Ku wyzwoleniu z podświadomych mocy

Wcześniej opisałem zanik atrakcyjności dobra w perspektywie filozoficzno-cywilizacyjnej. Poniżej wskażę na aspekty psychologiczny i psychoanalityczny tego zjawiska i zaproponuję próby skutecznego wyzwolenia się z podświadomych kleszczy zranień. Warto też pamiętać, że nasza podświadomość zawiera nie tylko historię osobistych nierozwiązanych dramatów, ale też mieści się w niej zapis największych porażek ludzkich wspólnot.
 
Jednym z najboleśniejszych cierpień człowieka jest ból niemożności. Do rozpaczy doprowadza nas bezradność wobec własnych trwałych ograniczeń, zranień, kompleksów, lęków, mechanizmów obronnych. Czujemy, że całe nasze życie wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybyśmy tylko mogli pozbyć się bagażu przeszłości. Pragniemy dobra, ale nie potrafimy go czynić, coś nas blokuje, powstrzymuje, kurczy. Te ograniczenia sprawiają, że nie dochodzi do pełnej życiowej samorealizacji, a życiu brak jakiejś lekkości, piękna i zwykłego szczęścia. Przyznam, że doświadczam głębokiego współczucia, gdy słyszę lub widzę, jak skądinąd dobrzy ludzie żyją jakby w potrzasku. Zwykle czuję się bezradny, nawet jeśli dobrze rozpoznaje przyczynę niemożności konkretnych osób: wiem, że nieomal nigdy żadna z tych osób nie będzie w stanie uporać się ze swym nieszczęściem, nawet, jeśli usłyszy trafną diagnozę. Sam zresztą od wielu lat próbuję przepracować pewne sprawy w sobie i rezultaty nie są w pełni satysfakcjonujące.
 
Świadomy, że jest to problem dość powszechny i po ludzku bolesny, spróbuję poniżej podzielić się spostrzeżeniami i sugestiami jak lepiej radzić sobie z bezradnością osobistych ograniczeń.
 
Bezradność wobec naszych głębokich ograniczeń wynika z faktu, że ich korzeń tkwi w węźle emocji i podświadomości, której nie jesteśmy w stanie kontrolować i efektywnie wpływać na jej funkcjonowanie. Największe nasze zranienia ukształtowały się w dzieciństwie, gdy nie byliśmy w stanie włączyć do akcji diagnostyczno-leczniczej zasobów naszej świadomości. Nasza podświadomość wypracowała własne sposoby radzenia sobie z traumami życia płodowego i dzieciństwa, i było to skuteczne, by przetrwać doraźne cierpienia, ale okazało się trwałą zaporą dla dalszego rozwoju. Po prostu: podświadomość zinfantylizowała i zemocjonalizowała nasze kluczowe reakcje, nie dopuszczając do nich świadomości. Sama zresztą podświadomość jest jakby resztówką świadomości, jej zemocjonalizowaną ukrytą sferą. Ponieważ to właśnie świadomość i nasze akty duchowo-wolicyjne mają decydujący wpływ na wychowywanie emocji poprzez włączanie ich w sferę perswazyjnej aksjologii, brak dostępu świadomości do zasobów podświadomości uniemożliwia oswojenie kłębiących się tam emocji, tak aby harmonizowały one z sądem naszego sumienia i wolą.
 
Kluczową sprawą staje się dostęp do zasobów podświadomości i znalezienie sposobu, na podjecie dialogu z ich ukrytą logiką. Jest to trudne, ale możliwe. Można to robić na dwa sposoby, najlepiej uzupełniające się. Pierwszy to wyszukiwanie szczelin, przez które podświadomość daje znać o sobie: uważna analiza snów, dziwnych myśli i reakcji, dopuszczanie do świadomości swoich lęków, zranień i niemożności oraz nazywanie ich. W ten sposób świadomość zaczyna niejako asymilować i oswajać treści podświadome i staje się mniej bezbronna w momentach ich podwyższonej aktywności. Na przykład, jeśli ktoś wie, że przeżywa silne, irracjonalne lęki w ciemności z powodu częstych nocnych kłótni rodziców w dzieciństwie. Te lęki w ciemności mogą ograniczać spontaniczność takiej osoby np. podczas współżycia seksualnego w nocy, doprowadzając do poważnych zaburzeń osobistych i nieporozumień z partnerem. Mogą też sprawiać poważne kłopoty ze snem, nerwowość w opiece nad niemowlęciem, itp.  Taka osoba może te lęki oswajać poprzez praktykowanie świadomego czuwania w ciemności, rozmawiania o tym lęku z bliskimi osobami oraz osobistą refleksję. Lęki, które żywią się i intensyfikują nieskrępowaną autonomią emocji, zostają w dużym stopniu zneutralizowane dzięki świadomej praktyce czuwania i ujawnieniu ich w wewnętrznym i interpelacyjnym dyskursie: diabeł, którego potrafimy rozpoznać i nazwać mniej nas straszy. Ten rodzaj radzenia sobie ze zranieniami ukrytymi w podświadomości jest często stosowany w terapiach wywodzących się z psychoanalizy, a w każdym razie zakładających leczniczą charakter uświadamiania sobie treści podświadomych.
 
Z moich osobistych doświadczeń i lektur wynika, że ten naturalny sposób leczenia podświadomych zranień, choć ma swoje zalety i pewną efektywność terapeutyczną, posiada też poważne ograniczenia i nie zapewnia pełnego uzdrowienia. Z różnych powodów: nie wszystkie treści podświadome ulegają uświadomieniu, niekiedy blokady są tak poważne, że świadomość zostaje zainfekowana i zablokowana podświadomymi lękami, i przestaje spełniać funkcje moderująco-leczniczą. Tym, co może uleczyć naszą podświadomość totalnie i trwale jest modlitwa i kontemplacja o charakterze niedyskursywnym. Jeśli zostaliśmy zranieni bez naszej świadomości, to uleczeni możemy zostać jedynie w podobny sposób. Owszem, droga leczniczej modlitwy jest jedynie dla osób wierzących, ale być może jest właśnie tak, że głęboka przemiana osoby po prostu nie jest możliwa jedynie na gruncie naturalnym. Jeśli człowiek jest kimś więcej niż istotą psycho-fizyczną, to trzeba dopuścić do leczenia Źródło tego Więcej. Dyskursywny czy rozważaniowy charakter modlitwy jest niewystarczający, ponieważ dopuszcza ona Łaskę bardziej do części świadomych emocji człowieka. Można ją owocnie stosować w pierwszych etapach życia duchowego i leczenia podświadomości.
 
Dopiero jednak bezsłowna kontemplacja (modlitwa skupienia, chrześcijańska mantra, itp.) otwiera dostęp do głębokich zasobów podświadomości i stopniowo doprowadza do uleczenia emocjonalny rdzeń naszej osoby. Ciemna kontemplacja zachodzi poza naszą świadomością i jest pasywną aktywnością w osobowym rdzeniu człowieka, którego częścią jest nasza podświadomość, do której dostęp uzyskujemy dzięki łasce wiary. Kontemplacyjna aktywność rdzenia leczy podświadomość dogłębnie. Może trwać to lata, ale w ten tajemniczy sposób dokona się coś, czego w naturalny terapeutyczny sposób nigdy nie moglibyśmy osiągnąć: zostaniemy wyzwoleni z kleszczy podświadomych zranień i zdolni do czynienia dobra na miarę naszej wolności. Owszem, mogą pozostać w nas obszary zranień i ograniczeń, wobec których zawsze pozostaniemy bezradni. Ale dzięki terapii i kontemplacji nasza bezradność stanie się źródłem przeżywanego w pokornej zgodzie pokoju ducha, szczególnym miejscem udzielania się Ducha, zgodnie z Pawłowym: „moc w słabości się doskonali” i „czym większa słabość tym większa Łaska się rozlewa”.
 

Autentyczna owocność naszej drogi życiowej oraz różnych form aktywności: rodzicielstwa, filozofowania, pracy, terapii, modlitwy mierzy się jednym:  wzrostem zdolności do czynienia dobra i  otwierania się na Tajemnicę. Warto o tym wiedzieć, wchodząc na jakąkolwiek drogę przemiany. 

Moje blogi na YouTube

 

 

20 Comments

  1. Anonim

    Dziękuję Andrzeju za ten

    Dziękuję Andrzeju za ten tekst. Temat bliski mi bardzo z racji mojej własnej drogi, charakteru wspólnoty, do której należę i służb jakie podejmuję.

    Wiem również  z własnego doświadczenia jak trudna jest zmiana czegokolwiek w sobie.
    Jestem zdania, że połączenie psychologii i duchowości jest jedynym skutecznym sposobem na przemianę życia, kiedy w grę wchodzą zranienia z przeszłości. Bagaż starych spraw może człowieka niesamowicie sparaliżować, tak że właściwie jest na ziemi obecny, ale nie żyje naprawdę. Psychoanaliza może pokazać pewne problemy, mechanizmy obronne, zależności, pokazać możliwości wprowadzania zmian, ale skąd wziąć siłę i motywację żeby cokolwiek zmienić skoro nie chce mi się wcale żyć? Sama wola nie wystarcza. Jest także wiele faktów, powiązań, konsekwencji pewnych wydarzeń, grzechów własnych i cudzych, które mogą pozostać rzeczywiście ukryte i nie dojść do głosu.
     
    Chciałabym jednak zwrócić uwagę na jeszcze inne dostępne formy modlitwy, które są w stanie człowieka wierzącego, czasami niezdolnego do modlitwy (np. z racji zafałszowanego obrazu Boga) otworzyć na Jego miłość i obecność. Mam na myśli modlitwę wstawienniczą indywidualną i Msze z modlitwą o uzdrowienie organizowane głównie przez wspólnoty związane z Odnową.
    Czasami człowiek zmęczony ciągłą walką z lękami, których źródła nie potrafi odnaleźć, kiedy wydaje się, że po ludzku wykorzystał wszystkie możliwości, przychodzi z prośbą o modlitwę wstawienniczą. Mówi wówczas: „mam kierownika duchowego, psychoterapeutę, nie wiem o co chodzi, nie mam już siły.” Na comiesięczną Mszę z modlitwą o uzdrowienie przychodzi wiele osób. W większości są to ludzie zdrowi fizycznie, ich twarze jednak wyrażają ogromny wewnętrzy ból-ból istnienia. Często nie potrafią przebaczyć, cierpią z powodu samotności, odrzucenia, depresji, nieracjonalnych lęków, nerwic, nie potrafią podjąć w życiu konkretnych decyzji. Bóg przemienia tych ludzi, po jakimś czasie zaczynają się uśmiechać, piszą świadectwa.
    Nie możemy w tych wszystkich sytuacjach bagatelizować także obecności i działania złego ducha. On doskonale potrafi wykorzystać nasze zranienia, by tym bardziej zepchnąć nas w szpony samotności, beznadziei, nienawiści, rezygnacji, dlatego też sama psychologia nie może sobie poradzić.
     
    Pamiętajmy: musimy tylko uwierzyć, że Jezus umarł i zmartwychwstał nie tylko po to, by nam otworzyć bramy nieba, ale po to, by życie na ziemi było przedsionkiem raju. Musimy uwierzyć w to, że Bóg chce abyśmy byli szczęśliwi już tutaj na ziemi!
     
     
    Odpowiedz
  2. Andrzej

    O różnych modlitwach uzdrowienia

    Joa, 

    cieszę się, że ten skromny tekst poruszył Cię. Zgadzam się z Tobą, że pomocą w uzdrowieniu podświadomych zranień i niemożności człowieka mogą być różne formy modlitwy. Ja wskazałem na jedną z nich – ciemną kontemplację – idąc tu m.in. za interpretacją św. Jana od Krzyża – która wedlug niego najgłębiej dotyka łaską Bożą człowieka. Nie potrafię autorytatywnie stwierdzić, czy inne formy modlitwy również mają tak głęboki wpływ oczyszczający i uzdrawiający: na pewno jakiś mają i są na to liczne świadectwa ludzi uzdrowionych i przemieniających się dzięki wskazanym przez Ciebie modlitwom. Jak głęboki? Nie wiemy. Niestety nie mam też osobistych doświadczeń związanych z tymi formami modlitwy i szczególnej wiedzy na ten temat, żeby sensownie to ocenić.

    Na pewno jednak jest tak, że istnieją różnice między różnymi formami modlitwy, dyspozycjami duchowymi konkretnych ludzi i ich mocą modlitwy. Jedynie sensowne wydaje mi się wówczas rozeznanie kompetentnego kierownika duchowego czy mistrza życia duchowego w odniesieniu do konkretnego przypadku lub konkretnej formy modlitwy.  Może też znasz jakieś publikacje, które mogłabyś mi polecić w tej sprawie? Chodzi mi o ludzi z uznanym autorytetem Kościoła – doktorzy, święci, itp – którzy zalecane przez Ciebie formy modlitwy uważaliby za jedne z najgłębszych źródeł nadprzyrodzonego leczenia podświadomości.

    Odnośnie złego ducha, to zgoda: wierzę, że istnieje taki Legion panów i pań w czerni, którzy wspierają nas w złych czynach. Myślę, że w zwykłych jednak przypadkach wystarcza normalna słabość ludzkiej natury, by nas skutecznie kusić ku złu: diabeł nie musi się wówczas wysilać. Raczej interweniuje w poważniejszych przypadkach: pokusy świętych, wpływowi ludzie u władzy, jakieś szczególne formy zbrodni, itp.

    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę owocnej posługi uzdrawiania

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  3. artaharon

    Epilog

     

    EPILOG

    Moja miłość nie kończy sie przy pierwszej krzywej minie z "jej" strony. ……dobrze ze Slowo stawia mnie w prawdzie, ze dotyka mojego zycia, ze pokazuje kierunek i o co mam wołac do Boga. Nawet jeśli miłość pokazuje  ciemną stronę natury, przede wszystkim mojej natury, to staram się iść wierząc w to, że za chwilę odsłoni mi swój kolejny akt, akt prawdy o tym kim jestem . Bo miłość nie zawsze bywa słodka jak powidła ze śliwkami, czasami zależy jej na tym abym przejżał siebie i odkrył swoje przeciwieństwo. Oświeca ciemne zakamarki mojej grzesznej natury i wyprowadza na światło to co dotąd kryło się w jej cieniu. Miłość przekonuje mnie do siebie, do Ciebie do wszystkich. Nawołuje mnie wołając bezgłośnie, zazwyczaj wtedy kiedy opadają emocje , jak pierwsze liście z drzew w jesienny ciepły dzień pełen kobaltu. Będąc na otwartej przestrzeni staram sie nie psuć tej ciszy, którą tam spotykam. Nie psuć jej moim słowem. I to chyba mój najcięższy grzech, że staram się mówić wtedy kiedy Ona milczy. Ona – miłość. 

    A+

    Blogi są dobrym sposobem, aby przekazać ludziom informację o drodze, która naprawi swiat.

    Każdy może pisać i wiele różnych osób może pisać w wielu różnych stylach. Poza tym obok tych słów, które piszemy, sam ten czyn będzie miał działanie, nawet wtedy, kiedy nikt tego nie czyta.

    chyba…

    .

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Polecam

    Andrzeju książkę, kórą ostatnio czytam z zapartym tchem: Medytacja zen dla chrześcijan autorstwa jezuity Enomiya Lassalle Hugo Makibi. To synteza chrześcijańskich technik modlitewnych z opisem ich działania (psychologia z duchem pod rękę) i porównanie z dalekowschodnią techniką modlitwy zazen, którą praktykują najczęściej buddyści. Powalająca lektura. Przynajmniej dla mnie.

    A jeśli wolisz coś bardziej klasycznego to warto też poznać "Obłok niewiedzy". Uznaje się to anonimowe dziełko za jedno z najwspanialszych dzieł mistyki chrześcijańskiej.

    Bardzo ciekawy jest Twój tekst, dziękuję za niego Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  5. artaharon

    Muzyka i….

     http://satjow.wrzuta.pl/audio/7JcLkNTJgmb/yanni_-_nightingale

     

    W jednym przypadku to może wydawać się dobre, w drugim złe. Z jednej strony dobrze, z drugiej niedobrze. Nikt nie jest bez winy, nikt nie jest winny. My powinniśmy wznieść się nad tym wszystkim, co nam tu, w tym świecie się wydaje, przestać bawić się na tym placu zabaw dla dzieci. I kiedy zaczniemy czuć wyższy stan – Boży stan , to tylko z niego możemy poprawnie ocenić wszystkie te pojęcia: dobro, zło, oddawanie, otrzymywanie – "krzyże" i tak dalej. Kiedy zaczniemy odczuwać nasze działania i oceniać je w stosunku do wyższego stanu – Bożego stanu w Chrystusie , wtedy dopiero zaczniemy oceniać siebie prawidłowo, i wtedy zobaczymy, na ile my jesteśmy egoistami, i wtedy, w zgodzie z tym, możemy siebie naprawiać bo jeszcze jest czas łaski – czas na naprawę,na naprawę przyczyny takiego stanu rzeczy w którym dziecku przytrafia się nieszczęście. Ludzie cierpią i trzeba to naprawić.

     

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Jego “dotknięcie” ma największą moc nas uzdrowić !

    Myśleć i czynić (pisać) można o Bogu i dla Boga, także po Bożemu. Jednak choćbyśmy mieli najlepsze intencje, postrzegamy (widzimy) świat i rzeczywistość fragmentarycznie, po części, a całą prawdę zna tylko Pan Bóg.

    Jego "dotknięcie" ma największą moc nas uzdrowić – ciało i duszę, dlatego oprócz żarliwej modlitwy np: "Panie rzeknij tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja",  trzeba Panu Bogu bezgranicznie zawierzyć i całkowicie oddać się do dyspozycji. Świadomie i dobrowolnie dać Panu "szansę" (sposobność), aby mógł nas w sposób szczególny wzruszyć, urzec, zachwycić tzn. dotknąć swoim Słowem, swoim Ciałem.

    Pana Boga naprawdę szukają, adorują, wielbią i uznają tylko ci, co są zdolni przyznać się do swojej biedy i grzeszności. Natomiast uczeni w piśmie i możnowładcy, także ci współcześni polemizują, a nawet walczą z Nim, bo poddaje w wątpliwość ich samousprawiedliwienia i burzy ich świat samowystarczalności.

    Odnośnie złego ducha proszę nie mieć zudzeń, bo napewno wykorzystuje, każdą sposobność,  a nie : " Raczej interweniuje w poważniejszych przypadkach: pokusy świętych, wpływowi ludzie u władzy, jakieś szczególne formy zbrodni, itp."

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Jeszcze jest czas łaski !

    Arturze owszem "Nikt nie jest bez winy", lecz skąd to przekonanie, że :"nikt nie jest winny" ?…..

    Apel słuszny rzeczywiście "powinniśmy", ale nie rozumiem, dlaczego "przestać bawić się" np: na weselach, zabawach, spotkaniach bezalkoholowych.

    Wg. mnie my nie jesteśmy zdolni sami siebie oceniać prawidłowo (właściwie, obiektywnie), więcej mamy duże trudności, aby uznać życzliwe, a tym bardziej krytyczne, choć sprawiedliwe i uzasadnione uwagi, bądź oceny innych.

    Zgoda "jeszcze jest czas łaski", a ludzie cierpią, bo nie wszyscy chcą uznać i godnie przyjąć Jego miłość, a tym bardziej naprawiać cudze błędy, winy i grzechy, oraz ich następstwa.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  8. Anonim

    Andrzeju

     Może też znasz jakieś publikacje, które mogłabyś mi polecić w tej sprawie? Chodzi mi o ludzi z uznanym autorytetem Kościoła – doktorzy, święci, itp – którzy zalecane przez Ciebie formy modlitwy uważaliby za jedne z najgłębszych źródeł nadprzyrodzonego leczenia podświadomości.

    Na temat modlitwy o uzdrowienia wypowiedziała się kilka lat temu Kongregacja Nauki Wiary. http://zgora-gorzow.odnowa.org/pobieralnia/instr_ardens_felicitatis.pdf.
    Modlitwa o uzdrowienie ożywiona na nowo w ruchach charyzmatycznych została nakazana przez samego Chrystusa: "Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy" (Mt 10, 7-8). Chrystus uzdrawiając zawsze pragnął przemienić całego człowieka. Uzdrawiając paralityka (Mk 9,1-8) najpierw odpuścił mu grzechy. Na pierwszym miejscu w modlitwie o uzdrowienie zawsze chodzi o nawrócenie i przylgnięcie człowieka do Chrystusa.  Teksty ewangeliczne mówią także o uzdrowieniu wewnętrznym w sensie zranień emocjonalnych. Chrystus wraz z Piotrem, który trzykrotnie się Go wyparł, ruszył na powrót do jego przeszłości pytając trzykrotnie czy miłuje. (J 21, 15–19) Dotknął swoją uzdrawiającą mocą zranień, które powstały w wyniku tamtego upadku. Skutki wszelkiego naszego grzechu, ale także zła czynionego przez innych i wydarzenia, na które nie mamy, wpływu głęboko ranią. Rany zamykają nas na innych, Boga, wpychają w szpony nienawiści, zazdrości, depresji, samotności. Czynią niezdolnymi do kochania i przyjmowania miłości. To już wiemy.
      
    Modlitwa o uzdrowienie człowieka jest znana na przestrzeni historii całego Kościoła. Cuda natury fizycznej są w wielu przypadkach potwierdzone badaniami lekarskim. Jednak to co kryje się pod hasłem uzdrowienia wewnęrznego jest znacznie bardziej ulotne dla zewnętrznego obserwatora, trudniejsze do "zmierzenia". Wszelkie tego typu sytuacje są bardzo subtelne i znacznie mniej spektakularne. Przeciętny człowiek na przykład, który po wielu latach zaczyna cieszyć się życiem, bo został uzdrowiony, stał się np. zdolny do przebaczenia.
     
    Chciałabym jeszcze zaznaczyć to o czym trzeba wielokrotnie przypominać i o czym mówi także dokument KNW. Modlitwa o uzdrowienie czy jej szczególna forma – modlitwa wstawiennicza indywidualna z nałożeniem rąk, nie jest żadną alternatywą dla znanych w Kościele od dawna sakramentów, w których człowiek ma szczególny przystęp do Łaski Bożej. Najbardziej skutecznym źródłem uzdrowienia jest Eucharystia, wcześniej Sakrament Pojednania, który mimo swojego wymiaru duchowego ma także aspekt psychologiczny. Modlitwa o uzdrowienie ma człowieka szczególnie otworzyć, wskazać na te nadprzyrodzone źródła miłosierdzia Boga i wszelkiego zdrowia na powrót. Jak paralityka (Mk 9,1-8) ludzie na noszach przynieśli do Chrytusa tak i my mamy zanosić naszych braci i siostry niezdolnych do samodzielnego pójścia w stronę Mistrza.
     
    Odnośnie złego ducha, to zgoda: wierzę, że istnieje taki Legion panów i pań w czerni, którzy wspierają nas w złych czynach. Myślę, że w zwykłych jednak przypadkach wystarcza normalna słabość ludzkiej natury, by nas skutecznie kusić ku złu: diabeł nie musi się wówczas wysilać. Raczej interweniuje w poważniejszych przypadkach: pokusy świętych, wpływowi ludzie u władzy, jakieś szczególne formy zbrodni, itp.
     
    Szatan aktywnie bierze udział w naszym codziennym życiu. Ponieważ nie zależy mu na zdemaskowaniu potrafi się skutecznie ukrywać. Manifestacja działania szatana jest już jego porażką. Zły duch uderza oczywiście  miejsca najbardziej delikatne jak już wspomniałam, w nasze czułe punkty. O zamaskowanym diałaniu szatana świetnie mówi książka Lewisa " Listy starego diabła do młodego". Nowy Testament obecność i aktywne działanie złego ducha podreśla wielokrotnie: "Przeciwnik Wasz – diabeł – jak lew ryczący krąży" (1P 5,8)
    “Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28).
     
    Pozdrawiam serdecznie,
     
    Polecam też teksty kardynała Leona Josepha Suenensa, Emiliano Tardiffa czy o. Józefa Kozłowskiego.
     
    A.
     

     

     
    Odpowiedz
  9. Anonim

    p. Zbigniewie

    Proszę wybaczyć, ale odnoszę znowu wrażenie, że Pana wypowiedź zawiera ogólne i powszechnie znane frazesy. Pisze Pan że trzeba Bogu zaufać i oddać się. To oczywiste, ale jak to zrobić tak konretnie, żeby się to stało autentyczne? Jakie działanie podjąć, żeby takie słowa stały się wreszcie żywe w nas?

    Pisze Pan, że trzeba się przyznać do swojej grzeszności i biedy. Owszem jest to podstawa nawrócenia, ale temat poruszony przez Andrzeja jest o wiele szerszy. Co zrobić gdy to nie wystarcza? Gdy mimo kolejnych spowiedzi źródło problemu umyka, gdy korzeń problemu jest nadal głęboko ukryty?

    Pozdrawiam serdecznie,

     

     
    Odpowiedz
  10. zibik

    Skąd czerpać motywację i siłę ?

    Czytając Pani teksty, komentarze, oraz zastrzeżenia odnośnie moich wypowiedzi. Odnoszę wrażenie, że jest Pani nie tylko osobą wyjątkowo aktywną, energiczną, dynamiczną, otwartą, szczerą i dociekliwą, lecz również niezbyt cierpliwą.

    Przecież oby "słowa stały się wreszcie żywe w nas" nie zawsze trzeba "podejmować działania" – jak Pani sugeruje. Wręcz przeciwnie nieraz warto i trzeba świadomie i dobrowolnie ograniczyć, a nawet zrezygnować okresowo z myślenia liczącego i dotychczasowej nadmiernej aktywności. Na rzecz m.in. wypoczynku, modlitwy, medytacji, adoracji i rozmyślań kontemplacyjnych.

    Kiedy jesteśmy zbyt pochłonięci tym, co prozaiczne i tymczasowe, nie znajdujemy motywacji, ochoty, ani wolnego czasu nie tylko na w/w formy wykorzystywania danego nam czasu, a nawet na konieczną pogłębioną refleksję.

    Polecam wszystkim zapracowanym, strapionym, zmęczonym etc. wypoczynek aktywny i myślenie pełne spokoju, wyczekiwania i opanowania, które nie jest wysokiego lotu, ani trudne. Rozmyślać możemy o wszystkim, nie potrzeba tematów szczególnych i doniosłych. Owszem niewiele jest pożytku z tego typu rozważań, przy staraniach i wysiłkach z bieżącymi sprawami. Porządkują one jednak naszą egzystencję, tworzą solidną podstawę, dla osobistego rozwoju, wzrastania i wszelkich życiowych zmagań.

    Ps. Jest to moja napewno subiektywna, fragmentaryczna i niezbyt udolna póba odpowiedzi, na Pani pytanie : "Skąd czerpać motywację i siłę, żeby cokolwiek zmienić skoro nie chce mi się wcale żyć ?. Sama wola nie wystarcza."

    Oba rodzaje myślenia – liczące (analityczne) i kontemplacyjne są pożądane, uzasadnione, dobre i potrzebne.

    Pozdrawiam Panią serdecznie, przepraszam za nieudolność i dziękuję za szczere wyznania.

     
    Odpowiedz
  11. Anonim

    p. Zbigniewie

    Czytając Pani teksty, komentarze, oraz zastrzeżenia odnośnie moich wypowiedzi. Odnoszę wrażenie, że jest Pani nie tylko osobą wyjątkowo aktywną, energiczną, dynamiczną, otwartą, szczerą i dociekliwą, lecz również niezbyt cierpliwą.

    To prawda, cierpliwość, szlachetna cecha.

    Przecież oby "słowa stały się wreszcie żywe w nas" nie zawsze trzeba "podejmować działania" – jak Pani sugeruje. Wręcz przeciwnie nieraz warto i trzeba świadomie i dobrowolnie ograniczyć, a nawet zrezygnować okresowo z myślenia liczącego i dotychczasowej nadmiernej aktywności. Na rzecz m.in. wypoczynku, modlitwy, medytacji, adoracji i rozmyślań kontemplacyjnych.

    Słowo "działanie" jak widzę jest również przez Pana negatywnie kojarzone, głównie z pracą. Ja pod tym pojęciem dostrzegam znacznie więcej. Wszystko co wymienił Pan w ostatnim zdaniu według mnie także należy rozumieć pod pojęciem działania. Robimy coś w jakimś celu, zmieniamy siebie. To konkretne formy działania. O to właśnie chodzi.

     

    Pzdr.

    joa

     
    Odpowiedz
  12. zibik

    Dwa rodzaje myślenia i działania !

    Absolutnie nie – słowo, czy pojęcie działania tj. ludzkiej aktywności, twórczości, pracy lub czynu chyba rozumiem nieco inaczej, niż Pani. Wyróżniam dwa zasadnicze rodzaje "działania", które poprzedza myślenie liczące, bądź kontemplacyjne rozmyślanie.

    W pierwszym przypadku zwykle pochłania nas pasja poznawania, badania, planowania i analizowania, oraz zdobywania i pomnażania dóbr materialnych. Organizując sobie, bądź innym życie, wciąż liczymy się z już istniejącymi warunkami i okolicznościami, a nawet martwimy się i planujemy co będzie jutro ?…….

    Rozpatrujemy i kalkulujemy najbardziej korzystne możliwości, potem konsultujemy lub nie i wybieramy wg. nas korzystne, obiecujące warianty. To wszystko jest konieczne, potrzebne i dobre, lecz wg. mnie nie powinno eliminować lub ograniczać drugiego rodzaju myślenia i działania, o którym pisałem uprzednio.

    Zachowanie koniecznej równowagi , a ściślej wymaganych proporcji w myśleniu liczącym i kontemplacyjnym, pozwala  w codziennym życiu eliminować lub ograniczać wiele błędów tj. win i grzechów, oraz ich niepożądanych skutków i następstw.  A nawet stawać się wzorowym katolikiem i chrześcijaninem, także działać bezinteresownie, wspaniałomyślnie, mądrze, odważnie i roztropnie, oraz osiągać w życiu doczesnym świętość i dobrobyt.

    Pozdrawiam Panią – Zbigniew

    Ps. Mam wrażenie, że jeszcze nie zawsze dokładnie rozumiemy się lub niezbyt uważnie czyta Pani moje teksty.

     
    Odpowiedz
  13. artaharon

    Zbyszku mój bracie i dla …

    Zbyszku napisałeś do mnie cytuję : Apel słuszny rzeczywiście "powinniśmy", ale nie rozumiem, dlaczego "przestać bawić się" np: na weselach, zabawach, spotkaniach bezalkoholowych?

    Myślę że poniższy artykuł wyjaśni Ci o co mi chodziło polecam i dziękuję za zainteresowanie moim wpisem. 

    Więc?

     

    Dochodzimy do tego pytania odnośnie duchowości z niedostatku, braku czegoś. Nie jesteśmy pewni, co to jest "coś". Po prostu wiemy, że czegoś nam brakuje, a nasze porażki w poszukiwaniu, aby wypełnić ten brak, wydają się tylko sprawiać, że on rośnie.
     

    W pewnym momencie, na szczęście odczuwających brak, który nie może być wypełniony niczym w tym świecie, w jakiś sposób nagle bierzemy do ręki książkę, słyszymy wykład lub przeglądamy stronę internetową i odkrywamy materiały poświęcone temu zagadkowemu brakowi.

    Na początku, nasze zagłębianie się w to bogactwo informacji wydaje się nieskładne, niezwiązane z naszym brakiem, całkowicie zagmatwane. W tym momencie, tylko najwytrwalisi, w których brak jest największy, kontynuują dociekania głębiej i głębiej. "Co uzyskam z tych wszystkich informacji? Dlaczego to mnie przyciąga? Co jest w tych informacjach, co pozwoli mi wypełnić ten brak, tą potrzebę, skoro wszystkie moje inne poszukiwania zawiodły?" Oczywiście prawdziwe pytanie brzmi: "Czego dokładnie szukam?"

    Wskazówka do odpowiedzi jest ukryta wewnątrz naszych własnych doświadczeń – jako dziecka i jako rodzica. Jeżeli spojrzymy w tył, do momentu kiedy byliśmy dzieckiem, natychmiast przywołamy wspaniałe wspomnienia, dni, kiedy naszym jedynym zmartwieniem było – jakim rodzajem zabaw wypełnimy nasz dzień. Być może zdecydujemy się na jazdę na rowerze poprzedzoną spotkaniem z przyjaciółmi w parku i odkrywaniem wspaniałych sposobów zabawy. A może nasi rodzice wezmą nas w jakieś szczególne miejsce. Które dziecko nie pamięta pierwszej wycieczki do zoo? A może po prostu zostaniemy w domu i pobawimy się jakimiś grami i zabawkami, które rodzice nam kupili.

    Ale jeżeli porównamy nasze odczucia z tych doświadczeń, do odczuć rodziców obserwujących swoje dzieci w tych samych sytuacjach, chociaż zabawki nie zmieniły się ani trochę, nasza perspektywa jest całkowicie inna. Traktujemy jazdę na rowerze jako ćwiczenia fizyczne i sposób na rozładowanie przez nasze dzieci stłumionej w nich energii. Widzimy ich spotkania z przyjaciółmi w parku jako drogę rozwoju ich umiejętności społecznych, których będą później potrzebować w życiu. Wycieczka do zoo oferuje wspaniałą wiedzę, że cały świat jest jeszcze niezbadany. A gry i zabawki, którymi bawią się w domu, były starannie wybierane, aby wspomóc rozwój procesów poznawczych, które znakomicie się przydadzą, kiedy dzieci będą chodzić do szkoły.

    Wspomnienia z naszego dzieciństwa nie zawierają nic, co wskazywałoby, co działo się w tle naszych dni wypełnionych zabawą. Wspomnień nie wiążemy także z nieprawdopodobną wartością każdego z tych doświadczeń, które odgrywały wielką rolę w naszym osobistym rozwoju. Jako dzieci, po prostu chcieliśmy się bawić i cieszyć – aby otrzymać nasłodzenie. Ale jeżeli zatrzymamy się na chwilę i porównamy te dwa punkty widzenia, których doświadczyliśmy, z tym, co wiemy jako rodzice, odkryjemy, że każde doświadczenie, które przeżyliśmy jako dziecko, miało na celu pomoc nam i pokierować nami w procesie dorastania.

    A co, jeżeli takie same okoliczności istnieją właśnie teraz, z nami jako "dorosłymi"? Czy nie robimy dzisiaj po prostu tych samych rzeczy co dziecko? Czy nie szukamy sposobów osiągnięcia nasłodzenia, codziennego napełnienia się różnego rodzaju przyjemnościami? Jeżeli spojrzymy na trudności, którym codziennie stawiamy czoło, to są to te same trudności, z którymi boryka się dziecko: poszukiwanie przyjemności teraz lub w przyszłości. Zaczynamy sobie uświadamiać, że tak naprawdę nie różnimy się od dziecka, którym byliśmy lata temu.

    Źródła przyjemności zmieniły się z jazdy na rowerze na cieszenie się dobrym zdrowiem, z zabawy w parku z przyjaciółmi na niezliczony wybór rozrywek z dorosłymi przyjaciółmi, z wycieczki do zoo na wspaniałe wakacje, z zabawek i gier, którymi się bawiliśmy, na pracę i karierę. Oczywiście dorośli nie traktują spraw "dorosłych" na tym samym poziomie jak sprawy dzieci, ale tak naprawdę nie ma żadnej różnicy.

    Wróćmy do braku, o którym mówiliśmy na początku, tym, który zmusił nas do rozpoczęcia poszukiwań i dociekań. Jeżeli poobserwujemy nasze dzieci i ich rozwój, zauważymy jeszcze jedno życzenie, które zaczyna się rozwijać. Zwykle manifestuje się, gdy nasze dzieci zaczynają naśladować dorosłych w różnych działaniach. Syn strażaka może założyć buty taty, jego kask i bawić się w strażaka. Córka lekarza może mieć swój zestaw lekarski wypełniony zabawkami, które pozwolą jej udawać, że jest swoją mamą doktorem. Co tak naprawdę się dzieje? Dziecko zaczyna odkrywać całkowicie nowe życzenie, życzenie być dorosłym, dorosnąć.

    Tak jak dziecko, które rozpoczyna odkrywanie tego najpotężniejszego życzenia, tak samo my doświadczamy brak tej samej rzeczy. Teraz ten brak nie może być wypełniony naszymi normalnymi zabawkami i grami "w wersji dla dorosłych", nasłodzenie, które przynoszą te zabawki i gry, nie wypełnia tego braku. Te życzenie ma związek z czymś, co jest tak samo dla nas obce, jak dla dziecka to co robi tata i mama w pracy.

    Z duchowego punktu widzenia, wszyscy jesteśmy dziećmi, bawiącymi się naszymi zabawkami i grami nazywanymi "życie materialne", totalnie ignorując naszych duchowych rodziców, którzy pomagają nam w rozwoju. Ale kiedy człowiek odczuje ten brak, który nie jest pierwotnie, od naszego urodzenia obecny, i który nie może być wypełniony "zabawkami i grami dla dorosłych", człowiek zaczyna odkrywać życzenie "wzrastania" do stanu dorosłego – do duchowości.

    Co to oznacza? Jako dzieci, urodziliśmy się z życzeniem otrzymywać nasłodzenie. To wszyscy wiemy. I ciągle szukaliśmy sposobów napełnienia tego życzenia. Ale nagle z nikąd, pojawiło się nowe życzenie w dziecku – być jak tata i mama, życzenie dorastania i bycia dorosłym.

     

    Jako dorośli pozostajemy w ramach życzenia otrzymać nasłodzenie i wszystkie nasze czyny są nim określone, aż do momentu, jak u dziecka, kiedy odkryjemy, że chcemy dorosnąć. Dawane są nam zabawki i gry do zabawy przez niewidocznego, duchowego rodzica, aby pomogły nam w naszym rozwoju. Teraz, kiedy odkryliśmy to życzenie – być jak ten niewidoczny rodzic, to, co odczuwamy, jest życzeniem czynić to samo, co i on – oddawać. Odkrywamy, że osiągnięcie właściwości naszego "duchowego rodzica" nazywanego oddawanie, oznacza stanie się prawdziwym dorosłym, duchowym dorosłym. I następnie, tak jak dziecko, które rozpoczyna proces stawania się fizycznie dorosłym, rozpoczynamy proces stawania się duchowo dorosłymi. Co tak właściwie odkryliśmy? Odkryliśmy, kim tak naprawdę jesteśmy i prawdziwy cel, dla którego istniejemy. I jak w tytule tego blogu można by teraz rzec że idziemy ku wyzwoleniu z podświadomych mocy

     

    Muzyczka dla Ciebie J

    http://esamo.wrzuta.pl/audio/4NHCXAzNOmq/michael_nyman_-_the_heart_asks_pleasure_first_-_the_promise_the_piano

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  14. artaharon

    Zbyszku odpowiedż na pytanie nr1

     Arturze owszem "Nikt nie jest bez winy", lecz skąd to przekonanie, że :"nikt nie jest winny" ?…..

     

    Ew. Jana
    Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?

    (Ew. Jana 9:2, Biblia Tysiąclecia)

    Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże.  NIkt nie jest winny 
     

     

    Ew Łukasza 13:1-5
    W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar.  Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy?Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie». Wszyscy są winni.
     

    A

     

     
    Odpowiedz
  15. zibik

    Podziękowanie !

    Arturze przeczytałem z wielkim zainteresowaniem,  choć może niezbyt uważnie. Na razie jestem Ci bardzo wdzięczny za obszerną odpowiedź – pouczający i ubogacający artykuł (tekst).

    Postaram się niebawem dokładniej poznać i rozważyć to, co nam napisałeś i ewentualnie odnieść do poruszonych wątków.

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  16. zibik

    Co rzeczywiście powiedział Jezus?….

    "Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże".  NIkt nie jest winny

     

    Arturze proszę nam nie sugerować, że Jezus powiedział to, co raczyłeś dopisać: "Nikt nie jest winny".

    Nie wiem – w jakim celu to uczyniłeś?…wg. mnie Jezus jedynie wyjaśnił pytającym, że wrodzona ułomność, w tym przypadku bycie niewidomym, nie jest karą, dopustem Bożym i nie ma związku z grzesznością ślepca, ani jego rodziców – nic ponadto !

    A w drugim przypadku Jezus owszem stwierdza, że są winowajcy (winni) – czy wszyscy i jednakowo?……..

    Natomiast uświadamia i przestrzega, że : "powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie."

    Ps. Wybacz za szczerość, lecz to, co publicznie uczyniłeś – mam nadzieję, że nieświadomie jest klasycznym przykładem manipulacji.

    Zbigniew

     
    Odpowiedz
  17. artaharon

    Nikt nie jest Winny na bis

     

    Moje pisanie zrodziło się podczas czytania tych słów:

    Nikt nie jest winien. Ani Amerykanie, ani Anglicy, ani Europa, ani Putin, ani komuniści, ani nacjonaliści, ani Żydzi ani Arabowie! Doszliśmy do takiego stanu, kiedy cały świat połączył się we wzajemnych zależnościach.

    I ten proces globalizacji, pojęcie „małej wsi”, dawał się już zauważyć kilkadziesiąt lat temu, mniej więcej w okolicach końca lat 60-tych ubiegłego wieku. Czyli około czterdzieści lat temu. Wiele osób pisało i wypowiadało się na ten temat. Nawet wielcy włoscy finansiści, ekonomiści i biznesmeni stworzyli słynny Klub Rzymski i mówili, że wchodzimy w okres ogóloświatowej globalizacji. Taki pogląd podzielali również filozofowie – Wernadski w Rosji z jego noosferą, i inni uczeni na całym świecie.

    W tym nie ma nic nowego. To nie zależy od tego, że jeden pracuje dobrze, a drugi źle. Rzecz także nie w tym, że ktoś w Ameryce przekuł jakiś finansowy balon, który pękł.

    Rzecz w tym, że doszliśmy do takiego etapu rozwoju drogą historycznych doświadczeń. Nasz egoizm rozwijał się w każdym z nas indywidualnie. I w tym momencie urósł już do takiego stopnia, że nagle połączył się z innymi ludźmi i utworzyliśmy między sobą wielką zamkniętą sieć. Nic z tym nie jesteśmy w stanie zrobić, tu nie ma winnych – to dialektyka, nasz ewolucyjny rozwój całego ludzkiego społeczeństwa.

     Uważa Pan, co ważne jest wyjaśnić, że nikt nie jest temu winny?

     Oczywiście! Jeżeli pójdziemy z kimś na wojnę, to co tym zmienimy? Nic.

    Dodatkowo, ten proces należy wszystkim wyjaśnić dlatego, że jeżeli każdy pojmie, że jest to normalny dialektyczny rozwój, to nikt nie będzie z tym walczyć, ani starać cofać się w rozwoju.

    Popatrzmy teraz na politykę propagującą izolację! Będziemy izolować od siebie nawzajem kolejno: państwa, miasta, wsie! ?ażdy człowiek będzie izolować się od drugiego człowieka nawet w swoim domu, zbuduje bunkier i będzie w nim siedzieć.

    A to nie jest rozwiązanie problemu… Odwrotnie, w ten sposób tylko go powiększymy, dlatego że przyroda zmusza nas dzisiaj być związanymi wzajemnie. I to właśnie musimy zrozumieć, jakim sposobem możemy tego dokonać. Jeżeli to osiągniemy, będziemy w najbardziej komfortowym stanie.
     

    Nikt nie jest winny że się urodził Amerykaninem, Anglikiem, Europejczykiem…Rosjaninem

    Nikt nie jest winny albowiem cały świat połączył się w zależnościach..

    Zbyszek wiem ze mnie nie rozumiesz tak mi przykro że piszę się niejasno. 

    Andrzej już to zobaczył że ja nie umiem pisać tak jak inni. Może i Ty zrozumiesz że mam dysleksję…mam

    problemy z pisaniem i być może dlatego mnie źle zrozumiałeś.

    Jak narazie to jedynie Andrzej "Bosman"  miał tę cudowną intuicję zrozumienia mnie. 

    Jestem mu bardzo wdzięczny. 

    Artur

    piosenka na bis

    http://dizzle.wrzuta.pl/audio/0u8037KF0LX/szanty_-_szanty…10_w_skali_beauforta

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  18. zibik

    Arturze, a skąd te słowa,

    Arturze, a skąd te słowa, z jakiego źródła?……….

    "Nikt nie jest winien. Ani Amerykanie, ani Anglicy, ani Europa, ani Putin, ani komuniści, ani nacjonaliści, ani Żydzi ani Arabowie! Doszliśmy do takiego stanu, kiedy cały świat połączył się we wzajemnych zależnościach."

    Rzeczywiście prezentujesz się w portalu "Tezeusz" w sposób szczególny, wyjątkowy. Przecież nie tylko piszesz, czy argumentujesz inaczej, lecz również tworzysz piękne, oryginalne dzieła – fotografie, obrazy, kompozycje, a nawet dedykujesz wybranym osobom utwory muzyczne, piosenki.

    A więc starasz się być sobą, a mnie i innych inspirujesz, intrygujesz, przemieniasz i satysfakcjonujesz . Wg. mnie prowadzimy dialog przede wszystkim po to, abyśmy się nawzajem ubogacali m.in. swoją innością postrzegania, rozumienia, wyrazu spraw i rzeczy, a nie jedynie konfrontowali, czy polemizowali, przekonywali do swoich, czy cudzych racji.

    To co piszesz m.in. o globalizacji wg. mnie nie może być usprawiedliwieniem, choćby naszego egoizmu, czy nabytych skłonności do seperacji, czy izolacji. Ale stwierdzenie : "Nikt nie jest winny, że się urodził"…… Polakiem, Arabem, Żydem etc. – rzeczywiście jest prawdziwe.

    Ps. Arturze mam wrażenie, że coraz lepiej rozumiem Twoją argumentację. Serdeczne dzięki za 10 w skali beauforta i to, że jesteś szczery, wyrozumiały, miły i życzliwy, oraz prowadzisz dialog dalej ze mną niezbyt kumatym.  

    Masz cywilną odwagę i potrafisz publicznie wyznać to, co inni zwykle skrzętnie ukrywają. Wg. mnie Cudowną intuicję to mają dziewczyny, kobiety, ewentualnie artyści, a nie mężczyźni z brodą – "Bosmani"

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  19. artaharon

    Bosman, Kobieta i zło które się czai

    Co oznacza Kobieta z żebra?

    Co oznacza stworzona z żebra? Jest to całkiem niedokładne tłumaczenie słowa "claot". W zasadzie to słowo ma dwa określenia – "cień", "odbitek" i "żebro". Więc tak jak człowiek jest stworzony na podobieństwo Stwórcy, i jest odwrotny do Niego w zepsuciu, tak i kobieta jest stworzoną jako odwrotna, przeciwna mężczyźnie. Tylko w tym znaczeniu się mówi, i to znaczy "z żebra".
    Z hebrajskiego to słowo tłumaczy się "z odbicia" mężczyzny

    W ogóle cała Biblia to księga, która mówi o duchowych siłach. Ona nie opowiada tylko o osobach, które znajdowały się się na naszej ziemi w materialnej formie, jak ja z żoną- ja mężczyzna ona Kobieta . Biblia jest dla mnie świętą księgą – wzniesioną również nad naszym światem, mówiącą o tych siłach, które nami zarządzają. Ona Biblia nie jest dla mnie jedynie historią z której mogę wyciągać naukę na przyszłość. i jest jedynie jakąś księga nauki zachowań. Jest ona święta dla mnie właśnie dlatego, że opowiada o Wyższym świecie, o Wyższych siłach. Jeśli Chrystus je przywołał- objawił w ludzkim ciele, to znaczy że damy radę się do nich upodobnić w ich właściwościach, damy radę z nimi harmonijnie współistnieć, wówczas staniemy po Jego prawicy i wyprzedzimy czas . Czy Chrystus nosił w sobie kobietę?
    Moje pisanie Zbyszku różni się od innych. przykro mi że tak jest ale już taka moja dola. Taka przypadłość natury.
    Gdybym się z tobą widział twarzą w twarz wszystko było by jaśniejsze bo zamiast słów uwielbiam milczenie.

    Wczoraj walczyłem o to w sobie abyś był mi bratem nie tylko wtedy kiedy mnie rozumiesz i się ze mną zgadzasz co do tego co piszę , ale również wtedy kiedy miałbym inne poglądy na życie niż Ty i Ci którzy myślą podobnie jak Ty. Ja staram się być wszystkim dla wszystkich w swoim życiu i zapewniam CIę że to jest bardzo ciężko tak żyć w świecie który nam się dziś jawi. Jest bowiem coś osobliwego w ludziach dwudziestego pierwszego wieku, coś bardzo zjadliwego i kąśliwego. Boję się bym i ja nie padł ofiarą tego Jadu który się udziela na wszystkich płaszczyznach życia. Wystarczy nam wyjść na ulicę i zobaczyć jak to wygląda. Jak wiele jest w ludziach nienawiści i sądu. Myślę że wiele krajów europejskich znalazło coś co niejako łagodzi ten jad ale Polska jest w jakimś stopniu mocno znarwicowana. Tak myślę. To jest jedynie moje odczucie i mogę się mylić. Myślę że nie jest dobrze choć wydaje się że idziemy w dobrym kierunku. Boję się ludzi którzy krzywdzą innych tylko dlatego że są inni. To takie Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei – taki Nazizm który wysuwał tezy o nadrzędności rasy aryjskiej (Niemców), stanowiącej rasę panów, oraz hasła likwidacji Żydów (ostateczne rozwiązanie). Żydom przypisywał Hitler antyniemieckie działania. Boję się ludzi którzy podejżewają innych. Boję się takiego ducha w człowieku. Boję się bym i ja nie stał się taki narodowo wykolejony.
    Ale to są jedynie moje odczucia tego zła które się kręci po ludziach i oby się nie połączyło w coś co doprowadzi nas do holokaustu.
    Dziś wyjeżdzam na wieś więc może tu zakończę.
     

    Pozdrawiam i dziękuję.

     

     

     

    tekst zupełnie przypadkowy 
     

    To co piszę to taka forma wyrażania chwili w której żyję, to co piszę jest tylko tą chwilą , tylko tym odczuciem bez żadnej intencji z mojej strony. Przypadkiem. Myślę że jestem przypadkiem chwili. 

     

     

    "Żebro" poniżej

    Z hebrajskiego to słowo tłumaczy się "z odbicia" mężczyzny

     


     

     

     

     
    Odpowiedz
  20. zibik

    Proces stawania się w pełni dorosłym !

    Arturze rzeczywiście Twój wykład nt. "Procesu stawania się w pełni dorosłym" doskonale uzupełnia inne teksty, komentarze i mam nadzieję nie tylko mnie wyjaśnia wiele spraw i rzeczy.

    Dot. m.in. "duchowości z niedostatku, braku czegoś" – pełnej dorosłości i zdolności oddawania siebie, oraz "życzenia i pragnienia bycia dorosłym", czy "dążenia ku wyzwoleniu z podświadomych mocy" i lęku, czy własnej bezsilności, bezradności tj. "podświadomych kleszczy zranień."

    Doświadczanie własnej bezsilności, bezradności i lęku "wpędza" nas pozornie w sytuację bez wyjścia, w położenie kłopotliwe i trudne, a nawet traumatyczne, dramatyczne, rozpaczliwe, choć nie beznadziejne.

    Ponieważ ten stan pozwala zastanawiać się, żarliwie modlić, a nawet ostatecznie zreflektować się i pojąć, że tylko w Bogu możemy upatrywać potrzebnego wsparcia i koniecznej pomocy, aby ostatecznie stać się człowiekiem w pełni dorosłym.

    Ps. Dziękuję za kolejną dedykację, choć nie wiem, dlaczego te linki nie są aktywne?

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code