiadać tj. mamona, full chata, fura i komóra, także ładna i zgrabna "laska" i egzystowanie jedynie beztroskie, wygodne, łatwe i przyjemne. Ponadto mam podobne obiekcje, zastrzeżenia odnośnie naszych wielu rodzimych "biznesmenów" i ich biznesów, interesów, choć nie umiałbym to ująć, tak trafnie, syntetycznie, dosadnio, sugestywnie i obrazowo. 

    Jednak mając na względzie katolickie znaczenie pojęć takich, jak miłość braterska, czy solidarność pytam Ciebie: – czy rzeczywiście tak ma być, że "każdy własny ciężar poniesie" ?……

    Aaharonie świat, w tym ludzi i rzeczywistość może zmieniać i przemieniać na właściwe, bądź lepsze i doskonalsze jedynie boska – Jego miłość i ludzka miłość w prawdzie. A jak doskonale orientujesz się z tą ludzką miłością i prawdą bywa bardzo różnie, nawet na forum "Tezeusza".

    Ps. Wybacz, że odniosłem się jedynie, do wybranych kwestii, czy spraw i rzeczy. Liczę na wsparcie i pomoc, także inwencję i aktywność innych uczestników dyskusji.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  41. aaharon

    No dobrze już dobrze

    Drodzy moi parafianie :):) dzięki za wpisy i wspaniałe kazanie 🙂 . Dziękuję Kaziu za to że poświęcasz swój cudowny samochód dla innych , tylko niech nie wie prawica co czyni lewica 🙂 oczywiście chodzi mi o coś innego niż partie polityczne:) Cieszę sie że troszkę chumoru zagościło na Tezeuszu i za wszystkie słowa potrzebne i nie potrzebne szczerze wam wszystkim dziękuję .Ciekawe czy Kaziu nasz przyjaciel przebierze sie za Mikołaja z brodą:) to by dopiero było fajne gdyby brat Zielonoświątkowy przebrał się za Mikołaja …

    Jeszcze raz dziękuję Zbyszkowi i Kazimierzowi za tę odrobinę chumoru którą mogliśmy wspólnie zaznać …no ten samochód Bartosza robi wrażenie + zawsze trzeźwo i ciekawie myśląca Pani Jadwiga którą gorąco pozdrawiam …

     

    Ps.Zbyszku spytałeś czy cytuję : "Jednak mając na względzie katolickie znaczenie pojęć takich, jak miłość braterska, czy solidarność pytam Ciebie: – czy rzeczywiście tak ma być, że "każdy własny ciężar poniesie" ?

    Tak myślę że każdy własny ciężar już niesie bo solidarność szlak trafił …

    a*

    ale wracając do świąt i sztuki ślę Wam wszystkim kartkę przed świąteczną i wiele uścisków w tej naszej małej wspólnocie pisania na Tezeuszu 

    pa

     

     
    Odpowiedz
  42. jadwiga

    tak mi sie kojarzy Kazimierzu

    Właśnie załadowałem 41 paczek i jadę w teren zawieźć biednym dzieciakom do domów paczki na Świeta. Chwała Bogu!

    Jutro kolejne 40 , co by się dzieciaki cieszyły! 

    Tak mi sie to nieciekawie kojarzy z naszymi parlamentarzystami, którzy po odebraniu swoich diet i duzych nagród – ogłaszaja wszem i wobec ze zrewaloryzuja renty i emerytury i wzrosna one o..20-40 zł.

    Nie zrozum mnie źle. Mozesz mieć biznes, samochody, nawet helikoptery. Ale "na Boga" – nie twierdź, ze to na chwałę Chrystusa, dla Chrystusa. Bo to dla Ciebie.

     
    Odpowiedz
  43. Kazimierz

    Jadwiga

    Co bym nie napisał i zrobił i tak będziesz to torpedować i wmawiać mi że to dla siebie, nie wiem dlaczego? Po prostu się na mnie pogniewałaś i stałaś się raczej krytykiem, czy krytykantem, to bardzo zły stan, nie potrafisz ucieszyć się z tego, że dzieci dostały paczki, że cieszą się, że mają słodycze, ciuchy itp. To nie ja robiłem te paczki, widzisz nie zapytasz o to, ale już mie oceniasz. To bardzo źle, że na podstwie strzępków informacji budujesz własne teorie.

    Paczki są z Niemiec, zajmuję się tą akcją od 14 lat, nazywa się Gwiazdkowa Niespodzianka oraganizaowana przez Samarytans Pers. Ja je przywożę, nasza Wspólnota szuka biednych dzieci, którym można je dać, a potem jedziemy do tych domów lub na świtlice i śpiewamy kolendy, bierzemy nasze dzieciaki, żeby uczyły się, że można cieszyć się z radości innych. I niesiemy te paczki jako dar serca, tak jak Bóg dał nam Jezusa Chrystusa. Dziś jedziemy do jednej z miejscowości i na świtlicy wiejskiej będziemy rozdawać te paczki. Nasza Wspólnota też trochę takich paczek dorabia, my też (jako rodzina).

    Jest to wielki przywilej dla nas. A napisałem o tym w kontekście samochodu, bo gdybym go nie miał, to czym zawiózłbym je – na taczce? Samochód jest tylko narzędziem i niczym więcej, podobnie jak pieniądze są tylko narzędziami, które Bóg daje, aby nimi dobrze zarządzać i nimi szfować. I to cały sekret, wszystko należy do Boga, cąłe złoto i srebro i On udziela właśnie do szafowania swoje zasoby. Bardzo często poprzez pracę, którą i ja i moja żona wykonujemy, ciężką , mozolną , wymagającą i odpowiedzialną. Po to uczyliśmy się, kończyliśmy studia, aby być dobrymi pracownikami, pracodawcami, partnerami.

    Prowadzenie działalności nie czyni nas nikim lepszym, ale daje większe możliwości nie tylko zaopatrywania rodziny, ale też oddziałowywania na innych ludzi, czy też stymulowania czy wspierania ich w rozwoju. Takie jest nasze prowadzenie pzrze Boga w tym temacie i nie dziw się, że pisze Boga, gdyż staramy się aby każda dziedzina naszego życia była poddana Jemu, każda!!! Człowiek zintegrowany, to taki, który zawsze i wszędzie jest sobą i zawsze i wszędzie wyznaje te same wartości, jest przewidywalny i o stałym umyśle. Dla nas nie istnieje podział – Kościół, życie prywatne, Bóg, praca. Nie, wszystko jest tak – 1. Bóg, 2. Rodzina, 3. Kościół, 4. Praca, 5. Wszystko inne – takie są priorytety i ich się trzymamy, jako rodzina.

    Pozdrawiam Kazik

     
    Odpowiedz
  44. Kazimierz

    Bartoszu

    No to jest dopiero fura, ale w górkach inaczej nie idzie 🙂

    Piękne auto, ale szkoda, że dużo pali – w końcu smok.

    Pozdrawiam cię serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  45. jadwiga

    Kazimierzu

    Nie pogniewałam się na Ciebie i nie krytykuje tylko wybranych ludzi. Krytykuję te wypowiedzi z którymi sie nie zgadzam. Szefostwo Tezeusza również czasem:)

    Jeszcze jedno. Nie mam firmy, ktora by zajmowała sie czynieniem dobra i z której miałabym profity. Ale wiedz, że w swoim życiu wiele rzeczy dałam ubogim i dla nich zrobiłam – i nigdy nie przyszło mi do głowy, aby tym się chwalić i jeszcze z tego miec firmę i profity. Ot tak dawałam, bo uwazałam, ze ktoś drastycznie czegoś potrzebuje. I może to kontrowersyjne co napiszę, ale nie robię tego nigdy, aby zaskarbić sobie lepsze miejsce w niebie, czy nawet na chwałę Bożą. Robie to tylko i wyłacznie dlatego że ktoś potrzebuje. 

     
    Odpowiedz
  46. aaharon

    Dajcie już spokój plis…

    Proszę już dość. NIe musimy się torpedowac słowami. Jadwiga ma trochę racji Kaziu z tym przechwalaniem się że się coś dla innych robi. Może dlatego warto się przebrać za Mikołaja jak Katolicy to czynią by nikt nie wiedział kto im te paczki przywozi ? Ale to tylko taka moja sugestia. ja się cieszę z tego co czynisz i chcę abyś to wiedział. Już ci za to dziekowałem i jescze raz dziękuję Ci Kaziu za dobre serce które bądź co bądź trzeba mieć choć w odrobinie by te paczki wozić …może inni biznesmeni którzy tego nie czynią wezmą przykład z ciebie. W kościele Katolickim jest wielu dobrych biznesmenów którzy postępują podobnie do ciebie, osobiście znam takich którzy dają barzo dużo dla innyc ale czynią to tak że nikt nie wie skąd przychodzą i dokąd zmierzają te paczki…Tak działa duch święty…

    Nie wiesz skąd przychodzi i dokąd zmierza..ale można go odczuć..

    WIęc dajmy już spokój. Ja wiem że Kaziu ma dobre serce i to w nim zawsze ceniłem i będę cenił …mam na myśli cenę nie materialną ma się rozumieć :):):):)ale taką zupełnie duchową więż czuję do Kazia i wszystkich ludzi dobrej woli…Chciałbym aby na święta i po świętach każdy był dla siebie jak brat i siostra.

    Uwagi jaki nam inni piszą mogą nas czegoś nauczyć Kaziu więc trzeba je rozważyć w sobie i wyciągnąć wnioski. Nie trzeba się spierać ale podzękować za uwagi i napisać Jadzi np to że zastanowisz się nad tym co pisze ona do CIebie . Warto też podziękować tym którzy do nas piszą za uwagi i spostrzeżenia nawet jeśli te spostrzeżenia odbierasz jako atak na Twoją osobę i na to co czynisz z serca dla innych. Ludzie ! My się przecież nie znamy a zapewniam Was że gdybyśmy mogli ze sobą żyć w jednym domu to prędzej czy póżniej pogodzilibyśmy swoje spostrzeżenia względem siebie bo przeciez mamy dobre serduszka …prawda?

    Pisząc z serca

    Wasz aharon*

     

     
    Odpowiedz
  47. jadwiga

    no to zróbmy nalot do Kasinki:)

     aaharon napisał:

    My się przecież nie znamy a zapewniam Was że gdybyśmy mogli ze sobą żyć w jednym domu to prędzej czy póżniej pogodzilibyśmy swoje spostrzeżenia względem siebie bo przeciez mamy dobre serduszka …prawda?

    Można się umówic i przyjechac w jakimś wspólnym terminie do Tezeusza do Kasinki i się poznac w realu:)
     

     
    Odpowiedz
  48. Kazimierz

    Artur

    Od pewnego czasu starasz się być arbitrem w różnych kwestiach spornych, ale wydaje mi się, że nie do końca jesteś obiektywny. Cieszę się, że masz serce czyniące pokój, ale nie wszystko jest tak, jak to opisujesz, czy widzisz.

    Piszesz, się, że się przechwalam, wiesz może to najlepiej nic nie mówic, ale jak nic nie mówisz, to najczęściej też nic nie robisz. Każdemu działaniu towarzyszy informacja. Te paczki, to malutka czasteczka tego co robiomy my, jako rodzina i my jako wspólnota dla innych ludzi. I uważam, że jest to normalne. W czasie Swiąt organizowane są różne akcje, nawet na Tezuszu na 1 stronie jest wywiad z księdzemo od szlachetnej paczki, i co według waszej logiki, on powinien głęboko schować się w swojej parafialnej salce i milczeć, bo to nie można o tym mówić? To głupiutkie, każda akcja rozpropagowana i rozreklamowana przynosi większy skutek. A ja przecież nie propagowałem akcji GN 2011 , tylko podałem ją jako ilustrację w kwestii auta. Niestety nie będę spełniał oczekiwań osób , które mają problemy ze sobą i próbują narzucic innym swój sposób widzenia chrześcijaństwa, posiadania czy altruizmu. Taką postawę opisałem w swoim wpisie "kwas faryzeuszy", to postawa, która chce rozliczac z mięty i kopru, po to aby się wywyższyć, wskazując innym na ich (oczywiście ich zdaniem) błędy, niedociągnięcia. Lecz do czego to prowadzi? Ano do kontroli. Tak, aby kontrolować innych, oceniać, krytykować. To z Panem Bogiem nie ma nic wspólnego. Ja znam Boga, który dopinguje, który się cieszy z dobra. który daje możliwości, który zachęca do działania. Nic nie zastąpi mi radości, jaką mogłem przez te dwa dni zobaczyć na tych twarzyczkach dzieci, które otzrymały paczki, nic, to jest najwięszy prezent. Ale legaliści powiedzą, tak robi to dla poklasku, albo, aby promowac swój kosciół, albo , albo. Niestety żyjemy w świecie, ktróry każde dobro jest w stanie zamienić w zło, aby tylko drugiemu dokopać, nie tak, to inaczej.

    Smutne to i przykre, tak mało radości, tak mało wsparcia, wogóle jakbyśmy żyli w innych światach. Człowiek ma samochód, źle, bo powinien go sprzedać i dac biedakom, co zaraz kasę za niego by przepili. Człowiek rozdaje paczki, źle, bo się chwali, choć wokoło każdy stara się coś dobrego robić na Swięta i nikt się z tym nie kryje. Pewnie też mam żonę, źle, bo Jezus był samotnikiem, ma dzieci, źle, bo one przeszkadzają w służbie, nie jest katolikiem źle, bo przecież nie jest w jedynie słusznym kościele, Wszystko źle – a co jest dobre?

    Ps. fotka z GN 2011 – to jest dobre? A może złe? Może te dzieci niczego nie powinny dostać, a ja ze wstydem powinienem po cichu w piwnicy może rozdawać te paczki, aby nikt nie widział, bo przecież to takie samolubne 🙁

     
    Odpowiedz
  49. aaharon

    Kaziu

     Dziękuję za te słowa. Były mi potrzebne by Cię lepiej zrozumieć i jeszcze więcej zobaczyć …Widzisz …ja to wiem …ja wiem że dobro czynisz …nie trzeba mnie o tym przekonywać ani słowami ani czynami ujawnonymi w sieci internetu. Może inni tego potrzebują ale napewno nie ja. NIe wiem czy kiedykolwiek napisałem CI że się przechwalasz..nie pamiętam takich słów co najwyżej mogłeś to tak odebrać więc za to Cię przepraszam …jeśli tak mnie zrozumiałeś…nie miałem takiej intencji . 

    Czyń Kaziu to co zgodne z Twoim sumieniem , rozdawaj paczki tak jak tego pragnie Pan Bóg. Pokój Tobie i Twojej rodzinie. Masz rację że może warto pokazać światu jak powinniśmy sobie wzajemnie pomagać . Dziękuję CI za to raz jeszcze że potrafisz tak dużo o tym powiedzieć co czynisz i że to widzisz , że widzisz siebie z Panem Bogiem a nie osobno . Dziękuję Ci za to że widzisz swój kościoł jak jedno ciało w Chrystusie z Kościołem Katolickim …chciałbym aby wszyscy bracia zielonoświątkowi i Katoliccy mieli taką refleksje nad tym co czynią dla innych jak Ty właśnie ją posiadłeś na Tezuszu…. Uczymy się od siebie pisząc do siebie i dochodząc korzenia naszych czynów. Wyjaśniamy to co dla nas nie jasne nie unosząc się i nie gniewając. Ja i Ty Kaziu jesteśmy pokrewnymi duszami i chcę abyś zawsze pamietał o mnie tak jak ja pamiętam o Tobie serdecznie. Bardzo bym chciał kiedyś cię uściskać ale Zbyszka też 🙂

    pa 

    twój aharon*

     

     

     
    Odpowiedz
  50. elik

    Jakie intencje i zamiary?…..

    Drogi Aaharonie   nasz abrbitrze i mediatorze, miło czytać takie słowa: "Bardzo bym chciał kiedyś cię uściskać ale Zbyszka też:)"

    Rzecz w tym, że pragnienie winno być wzajemne, jak to ludzie wcześniej urodzeni i bardziej doświadczeni mówią:  w tym jest cały ambaras, żeby dwoje, a może troje, czy więcej osób chciało naraz. Jeśli będzie wszystkich taka tzn. dobra wola (pragnienie, życzenie) to zapewne się spotkamy np: korzystając z  zaproszenia Pani Małgosi – gospodyni domu "Tezeusz" i być może nie tylko uściskamy się, ale jeszcze lepiej poznamy.

    Natomiast w kwestii ludzkiej dobroci – jak wiesz bywają diametralnie różne ludzkie intencje, zamiary, także przedsięwzięcia, inicjatywy, czy fundacje i akcje dobroczynne, w tym okazjonalne gesty miłości, serdeczności, bądź dobroci, a szczególnie wobec dzieci i młodzieży, także wobec osób dorosłych będących w potrzebie. Nawet takie intencje i akcje, jak wilka do owieczki, czy królika, tuż przed spożyciem jej(go).

    A zatem bardzo różne tzn. nie zawsze bezinteresowne, a tym bardziej naprawdę wspaniałomyślne, szlachetne, pomocne i dobre (dobroczynne), choć zwykle na takie wyglądają.

    Powszechnie wiadomo, że dzieci i młodzież, także bliźnich najłatwiej oszukać i zaskarbić ich względy, a nawet uzyskać ich zaufanie. A kto w świecie najczęściej i najbardziej inteligentnie, czyli podstępnie i przekonywująco zabiega o względy i zaufanie u dzieci, młodzieży i bliźnich tzn. ludzi naprawdę będących w potrzebie?……

    To wcale nie znaczy, że na świecie już nie ma ludzi majętnych, a jednocześnie szlachetnych, prawych, dobrej woli i bezinteresownych. Oby ich było w RP jak najwięcej, bo dzieci jest coraz mniej, a bliźnich coraz więcej.

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  51. aaharon

    Życzę Nam wesołych świąt

     Zbyszku dziękuję Ci za Twoje przemyślenia . Pewnie dużo jest w tym co piszesz racji ale trzeba uważać na stereotypy w ocenianiu ludzkich zachowań albowiem one często mogą być krzywdzące dla innych i pokazywać nieprawdziwy obraz rzeczywistości. 

    Życzę Tobie Zbyszku i Kazimierzowi  poprostu wesołych świąt…

    Pokój ludziom dobrej woli http://www.youtube.com/watch

     
    Odpowiedz
  52. elik

    Pokój i dobro.

    Aaharonie dziękuję za życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia tj. kolejnych urodzin Jezusa Chrystusa  – Syna Bożego, lecz jednocześnie proszę uprzejmie wskazać, w którym akapicie mój wpis – tekst  jest "stereotypową oceną ludzkich zachowań", a tym bardziej "faryzejski", jak od rana mniema Pan Kazimierz – Twój serdeczny przyjaciel, a mój najbardziej gorliwy cenzor. 

    Wszystkim ludziom dobrej woli – Pokój i dobro (dobrostan) – Zibik

     
    Odpowiedz
  53. jadwiga

    aaharonku:)

     Bądź świętym biznesemenem

    A dyć Ty w niebiesiech  zmian nie wprowadzaj, bo raczej Ty  nieuprawniony do takich zmian jesteś. Jako, że powiedziano:

    "Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego" :). 

     
    Odpowiedz
  54. aaharon

    Jadwiniu:)

    A tać ja w niebiesiach zmiany wprowadzać nie muszu bo brama igielna to nie ucho  Igielne… To była jedna z bram miejskich Starej Jerozolimy. Wprawdzie niska i wąska, ale jednak średniej wielkości wielbłąd juczny albo jutrzny  czyli poranny  był w stanie się przez nią przecisnąć i to nie jeden . Taki kupiec – ówczesny albo uwczesny biznesmenio 🙂 typu Kaziu 🙂 miał możliwość wjechać swoim uwczesnym albo ówczesnym Land Roverem …albo świeżo nabytym wielbłądem za grubą gotuweczkę albo gotóweczkę …:)

    Dzięki za wpis Jadziu …

    dla Ciebie piosenka poniżej od nieba

    http://www.youtube.com/watch 

     
    Odpowiedz
  55. elik

    “Biznesmeni” uzależnieni i zniewoleni, a radykalizm Jezusa.

    Aaharonie serdeczne dzięki za życzenie świętości, obyśmy nigdy nie musieli być zniewoleni, przez tych, co chętnie i sowicie płacą, lecz nie zawsze chcą innym wyznać szczerze za co?……, bo ich "biznesmenów" obowiązuje tzw. tajemnica handlowa,  ani uzależnieni, od bogactw świata tj. nadmiaru (balastu) już zdobytych, czy nawet ukradzionych, przywłaszczonych i zagrabionych tzn. sprywatyzowanych  i nagromadzonych różnych majętności i kosztowności.

    Jednak Jadwinię i innych dezinformujesz, bo w czasach Jezusa tej bramy miejskiej w Jerozolimie jeszcze nie było. 

    Radykalizm w nauczaniu Jezusa wielu nadal przeraża, dlatego nawet uczniowie pytają: "Któż więc może się zbawić?….Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe" (Mt 19, 24n por. Mk 10, 24n, Łk 18, 24n).

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  56. aaharon

    Do Zbyszka i na temat…o bramie igielnej AHARON*

    Brama Igielna istniała w czasach Jezusa ale nie nosiła takiej nazwy .… w murach Jerozolimy nie ma dziś żadnych przetoków, czy małych bram. Nawet ostatnio, gdybyś tam był naprzykład w czerwcu tego roku i chciałbyś sfotografować to „ucho igielne”, to rzeczywiście na pierwszy żut albo rzut oka musiał bym stwierdzić że to wymysł interpratorów Biblijnych od których się uczyłem na lekcji religii w Kościele Rzymsko  Katolickim a którzy nawiązywali do średniowiecznych legend , pochodzących z XV wieku, czy może według innych źródeł z wieku IX, ponieważ tak naprawdę nikomu nie udało się potwierdzić istnienia takich otworów w murze dzisiaj . 

    Skąd więc moje przekonanie które napisałem do Pani Jadwigi " o bramie jak ucho igielne" ? Otoż Zbyszku mój kochany obrońco "bramy Watykanu" której wtedy jeszcze nie było… jest kilka możliwości:):). Otoż na nocne wycieczki rycerze opuszczali oblężone twierdze tajnymi przetokami w murze:):):). Zatem sama koncepcja takich otworów, w czasach, gdy miasta bywały otoczone murami, była dość powszechna, no wiesz panienki i takie tam , święty niby naród jak ten Włoski w Rzymie ale swoje ciągoty miał coś jak Polacy dzisiaj, niby Katoliccy a jednak swoje ciągoty mają 🙂 No ale na poważnie teraz …. Zatem to, że dziś ich nie możemy znaleźć , tych bram oczywiście :)….bram o takiej nazwie , to nie znaczy wcale, że nie było ich w czasach Jezusa. …Dlaczego a no dlatego że :

    W 1859 rosyjski rząd nabył fragment terenów obok Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. W 1882 roku car Aleksander III powołał organizację o nazwie Православное Палестинское Общество Иерусалим и Ближний Восток, mającą na celu zbadanie tych terenów. Organizacji tej przewodniczył brat cara, Wieki Książę Siergiej Aleksandrowicz, który przeznaczył tysiąc rubli w złocie osobistego majątku na finansowanie badań.

    Archeolodzy, pod przewodnictwem Antonina Archimandrity Kapustina i niemieckiego naukowca, Conrada Sika, odkryli fragmenty murów długości 2,5 metra i starą bramę, z otworami po zawiasach w murach, progiem, wytartym milionami stóp i kamieniami po obu stronach bramy, będącymi fragmentem drogi prowadzącej w stronę Golgoty. Jest bardzo prawdopodobne, że była to brama, którą przechodził Pan Jezus, niosąc swój Krzyż, na miejsce swojej kaźni. Tam właśnie, w odkopanym murze znajdował się niewielki otwór, który dziś niektórzy nazywają „uchem igielnym”

    poniżej zdjęcie bramy jak "ucho igielne"  w Jerozolimie z czasów Chrystusa …wtedy Bram watykanu jeszcze nie było 🙂 ale brama jak ucho igielne istniała ….

    ippo-jerusalem.info/albomPodvorye/porog/DCP_0743.jpg

    Ewangelia była pierwotnie spisana w jezyku aramejskim , apokalipsa Jana też …jednak tylko nielicznym było dane ją przeczytać w oryginale …Czy ktoś wie gdzi się dziś znajdują ? W czyich są rękach i kto ma do nich dostęp …?Kto z pokolenia na pokolenie dba o ich stan ….?

    ERRAATUM *

    A1   "Święty niech będzie błogosławiony powiedział:" uchyl mi drzwi swego serca tak tylko , jak ucho igielne a otworzę dla Ciebie drzwi, przez które może wejść i namiot i wielbłąd…"  

    A2 " Święty niech będzie błogosławiony powiedział: "ucho igielne nie jest zbyt wąskie dla dwóch przyjaciół, ale świat nie jest na tyle szeroki, dla dwóch wrogów ".

    Zbyszkowi i Kazimierzowi na nowej drodze życia w drodze wyjątku życzy aharon*:)

     

    Dlatego napisał aharon: "bądź świętym Biznesmenem…albowiem z Bogiem wszystko jest możliwe …nawet bogaty może przejść przez ucho igielne …jak kolwiek byśmy to ucho  interpretowali ….

    Arrivederci amore ciao

    a

     

    ippo-jerusalem.info/albomPodvorye/porog/DCP_0743.jpg

     

     

     
    Odpowiedz
  57. jadwiga

    ale tak na poważnie

    Jak wiemy duchowosć i bogactwo "biznesmenizm"  wg Ewangelii się wykluczają. I tak nas uczono od "zarania dziejów". Niestety teraz, kiedy nastał "pseudokapitalizm", niektórzy nie chcą tego przyjąć do wiadomości. I chcą i jednego i drugiego. 

    Co za tym stoi? Ano wielka niedojrzałosć emocjonalna, taki człowiek chce "mieć ciastko i równocześnie zjeść ciastko" albo chce gwiazdkę z nieba lub jak kto woli "złapać dwie sroki za ogon". I nie dociera do niego, że  to się wyklucza. Próbuje wrzeszczeć, kopać i tupać jak małe dziecko – kończąc na próbie zmian słów Jezusa i treści Ewangelii rozumowo niby wyjaśniając słowa po swojej myśli, aby tylko dostać to co mu się wymarzyło.

    I naprawdę za tym stoi wielka niedojrzałosć emocjonalna, albo…nieprzepracowany uraz z dzieciństwa, kiedy od tego małego dziecka rodzic twardo wymagał dwóch sprzecznych ze sobą rzeczy  i dziecko, by uniknąc odrzucenia, za wszelką cenę próbowało łapać te "dwie sroki za ogon" z przerażeniem stwierdzajac, że mu się to nie udaje więc samo jest do niczego.I to przenosi na swój dorosły świat.

    Naprawdę trzeba to przepracować, dojrzeć emocjonalnie i wybrać z dwóch przeciwstawnych rzeczy to  – co daje poczucie bycia sobą. Wybrac albo "ciastko" i go stale mieć patrzeć i oglądać, albo to ciastko "zjesć" poczuć jego smak, ale ciastka nie będzie.

     
    Odpowiedz
  58. aaharon

    Jadziu a tak na poważnie 🙂

    To każdy z nas tak naprawdę chciałby być bogatym …:) a u Żydów bogactwo zawsze było jak błogosławieństwo Boże…to co mówi Chrystus  o bogatych tyczy się tego że uczniowie jego byli żydami mającymi od prawieków wbite w głowe że być bogatym to być szczęśliwym , oni nie rozumieli jak to jest pójść za Chrystusem i pozbyć się dla niego majątku i dóbr które przecież wielu z nich miało…mieli łodzie , domy , dzieci , może bydło …a Chrystus widział to i chciał im powiedzieć że kto pozbędzie się dla niego tych dóbr tak naprawdę zyska po śmierci w niebie o wiele więcej niż to co dla niego sie wyrzeknie…Słowa Pana Jezusa były kierowane do tych którzy mieli przed sobą wybrać życie w tym dotychczasowym dobro stanie czy też życie tułacza Apostoła. Apostoł był bowiem tułaczem chodzącym od Zboru do Zboru od Parafii do Parafii w naszym rozumieniu…Od miasta do miasta. Nie miał on już nic na głowie jak tylko to by dbać o sprawy Kościoła. Mało tego Apostoł był człowiekiem który tak naprawdę nie miał gdzie głowy skłonić …dlatego Pan Jezus powiedział że lisy mają jamy a ptaki gniazda a Syn człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić…Apostołowie również mieli iść w jego ślady …niestety z wiekami wszystkio się zmieniło …Dziś Apostołowie mają pałace Biskupie a Misjonarze których stara sie przyrównać do apostołów nie mają już takiej władzy jak oni ale podlegają władzy Watykanu…mówię o Kościele Katolickim Rzymskim…Dawniej Apostoł był jak jego Pan Jezus …był posłanym , wybranym do służby człowiekiem który z torbą podróżną i kijem w ręku podróżówał od miasta do miasta umacniając wiarę w Jedynego Boga. Pan Jezus mówiąc o ciasnej bramie i uchu igielnym starał sie właśnie przysposobić do służby apostolskiej tych którzy się jej wahali podjąć …Tak bynajmniej ja to widzę …ale to co piszesz też w pewnym sensie i współczesności ma uzasadnienie …

    tymczasem tyle od siebie ..jeszcze …

    art

    http://www.youtube.com/watch

     

     
    Odpowiedz
  59. jadwiga

    aaharonku

    To każdy z nas tak naprawdę chciałby być bogatym …:) a u Żydów bogactwo zawsze było jak błogosławieństwo Boże.. 

    Nie wiem czy kazdy. Znam wiele bogatych osób i bardzo nieszczęsliwych i biednych szczęśliwych. Tak naprawdę kazdy z nas chciałby byc szczęśliwy. A to od bogactwa nie zależy tylko od sposobu widzenia własnego życia.

    Co do Żydów. Tak, masz rację, ale dyskusja nie dotyczyła Żydów ale  dylematów Andrzeja Miszka i Kazimierza Juszczaka, a raczej oni judaizmu nie wyznają.Zyjemy w XXI wieku a nie za czasów Jezusa, kiedy rzeczywiscie błogosławienstwo Boga było równoznaczne z bogactwem.

     
    Odpowiedz
  60. elik

    Każdy może być zbawiony i żyć wiecznie.

    Amigo dziękuję za kolejne życzliwe słowa  i to uściślenie: Brama Igielna istniała w czasach Jezusa ale nie nosiła takiej nazwy……..

    Do naszego współbrata Aaharona i pozostałych wszystkich zainteresowanych – wg. mnie rozpoznawanie, czy interpretowanie, mniemanie, także wszelkie dywagacje i domysły – czym było ewangeliczne "ucho igielne" chyba nie są, aż tak konieczne i istotne. Zdecydowanie ważniejszym, znaczącym, donioślejszym i pożytecznym wydaje się właściwe odczytanie hiperboli Jezusa, tak typowej, dla semickiej mentalności.

    A zatem to, że ponadczasowe przesłanie Jezusa jest wciąż aktualne, każdy człowiek, również bardzo bogaty biznesmen może być zbawiony i żyć wiecznie.

    Wystarczy w wyborze pomiędzy dobrem, a złem korzystać z rozumu i wolnej woli tj. obiektywnych kryteriów. A wybierając w konkretnych okolicznościach pomiędzy różnymi dobrami dodatkowo i bezwarunkowo zaufać najlepszemu suflerowi tj. Duchowi Świętemu.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code