Modlitwa obciążonego niepewnością

 
Rozważanie na Środę II tygodnia Adwentu , rok B1
 

Rekol__Adwent_2014.jpg

 

Jezu, przychodzę do Ciebie utrudzony i obciążony niepewnością, co jest grzechem, a co wywoływanym przez innych ludzi poczuciem winy. Wierzę, że Ty mnie pokrzepiasz, abym  decydował zgodnie z tym, co rozpoznaję jako prawdę, nawet gdy wielu innym to się nie podoba. Dzielone z Tobą brzemię odrzucenia staje się lekkie.    

Rachunek sumienia. Zalecany przez wiele duchowych autorytetów jako codzienne zadanie. Czy może być coś bardziej niszczącego? Bóg to Ojciec. Ojciec-Matka, jak też dziś wielu mówi. Jezus – ukochany Brat i Przyjaciel, który oddał życie za prawdę, za ocalenie każdego z nas. Ja, ty – dziecko. Ja, ty – ojciec, matka – może biologicznie, może duchowo.. Zaufanie. Jako rodzic nie wyobrażam sobie, aby wymagać od dziecka codziennego sprawozdania, co zrobiło źle. To kompletny brak zaufania!

Ufam moim dzieciom. Obserwuję je od urodzenia i widzę ich dobrą wolę, dobre serce dla ludzi i zwierząt. Widzę, jak szukają swoich celów po różnych drogach. Nieraz rozmawialiśmy i rozmawiamy, co jest ważne, co dobre. Każdego dnia gdzieś głęboko, na granicy świadomości zadaję sobie pytanie: „Co mam dziś czynić, Panie?" Odpowiedzi przychodzą wraz z porannymi myślami. Coś z tego uczynię, na resztę braknie sił i zapału. Część czasu zmarnuję, a może zużyję na relaks i konieczną regenerację (?) Na część zadań i tak braknie czasu i możliwości, bo będą sprawy pilniejsze, bardziej życiowe i prozaiczne.

Dawny autorytet ojca. Tak, mam w sobie taki obraz z jakichś literackich opisów. Wieczorne rozliczenia, co się udało, a co nie udało. Dyscyplina w postaci rózgi lub innego narzędzia. Razy wymierzane z miłością (?!!! ) Potem wiek dorosły – sam sobie zastępuję ojca. Samobiczowanie, włosiennica, rozmyślania o własnej grzeszności. Boże, ten obraz ojca tkwi nadal we mnie, w nas! Zmiłuj się nad nami, że jesteśmy pod wpływem takich autorytetów! Tak wiele dobra marnuje się z tego powodu.

Dziękuję, że dałeś mi ziemskiego ojca, który zostawił mi w życiu dużo swobody. Nie praktykował dyscypliny. Ufał mi, bo czasem podsłuchałem, że z dumą mówi o mnie do ludzi. Wiele opowiadał o uczciwości, o braterstwie ludzi różnych narodów i religii.

Boże, wiem przecież, że jesteś nieskończenie lepszy i większy od wszystkich ziemskich ojców. Znasz mnie w każdym calu duszy i ciała. Dałeś mi wolność i ufasz mi, choć wiesz, jaki jestem słaby i niedoskonały.

Dziękuję Ci za to zaufanie. Czuję się przy Tobie bezpiecznie i każdego ranka zastanawiam się spokojnie, co dziś zrobić.

Kiedyś nauczono mnie w moim kościele, że dobrze jest spowiadać się przynajmniej raz w miesiącu. Przedstawiono taki rachunek sumienia, aby zawsze było się z czego spowiadać. Fizjologiczną seksualność  człowieka zinterpretowano jako grzeszną z założenia. Dodano wiele infantylnych pytań z różnych dziedzin.

Boże, wiesz, żałuję, że spowiadałem się z tego wszystkiego bez sensu, wbrew sobie, ze strachu, „na wszelki wypadek" całymi latami! Żałuję, bo moje myśli i dobra energia szły na pastwienie się nad sobą według zaleceń kościelnych autorytetów. Pewnego dnia kazałeś mi dorosnąć i zauważyć, że podlegam manipulacji z ich strony, że podlegają jej moi bracia i siostry. Że pora o tym mówić i coś z tym robić.

Teraz spowiedź uszną odbywam rzadziej. Wtedy, jak i co dzień, proszę Ciebie, abyś mnie uzdrawiał. Wiem, że mnie kochasz bezgranicznie. Wiem, że znasz moje choroby i słabości. Powierzam się Tobie jak Ojcu i lekarzowi. Dziękuję, że dajesz mi odpowiednie lekarstwa (wydarzenia w życiu!), a moim zadaniem jest je przyjmować, czyli ŻYĆ, a nie studiować ulotkę o działaniu lekarstwa.

Proszę, Jezu, wynagradzaj za mnie tym ludziom, którym nie potrafię pomóc, dla których nie mam już siły ani dość czasu, dla których zrobiłem coś głupio, choć chciałem mądrze. Twoja nieskończona miłość potrafi uleczyć ich rany. Mów do nich tak, aby słyszeli Twój głos, aby czuli się bezpiecznie w drodze pełnej trudów.

Dziękuję, że jesteś z nami. Że jak dobry Ojciec rozmawiasz z nami, co zrobić dobrego, a nie o naszej grzeszności, którą leczysz bez słów cichą miłością.

Modlitwa14.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. januszek73

    R.S i spowiedź.

    Praktykuję to wszystko 🙂 i jakoś jestem zdrowy psychicznie, jakoś nie przeszkadza mi to tak w życiu a nawet ubogaca. Praktykuję regularnie O.R.S (ogólny rachunek sumenia) a czasem bardziej szczegółowy i jakoś nie mam "chorego poczucia winy", jakoś nie przeszkadza mi to kochać Boga, chociaż powiem szczerze, że czasem mam problem z relacjami z bliźnimi, np. moim ojcem (ale to inna sprawa – np. mój ojciec wogóle nie rozumie istoty rachunku s. i spowiedzi św). Czasem staram sie go zrozumieć ,ale to bardziej skomplikowane, naprawdę mój ojciec popełniał ( i właśnie zakopywał – nie wyznawał ) takie grzechy, że "włos się na głowie jeży). No cóż, niby "dawno i zapomniane", ale tak naprawdę to wciaż wraca.

      Natomiast – Ty "Barbara" też widzę, iż nie rozumiesz istoty "rachunku sumienia", nie rozumiesz zdrowego podejścia do swoich słabości i grzeszności (chociaż widzę, że czasem próbujesz "spowiadam się od czasu do czasu"). Rachunek sumienia, to jest przede wszystkim dziękczynienie, to zauważenie, zauważanie działania Boga w moim życiu – zwłaszcza minionego dnia. Dopiero po dziękczynieniu, następuję pkt. 2 (śmieję się, bo są to punkty ale wcale nie trzeba się ich w takim porządku trzymać). Pkt. 2 to "prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz". Dopiero teraz następuje coś co możemy poznać dzięki Duchowi Świętemu, bo to przecież "On oświetla serca", "On przekonuje o grzechu", tylko w Jego świetle można poznać i zauważyć: grzechy, słabości i tylko dzięki niemu może zdrowo podejść do tej materii.

    Pkt. 3 to: zauważenie swoich: myśli, uczuć i pragnień i w którym kierunku one mnie niosą. To tutaj można i trzeba zauważyć to co działo się w sercu i umyśle i dopiero teraz można to rozpoznać.

    Pkt.4 🙂 najważniejszy "prosić o łaskę i postanowić poprawę za Twoją łaską.

    Pkt.5 to już modlitwa.

    Widać wyraźnie, że R.S jest modlitwą i tylko takie podejście ma sens – "O CZYM CZĘSTO PRZYPOMINA NAM KOŚCIÓŁ", ale proszę sobie poszukać odpowiednich "dyrektyw". To jest modlitwa MIŁUJĄCEJ UWAGI, jak ją określił ktoś 🙂 (prawdpodobnie św. Ignacy z Loyoli ? – jeden z największy mistyków katolickich).

    Św. Ignacy proponował tzw. "ćwiczenia duchowne", ale gdy ktoś, jakoś niedomagał (fizycznie, psychicznie i duchowo) to zwalniał z ćwiczeń, ale nie zwalniał z odprawiania rachunku sumienia. Wynika z tego, że jest to bardzo ważne "ćwiczenie – modlitwa", które daje wymierne efekty. Ja zauważam, że gdy praktykuję rachunek sumienia (ten codzienny i ten przed spowiedzią świętą), to wtedy łatwiej mi zauważyć swoje wnętrze i łatwiej mogę oddać to co: boli, niedomaga, psuje się – Jezusowi. Dlatego też jest to dla mnie bardzo pozytywne i uzdrawiające.

     Niestety – "ty autorze tego artykułu" masz fałszywe pojęcie rachunku sumienia i pewnie też spowiedzi św., no i dlatego masz z tym problem, problemy. Co z tym robić ?, to powiem szczerze, że nie wiem, wiem jedno, czasem warto porozmawiać o tym z osobą doświadczoną duchowo (ksiądz, spowiednik, ojciec duchowny, zakonnik) a nawet z jakąś osobą świecką. Jednak zastanawia mnie jedno – ktoś kto nie ma o tym pojęcia "daje świadectwo", że "to coś jest złe". No cóż – świadectwa bywają subiektywne, bo jak się traktuje subiektywnie swoje życie duchowe, no to potem skutki. No właśnie, tak na koniec, trzeba zacząć na serio traktować swoje wnętrze i życie duchowe a wtedy może "coś ruszy" ? 

    pozdrawiam – p.s. W Piątek znowu jadę do spowiedzi św. i takie spowiedzi są dla mnie zawsze uzdrawiajace, ponieważ w niej działa Jezus. Zaprzeczysz, że spotykam Jezusa w czasie spowiedzi św. ? :-). nie zaprzeczysz i życzę Ci tego – spotkania Jezusa Miłosiernego w czasie spowiedzi św. a także w czasie "modlitwy miłującej uwagi".

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code