,

Medytacje szarodzienne o remontach

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4


/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4


/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Nasze wakacje w tym roku polegają na wysyłaniu dzieci w różne strony (a to Tatry, a to wieś pod Krakowem, a to Pomorze) i łatanie w czasie ich nieobecności dziur w ścianach i podłogach naszego mieszkania. Przygotowujemy się do przyjęcia kolejnego członka rodziny i to motywuje nas do REMONTÓW.
Nie jedziemy nigdzie, nawet do znajomych czy krewnych. Odpoczywamy w domu między malowaniem ściany, nalepianiem szablonów z księżniczkami i dinozaurami, montażem szafy wnękowej, przemeblowaniem łóżeczka z tapczanem czy biurka komputerowego z fotelem. Niby drobnostka, takie nieduże remonty, żeby tylko czysto i funkcjonalnie było. A ile z tym roboty! Do tego ja mam nieustanną zadyszkę i coraz większy obwód w pasie. Dobrze, że ten upał się na chwilę skończył… Po raz pierwszy w życiu kocham ponure chmury, deszcz i zimne powietrze hulające po domu. Poza zewnętrznymi przygotowaniami, odnawiam też wewnętrzne mieszkanie mojego "ja". Wróciłam do medytacji, do rozmyślań i spokojnego rozeznawania tego, co teraz jest priorytetem, a co można odłożyć na jakiś czas. Jednak czasem to, co wydaje się być dobre na tzw. później, nagle zdarza się tu i teraz. I przyprowadza ze sobą refleksję głębszej treści.
Dzisiaj zabraliśmy się do remontowania przedpokoju. Tego w ogóle nie było w planie. Odkleił sie kawałek sufitu i nie można już było patrzeć na brudne ściany (efekt działalności dzieci naszych ukochanych). Po odświeżeniu dziecinnego pokoju i "obliczeniu się" stwierdziliśmy z mężem, że w sumie to pomalowanie ścian i ewentualne zainwestowanie w rolkę tapety nie będzie chyba zbytnim obciążeniem dla naszej kieszeni. Poza tym od dawna chciałam poszaleć z "decoupage’m" na obdartej toaletce pod lustrem i na szafkach na klucze. Mieliśmy wizję artystycznego przedpokoju, w kolorach jesieni, z liśćmi i kasztanami na meblach, z galerią prac plastycznych naszych pociech i z moimi akwarelami w nowych ramkach na nowej czystej ścianie. No i z sufitem, z którego nic nie spada na głowę.
Po wizycie w sklepie – w towarzystwie naszego najmłodszego synka, który umilał nam wybieranie tapety i farby brykaniem między półkami marketu budowlanego – nasza wizja uległa zmianie. Nie było takich tapet jakie sobie wymyśliliśmy, ale znaleźliśmy inną. Niestety nie pasowała nam do niej żadna bordiura, którą sklep miał w ofercie. Nic to – pomyśleliśmy, są inne sklepy (tylko gdzie?, tak sobie cicho szepnęliśmy pod nosem, bo rzadko korzystamy z takiego asortymentu). Wróciliśmy do domu zmęczeni zakupami z naszym rozbrykanym tygryskiem, i zaczęliśmy czekać na "panów od szafy", którzy mieli być o 16.00. Pół godziny po czasie zadzwonili, że się spóźnią godzinkę. Do 19.00 nerwowo sondowałam każdy
obcy samochód na moim osiedlu – z okna kuchni albo z balkonu wszystko widać jak na dłoni. W końcu przyjechali. Na szczęście szybko się uwinęli i przed 21.00 skończyli pracę. Moje ledwo żywe i przerażone dźwiękiem wiercenia i przykręcania śrub dziecko mogło wreszcie pójść spać.
Następnego dnia, czyli dziś, mamy zaszpachlowany sufit i załatane dziury w ścianach (okazało się, że jedno opakowanie masy szpachlowej to za mało i musiałam jechać dokupić następne dwa). Z niepokojem myślimy o jutrzejszym dniu, kiedy to zabierzemy się za malowanie ścian, robienie przecierki i klejenie lamperii z tapety. Jaka niespodzianka na nas czyha? Czy zamówione materiały do decoupage’u przyjdą jutro pocztą czy będę czekać na nie kolejny tydzień? Czy uda nam się kupić odpowiednią bordiurę w innym sklepie? Czy damy radę w jeden dzień przemalować ściany i poradzić sobie z tapetami? Zobaczymy. Na szczęście nie ma w tym naszych dzieci, są na wakacjach, a małego oddajemy teściom. Przynajmniej ma chłopak spokój i harmonię w ciągu dnia. A my liczymy na mniejsze prawdopodobieństwo katastrofy bałaganiarskiej, jaką zawsze generują nasze latorośle. Wizja jesiennego nowego przedpokoju nadal tkwi w naszej głowie. Będzie nieco inaczej – na pewno. Póki co idzie nieźle. Mimo zmęczenia, cieszy nas wyłaniający się z tego chaosu porządek. To budujące widzieć, jak pająki wynoszą się spod mojej szafki na odkurzacz, a pajęczyny zalegające za lustrem znikają w ferworze sprzątania. zagracony przedpokój nagle stał się przestronny i duży. Aż żal go zastawić z powrotem wyniesionymi rzeczami.

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE


/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

I tak sobie myślę pośród tych przygód z szafami, farbami, masą szpachlową i dziurami w suficie, wśród rzeczy które trzeba było wynieść i przejrzeć, posegregować i upchnąć na nowo w nowej scenerii remontowej – tak sobie myślę o wewnętrznym remoncie mojej duszy. Niby nic takiego – często robię małe przemeblowanie i remont. Taka regularna comiesięczna spowiedź czy kolejne wieczorne czy cotygodniowe postanowienie poprawy to rodzaj duchowego odświeżenia ściany (czyt. moich postaw i gestów) czy odkurzania za dawno nieodsuwaną szafką na bibeloty (czyt. moje wady
i zalety). Ale jednak – jeśli zabiorę się do tego solidnie, rzetelnie, to może się okazać, że
powierzchowne odkurzanie nie wystarczy. Że trzeba zajrzeć głębiej, sięgnąć szmatką rachunku sumienia nieco dalej, wziąć drapak żalu za grzechy mocniej w garść i zedrzeć zaschnięte warstwy farby niewłaściwych przyzwyczajeń i nawyków. Może jak się przyłożę bardziej do tego zwyczajowego odnowienia mojej duszy, to znajdę w ofercie Stwórcy coś nieoczekiwanego, coś nieco ładniejszego niż moja wizja wewnętrznego "ja"?
"Remont duszy" – gdybym miała napisać poradnik odnawiania wnętrza ludzkiego serca, co bym tam napisała? I kto by to w ogóle czytał? Tyle mamy różnych metod pracy nad kształtem swego życia, swej duchowości. Tyle sprawdzonych i przetartych szlaków. Czy warto odkrywać jeszcze nowe?
Kiedy malowałam dziś szafkę na klucze farbą akrylową koloru beżowego, zastanawiałam się jaki odcień będzie miała, kiedy wyschnie. Ten na puszce zawsze jest inny niż potem w rzeczywistości. Nasze wizje samych siebie często są zbyt nierealne, nie pasują do tego, jak jest rzeczywiście z nami samymi. To, co sobie wymyślamy na swój temat i nad czym tyle pracujemy często okazuje się błędnym widzeniem realności. Ostatnio w jakiejś medytacji przeczytałam pytanie: czy potrafię swoje życie, jego zdarzenia widzieć w perspektywie Boga? Widzieć Jego oczami? I czy mam odwagę to zrobić?
No właśnie: ta odwaga widzenia samych siebie takimi jakimi naprawdę jesteśmy… I to, co kryje się w możliwościach takiego widzenia – czy mam na to siłę, żeby to przyjąć i zaakceptować? Podążyć z tym, co zobaczę i co zrozumiem – to nie jest proste. Bo przecież mam swoją wizję, mam swoje kolory i barwy ulubione. I wymarzony kształt siebie samej.
Ile razy jeszcze okaże się, że w toku prac nad sobą prowadzi mnie nie tylko mój własny pomysł na życie, ale też coś większego ode mnie? Ile razy ten mały remont duszy okaże się trudniejszy niż myślałam, bo odkryję, że mam w suficie swoich marzeń o wiele większe dziury niż przewidziałam? Że moje plany są tak nieprawdopodobnie głupie i bezsensowne, że nic – tylko szpachlować łaską Bożą i pokorą wymodloną!

Może wtedy nic mi w końcu nie pęknie w zamierzeniach i działaniu? Może wtedy dopiero, zaprawione wolą Boga i Jego kierownictwem, mądrością Jego praw i zasad jakie wyrył w mojej naturze, może wtedy nic nie odpadnie z projektu życia i nie spadnie mi na głowę w najmniej spodziewanej chwili?
Wczoraj znalazłam zdanie, które mnie powaliło.
BĄDŹ ZMIANĄ, KTÓRĄ CHCESZ WIDZIEĆ W ŚWIECIE. (LAO TSY)

Tyle chciałabym czasem zmienić, i na postanowieniu się kończy. A wystarczy po prostu to zrobić. Nie planować w nieskończoność, nie marzyć bez końca. Tylko po prostu wziąć się do roboty. Nawet jeśli tego nie było wcześniej w planie.
Dzięki temu już jutro mój przedpokój będzie inny. Czysty, nowy i zaskakujący nawet dla nas, którzy go odnawiamy. Wystarczyło się odważyć.
A już za miesiąc po tym przedpokoju będę nosić noworodka, i pokażę mu jakie zmiany wygenerowała jego cicha i spokojna niespodziewana mimo wszystko obecność. I to jest super piękne w tym wszystkim.

 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

<!–
/* Font Definitions */
@font-face
{font-family:"Cambria Math";
panose-1:2 4 5 3 5 4 6 3 2 4;
mso-font-charset:238;
mso-generic-font-family:roman;
mso-font-pitch:variable;
mso-font-signature:-1610611985 1107304683 0 0 159 0;}
@font-face
{font-family:Calibri;
panose-1:2 15 5 2 2 2 4 3 2 4;
mso-font-charset:238;
mso-generic-font-family:swiss;
mso-font-pitch:variable;
mso-font-signature:-1610611985 1073750139 0 0 159 0;}
/* Style Definitions */
p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal
{mso-style-unhide:no;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:"";
margin-top:0cm;
margin-right:0cm;
margin-bottom:10.0pt;
margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:Calibri;
mso-fareast-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}
.MsoChpDefault
{mso-style-type:export-only;
mso-default-props:yes;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:Calibri;
mso-fareast-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}
.MsoPapDefault
{mso-style-type:export-only;
margin-bottom:10.0pt;
line-height:115%;}
@page WordSection1
{size:595.3pt 841.9pt;
margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt;
mso-header-margin:35.4pt;
mso-footer-margin:35.4pt;
mso-paper-source:0;}
div.WordSection1
{page:WordSection1;}

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

 

 

6 Comments

  1. astuz

    Oj tak, wiem coś niecoś o

    Oj tak, wiem coś niecoś o remontach. Po majowym podtopieniu do dziś nie moge się pozbierać. Właśnie panowie odsłonili fundamenty i zamiast dzikiej plaży z piasku z wykopu zrobiła się… fosa z autentyczną wodą po całonocnym padaniu. Chyba dlatego też boimy się tego gruntownego remontu duszy, bo nie do końca wiemy, co nam się odsłoni, czy nie wpadniemy w takie błoto, że trudno się będzie wygrzebać. A jednak trzeba, bo odkładanie remontu na lepszy czas może nas zaskoczyć zawaleniem się domu i wtedy już nic go nie uratuje…

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    dziwne czasem wnioski napływaja z codziennosci…

    Tak…wszystko co nam sie przydarza mozna zinterpretowac duchowo. Ale czasem interpretacje mogą robic psikusy…

    Mój remont z zeszłego roku. Remontowałam łazienkę, która nie była odnawiana od 80 roku. Trzeba było skuc stare flizy i terakote połozone, jak wtedy kładziono  na grubym cemencie,  skuc ten cement wymienic rury i zmienic przede wszystkim wanne. Bałam sie tego remontu w moim dwupokojowym małym mieszkaniu. Miałam zaprzyjaznionych fachowców, którzy juz pare rzeczy u mnie wykonywali wiec wydawało mi sie, że wszystko bedzie OK. No cóz….

    Pierwszy problem zaistniał z dodatkowa rura odpływową od pralki. Zauwazyłam ze przekrój rury, którą załozyli  jest mniejszy niz w instrukcji pralki oraz ze nie zrobili spadku tejze rury prowadzonej wzdłuz wykutego korytarza. Pokazałam wiec im instrukcje i kazałam zmienic i tak podkuc by spadek zaistniał. Przeciez juz po zakonczeniu prac woda by sie cofała a nie odpływała tak jak potrzeba. Zmienili.

     Potem był problem z kratką ściekową, która  tez musiała byc przesunieta bo obecna  znajdowałaby sie pod wanna. Ale wanna miała byc z obudową plastikową więc kratka nie mogla byc pod ta obudową tylko widoczna w łazience.Musiałam sama z nimi wymierzyc metrem aby była tam gdzie potrzeba.

     W trakcie prowadzenia instalacji elektrycznej – oczywiscie zamontował końcówki w "kostce" "na odwrót" czego skutkiem było brak napiecia w łaziemce i dodatkowo pokoju – za to bolce sterczały pod napieciem 220 Voltów w lezacych na podłodze przedłuzaczach, – na szczęście przy wieczoornym myciu podłogi mokrym mopem nic mi sie nie stało.

    Nastepna sprawa dotyczyła kąta prostego pomiedzy scianami. Kupiłam wanne z plastikowa obudową, aby gdy bedzie zniszczona wymienic bez kucia i burzenia flizów którymi by była obudowana. Taką wanne tylko wsuwa sie do wyflizowanego całkowicie  pomieszczenia – ale kąt pomiedzy scianami –  tam gdzie stoi wanna –  musi byc w miare idealnie prosty, no bo nic sie nie da "naddac" w tej sytuacji. I zaistniał problem. Fliziarz  zaczał wygładzać scianę pod flizy –  nie od strony wanny –  o co go prosiłam, ale od drugiej – bo on fachowiec wie lepiej. Wiec ,  gdy do czesci wanny doszedł – pomiedzy scianami był kąt rozwarty. Gdyby był ostry to moze dałoby sie zaprawa naddac i zrobic "prosty",  ale z rozwartym nic nie mozna było zrobic tylko wygładzac jeszcze raz. W ruch poszły ekierki, kątomierze i dyskusje  – w koncu po walkach kąt w miarę prosty był.

    Nastepnym problemem był spadek podlogi, który zawsze sie robi, ale przy wannach z obudową posadzka winna byc pozioma.  Powiedziałam to fachowcowi , ba nawet dałam poziomice z laserem — ale fachowiec "wie lepiej" i spadek zrobił. Gdy zamontowali wanne wygladało to co prawda slicznie, ale spadek wanny był taki jak posadzki a wiec 4 cm na 1,5 metra. W tym momencie wanna była niefunkcjonalna gdyz i miednica i suszarka położona  na niej zaraz zjezdzała jak na slizgawce, nie mówiac juz o kąpieli w wannie – z jednej strony płytko a z drugiej juz "korek wybija" bo jest za wysoko – w koncu woda układa sie idealnie poziomo.No i w wannie była istna zjezdzalnia bo wanna ma swój własny spadek wiec jak się doda ten z posadzki….

    Oczywiscie musieli poprawic i wypoziomowac wanne. I teraz z jednej strony od podlogi pomiedzy obudową jest 3 cm szpara – podłozyli tam kawałki płytek ceramicznych a ja zamaskowalam wykładzina, gąbkową.

    Jaki wniosek napływa z remontu? Ze fachowcom nie nalezy bezgranicznie wierzyc, tylko ich tez kierowac na własciwe tory. I jak to przedłozyc na duchowośc?

     
    Odpowiedz
  3. aharonartu

    mały komentarz do Jolci

    Jola napisała powyżej , cytuję:

    – gdybym miała napisać poradnik odnawiania wnętrza ludzkiego serca, co bym tam napisała? I kto by to w ogóle czytał? …Czy warto odkrywać jeszcze nowe?

    Jola …

    Ja bym czytał , ja bym odkrywał jeszcze nowe…
     

    zawsze warto pisać o tym co Jest.  

    Zawsze warto praktykować chwilę obecną. 

    "Widzieć świat oczami dziecka mając wiedzę, którą dziecko jeszcze nie posiada"

     

    PS. 

    "Boże spraw proszę abym był takim, jakim mój pies myśli, że jestem"

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Jak to przełożyć?

    Jaki wniosek napływa z remontu? Ze fachowcom nie nalezy bezgranicznie wierzyc, tylko ich tez kierowac na własciwe tory. I jak to przedłozyc na duchowośc?

    Myślę, że można to przełożyć. Fachowcy to bardzo często są dla nas ludzie kierujący nas na różne tropy odkrywania naszych wad, słabości i problemów. Wskazują i pomagają odnaleźć rozwiązania np. spowiednicy, duszpasterze, przyjaciele, psychoterapeuci, po prostu ludzie, którym powierzamy nasze troski i liczymy na jakąś dobrą radę.

    Odkryłam kiedyś, i wiem, że to było natchnienie Ducha Świętego, że mój spowiednik popełnił błąd. Doradził mi coś, czego w ogóle nie powinien. Kierował się swoim doświadczeniem, intuicją i generalnie miał dobre intencje. Nie omieszkałam tego wyartykułować. Od tamtej pory inaczej rozmawiamy, na inne rzeczy zwracamy uwagę. Kilkoro moich przyjaciół uparcie od lat próbowało mnie namawiać do podejmowania decyzji, które ja uważałam po prostu za głupie i niepotrzebne. Teraz okazuje się, że to ja miałam rację. Ale musiało minąć parę lat i dopiero czas pokazał, na czym polega roztropność tego pozornie bezsensownego uporu z mojej strony.

    Fachowiec i profesjonalista często podąża utartymi ściażkami, kiedy pojawia się typowy przypadek "do naprawienia". ale to Ty – właściciel domu remontowanego znasz go najlepiej. I możesz z fachowcem podyskutować, podpowiedzieć mu, że tam w kącie jednak nie ma co kuć, lepiej zająć się innym. Wtedy i on się uczy czegoś – architektury Twojej duszy, poznaje Twój konkretny przypadek.

    Myślę, że kierownictwo duchowe czy przyjaźń (mam na myśli te zwierzenia w celu skonstruowania jakiejś dobrej rady na przyszłość)  to relacja wzajemna, że to przygoda w dwie strony duszy – i trzeba brać pod uwagę jeszcze trzecią stronę spotkania – najważniejszą – Ducha Świętego, bo to przez Niego Bóg podpowiada człowiekowi gdzie iść i jak naprawiać elewacje i wewnętrzne ściany naszego domostwa duszy.

    Sama nie naprawisz łazienki, bo nie masz takich umiejętności, ale to Ty wiesz co chcesz w niej zmienić. Bo znasz topografię podłogi, ścian, wanny i tego wszystkiego, co możemy sobie dowolnie metaforycznie dopasować do elementów Twojej duchowości. Zawsze warto korzystać z porad i oferty doradców, ale decyzję podejmujesz ty.

    Jak powiedział pewien mędrzec (nie pamiętam niestety kto) "Słuchaj rad wielu, ale decyzję podejmuj sam".

    Życzę więc dobrych intuicji, głębokich natchnień w "duszoremontach" i wspaniałego efektu na Ostatecznej Prezentacji Wnętrz 😉

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code