NA SKRÓTY

Jesteśmy wezwani do miłości bliźniego, każdego bliźniego. Tak polecił nam nasz Pan. Mamy go naśladować i ukochać każdego człowieka jak i On ukochał.

A pokusa, aby pójść na skróty nie ustaje. Kiedy złość w nas zbiera. Krzywdy wydają się coraz większe. Zęby zgrzytają, a coś/ktoś za uchem szepcze: "Przywal im… Ząb za ząb, oko za oko. Odpłać pięknym za nadobne. Wyrusz w końcu na wojnę! Przecież oni zło czynią! Jesteś wojownikiem Boga czy nie?! Ileż jeszcze będziesz z nimi rozmawiać, dialogować? Głupi jesteś, ty do nich z sercem, a oni cię kopią po tyłku! Ateiści, wolnomyśliciele, poganie, masoni, Żydzi! Myślisz, że jak będziesz do nich mówił, to coś się zmieni? Posłuchają cię, pośmieją się z ciebie w swoim gronie i zrobią swoje. Nadal będą za aborcją, eutanazją, wolnością od religii. Nie pozwolą ci w pracy krzyżyka nosić – chcesz tego? Nie widzisz, że Kościół jest wciąż atakowany, wyśmiewany? Jak długo jeszcze będziesz na to pozwalać? Przecież oni kontynuują dzieło szatana. Znasz go, to przebiegła szelma. Jak nie zaczniemy walczyć z jego poplecznikami, to toto wlezie między nas, w szeregi naszego świętego Kościoła i staniemy się tacy sami jak oni. Widziałeś co działo się na Zachodzie? Jak nie staniemy do walki, do wojny z nimi, ze złem, to oni nas zniszczą. Zniszczą nasz Kościół! Musimy stanąć do wojny! Przypomnij sobie jak było dawniej: byliśmy Ecclesia militians – wszyscy się nas bali. A że nas nie kochali? Trudno, ważne że my siebie kochaliśmy. Mówisz, że będą ofiary? Zawsze są! Nasz Pan stał się dla nas ofiarą, to oni nie mogą się stać ofiarą dla naszego Kościoła?"

Tomasz Terlikowski w swoim artykule w Gazecie Polskiej proponuje nam właśnie taki Kościół (http://www.gazetapolska.pl/19028-potrzeba-fighterow). Kościół zamknięty, bo jak twierdzi "Otwartość działała więc tylko w jedną stronę i ułatwiała nie tyle ewangelizację, ile działania laicyzacyjne wewnątrz Kościoła." Mamy się zamknąć w twierdzy i walczyć. Nie ma co próbować rozmawiać i sprzymierzać się z innymi. Czemu? Terlikowski podaje prosty przykład: "W Ameryce Łacińskiej dialog katolików z marksistami nie prowadził zasadniczo do nawróceń marksistów, ale do tego, że katolicy przyjmowali marksowski punkt widzenia i zaczynali walczyć nie o zbawienie, ale o sprawiedliwość społeczną…" ZGROZA! Walczyli o sprawiedliwość społeczną – zaprzańcy! Czym więc tak naprwadę martwi się Terlikowski? Ano tym, że nie daj Boże katolicy ręka w rękę z ateistami jeszcze nakarmią jakichś głodnych. Zdaniem pana redaktora, z ludźmi spoza Kościoła nie można współpracować i w tej współpracy dawać im świadectwo chrześcijańskiej miłości. A już broń Panie Boże, gdyby komuś przyszło do głowy im pomóc. Ich można ewentualnie pouczać. Bo my wiemy lepiej co ich gryzie i skąd wzięły się wszystkie ich problemy. No bo przecież, my wszystko wiemy lepiej (http://nowy.tezeusz.pl/blog/203074.html).

Św. Paweł napisał do Rzymian:

14 Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! 15 Weselcie się z tymi, którzy się weselą. płaczcie z tymi, którzy płaczą. 16 Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne! Nie uważajcie sami siebie za mądrych!
17 Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! 18 Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! 19 Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. 20 Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę.
21 Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! (Rz 12,14-21)

Trudna nauka! Ale czy jej trudność zwalnia nas z obowiązku jej wypełniania? Żadną miarą!

 

38 Comments

  1. elik

    Jeżeli…, o ile…

    Przepiękne i mądre wskazanie : Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi!

    Jednak uwarunkowane istniejącymi realiami i naszymi indywidualnymi, czy wspólnotowymi możliwościami, o czym tak wielu nie chce wiedzieć, ani innym ukazywać, czy przypominać.

    Trudno współżyć w zgodzie, a tym bardziej razem owocnie pracować, działać, dialogować – współtworzyć, pomnażać dobro – dobrobyt, a nawet dyskutować, czy polemizować, kiedy to nie jest możliwe lub nie wszystko lub prawie nic, od ludzi mądrych, szlachetnych, prawych i dobrej woli zależy.

    A tak zawsze było i nadal jest, a nawet coraz bardziej dominują i rozzuchwalają na świecie, w UE, także w RP różni barbarzyńcy, grabierzcy, karierowicze, partyjniacy, politykierzy tj. złoczyńcy.

    Owszem miłować, kochać, a nawet szanować mamy każdego człowieka, lecz nie wszystkich tak samo – jednakowo. Natomiast wg. mnie absolutnie nie powinniśmy na forum obwieszczać innym, chyba jeszcze nie całkiem zdezorientowanym, jaki wg. mnie lub nas jest np: prof. B. Wolniewicz, czy co myśli redaktor Terlikowski. Ani nie wolno nam katolikom tolerować, oraz aprobować skłonności innych, do formułowania intencjonalnych, czy subiektywnych ocen wybranych osób.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. tomasz.zmuda

    ręcę opadają

    "Przepiękne i mądre wskazanie : Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi!"

    Z siedmiowersowego fragmentu Pisma wybrał Pan zdanie, które przedstawia jako wymówkę dla Jezusowego przykazania o miłości bliźniego. Dopowiada Pan jeszcze, że nie wszystkich ludzi powinniśmy kochać, czy szanować tak samo – Jezus mówi coś innego:

    46 Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? 47 I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? 48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Mt 5,46-48

    Sposób myślenie o chrześcijaństwie, o miłości bliźniego, który Pan przedstawia po prostu mnie przeraża. Tak samo jak mnie przeraża sposób myślenia Pana Terlikowskiego czy prof. Wolniewicza. Mam jednak świadomość, że nie zwalnia mnie to od nakazu miłości wszystkich ludzi. Proszę przyjąć do wiadomości, że swoją modlitwą i troską tak samo obejmuje Pana, redaktora Terlikowskiego jak i moją żonę, i dzieci.

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Totalny brak zrozumienia albo?…

    Oświadczam Panu i innym podobnie odczytującym moje intencje, że wybór i wyróżnienie akurat tego akapitu nie jest żadną wymówką, ani spekulacją, czy manipulacją, lecz jedynie próbą potwierdzenia, że rzeczywiście "życie w zgodzie ze wszystkim ludźmi" – nie jest zawsze możliwe lub nie zawsze wyłącznie, od nas zależy. Co już w poprzednim wpisie starałem się, jak widać niezbyt udolnie  uzasadnić. 

    Przecież jest takie może niezbyt eleganckie powiedzenie: w tym jest abaras, aby obie strony chciały….albo  do tanga trzeba dwojga. Co nie znaczy, że nasz udział w dowolnych relacjach osobowych jest bez znaczenia.

    A zatem proszę nie przerażać się, ani nadmiernie emocjonować, lecz jednak starać się przede wszystkim uważnie czytać Pismo Święte, również moje wpisy.  Aby jednak zrozumieć i uznać to, że miłowanie, a tym bardziej bezwarunkowe, bezinteresowne tzn. prawdziwe, serdeczne, czy doskonałe lub inne pożądane wzorowe postawy i zachowania, w tym naturalne relacje osobowe. Nigdy nie są jednakowe, ani sztampowe, czy standartowe, lecz zawsze adekwatne, do osoby – podmiotu, który mamy szanować, kochać, miłować i nie tylko.

    Polecam się zawsze pamięci w modlitwach, a szczególnie wstawienniczych, do Boga Trójjedynego, także do Matki Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa, których rolę i znaczenie w życiu człowieka trudno przecenić.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. ostatni

    trud miłości…

     nie tylko miłować bliżniego jest trudno , ale zrozumieć czym jest miłość , którą prezentował i prezentuje Jezus. Bliźni jest bliźnim i podziały ludzi na lepszych czy gorszych jest pułapką , Jezus wisiał na krzyżu płacąc długi każdego – bez wyjątku.(co ludzie z tym robią to już inny temat ).

    kluczem do sprawy jest miłość , najczęściej nie do końca dobrze rozumiana.często spotykam pojęcie miłości w znaczeniu -być dobrym ,miłym , grzecznym, uczynnym,uśmiechniętym,wylewnym,miękkim, godzącym sie na wszystko i ze wszystkimi. Tak się po prostu nie da.

    Dla mnie osobiście miłość ciągle pozostaje tajemnicą – kiedy patrzę na Boga,który jest miłością.

    Popatrzmy na miłość Jezusa,który przeszedł przez mękę do krzyża , by ratować człowieka i jednocześnie Jezusa,który tych samych ludzi przepędza batem , nazywa synami diabła i wieprzami , że nie wspomnę o Bogu rozkazującym zabijać męszczyzn,kobiety i dzieci ,wyżynania całych plemion razem ze zwierzętami,po prostu wszystkich i wszystko.

    Miłość to jest naprawdę trudne pojęcie , trud miłości polega raczej na właściwym miłowaniu niż chęci miłowania ,każdy (zdecydowana wiekszość ludzi)chce kochać, trud polega na tym że my nie wiemy jak.

    Dlatego powstają konflikty, każdy z panów dostrzega jedną (właściwą) stronę miłości – wystarczy tylko znaleźć równowagę miedzy tymi pojęciami ponieważ każda skrajność jest zła. miłość to nie tylko pacyfa,pokój za wszelką cenę i nie tylko walka o słuszną sprawę,trzeba wiedzieć,kiedy oddać życie za przyjaciela i wiedzieć kiedy nie rzucać pereł przed wieprze ,  

     
    Odpowiedz
  5. wykeljol

    Jedynie siła modlitwy

    Tak, jedynie ta siła, oraz moze jakas własna cicha ofiara w pewnych wypadkach potrafi dokonac cudów. A cudem byłoby całokwite porozumienie miedzy Panem, a p. Elikiem. Po mojemu moze nawet bardziej wymagaja modlitwy osoby, w których postawę(uważaną przez nich za jedynie słuszną i najlepsza) wkrada się nieuświadomione odrzucenie innych w róznym stopniu, popatre cytatami z Pisma- co mozna zrobic, rzecz jasna. Ten ciąg rozumowania, jaki przedstwił Pan w eseju znakomicie to ilustruje. Miłośc, jaka proponuje Chrystus to najtrudniejsza miłośc pod słońcem- jakakolwiek agresywność(co nie znaczy, że człowieka czasem nie moze ogarniać święty gniew- i Pan Jezus mówił o pobielanych grobach, a nawet za sznur chwycił- tylko kiedy, kiedy???), jakiekolwiek zamknięcie i przerzucenie na innych "zła tego swiata"  musi ustąpic miejsca   otwarciu, z całym ryzykiem , że zostanie się zranionym. I że juz z góry przebaczamy raniacym i ze juz z góry otaczamy ich modlitwa-jak ON. Miłośc ze świadomościa, że jestesmy sami pełni plugastwa, które tylko On moze przemienic w cos dobrego, a sami tylko możemy z całą pasją, jaką mamy przekraczac własne zło i kierować się ku Dobru, czyli ku Niemu RAZEM ze wszystkimi bracmi.; zaś ci, których pochopnie i powierzchownie osądzamy – moga błyszczeć świętością, której nie chcemy dostrzec. Może jeszcze o tym napiszę osobno. Wartoby głebiej podrązyc temat wiary, czy religinosci, jako może nawet nie tyle wału ochronnego, barykady, co solidnego opłotka ze sporym psem za furtka, który zapewnia nam błogi spokój i poczucie bezpieczeństwa oraz swojskosci chroniąc przed lękiem. Lękiem , ze nie wszyscy są tacy sami, nie tak samo klękają, nie tak samo  pod sznurek modlą się, żyją; lęk przed tym, że jesli wpuszczę do bezpiecznego ogródka mojej świadomości informacją, ze są INNI i maja prawo byc NA RÓWNI ZE MNĄ (ateiści, geje, hinduisci i inne licha) ziemia się zatrzęsie, rozpadnie się mój słodki światek i zostanę wystrzelony w straszną, zimną próznię, w której trudno będzie odnaleźć słodką twarz Jezusa z monidła nad łózkiem…

    Wielkie dzieki za artykuł! Rozgrzewa serce!

     

     
    Odpowiedz
  6. wykeljol

    perły i wieprze

    Nie trzeba koniecznie myslec o wieprzach z pogardą, z miłości dla nich trzeba dawać im ziemnaki z otrębami, bo prerł rozppoznać nie umieją, i nie tylko je zmarnuja, ale moga im (wieprzom perły) zaszkodzić. Mojej głeboko uposledzonej podopiecznej nie bede czytac Hedeggera, tylko zabiore ją na hustawke. Z miłości do niej. I myślę, ze jesli umierac, to tak samo za nią jak za geniusza czy dobrodzieja. Pan Jezus umarł za wszystkich. Także za tych wymordowanych w miastach zdobywanych przez Izraelitów i za samych mordujacych. Dlaczego w Pismie sa takie fragmernty. To naprawde tajemnica, niekiedy druzgocąca, ale nic nie ujmuje posłaniu, że trzeba kochac wszystkich, oczywiście mądrze kochać. I jeszcze: moja podopieczna czasem kocha mnie o wiele bardziej niz ja ją i zdolna jest do o wele wiekszych poswieceń  bez rozważań i ma wielką radośc w sprawianiu mi przyjemnosci. Mysle, ze wiepsze kochają tego gospodarza, który rzuca im otręby i czyści chlewik, a tym, który by im rzucił perły byłyby zdziwione, skonsternowane i nie lubiłyby go i nie rozumiały.   

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Owszem miłość, ale w prawdzie.

    @Ostatni – serdecznie dziękuję za podjętą próbę wspólnego uściślania wyjątkowo ważnych pojęć, także zagadnień i kwestii dot. relacji osobowych tj. człowieka z Bogiem, oraz innymi osobami.

    Natomiast mam zastrzeżenie, do stwierdzenia Pana, że: Bliźni jest bliźnim i podziały ludzi na lepszych czy gorszych jest pułapką …. Ową pułapką mogą być przede wszystkim codziennie serwowane w mediach sugestie, podpowiedzi złego ducha i jego kamratów, który przecież jest największym kłamcą, oszustem i manipulatorem na świecie.

    Istniejące uprzedzenia, antagonizmy i podziały wśród ludzi na świecie, także w RP są faktem.  Coraz bardziej powszechnym zjawiskiem również publiczne formy zniesławiania, dyskredytowania itp. jedynie wybranych osób lub próby kwestionowania, kontestowania, czy wprost negowania również wybranych osób myśli i czynów (tekstów), a nawet cnót i uzdolnień m.in. wielkości, mądrości, świętości lub roztropności, dobroci, prawości i sprawiedliwości, a nawet takich oczywistości, jak Jego Miłość i Sprawiedliwość, oraz Miłosierdzie.

    A to przede wszystkim jest spowodowane coraz większym upadkiem moralnym, także zakłamaniem i brakiem miłości w prawdzie lub tak, jak słusznie Pan zauważa opacznym  postrzeganiem i pojmowaniem – czym naprawdę jest wiara, miłość, także człowieczeństwo i szereg innych podstawowych pojęć?…..

    To absolutnie nie jest prawdą, że każda skrajność jest zła, lecz celowo rozpowszechniane mniemanie, które ma usprawiedliwiać złoczyńców.  Ponieważ trudno udowodnić, a tym bardziej uznać, że Syn Człowieczy – Jezus Chrystus, także Jego Matka, oraz inne osoby wielkie, mężne i błogosławione, czy święte unikały, czy podważały, kwestionowały istnienie miłości w prawdzie, która wg. mnie jest największą skrajnością, także nadzwyczajną oczywistością – dzięki Jego Prawdzie.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. elik

    Dobra wola i miłość w prawdzie.

    @ Jola – również Pani dziękuję za współuczestnictwo w dyskusji i wyjątkowo obrazowe, a zatem sugestywne opisy i deklarację dalszej aktywności edytorskiej.  

    Natomiast pożądane porozumienie i zgoda w kwestiach zasadniczych między osobami, czy wspólnotami lub powszechny ład, porządek i pokój na świecie, czy braterstwo, solidarność i dobroczynne sojusze między narodami są przede wszystkim wyrazem Jego woli – błogosławieństwa, a jednocześnie naszej dobrej woli tzn. chęci poznawania, akceptowania i uznawania, przez obie strony miłości w prawdzie.

    Rzecz w tym, że zbyt często jednej stronie brakuje nie tylko koniecznej roztropności i dobrej woli, ale nawet przyzwoitości, czy min. pokory i odwagi, aby zreflektować się i przyznać, do popełnionego błędu, czy faulu.

    W wielu przypadkach również brakuje u interlokutorów dostatecznej gotowości (chęci), do wymaganego skupienia i wysiłku intelektualnego.

    Dlatego wg. mnie rozmowy, dyskusje, a szczególnie polemiki  na forum "Tezeusza", czy w innej przestrzeni prywatnej lub publicznej są zbyt często takie, a nie inne.

    Co to jest owo monidło nad łóżkiem?……

    Szczęść Boże!

    Ps. Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę pożądanych efektów – owoców w dalszej konwersacji z wybranymi osobami – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  9. wykeljol

    wybrane osoby i monidła@Elik

    najchetniej dyskutuje z każdym, po prostu widze, ze w niektórych sprawach ma Pan tak silnie ustalone zdanie, że nie można go nawet lekko zachiwac…ale czy to źle? nie wiem, moze. Dla dyskusji nienajlepiej, alkeprzy założeniu, że druga strona nie wykazuje dobrej woli, pokory itd., a tylko takie warunki spełniajac moze b yc poatrnerem – bedzie trudno.

    No i postawa i sposób mówienia Tomasza Żmudy są mi po prostu bliskie. 

    Monidło, to taki obrazek zrobiony na wzór jakiegos obrazu czy fotografii w słodkiej kolorystyce, wygładzony i wyidealizowany w pewien sposób. Przewaznie polakierowany. Czesto nad łózkiem widziałam w róznych domach taki mnonidła przedstawiające słodkiego (do mdłości) Pana Jezusa z otwartym sercem. Wielu ludzi utozsamia sobie obraz Boga z tym monidłem i jesli okaze sie, że nie jest tak rózowy wpadaja w otchłan rozpaczy.  

     
    Odpowiedz
  10. ostatni

    wieprze i …..

    @Jola – nie mam nic przeciwko wieprzkom,bardzo je lubię-szczególnie jeść. Problem jest w tym że przyrównywanie człowieka do wieprza w dzisiejszych czasach jast delikatnie mówiąc niegrzeczne co dopiero w czasach Jezusa i to w środowisku Żydowskim .

    kiedy pisałem o umieraniu za przyjaciół i rzucaniu pereł przed wieprze , było to raczej obrazowe niż dosłowne , chodzi o znalezienie mądrości w czynieniu dobra czy okazywaniu miłości. np. kiedy pewna niewiasta wylała drogocenny olej by namaścić Jezusa, znalazł sie tam oburzony,który stwierdził że można było sprzedać olej i nakarmić biednych- i nie ważne jakie gość miał intencje, pozornie niby racja,-tyle biedaków głodnych a ona marnuje kupę kasy by uczcić Jezusa.

    To są właśnie tajemnice miłości,które ciężko zrozumieć,ponieważ człowiek jest w swoim widzeniu i ocenie ułomny,my mamy problem z odróżnianiem prawdziwego dobra od pozornego, dlatego powinniśmy starać się zachować ostrożność w ekumeni i jednoczeniu się wszystkich ze wszystkimi pod pretekstem nakarmienia głodnych i pokoju na ziemi. 

    Jest to niewątpliwie szczytny cel, jednak nie powinniśmy zapominać że misja Jezusa nie miała na celu zaprowadzać pokoju czy nakarmić biednych, 

    Jezus nie na darmo powiedział -"pokój MÓJ wam daję nie taki jak świat daje…" ,czasami karmił głodnych,ale raczej w innych okolicznościach-czyli celem było zbawić,uratować 

    Bóg wyraźnie troszczy się o serce człowieka i jego zbawienie ,a nie dobrobyt na ziemi, nie zapominajmy że zaprowadzenie dobrobytu na ziemi było przedmiotem pokusy diabelskiej,której Jezus oparł sie na pustyni, powinniśmy się wspierać na wzajem i potrzebujących , ale przy okazji w dążeniu do celu naszego życia jakim jest zbawienie.

     
    Odpowiedz
  11. wykeljol

    @ostatni

    Pełna zgoda co do obrazów wieprzy i emocji jakie za sobą niosa. Ja własnie chciałam odczarowac symbolikę wieprza. Po to, żeby powiedzieć: co nam się wydaje byc obrzydliwe, może byc całkiem inne. My gardzimy, a TO  jest o wiele wartościowsze niż myslimy. To samo zdanie trzeba rozpatrzec(dalej traktując jako symbol) od strony pereł i od strony wieprzy. I od strony rozsądku gospodarza.

    Zas co do pokusy zaprowadzenia dobrobytu(nawet wobec Jezusa)- jasne, że chodzi najpierw o zbawienie. Ale nie chodzi o dobrobyt tak do konca, ale o odruch pomocy temu, kto głodny-solidarnie z kimkolwiek. A tu juz nie ma róznicy między chrześcijaninem i kimkolwiek- Jezus ulitował się nad głodnym(fizycznie) tłumem i ZANIM zaczął nauczac-dał im jeść. Zas w pokusach wobec Jezusa chodziło chyba raczej o przezwyciezenie własnej słanbości w podjętej ascezie.(zamiana kamienia w chleb), albo o władzę(dam Ci króestwa, tylko oddaj mi pokłon) albo o pychę i kuszenie Boga(skoro jestes synem Bozym to rzuc się w przepaśc). I w każdej chodziło o jedno: wcieliłes się w człowieka, ale jak nikt nie patrzy to sobie możesz pofolgowac…nIE MA TAM POKUSY: " BĘDZIESZ DAWAŁ DOBROBYT LUDOM". 

    Bóg troszczy się o serce człowieka i dlatego pragnie, żeby to serce nie było obojetne na czyjś głód. Jesli bezdomny nie ma się gdzie umyć, ani wysikać, i brudny, smierdzący prosi o chleb(może i o wódkę w zimie) to raczej trzeba mu ten chcleb kupić i walczyc ze wszystkich sił o dostęp dla bezdomnego do toalety i ciepłego pomieszczenia. A potem prawic mu kazania. A zresztą wówczas to moze juz niepotrzebne.

    Troska o zbawienie może się przejawiac w kawałku chleba podanego we własciwej chwili; co nie znaczy, że poryw miłości, który ZE SWEGO DAJE UKOCHANEMU cudownie bezinteresowny prezent(flakon z wonnosciami) nie jest czymś pieknym i dobrym. Jednio nie przeszkadza drugiemu. To Bóg wie, co TRERAZ jest ważniejsze- przed nami staja kolejne, pojedyńcze wyzwania-raz trzeba dać zupy biedemu, a raz trzeba tańczyc i spiewac dla Pana. A raz znów- temu, kto poszukuje powiedziec o Dobrej Nowinie. Wszystko to są dzieła miłości . (Pierwszym cudem Jezusa było rozmnożenie wina na weselu- pewnie towarzystwo nieźle sie ululało! I Jezus nie prawił tam żadnych nauk! Dał im czystą radośc!)

     
    Odpowiedz
  12. wykeljol

    wino rozmnozone?

     Przepraszam za pomyłkę z rozpędu. Zamienił wode w wino, jak wszyscy wiemy. Czyli wina było więcej. Czyli jakos tam rozmnozył… 🙂

     
    Odpowiedz
  13. Jadzia

    chwileczkę…

    Nie widzisz, że Kościół jest wciąż atakowany, wyśmiewany? Jak długo jeszcze będziesz na to pozwalać? Przecież oni kontynuują dzieło szatana. 

    Kościół jako taki atakowany nie jest. Jest atakowane postępowanie władzy kościoła i to co jest w tym złe. Pedofilia, wspólpraca z SB wielkie majatki , pazernosć. Atakowane jest ZŁO. A nie Kościół sam w sobie. Atakowane jest to, ze władza TOLERUJE to zło, ukrywa powodując coraz większe rozprzestrzenianie się tego zła.

    I to jest zasadnicza różnica.

    "Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi".[ Edmund Burke ]

    Bierność – czyli brak atakowania – doprowadza do zwycięstwa zła. Czy tego chcemy dla Kościoła?

     
    Odpowiedz
  14. ostatni

    właśnie….

     ….o to mi chodzi "To Bóg wie,co TERAZ jest ważniejsze" , Bóg wie , ale człowiek nie zawsze i zgadzam się z panią pani Jolu, sugerowałem tylko ostrożność przed zbytnią skrajnością w poglądach, że dobrze jest zastanowić się (zatrzymać na moment chociaż) za nim w porywie emocji dokona się szkody w imię "dobra".

    Jeżeli chodzi o kuszenie Jezusa to nie ma tam zwrotu dobrobyt – (proszę wybaczyć ale czasem używam zwrotów obrazowych żeby skracać myśl ) chodzi ogólnie o to że Jezus nie przyszedł ratować tego świata,ale nas ludzi, Bóg ma w planie zmienić ten świat , a misją Jezusa jest zmienić nas. dlatego diabeł użył tej pokusy by oddać całą władzę nad światem Jezusowi by on nie ratował nas tylko skoncentrował się na doczesności,

    PROBLEMÓW tego świata nie da się rozwiązać ,jeżeli nawet sam Bóg Jezus nie podiął się tego zadania to czemu ludzie chcą (czyżby wiedzieli lepiej od Boga?). ale z drugiej strony nie powinniśmy zaniedbywać świata w,którym żyjemy(jest to niedopuszczalne) , i dlatego napisałem że skrajności są złe , że potrzeba równowagi. dletego podałem przykład dwuch skrajności,- Boga zabijającego wszystkich i Boga umierającego za wszystkich, jest to obraz miłości , która ma różne oblicza.        BO            Jaki by był świat dziś gdyby Bóg nie zesłał potopu? , albo jaki by był świat gdyby Bóg nie przysłał Syna?

    czy umiemy zrozumieć tą miłość?

     
    Odpowiedz
  15. tomasz.zmuda

    problemy świata

    Ostrożny bym był w stwierdzeniu, że Bóg nie podjął się rozwiązania problemów tego świata.

    Moim zdaniem owszem podjął się rozwiązania problemów tego świata i co istnostniejsze zaprosił to tego zadania także człowieka. Nie chciał odgórnie sam zaprowadzać porządków, bo wtedy musiałby naruszyć wolną wolę człowieka, a to nadwyrężyłoby Jego szacunek i miłość wobec ludzi.

    W jaki sposób Bóg chce naprawić świat? Właśnie poprzez zachęcanie nas do czynienia dobra. Po to właśnie wygłosił kazanie na górze, po to namiawiał nas do miłości nieprzyjaciół, po to zachęcał do nakarmienia głodnych, napojenia spragnionych, odwiedzenia więźniów.

    Jezus dwukrotnie zostawia wskazówki co należy czynić aby być zbawionym. Najpierw instruuje bogatego młodzieńca aby zachowywał przykazania, a gdy ten odpowiada, że czyni to całe życie, Jezus mówi: idź sprzedaj co masz i rozadj ubogim (uczynek miłosierdzia wobec ubogich). Drugi raz mówi kto będzie zbawiony na sądzie: ci co nakarmili głodnych, napoili spragnionych itd.

    Modlitwa, studiowanie Pisma, sakramenty, pobożność są tylko środkiem nie celem w samym sobie. Może to trochę heretyckie co napisze, ale mam wrażenie, że nasze zbawienie będzie efektem ubocznym pielęgnowania przez nas miłości i miłosierdzia wobec bliźnich (wszystkich bliźnich).

     
    Odpowiedz
  16. ostatni

    brzmi…

    …to jak zbawienie z uczynków , dobre uczynki są raczej skótkiem "ubocznym" drogi do zbawienia,jeżeli uczynki mogą zbawić człowieka to po co Chrystus i jego krzyż? – dodatek dla zainteresowanych?

    Panie Tomku ten fragment o karmieniu czy pojeniu bliźnich z Ewangelii mówi o różnicy między prawdziwą pobożnością a pozorną , – "Panie Panie robiliśmy….- to i tamto -…w twoim imieniu – idźcie precz nigdy was nie znałem – bo nie daliście mi pić …itd " – ( podaję w skrócie , ale czytamy Biblię i wiemy o co chodzi)

    Ten fragment wskazuje na różnicę między gadającymi ,którzy lubią pouczać , a czyniącymi,których serce stało się wrażliwe na niedolę bliżnich, oznaką obecności Boga w człowieku jest raczej czyn niż mowa, dlatego między innymi św. Jakub połączył uczynki ze zbawieniem w swym liście.

    ale my nie możemy uzależniać uczynków od zbawienia ,ponieważ Bóg zbawia kogo chce – św. męczenników jak i łotra na krzyżu -który sam przyznał że jego uczynki były złe.

    "Modlitwa, studiowanie Pisma,sakramenty,pobożność" JAK I pielęgnowanie przez nas miłości i miłosierdzia wobec bliźnich nie są celem same w sobie ,jedynie owocem , oznaką właściwej drogi , ale nigdy ważniejsze od ofiary Chrystusa-gdyby nie ta ofiara całe nasze staranie na nic.

    Jeżeli jednak chodzi o ratowanie świata to niestety nie zgadzam się , gdyby nie Biblia myślałbym podobnie-jednak pan panie Tomaszu. Słowo wskazuje że świat potrzebuje odkupienia w postaci całkowitej przemiany  – oto wszystko czynie NOWYM , stare PRZEMINĘŁO ….. naprawianie starego nie ma sensu ponieważ Bóg zaplanował już wszystko – UCZYNIĆ NOWYM. 

     przepraszam panie Tomku , ale to światkowie Jehowy naprawiają ten swiat , ja tam się nie przyłączam do ich dzieła(choć w uczynkach są naprawdę wyćwiczeni), 

    nie neguje tego co pan pisze ,jedynie tylko prowokuje by sie zatrzymać nad tym i zastanowić by nie popaść w skrajności,które są złe.

     

     
    Odpowiedz
  17. tomasz.zmuda

    re: brzmi

    Dobrze, że zwracasz na to uwagę.

    Chrystus swoją śmiercią odkupił nas od grzechu i to jest rzeczywistość w której żyjemy. Jednak nasze życie na tym świecie ma także wpływ na to co się stanie z nami po śmierci. Gdyby było inaczej, to moglibyśmy żyć jakkolwiek ufając w Boże miłosierdzie, bo przecież Chrystus umarł za nasze WSZYSTKIE grzechy więc nie ma znaczenia ile ich jeszcze popełnie i tak mnie zbawi. Taka postawa w nauce katolickiej jest nazywana grzechem przeciwko Duchowi Św., nie wiem jak to jest u protestantów, trzeba byłoby zapytać się Kazika lub Haliny, ale myślę że jest podobnie, tylko może inaczej jest to sformułowane. Także w takim kontekście uczynki są konieczne do zbawienia, tzn widząc, że nie stać mnie na czynienie dobra muszę dojść do wniosku że moja relacja z Chrystusem to pic na wodę.

    ale my nie możemy uzależniać uczynków od zbawienia ,ponieważ Bóg zbawia kogo chce – św. męczenników jak i łotra na krzyżu -który sam przyznał że jego uczynki były złe.

    Skąd pewność, że WSZYSTKIE uczynki dobrego łotra były złe? Zresztą na krzyżu dokonał nawrócenia, bo okazał współczucie umierającemu (raczej nie widział w Chrystusie Boga, widział niewinnie skazanego). Jednakże masz rację Bóg zbawia kogo chce, bo jest wszechmogący. Jest także sprawiedliwy i mądry. Dlatego nie powinniśmy spodziewać się, że będzie podejmować decyzje nielogiczne, będą one zawsze w jakiś sposób uzasadnione, choć może my nie będziemy potrafili tego dostrzec.

    "Modlitwa, studiowanie Pisma,sakramenty,pobożność" JAK I pielęgnowanie przez nas miłości i miłosierdzia wobec bliźnich nie są celem same w sobie ,jedynie owocem , oznaką właściwej drogi , ale nigdy ważniejsze od ofiary Chrystusa-gdyby nie ta ofiara całe nasze staranie na nic.

    Owszem. Ja pisałem z perspektywy, że ta ofiara już się dokonała, więc jej nie neguję.

    Jeżeli jednak chodzi o ratowanie świata to niestety nie zgadzam się , gdyby nie Biblia myślałbym podobnie-jednak pan panie Tomaszu. Słowo wskazuje że świat potrzebuje odkupienia w postaci całkowitej przemiany  – oto wszystko czynie NOWYM , stare PRZEMINĘŁO ….. naprawianie starego nie ma sensu ponieważ Bóg zaplanował już wszystko – UCZYNIĆ NOWYM.

    A w jaki sposób Bóg chce uczynić wszystko nowym? Ja jestem zdania, że nas zaprasza do tego zadania. Chce świat uczynić lepszym ręka w rękę z człowiekiem. Przez to i człowiek stanie się lepszym.

     
    Odpowiedz
  18. elik

    Jakie odniesienie?

    Byłoby bardzo dobrze, gdyby Pani i inni starali się nie uprzedzać, ani zbyt emocjonalnie, czy intencjonalnie tzn. wrogo usposabiać, do wybranych osób. A zatem z konieczną uwagą i należnym szacunkiem słuchać/czytać, aby potem również z nimi dyskutować, polemizować, a nawet prowadzić owocny dialog.

    Jednak Pani o tym doskonale wie, że są również osoby, a nawet jest ich coraz więcej np: kopletnie zniewolone, otumanione, zdezorientowane, a przy tym bardzo uparte albo poważnie chore m.in. znerwicowane, a zatem szczególnie kłótliwe, agresywne, napastliwie etc., że trudno z nimi spokojnie i rzeczowo rozmawiać, a tym bardziej owocnie dialogować, także racjonalnie dyskutować, czy polemizować i co wtedy?…..

    Wiem, że moje przekonania, także poglądy w wybranych sprawach nie zawsze są słuszne, ani wystarczająco zwięźle sprecyzowane, a przez to zrozumiałe, lecz chyba na tyle prawdziwe, wiarygodne, wyraziste i jednoznaczne, że mogą być inspiracją, zachętą, do ewentualnych rozważań i dalszej dyskusji.

    Natomiast mnie osobiście bardziej bliskie są postawy i zachowania osób, które zamiast stosowania fałszu tj. nazbyt czytelnej agitacji, propagandy, także prostactwa, uogólnień, etc, czy zamierzonej asekuracji tzw. politycznej poprawności i taktycznych uników są skłonne podejmować trudne wyzwania. Ponadto razem z innymi prezentować i poznawać istotne fakty, czy występujące tendencje i potencjalne zagrożenia, aby jeszcze bardziej świadomie zbliżać się, do Jego Prawdy i formułować wspólne konkluzje.  A w przypadkach należycie wyjaśnionych i uzasadnionych uznawać argumenty oponenta, czy popełnienia pomyłki, bądź faulu zachować się stosownie i właściwie.

    Ps. Oczywiście moje pytanie nt. monidła było jedynie prowokacją, aby innym czytelnikom dokładniej ukazać, jakie jest Pani i podobnie myślących rzeczywiste odniesienie, stosunek nie rzeczy, przedmiotów, lecz podmiotów – osób, które traktują wizerunki, obrazy Pana Jezusa, czy Jego Matki zupełnie inaczej, niż Pani.

    Jestem zasmucony  Pani postawą, lecz pozdrawiam – Zbigniew

     

     

     
    Odpowiedz
  19. wykeljol

    uprzedzenia i monidła

     @Elik

    Grzech nieuwaznosci w czytaniu popełniamy oboje,Pan tez niezbyt uwaznie czyta teksty moje a chyba i innych(np. p. Tomka). Ale, dajmy spokój. Chcę wyjasnic dwie sprawy:

    Inaczej rozumiemy dialog. Dla mnie  to niekoniecznie rzeczowy i racjonalny sposób przemawiania z DWÓCH stron TAK SAMO. To znaczy niekoniecznie trzeba oczekiwac od drugiej strony konkretnego , pozytywnego nastawienia, skoro ja się otwieram. Nie tylko zaburzenia emocjonlne, chorobowe, trudności ze zrozumieniem drugiego, a wreszcie kompleksy, czy fiksacje na własnych przekonaniach, wyrazane agresywnie i prostacko stanowią trudnośc w dialogu. Po prostu czasem nie da się z pewnymi osobami rozmawiac, gdyz nie słuchają, tylko przekrzykuja, albo uparcie mówia swoje. Znamy to wszyscy z doswiadczenia osobistego, ale tez i z dyskusji  np. politycznych.  Nie moge odpowiadac za druga stronę dialogu- to taka sama wolnośc, jak ja, więc odpowiadam za siebie. Chodzi o to, by przystepując do dialogu mieć dobrą wolę wysłuchania i zrozumienia, nawet chorego, a zwłaszcza jego. To, czy on przyjmie nasza wypowiedź, czy jej wogóle wysłucha nie zalezy ode mnie. Co mnie nie zwalnia od postawy otwarcia i akceptacji jako założenia i fundamentu dyskysji. Oczywiscie w stosunku do Pana, może i za ostro poleciałam-ale Pan swietlnie umie sie bronic i w końcu- dialogujemy jakos… 

     Poza tym dialoguje się, jak mówiłam, nie tylko słownie. Mam 20 letnie doświadczenie opieki nad osobą głeboko uposledzoną, z trudnosciami w mówieniu(nie każdy ją rozumie), labilną emocjonalnie(z napadami naprzemiennych nastrojów) dysponująca niewielkim zakresem terminów, wyobrażen i wiedzy o swiecie. A jednak jest między nami ciepły dialog- to znaczy nie tylko ja się nią opiekuję, ale ona wiele mi daje dobrego.(np. gdy jestem chora, radzi mi pić herbatę z cytryną i pilnuje, zebym to robiła- i bardzo ja to cieszy, ze teraz ona się mną opiekuje..  Dzieki niej uczę się jak rozumiec kogos tak bardzo innego, jak wsłuchac sie w jej potrzeby, a nie tylko proponowqac własne pomysły na temat jej uszczęśliwiania. )

    Mając na świetlicy do czynienia z dziećmi z rodzin mocno patologicznych- zaakceptowałam na wstepie ich wulgarny język, żeby sie wogóle czegoś o nich i od nich dowiedzieć; to, co miały do powiedzenia było o wiele ważniejsze niż to, że klną. I doszło do porozumienia, a wulgaryzmy z czasem, no, może nie poznikały, ale stały się mniej potrzebne.

    Czasem oczywiscie musze odejśc i zrezygnowac z dalszego dyskutowania, gdy czuję z drugiej strony tak silne zamknięcie, ze nie dam rady(niekiedy u osób z pozoru bardzo grzecznych i zyczliwych). Wtedy właśnie zostaje modlitwa. Mam  tez i takie doswiadczenie, że osoba zupełnie inna ode mnie i inaczej rozumejąca wiarę obraziła się i nie rozmawiała ze mna przez 2 lata, a nawet robiła mi psikusy na terenie pracy bardzo te pracę niszcząc. Oczywiście, ze byłam i rozżalona i wsciekła(bo krzywda dotykała niewinne dzieci) i żadnego porozumienia być nie mogło, bo jak próbowałam pogadać, to ta osoba uciekała ode mnie. Wiec modliłam sie za nią goraco(i szczerze, zapewniam Pana) i oto ni stad ni zowad stał się cud: Ja przestałam być na nią wsciekła(próbowałam zrozumiec uwarunkowania jej postepowania,) a ta osoba przyszła do mnie znienacka i przeprosiła mnie za wszystko co zrobiła przez te dwa lata i zaproponowała pomoc w pracy. I tak jest do tej pory, mimo,ze merytoryczne róznice między nami są nadal takie same. Tego doświadczyłam, więc moge mówic, że tak jest. Wiec czyjeś zamknięcie, agresja, choroba, nerwy, upór, chamstwo, prostactwo i co tam jeszcze nie musza byc przeszkoda w dialogu.

    Zas co do monidła. Jesli rzeczywiście Pana pytanie było prowokacją, żeby pokazać innym czytelnikom jaka jestem niesprawiedliwa i bezczelna wobec osób je posiadających- to chyba nieładnie z pana strony, nie z mojej, prawda? To Pan załozył, że jestem taka a nie inna i Pan to sprytnie zdemskuje . Ale dajmy temu spokój. 

    Monidło, które pomaga człowiekowi w modlitwie, ale nie jest utozsamiane z Bogiem,  jest ok, jesli ktos to lubi. I wiele jest osób, które to lubia. Ja akurat nie lubie, (monideł, nie ludzi), bo uważam, że to jest wypaczony i kiczowaty obraz sacrum. To kwestia estetyczna, nie moralna. Jesli natomiast dla kogos monidło jest  znakiem Bożej obecności – to juz gorzej. Uzyłam obrazu "monidła" zeby powiedziec, że wiara przechodzi kryzysy, a pierwszym może być szok spowodowany róznicą miedzy lukrową słodyczą monidła a grozą , powagą i głebia świętości.Że radośc i szczęście obcowania z Bogiem zupłnie nijak się nie ma do tej powierzchownej i sztucznej słodyczy. Monidło zarówno na scianie, jak i w sercu  jest szkodliwe o tyle, ze utozsamia Pan Boga z tąż lakierowaną słodycza, z "nadziemskim usmiechem"- i to własnie, ten lukier, rózowości, słodkie usmiechy brane są za swiętośc. Jest chyba oczywiste, (jesli ktos choć troche poczytał swiętych i o swiętych, ale nie w książeczkach- monidłach, tylko w powaznych opracowaniach), że tak nie jest. I gdy prysnie ta lukrowana otoczka, człowiek do niej przywiązany może doznac wstrzasu egzystencjalnego, poczuć się oszukany, zawieszony w prózni, czarnej pustce- bo przylgnał nie do Boga , ale do jego polakierowanego, cukrowego obrazka. Jaka rozpacz wtedy, jakie opuszczenie! Uważam więc, że wielka krzywde wyrzadza się w kościele ludziom, od dziecka propagując ową polukrowana wersję świętosci w "obrazeczkach". Trzeba siły i namysłu i odwagi, zeby się od tego oderwać i spojrzeć wgłąb, gdzie przemawia Pan, którego głos łamie cedry Libanu, i jedocześnie zapewnia nas,że jest czulszy i troskliwszy od matki. 

    Nie wiem, czy wyjasniłam to dostatecznie, czy dalej będzie Pan demaskował moją ohydną postawę. Zresztą, dziekuję za to, bo to mi uświadamia, jak róznie mozna odczytywac moje(a więc i czyjeś) słowa, niezgodnie z intencją. I że trzeba bardzo uważać. Na siebie. Moje otwarcie okazało się za wąskie.

    NIech się Pan nie smuci moją postawą, nie jest aż tak straszna. Zreszta dlaczego Pan sie ma smucic? Żeby mnie było przykro? Coś tu nie gra, z tym smuteczkiem… Niech się Pan za mnie pomodli! A  moze nawet ucieszy, że gadamy! 

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  20. wykeljol

    Uczynki czy łaska

    @ ostatni@ Tomasz Żmuda

    Problem nie jest prosty, oczywiscie. Jasne, że źródłem Łaska Boża, dana nam  w Chrystusie  Jego krzyzu i Zmartwychwstaniu, Oraz nauczaniu. Oraz to, że "przeszedł DOBRZE CZYNIAC". On jest Prawda Droga i Zyciem. Ale takze "Wiara bez uczynków martwa jest" A także"Boga nikt nigdy nie widział- kochać Boga, to kochac drugiego człowieka" No i przytwoływany juz cytat:"daliście mi jeśc, daliście mi pic, odwiedziliscie mnie"- w drugim człowieku.

    Potrzebujący ma twarz Chrystusa. Pomagając potrzebujacemu, czynimy to wobec Boga. I w ten sposób- przemieniamy swiat. Królestwo Boże jest tam, gdzie jest miłośc, prawda, dobro w czynach. Ono już tam jest. Przemiana- to nie likwidacja świata, ale jego przekształcenie-przez MIłośc. Której źródłem jest Chrystus. Którego mamy nasladować- za cenę własnego krzyża. (a dla argumentów, że nie warto gadać z byle kim, ani pohopnie pomagać byle komu- przypomnijmy własnie Dobrego Łotra- czyli bardzo Byle Kogo, kto stał się pierwszym świętym. Stał się nim dzieki miłości Chrystusa i dzieki temu, że na nia odpowiedział własną miłością.)

     
    Odpowiedz
  21. ostatni

    re;re;Brzmi…

     "Chrystus swoją śmiercią odkupił nas od grzechu i to jest rzeczywistość w której żyjemy. Jednak nasze życie na tym świecie ma także wpływ na to co się stanie z nami po śmierci. Gdyby było inaczej, to moglibyśmy żyć jakkolwiek ufając w Boże miłosierdzie, bo przecież Chrystus umarł za nasze WSZYSTKIE grzechy więc nie ma znaczenia ile ich jeszcze popełnie i tak mnie zbawi. "

    …..proszę wybaczyć ale nigdzie nie sugerowałem takiej postawy,zwróciłem uwagę tylko na KOLEJNOŚĆ czyli najpierw łaska i odpuszczenie , potem uczynki miłosierzdia itp. , dlatego że Chrystus umarł za nim popełniliśmy grzech czy dobry uczynek. nawet dobre uczynki możemy wykonywać dzięki Jego łasce,ale nie jesteśmy w stanie uczynkami zapracować na łaskę. Dodam trochę kontrowersji – to życie ma wpływ na przyszłe-właśnie dlatego w przyszłym życiu każdy INNĄ zapłatę otrzyma bo tylko zbawienie jest z łaski.

    "Skąd pewność, że WSZYSTKIE uczynki dobrego łotra były złe? Zresztą na krzyżu dokonał nawrócenia, bo okazał współczucie umierającemu (raczej nie widział w Chrystusie Boga, widział niewinnie skazanego."

    ……"dobry łotr "…- mam nadzieję że to jest metafora. to tak jak bym powiedział czysty brudas itp. Ewangelista nazwał go łotrem po to by rozwiać nasze wątpliwości i spekulacje co do jego osoby, oczywiscie łotr wiedział że w przeciwieństwie do niego Jezus umierał niewinnie,ale nazwał Go Królem …"wspomnij na mnie w SWOIM Królestwie…" jest to nic innego jak świadectwo wiary, uznanie Jezusa jako Króla jest równoznaczne z uznaniem Go za Boga -(Królestwo jest Boże) ,podejrzewam że gdyby łotr przeżył dał by piękny pokaz uczynków,jednak nie zdążył,ale dzięki łasce Bożej opamiętanie starczyło i zbawiony został.

     

     

          "   A w jaki sposób Bóg chce uczynić wszystko nowym? Ja jestem zdania, że nas zaprasza do tego zadania. Chce świat uczynić lepszym ręka w rękę z człowiekiem. Przez to i człowiek stanie się lepszym. "

    …..napiszę dokładnie jak ja to rozumiem : świat to ciemność , chrześcijanie to synowie światłości należący do Królestwa Bożego ,którzy niosą światło przyszłej chwały (w tym ciemnym świecie) ,po to by zebrać resztę zbłąkanych w ciemności. nie da się uczynić świata należącego do diabła lepszym, choć można wprowadzić w ten świat trochę dobra ,ale to nie to samo co zmienić go na lepszy.-o taką różnicę mi chodzi.

     
    Odpowiedz
  22. ostatni

    re; Uczynki czy łaska

     " Przemiana- to nie likwidacja świata, ale jego przekształcenie-przez MIłośc. Której źródłem jest Chrystus. Którego mamy nasladować- za cenę własnego krzyża. (a dla argumentów, że nie warto gadać z byle kim, ani pohopnie pomagać byle komu- przypomnijmy własnie Dobrego Łotra- czyli bardzo Byle Kogo, kto stał się pierwszym świętym. Stał się nim dzieki miłości Chrystusa i dzieki temu, że na nia odpowiedział własną miłością.)"

    ….. pani Jolu ,proszę wybaczyć ale nie nazwałem nikogo -"byle kim" ,przedstawiłem dwie skrajne postawy Boga (krzyż vs wieprz) by ukazać równowagę,której często nam brakuje , nie odważyłbym się przekreślać kogo kolwiek ,może jedynie siebie, bo jeśli Bóg chce mnie zbawić to na pewno z łaski.

     
    Odpowiedz
  23. wykeljol

    byle kto

    Ważniejsze w tej wypowiedzi sa słowa: przemiana, nie likwidacja i Pierwszy Święty.  I tu się chyba zgadzamy-ten byle kto-to, tak dla kontrastu… 

     
    Odpowiedz
  24. ostatni

    bylekto

     nie wiem co oznacza -"licentia poetica… ,ale ja też panią lubie , ludzie często rozmawiają o tym samym,ale sie nie rozumieją – to jest tak jak z zadaniem matematycznym,- można je rozwiązać na różne sposoby uzyskując ten sam wynik.

    mam świadomość że moje wypowiedzi bywają czasami bolesne ,ale to na ogół bardziej z powodu szczerości niż chęci sporu z ludźmi. no i mam tendecje do tworzenia wypowiedzi obrazowych ,a ponieważ nie jestem  wyksztaucony  moje wpisy bywają nie zbyt  fachowe i pewnie dlatego czasami niezrozumiałe.

     
    Odpowiedz
  25. elik

    Kontynuacja dialogu, czy polemiki?…..

    Pani Jolu dziękuje za osobiste wyznania, także szereg zbieżnych poglądów i rzeczowych wyjaśnień, oraz gesty życzliwości i wyrozumiałości. tzn. wyjątkowo interesujący i obszerny wpis.

    W kwestii mojego niezbyt uważnego czytania, czy innych ograniczeń, przywar, bądź błędów. Proszę o ewentualne wskazywanie konkretnych przykładów (cytatów) potwierdzających ich występowanie.

    Chyba to naturalne, że szereg spraw inaczej rozumiemy, a to, co doświadczamy również inaczej tzn. różnie postrzegamy, przeżywamy i odczuwamy. Podobnie jest z wyborami, dezyzjami i uczynkami, lecz to absolutnie nie jest rozstrzygające w obiektywnej ocenie ich jakości, ani rzeczywistej wartości, a nawet przydatności, użyteczności.

    Całkowicie się zgadzam, że dialog nie jest, ani nie ma być relacją identycznych postaw i zachowań, w tym postrzegania i rozumienia rzeczywistości, lecz przede wszystkim wyrazem gotowości i zdolności, do poszukiwania razem najlepszych, optymalnych rozwiązań, oraz formułowania wspólnych konkluzji.

    Jednak w dialogu, czy innej formie bycia razem wg. mnie bardzo znacząca jest postawa obu stron, kiedy mamy aspiracje nie tylko zaspakajać własne, bądź cudze potrzeby, ambicje, lecz wzajemnie ubogacać się, obdarzać pięknem i dobrem.

    Postawa otwarcia i akceptacji nie zawsze jest wg. mnie całkowicie bezpieczna, a przez to wskazana i pożądana, bo licho nie śpi  i wykorzystuje, każdą sposobność, a szczególnie ludzkie słabości, ograniczenia i skłonności, do bycia mimo wszystko dobrym i ufania wszystkim.

    Proszę przyjąć moje gratulacje, oraz wyrazy szacunku i uznania za dotychczasowy trud i wysiłek  opieki nad dziećmi, także innymi osobami będącymi w szczególnej potrzebie tzn. bliźnimi.

    Wracając, do takich wyrażeń, określeń, jak monidło, piśmidło itp. ja dostrzegam w nich pejoratywne zabarwienie, które jest adresowane nie tylko wobec rzeczy – przedmiotów, lecz również osób – podmiotów, które zakładam w dobrej wierze, a być może nawet natchnione Duchem Śwętym je stworzyły lub na miarę swojej wyobraźni (mentalności) wykonały, czy zaakceptowały.

    Konkludując nie znajduję, w tej mojej prowokacji nic szczególnie zdrożnego. Natomiast wobec Pani swoisty gest ojcowskiej troski i życzliwości, aby w przyszłości starać się unikać, takich afirmacji wobec osób inaczej postrzegających i oceniających ludzkie starania, aby czcić i wielbić Pana Boga.

    Ponoć o gustach dżentelmenki również raczej nie dyskutują, a więc zgódźmy się, że to, co podoba się jednym wcale nie musi drugim.

    Ponieważ to nie jest nasza prywatna konwersacja, czy pogaducha, lecz dyskusja na forum. Pani otwarcie jest dla mnie dostatecznie cenne, także wzruszające i ujmujące, a teraz wręcz kłopotliwe, bo nie wiem – czy jestem uprawniony z niego nadal w pełni korzystać?……

    Natomiast Pani prośba o modlitwę jest nie tylko wyróżnieniem, zaszczytem, lecz również szczególnym zadaniem, a ja nie znajdując u Pani poważnej winy, chyba nie jestem uprawniony być pośrednikiem między Panem Bogiem, a Panią.

    A tak przy okazji zapytam – która postawa, w tym modlitwa wg.Pani jest Bogu bardziej miła?…

    A mianowicie publiczna, wręcz nachalna deklaracja ofiarności, troski i modlitwy za osobę, która nie zwraca się z taką prośbą, do innych, czy raczej wielkoduszna i wspaniałomyślna reakcja na prośbę bliźniego albo modlitwa, do Boga i postawa wobec bliźniego dyskretna, taktowna, stosowna , który nie zwraca się z taką prośbą.

    Natomiast nadal nie podzielam Pani obaw, ani wyjaśnień odnośnie owych zagrożeń mających ponoć wynikać z propagowania i oglądania akurat tych obrazów, a nie będących ich totalną negacją np: pornografii, czy wszelkich innych demonicznych symboli, wizji, mistyfikacji, profanacji sakrum etc. celowo prezentowanych nie tylko dzieciom najczęściej w TV. A to dlatego, tak dzieje się, że złoczyńcy również wiedzą, jaka jest rola i siła sugestywnego oddziaływania obrazu na wyobraźnię szczególnie dziecka.

    Moją intencją raczej nie jest demaskować Pani intencje, lecz uważnie czytać i spojrzeć w głąb, aby dostrzegać i doceniać to, co jest najbardziej wartościowe i pozytywne. A jednocześnie wskazywać Pani i innym ewidentnie opaczne postrzeganie i rozumienie kilku spraw i rzeczy.

    Uważać trzeba przede wszystkim na złoczyńców i ich zło, którzy nieraz wydają się bardzo mili, wiarygodni i przekonywujący, a ich zło szczególnie atrakcyjne.

    Pozdrawiam Panią serdecznie zdecydowanie mniej zasmucony, choć nie całkiem w kilku sprawach usatysfakcjonowany – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  26. wykeljol

    LIcentia poetica

    @ostatni

    jakby to powiedziec po polsku? Wypowiedź, która jest na prawach poetyckich, czyli przenośnych. Byle Kto(z dużej Litery) to tyle samo co Dobry Łotr (w kontekście ewangelicznym). Nam możwe się wydawać, że jestesmy byle kim, ale dla Jezusa jesteśmy- każdy z nas- najukochanszym dzieckiem. To wyrażenie nikogo nie przekresla.  I dlatego chę gwałtownie zaprotestować przeciw Pana zdaniu: "nie odważyłbym się przekreślać kogo kolwiek ,może jedynie siebie, "- przede wszystkim siebie nie nalezy przekreslać! To, że jesteśmy zbawieni z łaski nie oznacza, że niektórzy z nas są "skazani" na potepienie chocby wychodzili ze skóry. Łaska, to sama miłośc i dobro, a nie kaprysny wybór- tak myslę i ufam mocno, że tak jest. 

    A co do wykształcenia(jesli to prawda) to nie ma żadnego znaczaenia. A obrazowośc wypowiedzi dodaje jej kolorytu-choc czasem trzeba uscislic co się za obrazem ukrywa…

    Pozdrowienia

     
    Odpowiedz
  27. wykeljol

    dialog czy polemika

    @ elik

    Polemika moze byc formą dialogu-tak myślę. Na szczęście w Domu Ojca jest mieszkń wiele i mysle też, że to dobrze, że sie róznimy a mimo to próbujemu porozumieć. 

    O pogłebianiu rozumienia napisze już kiedy indziej, bo  późno. Co do modlitwy- mysle, że każda jest dobra, jesli szczera.

    A proszę o nią bo niewątpliwie mi się przyda, niezaleznie od tego, czy Pan dostrzega jakąś wine we mnie czy nie. Nikt nie jste bezgrzeszny, ja też. A jesli chodzi o  otwartość , to jeśli ma byc pełna- -gotowa jest na wszelkie ryzyko… 

    Dzieki za troskę.  Dobrej nocy

    JEW

    p.s.

    "monidło"Termin ten  nie ma pejoratywnego znaczenia – jest to po prostu nazwa konkretnego sposobu wytwarzania, techniki, pewnego  typu obrazków-jak  termin "akwarela" , czy "oleodruk" . W tym wypadku końcówka "-idło"  nie ma takiego znaczenia jak w słowie"pismidło"- które rzeczywiscie jest pejoratywne, a nawet obraźliwe. Raczej jak w słowie "powidło."-jest w nim tylko opis. 

    I oczywiscie znam ludzi niezwykle dobrych, szlachetnych, bliskich swietości, którzy nad łózkiem mieli monidła. Jak powiedziałam jest to kwestia estetyki, nie moralnosci. I nie oceniam ludzi przez ich estetykę. Chodziło mi o coś całkiem innego, ale już dośc na dziś. 

    A jesli chodzi o zło, które może sie wkraść w serce przez otwarcie go- no, coż, jest takie ryzyko. Ale ja oddaję Bogu te moją niedoskonałą i podatną na podszepty złego otwartośc i  sobie spiewam: "Pan mnie strzeże, Pan mnie strzeże! On jest moim cieniem. Czuwa nade mna Bóg"

    J.

     
    Odpowiedz
  28. elik

    Monidła i powidła, a piśmidło.

    Istotnymi przeszkodami w porozumiewaniu się chyba nie są różnice w postrzeganiu rzeczywistości lub w sposobie, metodzie czynienia, tworzenia piękna i dobra, lecz przede wszystkim uprzedzenia i zła wola, wręcz wrogie usposobienie. One ograniczają zdolność racjonalnego myślenia, aktywizują, pobudzają zbędne emocje i niskie instynkty.

    Może być również utrudnieniem, czy przeszkodą zbyt ograniczona świadomość, uporczywe trwanie w błędzie i brak elementarnej kultury osobistej albo koniecznej zgodności między myślami, słowami, a czynami tzn. nie zawsze jawna i oczywista obłuda, fałsz, zakłamanie itp.

    Zestawienie monidła i powidła stało się wystarczającym argumentem i powodem, aby wreszcie uwolnić się, od złego skojarzenia z innym słowem piśmidło, a Panią przeprosić za błędną ocenę intencji i nieuprawnioną prowokację.

    To znamienne, że Pani i inni proszą o modlitwę. Natomiast jeszcze inni nie chcą prosić, bądź z innych powodów z dobrodziejstwa modlitwy, aż tak łatwo i często rezygnują. Pytałem: nie która modlitwa jest dobra, lecz Bogu bardziej miła.

    Ps. ON jest Światłem doskonałym, a my raczej sprawcami cieniu jeśli w NIM przebywamy i korzystamy w pełni z blasku Jego światła.

    Szczęść Boże!

    Pozdrawiam i zapewniam o modlitwie prosząc o wzajemność – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  29. wykeljol

    cień

    Ten cień to z psalmu. Powinno byc"on jes tcieniem nade mną"-ale w śpiewance z psalmu przerobionej, dla rytmu tak to napisano- i to myli.  Chodzi oczywiscie o osłone, ochronę np, przed prażącym słoncem, które w tym wypadku nie jest symbolem swiatła i jasnosci, ale śmiercionosnego żaru. Osłona cienia(np chmury zasałniającej przed tym żarem) moze byc zyciodajna. Ważne, ze czuwa nade mną Bóg.

     uprzedzenia i zła wola, wręcz wrogie usposobienie. One ograniczają zdolność racjonalnego myślenia, aktywizują, pobudzają zbędne emocje i niskie instynkty.

    Może być również utrudnieniem, czy przeszkodą zbyt ograniczona świadomość, uporczywe trwanie w błędzie i brak elementarnej kultury osobistej albo koniecznej zgodności między myślami, słowami, a czynami tzn. nie zawsze jawna i oczywista obłuda, fałsz, zakłamanie itp.

    Oczywiste, że to przeszkadza, a czasem uniemozliwia dialog, ale nie zwalnia od tego, żeby próbowac i próbowac…

    takich użyć sposobów, tak "wejśc" w to, co w drugim przeszkadza, żeby zrozumieć i porozumiec sie. Jezus umarł przede wszystkim za tych z ograniczoną swiadomoscią, trwajacychy w błędzie, z brakami w kulturze osobistej , a nawe za zakłamanych obłudników(choć do tych dotrzeć najtrudniej…)i kocha ich wszystkich. Jesli mamy iśc w Jego slady, to i z tymi najtrudnejszymi(dla nas, bo skąd wiemy, czy my dla nich nie jestesmy najtrudniesi?) trzeba próbować rozmawiać. Bo kto powiedział, że ma być łatwo? 

    NO i chyba najpierw musimy przjrzec sie dobrze sobie- czy nie idealzujemy własnego podejscia, czy w nas nie ma tych wszystkich grzechów?

    A teraz proponuje, zebysmy nienaduzywali gościnnosci p. Tomasza i jak napisze cos na swoim blogu- zapraszam.

    @Tomasz Żmuda; dziękuję za goscine na Pana blogu i cierpliwośc. Pozdrowiam własciciela blogu i wszystkich dyskutujących 

     
    Odpowiedz
  30. elik

    Stosowanie skrótów, uników i poprawności politycznej.

    Dziękuję Pani za zaproszenie, oraz kolejne pouczenia i wyjaśnienia, lecz dalej nie wiem – które postawy i modlitwy są Bogu bardziej miłe?……

    Wg. mnie to jest klasyczny przykład kolejnego uniku, zapewne czynionego w imię zachowania coraz lepszych relacji z obu Panami, skwapliwie obwieszczającymi gotowość modlenia się nawet za tych, którzy ich o to nie proszą.

    Obecnie w RP zbyt wielu Polaków doświadcza coraz częściej i boleśniej tragiczne skutki m.in. stosowania skrótów, także uników, oraz posłuszności, uległości, ustępliwości – poprawności politycznej, przez naszych reprezentantów, w celu coraz lepszych relacji z wybranymi przedstawicielami innych narodów, bądź państw.

    Modlitwa jest tylko jednym z podstawowych narzędzi komunikacji z Bogiem – szkoda, że wielu nie chce wykorzystywać również innych instrumentów, bądź możliwości, ani nie myślą w ogóle o ich stosowaniu i roztropnym wykorzystywaniu. Dlatego bywa i tak, że ślepi czytają przesłania proroków, a głusi do siebie samych wołają.

    Szczęść Boże!

    Ps. Pozdrawiam gospodarza i mam nadzieję, że Pani Joli i moją konwersację nie uzna Pan za nadużycie gościnności.

     


     

     
    Odpowiedz
  31. tomasz.zmuda

    gościna

    Pani Jolu, Panie Zbigniewie,

    W żadnym wypadku nie nadużyliście Państwa mojej gościny. Z wielkiem zaciekawieniem śledziłem waszą dyskusję. Jak to juz zostało zauważone, bliższe mi są poglądy Pani Joli.

    Co do modlitwy wstawienniczej, to Jezus powiedział abyśmy się modlili za swoich nieprzyjaciół. NIe wydaje mi się aby nieprzyjaciele życzyli sobie naszej modlitwy, a jednak polecenie Pana jest jakie jest.

    Modlitwa jest rozmową z Bogiem. Modlitwa za kogoś jest rozmową z Bogiem, której tematem jest nasza relacja z wybraną osobą. Trudno jest zabraniać ludziom rozmów o relacjach międzyludzkich.

     
    Odpowiedz
  32. elik

    Różnica subtelna, lecz istotna.

    Panie Tomaszu dziękuję za zaintersowanie się naszą konwersacją, oraz  potwierdzenie swojej wyrozumiałości i gościnności. Natomiast aby wreszcie uzyskać zadawalającą odpowiedź na moje pytanie, chyba nie muszę wykazywać – jaka jest istotna różnica choć bardzo subtelna między modlitwą wstawienniczą anonsowaną na forum, a modlitwą równie gorliwą i żarliwą, jednak kierowaną, adresowaną, do Boga Miłosiernego, bez tej wg. mnie zbędnej ostentacji.

    Jestem przekonany, że wśród współtwórców i użytkowników – czytelników "Tezeusza" nie brakuje osób m.in. modlących się intymnie, w zaciszu i skrytości serca za Pana Bartosza i innych, także naszych oponentów, a nawet wrogów.

    Dla mnie to oczywiste, że Pani Joli postawa, zachowanie i poglądy są Panu bliższe, bo w życiu codziennym tak jest, że zwykle większą atencją i sympatią obdarzamy osoby płci odmiennej.

    @ALL – nie można stale być obojętnym, czy letnim i stosować uniki albo tłumaczyć, czy usprawiedliwiać Biblią własnego strachu lub zasłaniać się savoir vivre, czy coraz częściej wymaganą poprawnością polityczną, kiedy nadszedł czas wyrazistych – jednoznacznych myśli i postaw, oraz dramatycznych, heroicznych i odważnych decyzji, także koniecznych przedsięwzięć i czynów. To jakieś takie zbyt prostackie, łatwe, a jednocześnie zakłamane, fałszywe, nijakie – nie sądzicie chrześcijanie? ….

    Kiedy dostrzegam i czytam takie hasła: Polska Najważniejsza. Nasza Ojczyzna. Polska to My.

    Odnoszę wrażenie, że atmosfera jest już tak podniosła, że w każdej chwili z rozstawionych megafonów na wszystkich skrzyżowaniach i placach naszego kraju – usłyszymy słowa pieśni: „Ukochany Kraj, umiłowany Kraj”.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  33. tomasz.zmuda

    OK

    Panie Zbigniewie,

    Proszę o wskazówkę, jakie konkretnie czyny, przedsięwzięcia i postawy Pan proponuję? Proszę o szczegóły, bo póki zbyt dużo ogólników. Być może mamy taki sam cel?

     
    Odpowiedz
  34. elik

    Jakie cele życiowe?…..

    Panie Tomaszu jeśli rzeczywiście jest Pan zainteresowany moimi sugestiami, zaleceniami, wskazaniami, w tym konkretnymi czynami, przedsięwzięciami i postawami. Proponuję sięgnąć wstecz, do moich tekstów autorskich i dość sporej ilości komentarzy, które zapewne jeszcze znajdują się w archiwach "Tezeusza".

    Na początku były one dostępne na moim blogu i sygnowane nickiem Zibik, a teraz Elik, bo wskutek decyzji Pani Małgosi mam nadal zablokowane konto bloga.

    Cel ostateczny napewno mamy wyznaczony identyczny, a cele pośrednie mogą być bardzo różne lub zbieżne, czy podobne. W dążeniu, do wyznaczonego i sprecyzowanego celu tzn. nie aby więcej mieć, lecz aby stawać się i być człowiekiem coraz bardziej doskonałym, a nawet świętym – bardzo ważna jest Jego łaska wiary i nasza nadzieja, także dostateczna świadomość, motywacja, oraz roztropnie ustalone priorytety i właściwa hierarchia wartości. Ponadto konsekwencja, a nawet determinacja, oraz szereg innych cnót, talentów i uzdolnień, którymi Stwórca nas chojnie obdarowuje i stosownie wyposaża.

    Ale to są tylko ogólniki, a szczegóły ustala, precyzuje i weryfikuje indywidualnie nasz Pan i Przewodnik m.in. poprzez ukazywane znaki, wyznaczane kierunki i otrzymywane, od Niego zdrowie (witalność) i życie, które zbyt często marnotrawimy, bezmyślnie trwonimy.

    Pozdrawiam – Zbigniew

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code